Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ta, co zniszczyła

związek po zdradzie sie rozpadnie. zawsze.

Polecane posty

Gość ta, co zniszczyła

Moja historia w skrócie. Człowiek, z którym byłam 5 lat, z którym mam małe dziecko, oszukiwał mnie przez 2 lata. Po prostu nie powiedział swojej poprzedniej pani, że ma już nową - czyli mnie. Odkryłam to po 2 latach związku, silnego. Kazałam mu zakończyc tamto. Zakończył. Tamta okazała się zreszta kobieta na poziomie. Wycofała się. A on od tamtej pory przez trzy lata był na podsłuchu. Miał zakaz ruszania się bez telefonu. nawet w WC i pod prysznicem go kontrolowałam. Znosił to dzielnie, musiał mi puszczac przez telefon, gdzie jest i z kim itp. Nawet nie przypuszczałam, żeby kogos potem miał, ale czasem napadłay mnie straszne momenty zazdrości, że on właśnie organizuje sobie nowy związek, spotyka kogoś, patrzy na nią, che z kims być itp koszmary. Po kolejnej awanturze, która mu zgotowałam w sumie o bzdurę, o nic, i dwóch tygodniach milczenia z mojej strony, on uznał, że na takich zasadach, jak było, on juz nie może. A ja wolałam zakończyc związek niz pozwolić mu życ bez kontroli. Nie da sie zapomnieć, jeśli ktoś oszuka. Nie da się wyrzucić z mysli zdrady, nawet jesli było sie tą, z którą zdradzał, ta nową. Kłamstwo, zdrada, oszustwo niszcza zaufanie. takiemu człowiekowi nie da sie już ufać. Vhoc da sie go kochać. To chore. Kto zniszczył ten związek, te 5 lat? Ja czy on? Tylko nie piszcie, że obydwoje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
skoro właśnie obydwoje? On - bo zdradził. Ty - bo skoro postanowiłaś dać szansę, to trzeba było bardziej ufać... Wiem - to się tak łatwo mówi. Tyle że trzeba być konsekwentnym. Jeśli się daje szansę, to nie wolno kontrolować na każdym kroku. Nikt tego nie wytrzyma, a zresztą pilnowanie i tak nic nie da, bo jeśli będzie chciał coś zrobić, to i tak to zrobi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
A kochałam go nad zycie. bardziej niz samą siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
Jezu, nie da się zaufać po czyms takim. Zawsze będzie strach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
oczywiście, że będzie. Ale żyć ciągle kontrolując...? Chyba bym oszalała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
to właściwie po co chciałaś żeby został?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
a ta kontrola dawała mi spokój. tak żyłam 3 lata. Na innych zasadach nie umiem i nie będę. Bo skoro mógł tak życ 3 lata, a teraz już nie to znaczy, że przestało mu zależeć. Na mnie, na dziecku, na naszym spokoju, albo ma kogoś na oku, choś zastrzegał się że nie. Jesteśmy teraz wrogami. Wyrzuciłam go z życia. Cierpie, ale inaczej nie umiem. Nie po tym, co mi zrobił

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
Bo go bardzo kochałam. I bez niego byłam nieszczęśliwa. I dziecko. Rodzina. I widziałam, że się stara, że dzielnie to znosi, że mnie kocha. teraz chyba juz nie. Wciąż go kocham . Bardzo. Ale nie umiem życ normalnie. Z nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mały zielony pomidor
ja się Tobie nie dziwię, że kontrolowałaś, że nie ufałaś. nie zasłużył na zaufanie. 2 lata kręcił, okłamywał... nie miej żalu do siebie, ale do niego, bo to przez niego stało się tak a nie inaczej. czy gdyby ta druga nie wycofała się to i tak byłby z Tobą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
Bo skoro mógł tak życ 3 lata, a teraz już nie to znaczy, że przestało mu zależeć. Niekoniecznie. Ale nie da się całe życie pokutować za to, że się kiedyś zrobiło coś złego. Przez 3 lata dawał radę, a teraz po prostu mógł normalnie mieć dość, zwłaszcza jeżeli zachowywał się przez te 3 lata fair w stosunku do Ciebie. Ile chciałaś go karać za to, co zrobił...? Do końca życia...? Nawet święty by tego nie wytrzymał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
Myslę, że byłby ze mną. Ona chciała mu wybaczyć, kochała go, słyszałam ich niektóre rozmowy, bo kazałam mu dzwonic przy mnie, na głośnomówiącym. Bał się o nią. Wyciszył ja rozmowami, pomógł jej przez to przejść. taki dobry skurwiel był. A mnie tym samym zniszczył. Nie miałam zamiaru ufać. Wiedziałam, że to nie ze mną juz te numery. On tez wiedział.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość błękitne_niebo
Smutne i chore. Lepiej od razu dać sobie prawo do szczęścia i spokoju (jak i tej drugiej, "złej" stronie), niż być z kimś z powodu silnego przywiązania, jednocześnie karząc go za swoje cierpienie i unieszczęśliwiając się oboje, mszcząc się, rozpamiętując, wymierzając sprawiedliwość... I on, i ty będziecie szczęśliwsi w związkach z nie zniszczonym zaufaniem, z czystą kartą. Też kiedyś myślałam, że jeśli zdradzi czy skrzywdzi to oczywiście nie wybaczę pod żadnym warunkiem-tak było w teorii ;) ale jeśli już wybaczę - to jako skrzywdzona 'mam prawo' do wszystkiego - do kontroli, do ciągłych wyrzutów, to on się ma starać, to on jest mi winien, mam prawo być podejrzliwa... rozumiem twoją rozpacz, bo nie łatwo porzucić związek, w którym było dużo miłości, zwłaszcza że czujesz że sprawiedliwość jest po twojej stronie, że miałaś prawo do swoich kontroli i sprawdzania smsów... ale w związkach nie o sprawiedliwość chodzi, a o prawo do szczęścia. A tamta miłość została już dawno zniszczona i podeptana. I tamten facet, choć zachował się jak gnój i moralnie ty jesteś górą, też dba o swoje szczęście i nie spędzi reszty życia w związku na twoich szalonych warunkach, żeby ci coś wynagrodzić. Warto to zrozumieć. I dać sobie i jemu szansę na zdrowy związek, oparty na zaufaniu i radości, a nie żalu, resentymencie i wpół zagojonych ranach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
nie rozumiem Cię, przyznaję. Związek opiera się na zaufaniu. Jeżeli nie miałaś zamiaru ufać, to po co było to ciągnąć? Zawiódł Twoje zaufanie - więc trzeba było powiedzieć: "spadaj" i tyle. Czemu tego nie zrobiłaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
Tak, wiele razy mu mówiłam, że może do końca życia. A może nie. Że jeśli się z tym uporam, pierwszy się dowie. Ale nie obiecałam, że to kiedykolwiek nastąpi. Wiem, że przez 3 lata był wierny. Ale Bóg mi swiadkiem, nie da się ufac komus, kto, nie był w stanie zrezygnowac z kochanki. ja dla niego rozwaliłam swoje małżeństwo. Kochałam go jak nikogo, i wiedział o tym, widział to. po czyms takim zostaje jakas głęboka nienawiść do człowieka. Kochałam go i nienawidziłam, że był w stanie zrobic ze mnie takie zero. Że tyle byłam warta dla niego. Że dopiero kiedy na moje życzenie wyrzucił ją z życia, był dla mnie. jak można komus takiemu zaufać. Byłam z nim i nadal kochałam. Nie wystarczyło mu na długo. Fakt. Czasem byłam straszna. Ale to on mnie zniszczył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość błękitne_niebo
Czego nie rozumiesz? Była kobietą w ciąży, ich związek wcześniej był dobry, nie chciała go tracić. Nie wyszło, bo moim zdaniem też (przynajmniej przy pewnych typach charakterów) zaufania odbudować się nie da. I tyle. Ludzkie bardzo, normalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba się przesłyszałam
"ja dla niego rozwaliłam swoje małżeństwo" = ŻE CO?? Zwykła sucz z ciebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość błękitne_niebo
To jest niezdrowe o czym piszesz, zauważam to też w sobie. Tzn zdolność do wielkiej miłości do kogoś, chęci bycia razem za wszelką cenę... a z drugiej strony nienawiści, żalu za wyrządzone krzywdy i wielkiej chęci odwetu, zemsty, skrzywdzenia go tysiąckroć mocniej niż on mnie. Zdrowa psychicznie jednostka w takim momencie rezygnuje chyba ze związku. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
błękitne niebo - nie rozumiem, bo dla mnie nie ma sensu bycie z kimś i ciągłe kontrolowanie go. A ciąża to nie jest powód do tego, żeby tkwić w nieudanym związku. Żeby było jasne - ja sama jestem w związku z facetem, który mnie zdradził.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
Smutne i chore. Wiem. Tak żyłam przez 3 lata. I najśmieszniejsze, że byłam z nim szczęśliwa. Albo inaczej - Często bywałam szczęśliwa. Dumna z tego związku. Zadowolona z seksu. nigdy go nie zdradziłam, choc miałam propozycje. Nie wchodziło to w ogóle w grę. Jestem nienormalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
e tam nienormalna. Chyba po prostu potrzebowałaś czasu żeby sobie uświadomić że nie tędy droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
Tyle, że teraz nie czas na to, żeby szukać winnego. Teraz czas na to, żebyś pomyślała o sobie i swoim szczęściu, bez oglądania się na to, co było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość błękitne_niebo
Autorka tematu przecież nie założyła sobie wstępnie, że 'nie wybaczy i już!'. Nie udało się, może nie było woli z jej strony żeby 'zapomnieć i dać nową szansę' - bo gdyby to było tak po prostu - to czułaby, że to on zdradził i teraz jeszcze ona robi coś DLA NIEGO, więc to NIE FAIR, upokarzające, czyni z niej ostatnią frajerkę.... A jednocześnie jest jej na tyle drogi i bliski, może jest emocjonalnie uzależniona, może boi się wychowywania dziecka bez niego... nie wiem, gdybam sobie na podstawie moich doświadczeń. Decyzja o odejściu jest w takich przypadkach najlepsza (jak najszybsza!!) zgadzam się. Tylko to jest niestety wiedza, którą często nabywa się 'po fakcie'.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
Ja nawet nie umiem okreslic tego związku jako nieudany. Dla mnie był udany. Dawał mi szczęście, dumę, często radość, czułość na widok jego opieki nad dzieckiem, jego miłości do niego. Codzienność. Niszczyłam jednak ten związek, wiedząc, że go niszczę. Wiedziałam, że zniszczę, ale nie zaufam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość błękitne_niebo
Jeśli mogę zawłaszczyć trochę temat (ale mi się na wyznania zebrało :/) i powiedzieć co w tej sytuacji (bardzo podobnej, choć bez dziecka i nie tak długiej) bolało mnie najbardziej: Miałam poczucie, że to JA mogę zerwać ten związek, nie wytrzymać, nie ufać i jednak się rozstać, ale nie on! Jego obowiązkiem jest czekać wiernie na wybaczenie, dawać się kontrolować, pokornie znosić to zakazy wychodzenia wieczorem, obsypywać komplementami i już na zawsze być 'tym gorszym'. Miałam poczucie, ze tak jest sprawiedliwie. To, że on może mieć dość, że mimo tego, że postąpił tak ohydnie - że dalej chce (i może mieć) związku w którym kobieta mu ufa i go adoruje - wydawało mi się jakieś takie podłe i bezczelne. Nie należy mu sie przecież! To były destrukcyjne i złe odczucia. Partnerski związek, gdzie jesteśmy sobie równi i nie mamy do siebie pretensji, jest w takich warunkach niemozliwy. Lepiej odejść, dać spokój, pozwolić na szczęście sobie i (co najtrudniejsze) jemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
Tak, również bałam się. Wychowywania dziecka, życia bez niego, pustki. Rozpadu związku. Ale teraz nie wrócę do niego na jego zasadach. Jesli się chce normalności, trzeba na nią zasłużyć, on nie zasłużył, a jeszcze mnie zniszczył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
a no właśnie, błękitne niebo. Ja też miałam takie odczucia przez pewien czas. Ale potem przyszedł czas na przemyślenia i stwierdziłam, że jeżeli ma się udać, to ja muszę zmienić nastawienie. Nie dla niego - dla siebie samej. Bo inaczej taki związek nie będzie miał sensu. autorko, uważam, że lepiej, że to się u Was skończyło teraz, niż za następne kilka lat, które w końcu byś uznała za zmarnowane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość błękitne_niebo
też dojrzałam do takich wniosków. tyle że finał całej historii był zgoła inny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego nie pisać
ile ludzi tyle historii błękitne niebo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
Błękitne niebo.Masz raję. Choć to nadludzko trudne. Niektórzy ludzie tak nie potrafią. Nie wiem, co będzie. On na razie robi jakieś dziwne podchody, tzn.robił jeszcze tydzien temu, doradza mu matka, która mnie nie znosi, i dwoje znajomych, którzy wiedza tylko to, w czym ja byłam wariatką, a w czym on zawinił - juz nie do końca. Na razie próbuje sanąć na nogi, choć czas okrutnie ciężki. Poczekam, uspokoje sie, zacznę życ inaczej, sama, choc nie potrafię, nigdy sama nie byłam, przeraża mnie to. Ale sa granice upokorzenia, których przekroczyc nie sposób. I ja je juz przeżyłam, przekroczyłam, i nie poniżę się bardziej, bo bardziej sie nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta, co zniszczyła
niebo, jak skończyło się u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×