Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Gość grazynaa...
tylko jak zrozumiec, ze osoba, ktora jest inteligentna, ma duzo do powiedzenia, jest ladna, ma super faceta, dobra prace maskuje swoje niskie poczucie wartosci? wsluchac sie w siebie jest ciezko bo czasem nie wiem czy to dusza czy sumienie przemawia do mnie jestem osoba, ktora nie lubi sie klocic, wole odpuscic, czesto nie potrafie sie bronic. moj narzeczony powtarza mi ze musze nauczyc sie bronic, a obrona to ego? bo jesli ktos mi mowi, ze ogladam malo ambitny program to zaczynam sie bronic czyli nie odpuszczam? budzac sie dziękuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
budzac sie co robic co robic, nic nie wiem, pierdnac czy zrobic kupe? a moze jednak wziac cos na sraczke? podpowiedz mi. obejrzec dobranocke czy wlaczyc film dla doroslych? jak myslisz co bedzie dla mnie lepsze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CIERPIENIE, TRAGICZNE DZIEŁO CZŁOWIEKA Istnieje w nas, dokoła nas i w całym świecie straszliwa nieustępliwa obecność cierpienia i śmierci. Od zawsze człowiek na nie się natyka: Zdany na Własne siły w przenikaniu ich tajemnicy, może tylko się zawieść, jeszcze hardziej się raniąc. Jedynie wiara chrześcijańska może pozwolić człowiekowi coś uszczknąć z tej tajemnicy i uniknąć rozpaczy. Ale pokój znajduje się dopiero na końcu długiej drogi. Ten, kto cierpi, niech się nie dziwi, że czuje się bliższy przeklinania niż fiat, ale musi. wierzyć ze wszystkich sił, że Jezus Chrystus kiedyś pomoże mu nie tylko zrozumieć, ale powiedzieć TAK, posługując się w ten sposób cierpieniem dla jego własnego zbawienia i dla zbawienia świata. Dlaczego róża rani tego, kto ją zrywa? Dlaczego szalejące morze niszczy lądy? Dlaczego wyzwolona radioaktywność atakuje ludzkość w samym centrum życia? Dlaczego ciało człowieka niszczeje zaszczepiając cierpienie w jego członkach? Dlaczego serce człowieka cierpi tyleż co niszczone ciało? pienia? Dlaczego ludzie zadają sobie wzajemnie okrutne der Dlaczego cierpienie zawsze i wszędzie towarzyszy człowiekowi? Jeżeli coś nie jest jak trzeba w mechanizmie twego wozu, albo gdy nim się źle posługujesz, stwierdzasz: motor „nawala. Jeżeli nie szanując myśli konstruktora wprowadzasz innowacje, które kompletnie wynaturzają motor, motor się zatrzymuje. Tak samo ludzie, wprowadzając przez grzech nieporządek w plan Ojca, wprowadzili na świat cierpienie i śmierć. Dzięki miłości i posłuszeństwu i dzięki łasce Boga czlowiek przed grzechem żył w harmonii: w harmonii z samym sobą, w harmonii z innymi, w harmonii ze wszechświatem. Wskutek egoizmu i pychy człowiek pozbawiony Boga skazuje się na dysharmonię ze sobą samym, z innymi. i ze wszechświatem. Trudne małżeństwo ducha i materii jest zerwane. Rozwód pociąga za sobą walkę, rany i śmierć. To nie z woli Bożej człowiek cierpi i umiera, lecz z woli człowieka. Ceną grzechu jest śmierć, gdy tymczasem darem Boga jest życie wieczne w Jezusie Chrystusie Panu naszym (por. Rz 6, 23). Czyż Bóg nie mógł przeszkodzić grzechowi człowieka? Tak, odbierając mu wolność. Czy profesor kocha swego ucznia, gdy mu daje rozwiązanie zadania, by go uchronić od pomyłek? Czy matka kocha swoje dziecko, gdy go nie uczy chodzić z obawy, żeby nie upadło? Czy ojciec kocha syna, gdy mu nie pozwala wychodzić z obawy, że się spotka ze złem? Czy Bóg kochałby człowieka, gdyby odebrał mu mozność wybierania, życia, kochania w sposób wolny? Jeżeli kochasz, to zamiast odbierać innym wolność1 aby uniknęli zła, masz przyjąć dla nich ryzyko błędów, pomyłek, cierpień. To dlatego, że Bóg nas kocha, zgodził się na ryzyko grzechu. Nieraz możesz śledzić nieszczęsne „skutki grzechu: twoja pycha rani drugiego, twój egoizm czegoś go pozbawia, twoja zmysłowość wykorzystuje go i degraduje; wielkie plagi: alkoholizm, rozwiązłość.., są przyczyną niezliczonych cierpień fizycznych i moralnych, których skutki odbijają się w nieskończoność; zawiniona obojętność narodów uprzywilejowanych, ich egoizm lub rasizm pozwalają na nory mieszkaniowe, niedożywienie, brak higieny, analfabetyzm itp. Nie uskarżasz się, że jesteś zdrów, a przecież zdrowie zawdzięczasz innym (rodzicom, tym, którzy ci przygotowują jedzenie, itd.). Nie uskarżasz się, że jesteś wykształcony (a przecież twoja wiedza pochodzi od twych nauczycieli, od tych, którzy napisali książki, itd.). Dlaczego miałbyś się uskarżać na cierpienia, na które nie „zasłużyłeś? Jeżeli zgadzasz się na solidarność w dobru i w jego pomyślnych skutkach, trzeba ci się również zgodzić na solidarność w złu i w cierpieniach, które są jego owocami W tym ogromnym Ciele Totalnym, gdzie najmniejszy oddech odbija się aż do krańców wszelkiego stworzenia, gdy przez grzech wprowadzasz nieporządek, często nie możesz dojść, gdzie i jak tworzy się zarodek cierpienia. Tak samo gdy cierpi twoje serce lub ciało, gdy kataklizmy walą się na świat, nie staraj się dowiadywać, akie Są przyczyny nieporządku. Przyjmij tajemniczą solidarność istot i rzeczy, ale zawsze pamiętaj, że ani jednego grzechu nie sprowadza człowiek na świat, by nie tworzyło się gdzieś cierpienie. Czy Bóg może się „cieszyć grzechem, kt6ry przecież jest nieposłuszeństwem i brakiem miłości ku Nie- mu? Jak mógłby się „cieszyć z cierpienia, które przecież jest nieuniknionym skutkiem grzechu? Ponieważ jest ono głębokim nieporządkiem w miłosnym planie Ojca, i ty, tak jak Bóg, nigdy nie powinieneś się „pogodzić z cierpieniem. Rób wszystko, żeby je zwalczać: cierpienie ciała: higiena, dożywianie, lekarstwa, postęp naukowy pod wszelkimi postaciami...; cierpienie ludzkości: wzajemne stosunki między ludźmi, sprawiedliwość, pokój...; cierpienie serca: wychowanie, miłość...; cierpienie od opornej materii, rozszalałych żywiołów: poszukiwania naukowe, technika, praca... Kiedy z miłości i dla człowieka angażujesz się w walkę przeciw cierpieniu, możesz być pewny, że jednoczysz swoją wolę z wolą Boga. Jeżeli chcesz skutecznie prowadzić tę walkę, niszcz cierpienie w jego źródle, jakim jest grzech. Jednak źródło nie wyschnie w sercu człowieka. Cierpienie jest i będzie. Czy znajdziesz sposób na to, by służyło, czy też zamkniesz się w rozpaczy? Współcześni ludzie coraz częściej posługują się „surowcami wtórnymi4: szkodliwe odpadki zużytkowują dla korzyści ludzkości. Jeżeli wiara rzuca światło na tajenmicę początku cierpienia, to również naświetla ona tajemnicę użytkowania go dla zbawienia świata. Czy chcesz zużytkować cierpienie, uboczny produkt grzechu? Pytaj Jezusa Chrystusa, w jaki sposób z cierpienia uczynił przez miłość materię pierwszą Odkupienia. CIERPIENIE, MATERIA PIERWSZA ODKUPIENIA Bóg nie chciał cierpienia, ono nie jest dziełem Jego, lecz człowieka. Człowiek musi teraz godzić się na towarzysza, którego przez grzech wybrał sobie w sposób całkowicie wolny. Straszne małżeństwo, gdyby Chrystus nie przyszedł wybawić cierpienia z jego przerażającego bezsensu. Zakorzeniony w świecie wskutek buntu człowieka, ogromny krzyż okrywa swym cieniem ludzkość i wszechświat. Lecz miłość Chrystusa do swego Ojca i do ludzi sprawiła, że ten krzyż jest drogą zmartwychwstania. Cierpienie jest twoim towarzyszem, a śmierć z głębi czasów daje ci znak. Co zrobisz? Zbuntujesz się? Będziesz znosił biernie? Będziesz zaprzeczał starając się zapomnieć? Będziesz się uskarżał wszystkim i mścił się? Jakakolwiek by była twoja postawa, nie możesz uniknąć cierpienia, nie możesz uniknąć tragicznego uścisku śmierci. Widząc cierpienie drugiego zdarza ci się czasem powiedzieć: „Dobrze mu taktu Ponieważ Bóg jest Ojcem nieskończenie kochającym swoje dzieci, nigdy nie może się cieszyć z cierpienia. On „cierpi widząc, że cierpisz. Po grzechu, który jest nieporządkiem w porządku stworzenia, buntem człowieka przeciw Bogu, odmową, by kochać Miłość, Ojciec nie pozostawił człowieka samemu sobie, nie opuścił go wydając na łup rozpaczy, ale „tak umiłował świat, że Syna swego dał. .i Przychodząc na ziemię Jezus spotkał trzy „stworzenia, których stwórcą nie był Jego Ojciec: grzech, cierpienie i śmierć. Aby przywrócić pokój i miłość ludziom, światu harmonię, musiał zwyciężyć grzech, cierpienie i śmierć. O swoim przyjacielu mówisz: „Noszę go w sercu, „Wstydzę się za jego grzechu, „Boli mnie jego cierpienie. Jest to bowiem wszechmocna władza miłości, która tak ściśle łączy kochającego z kochanym, przyjaciela z przyjacielem, że wszystko, co jego, przyjmuje za swoje. Bo Jezus Chrystus ukochał ludzi miłością nieskończoną, wszystkich zjednoczył w sobie: przyjmując ich wszystkie grzechy, cierpiąc wszystkimi ich cierpieniami, umierając ich śmiercią. Będąc w całym znaczeniu tego słowa ofiarą swej miłości na krzyżu, Jezus powiedział do swego Ojca: „Oddaję duszę moją w Twoje ręce, duszę ciężką od tragicznego zbioru: grzechy ludzi: biorę za nie odpowiedzialność, Ojcze, i proszę dla nich o przebaczenie, „zmaż je cierpienia ludzi i moje, ich śmierć i moją oddaję Ci jako pokutę; i Ojciec zwrócił Mu ŻYCIE; taka jest tajemnica Odkupienia. Matka godzi się na cierpienia porodu, bo z jej cierpienia ma się narodzić życie. Ale to cierpienie dla niczego jest dla człowieka wstrętne) nie może go znieść. Jeżeli chcesz, żeby twoje cierpienie i cierpienie świata było użyteczne i czemuś służyło, musisz patrzeć na Chrystusa na krzyżu, spotkać Go tam i zjednoczyć się z Nim. Dzięki Jezusowi Odkupicielowi nieużyteczne, bezsensowne i odrażające cierpienie staje się materią pierwszą odkupienia. Jednak nie cierpienie samo w sobie odkupuje, lecz miłość, która w Jezusie Chrystusie napełnia światłem dar tego cierpienia. Nie możesz lubić cierpienia, ono pozostaje złem nawet po przyjściu Chrystusa, ale „możesz polubić okazję, daną ci okazję do ofiary i ratowania! Dzisiejszy ból głowy, umęczenie całego ciała upadającego ze zmęczenia, ostre bóle żrące ci ciało i nie dające spoczynku, bolesna nieruchomość, kalectwo, cierpienie moralne, duże czy male, przejściowe czy długotrwałe: trudna lub monotonna praca, bez reszty wyczerpujące łub bolesne, lub rozdzierające zaangażowanie się związkowe lub polityczne, umęczona wrażliwość, niezdarne wysiłki, upokarzający upadek... Twoje wszystkie cierpienia Chrystus już przecierpiał, ofiarował, z rąk Syna Ojciec już je przyjął jako pokutę za grzechy, dla miłości Jezusa Chrystusa już odkupiły świat. Pozostaje już tylko odnaleźć Zbawiciela w każdym z nich; popatrz na nie en Lace, a zobaczysz, jak On daje ci znak, i w sposób wolny nieś je z Nim, w sposób wolny ofiaruj je z Nim, w sposób wolny zbawisz świat z Nim. Wszystkie cierpienia ludzkości rozprowadzają mękę Jezusa w czasie. Droga krzyżowa przechodzi przez wszystkie pola walki świata, przez wszystkie nory mieszkaniowe, szpitale, miejsca pracy, przez ulice twego miasta lub twej wsi... Droga krzyżowa przechodzi przez wszystkie drogi ludzi, ale jeżeli spotkasz Chrystusa i pójdziesz za Nim, droga krzyżowa zaprowadzi cię do zmartwychwstania. Zbawiciel nie wymyślił ani nie wybrał sobie krzyża. Wziął ten, który Żydzi i wszyscy ludzie wkładali Mu na ramiona. Zanim zaczniesz sam dla siebie szukać sposobów odpokutowania, przyjmuj codzienne cierpienia. Wybieraj krzyż seryjny, a nie na miarę, bo inaczej uwierzysz, że jesteś silniejszy i piękniejszy od innych. Jeżeli przycinasz drzewo, bo sprawia ci przyjemność obcinanie gałęzi, jeżeli zakopujesz ziarno, bo sprawia ci przyjemność świadomość, że gnije, jeżeli bijesz swoje dziecko, bo sprawia ci przyjemność widok jego bólu, jesteś wandalem i człowiekiem niebezpiecznie niezrównoważonym, bo sekator zadaje ranę po to, żeby rozwinął się piękny owoc, ziarno zakopuje się po to, żeby kłos był bogaty, dziecko karze się po to, żeby się rozwijało jako człowiek. I dlatego pokuta chrześcijańska nigdy nie jest cierpieniem „dla niczego, lecz zawsze wyrzeczeniem się niedojrzałych albo zepsutych owoców dla pięknych zbiorów. Na świecie cierpienie jest znakiem wyraźnym grzechu. Cierpienie przyjęte i ofiarowane jest w Chrystusie wyraźnym znakiem Odkupienia. Nigdy nie ma odkupienia grzechu bez cierpienia ofiarowanego przez Jezusa Zbawiciela. Twoje codzienne cierpienia całkowicie przyjęte i ofiarowane Ojcu są najskuteczniejszymi z twych akcji apostolskich. Nie rób z krzyża klejnotu, przyrządu do ćwiczeń sportowych, rekwizytu teatralnego, by zwrócić na siebie uwagę, znienawidzonej przeszkody na drodze dnia, jest on bowiem każdodziennym narzędziem tego, kto chce z Chrystusem i przez miłość zbawiać człowieka i świat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dla miłości Jezusa Chrystusa już odkupiły świat. Pozostaje już tylko odnaleźć Zbawiciela w każdym z nich; popatrz na nie en Lace, a zobaczysz, jak On daje ci znak, i w sposób wolny nieś je z Nim, w sposób wolny ofiaruj je z Nim, w sposób wolny zbawisz świat z Nim. Wszystkie cierpienia ludzkości rozprowadzają mękę Jezusa w czasie. Droga krzyżowa przechodzi przez wszystkie pola walki świata, przez wszystkie nory mieszkaniowe, szpitale, miejsca pracy, przez ulice twego miasta lub twej wsi... Droga krzyżowa przechodzi przez wszystkie drogi ludzi, ale jeżeli spotkasz Chrystusa i pójdziesz za Nim, droga krzyżowa zaprowadzi cię do zmartwychwstania. Zbawiciel nie wymyślił ani nie wybrał sobie krzyża. Wziął ten, który Żydzi i wszyscy ludzie wkładali Mu na ramiona. Zanim zaczniesz sam dla siebie szukać sposobów odpokutowania, przyjmuj codzienne cierpienia. Wybieraj krzyż seryjny, a nie na miarę, bo inaczej uwierzysz, że jesteś silniejszy i piękniejszy od innych. Jeżeli przycinasz drzewo, bo sprawia ci przyjemność obcinanie gałęzi, jeżeli zakopujesz ziarno, bo sprawia ci przyjemność świadomość, że gnije, jeżeli bijesz swoje dziecko, bo sprawia ci przyjemność widok jego bólu, jesteś wandalem i człowiekiem niebezpiecznie niezrównoważonym, bo sekator zadaje ranę po to, żeby rozwinął się piękny owoc, ziarno zakopuje się po to, żeby kłos był bogaty, dziecko karze się po to, żeby się rozwijało jako człowiek. I dlatego pokuta chrześcijańska nigdy nie jest cierpieniem „dla niczego, lecz zawsze wyrzeczeniem się niedojrzałych albo zepsutych owoców dla pięknych zbiorów. Na świecie cierpienie jest znakiem wyraźnym grzechu. Cierpienie przyjęte i ofiarowane jest w Chrystusie wyraźnym znakiem Odkupienia. Nigdy nie ma odkupienia grzechu bez cierpienia ofiarowanego przez Jezusa Zbawiciela. Twoje codzienne cierpienia całkowicie przyjęte i ofiarowane Ojcu są najskuteczniejszymi z twych akcji apostolskich. Nie rób z krzyża klejnotu, przyrządu do ćwiczeń sportowych, rekwizytu teatralnego, by zwrócić na siebie uwagę, znienawidzonej przeszkody na drodze dnia, jest on bowiem każdodziennym narzędziem tego, kto chce z Chrystusem i przez miłość zbawiać człowieka i świat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ladymarm
/Całe oświecenie to zrozumienie, że Syn Boży, czyli my, chciał mieć jedyną prerogatywę, której nie miał. Chciał być stwórcą samego siebie, co jest niemożliwe. By tego dokonać, musiał zanegować Stwórcę, czyli udawać, że Go nie ma. Musiał więc odwrócić się od Boga. / budzac sie- skąd o tym wiesz? czy mozesz wskazac mi ten moment w historii?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
witaj budzac sie. czy zgadzasz sie z tymi slowami? /a jeżeli czegoś nie dostajemy to znaczy, że to o co prosiliśmy nie było dla nas dobre i jako kochający Ojciec chroni nas nawet przed nami samymi i naszymi kaprysami/, jezeli tak to jak to sie ma do tego, ze Bog spelnia tez to czego sie boimy bo to jest nasza wola?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasperski pomoze
nie to znaczy ze się odwróciliśmy się od niego i zaczynaja nam pomagać szatan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ladymarm = grazyna
:classic_cool: :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ladymarm - ten moment w historii, to powstanie świata, iluzji świata poza Niebem. Ten moment trwa cały czas, póki co. Można wiedzieć o tym wszystkim na różne sposoby. M.in. wynika to z faktu, że gdyby było inaczej, to świat pozostałby na zawsze niewytłumaczalny. Gdyby Bóg stworzył ten świat, musiałby być wewnętrznie sprzeczny, bo stworzyłby zło. Nie byłby Bogiem. Gdyby z kolei Boga nie było, świat byłby chwilowym wirem chaosu i nie miałby sensu, a nasze najszlachetniejsze próby nadania tego sensu byłby żałosną nicością (choć w istocie bez Boga świat nie mógłby w ogóle być widziany, nawet jako złudzenie). Jeśli Bóg jest i jest Miłością i Doskonałością, to świat musi być złudzeniem umysłu odwróconego od Boga. To jest proste i logiczne. Jeśli z tych przesłanek wyciągniesz inne wnioski, to w istocie zanegujesz te przesłanki (czyli Boga). Jeśli zaś odrzucisz te przesłanki (że Bóg jest, jest miłością, jest doskonałością) to dojdziesz do tego, że jesteśmy niczym. Odrzucenie tych przesłanek zawsze musi prowadzić do skrajnego nihilizmu, z czego oczywiście większość, np. ateistów, w ogóle nie zdaje sobie sprawy. Poza tym nihilizm to nie jest postawa światopoglądowa, jak wydaje się to wielu błądzącym. Nihilizm (jak i ateizm), to po prostu stanowisko "nie wiem", skryte często za wieloma "mądrymi" słowami, ale tylko "nie wiem". Wystarczy bardzo, bardzo dokładnie zbadać tylko te elementy, by dojść do zrozumienia tego o co się pytasz. Na końcu jest czytelne rozdroże: albo wierzę w Boga, Jego Miłość i Doskonałość i wybieram Boga, albo nie wierzę w nic, nic nie wiem, nie ma żadnych zasad, nic co da się pomyśleć nie ma sensu. Oczywiście większość ludzi udaje albo to, że wierzy w Boga, albo udaje, że sens może istnieć poza Bogiem. Ale taka jest jedyna alternatywa: albo Bóg albo wieczny bezsens. Oczywiście nie ma jej, bo w końcu każdy wybierze Boga, gdy pojmie Kim Bóg jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Grazynaa... Spróbuję Ci odpowiedzieć... Bóg to światło. Światło miłości, zrozumienia, szczęścia, radości. Jeśli odwracamy się od Boga, to - dla czytelności przykładu - tak samo jak odwróciłabyś się plecami do lampy - widzimy cień, ale już nie światło, co najwyżej odbite światło. Bóg daje wolność, czyli pozwala, i nie mógłby inaczej, na to by zamknąć oczy i nie chcieć Go widzieć. Wie, że jedyne szczęście jest w Nim i w byciu w świetle, bo wie wszystko. Więc każdemu pomaga, kto tylko tego naprawdę chce, pomaga wrócić do Siebie. Ale Bóg nie rozumie celów świata ciemności. To jest świat, którego nie ma, Bóg nie rozumie złudzeń, bo one nie mogą być zrozumiane. Tak jak słońce - czy w nim jest ciemność? Czy słońce mogłoby zrozumieć ciemność? Wyobraź sobie, że jesteś źródłem nieskończonego światła. Nigdy nie gasnącego. Czy ciemność byłaby w ogóle dla Ciebie wyobrażalna? Nie, bo po prostu nie istniałaby, a Ty nawet nie miałabyś jak sobie jej wyobrazić. Przekładając to na tzw. życie, np. ktoś chce mieć samochód. Czy Ojciec który daje nieskończoność, mógłby zrozumieć ideę przemieszczania się po pyłku w śmiesznym kawałku blachy, podczas, gdy może kreować kosmosy miłości? Jak nieskończoność miałaby wyobrazić sobie siebie zamkniętą w czymś niewyobrażalnie małym? Przede wszystkim po co? To tak jak dałabyś komuś najwspanialszy pałac i możliwość kreowania dobra i miłości, a on mówiłby, że woli by go robaki zjadały w ziemi. Czyż nie byłby szaleńcem? Bóg nie rozumie więc naszych próśb dotyczących świata ciemności, bo ten świat nie jest widziany przez Boga, choć Bóg jest wszędzie. Bóg słyszy natomiast każdy nasz szept, gdy prosimy o miłość, gdy chcemy ją dawać i chcemy ją dostawać. Słyszy tą naszą najprawdziwszą prośbę nawet w naszych najgłupszych życzeniach. Tak jak psycholog w prośbie nastolatki o żyletki i możliwość cięcia siebie widzi krzyk i ból braku miłości. Nie rozumiemy często odpowiedzi Boga, bo nie rozumiemy sami siebie. Tak jak schizofrenik halucynujący świat swojej psychozy, może wpleść lekarza w swoją iluzję, prosić go o niezrozumiałe rzeczy, i interpretować w najdziwaczniejszy sposób słowa lekarza. A my tak jak pacjent, musimy zawierzyć Bogu, wiedząc, że Jego plan powrotu do zdrowia jest na pewno lepszy od naszego. Bóg jest jedynym skutecznym lekarzem i wyleczy nas. Oczywiście Miłością. Pozdrowienia. Przez jakieś dwa tygodnie nie będę miał dostępu do sieci. 🌼 dla Wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
budzac sie -- dziekuje pieknie za wyjasnienie. jak wrocisz to napisz mi czy jadasz mieso w piatek i czy jest grzechem jesli zjem to mieso w ten dzien?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
budzac sie jeszcze tak mi sie nasunelo czytajac twoj ostatni post czy jesli chce miec samochod lub wygodne mieszkanie to Bog mnie nie wyslucha?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do budząc się
Czy tu jeszcze zaglądasz?Bo ja tak i pewnie wiele innych osób.Bardzo interesuje mnie to, o czym piszesz.W którymś z postów pisałeś że nie jesteśmy swoim ciałem.Czytam książkę Eckharta Tolli w której pisze On że jesteśmy swoim ciałem.Czy mógłbyś wypowiedzieć się na ten temat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
budzac sie --- i jak wrocisz kolejne pytanie: z twoich wpisow wynika, ze Bog zna tylko dobro i milosc, a nie zna przeciwienstwa milosci czyli zla. w takim razie co myslec o tych slowach, sa one z ksiazki /Rozmowy z Bogiem/ : /"...Bóg wiedział, że aby mogła zaistnieć miłość i poznać siebie jako czystą miłość niezbędna jest jej dokładna odwrotność. Zatem stworzył Bóg wielka biegunowość: powołał do istnienia absolutne przeciwieństwo miłości, wszystko to, co nie jest miłością, a obecnie nazywa się strachem. Z chwila pojawienia się strachu miłość stała się czymś, czego można doświadczyć./ Z tresci tej wynika, ze jednak Bog powolal zlo by ludzie uczyli sie błedach, zeby i tak wkocu przypomniec sobie o swojej prawdziwej Jazni. Budzac sie bardzo cie prosze o ustosunkowanie się. Dziękuję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość waltornik
moja mama mówi że sex jest lepszy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
budząc się, twoja szczerość i czystość w dążeniu do twoich ideałów znów mnie tu przyciągnęły :) pozdrawiam Cię serdecznie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
grażynko, z powodu chwilowej (mam nadzieję!) nieobecności Autora, pozwolę sobie powiedzieć parę słów na temat, o który pytasz: grzech. Zawsze wydawało mi się, że ludzie za mało dyskutują o istotnych sprawach :) Pytasz konkretnie o jedzenie mięsa w piątek... Jest to nakaz religii katolickiej, więc nie może być uniwersalnym Prawem Boskim. Czy nigdy Cię to nie zastanawiało: skoro jest jedna prawda, jeden Bóg, to po co tyle religii? W dodatku wciąż walczących ze sobą o palmę pierwszeństwa i "rację"? Gdy popatrzysz na spokojnie, to widzisz jasno, że to musi być jedno wielkie oszustwo, rzekoma walka o Boga jest naprawdę ludzką walką o władzę! Walką z innymi ludźmi o dominację nad sercami i duszami. Gdy chodzi o Boga, samo pojecie walki jest nonsensem: Bóg jest i wszystko co jest, jest w Bogu, z kim tu walczyć i po co?? Są jednak tacy, ktorzy chcą dominować i są tacy, którzy chcą być kierowani - i religie mają się świetnie. Definiowanie wielu rzeczy jako "grzech" to niezwykle przebiegły sposób dominacji nad ludźmi. Wiadomo, że strach jest świetnym narzędziem kontroli. Ludzie nie są wolni, nikt nie jest, nawet najbogatszy gwazdor, najpotężniejszy dowódca, dopóki się czegoś boi. Gdy boisz się np. braku pieniędzy, możesz szukać lepszej pracy itp. Gdy boisz się Boga - a ten rodzaj strachu zaszczepiają religie - jesteś bezradna! Gdzie jest ten Bóg, który Ci powie, co mu się podoba a co nie? Wtedy przychodzi ksiądz z gotową paletą odpowiedzi, zakazów i nakazów i czujesz ulgę: trzeba chodzić co niedzielę do kościoła, dawać na tacę i nie jeść mięsa w piątek, a Bóg będzie zadowolony? Tak, mówi ksiądz. Masz tu cały katalog wytycznych, postepuj wedlug nich a my ci dajemy gwarancję, że pódziesz do nieba. Wytyczne te są na ogół rozsądne: nie zabijaj, kochaj bliźniego itd., są tez absurdalne: nie stosuj antykoncepcji, nie rób in vitro. Niemniej jednak, można wieść całkiem szczęśliwe życie kierując się generalnym wskazaniami kościoła. Problem strachu przed Bogiem jest jednak nierozwiązany, bo kosciół nie może zrezygnować ze swojego podstawowego narzędzia kontroli. Dlatego pojęcie "gniewu Bożego" wisi nad każdym religijnym człowiekiem, zatruwając jego rozwój i jego relację z Bogiem czy raczej Boskością obecną wszędzie i tworzącą nas nieustannie. Poznanie Boga mósi być świadome, musi być buntem przeciwko wszystkim strukturom i gotowym odpowiedziom, nie ma innej możliwości. Jezus był wielkim buntownikiem, Budda był wielkim buntownikiem - Boga poznają tylko ci, którzy mają odwagę odrzucić wszystkie schematy i iść do Niego bezpośrednio. Świadomość czlowieka musi się rozwijać w sposób wolny, nieskrępowany. Nawyki ciała idą za świadomością. Gdy budzi się w Tobie wspólczucie dla zwierząt i przepełnia Cię do tego stopnia, że nie chcesz już jeść mięsa, jest to objaw wzrostu Twojej świadomości, rosnacej wolności. Jeśli nie jesz mięsa, bo ksiądz powiedział, że w piatek nie wolno, jest to obaw Twojego zniewolenia. A z tzw. "grzechem" nie ma to nie wspólnego. Bo jest tylko jeden grzech: niepamiętanie o Bogu i brak miłości. pozdrawiam Cię serdecznie 🌼 zobaczymy kiedy budząc się wróci i co odpisze na Twoje pytania :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
je suis Anna-- ciesze sie za twoj wpis :) przemawia do mnie bo nie czuje oporu wewnatrz, gdzies tam moze lekko boje sie uwierzyc, ze jest jak np piszesz ale to znak, ze ciagle siedze w schematach. musze jednak powiedziec, ze coraz bardziej przekonuje sie, ze moze byc tak jak piszesz, caly czas szukam drogi do Boga. a czy mozesz napisac czy to sa twoje wlasne wnioski z obserwacji zycia, czy piszesz na podstawie jakichs lektur ? oczywiscie jesli mozesz napisac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć Grażynko, bardzo się cieszę, że "boisz się mi uwierzyć" bo to znaczy, że masz zdrowy odruch, by nie wierzyć, we wszystko co usłyszysz. Skąd w ogóle bierze się wiara? Wiara jest oznaką niewiedzy. Gdy przychodzi wiedza, wiara znika samoistnie. Jeśli wiesz, że 2+2=4 to to po prostu wiesz, nie musisz w to wierzyć. Wierzymy, gdy czegoś nie wiemy a tzw. autorytety nam mówią, że tak jest. Taka wiara jednak nie ma w nas żadnego ugruntowania, jest narzucona z zewnatrz. Często wierzymy ze strachu, bo a nóż okaże się, że to wszystko prawda? Moja koleżanka nie bardzo wierzy, ale płaci składki na kosciół "na wszelki wypadek" :) Mnóstwo ludzi tak robi. Dlatego cieszę się, że mi nie wierzysz. Wszystko wymaga samodzielnego sprawdzenia, na tym polega ta przygoda zycia. Nasz rozwój jest takim właśnie procesem, w którym zamieniamy stopniowo naszą wiarę w wiedzę. Oświecenie to ostateczne zjednoczenie wszystkich pozornych sprzeczności w naszym wnętrzu, innymi słowy, znikaja wszelkie pytania, pojawia się wiedza, już w nic nie trzeba wierzyć. Eksplozja odpowiedzi i błogości zrozumienia - opowiem Ci,jak tam kiedyś będę, jak to jest ;) Pytasz o literaturę - nie potrafię konkretnie odpowiedzieć. Gdy byłam w wieku licealno-studeckim czytałam wszystko, co mi wpadło w ręce z dziedziny rozwoju, ezoteryki, psychologii, psychotroniki itd. Czytałam przekazy mistrzów, chodziłam na kursy i wykłady. Potem przestałam, czułam, że moja podróż wymaga ciszy, że wszystko, co potrzebuję wiedzieć przyjdzie we właściwym momencie. I tak się dzieje. Mam wrażenie, że cały świat mnie uczy, gdziekolwiek jestem. Na przykład mój wzrok pada na baner reklamowy, i to, co tam przeczytam, jest wskazówka. Czasem strzęp zasłyszanej rozmowy, czasem jakieś zdanie przeczytane w gazecie zawierają przesłanie dla mnie. Najprzyjemniejsze są spontanicznie przychodzące odpowiedzi, pojawiające się zrozumienie, to wewnętrzne "acha, to tak jest, rozumiem" :) Myślę, że nie ma czego na siłę przyspieszać, każdy idzie swoją drogą i ona jest tylko jego i absolutnie niepowtarzalna. I to jest fajne. Warto sobie jeszcze uswiadomić, że strach wiąże nieprawdopodobną ilość energii. Nagły strach potrafi sparaliżować, człowiek nie nie jest zdolny do żadnego ruchu. Podświadomy strach wpojony przez religie też paraliżuje. Blokujemy naszą inteligencję i wolność eksperymentowania w obawie przed "grzechem", przed zrobieniem czegoś "złego" - np swobodnym myśleniem, poszukiwaniem. Człowiek sparaliżowany religijnym strachem będzie wierzył, bo to nie wymaga energii, nie wymaga żadnej odwagi, nie ma w tym ryzyka. Taka wiara jest jednak strasznie anemiczna, słaba, nie ma w niej pasji, ognia miłości, tylko powtarzane w kółko martwe rytuały. Skoro czujesz, że tkwisz w schematach, to popatrz, co to dla Ciebie znaczy, czy to jest Twój wybór i dlaczego. Nie bój się swojej własnej prawdy! To w końcu jedyne co można nią nazwać. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
je suis Anna-- dziekuje za twoj wpis. rzeczywiscie wierze, ciagnie mnie do takiego myslenia jakie przedstawiasz, jednak mam tez malutkie obawy, mysle sobie /a jesli iluzja jest to co piszesz?/ czasem lapie sie na tym, ze chce cos na sile u kogos przyspieszac, denerwuje mnie kiedy inni mysla inaczej tzn wierza np ze wystarczy samo pojscie do kosciola by miec wzgledy u Boga lub ze ci biedni co cierpia sa dla Boga lepsi. tlumacze, ze samo chodzenie nie wystarczy ale kiedy widze opor z ich strony, cofam sie i czuje sie jakby mi ktos odebral energie. /Człowiek sparaliżowany religijnym strachem będzie wierzył, bo to nie wymaga energii../ - jesli chodzi o wiarę to chyba dobrze, ze wierzymy, wiara jest najwazniejsza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
a co do schematow to faktycznie jestem a raczej bylam podatna na wplywy innych teraz probuje to opanowac. dlaczego? moze przez zanizone poczucie wlasnej wartosci, boje sie wypowiedziec swoje zdanie bo mam wrazenie, ze nie zyskam przychylnosci. wiem, ze to glupie, ale wyjde z tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Grażynko, to jest właśnie cudowne, że możesz sobie wierzyć w co zechcesz, nie ma tu źle-dobrze. I to samo dotyczy innych. Gdy próbujesz narzucać im swoje "racje" napotykasz na opór, który skutkuje Twoim złym samopoczuciem. To oznaka, że robisz coś niewłaściwie. To jest gra ego. Twoje ego forsuje swoje racje, ale ego drugiej osoby też ma swoją siłę - całą tą konfrontację odczuwasz na sobie. Ta druga osoba pewnie też. To niepotrzebne występowanie przeciw prawom wrzechświata, w którym prawo do wolności jest podstawowe. Kazdy ma prawo wierzyć po swojemu, chodzić do kościoła lub do meczetu i wyznawać wiarę, jaka mu się podoba. Dopóki nikogo to nie krzywdzi, krytykowanie go za to to tylko próba wzmocnienia własnego ego. To ma bezpośredni związek z małym poczuciem własnej wartości. Osoba naprawdę pewna swojej wartości nie czuje potrzeby udowadniania jej nikomu, przeciwnie, widzi wartość w innych. Pewnie, że z tego wyjdziesz :) Gdy zaczynamy sobie uświadamiać, że nikt nie jest lepszy od nas, ale i nikt nie jest gorszy, to bardzo fajne, dające dużo spokoju uczucie. Rodzi się poczucie braterstwa z innymi, znika to strasznie męczące ciagłe porównywanie się. Za strachem przed brakiem akceptacji stoi strach przed odrzuceniem, osamotnieniem. Elementem dojrzałości jest zaakceptowanie własnej indywidualności i co za tym idzie - samotności. Droga każdego z nas jest indywidualna, jesteśmy na niej sami i trzeba to przyjąć. To jest przejęcie odpowiedzialności za swoje życie, a nagrodą jest wewnętrzna wolność od opinii innych, to świetne uczucie :) Wiara jest najważniejsza, ale musi byc żywa, prowadzić do wzrostu świadomości, do pracy nad sobą, do zmiany. Wiara zaklęta w martwe rytuały nie zasługuje na nazwę wiary, to tylko nawyk, przyzwyczjenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
je suis Anna - ach jak sie cieszę bo uzmysłowiłaś mi pewne rzeczy tzn niby wiem o nich, a zapominam na codzien własnie wiara żywa, do ktorej będę dążyć i wiara zaklęta w rytuały jak piszesz, tą wiarę probowalam uzmslowic bliskiej osobie ale spotkalam sie z oporem i dalam spokoj. piszesz jednak, ze to gra ego i cos w tym musi byc skoro moje samopoczucie sie pogorszylo. kazdy ma prawo wierzyc jak umie, ja nie powinnam oceniac, ciagle za duzo oceniam :( eh i ubolewam nad tym, ze przez niskie poczucie wartosci dlugo bede uczyc sie nie porownywania sie z drugim czlowiekiem czy dązenia do bycia kims kto wreszcie moze pochwalic sie jakims sukcesem. caly czas czulam sie gorsza od innych i chcialabym chociaz na chwilkę poczuc sie dobra w czyms i zeby jeszcze ktos to zauwazyl. wiem jednak, ze nie tędy droga :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jghj v
h

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Grazynaa...witaj :) Co do mięsa - nie potrafiłbym odpowiedzieć lepiej niż Anna. (Także pozdrawiam Cię Anno serdecznie.) Co do samochodu - nie wiem. Bóg jest abstrakcją, nieskończonością i nie rozumiemy jak Jego Miłość odzwierciedla się w naszym świecie. Bóg po prostu kocha i Jego Miłość przenika nawet nasz świat snu. Bóg nie postrzega swych darów jako materialne, bo one takie nie są, ale w świecie iluzji, w której zagubiliśmy się, możemy zapewne postrzegać rezultat Bożej Miłości także poprzez rzeczy materialne. Zależnie od potrzeb i stopnia "gotowości". Co do zła: nigdy w to nie uwierzę, bo nie mógłbym wówczas wierzyć w Boga. Wszechmoc i miłość wykluczają potrzebę stwarzania zła i cierpienia. Jaka wszechmocna matka prowadziłaby swe dziecko przez cierpienie? Żadna. Nikt kochający i mogący wszystko nie poprowadzi kochanego przez ból. Czy nie jest to prosta i oczywista prawda? Gdyby do zrozumienia miłości było niezbędne zło, to ktoś wszechmocny mógłby stworzyć świat czystej miłości, a w umyśle stworzonego istniałaby tylko pamięć nieistniejącego świata, świata cierpienia i zła, by porównując tę pamięć z otaczającym światem miłości, stworzony nie musiał doświadczać zła jako realnego. Czy by wyjaśnić komuś bezsens wojny, należy wywołać wojnę by jej doświadczył? Nie, można przywołać pamięć o cierpieniach wojny, filmy, świadectwa i ktoś na minimalnym poziomie samoświadomości będzie wiedział, że nie chce wojny, nie przeżywając jej. W świecie stworzonym przez Boga mogłaby więc istnieć pamięć o tym, jak wyglądałby świat, jak byłby wypełniony cierpieniem, gdyby istniało przeciwieństwo miłości, choć byłaby to pamięć o czymś czego nigdy nie było. Jeśli ja, wciąż zamknięty w swej niemocy, niemocy stworzonej przez odwrócenie się od wszechmocy miłości, jestem w stanie wymyślić tak proste rozwiązanie, to o ile lepsze i o ile więcej rozwiązań mógłby wymyślić Wszechmocny, by nikt nie musiał doznawać cierpienia i zła jako realnego. Te wszystkie próby uznania Boga za źródło zła wynikają z jednego, z niechęci do przyznania, że to my stworzyliśmy świat cierpienia, każdy cierpiący ma w tym swój udział. To jest jedna z najtrudniejszych "prawd" w drodze do przebudzenia. Trudna także dlatego, że można wpaść w zbędne i błędne poczucie winy i poczucie klęski, które uniemożliwią dalszy krok, rozpoznanie zła jako nieistniejącego, choć doświadczanego jako realne. To jest nasz, ludzi, stały manewr psychologiczny. Projekcja. Projektowanie na zewnątrz tego czego w sobie nienawidzimy i czego boimy się. Dlatego chciwiec będzie czuł wieczną trwogę przed utratą swego majątku, bo projektuje swą chciwość na innych. Dlatego zabójca wiedzie życie w strachu przed byciem zamordowanym, bo widzi w innych morderców, widzi siebie. I dlatego my, niezdolni uznać, że wszelkie zło na świecie jest wynikiem naszego błędu i naszej błędnej percepcji, czynimy odpowiedzialnym za istnienie zła Boga. To tragiczna pomyłka. Jeśli Bóg dopuściłby to całe zło i cierpienie, które przetaczało się i przetacza przez świat, to jak można byłoby Mu się oddać z całkowitym zaufaniem? Może jutro ześle na mnie jakieś straszne cierpienia, żebym nauczył się czegoś, czego jeszcze nie umiem? Jak można byłoby Go kochać? Przypisywanie Bogu istnienia zła, to także sposób Jego atakowania, to pośrednio wyrażony zarzut, że Bóg nie jest doskonały, bo stworzył niedoskonały świat, w którym istnieje cierpienie. Bóg jest Miłością i tylko Miłością, niczym więcej, niczym mniej. Jest Jedyną realną Rzeczywistością, a my wraz z Nim jako Jego część. I dlatego jesteśmy prawdziwi tylko jako miłość. Nic innego nie jest prawdą o nas. Wszystko inne jest złudzeniem, bo nic oprócz miłości nie jest stwarzane przez Miłość - Boga. Pozdrawiam ciepło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Do budząc się, witaj :) Co do ciała - jesteśmy nieskończonością. Zaprzeczyć sobie samemu to widzieć się skończonym. I temu służy ciało, widzeniu siebie jako skończonego, małego, ograniczonego. Bóg nie stwarza niczego śmiertelnego, cierpiącego, podatnego na zranienie, itd. - a takie jest ciało. Wszechmocna Miłość nie mogłaby tak stwarzać. To zaś czego Bóg nie stwarza, nie istnieje. Jednak "będąc w ciele", doświadczając się w danym momencie jako ciało, nie ma sensu z tym walczyć i koncentrować się na udowadnianiu sobie, że nie jest się ciałem. To do niczego nie prowadziłoby, do niczego dobrego. Raczej do szaleństwa. Ograniczenie ciała jest tylko wyrazem ograniczenia miłości i wyrazem idei bycia oddzielnym, a więc idei "ego". By "przezwyciężyć" ciało - ograniczenie miłości - należy więc przypomnieć sobie Miłość. Możemy zacząć od codziennej najprostszej życzliwości dla innych, także dla tych, których np. na ogół nie lubimy. :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz po
czym jest wiara Wiara nie jest produktem człowieka, lecz wielkim darem Boga Drogocennymi owocami miłości Bożej to wiara, nadzieja i miłość. Stąd płynie: szacunek dla wolności osobistej i społecznej, szacunek dla sprawiedliwości, która łączy ludzi jak braci i czyni ziemską pielgrzymkę bardziej pogodną. Z pychy, nienawiści i podziałów rodzą się niesprawiedliwości osobiste i społeczne. A więc eksploatowanie ludzi ponad miarę tak jednostek jak i poszczególne narody. Owocami wiary, nadziei i miłości jest spokój sumienia, pokój w rodzinach i narodach. Ludzie sprawiedliwi, święci i dobrzy przyczyniają się do rozwoju cywilizacji i prawdziwej, dobrej sztuki, która nie gorszy, lecz pomaga człowiekowi w dążeniu ku zdobyciu dobra, prawdy i piękna. Owocami zaś pychy, nienawiści i podziału są gwałty, wojny, degradacja natury ludzkiej, deprawacja we wszystkich dziedzinach życia ludzkiego. Sztuka w dobrym znaczeniu przestaje istnieć, a zastępuje ją pornografia działająca negatywnie na wszystkie zmysły człowieka. Szatan zgrzeszył pychą i przez pychę doprowadził człowieka do grzechu! Człowiek zwycięży szatana tylko przez postawę pokory. Pokora jest cnotą podstawową, fundamentalną. Bez pokory nie ma postępu duchowego. Bez niej niemożliwym jest budowanie Królestwa Bożego w duszach. Myśl, rozważaj, zastanawiaj się nad wielkością tej cnoty. Szatan boi się pokornych, bo jest przez nich zawsze pokonany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz po
Jezus umarł w piątek poswiencił sie cierpiał za nas czy to tak wiele by zrezygnować z mięsa na jeden dzień tam gdzie sa geje tam sa i katastrofy Katrina przypomniała ludziom, że z Panem Bogiem trzeba się liczyć. Nowy Orlean ściągnął na siebie karę przez ciężkie grzechy: wynika stąd obowiązek nawrócenia. Chodzi tu zwłaszcza o coroczną celebrację "święta" homoseksualistów organizowanego właśnie pod koniec sierpnia w Nowym Orleanie. Owo "święto" nosi zagadkową nazwę "Southern Decadence" (co można przetłumaczyć jako "Południowy Upadek" czy jakoś podobnie). To miał być jakiś wesoły, swawolny "festiwal", promujący rozpasany styl życia. Kaznodzieja metodystów Gary Hopkins donosił, że "liczne tysiące uczestników zamierzały włóczyć się po Nowym Orleanie 'celebrując swoją odmienność seksualną'". Innymi słowy - pisze Swank - "Sodoma i Gomora miały ożyć w jasnym świetle dnia i w nocnych odwiedzinach (...) Policja miałaby obowiązek patrzeć w inną stronę albo napełniać więzienia. Przyzwoici obywatele mieliby zamknąć oczy lub dyskretnie zerkać na wszechobecną bezecność. Małe dzieci miałoby się zabrać na jakąś bezpieczną wycieczkę, by uniknęły obserwowania cynicznej parady na ulicach miasta. Ludzie interesu liczyliby wystrzałowe zyski płynące z otwartych portfeli w świątecznej rozpuście". Tymczasem przyszła Katrina. Festiwal się nie odbył. Grupa ludzi, względnie ruch, noszący nazwę "Repent America", zaczął odważnie wzywać Amerykę do nawrócenia, podkreślając, że Sąd Boży dotknął miasto, które stało się siedliskiem grzechu. Bóg musiał zainterweniować. Obecnie nawet gubernator Luizjany nawoływał w mediach do modlitwy za Amerykę i Nowy Orlean. "Jakie to godne zastanowienia, że Nowy Orlean, który ostentacyjnie witał sodomitów, obecnie potrzebuje modlitwy i pomocy Boga, który odwraca oczy od tego rodzaju zboczeń". Swank dalej snuje swoją refleksję: "To jest tak, kiedy uderza klęska. Dopóki niebo jest jasne i ludzkie brzuchy są pełne, Pana Boga można odstawić na bok. Ale kiedy spada katastrofa na Amerykę, to wszystkie władze państwa i media wołają do Boga. Co musi Pan Bóg myśleć o takim rodzaju hipokryzji wiecie że Japonia jest jednym z największych na świecie producentów pornografii dziecięcej, mimo iż od 1999 r. jest ona oficjalnie zakazana Japonia słynie nie tylko z pracowitości ale też z pornografii Nikita Michałkow znalazł nietypowe wyjaśnienie dla kataklizmu, który w ubiegły piątek nawiedził Japonię. Jego zdaniem trzęsienie ziemi i tsunami to rodzaj kary, którą Bóg zesłał na "biednych Japończyków", a jej przyczyną są "bezbożność" i konsumpcyjny stosunek do świata - podaje serwis gzt.ru. i .SRI LANKA TSUNAMI - MALO KTO WIE CZYM TAK NAPRAWDE JEST TO MIEJSCE TO SWIATOWA STOLICA NIERZADU WSZYSCY Z CALEGO SWIATA TAM JEZDZA TYLKO W JEDNYM CELU TO DUZO BARDZIEJ POPULARNE MIEJSCE NIZ IBIZA ITP. trzensienie ziemi na Haiti Na Haiti wśród wyznawców kultu byli najwyżsi urzędnicy państwowi w tym Emile Jonassaint czy Jean-Bertrand Aristid, który w 2003 podniósł ten kult do rangi religii państwowej. Mimo iż oficjalnie jego wyznawcami jest tylko kilka procent mieszkańców wyspy, to jego wpływy są szerokie (nieoficjalnie wiekszość przyp.red.). Wielu Haitańczyków uznawanych za katolików praktykuje magię, nosi amulety voodoo czy uczestniczy w ceremoniach, które z nazwy są chrześcijańskie a w istocie odnoszą sie do bóstw voodoo. Tak jest w przypadku corocznej pielgrzymki do wodospadu Saut dEau (Wodny Skok). Gdzie pielgrzymi obnażeni do połowy dokonują rytualnego obmycia, wierząc że z wodami wodospadu zstępuje na nich bogini wody Erzulie (przy okazji patronka czarownic, prostytutek i wyznawczyń voodoo). zy to przypadek ze tam gdzie jest przyzwolenie na sodomę tam dzieją się katastrofy Irving Moore Bud Feldkamp III cała rodzina jego zginęła 22 marca w Montanie, na północy USA, w wypadku lotniczym zginęło 14 osób. Na jaw wychodzą niecodzienne okoliczności katastrofy, o których informuje serwis Fronda.pl. Do tragedii doszło bowiem na katolickim cmentarzu Św. Krzyża, niedaleko Grobu Nienarodzonego Dziecka. A samolot należał do właściciela największej sieci klinik aborcyjnych w Stanach Zjednoczonych. Zginęły jego dzieci i wnuki. W katastrofie lotniczej zginęło siedmioro dzieci i drugie tyle dorosłych - rodzina milionera z USA. Właścicielem maszyny był Irving Moore 'Bud' Feldkamp III, który zbił fortunę na sieci klinik aborcyjnych w USA. przypadek czy bóg wyabortował jego wszystkie dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Ilona :) Niestety nie sądzę zbyt wiele. Nie neguję istnienia uzdrowicieli. Najlepiej tę kwestię wyjaśnia Kurs: "Uzdrawianie jest tą jedyną zdolnością, którą każdy może i musi rozwinąć, jeśli ma zostać uzdrowiony.(...) Uzdrowienie jedynie wzmacnia. Magia zawsze usiłuje osłabiać. Uzdrawianie nie postrzega w uzdrowicielu nic, czego wszyscy z nim nie dzielą. Magia zawsze widzi w uzdrowicielu coś "wyjątkowego", co według niego może on ofiarować w darze komuś, kto tego nie ma Może on wierzyć, że to dar od Boga dla niego, ale jest całkiem ewidentne, że nie rozumie Boga, jeśli myśli, że ma coś czego innym brakuje. Duch Święty nie działa przypadkiem, a uzdrowienie, które pochodzi od Niego działa zawsze. Dopóki uzdrowiciel nie będzie zawsze uzdrawiał poprzez Niego, wyniki będą rożne. Ale samo uzdrawianie, jest stałe ponieważ jedynie stałość jest wolna od konfliktu i jedynie wolni od konfliktu są cali. Poprzez przyjmowanie wyjątków i uznawanie, że czasem może uzdrowić, a czasem nie, uzdrowiciel najwyraźniej akceptuje niestałość. Jest zatem w stanie konfliktu i uczy go. Czy cokolwiek, co pochodzi od Boga, może nie być dla wszystkich i na zawsze? Miłość jest niezdolna do jakichkolwiek wyjątków." (Kurs Cudów, Foundation for Inner Peace, str. 103). Wydaje się więc dość oczywistym, z opisu zawartego na stronie, do której podałaś link, że był to jeden z nieuzdrowionych uzdrowicieli. Dlatego nie jest to tak ważne. Ważne jest zrozumienie, że musimy uzdrowić najpierw samych siebie poprzez miłowanie innych. Wtedy doskonałość, którą w nich zobaczymy, uzdrowi nas całkowicie, a my jako uzdrowieni uzdrowimy cały świat, bo będzie to uzdrowienie całkowicie wolne od wyjątków. Tak jeszcze nie zdarzyło się, ale w końcu tak będzie. A ostatecznie uzdrawia tylko Bóg :) Pozdrawiam Wszystkich serdecznie :) 🌼. Postaram się wpaść w przyszłym tygodniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×