Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bordo

Nie mogę odnaleźć się po rozwodzie.....

Polecane posty

Gość kahna kahna
Bordo, jestem z ciebie dumna. Ze wakacje sobie organizujesz, ze zmieniasz swoj sposob myslenia. Nie ograniczaj sie tylko do internetu, poznawaj ludzi tak w ogole. Nie boj sie! Ze niby sama. Mozesz odezwac sie do kogos z psem, ze piesek sympatyczny, mozesz poszukac wspolnoty kobiet, mozesz pomoc jakiejs starszej pani, zaangazowac sie w pomoc zwierzetom (fantastycznych ludzi sie tam poznaje, mnie b. to pomoglo). No i w ogole, sama wiesz! Cudownie jest rozmawiac, wspierac i, za pozwoleniem, dawac rady osobie, ktora CHCE cos robic dla siebie, a nie tylko jeczec. Ktora sie zbiera i zaczyna usmiechac. Jak ty. A to, zebys wiedziala, ze wszystko bedzie dobrze (i innym dziewczynom tez dedykuje): http://www.youtube.com/watch?v=qccqpSSrIYc&feature=related

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bordo
Dziękuję Kahna ...trafiłaś w dziesiatkę .."wszystko będzie dobrze" zaczynam w to wierzyć....... uwielbiam muzykę "muzyka to najlepszy lek ona jest jak w długiej trasie piaty bieg" pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prima @ malina
Witaj Bordo jestem w podobnej sytuacji do Twojej z tym, że jestem stosunkowo młodą kobietą, mam 33 lata, malutkie dziecko 3 - letnie i męża byłego już podobnego do Twojego. Rozwód otrzymałam rok temu, nie miałam sił udowadniać winy bo male dziecko, bo praca i świadomość że rzucił naszą młodą rodzine dla przyjaciółki tak zachwiały moją równowagą emocjonalną że nie miałam siły przez to przechodzić ale teraz widzę że źle zrobiłam bo były mąż dalej mąci mi w zyciu. Też nie umiem poradzić sobie w tej sytuacji, pogrążam się w smutku, nie umiem iść dalej, jestem rozgoryczona, smutna, ciagle płaczę. Czy jest szansa, że kiedykolwiek pogodzę sie z losem i zacznę normalnie żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
czesc wszystkim! Bordo, ta piosenka ma dla mnie specyficzny wydzwiek, bo jestem jezykoznawca i zlamane zwiazki frazeologiczne tam z jednej strony mnie bawia, a z drugiej pozwalaja na specyficzna interpretacje - jak ci sie podoba. Zwlaszcza to "na pochyle drzewo kazda koza..." ale juz nie dodaje "skacze", a dla mnie to jest takie ostrzezenie: pamietaj, ze jak sobie pozwolisz, to beda skakac. Itd, posluchaj uwaznie calej piosenki, dla mnie ona jest taka "stawiajaca do pionu". Czasem poprzez lzy. Prima Malina, pozwalam sobie wtracic sie i napisac ci slowko, choc zasadniczo piszesz do Bordo - wlasnie, w zwiazku z tym, co napisalam wyzej o piosence: Jest tak, jak sobie pozwalasz. Piszesz, ze byly maz nadal maci - maci bo dajesz mu w swoim zyciu przestrzen, aby mogl to robic, czyli pozwalasz na to. Uwierz, ze jak nie pozwolisz, to nie bedzie macic. I powtorze to, co pisalam wczesniej do innych pan tutaj: Tak, jest szansa, ze bedziesz normalnie zyc. Malo tego,nie szansa, a pewnosc. Malo tego, szczesliwie bedziesz zyc. ALE! Zalezy wszystko od siebie. Jesli, jak piszesz, pograzasz sie w smutku, to nie. Jesli czekasz na ksiecia z bajki, ktory da ci szczesliwe zycie, to tez nie. Sprobuj wziac sie za siebie. Rok od rozwodu to nie jest duzo, ale jest juz wystarczajaco, by pierwsze najgorsze fale cierpienia byly za toba. Zacznie byc dobrze, kiedy ty zaczniesz byc dobra dla siebie. Nikt nie mowi, ze hurrra, nagle przestaniesz myslec o tym wszystkim. Nie, bo uklucia jeszcze sie beda pojawialy, wazne panowac nad nimi, umiec je stlamsic, przetlumaczyc sobie, ze tak jest lepiej . i wlasnie isc dalej. Mamy rozum i dzieki niemu mozemy wszystko sobie wmowic. Nieprawda, ze ach boze,serce moje cierpi, nic nie moge poradzic. Mozesz, jak popracujesz nad soba.Im szybciej tym lepiej, szkoda tracic czas. Juz rok mialas na cierpienie, teraz czas sie zbierac, tak? Sluchajcie, dziewczyny. Ja przepraszam, ze sie wtracamzwlaszcza, ze moja sytuacja jest stabilna i szczesliwa jestem - ale ja to wszystko przeszlam, wiec wiem, ze niby "latwo sie mowi", ale wiem tez, ze wszystko MOZNA! I ze wszystko jest w nas, samismy sobie "sterem, zeglarzem, okretem". Mnie strasznie pomogly dwie madre przyjaciolki, strasznie. Chcialabym to przekazac dalej, dlatego sie wymadrzam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prima @ malina
piszę do Was wszystkich... zwłaszcza do takich, którym udało się pokonać beznadzieje.... bo zwyczajnie szukam światełka w tunelu... bo mnie sie wydaję, że wszystko co najlepsze mam już za sobą, że zmarnowałam sobie życie i dziecku, nie mam motywacji by uśmiechać się na przekór wszystkiemu. A moj były mąż nachodzi mnie i dziecko co drugi dzień i jeszcze chce zwiększyć kontakty z dzieckiem. Tym bardziej jest mi ciężko, bo on przy każdej wizycie obraża i dogryza mi co mnie bardzo frustruje. Kiedy daje mu dziecko na kilka dni - zle bo to świadczy że jestem złą matką, kiedy nie daje też źle a to chyba oczywiste że nie chcę by krzątał mi sie po domu. Bo ja jeszcze go kocham i ciężko mi z tymi emocjami ale nie chcę by wrócił i on wyraźnie o tym wie. W ogóle strasznie odsunęłam się od ludzi, nie mogę się skupić, zmobilizować by to zmienić, źle się czuje w ich towarzystwie choć paradoksalnie ich potrzebuje. Kahna Kahna... nie pozwalam mu mącić, nie chcę tego i otwarcie o tym mówię ale wierz mi że to trudna sytuacja. On założył sprawę o zwiększenie kontaktów i psycholog sądowy uznał że on powinien bo chce co drugi dzień przychodzić do syna a moje samopoczucie to moja sprawa. Jak mam z tego wybrnąć mądrze i z głową? Ja nie szukam faceta, szukam spokoju i wyciszenia emocji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
Przede wszystkim nie dac sie obrazac! I nie wdawac w klotnie! Nie wiem, jakie sa na to metody, ale moze nagrac go jak cie obraza i dac sadowi? Zagrozic, ze jesli sie nie zachowa kulturalnie podasz sprawe do sadu? Poradzic sie prawnika, co zrobic w tej sytuacji? Masz prace, jak piszesz,wiec moze finansowo dasz rade? Dwa, jesli przychodzi ci do glowy, ze jeszcze go kochasz, to przypominac sobie zle rzeczy, zaraz ci sie umysl rozjasni i sie zdziwisz, co tu jest do kochania. Trzy absolutnie odkopac stare znajomosci, zawrzec nowe. W grupie sie czuje pewniej! Jestes taka mloda! Jak ja mialam 33 lata przezywalam szalona milosc.... ale facet wcale nie kwapil sie do traktowania mnie serio, wiec odeszlam. a rok pozniej poznalam mojego uklochanego, z ktorym jest wszystko cudownie. Wiec wszystko przed toba. Przepraszam tylko tyle, bo musze wyjsc....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej ! hej ! :-))) zdecydowałaś się na ten krok późno, ale lepiej późno niż wcale ! znam osoby, które próbowały, a nie dały rady, bo... bo... bo... nieważne nie jest łatwo rozwodzić się w Twoim wieku, przez ileś lat żyłaś w czymś, tworzyłaś coś, biernie i aktywnie, to przecież nie tak szybko w porównaniu z trzydziestoma laty dwa by powstało coś nowego ! może mogłabyś dalej pójść w tym kierunku, postawić na siebie, np. zapisać się na ćwiczenia pilates, rozwijać swoje zdolności, pielęgnować hobby ! z czasem "wytworzysz" nową siebie ! :-) zapraszam na maila!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bordo
Witajcie... Jak miło, że jesteście..... Kahna tak wiem... byłam tym pochyłym drzewem....zauważ, że napisałam "byłam" a teraz się juz prostuję. Nie pisz nam, że się wtrącasz, że się wymądrzasz...bo my czekamy na Twoje mądre i serdeczne opinie...one nam dodają siły i dają nadzieję na lepsze jutro. Ja osobiście bardzo cenię sobie rozmowę z Tobą. Zunie dziękuję za - kobieceserca na pewno tam zajrzę. Prima Malina tak bardzo Tobie współczuję i rozumiem...wiem jak to boli...i znam Twój stan, pamiętam doskonale w jakiej byłam czarnej rozpaczy. Mnie bardzo pomogły przyjaciółki i siostra byłego tak...tak, ja w tym nieszczęściu miałam szczęście do życzliwych mi ludzi...i to mnie trzymało, ale pamiętam takie zdarzenie jak koleżanka wyciągnęła mnie na spacer dla lepszego samopoczucia i co ?? w połowie spaceru myślałam, że się rozkrzyczę, mnie nie interesowały piękne ogrody ani opowiadane zabawne historyjki, ja chciałam tylko do domu do mojego kącika...tak to była depresja. Wyszłam z niej, również przy pomocy leków. Dlatego czuję każdą moją komórką jak Ty możesz się czuć ale wierz mi, że kobieta jest silna mimo wszystko. Wychodź do ludzi, szukaj ich pozwól sobie pomóc ...jest łatwiej przeżywać trudne chwile gdy możesz na kogoś liczyć. Tak ..nie pozwól , nie dawaj przyzwolenia aby były Ciebie poniżał..tutaj musisz być silna - przczytaj uważnie co pisze Kahna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bordo
piszę dalej... Prima Malina nie mów, że wszystko co najlepsze jest już za Tobą, że zmarnowałaś sobie życie, jesteś młodą kobietą co ja mam powiedzieć?? ale się nie daję i szukam ratunku gdzie się da i dlatego pojawiłam się na forum z moją historią. Wszystkie piszące tu dziewczyny były w podobnych nam sytuacjach ...i wyszły z tego ...cieszą się teraz życiem ...i wierzę, że nam się uda...tak teraz już wierzę. Pisz pisz do nas ,teraz to wiem...to pomaga nawet zrozumieć siebie. Jak nachodzą mnie żale...to staram sobie przypomnieć pewne fatalne sytuacje z moim byłym...i juz mam dosyć....nie chce go i dobrze,że już go przy mnie nie ma. Teraz najważniejsze dla mnie jest ułożyć sobie życie na nowo... i próbuję, przecież chcemy być szczęśliwe prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bordo
Netkom dziękuję za wspracie i zaproszenie odezwę się do Ciebie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prima @ malina
Bordo... ja własnie potrzebuję wsparcia od takich osób jak Ty, które były w podobnej sytuacji, podobnych trudności doświadczyły. Bo ja choć jestem stosunkowo młoda czuję się emocjonalnie okropnie i nie umiem z tego wyjść, jakbym gryzła swój własny ogon. Nic mnie nie cieszy, nic nie raduje, nic nie porusza mojego serca, wszystko wydaje mi się bez sensu. Paradoksalnie moja sytuacja nie jest najgorsza, materialnie jest ok, mam własne mieszkanie, dobrą pracę, jestem w miarę atrakcyjna, dziecko pięknie się chowa, jest zdrowe Bogu dzięki i radosne ale emocjonalnie jestem do niczego. Chciałabym mieć choć cień nadzieji, że jeszcze kiedyś będę miała siły by cieszyć sie życiem, z radością chodzić do pracy, na spacery z dzieckiem.... obecnie to jest tak że ludzie mnie drażnią, bywam agresywna, drażnią mnie komplementy, uderzyłam mojego kolegę w twarz bo coś tam powiedział. Może to jest faktycznie depresja bo mam ochotę tylko siedzieć sama ze sobą, uciekam od ludzi i w ciszy sobie popłakuję ale nie mam odwagi by żyć inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bordo
Tak...tak...to boli i chyba jednak masz depresję. Znam to...ja miałam swój kącik w pralni , tam siedziałam paliłam wtedy papierosy-niestety i myślałam, zadręczałam sie, analizowałam sytuację ...aha jeszcze łykałam tabletki uspokajające ale moje kochane dzieci i przyjaciele bardzo mi wtedy pomogli i powoli, powoli wychodziłam z cienia. Dzisiaj mimo, że minęły 2 lata ...ndal wracam do przeszłości, chociaż juz coraz mniej.....czas leczy rany. Co ja Tobie mogę radzić...musisz mieć blisko kogoś komu możesz się wypłakać...nie płacz samotnie bo to jeszcze bardziej dobija, rozmawiaj o tym z bliskimi zaufanymi osobami, masz na pewno siostry,mamę czy przyjaciółkę. Nie kryj swoich emocji .Nie zrozum mnie źle, nie lataj z swoim problemem i żalami do wszystkich, nie rozpowiadaj wszystkim o swoich emocjach. Życie to niestety gra...Masz prawo być teraz przygnębiona, masz prawo czuć żal... ale nie uciekaj od ludzi. Wiem, że to jest bardzo trudne, wiem że jesteś rozdrażnina ale zobaczysz to minie tylko pozwól na to. Proszę przeczytaj spokojnie wypowiedzi dziewczyn wyżej...zobacz one dały radę ...i my też damy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
Bordo, jak ty ladnie piszesz do Prima Malina! Oczywiscie masz we wszystkim racje. Jak ja sie strasznie ciesze, ze dziewczyny sie zbieraja, chca sie zmieniac, chca brac garsciami serdeczne rady! Tak naprawde mozna sobie tylko polepszyc zycie. NIKT nie mowi, ze to latwe, ale prawda jest rowniez, ze BARDZO WIELE pan z takiego impasu zyciowo-uczuciowego wyszlo. Pomyslcie,sa ludzie, ktorzy sa kalekami i ciesza sie zyciem! A my co, czesto placzemy za nieudanym zwiazkiem, jakby to byl sens i centrum naszego zycia.. a nie my same. Co za strata energii! Wyobrazcie sobie dziewczyny, ze zycie to taki pachwork, taki kocyk pozszywany z wielu kolorowych elementow. I tak na przyklad czerwone to milosc i zwiazek, zolte przyjaciele, zielone rodzice/rodzina, niebieskie dobre dziecinstwo, pomaranczowe praca i satysfakcja zawodowa, biale zdrowie, rozowe swiadomosc swoich plusow, czarne pasje i zainteresowania itd itp.... i co, sypie wam sie ta czerwona czesc - i co w zwiazku z tym? to sie zalata, a wszystkie inne kolory, co nie maja znaczenia???? Czy wy widzicie niewspolmiernosc calego pachworku do tego zniszczonego czerwonego kawalka? CZemu mamy tak straszliwa destrukcyjna tendencje do udawania, ze ciepla kolderka naszego zycia cala jest na czerwono?! Rozumiecie przenosnie? Ja zawsze o tym pamietam, kiedy mi jest gorzej z jakiegos powodu - szklanka jest zawsze do polowy pelna! I ze ten powod, dlaczego mi zle to tylko jeden elemet mojego zycia-pachworku. A niechby nawet i dwa! Cala reszta sie trzyma kupy. Chyba nigdy nie jest tak, ze wszystko sie sypie... a jak tak jest to najczesciej jest tylko wrazenie, a nie rzeczywistosc i znaczy to, ze potrzebujemy pilnie lekarza, bez zadnej obrazy. Bordo, dziekuje ci za takie mile slowa!! Mnie najbardziej cieszy, ze ty czerpiesz z nich sile. Jakos wiem, no wiem, po tym, jak piszesz o swoim stanie emocjonalnym, ze jestes o krok od cudownych zmian w zyciu - ktore wlasnie sama sobie fundujesz. Prima malina, czekaj, bo chce ci napisac slowko... jesli pozwolisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
Dobrze, Prima Malina, pozwalam sobie poszalec opowiadajac ci o moich wrazeniach po przeczytaniu tych paru slow od ciebie, jak wczesniej poszalalam na temat Bordo. Nie gniewaj sie! Pozwalam sobie na to, bo takie rozne okropne rzeczy mi sie w zyciu pozdarzaly,i w tej chwili widze, jaka bylam glupiutka, niedojrzala i ze wiele z tych rzeczy sama sobie zafundowalam - zle wybory, z gory skazane na niepowodzenie, a przede wszystkim STRACH, ktory paralizowal mi zycie... Strach przed zmiana (ale cholera, jak to jest, nie strach przed taplaniem sie w ponizeniach, zdradach i wlasnej niemocy!). No i dlatego (hahah) bezczelnie zakladam, ze w tych sprawach mam obecnie patent na nieomylnosc! Prima Malina, z rzeczy ktore mnie u ciebie uderzylu: piszesz "zwyczajnie szukam światełka w tunelu..." TO NIE SZUKAJ. ZAPAL JE SOBIE SAMA! Serio mowie. Nikt ci go nie zapali, a jesli je znajdziesz, to moze byc zludne (np. nowy facet, w ktorym bedziesz pokladac wszystkie nadzieje - chociaz ty piszesz, ze facet cie nie interesuje, chcesz na razie spokoju. Jesli to prawda, to doskonale, na wszystko przyjdzie czas. SAMA SOBIE ZAPAL SWIATELKO, czyli zmien sie. Przyznam szczerze, ze zatkalo mnie, jak napisalas, ze uderzylas w twarz jakiegos kolege bo cos tam ci powiedzial, czyli masz swiadomosc, ze nie bylo to nic, co zaslugiwalo na tak ponizajacy gest jak uderzenie? Czy nie warto zastanowic sie nad soba sama? To straszliwe rozchwianie, jesli stac cie na takie gesty... Bordo ma zapewne racje, ze masz depresje, a to choroba, ktora trzeba leczyc. Czlowiek zdrowy i dojrzaly takich rzeczy nie robi, no nawet mu do glowy nie przychodzi, nie bije! I dwa, ze tak nie lubisz ludzi - piszesz o tym. Slusznie ci Bordo zwraca uwage, ze ludzi - dobrych przyjaciolek powinnas szukac, a wraz z nimi wsparcia w zmianie twojego zycia. Izolacja nie jest nigdy dobrym wyborem, chyba ze na chwile, by uporzadkowac mysli. Z natury jednak czlowiek jest zwierzeciem stadnym i poza pewnymi wyjatkami - NIE JEST DOBRYM WYBOREM W DRODZE KU WYZDROWIENIU I SZCZESLIWEMU ZYCIU. Szukaj znajomych i przyjaciol i szanuj ich, jak ty chcesz byc szanowana. I ostatnia mysl, a raczej wrazenie... Pisalas kilkakrotnie (do Bordo) o tym, ze chcesz sluchac historii podobnych do twojej ("potrzebuje wsparcia osob takich jak ty, ktore byly w podobnej sytuacji". Wiesz, nie gniewaj sie, ja sie naprawde moge mylic, ale jak to przeczytalam, to przyszlo mi do glowy pytanie - czy ty chcesz kontaktu z tymi dziewczynami dlatego, zeby z tego wsz wyjsc (w zwiazku z tym szukasz rad i rozmowy) czy chcesz sie potaplac razem z innymi w waszym blotku narzekajac i mowiac o swojej bezsilnosci? Bo to drugie byloby okropne i bezcelowe, i jak widzisz, tu dziewczyny sie nie chca taplac, chca sie zbierac i to robia. A ty piszesz: Nie umiem z tego wyjsc, odsunelam sie od ludzi, uderzylam kolege... Sluchaj, jesli to depresja, to zadne rady ci nie pomoga, tylko lekarz. Jesli natomiast tylko zle samopoczucie, to powiem ci, ze poki ty tego nie zmienisz, to nikt nie zmieni. Poza tym masz prace, masz dom, masz dziecko, jestes mloda! Dziewczyno! Obejrzyj jeszcze raz dokladnie swoj pachwork i uciesz sie tym co masz!!!!!!!!! a dalej buduj co sie da, powoli. Ja tam wierze, ze KAZDY moze, jak tylko chce (przyklad mojej matki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość netkaom, a dlaczego
na maila? Nie możesz tutaj pogadać? Lepiej w większym gronie, jeśli masz coś ciekawego do zaoferowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a wyście myślały że
po rozwodzie świat się przed wami otworzy... ... królewicze ustawią się w kolejce do lizania pantofelka.... ... a wy będziecie śpiewać, tańczyć, popierdywać... A zostało.... POPIEDYWAĆ ;0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość depra
kahna kahna Podziwiam Ciebie i z uwagą czytam, co piszesz. Skąd wziąć tyle optymizmu i ODWAGI? jesteś taka mądra. Od takich romówczyń można naprwdę wiele dobrego się nauczyć. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prima @ malina
Bordo :) ....dziekuję Kahna Kahna :) ....słowo pisane to tylko słowo pisane, nie ma w moich słowach tu przelewanych ukrytego znaczenia, ja zwyczajnie przelewam może nieudolnie to co czuję wewnątrz mojej duszy, czego nie widać a co mnie okropnie gryzie. I bardzo się cieszę, że poświecasz moim słowom uwagę, że rozdrabniasz je na kawałki, może właśnie tego potrzebuję... Absolutnie się nie gniewam, jest mi bardzo miło i czuję się zaszczycona :) Ja właśnie szukam kogoś, kto umiał sobie poradzić za takimi trudami życia, zawirowaniami losu jak ja, kto umiał z tego się otrząsnć skutecznie i iść dalej, nie po to by roztrząsać przeszłość ale po to bym przekonała się, że można iść dalej. W mojej rodzinie nie ma rozwodów, wszyscy krewni żyją zgodnie i moje rozterki są im obce. Może zabrzmi to kuriozalnie ale mi nikt nie wierzy, że przechodzę traumę, że cięzko mi się pogodzić z rozpadem małżeństwa bo przecież sama kazałam się mężowi wyprowadzić i zrobiłam to ze stoickim spokojem. Uderzyłam kolegę bo zaproponował mi coś czego nie życzyłam sobie, zachował się bardzo niestosownie wobec mnie i przekroczył granicę dobrego smaku delikatnie to ujmując. Ale to prawda jestem bardzo rozchwiana, łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. Mój mąż kiedy byłam w ciąży i później kiedy urodziłam dziecko wiele razy zachował się brutalnie pod względem seksualnym wobec mnie, teraz często przychodzi do naszego dziecka, w zasadzie rozwód oprócz tego że nie mieszkamy razem nie spowodował urwania kontaktu między nami a ja ciągle podczas tych wizyt u dziecka jestem niespokojna. Nie łatwo mi o tym mówić ale to prawda jestem bardzo niespokojna i niestabilna emocjonalnie i nie czuję się swobodnie wsród ludzi a zwłaszcza podczas obecności męża. Miałam nadzieję że po rozwodzie to się uspokoi i wyciszę się ale mąż często mi ubliża, ja mu czasem odpowiem i wdajemy się w głupie nie kończące się kłotnie. On się nawet nie hamuje kiedy towarzyszy mi mój tata bądź mama czy bracia. Prawdę mówiąc oboje się staramy powściągnąć nasze emocje ale on przychodzi tak często i nie chce zrezygnować wręcz chce przychodzić częściej i dlatego ja zamiast się uspokoić znowu popadam w apatię i rozgoryczenie a on mam wrażenie się tym karmi. Moj były mąż używa wobec mnie naprawdę okropnych wyrażeń, czasem udaję że tego nie słyszę ale.... to nie takie proste. A psycholog sądowy twierdzi że to moja sprawa uporać się z tymi emocjami i uparcie twierdzi że dla dobra dziecka należy zwiększyć kontakt ojca z synem. Moje uczucia są nieważne. Nie czuję sie dobrze ze swoim smutkiem wsród ludzi, wszyscy wydają mi się tacy szczęśliwi a ja.... moje koleżanki są obecne w moim zyciu ale po rozwodzie jakby nie mają już dla mnie tyle czasu a ja nie chcę im się nadmiernie narzucać. One dają mi jedną receptę na wszysko - znaleść sobie faceta ale ja nie czuję obecnie takiej potrzeby. Boję się mężczyzn, nie szukam ich towarzstwa. I tym samym kolo się zamyka. Odnośnie lekarza, brałam przez ponad rok leki ale po nich czułam się okropnie, ciagle albo spać mi się chciało albo byłam nadmiernie pobudzona i spać nie mogłam w ogóle, zmieniałam leki 3 krotnie ale jakoś nie bardzo się po nich czułam (bóle głowy, wymioty) i odpuściłam sobie. Mam malutkie dziecko, pracę, masę obowiązków, muszę być na tip top co dnia... nikt mnie w niczym nie wyręczy a jak mąż wyczuje moją slabość to jeszcze gotowy przejąć opiekę nad naszym dzieckiem i on to naprawdę gotowy uczynić. Mieszka daleko więc nie wiem czy bym taką rozłąkę zniosła. Trochę czuję się jak w matni i nie wiem w którą stronę się ruszyć by uzdrowić sytuację... jestem totalnie rozbita. Z bezsilności płaczę co noc a za dnia nadrabiam dobrą miną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justmil
witam bordo jesteś silną i wolną kobietą i możesz być z siebie duma ja też jestem po rozwodzie i mam dzieci nie powiedziałam że już nigdy nie pozwolę żeby ktoś mną pomiatał widzę jakie dzieci są teraz szczęśliwe powiedz swoim dzieciom o swoich problem i obawach będzie ci z tym lepiej a one będą wiedziały że są potrzebne w twoim życiu pozdrawiam serdecznie i jeszcze jedno poszukaj sobie bratniej duszy świat się nie kączy na byłym mężu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
Depra, ojej, dziekuje za takie mile slowa. Ale uwazam, ze mnostwo jest takich dziewczyn. Wszystkie te, ktore nauczyly sie zyc, po prostu. Ale wiesz co, chetnie rozwine temat o optymizmie i odwadze, bo pytasz skad sie bierze. Moze komus to pomoze pod tym kontem przeanalizowac rozne swoje przygody i zmieni myslenie o samym sobie na bardziej pozytywne. Ja nie sadze, ze optymizm musi byc wrodzony - takiego myslenia mozna sie nauczyc. Np. zawsze pamietac o tym, co mamy, a nie plakac za tym, czego nie mamy. Pamietac, ze i tak zyjemy w komfortowych warunkach - nie w glodzie np. w Afryce - co juz na starcie daje nam szanse na dobre zycie. Ze jestesmy wolni i mozemy o sobie decydowac - a na przyklad zwierzeta nie - i jesli my ich nie obronimy to sie sami nie obronia - a my sie mozemy sami bronic! Daje mi to ogromne poczucie, ze wszystko moge! Dalej: pamietac o wszystkich malych przyjemnych sprawach - robic sobie malutkie swieto, bo slonce swieci, bo ktos przyszedl nam bezinteresownie z pomoca, bo urzedniczka cos zalatwila szybciej niz sie spodziewalismy i milion takich. Bo nic nas nie boli.No mam takich mysli milion na okraglo, nie jestem w stanie wszystkiego wymienic. W ogole tego nie zauwazamy, a zycie ciagle nam robi mile niespodzianki. Ale my generalnie mamy tendencje do roztrzasania przykrosci a nie cieszenia sie drobiazgami. A teraz co do odwagi (lub sily, zwal jak chcial, a zreszta to sie wiaze z optymizmem). Na pewno dostalam bardzo wiele od matki, ktora w nastolatkowatosci mojej gornej i chmurnej przy roznych okazjach mowila rzeczy, ktorych o sobie nie myslalam, ale ona to tak mowila, ze zaczelam w to wierzyc i taka byc... Ze taka jestem ladna i chodze w taki sposob i wszyscy sie za mna ogladaja. Ze tak sobie doskonale radze w kryzysowych sytuacjach. Ze nikt by tak nie umial. Ze taka jestem przytomna i wrazliwa. I taaaka sympatyczna! No to niemozliwe mnie nie lubic.I mnostwo takich rzeczy. Nieoceniona jest potega slowa! A potem - rozwiazal sie moj wielki problem zdrowotny (okolo25lat mialam)- wariowalam ze szczescia i wydawalo mi sie, ze niebo sie przede mna otworzylo - ciagle jeszcze trzyma mnie tamto wrazenie. Zawsze bylam fatalna uczennica i moj ojciec chyba myslall, ze jestem jakas niedorozwinieta. Z trudem dostalam sie do liceum (a zdawalam do szkoly krawieckiej, bo myslalam, zem na liceum za glupia). Nauczycielka polskiego bardzo wymagajaca. Mialam nie przejsc z trzech przedmiotow w 1 klasie liceum. I nagle w drugiej klasie - dostalam pierwsza 4 z polskiego! Szok i zachwyt, ze moge. Jako jedyna w klasie. Potem juz byly same czworki i piatki, matura zdana najlepiej w szkole i jako jedna z niewielu dostalam sie na studia. O jezu, znaczy nie jestem glupia!!!! Odkrycie dla mnie, ktore mi dalo strasznie duzo sily i wiary w siebie. A potem dalsze sukcesy, z momentami zalamek (dwa lata na emigracji bez stalej pracy), ale wszystko i tak sie uklada, Zawsze. To znaczy ja to ukladam. Od tego czasu powtarzam sobie: KAZDE NIEPOWODZENIE TO TYLKO ODROCZONY SUKCES. I tak jest. Wszystko tkwi w glowie. Pisze o tym, bo moze dziewczyny, ktore to przeczytaja zobacza rozne momenty swojego zycia w innym swietle i z tego zaczna czerpac sile?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
I jeszcze slowko o odwadze: to pojecie wzgledne. Strach moze paralizowac i wtedy rzeczywiscie tragednia, bo nic w swoim zyciu nie zmienimy- ale moze byc tez zdrowym objawem, ktory uczy nas ostroznosci. Ja sie balam tak strasznie wielu rzeczy. Ale jak raz i drugi wpadlam w klopoty czy to psychiczno-zwiazkowe czy finansowe czy zawodowe - zawsze sama z pomoca przyjaciol sie wygrzebywalam a im szybciej mialam odwage zmieniac sytuacje tym szybciej bylo mi lepiej. Polecam serdecznie ksiazke "Kto zabral moj ser", metafora determinujacej, niestety, roli strachu w naszym zyciu. Jakczuje, ze cos mnie blokuje, to wiem, ze wlasnie strach i zadaje sobie pytanie z tej ksiazki: co bym zrobila, gdybym sie nie bala? I to robie, w miare mozliwosci, oczywiscie z glowa. I wiecie co - NIGDY!!!!!! sie na tym nie przejechalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
Dobra, produkuje sie dalej. Prima Malina, naprawde mam nadzieje, ze cie nie urazilam pozwalajac sobie na dywagacje na temat twojej sytuacji. Nie bylo to moim celem, podzielilam sie tylko myslami, bo czasem jak sie w tym wszystkim tkwi, to moze nie ma sie swobodnego ogladu rzeczywistosci. Ale ty masz naprawde realne problemy, ktore musisz rozwiazac, sadze, ze sadownie. Nie moge uwierzyc, ze jakis psycholog z bozej laski mogl uznac, ze dla dziecka jest dobre wysluchiwanie, jak ojciec obraza matke. Pewnie, ze powinien sie z dzieckiem widywac, ale jesli saczy mu taki jad w mozg i serce zarowno w twojej obecnosci, jak i pewnie bez niej - to ja nie sadze, ze to normalne. Mam wrazenie, ze twoj byly z jakiegos powodu jest chory z nienawisci i kompleksow - przynajmniej z tego co opisujesz? Moze powinnas sprawe oddac pod rozwage sadowi z tej perspektywy? Musi byc na to jakis sposob. A twoj ojciec i bracia - czy oni nie reaguja na takie odzywki? Moze byloby metoda nie spotykac sie z bylym mezem, kiedy przychodzi po dziecko? Moze moglby byc to twoj tata, ktory jest przy synu, kiedy byly maz po niego przychodzi? Ty wiesz, ze to co opisujesz to jest powazna agresja? Jesli chcesz sie pozbyc tej paniki i niecheci do zycia, o ktorej piszesz, to musisz ograniczyc do minimum te kontakty, i pracowac nad swoim poczuciem wartosci, checia do zycia. Moze dobrzy przyjaciele, z ktorymi porozmawiasz, ktorych rad i moze tez krytyki wysluchasz, pomoga ci zamiast antydepresantow, ktore na ciebie zle dzialaja? Ty sama wiesz, jak to wszystko zrobic, bo przeciez ja nie znam caloksztaltu sytuacji.I zreszta nie wiem wszystkiego o zyciu i nie mam patentu na nieomylnosc. A w sprawach rodzinnych i tej agresji zwroc sie do pomoc do psychologa moze, do prawnika, do jakiejs organizacji? Piszesz, ze czujesz sie jak w matni - to zacznij drobnymi kroczkami wszystko rozwiazywac. Od strony moze najprostszej, nie wiem, ktora za taka uznasz. Moze wlasnie zwrocenie sie do prawnika lub psychologa, co w takiej sytuacji robic, a moze tylko zaczniesz rozmawiac z przyjaciolka? Napisz sobie plan i eliiminuj to co powoduje ze ci zle krok po kroku? Nie da sie wszystkiego zalatwic na hurra, wiadomo. I ostatnie zdanie, bo juz i tak przesadzam z tymi wypocinami: znow mnie uderzylo to co napisalas, zeplaczesz co noc a za dnia nadrabiasz mina. Ale po co, po co sie tak dreczyc? Sile bierze sie tez z tego, ze nie trzeba udawac. To nie znaczy, ze masz ludzi zadreczac, ale niekoniecznie usmiechac sie, jak ci zle. Rozmawiaj z ojcem, z bracmi, nie wiem, jak przestaniesz udawac to juz ci wielki ciezar spadnie z duszy. Zdziwisz sie, ile mozesz odkryc zyczliwych osob wokol. Przepraszam znow za przydlugi tekst, pozdrawiam serdecznie i dobranoc wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bordo
Witajcie.... teraz dopiero mam chwilę czasu zeby z Wami pobyć, porozmawiać. Kahna jesteś niesamowita...ciągniesz nas za uszy do góry jak tylko możesz a my jeszcze plączemy się ,bronimy, bo łatwiej jest cierpieć, użalać sie nad sobą ,to nic nie kosztuje, niż zacząć działać. Wracam do Twoich myśli...czytam i analizuję. Wiem, ze nie jestem sama, takich kobiet "po przejściach "jest wiele i wiem teraz, że bez podania życzliwej i serdecznej dłoni jest bardzo ciężko ale te ręce są do nas wyciągnięte ...tylko trzeba je zauważyć. Super to napisałaś KAŻDE NIEPOWODZENIE TO TYLKO ODROCZONY SUKCES. Prima Malina to jest coś dla nas, czytaj , analizuj , zobaczysz damy radę....nam też się uda, pocerujemy nasz zyciowy pachwork ...tylko walcz.... i pisz ..jeżeli odczuwasz taką potrzebę. Pozdrawiam wszystkie dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
Bordo, jeszcze jedna piosenka, skoro lubisz i dziala na ciebie muzyka - posluchaj slow, a zwlaszcza tego: "Żadnych złudzeń i złych myśli, żadnych niepotrzebnych modlitw Mocno wierzę w swoją siłę, w zachodzące we mnie zmiany" wez sobie to za motto! A OTO CALA PIOSENKA: http://www.youtube.com/watch?v=VjojoGU6QP8 A to zdanie, ktore ci sie spodobalo, ze niepowodzenie to odroczony sukces, to nie ja wymyslilam... gdzies przeczytalam i niestety nie pamietam, kto i gdzie to napisal! Bordo i wszystkie inne zainteresowane panie: mam propozycje. Jak widzialyscie powyzej wypisalam wam kilka takich momentow w moim zyciu, kiedy budowalam w sobie sile i optymizm (pierwsza czwroka z polskiego, koniec choroby itd), Zrobmy sobie pranie mozgu i przypomnijcie sobie takie chwile - kiedy wykazalyscie sie odwaga i sila, nauczylyscie sie optymizmu i opiszcie je tutaj. To fajna terapia, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
Bordo, jeszcze jedna piosenka, skoro lubisz i dziala na ciebie muzyka - posluchaj slow, a zwlaszcza tego: "Żadnych złudzeń i złych myśli, żadnych niepotrzebnych modlitw Mocno wierzę w swoją siłę, w zachodzące we mnie zmiany" wez sobie to za motto! A OTO CALA PIOSENKA: http://www.youtube.com/watch?v=VjojoGU6QP8 A to zdanie, ktore ci sie spodobalo, ze niepowodzenie to odroczony sukces, to nie ja wymyslilam... gdzies przeczytalam i niestety nie pamietam, kto i gdzie to napisal! Bordo i wszystkie inne zainteresowane panie: mam propozycje. Jak widzialyscie powyzej wypisalam wam kilka takich momentow w moim zyciu, kiedy budowalam w sobie sile i optymizm (pierwsza czwroka z polskiego, koniec choroby itd), Zrobmy sobie pranie mozgu i przypomnijcie sobie takie chwile - kiedy wykazalyscie sie odwaga i sila, nauczylyscie sie optymizmu i opiszcie je tutaj. To fajna terapia, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bordo
Witajcie... Kahna ja tak w ogóle uwielbiam IRĘ, super muzyka i mądre teksty, dają siłę i nadzieję. Twoja propozycja"prania mózgu" jest propozycją ciekawą ale jakże trudną dla mnie. Muszę na siebie spojrzeć inaczej. Ja w przeszłości zawsze czułam się stłamszona i może trochę gorsza bo....miałam starszego brata- geniusza- i to on był najmądrzejszy i najśliczniejszy z dzieci. Moja mama nigdy mnie nie dowartościowała tak jak Ciebie. Ja tylko miałam się uczyć i to dobrze...reszta była nieważna. Od małego tak naprawdę szłam przez życia sama ...taka mała Zosia Samosia.Mieszkałam w małym miasteczku gdzie wszyscy się znali i wzsystko o sobie wiedzieli a ja miałam takie coś w sobie, że ciągle chciałam piąć się wyżej ..mimo wszystko. Po skończeniu szkoły sredniej rodzice nie byli za tym abym studiowała...miałam iść jak najszybciej do pracy. Pamiętam takie wydarzenie, które we mnie dużo zmieniło. Byłam w liceum chyba 2 rok, jechałam pociagiem sama, do przedziału weszła para młodyh ludzi ...około 22-23 lata- studenci i zaczęli rozmawiać ze sobą o egzaminach o wykładach, wykładowcach a nastepnie o swoich pasjach...ja przysłuchiwałam się tej rozmowie cichutko i nagle do mnie dotarło, ze ja też tak chcę. Chcę wydostać się z mojego srodowiska nie chcę iść do pracy do biura, chcę poznać innych ludzi i inne miejsca.Uparłam się. że pojdę na studia, że nie tylko brat....Dopięłam swojego. Było mi ciężko bo ja ciągle byłam wycofana...nadrabiałam dobrą nauką.Skończyłam bardzo dobre studia...oj jaka mama była ze mnie dumna na absolutorium - wtedy poczułam się ważna i spełniona. To tyle...bo potem był już etap z mężem( za mąż wyszłam jeszcze na studiach) z człowiekiem, który mnie całkowicie sobie podporządkował a ja się na to godziłam.Odnosiłam sukcesy zawodowe, sprawowałam odpowiedzialne funkcje... i tylko tym wprowadzałam byłego w kompleksy ale nie to miałam opisywać.Muszę się zastanowic co dalej.... i napiszę później... tak muszę się bardzo cofnąć i poszukać dalszych moich wygranych bitew...tak muszę sobie dać trochę czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
Bordo, no widzisz, ale skonczylas studia! Bo jakas przypadkowa rozmowa zasiala w tobie marzenia! pozwol, zeby i teraz sie to dzialo! Wszystko co nas ogranicza to tylko nasze myslenie! Nie mialas latwej sytuacji, a poszlas na studia! i skoro jestes urodzona w latach piecdziesiatych to byly trudne studia -wiadomo, z egzaminami wstepnymi, z ciezkim regorem egzaminacyjnym itd. Pisz dalej o swoich wygranych bitwach, jak piszesz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kahna kahna
Bordo, nie wiem, czy ukladasz czasem pasjansa na komputerze? jest taki, co sie nazywa pajak. W chwilach stresu go ukladam, jakos dobrze mi sie mysli przy nim. 4 kolory, czyli najtrudniejszy. Nauczylam sie tak dobrze, ze jak pokombinuje to prawie zawsze wychodzi. Traktuje to troche jak zycie: jak sie nauczysz regul i pokombinujesz dobrze, nawet kilka razy ten sam uklad, to ci zawsze wyjdzie (albo prawie). Wiem, ze glupie, ale sie w zyciu sprawdza (nie pasjans, regula kombinowania, az sie uda!). Sprobuj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×