Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Gość teraz po
Na ogó wszyscy mistycy podaj, e po okresie oczyszczenia nastpuje okres owiecenia. Mistyk chrzecijaski mówi, e kiedy czowiek wyzwoli si z grzechu, yje w stanie aski uwicajcej i nie zaniedbuje modlitwy, to modlitwa prowadzi go do coraz wikszej doskonaoci. Pocztkowo atwo mu si modli; jego modlitwa jest bardzo ywa, sprawia przyjemno; po jakim czasie uczucie ganie i modlitwa nie daje ju przyjemnoci. Po pewnym kryzysie uczuciowym, pojawia si coraz intensywniejsze intelektualne wnikanie w prawdy objawione. Dziki temu czowiek staje si zdolny do modlitwy mylnej (bez sów), jak jest rozwaanie i medytacja, prowadzca do pogbienia wiary - wówczas rozpoczyna si okres duchowego owiecenia. W okresie owiecenia czowiek na nowo odkrywa to, co ju zna - np. Ewangeli, któr rozumia, ale w jej tre nie wnika. W okresie owiecenia, czytajc ten sam fragment Ewangelii, jakby na nowo go odkrywa - szerzej i gbiej widzi jego sens; to go prowadzi do fascynacji Bogiem, Jego geniuszem (prawd), majestatem (piknem) i miosierdziem (dobrem). Owiecenie, to janiejsze pojmowanie prawd objawionych, a nie wymylanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ilona.,:
budząc się dziękuję za odpowiedź ^^ Jeżeli będziesz na kafe, napisz mi jeszcze czy zetknąłeś się kiedyś z tą "nauką". Pozdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja k
budząc się Co robisz kiedy masz kontakt z osobą która wywołuje w Tobie negatywne emocje, denerwuje, i przez to źle się czuję, mam obniżony nastrój. Zerwać definitywnie wszelkie kontakty? Jak to zrobić, żeby ten ktoś nie miał do mnie o to żalu i złości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja k
Wiem że nie wolno nam oceniać, ale nie mogę się powstrzymać - uważam że ten ktoś jest w dużej mierze złym człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelina..
czy musze wyznac w trakcie spowiedzi przedslubnej, ze wspolżycia? wolalabym to zachowac dla siebie bo nikogo tym nie krzywdzę przeciez co ty pozkaz lub je suis Anna o tym sadzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co za paskudny dzien
😭💤

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewelina, sądzisz, że Bóg nie wie o Twoim życiu seksualnym? Jesteś cała w Bogu, jesteś jego dzieckiem, egzystujesz, bo On jest. Zna Cię o wiele lepiej niż Ty sama siebie, nie ma miejsca na żaden dystans miedzy Tobą a Nim. Jego Miłość opromienia każdą nanosekundę Twojego życia. Skąd pomysł, by opowiadać intymne szczegóły swojego życia jakiemuś obcemu facetowi w sukience?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja k
budząc się Wszystko się jakoś samoistnie rozwiązało, ale jeżeli chcesz to odpowiedz, może ktoś inny przeczyta i przyda mu się. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zy muszę wyznać w trakcie spowiedzi przedslubnej, ze wspolżycia? wolalabym to zachowac dla siebie bo nikogo tym nie krzywdzę przeciez co ty pozkaz lub je suis Anna o tym sadzicie? pewnie ze zna ale jak ci te grzechy odpuści jak nie żałujesz to tak samo jak potrzebna pomoc nikt ci nie pomoze dopuki sama nie poprosisz sam Jezus mówi do Faustyny o spowiedzi Pisz, mów o miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia (przyp. W sakramencie pokuty); tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia mojego, zawsze spływa na twoją duszę moja krew i woda, która wyszła z serca mojego, i uszlachetnia twą duszę. Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej, zanurzaj się cała w moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności mojej nie ma granic. Strumienie mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska moja odwraca się od nich do dusz pokornych. Objawienia - Catalina Rivas - Tajemnica Spowiedzi http://www.piotrnatanek.pl/objawienia/169-objawienia-catalina-rivas-tajemnica-spowiedzi jeszcze pisze o spowiedzi gloria polo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość merkaba ile ma lat
? ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość markabą
38 :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelina..
je suis anna dziekuje za odp co sadzisz o tym co napisal merkaba, ze wszystko pieknie ale jesli nie zaluje to jak ma mi Bog oduscic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć :) Co do "nauki", to jest to mieszanka różnych ideii, typowo -pozwolę sobie w tym kontekście na "etykietowanie" - new age'owa, czy może już post new age'owa. Co do ostatniej kwestii, choć pytanie nie do mnie.... Bóg nie wybacza Ci, niezależnie od tego czy żałujesz czy nie, bo nigdy Cię nie potępił . By przebaczyć, najpierw trzeba potępić, a Bóg nie potępia, bo miłość nie potępia. Dla Boga Twoje "grzechy" nie mają znaczenia, On zawsze widzi Cię czystą, nieskalaną i świętą. Twoje uczynki, w tym świecie, mają znaczenie przede wszystkim dla Ciebie i świata. I raczej postrzegaj (jeśli w ogóle) błędy, a nie grzechy. Nie chodzi o bicie się w piersi i żałowanie - były miliony pokutników i nic z tego nie wynikło. Nie chodzi bowiem w ogóle o winę. Poczucie winy to gra ego, wykorzystywana także często (świadomie lub nie) przez zinstytucjonalizowane religie. Jeśli pojęcie "grzechu" zastąpisz pojęciem "błędu", to łatwiej zrozumieć, że chodzi o naprawę, a nie karę. Żałowanie i leżenie krzyżem w poczuciu winy niewiele daje, ale naprawa błędu zmienia wszystko. Uproszczony przykład. Co z tego, że np. niektórzy złodzieje i mafiosi chodzą do kościoła, zmawiają pacierze i być może żałują za swe "grzechy"? Nic z tego nie wynika. Prowadzi to tylko do niespójności pomiędzy czynami, słowami i myślami, czyli do niczego, np. do tego, że mafiosi na Sycylii nadal np. biorą udział w kościelnych rytuałach. Bez sensu, prawda? Ale ze zrozumienia, jak krzywdzenie innych krzywdzi nas samych i jak buduje nasz koszmarny, koślawy świat, a następnie naprawa błędu i niekrzywdzenie innych, zmienia wszystko. Złodziej przestał by kraść, a mafioso stałby się porządnym człowiekiem. To byłby dopiero pożądany efekt. Błąd zawsze wynika z niezrozumienia i zasługuje na naprawę, zaś grzech wynika z winy i jego konsekwencją jest kara. Ludzkość żyje w opresyjnym systemie kar, w rodzinach, szkołach, narodach, itd., ale często niewiele rozumiejąc. Gdybyśmy zamienili to na zrozumienie i naprawę naszych błędów, to byłoby dużo lepiej, prawda? Kieruj się więc światłem rozumienia i naprawiaj błędy, które odcinają Ci drogę do poznania Boga. Bóg nie musi Ci nic wybaczać, bo nigdy Cię nie potępił. Miłego dnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
budzac sie nareszcie jestes :) a ja jestem ciekawa co odpiszesz na pytanie, ktore ktos powyzej zadal: "Co robisz kiedy masz kontakt z osobą która wywołuje w Tobie negatywne emocje, denerwuje, i przez to źle się czuję, mam obniżony nastrój. Zerwać definitywnie wszelkie kontakty? Jak to zrobić, żeby ten ktoś nie miał do mnie o to żalu i złości?" odrazu uprzedzam wszystkich, ze to nie ja pytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Osoby, które wywołują negatywne emocje są nauczycielami. Moim podstawowym odruchem było zawsze unikanie takich osób, zaś w bezpośrednim kontakcie atak lub ignorowanie. Rozumiem, że są sytuacje, w których unikanie może być bardzo trudne, ale ja tak na ogół działałem (może z wyjątkiem okresu dzieciństwa i wczesnej młodości, gdy nie miałem takiej możliwości). Ale nie o unikanie, ignorowanie i atakowanie chodzi. Dzisiaj postrzegam to wszystko zupełnie inaczej, co nie wyklucza, niestety, moich negatywnych reakcji (uczę się cały czas, nie zakończyłem nauki). Rozumiem, że wszystko co może mnie spotkać negatywnego (choć od razu zaznaczę, że w zasadzie nic takiego nie spotyka mnie), jest wynikiem mojego błędnego postrzegania i w istocie pochodzi ze mnie. To co widzimy w świecie jest lustrem nas samych. Może to być trudne do zaakceptowania (w niektórych stanach umysłu pewnie niemożliwe), ale tak jest. Wiele o tym było na tym topiku, o obserwowaniu umysłu, itd. Można to zaobserwować na najprostszych poziomach. Jeśli dana osoba idzie ulicą wściekła, ze "złym" spojrzeniem, wykrzywioną twarzą, to jej stan będzie odzwierciedlać się w minach i spojrzeniach przechodniów, przestraszonych, zdziwionych, agresywnych (choć często mogą to być minimalne i mimowolne reakcje, skryte na pozór za maską obojętności). Gdy będzie uśmiechnięta, prawdziwe wewnętrznie radosna (ale nie sztucznie uśmiechnięta i sztucznie ugrzeczniona, to jest co innego), to także wywoła to odpowiednią reakcję. I to działa na najgłębszych i na wszystkich poziomach. Świat, który widzimy wokół, to symboliczna opowieść o nas samych. Dlatego wszyscy wokół są naszymi nauczycielami. Gdy wywołują w nas negatywne emocje, to tak naprawdę nie powodują ich, ale "wyciągają" je tylko na wierzch i stajemy się ich świadomi. Dzięki temu cały czas możemy przyjmować naukę od świata. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
dzieki budzac sie :) w sumie to dziekuje za to pytanie tez! co jest grane, ze boje sie w to wierzyc? wewnetrznie sie zgadzam, przytakuje glowa kiedy czytam ten tekst, a boje sie powiedziec "dosyc tego, zaczynam byc soba, ucze sie milosci" czemu boje sie, ze jesli zaakceptuje fakt, ze to nie ktos jest zly, a to odbcie mnie, to ktos zobaczy dobro w tej osobie i bedzie zblizal sie do niej, czego ja bym nie chciala? to okrutne ale moze to przez moje niskie poczucie wartosci? bo mam wrazenie, ze przez to ze czuje sie gorsza oczekuje, ze kazdy bedzie mnie podziwial, przyklaskiwal i to ja mam byc naj :( konkretnie to mam na mysli swojego partnera, chcialabym byc najlepsza w jego oczach. czy ja wymagam juz leczenia? pewnie tak ale tez czuję siłę, czuję ze sama muszę się z tym uporać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fefik
je suis anna dziekuje za odp co sadzisz o tym co napisal merkaba, ze wszystko pieknie ale jesli nie zaluje to jak ma mi Bog oduscic? pójdziesz do piekła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ewelina, cóż, budząc się napisał to, co ja bym napisała: żeby wybaczyć trzeba najpierw potępić. Bóg jest czystą miłością. Pomysły, że np. współżycie przed ślubem to "grzech" to wynalazek instytucji religijnych, które w ten sposób, jak widać z niezłym skutkiem, kontrolują ludzi, tłumią ich i wpędzają w poczucie winy. Nawet na czysto ludzkiej płaszczyźnie, potrzeba wybaczenia może się pojawić wtedy, gdy ktoś został skrzywdzony. Kogo Ty skrzywdziłaś okazując sobie z narzeczonym uczucia, kochając się? To niedorzeczność. Sama czujesz, że Twoja spowiedź nie byłaby szczera, bo Ty nie żałujesz! Po co więc brać udział w tej szopce i brnąć w udawanie? Jak można zresztą żałować dobrego seksu? Ja nie żałuję ani sekundy spędzonej w ten sposób :D Wybór człowieka, którego dokonujemy w każdej sekundzie, jest zwracanie się w stronę Boga albo odwracanie się od Niego. Brak miłości, brak wdzięczności, poczucie osamotnienia, gniewu, strachu, złości - wchodząc w te stany odwracamy się od Boga. Wzbudzając w sobie miłość, radość, wdzięczność, ufność otwieramy się na Boga, Boskość. Odwrócenie od Boga prowadzi do błędów, bo nasze działania mają wtedy źródło w ego, np. chciwość prowadzi do kradzieży itd. Ludzie sami robią sobie piekło koncentrując się na złych, niskich uczuciach i ponosząc konsekwencje swoich czynów. Bóg nie ma z tym nic wspólnego. On jest i z nieskończoną cierpliwością czeka, aż jego dzieci same do niego przyjdą, po tym, jak uznają wreszcie bezowocnośc swoich wysiłków osiągniecia trwałego szczęścia i realizacji w świecie ego. Nie ma żadnego grzechu - prócz odwrócenia świadomości od Boga. A robić możesz co Ci się podoba, jak mówił święty Tomasz: "kochaj i rób co chcesz" - tajemnica polega na tym, że kochając nie jesteś w stanie nikomu zrobić krzywdy bez wychodzenia ze stanu miłości. :) 🌼 Dużo szczęścia w małżeństwie!! 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bóg jest czystą miłością zapomniałaś powiedzieć ze jest też sprawiedliwy Myśl O. Pio: „...może myślisz, że grzech to przekroczenie prawa. Nie! Grzech to zdrada miłości. Ileż Pan uczynił dla mnie, a co ja czynię dla Niego? Przeważnie jest to najpierw grzech lekki zwany powszednim, grzech bardzo często lekceważony przez człowieka. I przez to iż lekceważony, jest bardzo niebezpieczny. Znieczula bowiem własne sumienie, ten najczulszy Boży instrument w duszy człowieka, który początkowo reaguje natychmiast na każdy najmniejszy nawet przejaw zła. Przestrzega on człowieka przed złem, gani go tzw. wyrzutami sumienia, gdy człowiek zło popełni. Z drugiej strony sumienie zachęca do czynienia dobra, oraz nagradza, gdy człowiek dobro czyni. Ale ten czuły instrument zamulany osadem grzechowym przez lekceważenie grzechu lekkiego i jego częste powtarzanie, już później wcale nie reaguje i człowiek po pewnym czasie tego co kiedyś uznawał za grzech, już teraz za grzech nie uznaje. Zaczyna się wszystko od pytania, czy to wielki, czy mały grzech. Jeśli mały, to nie ma problemu. I tak powstaje zjawisko, które nazywamy „ ZANIK POCZUCIA GRZECHU Człowiek pozostaje jeszcze w ramionach Bożych, jeszcze nie odchodzi. Grzech powszedni nie niszczy jeszcze życia Bożego w człowieku, lecz gasi on najpiękniejsze światła i najbardziej subtelne odcienie miłości. Przesuwa człowieka z płaszczyzny miłości na płaszczyznę sprawiedliwości i prawa. Człowiek już tylko pyta: wolno mi czy nie wolno. Reszta mnie nie obchodzi, ja chcę być tylko w porządku z prawem. O miłości już tu nie ma mowy. Dzieje się tak, gdy człowiek nie spowiada się regularnie z grzechów lekkich, gdy spowiada się tylko od wielkiego dzwonu, raz do roku, czy jeszcze rzadziej. Stąd już tylko krok do obojętności, a potem do rozstajnych dróg. I bywa, że drogi się rozchodzą. W pewnym momencie Pan Jezus mówi: Rzeczy zaszły tak daleko, że musisz już wybierać, albo dalej idziesz ze mną albo odchodzisz. Dalej razem iść nie możemy. Decyduj. Tak to widzi Chrystus. I bywa, że człowiek przerazi się perspektywy rozstania z Bogiem i cofa się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale bądźmy szczerzy, często nie słyszymy, co mówi do nas Chrystus. A mówi: łączyła nas miłość, miłość musi być wolna decyduj. I czasami człowiek odchodzi. I tu jest ten moment śmierci: Bóg otwiera ramiona, z których człowiek odchodzi w samotność, w ciemność, w śmierć. I to jest grzech ciężki, zwany śmiertelnym, bo zabija życie Boże w duszy człowieka. I tu następuje odcięcie latorośli od winnego krzewu jako źródła Bożego życia Chrystusa. Latorośl usycha i umiera. Lecz ze strony Chrystusa zawsze są otwarte ramiona. Bóg się nie obraża, tylko jest obrażany. Nigdy nie odwraca się do człowieka plecami. Zostaje wciąż ze swoja miłością zapatrzony w odchodzącego człowieka. Czeka do ostatniego tchnienia, z nadzieją, że człowiek wróci. A ja im daję życie. Bywa, że człowiek wraca, wraca po życie. Ramiona czekającego Chrystusa ciągle są otwarte. Wraca w sakramencie pokuty. Gorzej, jeśli w życiu człowieka, który odszedł, zachodzi zanik poczucia grzechu ciężkiego, z czym spotykamy się dzisiaj coraz częściej. Wtedy o wiele trudniej wrócić. Taki stan prowadzi prosto do niewiary. Jeszcze gorzej jest, gdy człowiek trwa świadomie w tzw. zatwardziałości w grzechu, co prowadzi do wrogości a nawet nienawiści wobec Boga i Kościoła. Z taką postawą spotykamy się dzisiaj niestety coraz częściej. Ale zarówno z pierwszej jak i z drugiej sytuacji jest wyjście. Jak mówiłem Bóg się nie obraża. Zawsze w sercu człowieka i w jego duchowości zostaje STYGMAT, znak przynależności do Boga. Katechizm nazywa to: charakterem Chrztu św. Inaczej mówiąc: Jeśli ktoś był z Bogiem, żył Jego życiem i był z nim pojednany w miłości, wręcz zrośnięty, to po rozerwaniu pozostaje blizna, która woła i przywołuje ciągle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boga ku człowiekowi, a człowieka ku Bogu. Tego stygmatu, znaku przynależności do Boga nigdy nikt i nic nie zdoła zniszczyć w człowieku. Choćby nie wiem jak daleko człowiek odszedł od Boga, to ten znak stygmat ciągle jest aktywny, ciągle woła „człowieku wróć, ciągle nie daje spokoju i przypomina jak dobrze było człowiekowi w Bożych ramionach, które ciągle są otwarte, a Bóg cierpliwie czeka na człowieka Jeśli grzeszna ludzka interwencja zakłóca prawa natury, jeśli rzeczy nie idą po swoich torach, następuje szereg katastrof zarówno na płaszczyźnie materii, jak i w płaszczyźnie ducha ludzkiego. Zaczyna się cierpienie, krzywda, poniewierka, czyli wszystko to, co ma na imię grzech. Dzieje się tak, gdy człowiek łamie dane mu przez Boga prawa moralne, by mógł w pokoju i miłości bezpiecznie żyć na tym świcie. Gdy zabija człowieka, wywołuje wojny, uprawia terroryzm, wywołuje głód, zatruwa naturalne środowisko. Słowem, gdy skreśla Bożą miłość i mądrość, Boży ład. Grzech to nie tylko przekroczenie prawa. Grzech to legalny nieład i nieporządek, to rana na stworzonym świcie danym mi na dom przez Pana Boga, świecie, który jest mi przyjacielem. To jest zniszczone ze strony człowieka przymierze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Grazynaa...ale.... chodzi Ci o emocje, które powoduje czyjeś negatywne, według Ciebie zachowanie, etc., czy o zazdrość? Czy sama dla siebie zmieszałaś obie rzeczy, żeby nie było za łatwo? Co do leczenia, to każdy z nas go potrzebuje. Żeby nie było nam przykro, nazywamy to zbawieniem, oświeceniem, rozwojem duchowym, itd. :) Pozdrowienia dla Wszystkich :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
budzac sie-- po prostu kazde mile slowo mojego partnera do innej kobiety np do mojej siostry czy kuzynki odbieram jako chec poderwania lub to, ze ta osoba podoba mu sie. czyli zazdrosc, a jednoczesnie zlosc na ta osobe np kuzynkę, ze ta prowokuje go czyli np inteligentnie zartuje czy dogaduje, co faceci przeciez lubia. i wreszcie zlosc na sama siebie, ze to mnie wyprowadza z rownowagi, ze zloscia nie pomagam sobie. po prostu tak kocham swojego faceta, ze chcialaym go miec tylko dla siebie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam to i ja .
Grazyna---> Twoj partner jest przystojny, zgadza sie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
co robic co robic..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
znam to i ja -- ja jestem przystojna, nie bede tu skromna tyle tylko, ze bardzo niesmiala. a moj partner owszem ma kompleksy ale brzydki nie jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety, patologiczna zazdrość nie jest mi obca. Warto jednak odróżnić dwie rzeczy. Zazdrość i zaufanie. Ogromna większość ludzi, niemal wszyscy, jest koszmarnie zazdrosna, jeśli chodzi o związki miłosne, choć może to bardzo przed sobą ukrywać. Prawdziwy brak zazdrości nie polega na tym, że komuś wierzę, ale jak przyłapię na tym, że oszukuje, to nas nie ma. To by znaczyło jedynie, że miałem do kogoś zaufanie, że nie zrobi nic, o co mógłbym być zazdrosny. Przykład: kobieta mówi do mężczyzny, kochanie oczywiście, że możesz iść z kolegami do klubu pobawić się, nie jestem zazdrosna. Przypadkowo koleżanka widziała jak ów mężczyzna w klubie namiętnie całował się z inną kobietą. Kobieta wpada w szał i zrywa. Okazuje się, że kobieta tylko ufała, że mężczyzna nie zrobi nic, co mogłoby wzbudzić jej zazdrość, ale była zazdrosna. I gdy postawimy sprawę jasno, to okazuje się, że niemal wszyscy są bardzo zazdrośni. Nawet ludzie, którzy chodzą do klubu swingersów, akceptują seks partnerki/a z inną osobą, tylko dlatego, że sami to robią. Gdyby miał/a to robić tylko partner/ka, to byłoby to już często nieakceptowalne dla takiego swingersa. Gdy spojrzymy na to uczciwie, to okaże się, że niemal wszyscy są zazdrośni, choć mogą mówić, że nie. Literatura i życie dostarcza przykładów, jak trójkąty i inne wielokąty niszczyły związki ludzi, którzy uważali się za światową bohemę, niezwykle wyluzowaną, związku "zwykłych" ludzi, a nawet związki aktorów porno! Brak zazdrości to sytuacja, gdy np. partner/ka ma kochanka, a druga strona nie ma, ale akceptuje kochankę/ka partnera/ki. Nie ma z tym związanych żadnych negatywnych emocji, itd. Niestety istotą związku, gdy jest się w ciele, jest zazdrość. I to dłuższa historia dlaczego. Inną sprawą jest brak zaufania. Jedni wierzą nawet w to, że jak mąż/żona wyjedzie sam/a na drugi kontynent na pół roku, to nie zdradzi, albo przynajmniej nic o tym nie chcą wiedzieć (z różnych powodów, najczęściej zazdrości), a inni boją się, że nawet zwykła rozmowa ukochanej/ukochanego z przeciwną płcią (czy tą samą, jeśli mamy do czynienia z osobą homo lub bi seksualną) zagraża związkowi, jest dowodem chęci zdrady, itd. Nie przejmuj się więc zazdrością, lecz przyjrzyj się skrajnemu brakowi zaufania. Dlaczego nie ufasz? Jest to zwierciadło Twej duszy, może sobie nie ufasz, czy też, jak sama napisałaś, masz poczucie niskiej wartości. Skoncentruj się na zaufaniu, tak dużo łatwiej, chyba, wychodzi się z tego co potocznie nazywamy "patologiczną zazdrością". Ten brak zaufania, to w istocie wyraz lęku przed porzuceniem. To dwa podstawowe lęki w świecie ego: jeden przed porzuceniem, a drugi przed zapomnieniem. Tak jak Ty okazujesz w relacji z partnerem lęk przed porzuceniem, tak np. sławni ludzie to często skrajny przykład lęku przed zapomnieniem. Oba to symboliczny wyraz lęku przed Bogiem. Skoro my go porzuciliśmy, to obawiamy się, przypisując mu cechy, które sami przejawiamy, że także nas porzuci czy zapomni (to są oczywiście podświadome procesy). Im bardziej będziesz ufać Bogu, tym bardziej będziesz ufać ludziom (brak zaufania do ludzi obnaża zaś brak zaufania do Boga). Za nic się nie obwiniaj. Wszyscy tutaj objawiamy jakieś symptomy szaleństwa, zaburzeń. Jeden patologicznie nie ufa, inny jest patologicznie przywiązany do ciała i przyjemności zmysłowych, jeden podporządkowuje się innym, inny pomiata ludźmi, każdy uważa za osiągnięcie bycie lepszym od kogoś w innej dziedzinie, itd., można wymieniać bez końca. Przyjrzyj się więc swojemu brakowi zaufania, oddawaj Bogu, pracuj nad tym, ale nie obwiniaj się. Możesz też spojrzeć na ziemskie korzenie braku zaufania. Brak bezwarunkowej miłości w dzieciństwie na ogół prowadzi do jakichś zaburzeń w relacjach z innymi. Spójrz na to, ale nie by obwiniać rodziców, lecz by zrozumieć, że nie ma sensu siebie obwiniać. Choć to już jest droga psychologii, jeśli pomoże Ci, to idź nią. Nie ma ludzi lepszych i gorszych. Są tylko różne formy szaleństwa - szaleństwa odwrócenia się od Boga - od miłości. Sławy, politycy, pisarze i aktorzy, sprzątacze i pracownicy biurowi, fizycy i kierowcy autobusów, sprzedawczynie i matki, wszyscy jesteśmy tak samo szaleni, tyle, że objawia się to w różnych formach. Wszyscy jesteśmy tacy sami. Nie czuj się więc ani gorsza, ani lepsza. Poza tym, to słuchaj siebie. Szukaj w sobie, w sobie, w sobie..... Znajdziesz tam wszystko i nieskończenie więcej, niż mogą Ci cokolwiek przekazać moje słowa..... Co do chęci by mieć kogoś całkowicie, ten dylemat rozwiązuje tylko Bóg. Być z Bogiem, to być w związku całkowicie zjednoczonym, to być w jedności. Ale droga do Boga może wieść przez związek ziemski. Możesz oddać swój związek Bogu, pozwolić mu w nim zagościć. Otworzyć się na zaufanie jako wyraz miłości. Miłego wieczoru :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×