Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ..majutek24

Zostawił mnie chłopak - wesprzyjcie

Polecane posty

moze faktycznie cos w tym jest, ja tez zawsze pierwsza odchodzilam, tez myslalam, ze to nauczka za wszystkie zlamane serca... ja zyje z dnia na dzien, raz jest lepiej, raz jest gorzej wiadomo, ale czuje ze dlugo jeszcze tak bedzie sie zylo z dnia na dzien ehhh... tak bardzo bym chciala zeby nam sie wszystkim ulozylo, caluje kobietki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Ja wiem że najbardziej chciałabym być z nim, ale tylko z tym kochanym, szczerym i uczciwym, jaki był na początku. Tylko boję się że taki on nie wróci :( albo wróci gdy będzie już za późno :( Co do innych facetów to sama nie wiem... chyba nie jestem gotowa. Boję się kolejnego odrzucenia, kłamstw i tego, że ktoś mnie oszuka :( Poza tym w dołku zawsze mam te głupie myśli, że już na pewno nikogo nie spotkam :( Mam chyba problem z samooceną :( Powiem Wam jedno: o wiele łatwiej mi było go nienawidzić, gdy pisał te chamskie komentarze. Teraz jest taka nijakość i to mnie dobija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Dziewczynki :* ja tak samo zyje z dnia na dzien ale cos czuje ze zamiast mi sie poprawiac to z dnia na dzien jest coraz gorzej :(( u mnie to tez pierwszy raz ze mnie facet zostawił ale mysle ze nie dlatego tak boli tylko dlatego ze nigdy wczesniej nikogo tak nie pokochałam !! Ale musi nam sie jakos udac ostatnio zaczełam sie modlic za nas wszystkie takze musi byc dobrze poprostu MUSI :(( Buzka :**

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Hej Kochane :) jak dzisiaj? Lepiej? U mnie jak zwykle świat wywraca się do góry nogami :( Zawsze gdy już się trochę uspokoi w mojej głowie, gdy już przestanę o nim myśleć, to on wraca, pojawia się i burzy mój spokój. Tak jest cały czas... Wczoraj po niedzielnym kryzysie nie było już u mnie prawie śladu. Spędziłam świetny dzień z przyjaciółmi, wróciłam do domu wieczorem zadowolona, bo nie myślałam o Romeo prawie wcale, aż tu nagle wiadomość od niego na facebooku. Napisał że nie wie dlaczego go usunęłam ze znajomych (niech lepiej nie udaje, bo dobrze wie), że chciałby zapytać kiedy, po powrocie z urlopu, może mi oddać pieniądze no i na koniec: czy możemy przynajmniej rozmawiać ze sobą w pracy?? Dziwna ta wiadomość, jak zwykle: znowu udaje, albo w coś gra. W pracy (znów nocka) powiedział mi pierwszy raz po bardzo długim czasie cześć, potem ja go jednak trochę ignorowałam, jedynie gdy się mijaliśmy to jakiś delikatny uśmiech, ale nie rozmawialiśmy ze sobą. Nie wiem jak zareagować na tą wiadomość, jak i co mu odpowiedzieć i tu potrzebuję Waszej porady.... błagam!!!!!!!! Sama już tak naprawdę nie wiem co chciałabym mu powiedzieć. Jestem pewna dwóch rzeczy: 1. chciałabym z nim porozmawiać, tak na spokojnie i w "cztery oczy", bo uważam że bezwzględnie należy mi się wyjaśnienie wielu spraw, należą mi się przeprosiny (o które oczywiście prosić nie będę) i 2. chcę go uświadomić, ale dopiero po tej rozmowie, że nie ma dla nas szans na przyjaźń. Nieważne, jak potoczy się to wszystko między nami, niektóre kwestie powinny zostać wyjaśnione, bo to z pewnością (choć pewnie zaboli) przyniesie mi ulgę. Poza tym chyba dla takiego ostatecznego rozliczenia się z nim, potrzebuję mu kilka rzeczy wyrzucić: głównie chodzi o nieszanowanie moich uczuć, o wypisywanie chamskich tekstów, które są w dodatku stekiem kłamstw na mój temat, uzmysłowienie mu, że nie jestem taka głupia, jak on myśli (np. chodzi o powód usunięcia z facebooka, zamierzam mu pokazać ten wydruk komentarzy i zobaczyć jego reakcję). Szans na przyjaźń nie ma, bo ja mogę albo być z nim, albo nic. Inaczej nie dam rady, aczkolwiek nie powiem mu raczej o tym, że nadal go kocham. Naprawdę dziewczynki, nie wiem co mam myśleć o nim, o tej wiadomości i w ogóle. Chciałabym żeby on mi wyjaśnił, kim właściwie jestem dla niego, a jeśli tylko koleżanką z pracy, to chcę żeby mi dał święty spokój. Bo do chole.. jak można wypisywać o kimś takie chamskie rzeczy, a krótko potem prosić o to, byśmy "przynajmniej rozmawiali ze sobą w pracy". Nie wiem też jak poprosić o tą rozmowę, odpisać mu czy osobiście? Boję się że on może się nie zgodzić, bo już raz tak było, a ja z kolei nie zamierzam mówić mu cześć i zachowywać się, jakby nigdy nic się nie stało. Proszę Was, podpowiedzcie jak to rozegrać. To dla mnie bardzo ważne. Znowu się trzęsę i bardzo męczę przez to wszystko :( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc, wydaje mi sie, ze powinnas mu powiedziec osobiscie, np. cos takiego: napisales do mnie, wiec Ci odpowiadam, jezeli mamy sobie mowic w pracy czesc to powinnismy przedtem chyba wyjasnic pare rzeczy. wiesz cos w tym stylu wtedy zobaczysz jak on zareaguje, takie sprawy najlepiej zalatwiac osobiscie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Też tak myślę Antiochia :) zamierzam mu powiedzieć, że już dawno proponowałam rozmowę i że to jedyny sposób na poprawę "komunikacji" między nami. To do niego należał będzie kolejny ruch: albo w końcu pogadamy i wyjaśnimy sobie co nieco, albo nadal będę go olewać. Chyba tak jest najlepiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CZeść Dziewczyny, dzięki, że tu jesteście. Jak tylko nachodzą mnie czarne mysli, czytam wasze wypowiedzi i... staję się silniejsza, bo nie jestem sama, choć to tylko chwilowe pocieszenie. Oczywiście przezyłam kilka dni temu historię podobną do Was, więc rozumiem Was jak nikt inny. Gdy już nie mogę wytrzymać (oprócz podczytywania Was) myślę sobie, że teraz, w tej danej minucie na całym świecie są miliony osób, które czują to co ja, które przeżywają to samo, które też nie mogą jeść, spać i które nie dopuszczają do siebie myśli, że wszystko będzie dobrze (bo jak może być dobrze bez niego?) i że trafi się jeszcze ktoś, kto pokocha z wzajemnością (bo jak i gdzie go poznam? bo nie znajdę takiego jak on, bo nikt mnie nie zechce). I bynajmniej nie ciesze się z powodu tego, że tyle nieszczęśliwców, takich jak ja na świecie, ale jest mi lepiej, gdy pomyślę, że tak już jest ten świat skonstruowany i że przecież smutek i żal, poczucie pustki i beznadziei to tylko pierwszy etap po rozstaniu i że za nim przyjdą kolejne, w których będzie można spojrzeć na to wszytsko inaczej. I że jeśli ktoś odchodzi, to robi miejsce komuś innemu, bardziej wartościowemu. Przecież ja też to już przeżywałam (rok temu rozstałam się z chłopakiem po 5 latach, spotkałam JEGO, a teraz to samo), więc dlaczego nie umiem sobie przypomnieć tego stanu z przed roku i wytłumaczyć sobie, że to wszystko mija, że to nie jest wyjątkowa sytuacja, że przecież można kogoś po czymś takim pokochać (choć w moim przypadku znów porażka) Sama nie wierzę, że to piszę. Całą noc przeryczałam przecież.. MAm nadzieję, ze przyjmiecie mnie do swojego grona i wyślecie kilka ciepłych myśli w moją stronę. Pozdrawiam Was dziewczyny. I życzę nam siły na ten dzień..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minima, źle robisz. Odpisując na tą wiadomość pokażesz mu tylko że nadal Ci zależy. A jak mu dasz wydruki komentarzy to dopiero go utwierdzisz w tym przekonaniu! Będzie widział, ze wręcz kolekcjonujesz wszystko co z nim związane, ze wchodzisz na jego profil i że bolą Cię te głupoty które tam powypisywał. I jemu o to właśnie chodzi - zlewając go przez ten czas pokazałaś mu że tak naprawdę masz to gdzieś. Najważniejsze jest to, ze ty wiesz ze to wszystko nieprawda, a zdanie innych ludzi nie powinno Cie interesować. Nikt z nich nie tkwił w tym układzie i nikt nie ma prawa tego oceniać, a jeśli to robią, to dają tylko wymowne świadectwo swojej miałkości. Nie odpisuj mu, zachowuj się dalej tak jak się zachowywałaś, bo to ewidentnie go boli! Zrobił Ci takie świństwo, nigdy już nie będziecie razem - czas się z tym pogodzić i nie dawać się sobą bawić i pomiatać!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Dziewczynki :* jak sie wali to wszystko naraz .... pojawiły sie nowe problemy w moim zyciu czuje sie pomału opadam juz z sił zastanawiam sie dlaczego tak wszystko naraz ;(( dlaczego go teraz nie ma ?? kiedy tak bardzo go potrzebuje jak nigdy wczesniej ;(( DLACZEGO ?! Minima moj były mi zawsze powatrzał ROZMOWA ROZMOWA i jeszcze raz ROZMOWA ja bym powiedziala ze chce pogadac jesli odmowi bedziesz miała sprawe jasna a tak ciagle bedziesz miała nadzieje wiadomo ze gdzies podswiadomie ciagle bedziesz ja miala ale bedzie Ci łatwiej takze ja tak jak Antioszka proponowałabym rozmowe :* Pamiątko kochana jak ja Ciebie rozumiem wiesz on jest moja druga wielka miłoscia za pierwszym razem myslalam ze świat mi sie zawalil bardzo to przezywałam myslalam ze juz sie nie zakocham no ale stało sie i wiesz co jest najgorsze ?? ze ja przelałam na niego miłosc z tamtego plus dorzuciłam cos jeszcze dlatego teraz wiem ze bedzie mi ciezej szkoda tylko ze on tego nie docenił :(( w kazdym badz razie pamietaj ze szczescie sie do nas jeszcze usmiechnie ja w to wierze i modle sie za nas wszystkie bedzie dobrze zobaczysz tylko niestety musi minac czas i my w tym czasie Ci pomozemy :* jestemy z Toba :* zawsze jak bedzie Ci zle to pisz tutaj a jakbys chciała pogadac to mozesz napisac do mnie na maila trzymaj sie ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesć dziewczynki, Ostatnio rzadko tu piszę, ale zaglądam i czytam codziennie. U mnie nie jest lepiej, mam wrażenie że jest wręcz gorzej, co gorsza okazało się dodatkowo że brak wokół mnie szczerych lojalnych ludzi którzy mnie wesprą, a przynajmniej jest ich coraz mniej, bo przekonałam się że większość pamięta o mnie tylko jak czegoś potrzebują albo oni mają problem, a ja najlepiej żebym zaszyła się pod ziemię jak potrzebuję pomocy bo nagle nikt nie ma czasu, nikomu się nie chce... to smutne. Tym bardziej mi źle bo mój chłopak poza tym że był moim chłopakiem to był też dla mnie przyjacielem i nie musiałam się nigdy obawiać że " nie poda mi ręki w potrzebie". Ja powiem Wam że codziennie mam sprzeczne myśli - raz że wszystko się jakoś ułoży, innym razem że nie chce już z nikim być, jeszcze innym że to zycie jest takie smutne. Patrzę na ludzi na ulicach i wszyscy jacyś tacy smutni, nieżyczliwi. Tylko niektórzy cieszą się szczęściem, najczęściej Ci którzy mają pieniądze i nie muszą się niczym przejmować. Dziwny ten świat. Jakby uczucia i życzliwość nie miały już znaczenia. Tylko kasa imprezy, przelotne związki, zero zaangażowania, uczuć. Ja jedyne o czym ostatnio marzę to mieć jakąś taką tarczę, żeby się uodpornić na ten ból który codziennie mi towarzyszy.. idę ulicą, słońce świeci, drzewa kwitną, dzieci bawią się na placach zabawa, ale to wszystko jakoś nie ma znaczenia bez niego, idę i czuję codziennie ten ucisk w żołądku, a jak się budzę rano, to nawet nie mam ochoty wstawać, bo wiem że znów będę czuła się tak jak wczoraj. Ja naprawdę wierzyłam że mi przejdzie, ale po pierwsze jest mi ciężej bo tak naprawdę zostałam z tym sama, a po drugie minęły już 3 miesiące i jest chyba gorzej niż na początku. To jest jak jakiś koszmar.. Całuję Was ciepło i dziękuję, że jesteście...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kafeterianko, dziękuję Ci za słowa pocieszenia. Nie jest łatwo. Przez pierwsze trzy dni nie mogłam nic zrobić, ani spać, ani siedzieć, tylko płacz co chwile, a w głowie tysiące pytań, dlaczego? dlaczego znowu? I co chwilę zmieniałam stanowisko: raz, że to jego wina, raz, że to moja, bo za mało się starałam, bo byłam za bardzo niedobra lub też za dobra. Minęło kilka dni. Zagrzebałam się w pracy, która wymaga ogromnego skupienia, więc zmuszam się i przez to chyba jakoś się trzymam. Nie wiem czyja to była wina, oboje byliśmy po nieudanych, toksycznych długich związkach, więc byliśmy pełni lęku i obaw, poza tym może za szybko się w siebie wtopiliśmy (prawie od razu zamieszkaliśmy razem). Ja wszystko mogę zrozumieć, że ludzie od siebie odchodza, że chcą czegoś nowego. Nie rozumiem tylko dwóch rzeczy: 1.Powiedział, że już od pół roku się "dusił" i zastanawiał się czy kocha - skoro tak, to dlaczego nie próbował nic zrobić z tym duszeniem, z tym żeby nam było dobrze, a jesli nie umiał, to dlaczego mi nie powiedział wtedy, dlaczego odebrał mi to pół roku? Wiem, że ja święta nie jestem, często się kłóciliśmy i pewnie często z mojej winy, ale ja próbowałam coś zmienić, zrozumieć, naprawiać, a on zamknął się w sobie, a każda próba rozmowy go denerwowała. On, nie mówiąc mi, że jego uczucia się zmieniły przez pół roku, po prostu mnie okłamał (może bał się wracać do pustego domu, może bał się, że jak nie ja, to już żadna inna? Może chciał mnie w ten sposób upokorzyć..) 2. Nie rozumiem jak po roku intensywnego życia razem można się rozstać w kiepski, żałosny, ordynarny, brutalny sposób, jaki chyba tylko facet jest w stanie wymyślić, bez rozmowy, po prostu koniec, zbieraj rzeczy mała, to nie ma sensu i kilka ostrych słów. Myślę, że miarą klasy człowieka jest sposób, w jaki rozstaje się z drugim człowiekiem. Może po prostu GO nie znałam? Czuje się zawiedziona... Mam wiele pytań do niego, ale zastanawiam się, czy jakakolwiek rozmowa miałaby sens i czy coś by zmieniła lub chociaż przyniosła jakieś ukojenie. Dlatego nie dzwonie, nie pisze, choć co najmniej trzy razy dziennie mam kryzys i nie jest łatwo. Pozdrawiam Was ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Hej Dziewczynki, witamy Maj :) nie odzywałam się przez małą chwilę, bo muislałam poukładać sobie co nieco w głowie. W czwartek rozmawialiśmy z Romeo w pracy, ustaliliśmy termin zwrotu kasy i powiedziałam tak: że w kwestii "poprawy komunikacji między nami" już dawno mówilam, co mamy zrobić, że powinniśmy porozmawiać. Dodałam że to od niego teraz zależy, czy porozmawiamy, czy nie. Powiedziałam tak specjalnie, żeby nie okazać, że mi zależy oraz by piłeczka była teraz po jego stronie. Zaskoczył mnie, bo od razu stwierdzil, ze porozmawiamy. W końcu nie kombinował, nie wykręcał się i nie pytał już, o czym niby mielibyśmy rozmawiac. Nie wiem, czy przez ten urlop nie zmieni zdania, czy nie stchórzy - zobaczymy. Bo spotkać się mamy po jego powrocie. Jeszcze do końca nie wiem, co mu powiem, ale czuję że potrzebuję tej rozmowy, by wyjasnic pewne sprawy i nie wiem, chyba chodzi o moj wewnętrzny spokój, czuję że mi to pomoże. Z resztą tak naprawdę to będzie zależało rownież od niego, bo jesli nie będzie ze mną szczery (a to się czuje podczas rozmowy), to rzeczywiście szkoda tracić czasu. Cóż... jesli nie spróbuję, nie przekonam się. Tak naprawdę to Gusik pewnie ma rację, to jest pewnie kolejna gierka z jego strony i ta rozmowa tylko mnie rozczaruje. Dlatego właśnie nie robię sobie żadnych nadziei. Po prostu chcę, żeby wiedział, że ja też mam uczucia, które powinien szanować, że na przyjaźń czy nawet na "cześć" musi sobie zasłużyć. Poza tym chcę, żeby przestał grać, bo przede mną naprawdę nie musi. Ta jedna rozmowa to niewiele, ale może mi wiele wyjaśnić i pomóc, a tak, jak pisała Kafeterianka, jeśli z kolei on oleje tę rozmowę, sprawa będzie rozwiązana. Pamiątka smutne to, co napisałaś, ale prawdziwe, chodzi mi o te miliony osób na świecie, które czują tak, jak my... Poza tym nigdy nie myślałam w ten sposób, a to bardzo pozytywne, że "jeśli ktoś odchodzi, to robi miejsce komuś innemu, bardziej wartościowemu". Wiem, co czujesz, u mnie to też ZNÓW porażka :( i mimo, że wcześniej to ja zostawiałam facetów, to i tak były to porażki, bo nikt mi nie zwróci straconego czasu, a latka niestety lecą :( Romeo to również moja druga miłość (pierwszy był mój były mąż, poza tym jeszcze jeden związek po drodze, ale mniej znaczący). Twoja historia (mam na myśli taki ogólny zarys), trochę przypomina mi moją. My też oboje po toksycznych związkach, pełni obaw, również za szybko się u nas wszystko potoczyło, potem brutalne i żałosne rozstanie, bez wyjaśnień. Zostałam sama z tysiącem pytań, wątpliwości, ale też nie pisałam i nie dzwoniłam. Jedyna różnica jest taka, że mój się nie zastanawiał, zerwał nagle. Też tak stwierdziłam na podstawie moich doświadczeń z Romeo, że prawdy o człowieku dowiadujemy się, nie, będąc z nim, ale po tym, w jaki sposób się z nami rozstaje. Kafeterianko, nie wiem co się dzieje w Twoim życiu, ale przytulam mocno i trzymam kciuki za poprawę sytuacji. W końcu po każdej burzy, kiedyś wychodzi słoneczko... Drożdżyku, co do szczerych, lojalnych ludzi wokół, to właśnie w takich sytuacjach poznajemy się na wielu z nich :( ja mam podobnie, jestem zawsze dla wszystkich, ale dla mnie niestety z reguły nikt nie ma czasu :( Poza tym to prawda że świat ostatnio zwariował, jeśli nawet pojawiają się uczucia, to są jakieś płytkie, ludzie nie chcą / boją się angażować lub też zbyt łatwo poddają się bez walki, wolą często seks bez zobowiązań, po alkoholu, na imprezie... masakra :/ Ja też jestem z łódzkiego, więc Drożdżyku, może spotkamy się w lipcu, gdy będę na urlopie w Polsce? Byłoby super. Podaję Wam mój nr gg: 4169412 - może się zgadamy, nawet większą grupą? Teraz już uciekam. Mam jeszcze wiele przemyśleń, które chcę Wam napisać, ale to później. Dziękuję za Wasze wsparcie i rady. Buziaki i miłego Maja :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja juz sie pogodzilam z tym wszystkim, Pamiatka wiem przez co przechodzisz wiec wspolczuje z calego serca, u mnie minelo ponad 2 miesiace, ogarnelam sie , chce cos zrobic dla siebie, nigdy nie chodzilam na solarium a teraz chce sie wybrac i na silownie, znowu zaczelam ukladac, planowac, znowu po tym okresie zamieszania jakim bylo rozstanie postawilam sobie nowe cele w zyciu i bede do nich dazyla Prawda jest to, ze teraz dziwnie jakos to jest, ludzie nie chca sie angazowac, faceci sa dziwni, wiele sie zmienilo, ale mowi sie trudno, jesli przyszlo nam zyc w takich czasach to musimy, nie mamy wyjscia. Ja zaczelam ponownie dostrzegac urode swiata, jak wiosna budzi wszystko do zycia, jak spaceruje pod wieczor czuje ten wspanialy zapach kwitnacych kwiatow, ciesze sie ze sloneczka bo juz niedlugo usiade z ksiazka na lawce w parku i sie zrelaksuje, naprawde moje widzenie swiata sie zmienia , wraca do normy po tym kryzysie, najbardziej sie ciesze wlasnie z tego, ciesze sie ze nie musze sie przejmowac juz zeby obudzic go do pracy, ze po pracy nie musze mu robic jedzenia, wiadomo mam pewne obowiazki, moja cora ma 9 lat, ale wiem z jak ona podrosnie wtedy juz nie bede musiala robic nic co jest klopotliwe dla mnie, bede robila tylko to co lubie najbardziej tzn jadla kiedy chce a nie kiedy on chce, sprzatala kiedy chce, docenilam to jak to jest wspaniale ze nie mam juz tej czesci uciazliwych obowiazkow, ktore wynikaja z bycia razem, widze plusy tej sytuacji, tak samo jak patrze na jego zdjecie teraz nie czuje tego bolu co wczesniej i najbardziej sie ciesze z tego, ze jednak nie mialyscie racji ze to przejsciowe, ze bol wroci, ja wiem ze juz nie wroci i ciesze sie z tego bardzo, trzymajcie sie kochane Kafeterianko co jest z Twoim gg? pisalam przedwczoraj i nie odpisalas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Zazdroszczę Antiochia... chciałabym już tak z całą pewnością powiedzieć, że mój ból, czy raczej ta okropna huśtawka nastrojów nie wróci. U mnie wraca :( a wszystko w sumie przez niego samego. Wczoraj znowu komentarz: "jeśli mnie lubisz, powiedz mi to, jeśli tęsknisz za mną, okaż a jeśli kochasz, udowodnij". Nie wiem czy on to pisze do mnie, czy do kogo? Nie wiem czy to powaga, żart, czy tylko gra... To wszystko nie daje mi spokoju, a on pewnie to właśnie ma na celu. Gdyby mu zależało, okazywałby. Może po prostu nie chce mi dać o sobie zapomnieć, może nie chce, żebym ułożyła sobie życie z kimś innym? Ehh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minima, wiesz co to co robi Twój Romeo to niemal to samo co robił mój. Otóż dla mnie to jest odwracanie kota ogonem, - to oni zawalili sprawę a teraz jakby nas stawiali pod murem, że to my "musimy walczyć?". On Ci daje takie sygnały, tak jakby dawał ultimatum, tak jakby chciał się przekonać na ile jesteś w stanie walczyć o niego mimo że to przecież ON zawalił sprawę. To jest bardzo nieuczciwe i bardzo niedojrzałe. Ja też się o tym przekonałam i przestałam walczyć. Być może w ten sposób go na zawsze straciłam ale w którymś momencie powiedziałam sobie, że jesli on jest dla mnie to się obudzi a ja nie mogę się upokarzać i niejako "błagać go" żeby ze mną był, żadna z nas tego nie może bo nawet jeśli po takich zabiegach facet wróci to nigdy nie będziemy miały pewności czy na pewno tego chciał czy wrócił "dla świętego spokoju - ubłagany". Ja mam teraz o tyle ciężką sytuację że mój wyjechał za granicę. Pseudo-Przyjaciele się ode mnie odwrócili i tak naprawdę zostałam sama ze swoją samotnością i problemami. Przed jego wyjazdem się spotkalismy i obiecał mi że zawsze będę mogła na niego liczyć, powiedział też że wszystko się ułoży i wszystko będzie dobrze i że on mnie nigdy tak naprawdę nie zostawił i nie zostawi. Mam chwile że myślę iż te słowa były odegrane bo wiedział ze i tak mnie już nie zobaczy, ale przed wyjazdem do mnie zadzwonił a później napisał smsa że nie wyjeżdża na koniec świata i żebym się nie martwiła bo caly czas będzie przy mnie i będziemy mieć kontakt. Domyślam się że mogły być to słowa rzucone na wiatr, bo wiadomo pozna inny świat, nowych ludzi, pewnie zapomni, ale jeśli tak się stanie to tymbardziej będę wiedziała że to nie był on. Mam tylko nadzieję, że nie będzie się odzywał " z przymusu" czy poczucia winy... ale to chyba wyczuje w razie czego.. Napisałam mu zresztą smsa że jeśli nic już do mnie nie czuje to nie chcę żeby z litości się do mnie odzywał bo to nie o to chodzi a on mi na to tylko odpisał. " jak masz takie głupoty pisać to lepiej połóż się spać i jutro pogadamy". Także dziewczynki jest mi strasznie ciężko, z jednej strony boję się że widziałam go ostatni raz, z drugiej myślę sobie że jeśli tam będzie szczęśliwy to nie powinnam się smucić. Ale póki co nie wyobrażam sobie kolejnego związku. On tam pewnie będzie miał nie raz okazję .. no cóż.. wiecie.. ale nie wiem. Nie wiem czemu może jestem naiwna. Ale ja naprawdę wierzę, że on nie zrobi mi tego, mam takie poczucie że będzie mimo wszystko myślał o mnie i że nie będzie mógł... W sumie pewnie nigdy prawdy się nie dowiem, ale myślę że jeśli coś się wydarzy to ja to wyczuje, a może i on sam nie będzie miał sumienia kłamać. Więc zobaczymy. Jest mi podwójnie ciężko. Boję się że go stracę i boję się jak sobie tutaj teraz sama poradzę. Nie sądziłabym w najśmielszych snach że takie rzeczy mi się przydarzą w życiu, mam wrażenie że to jakaś próba, strasznie ciężka próba. Trzymam za was wszystkie kciuki i chcę abyście wiedziały że wszystkie jesteśmy super dziewczynami, takimi o których marzą faceci, takimi które są wierne i gotowe się poświęcić w imię miłości a to się naprawdę rzadko teraz spotyka. Mam nadzieje że oni to zrozumieją, a jeżeli nie to ich strata i ich głupota. Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Drożdżyku, pewnie masz rację w tym, co piszesz. Ja sama już nie wiem co myśleć. Przyszło mi jeszcze na myśl, że może on gra na zwłokę, że sam nie wie, czego chce, może ma nadzieję, że ta była jeszcze zmieni zdanie i będą razem, a tak na wszelki wypadek próbuje przytrzymać mnie przy sobie. Jeśli to prawda, to jest bardzo nie fair :( Najgorsze jest to że ja tak naprawdę nie powinnam w ogóle o nim myśleć czy dawać nam jakichkolwiek szans, nie po tym jak mnie potraktował i w ogóle, nie w takich okolicznościach (drugie dziecko z byłą). Czasem chciałabym umieć wyłączyć uczucia jak wtyczkę z gniazdka... A Ty się nie łam Drożdżyku. Fakt, ten Twój facet też nie postępuje z Tobą zbyt fajnie. Z jednej strony wydaje się, że nadal bardzo mu na Tobie zależy, z drugiej zwodzi Cię i też chyba sam nie wie, czego chce. Do tego nie bierze pod uwagę faktu, że Ty też masz uczucia, że grając na nich, po prostu Cię rani. Pamiętaj jednak że nie jesteś sama, bo masz nas. Uszy do góry, będzie dobrze. Pozdrawiam Was Dziewczynki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Dziewczyny, szkoda że Was tu teraz nie ma. Mam ochotę się upić... :/ ehh............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Kochane, nie mogę spać. Powiem Wam coś... wychodzi pomału szydło z worka, haha... Romeo wyjechał, albo właśnie wyjeżdża. Okazuje się że w gruncie rzeczy to nie on jest zły, to ta była go nakręca przeciw mnie. Potwierdza się wszystko, bo jakiś czas temu dowiedziałam się, że to ona i jej siostrzyczka przyczyniły się do naszego rozstania, buntując go. Teraz jest ciąg dalszy. Sama go nie chce, ale też nie pozwoli jemu być z inną dziewczyną. Żałosne... i dopóki on tego nie zrozumie i nie przejrzy na oczy, będzie marnował swoje życie. Musiałby się od niej odciąć totalnie, żeby zacząć budować normalny związek z kimś innym. Bo ona z nim nigdy nie będzie, to jest pewne. A czy z kolei on kiedyś odważy się na taki krok? Nie wiem, on chyba jednak jest zbyt słaby, nie ma wsparcia w bliskich, do tego ona ma na niego naprawdę ogromny wpływ. Swoją drogą trudno uwierzyć, że istnieją na świecie tak wyrachowane osoby. Jak można pozbawiać dzieci ojca od pierwszych dni życia, tylko dlatego żeby mieć dużo kasy i dom za free...? To jest niestety efekt idiotycznego, angielskiego prawa. Przykre, ale prawdziwe... Muszę zapomnieć o nim, koniecznie i jak najszybciej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minima, Moim zdaniem nie możesz popadać w skrajność. On jest dorosły, potrafi podejmować dorosłe i własne decyzje. Nikt nie steruje nim jak laleczką. Zgadzam się, że ludzie czasem knują intrygi, ale mimo wszystko każdy człowiek ma wolną wolę i zdolność podejmowania własnych decyzji. U facetów problem jest w tym, że dopóki nie są tak naprawdę dojrzałymi, odpowiedzialnymi facetami, to ciężko im przychodzi podejmowanie takich poważnych decyzji. Zresztą każdemu ciężko przychodzi. Dlatego często wolą trwać w takim zawieszeniu, wierząc naiwnie że wszystko się samo poukłada i samo się wyjaśni. Także proszę Cię nie rób tego błędu co wiele kobiet i nie "wybielaj" swojego Romea. Jest dorosły. W razie czego decyzja na końcu zawsze należy do niego. Przecież skoro on nie kocha tej baby to powinien się z nią dogadać że będzie pomagał z dziećmi, będzie je widywał ale będzie mógł ułożyć sobie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Hej Drożdżyku, nie, ja go absolutnie nie wybielam ani nie twierdzę że jest święty czy bez winy. Uwierz mi, daleka jestem od tego. Przeczytałam mój poprzedni post raz jeszcze i rzeczywiście tak to zabrzmiało :) ale nie to miałam na myśli. Wiem, że on ma wolną wolę i myślę, że ona jemu mimo wszystko cały czas siedzi w głowie. Ja nie jestem mu obojętna, ale zawsze będę na drugim miejscu. Żeby z nim być, musiałabym stoczyć o niego niezłą walkę, otworzyć mu oczy na pewne sprawy, a ja nie mam na to siły ani ochoty... bo to facet powinien walczyć o kobietę. Poza tym nawet gdybym "wygrała", to i tak zawsze żyłabym ze strachem, że może on wróci do niej. Z resztą już sama nie wiem... po prostu ta sytuacja jest zbyt skomplikowana i muszę dać sobie spokój. To najlepsze i jedyne wyjście. Muszę w tym wytrwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Dziewczynki moje kochane Sorki ze tak ostatnio zamilkłam ale musiałam sama sie jakos ogarnac w sobie nie bardzo mi to wyszło ale jest troszke lepiej chociaz juz sama nie wiem .... przeczytałam wszystkie wasze posty chciałabym napisac cos kazdej z osobna ale w tej chwili jakos ciezko mi skupic mysli w kazdym badz razie pamietajcie ze jestem z Wami szkoda ze tak daleko od siebie mieszkamy bo ja bym sie chetnie z Wami spotkała .... Antiocha nie wiem czemu ale niestety nie dostaje od Ciebie wiadomosci na gg :(( Pozdrawiam Was i mocno przytulam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczynki, Postanowiłam wylać z siebie moje przemyślenia z ostatnich paru dni. Wiecie dziewczyny, czuję że nadszedł ten moment, kiedy już się chyba pogodziłam z tą całą sytuacją. Kiedy zasypiam bez tego ogromnego bólu. Zaczynam się przyzwyczajać do życia nie tylko bez niego, ale generalnie do życia w pojedynkę, bo tak jak pisałam niestety moi "przyjaciele" zawiedli... Powoli przywykłam do tego że sama spędzam większość czasu, staram sobie jakoś sama organizować dzień. Nie dzwonię ani nie odwiedzam na siłę tych ludzi na których się zawiodłam. Postanowiłam i obiecałam sama sobie, że poradzę sobie sama bo już z tyloma rzeczami sobie poradziłam, że już chyba nikt ani nic nie jest mnie w stanie złamać. Nauczyłam się, że kiedy obok brakuje bliskiej osoby trzeba być samej sobie taką osobą. Nie poddawać się, iść cały czas do przodu. Chyba to co najgorszego rozstanie może zrobić z kobietą już za mną - mam przynajmniej taką nadzieję. Czuję jednocześnie - co może nie napawa zbyt optymistycznie - że wypaliło się we mnie wiele uczuć, tak ogólnie. Że póki co chyba nie potrafię już kochać i nie chcę. Nie boję się tego że znajomi się odwrócili bo wiem że i tak mogę tak naprawdę tylko na siebie liczyć, a ludzie przyjdą i odejdą. Przyjęłam sobie, że niech sobie inni robią co chcą ja będę myśleć, czuć i robić to co jest w zgodzie ze mną - zawsze. To na tyle moich świeżych przemyśleń. Piszcie co tam u Was. Kafterianko - wylej też swoje przemyślenia. To pomaga. Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej kochane! Ja mam podobny stan jak drożdzyk, też zostałam tak naprawdę sama. Wszyscy na początku "pomagali" - wysłuchali czego wtedy tego potrzebowałam, a teraz każdy ma swoje życie i sprawy i uważają że już mi powinno przejść a tu nie przechodzi- choć naprawdę chciała bym .Mam ogromną pustkę w sobie, taką jak studnia bez dna, nie potrafię myśleć że jestem w stanie z kimś być, bo czuje ze umiem pokochać kogoś innego, że mam w sobie taką otchłań która mnie przeraża i takie uczuciowe poczucie beznadziejności- niby wszystko się wycisza a z drugiej strony ból i samotność nie dają o sobie zapomnieć. Nie potrafię nawet pomyśleć o kimś innym bo oszukiwała bym sama siebie i kogoś innego a po tej całej sytuacji, po tym co mnie spotkało wiem jedno, że nie zrobię nigdy nikomu czegoś takiego co mnie spotkało. Nie potrafiła bym żyć ze świadomością że ktoś przeze mnie tak cierpi jak ja teraz. Boli nadal to że jestem sama, że ta osoba która była mi najbliższa odeszła i zero kontaktu. Jestem bezsilna i chyba to sprawia mi największą trudność. Czas niby leczy rany, to prawda jest lepiej niż jeszcze miesiąc temu ale boje się że już nigdy nie będzie tak jak było zanim go poznałam. Chciała bym być taka spokojna jak wtedy, cieszy się każdym dniem, każdą chwilą. Nie powiem że nie marzyłam wtedy o kimś bliskim ale to był dzień miałam tęsknotę za kimś nieokreślonym, kto by był a teraz mam tęsknotę za nim- nadal niestety. On zapomniał o mnie widzę to, nie odzywa się wcale a ja nie chce też się odzywać bo po co? Albo nie odbierze, nie odpisze i będzie mi jeszcze gorzej bo pomyśle że mnie olewa. Z jednej strony ciesze się że go spotkałam bo ten czas był najcudowniejszy w moim życiu, z drugiej strony gdyby nie ten czas i on to teraz nie cierpiała bym i nie tęskniła, bo nie miała bym do czego i kogo. ............ Nie płacz, że coś się skończyło tylko uśmiechnij się że Ci się to w ogóle przytrafiło. ............... Gdybym wiedziała jak ciężko jest pościć twą dłoń to nigdy bym za nią nie chwyciła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drożdzyk, brawooo, jestem z Ciebie dumna, wreszcie wchodzicie z tego stanu, to naprawde dobry znak, napisalam do niego ze przyszedl do niego polecony i awizo w skrzynce zostawila listonoszka (z prokuratury) bo ja tez dostalam za ten samochod jeszcze to on mi pisze bezczelnie ze co potrzebuje pieniedzy na komunie Marleny, a ja mu na to, ze moze sobie te pieniadze w dupe wsadzic bo ja nawet zeby byl ze zlota to bym go nie chciala, kiedy do niego dotarlo wreszcie co napisalam, to tak sie wkurwil, napisal mi smsa ze gowno go obchodzi awizo i ze nie odbierze. dziewczyny ja go przez 5 lat uczylam ze w zyciu jesli ktos ci w twarz pluje to mu oddaj, zebys nawet mial cierpiec, a ja nawet zebym glodowala bo zostawil mnie bez pracy i z dlugami moge nie jesc!!!! a sie nie ponize i nie zlamie!!!! nigdy i w tym moja sila i moja duma!!!! on jak cos napisze to zawsze dostaje ode mnie pare chui, mowie, ze go zdradzalam, ponizam, dziewczyny zobaczcie jaka oni krzywde zrobili nam!!!!! czy za ta krzywde mamy klekac do nich na kolana???? nigdy w zyciu, zebym nawet glodowala, zeby mi zycie dalo w kosc bo juz daje to nigdy kuzwa nigdy nie poprosze go o nic!!!!! on mysli ze jak ma pieniadze to przyjde na kolanach, juz tyle razy sie zdziwil i jeszcze nie rozumie ze mnie nie zlamie nigdy, bo teraz ja dokonuje wyborow i wole zjesc suchy chleb zeby dla dziecka byla wedlina niz sie ponizyc, tak zostalam nauczona i w tym moja najwieksza zemsta i najwieksza satysfakcja, moze jestem meczennica ale meczennica z duma;-)))) a tyle lat go uczylam tego echh ludzie sa niereformowalni, buziaczki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Dziewczynki Kochane, wchodzicie w kolejne fazy, wszystko idzie więc ku dobremu, mimo że na razie z Waszego punktu widzenia to wcale tak nie wygląda. Gdy czytam Wasze wpisy, widzę dokładnie to, co ja przechodziłam jeszcze niedawno, to jak się wtedy czułam. Będzie dobrze, uwierzcie mi, niedługo wszystkie "staniemy na nogi" i będziemy się z tego śmiały, może nawet w objęciach nowych, fajnych chłopaków, którzy nas pokochają i docenią za to, jakie jesteśmy :) Ja mam teraz taki fajny, spokojny czas. Romeo daleko, nikt nie miesza mi w głowie i nie mąci w uczuciach. Wiem że nie chcę z nim być, nie ma już u mnie szans i chcę w tym wytrwać. Nie chcę i nie pozwolę, by po jego powrocie z wakacji moje serducho znów zaczęło wariować (chyba że na punkcie kogoś nowego :) ) Na razie cieszę się sobą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Powiem Wam coś Kochane... chyba mam naprawdę jakiegoś życiowego pecha, jeśli chodzi o facetów. Nie chcę się wdawać w szczegóły, z resztą chyba nie ma o czym mówić, ale w końcu naprawdę zdecyduję się być singielką na zawsze, ehh.. :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Dziewczyny! Widzę, że duużo wpisów przybyło. Nadrobię wszystko w niedzielę, a tymczasem napiszę krótko co u mnie. Z exem nie miałam żadnego kontaktu, kompletnie zero. Ogólnie trzymałam się bardzo dobrze, dużo wychodziłam z domu, ale raz na jakiś czas trafiały się gorsze dni, konkretnie wieczory kiedy za nim płakałam. Jakieś 3 tygodnie temu odnowił mi się kontakt z kolegą ze studiów. Spotykaliśmy się w gronie znajomych po kilka razy w tygodniu ostatni weekend spędziliśmy na mazurach, w większym gronie. Dopiero po powrocie zorientowałam się, że przy tym koledze kompletnie zapomniałam o ex. On też jest po rozstaniu z dziewczyną (mniej więcej w tym samym czasie co ja ze swoim ex). Mam duże obawy czy w to wchodzić, a wiem że on by bardzo chciał, ale boi się że ja nie jestem jeszcze gotowa i jak coś zadziała w moim kierunku to rozwali to co jest teraz. Dziś odezwał się ex... mimo że mówiłam mu, ze nie chcę mieć z nim kontaktu. Spławiłam go po 2 zdaniach. Myślę, że to nie jest zbieg okoliczności, że odezwał się akurat kiedy między mną a tym kolegą zaczyna się coś dziać. Jestem na 99% pewna że ktoś go o tym poinformował, nawet wiem kto. Cieszę się że się odezwał, bo cały czas w głowie kiełkowała mi myśl co to będzie jak się odezwie, albo jak go gdzieś przypadkiem spotkam. Teraz już wiem... nic nie będzie. Mam do niego sentyment, ale mam też żal i od niedawna urażoną dumę (wcześniej tak do tego nie podchodziłam). To on mnie nie chciał, zostawił mnie bo chciał się wyszaleć. Był ze mną jak wszystko było ok, wiedział, że może zawsze na mnie liczyć, wyjeżdżał z kraju a ja czekałam, chciał imprezować z kolegami to imprezował, miał tyle wolności w związku ile tylko można dać drugiej osobie. A jak przyszło do czegoś poważniejszego jak ja zaczęłam oczekiwać czegoś więcej niż spotykania się wieczorami kilka razy w tygodniu, to zawinął się na pięcie i tyle go widzieli. Mam mętlik w głowie, z jednej strony chciałabym, z drugiej boję się. Ale chyba spróbuję. Nie będę analizować, co ma być to będzie przecież nie biorę od razu ślubu z tym kolegą, tylko pospotykamy się i zobaczymy co będzie dalej. 3mam kciuki za Was dziewczyny! Zobaczycie że i Wam z czasem przejdzie i moja rada. Sprawdzona w 100% - tylko i wyłącznie całkowite zerwanie kontaktu daje szanse na ułożenie sobie szybko życia bez niego. Przeczytam wasze historie w niedzielę, bo wcześniej nie będzie mnie przy komputerze. Miłego weekendu :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minima
Majutku, jak fajnie że się odezwałaś! Myślałam o Tobie. Powiem Ci jedno - jeśli ten "nowy" jest tego wart, zaryzykuj. W końcu żyjemy tylko raz, po to, żeby być szczęśliwymi :) Życzę Ci powodzenia i duuużo, dużo miłości!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×