hej mam powazne pytanie .. o Boga

darujmy sobie moj wiek, wyksztacelnie czy historie mojego zycia codziennie wieczorem modle sie do Boga.... kiedys probowalem rozmawiac z Nim, prosic Go o cos... dzis ogranicza sie to do odmowienia 3 modlitw w myslach natomiast generalnie zaczalem uwazac siebie za agnostyka, a nawet ateiste... jak jest jakas dyskusja na forum, to pisze czasem "Boga nie ma, podajcie jakis dowod na jego istnienie" itp wiem, ze to brzmi jak schizofrenia... ale co ja na to poradze? moze ktoras z Was dziewczyny ma podobnie? dodam, ze jestem czlowiekiem o dosc dobrym sercu (jesli sam moge to oceniac), natomiast swiatopogoadowo dosc liberalny