Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ja nizej podpisana.

Dziecko najważniejsze? Dlaczego?

Polecane posty

Gość do kornelkowej
ja zboczę z tematu i spytam o te felerne karmienie:) również nie ze złośliwości, ale z ciekawości...kornelkowa mamo, do punktu trzeciego, przecież dziecko samo zakomunikuje czy się najadło, czy jest głodne itp? po co Ci przedziałki w piersiach?:) jakby nic nie leciało albo dziecko by się nie najadało również, by Ci o tym zakomunikowało:)...co do punktu pierwszego, nie lubisz się rozbierać z powodu jakichś kompleksów czy nerwicy natręctw np? karmienie w szpitalu to naturalna i najnormalniejsza w świecie rzecz, a jeśli nawet krępowałaś się wyjąć cyca przy kimś obcym można było się odwrócić, przykryć jakoś dyskretnie, ja bynajmniej tak robiłam, w domu zaś przy mamie i mężu się nie wstydziłam, a jeśli chodzi o ojca czy siostrę, babcię to oni się ewakuowali, gdy przyszedł czas na karmienie, żebym nie czuła się skrępowana...nie karmienie z przyczyn medycznych rozumiem, ale z tak błahych powodów? pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Nie jestem za to do końca pewna ile byłabym w stanie wybaczyć mężowi... I wolę się nie przekonywać." Kornelkowa mamo - madrze piszesz!!! :P:P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja niżej podpisana...bardzo romantyczne :D Też kiedyś wierzyłam... ale się zawiodłam... A potem stwierdziłam że nie ma 2 idealnych połówek. Trzeba po prostu się samemu dopasować. Kompromisy... i od cała sztuka. Ale życzę Ci żebyś nigdy w te dwie połówki nie przestała wierzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kornelkowej
a co do tego, że wg kobiet bezdzietnych matki nie mają ambicji i są kurami domowymi oraz mężów mają w dupie to nie prawda, bynajmniej nie wszystkie takie są...ja jestem przykładem, że nie! kocham dziecko, kocham również męża, gdy dziecko się pojawiło nie rozwaliło związku jak gdzieniegdzie, z mężem łączą mnie wielka miłość od lat, a poza tym dobry seks, wspólne porozumienie, rozmowy, zainteresowania itd...dziecko w pewnym sensie jeszcze bardziej nas zbliżyło. ja owszem, na razie jestem z dzieckiem w domu, ale skończyłam szkołę, mam dobrą pracę, plany, ambicje, hobby, wszystko czego bym chciała, nie uważam się za kurę i to, że mam dziecko nie znaczy, że poświęcam się dla niego bez reszty, a wszystko inne i wszystkich mam w dupie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to odpowiem. Nie wiem dlaczego ale miałam tak ze jak się nacisnęło na pierś to mleko tryskało i koniec. Potem nie leciała ani kropla. Laktatorem odciągałam kilka ml z 2 piersi. Piłam herbatki na laktacje, herbatę z mlekiem i cuda na kiju. Wypijałam po 2 litry wody. Wszyscy ,mówili dostaniesz pokarm dostaniesz... nie dostałam. Dzieci musiały być dokarmiane bo leciały na wadze tak ze nie wypuścili nas do domu. Zagłodziłyby się. Stresowało mnie to karmienie okropnie bo niby ssały i przełykały a z wagi leciały, w piersiach pusto... ech... Co do 2 pytania nie wiem może to nerwica taka po prostu jestem i już. Mam swoje "dziwactwa". Wizja nakarmienia dziecka w miejscu publicznym mnie przerażała. A co do powodów to źle się wyczyściła macica i nie chciała obkurczać. Lekarze powiedzieli ze nie będą czyścić tylko najpierw dadzą mi leki jeśli się zgadzam. Skonsultowałam z pediatrą i powiedziała ze przy tych lekach nie wolno karmić i mam na razie odstawić... jak skończyłam brać leki to już nie miałam ani kropli pokarmu, a mały pięknie pił nutramigen z butelki wiec sobie dałam spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lamella
z calym szacunkiem - głupawe postawienie sprawy. przede wszystkim - w normalnej rodzinie - dziecko jest ważniejsze i dla matki i tak samo dla ojca. Swoją miłość realizują poprzez wspólną opiekę nad dzieckiem. Oboje dbają o dziecko, przejmują się nim, cieszą i martwią. Nikt nie czuje się odsunięty, jeśli jest równie zaangażowany i równie mocno kocha. Więc nie mieszajmy tu pojęć, bo nie mówimy o nadmiernym skupieniu na dziecku i niedostrzeganiu potrzeb partnera, a normalnej relacji, i normalnej rodzinie. Najważniejsza jest RODZINA, i ustala się sprawy tak, żeby to było możliwie z korzyścią dla wszystkich. Jeśli się nie da - to potrzeby dziecka są priorytetem, nawet jeśli trzeba poświęcić własne. Co nie znaczy, że świat ma się kręcić wokół dziecka. Normalne jest, że dorosły człowiek woli towarzystwo innego dorosłego, a nie budowanie z klocków Lego. A poza tym - rozpada się co 3 małżeństwo, większość osób ma za sobą różne związki, i na miłość męża/żony trzeba sobie solidnie zapracować, ale i można ją stracić. Mężowi/żonie nie wszystko się wybaczy i nie wszystko zapomni. Tylko dziecko kocha się miłością bezwarunkową, tylko dziecku się wybacza najgorsze. To bardzo szczególna więź, nieporównywalna z żadnym uczuciem do faceta. Jeśli stracisz faceta, zdradzi cię, odejdzie - to się otrząśniesz, zakochasz na nowo, będziesz szczęśliwa z kimś innym. Straty dziecka nie zapomina się nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kornelkowej
no i teraz Cię rozumiem:) pokarmu niewiele, dzieci spadały z wagi, ok! myślałam, że miałaś pokarm, ale bałaś się, że jak karmisz to nic nie leci:)...co do strony medycznej rozumiem jeszcze bardziej i taki powód jest jak najbardziej uzasadniony...nie rozumiem jak matka nie chce karmić, bo nie...nie potępiam, bo po prostu nie wiem dlaczego tak jest, mnie nie przerażała wizja bólu, obwisłych piersi itd...po prostu jak urodziłam to karmienie przyszło tak samo z siebie, naturalnie, wiedziałam, że muszę dać dziecku jeść, bo tak być powinno, bo musi się najeść, bo to jego jedyne pożywienie, bo daję mu to co najlepsze, bo tak natura chciała...owszem, wstydziłabym się dać małej cycka w sklepie czy na ulicy stąd unikałam takich sytuacji, ale w domu wśród bliskich to normalka:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fajnie ze ci tak naturalnie przyszło. Ja miałam takie problemy z karmieniem ze jeju. Jak byłam z małą w szpitalu i widziałam jak inne matki odciągają pokarm to normalnie ryczałam po kątach bo mi sie wydawało ze jestem taka do dupy. Jeszcze w szpitalu była nagonka na karmienie... kazali mi podpisać kartkę ze dając butelkę zrzekam się więzi z moim dzieckiem którą daje karmienie piersią. Potem na każdy widok kobiety karmiącej chciało mi się ryczeć. Obiecałam sobie ze zrobię wszystko żeby karmić syna że się nastawie pozytywnie, nie będę myślała o tym wszystkim jak to będzie jak gdzieś wyjdziemy do parku i trzeba będzie nakarmić... nie będę o niczym myślała tylko karmiła... 3 dni nie chciałam butelki mimo ze już 2 dnia pediatra proponowała. Na 3 dzień dałam za wygraną... po prostu dotarło do mnie ze nie dam rady. Dostał butelkę ale w domu jeszcze próbowałam odciągać... albo karmiłam albo siedziałam z laktatorem. Maż sie śmiał ze się znęcam nad sobą i ze może dojarkę elektryczną trzeba nabyć :P:D:D cham :D:D:D No i dupa :( dostałam gorączki, krwotoku wylądowałam w szpitalu, diagnoza, leki i koniec karmienia... i znów sobie poryczałam trochę, ale mi przeszło. Tym razem nikt mi nie truł jakie to dla dziecka zdrowe i wspaniale i ze dobre mamy karmią piersią wiec mi szybciej minęło poczucie beznadziei. 2 rzeczy których nigdy nie opanuje: język angielski- umiem czytać pisać a nie powiem ani słowa bo mnie zatyka na samą myśl ze mam coś powiedzieć... i karmienie piersią... niby piersi mam a karmić nie dam rady... takie mam "braki" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PPaula
Ludzie co myślicie o swoich rodzicach, teraz gdy macie już swoje rodziny ? Uwielbiacie spędzać z nimi czas? Wzięlibyście ich do siebie kiedy będą już starzy? Uważacie że są od was mądrzejsi. Przemyślcie to, bo wasze dzieci chcecie czy nie tak samo będą myśleć o Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yegtdgh
" Ludzie co myślicie o swoich rodzicach, teraz gdy macie już swoje rodziny ? Uwielbiacie spędzać z nimi czas? Wzięlibyście ich do siebie kiedy będą już starzy? Uważacie że są od was mądrzejsi. Przemyślcie to, bo wasze dzieci chcecie czy nie tak samo będą myśleć o Was." A widzisz... Moi rodzice uważają że oni już nas odchowali, wycierpieli się swoje i żyją własnym życiem. Nie ma podrzucania wnuków, nie ma niedzielnych obiadków u dziadków ...i każdy jest szczęśliwy. Teraz gdy ja z rodzeństwem jestem na swoim dopiero teraz widzę jak cieżką pracą dla rodziców było wychowanie nas. Gdy wyprowadzałam się z domu moja mama wyglądała jakby miała co najmniej 60 lat, ojciec natomiast palił papierosa za papierosem, wiecznie zły i czepiający się o wszystko. Tak szczerze to ja teraz rodziców nie poznaję... Ojciec palenie rzucił, zrobił się z niego naprawdę spoko facet, mama jakoś odzyskała spokój ducha. W domu ich rzadko można zastać. Jeżdżą gdzieś, zwiedzają... Mówą że już swoje się wycierpieli w domu przy garach i pieluchach i że weszcie muszą zasmakować życia. Starość sobie też inaczej wyobrażają. Oboje chcą aby w razie czego nie brać ich do siebie a załatwić opiekę w domu spokojnej starości.I wiesz co ja nie chce być taka jak oni. Nie mam zamiaru w 100% oddawać się dzieciom aby żyć nadzieją że za 20 lat wreszcie się wyrwę z domu i zrobię coś innego niż tylko obiad dla dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja myślę ze moja mama jest wspaniałym człowiekiem i jest dla mnie kimś na prawdę bliskim. Bez problemu jej pomogę kiedy tylko będzie tego potrzebowała. Mamy rożne zdanie na różne tematy ale w pewnej chwili w moim życiu kiedy naokoło mnie nie było nikogo, wszyscy przyjaciele zniknęli, rodzina wykazała się ogromnym taktem i zajęła swoimi sprawami... nawet ojciec się odwrócił to ona jedna była. Pamiętam jak mnie myła, wycierała, przytulała i mówiła ze zawsze będzie przy mnie bo jestem jej córką. I ja też zawsze będę bo ona jest moją matką! Tak sobie ostatnio to przypomniałam kiedy ona potrzebowała pomocy i to ja ją myłam i wycierałam i stwierdziłam że fajnie wiedzieć ze ma się kogoś kto będzie kolo ciebie chociażby się świat palił i walił. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja uważam że dziecko jest równie ważne jak mąż! Rodzice i ich dziecko to najbliższa dla siebie rodzina, sekret w tym żeby odróżnić miłość rodzicielską od małżeńskiej. Dzieci kocha się miłością naturalną i tak już pozostaje i tą działkę nazywam rodzicielstwem, męża kocha się co jednak przyszło inną drogą;) i nie jest świadomością wspólnych genów ani hormonami:D to jest miłość którą trzeba stale pielęgnować i mieć na oku i to jest małżeństwo (żeby odróżnić od rodzicielstwa bo przecież nie każdy musi być w związku małżeńskim). Dzieci kiedyś faktycznie zaczną swoją nową drogę życia i to jak je kochamy i kształtujemy procentuje oczywiście dla nich na przyszłość (dlatego w życiu nie przyszło mi do głowy pokazywać maluchom że są na widocznym drugim miejscu) ale to jak dbaliśmy w tym czasie o nasze małżeństwo , o nasz związek będzie procentowało dla na kiedy dzieci się wyprowadzą i będzie trzeba na nowo odnaleść się w gronie dwojga osób a wiadomo że po latach nie jest to łatwe stąd przykłady ciągle wtrącających się teściowych nie mogących zaznać spokoju bo mąż nie jest w stanie wypełnić już pustki po "stracie" synka albo córki. Małżeństwo jest tym cementem i podstawą i to nawet dla dorosłych dzieci swoich rodziców, nawet dorosłe dzieciaki :) mające swoje rodziny i małżeństwa cieszą sę kiedy widzą że ich rodzice nadal mają wspólny język , że żyją razem i wystarczają sobie i to jest kolejny wzór rodzicielski ze strony ich rodziców dla nich samych i ch małżeństwa. Ja nie miałam z siostrą tego szczęścia obserwować "zadowolonych" ze wspólnego życia swoich rodziców i nawet teraz kiedy jesteśmy dorosłe ubolewamy nad tym i zazdrościmy wszystkim tym którzy mają inaczej w rodzinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja myslę że w zdrowej rodzinie kocha sie tak samo mocno i dziecko i męża, tylko każdego inaczej. Wiadomo ze dziecku trzeba więcej poświecic czasu na poczatku niz mężowi bo samo nic nie zrobi. I może mąż się poczuć trochę zepchnięty na dalszy plan . Ale potem powinno wrócić do normy. Może takie podejscie kobiet wynika z tego że wcale nie uklada sie w malzenstwie tak jakby chciały. I wychodzą z założenia że dziecko zawsze bedzie ich dzieckiem a mąż... no cóż, na papierze. Albo potem wcale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
blabikowa : sorry ale zdradzasz objawy lekkiego niedorozwoju umyslowego... a wiesz dlaczego?? dlatego, ze nawet jesli masz takie watpliwosci to nie powod zeby swoje teorie wykładac na kafe..... co chcialas osiagnac??? poczuc sie lepsza???gratuluje glupoty tak, dziecko jest najwazniejsze bo malenkie, bezbronne i wymagajace non stop opieki ( przynajmniej na poczatku ) a skoro zakladasz takie scenariusze jak ten ktory opisalas to super tylko spadaj stad i nie kłap paszcza bo raczej to nudne .... To takze i moja opinia 🖐️Nic dodac nic ujac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A poza tym - rozpada się co 3 małżeństwo, większość osób ma za sobą różne związki, i na miłość męża/żony trzeba sobie solidnie zapracować, ale i można ją stracić. Mężowi/żonie nie wszystko się wybaczy i nie wszystko zapomni. Tylko dziecko kocha się miłością bezwarunkową, tylko dziecku się wybacza najgorsze. To bardzo szczególna więź, nieporównywalna z żadnym uczuciem do faceta. Jeśli stracisz faceta, zdradzi cię, odejdzie - to się otrząśniesz, zakochasz na nowo, będziesz szczęśliwa z kimś innym. Straty dziecka nie zapomina się nigdy. pod tym też się podpisuję. Dziecku się wszystko wybaczy. facetowi niekoniecznie... no ale tu mówimy o "niezdrowej" rodzinie, gdzie już mamy zdrady itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie mam dzieci jeszcze ale jesli pojawia sie na swiecie beda dla mnie najwazniejsze. maz dzis jest a za 10 lat wymieni cie na mlodszy model.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to wszystko zależy...
I męża i dziecko powinno traktować się tak samo. Wybaczcie, ale irytują mnie mamuśki zapatrzone w swoje dzieci, zaniedbujące mężów, bo przecież jest dziecko, bo zmęczona, bo nie ma czasu, siły i ochoty, bo głowa ją boli. A potem się dziwią, że mąż już nie wytrzymuje, znajduje kochankę... I jak tak będziecie traktować swoich mężów, będziecie dawały odczuć, że dziecko jest nr jeden, to nawet szybciej niż za 10 lat nie będziecie mężatkami, lecz po prostu porzuconymi kobietami. A kafe zaleje lawina topików pt. "zostawił mnie, bo nie rozumiał, że dziecko jest najważniejsze"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×