Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ...staram się być szczęśliwa..

Samotność i jej smak..

Polecane posty

Tak, to było do Ciebie :) No tak... nie ma chyba gorszej osoby do pocieszania niż ja... Na razie przyjęłam strategię, że jestem egoistką... Za wszelką cenę chce siebie uszczęśliwić .. nawet kosztem innych, tylko, że mi troszkę nie wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notanonumous
Każdy musi być trochę egoistą. Byle tylko z premedytacją nie krzywdzić innych. Ale że chcesz dążyć do uszczęśliwienia siebie to dobrze. Jeśli jeszcze nie wychodzi, to zawsze może zacząć. Np. zapytam - masz prawo jazdy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notanonumous
Czy doznaję przyjemności? Różnie. Dobra książka, film. Czasem fajny spacer, czasem pstrykanie zdjęć. A czasem nic z tego nie działa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notanonumous
Ale jaka strategia? Ja też zabłądziłem, ale tak życiowo. Zgubiłem się w labiryncie i nie wiem gdzie chcę iść. Wszędzie tyle dróg. Niektórymi chciałbym pójść, ale nie wierzę, że podołam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W takim razie już chyba pójdę spać... Dobrej nocy życzę i oby chociaż Tobie się udało z tego wybrnąć.. Może jutro popiszemy :) Dobranoc i dziękuję za rozmowę... Przytulam.. po koleżeńsku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notanonumous
Przepraszam za zniknięcie. Nie miałem internetu. Ja też dziękuję za rozmowę, dobranoc. Również przytulam ciepło, po koleżeńsku. Postaram się jutro być, ale nie wiem o której.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ikjthmr
dziendobry samotni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sooonia
Witam.. Nie wiem czy taki dobry..moze to wina pogody ale od samego rana jakieś uczucie zwątpienia we mnie:(. Wracałam z zajęć autobusem i ostatni rok przeleciał mi jak film przez głowe.. zastanawiałam sie nad decyzjami, które podjełam..i w zasadzie nie wiem czy zrobiłam dobrze . Wiem czego chce, dlatego musialam zrezygnować z wielu rzeczy..ale czy było warto zrobić te pare kroków do tyłu.. Chyba w głebi serca sądziłam,ze zmiany na lepsze przyjdą syzbciej a tu... od lutego mineło juz sporo miesięcy a ja nie czuje ulgi.. Przyglądałam się jednej parze..czułam ogromną zazdrość..to takie nic..kiedy ktoś Cie przytuli, albo poprostu od tak spogląda na Ciebie ale ile było w tym magi..wyczuwało się bijace od nich uczucie a ja.. samotna wpatrzona w szybe po której spływał deszcz..jakby pogoda na dworze odzwierciedlała to co czuje w środku.Tearz w moim życie jest etap przygnębienia...pewnie nie będzie trwał wiecznie ale dla mnie to już trudne do wytrzymania.. Powoli moje bliskie otoczenie zaczyna widzieć,że coś ze mną nie tak. Wyciszyłam się, stoję z boku chyba dla świętego spokoju.Nie lubie pytan o moje plany, o teraźniejszość.Bo co mam odpowiedzieć?Że jestem nieszczęśliwa.Kto to zrozumie.. Przecież pewnie sobie wymyslam po to zeby wymigać się od czegoś.. Mam smutną mine bo mam muchy w nosie a nie dlatego ze poprostu nie cieszy mnie życie. Nie wychodzę z domu nie dlatego ze jestem leniwa..ale dlatego ze nie mam na to ochoty, nie mam z kim i gdzie.. Nie wiem w zasadzie co myślą o mnie ludzie. Boje sie,ze gdy patrzą na mnie widzą nieudacznice, której nic sie nie udaje a jej wartośc jest bliska zeru. Kiedy słysze szepty od razu w mojej głowie zaświeca sie lampka,że ktoś mnie obgaduje... Wiecie co mnie najbardziej boli..nie te "problemy"..one zawsze były , są i będą..ale to,że nie mam z kim o tym porozmawiac..do kogo zadzwonic, do kogo pójść i wygadać sie przy kubku gorącej herbaty.. Telefon milczy całymi dniami.. Jakby świat mnie wykasował..jakbym nie istniała.. Chciałabym się przytulić..poprostu od tak pomilczec i wiedziec,że jest ktos przy mnie na dobre i na złe..ze moge zadzwonic lub napisac obojętnie o której godzinie wiedząc,ze ta osoba na to czeka.. Chciałabym móc o kimś myślec przed snem, za kim tęsknic, z kim sie pokłócic a potem czule pogodzić, komu pomagac i o kogo się martwić... Boję się,ze się zmienie..nie do poznania,że to co we mnie powoli wygasa nie powróci. Widzę to, nie jestem tą samą Sonią co rok, czy dwa temu.. Światełko gaśnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyssany5
Sooonia To co czujesz to " neurotyczna potrzeba miłości " - kliknij w Google

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jeszcze niecałe 2 miesiące temu miałem taką kochaną osobę przy boku ale ona odeszła... nastawiałem się, na spotkanie ze znajomymi w piatek.. niestety odwołali wizytę bo pracują.. nie mam w moim mieście zadnych znajomych, zadnych życzliwych osób, z którymi można pogadać, wysłałem wczoraj sms do kolegi czy ma ochote sie spotkac pogadać to nawet nie odpisał... mam tego dosyć, mam dosyć.. wczoraj przeczytałem całe archiwum rozmów z moją byłą, i stwierdzam,że to była moja ,,druga połówka'' nic juz nigdy nie bedzie takie jak kiedyś :(:(:(:(:( mam ochote isc na tory i sie powiesić.. :(:( teraz jade spotkać sie o białegostoku z moja dawna przyjacióka..aż mi głupio bo tak jej na odwalalem, gdy bylem w zwiazku z moja druga polowa.. ale watpie czy to cos da.. :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sooonia
Tory nie pomogą i doskonale o tym wiesz, gdy skonczysz rozpamiętywać poczujesz sie lepiej... "Kiedy kochasz..puść wolno..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sooonia
Nie sądze Neurotyczna potrzeba miłości Im bardziej pragnie miłości, tym bardziej przyjmuje postawę i stawia warunki, które ją uniemożliwiają: oczekuje miłości bezwarunkowej, choć sam nie chce nic dać; wykorzystuje drugą osobę dla własnych celów (głównie - redukcja lęku), lekceważąc jej potrzeby i nie tolerując jej odmienności; aby przywiązać do siebie partnera, stosuje manipulację: szantaż emocjonalny, wzbudzanie litości czy groźby samobójstwa; czasem staje się nadmiernie uległy - a potem nienawidzi za to partnera. panicznie boi się porzucenia, dlatego staje się chorobliwie zazdrosny, czym zatruwa życie partnerowi i powoduje jego odejście; im większe ma problemy z seksem, tym bardziej o nim myśli; często pragnie poniżać albo siebie, albo partnera (sadomasochizm); na ogół jest niezadowolony z partnera; w głębi duszy nie wierzy, że ktoś może go pokochać; autentyczne przejawy miłości odbiera jako zagrożenie i zniewolenie. Taki obrazek całkowicie do mnie nie pasuje.Czy osoba która poprostu chce kochać i być kochana od razu musi mieć jakis problem. być chora??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notanonumous
Kurcze, zauważyłem, że mam od wczoraj tego nicka z literówką. Chyba zacznę pisać go poprawnie. Soniu, nie wiem jakie decyzje podjęłaś i do czego dążysz. Ale myślę, że słusznie podjęłaś decyzje i ruszyłaś w kierunku ich realizacji - najgorzej to tkwić na rozdrożu (coś o tym wiem). A że póki co nie jest najlepiej - widać potrzeba jeszcze trochę czasu. "Wyciszyłam się, stoję z boku chyba dla świętego spokoju.Nie lubie pytan o moje plany, o teraźniejszość.Bo co mam odpowiedzieć?Że jestem nieszczęśliwa.Kto to zrozumie.. Przecież pewnie sobie wymyslam po to zeby wymigać się od czegoś.. Mam smutną mine bo mam muchy w nosie a nie dlatego ze poprostu nie cieszy mnie życie. Nie wychodzę z domu nie dlatego ze jestem leniwa..ale dlatego ze nie mam na to ochoty, nie mam z kim i gdzie.." Mam dokładnie tak samo jak w tym fragmencie. Nie ma gdzie, nie ma z kim. Więc gdzie iść i jak. Samemu jeszcze gorzej, czuję się wtedy dopiero nienormalnie. "Wiecie co mnie najbardziej boli..nie te "problemy"..one zawsze były , są i będą..ale to,że nie mam z kim o tym porozmawiac..do kogo zadzwonic, do kogo pójść i wygadać sie przy kubku gorącej herbaty.. Telefon milczy całymi dniami.. Jakby świat mnie wykasował..jakbym nie istniała.." No właśnie, u mnie podobnie. Choć ja właściwie to zawsze tak miałem. Choć akurat za telefonami nie przepadam ;) A co myślą inni ludzie? Myślę, że masz podobnie jak ja - za bardzo zastanawiasz się nad odbiorem przez innych. Ale w sumie to nie jesteśmy pępkami świata. Inni ludzie, poza tymi z bliskiego otoczenia, zauważają nas co najwyżej przelotnie i nie sądzę, żeby akurat myśleli więcej niż 3 sekundy coś o nas. Inni też mają przeróżne problemy, które zaprzątają ich głowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sooonia
Najgorsze jest to,ze nie wiem jak to wszystko zmienić.Można by powiedzieć "wyjdź do ludzi" ale jak, napisać sobie na czole "przyjaciel potrzebny od zaraz"?? Nie da sie tak.. Na swojej uczelni poznaje ludzi..mam z nimi styczność ale to nic nie daje..nic nie zmienia.. Chowam sie w domu, w 4 ścianach, napędza mnie to do myślenia, o wszystko obwiniam siebie.. Że nie jestem zbytnio przebojowa, miła, fajna..za brzydka na faceta.. Nie potrafie tłumaczyć tego wszystkiego inaczej... Wszystko jasn- to moja wina:(:(:( Nienawidze siebie za to... Patrze na siebie w lustrze i czuje sie nieporadnie.. jedynie negatywne emocje.. Żal do siebie .. Z drugiej strony taki smutek,że nie znajduje sie nikt..kto zajrzałby do mojego wnętrza..głęboko do środka..i ujrzał w nim coś dobrego :( Kiedyś..nie wytrzymalam, rozpłakałam się przy mamie.Zawsze staram się to robić ukradkiem, wieczorem kiedy wszyscy śpią.. Powiedziałąm jej o tym co czuje. Była zdziwiona choć nie zupełnie."Masz niezwykle niską samoocene" stwierdziła.. Tylko,ze ja nie umiem inaczej. Jestem wrogiem samej siebie..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notanonumous
Mam tak samo. Też bym chciał zacząć gdzieś wychodzić, ale nie mam z kim. Patrzę na ludzi i mam wrażenie, że oni jakoś potrafią się "wtopić" w towarzystwo, a ja mam jakieś takie poczucie, że nie, szczególnie im bardziej o luźne towarzystwo chodzi. Choć może to tylko kwestia przekonania, bo w sumie w miejscach gdzie muszę, to się odnajduję. Tylko właśnie - poczucie za małej przebojowości, że jestem nudny w sferze "towarzyskiej", bo żaden ze mnie imprezowicz a w nowym towarzystwie czuję się źle. A już tym bardziej, gdy towarzystwo samo dla siebie nie jest nowe. Właśnie - wyjdź do ludzi, ale jak tak samemu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sooonia
Właaaaśnie.. Zapomniałam dodać..ja wiem ,ze to brzmi dziwnie jakbym chciała aby ktoś za mnie zrobił wszystko ale wiecie co?Chciałabym poznać faceta, który tchnie we mnie życie, pokaże rzeczy których nigdy nie widziałam, wyciągnie ze mnie cechy charakteru o których dawno zapomniałam.. aż sama siebie nie poznam.Będę mogła powiedzieć "narodziłam się na nowo dzięki Tobie" Wiem,że tak sie da..wiem o tym bo poczułam to przez chwile..niestety potem okazało się to jedno wielką grą.. Szczerze mówiac moze było warto choć przez krótką chwilę ŻYĆ... nie egzystować, przesypiać dni ...ale życ tak naprawdę...oddychać pełną piersią, czuć powiew wiatru na skórze.. To dziwne..ze zarazem tak mało i tak dużo - druga osoba - potrafi mnie obudzić z tego zimowego snu... Przynajmniej kiedyś potrafiła...Kurcze to wszystko o czym pisze jakbym mówiła o marzeniach... a czy miłość to marzenie typu wycieczka dookoła świata.Marzenie , które mamy ale tak naprawde nigdy sie nei spełni? Czy to tak wiele?Naprawde tak dużo,ze czlowiek aż "musi" o niej marzyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notanonumous
Myślę, że to o czym piszesz to "robota" dla obojga osób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyssany5
wiesz, podpuściłem Cię troszkę - chciałem , abyś poznała nieco zagadnienie neurotyzmu, gdyż dotyczy ono 10 -15 % ludzi i tłumaczy zachowanie wielu osób , ( może czasami przyszłego partnera ) które potrafią skrzywdzić , uciekają ze związków nie mogą siebie odnależć i ciągle odczuwają głód miłości. Oczywiście nie jesteś neurotyczką , ale : opisane tam zachowania , to już skrajny neurotyzm do którego doprowadza ciągłe odrzucanie ( rodziców , a póżniej partnerów ) - w przypadku osób wrażliwych ( kim niewątpliwie jesteś )odrzucenie prowadzi do obniżenia poczucia swojej wartości, wzrastającej potrzeby uczucia , ciągłego stresu, depresji , a stąd już blisko do stanów lękowych i izolowania się . W ten sposób powstaje jakby neurotyzm wtórny ( oczywiści nie tak skrajny jak ten opisany ) - czyli uleganie lękom ( zaniechanie pewnych działań pod wpływem stresu i lęków )i wycofywanie sie z normalnej aktywności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ponownie w tym brzydkim i ponurym dniu... Wszystko co tu piszecie... mam podobnie :( Inni radzą... idź do ludzi, wybaw się, poznaj kogoś .. no, ale jak ? Pójdziesz do pubu, i co ? Jak ludzie widzą , że ktoś jest nieszczęśliwy to od takiego uciekają :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notanonymous
Cześć. Poprawiłem literówkę w nicku, bo wczoraj nie zauważyłem ;) Nawet nie tyle, że uciekają. Ale co, wchodzę do pubu, nikogo nie znam i co dalej? Jakoś nie umiem wpasowywać się tak w grupę. Zazdroszczę takim ludziom, jak np. mój "były wujek" - on w moment potrafił być znajomym zupełnie obcych osób. Gdyby ktoś nie wiedział, że dwie minuty wcześniej zobaczył ich pierwszy raz na oczy, to by nie uwierzył. No przynajmniej ktoś tak w tej materii "ograniczony" jak ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ikjthmr
oj sonia Ty chociaz potrafisz pieknie opowiadac o ym ,co Cie dreczy ,ja nie potrafie nawet okreslic swojego stanu,ale moge powiedziec ze mam prawie identycznie jak Ty jeszcze teraz zostalam bez pracy,do konca roku ciezko bedzie znalezsc cokolwiek kazdy dzien jest taki sam ,wstaje ,zjem sniadanie ,wlaczam kompa i tak caly dzien ,zero aktywnosci, telfon milczy,juz nikt do mnie nie dzwoni,wszyscy zapomnieli nikomu nie jestem potrzebna :( nawet najlepsza kolezanka ... zycie mi ucieka ,jestem bardzo nieszczesliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Owszem.. najgorsze jest poczucie, że kolejny dzień naszego życia zmarnowany, a młodość nie trwa wiecznie... :O notanonumous - nie tylko Ty tak masz... Dlatego właśnie jesteśmy tacy samotni.. a może wolimy być samotni ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notanonymous
może boimy się nie być samotni? Żeby coś się nie udało. A ogólnie, ja czasem potrzebuję momentu odosobnia, komfortowego zostania w towarzystwie "cisza czas i ja". A o tym zmarnowaniu. Ja niestety mam też nie raz poczucie utraty czasu, czego to mógłbym "dokonać".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sooonia
I w domu.. "hip hip hurra"...eh... Ja już n ie wiem albo mi się wydaje albo z dnia na dzień jest gorzej.. Ja sie boje tego jak jest..że to trwa i trwa a ja nie widze konca.. Dopadło mnie takie wielkie zobojętnienie..niechęć do życia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×