Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość na skraju zalamania nerwowego

jak pozbyc sie okropnego goscia z domu?

Polecane posty

Gość hrabina von kozelll
wow! czytam i nie miesci mi sie w glowie jaki to burak wstretny z tego waszego znajomego!!!! on wam robi demolke w domu, ty dostajesz ataku nerwicy i jeszcze go trzymacie??? sorrki, ale to znajomy twojego meza i niech maz z nim zalatwia sprawe po mesku! albo twoj maz to takie cieple kluchy ze nei umie sie postawic! autorko nie dajcie sie tak terroryzowac! pomogliscie pasozytowi, szukacie mu pracy a on takie akcje urzadza??????? lepiej sie go szybko pozbadzcie bo potem moze bcy tylko gorzej, niech tylko sie skuma z jakimis podejrzanymi typami to wtedy da wam do wiwatu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ketolka123 - mieszkamy w czorke: ja, maz, moja kuzynka i kuzyn. Oni sami chetnie pomagaja innym, wszyscy przedyskutowalismy sprawe przyjazdu M. do nas na jakis czas, zgodzilismy sie jednoglosnie. A teraz kazdy ma dosc, tylko nikt nie potrafi buzi otworzyc. I wyszlo, ze to ja jestem ta zla, ktora szuka dziury w calym. Ale mi to zwisa. Tzn maz wczoraj stanal za mna i poparl moje zdanie, to nie tak ze tylko ja mowilam. Tylko w sumie czekalam az to on rozpocznie taka rozmowe, w koncu jego kolega z ktorym zna sie tyle lat... no ale sie nie doczekalam, wiec zadzialalam sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ketolka123
mysle, ze daliście mu jasno do zrozumienia, że wasza gościnność nie jest bezgraniczna i cenicie sobie swoją prywatność. Myśle, że kiedyś doceni Wasza pomoc (ale sie nie przyzna) i to, ze w końcu zmobilizowaliście go do działania. może potrzebował takiej groźby. w swoim życiu znałam 2 takie bezczelne osoby, które uważały, że jak są duszą towarzystwa to im się wszystko należy i nie mają żadnych obowiązków za to przywilejów mnóstwo. Pozdrawiam i życzę cierpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ketolka123
p.s. a jaka była wcześniejsza umowa? że może mieszkać u Was. tzn. nawet jak już znajdzie prace, czy tylko do momentu znalezienie pracy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yyyyyyyyy????????????
I co,kolega się ogarnął,znalazł pracę czy dalej jest tak samo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Helvetia
Dołączam się do pytania, jak sobie radzicie? Trochę cię rozumiem, bo my też mamy takiego 'pasożyta', jednak nie na taką skalę. Również kiedyś mieszkaliśmy za granicą, ale parę lat temu wróciliśmy na stałe. Jesteśmy rodziną czteroosobową, w której pracuje tylko mój ojciec, i tylko przez pół roku (robi w turystyce, a to jest praca sezonowa). Mimo półrocznego rozstania jest nam całkiem dobrze. Widzą to nasi sąsiedzi, ponoć dalsza rodzina mojego ojca (a nawet jeśli, to jest to tyle pokoleń wstecz, że to się zamazało). Rodzina sześcioosobowa, teraz pięcio-, bo najstarszy syn założył własną i się wyprowadził. Pozostało pięciu, mimo pełnoletności żaden z nich nie pracuje. Ojciec jest robotnikiem fizycznym, więc niewiele zarabia, matka pół etatu. Są to ludzie ambitni po trupach, ale leniwi, przez co nie wykorzystują szans rozwoju. Liczą jedynie na znajomości. Najstarszy syn, który pozostał na ich utrzymaniu, 25-latek, na siłę szuka kontaktu z moim ojcem (pomimo 30-letniej różnicy wieku usiłuje się z nim zaprzyjaźnić). To się już ciągnie wprost latami, próbował nawet zawodu, który wykonuje mój ojciec zapominając, że do tego trzeba wrodzonych umiejętności, których on kompletnie nie posiada. On i jego matka robią nam drobne przysługi, ale tylko dopóki, dopóty nie osiągną swojego celu. Szukali również kontaktu z moją ciotką, która mieszka za granicą, ta ma litościwsze serce, więc załatwiła sezonową robotę fizyczną dla owego 25-latka. Sensu to nie miało od początku - mimo iż chłopak siedzi całymi dniami w domu i nic nie robi, nie zna języka, nie uczy się go, ale twierdzi, że umie 'pół na pół' (dla przykładu myli takie proste słowa jak 'trzydzieści' z 'trzecim'). To jeszcze dało się jakoś ominąć, w końcu tam pracowało wielu Polaków, ale jak już wspomniałam, jest leniem. Szef nie był zadowolony z jego pracy, a raczej z obijania się, ale jako że to człowiek honorowy, zwolnił go po zakończeniu sezonu. Od tamtej pory minęły dwa lata, owy 25-latek po powrocie wrócił do poprzedniego trybu życia, póki miał pieniądze tam zarobione, był spokój. Ale to się wnet rozeszło - a to kupił samochód, a to gitarę czy materiały do malowania (uważa się za wszechstronnie uzdolnionego artystę, więc tym bardziej odpychają go prace fizyczne :D). No i po roku zaczęło się wszystko od nowa. Parę tygodni temu ułożyło się tak, że kolega z kumplem mieli się wybrać na tygodniowe wakacje do mojego ojca. Tamten się o tym dowiedział i na chama wręcz się wkręcił. Ledwo starczyło mu na bilet w obie strony, nakupił sobie konserw, pewny, że zostanie tam na dłużej, bo mój ojciec załatwi mu pracę, i zupełnie bez waluty pojechał z bratem i jego kumplem. Na miejscu oczywiście oszczędny, bo nie ma pieniędzy, konserw nie rusza, a mój ojciec łoży na jego utrzymanie, bo nie ma wyboru :/ Ojciec pracuje, a że owy 25-latek nie zna języka, całymi dniami się włóczył za bratem i jego kumplem, zatruwając im wyjazd. Gdy mój ojciec kończył pracę, tj. wieczorami szedł z ojcem pytać o oferty. Obskoczyli parę miejsc, ale bez rezultatu - wszędzie poszukują, ale ze znajomością języka. Mój ojciec (mimo iż nie święty, bo on jako jedyny z całej naszej rodziny łudzi się, iż sąsiedzi mają wobec nas czyste intencje), raz nawet podpuścił pewną sytuację :D:D Tak więc owy 25-latek praktycznie również pojechał na wakacje. Wrócił, targając niezjedzone konserwy za sobą, bez podziękowania za gościnę i próbę pomocy, ale za to ze szpanem, gdzie to on nie był. Od tamtej pory, jak zawsze, przestali do nas przychodzić :P Mamy nadzieję, że to już koniec, bo dopiero tym razem mogło do niego dotrzeć, że najpierw język, potem szukanie pracy (mój ojciec w kółko mu to powtarzał, ale gdzie tam, głuchy wobec głosu rozsądku). Myślę, że duża zasługa jest w tej podpuszczonej sytuacji :) Sprawa denerwuje mnie (i nie tylko mnie) o tyle, że mój ojciec jechał za granicę, gdy miał 24 lata, również bez języka, bez żadnych znajomości, bez pieniędzy, (wiecie, jak to było za komuny) a mimo to wyrobił się i teraz radzi sobie lepiej niż niejeden wykształcony Polak za granicą. Morał? Pomagać tylko sprawdzonym ludziom. Albo w ogóle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pooooodnoooosze
2 tygodnie juz minelo, daj znac czy sie wyprowadzil

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I co autorko
O ile pamiętam to termin miał do 17lipca.I co dalej?Jak Twoje zdrowie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zuzuuzuuz
Myślęz że najlepszym sposobem będzie postawienie sprawy na ostrzu noza- powiedzcie mu:' sluchaj, umowilismy sie ze ci pomozemy i chetnie to teraz robimy, ale nie mozesz liczyc na wieczne mieszkanie u nas. Chcielibysmy, zebys do konca miesiaca sie wyprowadzil.' Proste? to go zmobilizuje do szukania pracy i mieszkania. Sama od 4 lat mieszkam w UK i uwierz mi, miesiac to sporo czasu na ustabilizowanie sie. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co dalej autorko????????????
zuzuuzuzuu-autorka tego,,gościa,,ma w domu już od miesiąca i gość normalnie ma totalnie w dupie szukanie pracy.Po długich awanturach postawili mu ultimatum i dali czas właśnie do 17lipca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ponownie :) Nie bylo mnie jakis czas - problemy z internetem, dzis wreszcie naprawili. Zobaczymy jak dlugo bedzie dzialal. Co do "goscia" to wyprowadzil sie 7 lipca. Dzien wczesniej wygarnelam mu wszystko, wydarlam sie na niego a efekt taki ze splynelo po nim jak po kaczce. Wieczorem dostal od kogos propozycje pracy na nocki (musial sie jednak przeprowadzic kilkadziesiat km dalej), ale oczywiscie mu sie to nie podobalo. Jednak maz postawil sprawe jasno... bierzesz ta prace i sie nie zastanawiasz. M. z wielkim ociaganiem zgodzil sie i sie wyprowadzil. Zebuscie wiedzieli jak mi ulzylo jak sie wyniosl. Wreszcie cisza, spokoj. Niestety popoludniu okazalo sie, ze gosc zostawil nam niespodzianke... przez te dni kiedy u nas mieszkal nie wchodzilam do sypialni, ktora zajmowal. Szanuje czyjas prywatnosc, ale tym razem zle sie to dla mnie skonczylo. Wchodzac do pokoju zobaczylam, ze cos nie tak jest z podloga. Byla jakby napuchnieta. Odsunelismy lozko i cos sie okazalo? Cala podloga do wymiany, panele tak nasiaknely woda ze sa nie do uratowania. Nie wiedzielismy jak to sie moglo stac... wylal cos? Po bardzo dokladnych ogledzinach wyszlo na jaw, ze debil urwal kaloryfer (ktory jakos sie jeszcze ledwo trzymal sciany, wiec na pierwszy rzut oka nie bylo nic widac) i przez to siadl na zaworach co je uszkodzilo i zaczela woda cieknac. I tak ladnych kilka dni podciekala pod panele ( w sumie to sie lala), az w koncu je zniszczyla. Efekt taki, ze podloga do wymiany, kaloryfer do naprawy a najprowdopodobniej do wymiany, sciana do naprawy. Przez dwa dni walczylismy, aby zlikwidowac wyciek. W sumie udalo sie, ale trzeba bedzie spuscic wode z systemu i wymienic zawory. No i moje dobre samopoczucie szlag trafil :o Oczywiscie M. sie wypiera wszystkiego. Twierdzi, ze niczego nie urwal, niczego nie zauwazyl ze podloge zaczelo wybrzuszac. Kurwa slepy by zobaczyl :o Nie chce dziada na oczy wiecej widziec, bo zatluke. Mam takiego nerwa na siebie, na meza i ogolnie na wszytko... najchetniej rzucilabym te wszystkie problemy w diably i ruszyla gdzies prosto przed siebie. Nigdy wiecej nie pomoge nikomu, nawet szklanki wody nie podam :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W tamtym roku zaprosilam kolege meza do siebie tez zagranice w poszukiwaniu pracy. Praca sie znalazla dzieki naszej pomocy. Nie bede pisala o tamtych wydarzeniach a za to tych ktore przezywam teraz. Kolega znow powrocil do nas tylko ze po slubie ze swoja, z ktora nie byl 11 lat. Zarobil kase i pieknosci jego rzucilo sie w ramiona a on zrobil wesele na ktore mimo znajomosci i pomocy nie zostalismy zaproszeni. Od 4 tyg mieszka ze mna i moim mezem oraz z naszymi dziecmi 3 i 9 lat. Dostal wyprawke na zycie okolo 500 euro by wynajac mieszkanie i zyc. Maz znalazl prace dla niego w tydzien. Po tyg mial szukac mieszkanie ale slabo mu to wychodzilo poniewaz liczyl na lux apartament by zoneczka mogla przyjechac. Kolejny tydz czyli 3 a tu nagle kasy brakuje mimo tego ze wyjadal nam z lodowki uzywal naszych kosmetykow itd brak slow co robil. To ze nie oszczedzal bylo widoczne ale nie moim kosztem i dzieci. Uwierzcie ze przechodze pieklo. Zona nie chciala mu kasy wyslac .Dzwonilam do jego mamy, wczoraj dostal przelew. W poniedzialek mial termin na wynajem nie pojechal bo za daleko do pracy okolo 18 a od nas 22 km... zdenerwowalam sie i powiedzialam ze mam dosc twoich humorow itp ze nie masz prawa zwyzywac moich dzieci, ze nie jestem twoja sprzataczka,,,,,,, ze to moj dom i moge ogladac tv kiedy chce bo go denerwuje ze caly dzien leca bajki. Ze dzieciaki za nim chodza itd....podjada mi po cichu , pierze skarpetki w moim zelu pod prysznic mimo ze w kuchni jest proszek. Wczoraj wsypal moje platki sniadaniowe do garnka bo potrzebowal torebki na sniadanie do pracy. Zrobilam mu pranie a on wszystko z pralki wyrzucil by tylko swoje wyciagnac i rozwiesic a moje zostawil takie zawiniete w kulke.Kupil mi kawe za 5 euro i pyta czy mu oddam wiec oddalam z mysla ze o fajnie wreszcie cos pozytywnego. A tu patrze he? No prosze tez popija. Zniszczyl mi krzesla 2 wiec mu piwiedzialam ze ma mi kupic nowe a te zabrac...nic nie piwiedzial... po domu chodzi jak wojskowy w te i tamta bo go zona doluje. My mu pomoglismy tyle ile moglismy juz 2 raz...i raczej ostatni... A z jego zona nie mam o czym rozmawiac nadete babsko hipokrytka itd zostawila mi go na glowie..ludzie nie maja wstydu...pisze mi ze ma na utrzymaniu mieszkanie i syna a nie jej wlasnego meza a ja mam to zalatwic spokojna rozmowa. Moj maz pracuje my mam 2 dzieci i jej chlopa ktory je za 4 ...z domu wychodze bo jak wraca z pracy to nie moge na niego patrzec. Czuje w domu napieta atmosfere. Zamiast zyc czuje ze stoje w miejscu i jego problemy nam narzucane powoduja ze sie zalamuje. Wyciagalismy pomocna dlon a on na nastepny dzien zmienial plany jakby nic nie bylo, nasz wysilek i pswiecenie szly na marne. Maz mu przypomina od poniedzialku ze juz tylko 4 dni... masz mieszkanie? Nie? Ok... wtorek 3 dni ci zostaly itd dzis mija dzien wyprowadzi... pieniedzy od niego nie wzielam... a na co wydal sami sie mozecie domyslac.papierosy piwka,,, obiadki w miescie ...a nas mydlil tak dlugo.,,jaka ja glupia... jesli ktos to przeczyta prosze by mnie zrozumial... mam rodzine ktora i on ma... tylko ze on mnie objada i nie docenia pomocy tylko ja nadwyreza. Niebawem wysle swojej bez serca zonie pieniadze a ja bede stratna bo nawet dziekuje nie uslysze. Wczoraj mialam imieniny niestety poza domem... musialam wyjsc ...smutne by uciekac od swego gdy inni maja tupet..nie opowiem wam dzis szczegolowo dlatego ze dosc pozno... co mnie z nim spotkalo.... jak to dzis bedzie wygladac. Zobaczymy...autorce tego postu powiem tak... rozumiem cie bardzo bo najgorsze jest ze we wlasnym domu czujesz sie jak intruz nie mowiac o stanie psychicznym.... moze i do mnie wroci lad i harmonia rodzinna....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tabularaza123456
Mialam dwie takie sytuacje w zyciu i jak autorka glowego watku- przysieglam sobie juz nigdy-nigdy nikomu nie pomoc..chocby nie wiem co! pierwsza taka sytuacja (zle ale nie az tak zle) zaprosilam kolezanke do UK, no moze zaprosilam to nie jest anjlepsze sformuowanie ale faktem jest ze oferowalam wczesniej i akurat sie jej przypomnialo po jakims czasie. Maz juz od poczatku krecil nosem ale powiedzialam ze spoko znamy sie dobrze -mieszkalysmy razem na studiach bedzie ok , ona czysta dobra dziewczyna... przyjechala pomoglam jej ze wszytkimi formalnosciami, razem z mezem zalatwalismy jej prace w firmie w ktorej oboje pracowalismy. Niestety kolezanka nie bardzo umiala sie komunikowac wiec dostala jedynie prace na linii produkcyjnej...cieszyla sie przez tydzien. Nie moge powiedziec bo przyjechala ze swoimi oszczednosciami i dokladala nam sie na mieszkanie sama kupowala sobie jedzenie i srodki czystosci/proszki do prania/ kosmetyki itp. Wracajac do pracy szybko stwierdzila ze ta praca jest Ch***wa ze targety za wysokie ze ona nie bedzie robic jak jakis niewolnik, troche nas to draznilo bo wiadomo chodzilismy do managerow i prosilismy zeby dali jej jakokolwiek robote tylko ze ona tak chce pracowac... szybko zaczela tez pokazywac w pracy ze jej nienawidzi na glos wyglaszala swoje niezdowolenie , maz bardzo sie za to wstydzil i coraz czesciej robil mi wyrzuty ze kolezanka jest niewdzieczna. Praca praca ale po pracy obecnosc koleznaki ciagle absorbowala moja uwage i czas, ciagle przesieadywala u nas w sypialni, nawet jak bylismy juz w lozku potrafila przyjsc do pokoju i pytac zebym jej pomogla odpisac na smsy do "przyszlych-niedoszlych" narzeczonych -a ze dalej instniala bariera jezykowa to co wiadomosc przychodzila na konsultacje -(a internet w domu dzialal , dalam jej tez pelno slownikow i innych pomocy jezykowych. w koncu kolezanak znalazla narzeczonego-polaka i sie wyprowadzila ...w kolejnych mniejscach pracy tez miala problemy i byla ciagle niezadowlona.... prawda jest taka ze kilka miesiecy/lat rozlaki moga wiele zmienic w czlowieku .chce sie pomoc ale naprawde nie wiadomo jak sie osoba zmienila przez czas nieobecnosci w naszym zyciu-w kazdym razie w tamtym momencie bardzo mi ta znajomosc dala w kosc i odbila sie tez na moim malzenstwie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bularaza123456
sytuacja 2... -tu juz bylo duzo gorzej...na samam mysl tez dostaje nerwicy serca poszlam do nowej pracy gdzie bylo sporo Polakow , na poczatku sie cieszylam ze rozszerzam swoje znajomosci z Polonia w Uk:-) Poznalam pare fajnych dziewczyn, wiekszosc mezatki i zaczelo sie wspolne kawki , piwka , imprezy, babskie spotkanka i podczas tych imprezek czesto zakrapianych alkoholem dochodzilo do mniejszych i wiekszych zwierzen...w koncu jedna z kolezanek przyznala ze ona sie ze swoim partnerem rozstala juz jakis czas temu ale udaja ze sa razem zeby nie robic sensacji...ze ona ja zdradzilz kims z pracy (slyszalam juz takie plotki wczesniej ale nie chcailam wierzyc) wiec jak tak z nia dalej rozmwailam to sie okazalo ze ona cierpi juz od dluzszego czasu na depresje , ze jest z rodziny gdzie ojciec pil i matka z doskoku tez popijala, ze jest takim zamo-wychowujacym sie dzieckiem (kobieta po 30), w kazdym razie , wlasnie mialismy sie z mezem przeprowadzac do nowego domu i mielismy wolny pokoj wiec sama (niech mnie ges kopnie) zaproponowalam ze moze zamiast sie z nim meczyc do nas sie moze wprowadzic na pokoj. w duzym skrocie kolezanak sie wprowadzila przez pierwsze pare miesicy faktycznie- rozpacz siedzenie w pokoju i deprecha, placz byl codziennie i codziennie na moim ramieniu plynely jej lzy, siedzialam z nia cale wieczory , czasem wyciaglam gdzies do "ludzi" czasem ogaladalm z nia filmy , calkowicie zaniedbalam meza z ktorym praktycznie spedzalam w tamtym czasie tyle czasu zeby powiedziec sobie czesc co u ciebie?- a dobrze... kolezanka zaczela niedlugo po tem nawizywac znajomosci na internetach- zapraszala sobie panow do somu i uprawiala glosny wyuzdany sex o ktotrym nieomieszka mi tez opowiadac (jakby mnie to w ogole intersowalo) podczas wyjazdow do kraju oczekiwala ode mnie zeby ja zawozic i dodbierac na lotnisko, robic zakupy (skoro juz i tak jade do sklepu) spedzialam z nia kilka dobrych weekendow pomagajac przy wyborze i kupnie auta... ciagle bylo cos i ciagle trzebaylo sie nia opiekowac , a co sie przypomnial byly to znow byla rozpacz na moim ramieniu. ..bylam juz klebmbkiem nerwow , ale malo tego kolezanak tez lubila sobie uskutreczniac parady w samym reczniku (nie za duzym) po mieszkaniu, czesto tez wpadala z wizyta do moej sypialni zeby np pokazac nowy stanik ktory nabyla ...nie przeszkadzalo jej ze moj maz byl w tym samym pokoju. cisnienie roslo... w koncu przespala sie z moim i mojego meza znajomym (swoja droga tez niezly oblatywacz) kilka tygodni pozniej oznajmila mi ze ja jestem ajaks dla niej nie mila i ze chyba ja jestem zazdrosna ze ona sie z tym kolega przespala a nie ja! tu cisnienie juz osiagnelo zenit i powiedzialam jej w koncu ze wolelibysmy mieszkac sami z mezem... oczywiscie byla obraza ,ale powiedziala ze bedzie szukac mieszkania , juz tydzien pozniej mieszkanie znalazla ale mogla sie tam dopiero wprowadzic za miesciac ,,..wiec ok czekalismy ale miesiac mijal a ona dalej u nas mieszkala , przyszedl jzu czas placenia za czynsz a ona dalej z nami i dalej nic nie placi, w polowie kolejnego miesiaca powedzialam jej ze w wziazku z tym ze juz jest polowa miesiaca to chcaialbym polowe pieniedzy za czynsz. zaczela nas oskarzac ze ja na pieniedze oszukalismy za oplaty , wiec wszytko z wyszczegolnieniem przedstawilam i powiedzialm ile dokladnie jest mi winna. skonczylo sie to tym ze dzwonilam na policje zby sie jej pozbyc z domu bo odmawiala zaplaty i wyprowadzenia sie , zwysywala mnie do najprzerowniejszych , poprzez swoja wersje wydzren opowiedziana innym osobom z pracy, a takze inne przez nia wymyslone historie , cala zgrana paczka dziewczyn z pracy kawkujaca i piwkujaca wspolnie - wszytkie sie poklucily i nikt ze soba nie gada. ja sama po tym calym przedstawieniu z nerwica wyladowalam w szpitalu i lecze sie z depresji. Wniosek chcesz pomoc- pomoz sobie-przez nie pomagnie innym! ludzie sa niewdzieczni i podli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×