Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cechna

Miałam termin na kwiecień 2011 - ale straciłam to dziecko :(

Polecane posty

czuję się okropnie. jest mi ciężko, smutno. jestem bezsilna... mam 2,5 letnią córeczkę. staraliśmy sie teraz o drugie dzieciątko. wielką radością było ujrzenie 2 kreseczek na teście. wyczekiwana wizyta u lekarza i potwierdzenie: ciąża jest, tylko... za mały pęcherzyk ciążowy. strach. kolejna wizyta. pęcherzyk nadgonił, dzieciątko sie rozwija. kilka dni później niewielkie plamienie i wizyta w szpitalu. badanie progesteronu - drastycznie niski! luteina i odliczanie do kolejnego badania. czy wzrośnie poziom hormonu? niedoczekanie badania, dzień przed - kolejne minimalne krwawienie. lekarz każe przyjechać na wizytę do szpitala. kładę sie na łóżku. rozpoczęłam już 13tc. bada... długo, za długo, skupiony, za bardzo skupiony :( w końcu oznajmia delikatnie, że nie ma dobrych wieści. właściwie, ze ma złe, bardzo złe. dzieciątko nie żyje :(;( serce chce wyskoczyć mi z piersi. jak to możliwe... mąż siedzi tuż za drzwiami, dziś są jego imieniny. jeszcze nie wie. lekarz pyta się, czy czułam się ostatnio przeziębiona. oczywiście, ze byłam. kiedy? 2 tygodnie temu. kiwa tylko ze smutkiem głową. mówi, ze mogły być dwie przyczyny: albo wady rozwojowe albo wirus :( łez mam już tyle wylanych, że sama sie sobie dziwię skąd one... tłumaczy o dalszym postępowaniu, że najlepiej, jak poda tabletki, wywołamy poród, potem łyżeczkowanie. mówi, że trzeba myśleć o kolejnej ciąży. żeby ją utrzymać. wszystko przez łzy przekładam na swoje. ciągle nie wierzę, jak to sie mogło stać :( wyrażam zgodę. wychodzę do męża. mówię mu, ze straciliśmy iskierkę :( płaczemy oboje. idziemy na izbę przyjęć - trzeba mnie przyjąć do szpitala w trybie pilnym. ludzie dziwnie na nas patrzą. wywiad, pomiary i ląduję na łóżku szpitalnym. każą sie przebrać. potem czekam na tabletki. całą wieczność. obok męża. nic nie mówimy tylko każde z nas płacze w swoim rytmie :( proszę wejść - słyszę :( wspaniały lekarz nie zrobił nic na siłę, pozwolił sie uspokoić. wytłumaczył. założył :( powiedział, by na spokojnie zastanowić się, czy chcemy pochować dzieciątko. nie rozumiem go. myślałam, ze takich maleństw się nie chowa :( bez namysłu odpowiadam, ze tak. nie mogę jej tu przecież zostawić. kolejne godziny tortur. kiedy sie zacznie? dziś jeszcze? mówią, ze od 6 godzin do 2 dni. Boże nie wytrzymam tak długo. modlę się, by pozwolił aby poszło szybko. jednak odsyłam męża do domu. musi zająć sie starszą córeczką. wiem, ze nie będzie go przy mnie, bo do szpitala mamy 2h drogi :( o 15 wyjeżdża. o 18 dostaję plamienie. położna mówi, ze to jeszcze nie to. po 10 minutach pojawiają sie skrzepy. ciągle kiwa głową, ze za mało... proszę o środek przeciwbólowy, bo już nie mogę. dostaję. po 30 min wstaję z łóżka - mam tak silne skurcze. chwytam się umywalki. mój Boże chyba już :( otwieram drzwi i czuję w tym momencie dwa chlusty :( płaczę. wołam pomocy - akurat zmiana lekarzy i położnych :( podbiega jakaś kobieta i pyta co sie dzieje. tłumaczę jak mogę. idziemy na salę zabiegową. siadam na kozetce. sprawdza. już po - urodziłam moją kruszynkę. zamiast 8 cm miała tylko 3 :( ale waga w normie 15g. nie można określić płci. wybieramy więc sami - córeczka :( i znów czekam. na zabieg. przychodzi anestezjolog. złoty człowiek. nogi latają mi jakby miały zaraz uciec :( chwyta za ramię, pomaga sie uspokoić :( mam przyjść za 15 min. wracam więc do łóżka. i czekam znów cała wieczność :( przychodzą po mnie. prowadzą na zabieg. położna mówi, ze mają już płodzik :( dostaję leki, zasypiam. po 20 minutach mnie wybudzają. dlaczego już. pozwólcie mi pospać jeszcze kilka dni :( wracam na salę i dzwonie do męża. płaczemy. leżę na łóżku i czekam na ranek. jest dopiero 20. o 5 przychodzą pobrać krew, o 6 ciśnienie... o 7 zaczyna sie ruch. przyjeżdża mój lekarz. przychodzi. wie, ze już się stało. pyta się czy potrzebuję pomocy. jakieś leki? nie dziękuję. chwyta za ramię. taki ludzki gest. "proszę odpocząć... chce pani dziś wyjść?" - tak - chcę wrócić do mojego domu, do córci, do męża. nie chcę być sama. znów czekam. nie mogę już wyleżeć na tym łóżku, idę więc do kaplicy szpitalnej. ludzie patrzą znów jak na oszalałą. mętnym wzrokiem z zapłakany sercem krążę po korytarzach szpitala i szukam tego swojego miejsca. klęczę tam chyba z godzinę, potem przeżywam swoją własną drogę krzyżową. jestem tu sama. śpiewam. to pomaga. uspokajam sie i wyciszam. już nie płaczę. przyjeżdża mąż. rejestruje malutką w USC. nie chcą mu wydać aktu urodzenia, bo nie zabrał ze sobą aktu małżeństwa. mówi, ze dziecko martwo urodzone :( urzędniczka odpuszcza i robi się nadzwyczaj ludzka. wypisuje. czytam jej imię Cecylia. łzy płyną boleśnie. jeszcze jedna rozmowa z moim lekarzem. odpowiada na wszystkie moje głupie pytania. wzrok jego jest smutny. dziękuję mu za to, ze moja Celusia była od początku traktowana jak człowiek, nie jak coś co się ma nim dopiero stać. jeszcze powrót do domu. wieziemy ciałko dyskretnie zapakowane. 2h drogi. myślałam, ze będzie to coś strasznego. ale nie. cały czas trzymam ją na rękach. jest taka leciutka. chwilowo nie czuję bólu. cieszę się, ze wraca z nami, że nie została gdzieś - nie wiadomo gdzie :( wjeżdżamy do miasta. pierwsze o co proszę męża, to bym mogła iść sie przebrać. strasznie głupio czuję sie w spodniach ciążowych. zresztą zsuwają mi sie teraz z brzucha. potem jedziemy do zakładu pogrzebowego. spisujemy "umowę" wybieramy trumnę - nie - urnę, bo ona taka malutka. wpłacamy ponad 1000zł, zostawiamy jej ciałko i wracamy do domu po starszą córeczkę. wita mnie z uśmiechem. więc i ja się śmieję, choć serce krwawi. pyta sie "gdzie byłaś mamusiu?" - w pracy kochanie - odpowiadam. - "tęskniłam" - ja też :( jedziemy do księdza ustalamy dzień pogrzebu. będą to imieninki mojej starszej córeczki :( dwie daty, które zostaną z nami na zawsze. i dwa tak smutne prezenty imieninowe. starszej nic nie mówimy. jest jeszcze za mała. o dziwo przestaje całować mój brzuszek (robiła to codziennie), nie mówi o dzidzi :( następnego dnia po powrocie idziemy na pogrzeb. okropny ból i radość zarazem, że będzie tak blisko. że będzie miała swoje miejsce na ziemi, gdzie będziemy mogli przyjść, zapalić znicz i po prostu się do niej uśmiechnąć. leży w ramionach mojego ukochanego dziadka. znajomy ksiądz przeprowadza nas kolejno przez etapy pogrzebu. nad grobem mówi piękne słowa. mimo bólu niosą ukojenie. starszą córcię zabieramy do siostrzyczki wieczorem po pogrzebie. nie wie kto tam leży. powiem jej jak się zapyta. podoba jej sie tylko ten aniołek i świeczka obok zapalona. codziennie wieczorem jednak zaczyna się mój dramat. w nocy albo nie śpię, albo śnią mi sie koszmary. nigdy nie zawołam jej po imieniu... tęsknię... płaczę... kocham...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez niku tym razem __
Tak bardzo mi przykro... Ściskam mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama aniołka
Wierzę, że jesteś, że gdzieś tam istniejesz i że rozumiesz dlaczego wierzę, że nic się bez celu nie dzieje tyle spotkało nas złego żyję nadzieją, że znów się spotkamy a wtedy światu wybaczę żyję nadzieją, że nie brak Ci mamy nie mogę myśleć inaczej niewiele tak czasu nam było dane zaledwie kilka tygodni to jakby nuty raz tylko zagrane fragmentu Twojej melodii lecz ja nauczyłam się ich na pamięć i będę po cichu nucić czasami tylko mój głos się załamie bo wiem, że nie możesz wrócić. Dziś wiem co ważne lecz jest za późno, Twego powrotu czekam na próżno. Twe serce zimne, nie bije wcale, ile bym dała by biło dalej. Kolory świata przechodzą w jesień, a ja samotna chodzę po lesie. Lecz las to ludzi obcych, dalekich, co patrzą na nas słabych, kalekich. Kalectwem moim na całe życie, będzie żałoba po małym bycie. Które zjawiło się niespodzianie i nastawiona na jego trwanie nie będę nigdy z tym pogodzona że go tu nie ma w moich ramionach Po mej Iskierce pustka została Gdzie teraz jesteś Iskierko mała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo wspolczuje
wiem, najgorsza jest ta pustka:( ja tez stracilam w 9 tc, ale mnie nie pytano o pochówek, nawet nie mamy gdzie mu zapalić znicza:( Anestezjolog mnie zapytal "czemu placze" nie czulam takiego wsparcia w szpitalu:( mozna wiedziec w jakim miescie ronilas?:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuję bez niku i mama aniołka bardzo współczuję rodziłam w grodzisku wlkp. lekarza mam z poznania. chiałam go przy tej ciąży zmienić, bo tak trudno do niego sie dostać. bałam się, ze jak bedą komplikacje to co ja wtedy zrobię :( ale okazało sie, ze jak nie w szpitalu to u siebie prywatnie mnie przyjmował za każdym razem jak tylko dzwoniłam, ze coś nie tak jest. za te dodatkowe wizyty nigdy nie kazał płacić... mój Anioł... bardzo mi przykro, ze tobie nie dano wyboru pochówku. od kilku dni śledzę fora i wiem, ze jestem niestety jedna z nielicznych, która taka możiwość miała :(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ..... brak słow
bardzo współczuję...:( siedzę i płaczę... naprawdę.. ja ma termin na kwiecień 2011... musicie być silni oboje :) i dac podwójna miłośc do starszej córki pozdrawiam serdecznie i życzę siły każdego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
agniesiulka ja tez mialam termin na kwieciej dzis mija miesiac jak zostalam mama aniolka...Przytulam Cie mocno ❤️dla naszych aniolkow ukochanych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama aniolka
Agniesiulko jak sie nazywa ten lekarz z Poznania? polecam Ci stronke www.poronienie.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eterno pamiętam cię z czasów podczytywania kwietniówek :( ja nie miałam odwagi się tam ujawnić. dopiero w 12tc zrobiłam ten krok, a kilka dni później... :( nasze aniołki spotkały się w niebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mama aniołka - to Tomasz Dmochowski, jeden z Aniołów chodzących po ziemi... szkoda, ze ich tak mało :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest mi niezmiernie przykro. Nie wyobrażam sobie być w takie sytuacji co Ty. Poryczałam się jak malutkie dziecko. Strasznie smutna jest Twoja historia. Jesteś silną kobietą i dasz sobie rade. Kiedyś w odległej Przyszłości, spotkacie się... Zobaczysz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem co mam powiedziec.... moze zajrzyj do nas na temat CIAZA OBUMARLA-DLACZEGO gdyby nie dziewczyny zwariowalabym napewno...ja dowiedzialam sie dzis dlaczego i nie potrafie sobie z tym poradzic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eterno boję się wyników badan. mam nadzieję, ze to jednak wada rozwojowa. nie chcę myśleć nawet o tym, że stało sie to przez to przeziębienie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eterno dziękuję, byłam dziś na tym topiku, ale jak wskoczyłam na ostatnią stronę i poczytałam... wszystkie były tam takie rozbawione i widać, ze rozmowa sie toczyła o jakimś alkoholu czy coś... stwierdziłam, ze się spóźniłam... ze stało się to o kilka tygodni za późno... nie mogłam nic w necie dla siebie poszukać, bo albo topiki nie aktywne, albo już zmieniły się w mniej żałobne, bo czasu upłynęło więcej niż w moim przypadku... dlatego siedzę tu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama aniolka
u mnie przyczyna byla tarczyca:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez mialam paskudna infekcje ale to nie tu byl problem chociaz nie wiem,zajrzyj do nas moze bedzie Ci choc troszeczke latwiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama aniolka
Agniesiulka napisalas Ci o stronie www.poronienie.pl tam jest forum bardzo dobre

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mama aniołka :( ja boję się, ze to przeziębienie, bo... mąż był bardzo chory i bagatelizował moje prośby o leczenie się. pokłóciliśmy się kilka razy o to, ze nie bierze leków, że jest nieodpowiedzialny, bo lezy obok mnie i kaszle niemiłosiernie i mnie zaraża a ja leczyc się przeciez nie mogę... :( nie chcę szukać winnych... :( a na pewno nie chcę obwiniać najbliższych :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wede
ja tez stracilam tylko w 6 tygodniu, tez na kwiecien 2011. bardzo ci wspolczuje :* ja tego tak nie przezylam jak Ty. bedzie dobrze i trzymam za to bardzo mocno kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisza strone wczesniej polaly sie moje lzy po wizycie u lekarza codziennie ktos do nas dolacza czasem jest lepiej a dzisaj wszystkie zeby nie pic do lustra pilysmy do komputera wejdz na strone lub dwie wczesniej przekonasz sie...uwierz nie spoznilas sie ani o minute...jest tam z nami dziewczyna ktora czeka na zabieg we wtorek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eterno ale napisałaś, ze dziś sie dowiedziałaś, ze wiesz dlaczego... czyli infekcję wykluczono, tak? ja w zeszłej ciąży byłam bardziej chora wraz z gorączką, a córcia urodziła sie zdrowa. więc mam nadzieję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama aniolka
Wspolczuje tej dziewczynie Eterno, ja chodzilam z martwym tydzien:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana22.08.2010
ja miałam termin na wrzesień 2010 a potem marzec 2011, niestety nie udało się :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mama aniołka przesledziłam już twoja stronę. jest tam wiele cennych informacji. na pewno będe się w nią zagłębiać z dnia na dzień. eterno sama nie wiem... jakoś tak głupio mi sie wcinać z tym moim bólem i rozwalać wasz humor... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mama aniołka współczuję ci kochanie. ja miałam pod sercem martwe dzieciątko przez 8 godzin i były to moje najcięższe, najtragiczniejsze godziny w życiu :( załamana :( bardzo ci współczuję, światełka dla twoich aniołków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
agniesiulka, mam łzy w oczach po przeczytaniu. Bardzo mi przykro bo pamietam Cie z topiku kwietniówki 2011 bo ja na nim jestem i zaczął mi się właśnie 13 tc. Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją rodzinę, więżę że jeszcze będziesz szczęśliwa wiem to napewno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem tak naprawde mialam podejrzenie zasniadu ale to cos innego to zwyrodnienie kosmkow wszystko lezy w zlym podziale komorki a mogla na to niestety wplynac ta infekcja gdybamy bo nie wiemy to zadko spotykana patologia moj lekarz powiedzial ze jestem druga jego pacjentka ktora to spotkalo.Nie ma przeszkod zeby sie dalej starac ale strach nie pozwala mi nawet o ty myslec dobrze ze musimy czekac najpierw na spadek beta hcg ipotem 3-4 miesiace moze ten czas uleczy dusze choc troche...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama aniolka
Mi czas duszy nie leczyl, dopiero moja córka... jak sobie przypomne ten tydzien przed zabiegiem...........:((:( Bylam na wątku ciąża obumarła swego czasu, a potem na forum na wlasnie poronieniu, tam tez jest pokój: starania i ciąża po stracie, bez ich wsparcia nie wiem czy dalabym rade:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×