Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jestem zwykłym śmieciem

Zostawiłem chorą dziewczynę

Polecane posty

Nie musicie mu wmawiać jakim jest podłym człowiekiem i śmieciem,przecież on o tym wie,sam o tym pisze,bez usprawiedliwiania się. Autorze,czy jesteś przekonany o tym,że już jej nie kochasz?? Czy tak silne uczucie w Twoim sercu pokonał rak,który zabierał Ci ukochaną?? Choroba zmienia ludzi,nic w tym dziwnego,noszenie tak ogromnego ciężaru jakim jest ból zmienia nasze nastawienie do życia.Nie chcemy,żeby ludzie których kochamy tak bardzo cierpieli razem z nami.Dlatego ona Cię odtrąciła,bo chciała Cię chronić przed sobą samą.Kiedy kochamy pragniemy szczęścia drugiej osoby i to nią kierowało.Ale w głębi serca na pewno bardzo cierpiała.Jednak wybrała swoje cierpienie,żeby Ciebie przed nim uchronić.A Ty się temu poddałeś. Nie będę pisała co powinieneś wtedy zrobić a co nie,czy trwać przy niej,czy odejść .Ty sam wiesz najlepiej czy postąpiłeś słusznie. Mimo wszystko życzę Ci dużo siły,żebyś poradził sobie z tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to że zostawiłeś autorze
chorą dziewczynę, jest zwyczajną ludzką reakcją. Piszący tu ludzie chcieliby abyś skoczył na łeb i skręcił sobie kark, aby było dwóch nieszczęśliwych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to zdarzyło się naprawdę
w mojej rodzinie. Kuzyn chodził z dziewczyną , która zachorowała na raka. Ona zerwała z nim i wyjechała za granicę, nie zostawiając mu namiarów, nie potrafiła znieść myśli, że będzie Z NIĄ Z LITOŚCI.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość loooooooooooooooooooooooo
skoro po tym jak ją zostawiłeś czujesz się jeszcze gorzej to chyba lepiej będzie, jakbyś mimo wszystko wrócił do niej. Mój chłopak miał raka ponad 1,5 roku, ale on mnie niegdy nie odtrącał, a wręcz przeciwnie, więc było mi znacznie łatwiej. Ale jeśli się od niej odetniesz, to chyba będzie i bardzo ciężko o tym zapomnieć i możesz przez to zmarnowac sobie całe psychiczne życie. Wróć do niej dla swojego dobra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorze ,mysle ze za bardzo
sam sie dolujesz jakbys za wszelka cene chcial udowodnic nie tylko sobie ale i calemu swiatu ,ze nie jestes czlowiekiem tylko zwyklym smieciem.Rozumiem cie jak nikt inny,moj maz zachorowal na nie uleczalna chorobe.Jestesmy wiele lat malzenstwem,mamy dorosle dziecko ktore podtrzymywalo mnie na duchu.Tak ,wlasnie mnie ! Moj maz zmienil sie bardzo,raczej choroba go zmienila,i zycie pod jednym dachem stalo sie pieklem dla wszytkich.Jestesmy ludzmi juz starszymi,przetrzymalismy najgorsze .Ciebie nie potepiam bo wiem co choroba potrafi zrobic z ludzi.Mojego dawnego meza juz nie ma,odszedl z choroba.Mieszkamy jak przyjaciele ,przyjaznimy sie ,wspieram go.Ale wciaz tesknie za tamtym czlowiekiem.Jestes w sytuacji ,ze cokolwiek bys zrobil ,zawsze zostaniesz oceniony zle.Trzymaj sie !Przestan sie obwiniac .Zycie ma swoje prawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem zwykłym śmieciem
Wielu z was widzę zna z życia lub z własnego doświadczenia podobne przypadki. Do tej pani, która napisała, że życie pod jednym dachem z chorą osobą stało się piekłem, bardzo pani współczuję. To musi być cholernie trudne wiedzieć, że człowiek, którego się kochało zmienił się na zawsze. Pewnie można to oswoić, jakoś zrozumieć, sobie przetłumaczyć, ale na pewno nie było łatwo. W każdym razie życzę pani i mężowi zdrowia oraz sił. Ponad dziesięć lat temu zmarła moja matka, też na raka. Choroba ją szybko zabrała, ale b. długo nie mogłem się pogodzić z jej śmiercią. Dlatego, kiedy dowiedziałem się, że moja kobieta ma raka, wiedziałem, że będę walczył o nią z całych sił i zrobię wszystko, by była zdrowa. Ale wszystko się zmieniło. wszystko. Nie chcę robić z niej potwora, oczerniać, usprawiedliwiać się, ale po prostu miałem dość jej zachowania. Czasem potrafiła być naprawdę podła. Już nawet nie chodzi o to, że ciągle gadała o śmierci, że to jej ostatnie święta/wakacje. Po drugim chyba cyklu chemii leżała w szpitalu i bardzo narzekała. Razem z nią leżała młoda dziewczyna, chyba nawet młoda żona i matka. Na onkologii co przypadek to gorsza, bardziej przytłaczająca historia. One leżały we dwie na sali, a moja dziewczyna ciągle narzekała, na wszystko. Miała do tego prawo, źle znosiła chemię, ale ciągle się upierała przy tym, że ona ma gorzej od innych. Ta dziewczyna, która z nią leżała, umarła. Mimo to pamiętam ją pogodą, życzliwą, uśmiechniętą. Kiedy umarła, moja stwierdziła sucho "teraz moja kolej". Pamiętam, że nakrzyczałem na nią wtedy, że przesadza i się nad sobą użala. Stała się bardzo cyniczna. Wiele pamiętam takich chorych sytuacji. Leżała w szpitalu po operacji, przyszła jakaś młoda wesoła pielęgniarka, a ta po jej wyjściu zaczęła robić mi sceny zazdrości. Nie wspominając o tym, że ciągle mnie chciała zostawiać. Ostatnia akcja była dobijająca najgorzej. Dowiedziałem się o klinice w Chinach, która prowadzi eksperymentalną metodę zamrażania guzów nowotworowych, mają świetne efekty w beznadziejnych przypadkach. Może słyszeliście o Izabeli Sokołowskiej, baletnicy, której uratowano tam życie, swego czasu to była głośna historia. Niestety, metoda nie jest ani refundowana, ani dofinansowywana. Koszt to ok. 200 tys zł za całą terapię. Kupa kasy, ale gdyby miała być zdrowa, to żaden koszt. Rozmawiałem z ojcem o pożyczce, zgodził się, więc wiedziałem, że jeszcze nie wszystko stracone, a nadzieja jest. Ale rozmawialiśmy tez z lekarzami z kliniki, w której leczy się moja dziewczyna i oni orzekli, że jeszcze za wcześnie na Chiny, jest jeszcze kilka metod, które należy wypróbować tu, na miejscu. Lekarze wyraźnie nam te Chiny odradzali. A moja dziewczyna powiedziała swojej rodzinie, że jednak mój ojciec i ja się rozmyśliliśmy, bo 200 tys wydać na żywego trupa to bezsens. To mnie dobiło, nie wkurwiło, ale dobiło. Pękło coś we mnie, popatrzyłem na tę kobietę zupełnie inaczej. Ona nie chciała iść do psychoonkologa, chociaż wizytę miała nagraną, stwierdziła, że to bez sensu. Nie chciała sobie pomóc, tak jakby się z chorobą oswoiła i traktowała ją jako kartę przetargową. Wiem, jestem podłym chujem, że tak o niej piszę, ale tak było, to wszystko prawda. A im bardziej się zalewam tym więcej do mnie wraca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co, gościu...
Ona tobą manipulowała, być może resztą swego otoczenia też. W przypadku ciężkich chorób to się zdarza często. Chory jest rozżalony, czuje się niesłusznie ukarany, zaczyna testować bliskie osoby, czasem perfidnie. Prawdopodobnie wszyscy za dużo się z nią cackaliście. Trzeba było sprowadzać ją na ziemię, czasem krzyknąć, czasem trzasnąć drzwiami, czasem powiedzieć prosto w oczy, co się myśli o takim zachowaniu. A tak, wszyscy chodziliście na paluszkach, potakiwaliście, a ona utwierdzała się w tym, że ma rację i dobrze robi. Wiesz, być może ona wyzdrowieje, czego jej pewnie wszyscy życzymy, ale mentalnie pozostanie chora na zawsze i temat raka będzie tematem przewodnim w jej życiu. stanie się zgorzkniała, narzekalska, zniechęci do siebie ludzi, zostanie sama. Z tego, co piszesz, to nie masz sobie niczego do zarzucenia. Życie to nie "Love Story" albo jakaś debilna "Szkoła uczuć". Takie obrazy tylko wypaczają ludziom umysły. Rozstaliście się i koniec. Powinieneś z nią jednak porozmawiać o tym jak TY się czujesz, bo TY też jesteś w tym wszystkim ważny. Twoje uczucia liczą się tak samo jak jej. Powinieneś powiedzieć jej to wszystko, co od wczoraj piszesz nam. Miej odwagę to zrobić, a ci ulży, zobaczysz 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co, gościu...
I napisz, co pijesz, bo to też ważne :classic_cool:)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem zwykłym śmieciem
Może masz racje, ale sama świadomość tego że jej dawnej nie ma już jest okropna. Rozstanie pewno jej uświadomiło, że ma pecha i spotyka ją wszystko co najgorsze. Chciałbym z nią porozmawiać o tym co ja czuje ale to jakoś zawsze schodziło na dalszy plan, bo przecież ja jestem zdrowy. Nie mam odwagi do niej iść. Pije jakąś wódke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co, gościu...
Przede wszystkim, zmień sobie nicka i przestań się biczować :classic_cool: I nie pij do kompa, bo wpadasz w większego doła. Umów się z jakimś kumplem, obejrzyjcie meczyk, pogadajcie o duperelach, potrzebujesz kontaktu z ludźmi, a nie jakiejś wódki i kafeterii . A przede wszystkim, daj sobie czas, tyle, ile trzeba. Wiem, co piszę, bo po paru piwach zawsze dobrze piszę :classic_cool: :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co, gościu...
Też mam w rodzinie osobę chorą na raka, zdaję sobie sprawę z tego, jakie to bagno. Niestety, rak to teraz choroba cywilizacyjna i każdego może przydybać. Mnie facet zostawił w ciąży i choć nie można porównywać ciężkiej choroby do ciąży, to mówi się trudno. Różnie się w życiu układa. Tobie i twojej lasce ułożyło się paskudnie, ale tu jeszcze nic nie jest przesądzone. Ona żyje i zobaczysz że wasze relacje się ocieplą. Tylko daj se czasu i nie izoluj się od ludzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem zwykłym śmieciem
Masz sporo racji. Czas potrzebny do zrozumienia wszystkiego. Może i ona na wszystko inaczej spojrzy i będzie okazja do rozmowy. Dzięki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co, gościu...
Spoko :classic_cool: Kliknij w Pajacyka i będziemy kwita :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dobrze zrobiles i nie miej
do siebie pretensji. Zrobiles jak czules... dziewczyna to nie matka, ojciec czy dziecko... Dlaczego mialbys byc skazany na ten kierat bycia z nia w czasie choroby az do smierci... Nie kazdy dalby rade, nawet sposrod tych, ktorzy Cie tu tak potepiaja. Zrobiles co zrobiles. Lepiej dla Ciebie i dla niej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strasznie Ci współczuje
i już się nie obwiniaj bo jesteś w porzo facetem uważam ze zrobiłeś o wiele więcej niż wypadałoby znacznie znacznie więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan autor pewnie zalany
:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem zwykłym śmieciem
Takie wszystkie jesteście piękne, to dawać foty z karteczkami, kłamczuchy :P Pieprzone kury domowe z kompleksami, aż żal bierze :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez w pewnym sensie zostawilem dziewczyne w chorobie (rak), gdyz musialem wyjechac na delegacje do pracy na dluzszy czas. Wczesniej przy chorobie bylem zawsze przy niej, chociaz nie miala łatwego charakteru , a w chorobie stala sie bardzo meczaca. Spedzilem 2 lata przy niej tulajac sie w wolnych chwilach po szpitalach , czekajac na wyniki diagnozy Niestety rynek pracy jest jaki jest. I mialem okazje wyjechac na pol roku aby zorabic przyzwoitrze pieniadze, gdyz jak dotej pory tyralem za "bog zaplac" No niestety ona ani jej rodzina nie rozumie tego , i nie pamieta tego co zrobilem ani moja rodzina (bardzo duzo pomagala we wszystkim aby ratowac zycie)wczesniej.I teraz ona i rodzina pala do mnie nienawiscia. Nikt nie pamieta tego ile ja i moja rodzina wlozyla wysilku aby pomoc w tych trudnych chwilach I mnie zostawila chociaz dalej jest chora. A jej rodzina jeszcze bardziej ja nakreca i buntuje przeciwko mnie. I powiem tyle, pomimo ze ktos jest chory , to zaluje ze sie zwiazalem z takim egoncentrykiem, ktory w ostatnich chwilach chce mnie zostawic na tym swiecie z wyrzutami sumienia. Czasem rzeczywiscie nie warto , bo i tak tego nie doceni. A tak naprawde to czlowiek rodzi sie sam i umiera sam i trzeba zyc dla siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chciałabym opowiedzieć Wam moją historię. Nie jestem tu przypadkowo. Dwa miesiące temu wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem stwardnienia rozsianego. Bardzo to przeżywałam, ale na szczęście miałam wsparcie mojego narzeczonego i praktycznie to trzymało mnie przy życiu, a myśli miałam różne....Wyszłam ze szpitala bez diagnozy szczęśliwa że wszystko wróci do normy. Po dwóch dniach od wyjściach dopiero zaczęło się dziać. Mój mężczyzna wyszedł i już nie wrócił. Po dwóch dniach zadzwonił i kazał mi wracać do domu....Byliśmy razem osiem lat..a on mi powiedział że nie chce takiego życia. Jeszcze zrozumiałabym gdybym była chora ale nie jestem......Chciałabym poznać Waszą opinię? Czy można nadal kochać kogoś kto ucieka w momencie kiedy najbardziej go potrzebujemy? I jak w ogóle sobie z tym poradzić ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem w takiej sytuacji kolego ale postanowiłem walczyć ile to potrwa do końca na zawsze zakochałem sie i nigdy nie zostawie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zrobil bym tak samo nie przejmuj sie ,im wszystkim jak latwo jest krytykowac pamietaj ze oni sa jeszcze gorsi i ze oni jeszcze mniej by zrobili dla ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy NIGDY !!!! nikomu nie pomagaj , nikt tego nie doceni ,dodrze zrobiles nie zawracaj sobie tym glowy ,tak powinno sie robic to nie amerykanski przereklamowany film tylko rzeczywistosc powodzenia i szczescia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie martw się jesteś taką samą męska swinia jak wszyscy , badania pokazały że faceci 4 razy częściej zostawiają swoje chore partnerki, niż kobiety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×