Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Dżennny F.

Walczyć jeszcze czy już poddać się i odejść?? Proszę o wypowiedzi.

Polecane posty

Gość Dżennny F.
Więc po co pytanie ... dlaczego unosisz sie taką złością? Spokojnie. dla mnie "więc" służy do tworzenia konstrukcji, w których zdanie za spójnikiem opisuje czynność, która nastąpiła, ponieważ odbyła się czynność opisana w zdaniu przed spójnikiem, dlatego nie rozumiem pytań po "więc". Walczyć jeszcze czy już poddać się i odejść?? Jak w temacie - nie wiem. Skłaniam się ku odejściu. Kocham go czy mi się tylko zdawało?? Kocham go, nie wiem czy przestanę, bo to był i jest mój pierwszy facet pod każdym względem. Wspomnienia i więź prze tyle lat zrobiły swoje. Czy to była miłość czy to tylko pomyłka?? Była mjiłość, a teraz z mojej strony jest nadal, nie wiem jak z jego, przyzwyczajenie także nalezy tu dodać. Walczyć jeszcze?? powtarza się Czy już się poddać?? powtarza się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OlciaOlcia_19993_Wawa
Wiesz, myślę, że powinnaś dać mu kopa :) Wstrząśnij nim. Powiedz, że albo się zmieni chodz troche albo to koniec. Nie pisz do niego, nie dzwoń. Zobacz, czy będzie się starać. Czasem facet musi poczuć, że nie jest pępkiem świata. To on musi się starać. Z moim chłopakiem jestem od 3 lat i w tym czasie schodziliśmy się 4 razy. Raz z mojej winy a trzy przez niego. Za każdym razem dawałam mu szanse bo kocham go jak nigdy nikogo. On jest moim pierwszym prawdziwym chłopakiem. Z nim miałam mój pierwszy raz więc jest sentyment. Mam 17 lat a bardzo dużo już łez przez niego wylałam. Kiedy nie byliśmy razem starałam się poznawać innych ale każdego do niego porównywałam. Olewałam ich po tygodniu. Ostatnim razem zerwaliśmy kilka dni po zakończeniu roku (28.06.2010) W połowie lipca dowiedziałam się, że ma dziewczynę. Byłam totalnie przybita. Nie miałam na nic sił. Płakałam dzień w dzień kiedy pomyślałam, że teraz przytula inną. Odezwał się. Spotkaliśmy się kilka razy. Nie powiem, że były to normalne spotkania. Umawialiśmy się na seks. Samochód. Las. Było cudownie. Jak nigdy czułam ogień pożądania. Pewnie powiecie, że głupia byłam. On z nią zerwał po jakiś 2 tygodniach i znów jesteśmy razem. Ta jego była straszną k*rwą. Poznał się na niej. Myślę, że przez nią doceni mnie. Wie, że nigdy nie znajdzie takiej jak ja. Czuję, że to przeznaczenie ale nie chcę ciągle jakiś rozstań a potem powrotów. Mimo młodego wieku chcę mieć poważny związek. Jestem bardzo uczuciowa i bardzo mi na nim zależy. Czekam tylko na moment gdy za kilka lat uklęknie i mi się oświadczy :) Może i jestem dziwna ale nic na to nie poradzę :):) Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Aguś... tak, jest podobnie jak mówisz, nasze chcraktery tez nie pozwalają nam na ten kompromis, mimo uczuć. Ciężko będzie się rozstac, ale czym jest te 8 lat do całej reszty? Jesteśmy młodzi, może jeszcze się uda wybrnąc obojgu cało z tego i osobno zyc dalej - tak byłoby najlepiej. Z urwaniem kontaktu bedzie ciężko - to pies ogrodnika, bedzie dzwonił i pisał, ale to tez jest do wypracowania. Najwyraźniej czas się pożegnać, skoro juz teraz po wielu próbach nie możemy przeskoczyć problemów, a co dalej??? I Ty Aguś, i ja wiemy, że rozstanie to dobra decyzja dla zdrowia, ale nie dla serca ;) jest na to za wczesnie, ale bez tego sie nie obejdzie. Więc po co pytanie ... proszę, nie kłócmy się, bo i tak mam zszarpane nerwy. Będę wdzięczna za rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więc po co pytanie
Hmm. Ja nie unoszę się złością. Daleka jestem od tego. Twój problem to nie mój problem i dlatego patrzę z boku i spokojnie. A właśnie teraz określiłaś swoje priorytety. Więc wiesz czego chcesz.Dlatego ja nie wypowiadam się co masz zrobić, czy co ja bym zrobiłą. Twój facet, Twoja sprawa. Wszyscy ci co tu się popisują nie znają dokładnie Was obojga co Was łączy, co różni, co dzieli. Nikt nie zna Ciebi i jego. Więc te nasze wypowidzi są nic nie warte. A sugerować się czyjąś "podobną sytuacją" jest błędem. Sama wiesz czego pragniesz, czego oczekujesz i czego się boisz. Wiesz również czego nie chcesz stracić. Więc nie pytaj ludzi o zdanie co oni sądzą. Oni nic nie wiedzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
OlciaOlcia_19993_Wawa .... metoda odstwaienia i olania go - tez testowana, pomagała na miesiąc. Teraz to już nie są żarty i czas stawic czoło życiu jak dorosły facet, a on nie chce dorosnąć. Ja mam troszkę inny charakter niz Ty...ja bym w jego ramionach, nawet podczas rozstania innek kobiety nie zniosła. I różnica wieku inna - jestem starsza, rozchodzi się już o wspołne zamieszkanie i to jest problem - żeby wspólne zamieszkanie nie przerodziło się w koszmar. Pozatym nie będe stawac na głowie i wymuszac na nim moich zamiarów sposobem. Nie czuje czegoś, niech powie. Także powodzonka kochana i twardo stapaj po ziemi ;) Dziekuje za wsparcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Więc po co pytanie... pytam ludzi tu, bo jest mi wstyd przed bliskimi, że tkwię w związku bez przyszłości, wszyscy zacierają ręce na wesele, a on nawet nie chce słyszec o małżenstwie. Ja w zasadzie wiem czego oczekuję, wiem, ze rozstanie będzie dobre, ale jednak się boję i szukam u Was poparcia. Nachodza mnie mysli: czy będę żałować, czy zakocham się jeszcze, czy zniosę widok szczęścia, które da innej kobiecie, a mnie nie? Tego się boję, ale przełamie się i zakończę to jeszcze dziś, o czym także powiem do Waszej wiadomości, należy Wam sie to :) Dzięki za pomoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natalkaaa85
Jakbym czytała o sobie. Tylko my jesteśmy dużo krócej razem. Ja niestety potrafie dużo wytrzymać, bardzo go kocham, ale czasem nie daję rady. Nie chcę go zmieniać, po prostu chcę czuć się ważna. Ale jestem zmęczona tłumaczeniem, bo to nic nie daje. Słyszę tylko, że "znowu się czepiam". On uważa, że powinnam się cieszyć, że jest i niczego więcej nie wymagać, potulnie znosić jego złośliwości, brak czułości, brak jakiejkolwiek inicjatywy w związku. Jakbym powiedziała, że to koniec, to zawrócił by się na pięcie i wyszedł i tyle bym go widziała. Czasem się zastanawiam czy mnie nie kocha, czy po prostu pojmuje to wszystko inaczej o 360 stopni. Są chwile kiedy jestem z nim szczęśliwa, ale coraz rzadziej. Nie wiem co zrobić, żeby było dobrze. Wiem tylko co czujesz i współczuję, bo nie jest łatwo z kimś takim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OlciaOlcia_19993_Wawa
Dziękuję:) Także życzę Ci powodzenia:) Trzymam kciuki :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Tak natalko, ja tez nie chcę zmieniać jego osobowości, zainteresowan, któe całe szczęscie ma i to ciekawe, chcę tylko, zebyśmy spróbowali zmienić to co sprawia, ze się kłócimy i róznimy. Ale ja, przecieioweństwie do Ciebie - daję mu wolną rękę. Nic na siłę, absolutnie, puszczam go wolno. Jak mawia moja mama "z nieolnika, nie ma robotnika" - mój jest bezrobotny w naszym związku :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katakata
powiem ci tak- ja bylam ze swoim 7 lat, sytuacja dokladnie ta sama jak u ciebie. rozmowy takie same. wszystko sie wypalilo. zostawilam go- teraz jestem bardzo szczesliwa i uwazam ze ze zwiazku w ktorym nie ma juz czulosci i porozumienia TRZEBA sie uwolnic. powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natalkaaa85
Ale ja nie zmuszam, tłumaczę , dosadnie i konretnie mówię czego oczekuję, żeby nie musieć się złościć czy denerwować nieraz. Ale albo nic nie dociera, albo stara się krótki czas i dalej olewa. Czasem macham już na to ręką, a czasem nie potrafię i się złoszczę. Czuję się bardzo często olewana. Wiem, że to jego lenistwo, że nie rozumie, że jak nie napiszę, że wrócił bezpiecznie jak gdzieś wyjeżdża, to będę się martwiła, że często czekam na niego, a jemu nie chce się informować o swoich jakichś planach, bo nawet nie pomyśli, że mogę siedzieć i czekać, bo sam by pewnie tego nei robił. Rozumiem, że on na to inaczej patrzy, a z drugiej strony czuję sie przez to nieważna i już mi się nie chcę go tłumaczyć. Po prostu mówię, że sprawia mi przykrość. A on na to, że ciagle mi coś nie pasuje. Jestem zmęczona, na prawdę nie wiem jak do niego dotrzeć. Na co mogę przymknąć oko to mogę, ale jak kolejny raz sprawia mi przykrość, to sie zastanawiam, czy to wszystko ma sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Maxie Zanderze vel Klaunie... żartujesz czy poważnie mówisz z tymi datami? A gdzie - czyli miejscowość? Jeszcze nie daj Boże ktoś mnie rozpozna i bedzie sie śmiał ze mnie jak będe szła po bułki do sklepu :D Natalko... radze troszke dystansu, tez lekkiej olewki - może u Ciebie poskutkuje, bo u mnie owszem, ale na króciutko, więc moż e Twój oporny typ pójdzie na to??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
katakata.... Napawasz mnie nadzieją, ze istniej "życie po życiu" i rozstanie wychodzi na dobre. Cieszę się, że jestes szczęsliwa i twarda z Ciebie sztuka! Czas na mnie, wezmę to na klatę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona_ona_ona
na zdrowy rozsadek to wiekszosc poradzi zebys odeszla od niego, zostawila go w cholere, ale to nie jest chyba takie proste... 8 lat- czasu od cholery. ale widze ze do niego nic nie dociera i niestety po tym co piszesz, mysle ze juz nic nie dotrze... u mnie tez bylo tak ze bylyrozmowy o tym co mi nie pasuje o tym co jemu i staralismy sie o jakis kompromis... o ile na poczatku to zdawalo egzamin, o tyle po 2 latach zwiazku tak sie wszystko zjebalo ze szkoda gadac. chyba pozwolilam na poczatku na zbyt wiele i pozniej odwrocilo sie to przeciwko mnie. jak juz fascynacja opadła to koledzy znow stali sie ważniejsi, wyjscia do klubow z nimi (a nie mają już "naście lat" ) zamiast przyjechać do mnie i cała masa innych negatywnych rzeczy. oczywiscie byly tez dobre, czulosci nigdy nie brakowało itd itp. ale co z tego ze dał buziaka jak za chwile potrafil tak wkurwic że rzucałam mięchem na wszystkie strony. bo nic nie rozumie, a ja tlumacze dziesiątki razy, niby udaje ze rozumie powtorzy toco ja mowilam, a za 3 minuty zaprzecza wszystkiemu co bylo powiedziane... uparty jak osioł i od dlugiego czasu mega samolub. kiedys taki nie był. ale On uwaza tylko ze wszystko mi się wydaje, niestety nie wydaje mi sie bo wiele osob widzi to jak sie zmienil, jak mnie nie szanuje... a gdy o tym mowie... tylko potrafi słoscic się i krzyczec, a wtedy ja niestety nie wytrzymuje i odpowiadam rowniez krzykiem... postanowilam ze odchodzę, że moze sie do mnie odezwać jak wszystko przemysli... myslałam ze podkuli ogon i schowa swoja dume do kieszeni, ze zmieni się i bedzie chcial ratować związek... jak bardzo sie pomyliłam! dostalam kolejne rozmowy a w nich TYLKO ciagle dogryzanie i dopierdalanie mi jaka to jestem beznadziejna bo postapilam tak a nie inaczej, ze jak znajde innego to docenie jego, prawie pogróżki i zastraszanie, masakra.... u mnie zwiazek trwał ok 3 lat, u Ciebie 8- wielka różnica, ale przemyśl to wszystko. ja na twoim miejscu bym odeszła... choc wiem ze nie jest łatwo, ale chcesz miec całe życie takie jak mialas te 2 miesiace przez ktore mieszkaliscie razem? nie sądzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Ona_ona_ona ... tak jest Koleżanko. Jak mówiłam powyżej - nie chcę takiego zycia :| Mechanizm kłótni równiez wygląda u nas podobnie, wyjścia do klubów i kumple - także momentami podobnie :) To są toksyczne związki i trzeba zabrać nogi za pas i odejśc. Dwie kwestie, któe przemawiają za odejściem - uratowanie swojej godności i nerwy na wodzy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więc po co pytanie
Najgorzej gdy pragniemy kogoś zmienić na siłe na obraz i podobieństwo. Najtrudnie zaakceptować kogoś takim jaki jest naprawdę. To nazywa się TOLERANCJA. Najłatwiej jest wyrzucić coś na śmietnik. Najtrudniej jest żyć gdy się coś straciło.!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Tak, będe siedział potulnie, a mój narzeczony/mąż będzie sobie kurwy sypał przy obiedzie, a obok ja i dzieci. A ja przecież mam ręce wygrane na loterii i mnóstwo czasu żeby zmywac, prać i sprzątać. Gdybym kiedyś nie zaznała z jego rąk czułości i szacunku nie prosiłabym sie o to dziś ponownie, bo te uczucia dla nas byłyby obce. A zanim "wyrzucę go na śmietnik" dałam z siebie wszystko, ale nie żeby go zmieniać tylko mu pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
siedziała*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natalkaaa85
O dystans jest łatwo jak przestaje zależeć, a tego bym nie chciała. Olewanie skutkuje na krótszą metę, potem znów to samo. Boję się, że jakbym podjęła decyzję o rozstaniu bez wyraźnego powodu, to potem bym żałowała. Bo jak już się rozstaniemy, to nie wrócimy do siebie z powrotem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fghjtrujrhyt
tak sobie czytam i dochodzę do wniosku, że decyzje już podjełaś. Więc po co nas pytasz? Może żeby zdjąć z siebie część odpowiedzialności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więc po co pytanie
? ? ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Natalko... jak widzisz sytuacja jest podobna, zachowywałam się także podobnie do Ciebie, jakiś rok - 1,5 temu, ale uwierz mi, ze przychodzi moment, ze ma się już dosyć prowadzenia jednoosobowej propagandy i czlowiek opada z sił gdy nic nie skutkuje. Jeżeli nic się nie zmieni między Wami na lepsze, ty też wreszcei opadniesz i zrozumiesz o czym mówię, bo innej rady już nie ma. Nie chcę źle radzić, bo sama mam nieciekawie. Siły życzę i wytrwałości!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
fghjtrujrhyt ... podjęłam. ODCHODZĘ i CHCĘ zrzuucic z siebie troche odpowiedzialności, bo to ja musze zamknąc ten rozdział i cokolwiek sie wydarzy to ja tego chciałam. Ale za cenę spokoju i stabilizacji - chcę tego. Dzis wieczorem wykonam telefon.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więc po co pytanie
Zgadzam się z "fghjtrujrhyt" decyzje podjęłąś. Od forumowiczó chcesz rozgrzeszenia. Skoro masz jakiekolwiek wyrzuty sumienia, to dlaczego oczekujesz od nas pochwały za to co robisz sama na własną odpowiedzialność. Chcesz odejść - odejdż. Chcesz mu wybaczyć - wybacz. Ale nie oczekuj akceptacji swojej decyzji przez forum. To nie sprawa sądowa. To tylko Twoja decyzja. Zostawiasz go i idziesz dalej. Kochasz go i wracasz do niego. Zrób coś a nie czekaj na zbawienie. Ono przxyjdzie dopiero po śmierci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Strasznie cwany/cwana jesteś. Przypuszczam, że mas zpodobne podejscie do sprawy w kwestii uczuciowej jak w matematyce. Pewnie nawet nie rozumiesz co mam na mysli i zawsze wiodło Cie sie w związku albo nie byłes/-aś w nim w cale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Znikam do obowiązków Kochani, obiad i nauka. Pozdrawiam serdecznie, wieczore zajrzę na pewno. Do "popisania".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i jak tam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dżennny F.
Witam wszytskich po kilkudniowej przerwie. Sprawy mają sie tak, ze siedziałam dzień i noc i zbierałam się do tego kroku. Myślałam na wszelkie sposoby... czy chcę dalej żyć w takim zawieszeniu - ani ja jestem jego, ani też wolna, czy chcę się obudzic z reką w nocniku za kolejne np. 2-3 lata i dalej być panną weekendową bez decyzji co dalej - bo on wciąz się waha, czy widzę z nim wspólny kredyt, prowadzenie domu i życie towarzyskie... Niestety na wszystko odpowiedzź brzmiała NIE, a on swoim zachowaniem tylko mnie w tym utwierdził. Przykro mi, że telefonicznie, ale ODESZŁAM.Napisałam, że odchodze z tego pseudozwiązku jednoosobowego i proszę o poszanowanie tego i nie wchodzenie w moje życie z butami i obietnicami bez pokrycia. Jeżeli chce możemy to załatwić w 4 oczy przy najbliższej okazji, ale jest cisza od 2 dni, zero odzewu na ten tekst. Nie będzie łatwo, bo to było jednak 8 lat, ale nie chcę żyć w jakimś martwym słownym układzie niepopartym obustronna miłością i partnerstwem. Próbowałam, ratowałam, ale się nie udało. Dziękuję za wszystkie posty i czas poświęcony dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×