Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość BHS27

facet czy ko który

Polecane posty

Gość BHS27

BHS27 Od 7 lat jestem z facetem, po 3 rozstaniach, nadal razem. Zawiódł mnie kilkakrotnie, ale zawsze wracaliśmy do siebie, od niedawna, [czyt. po naszym ostatnim "come back"] zapragnął ślubu, dziecka rodziny, rezygnacja z imprez, kolegów, tylko ja i on- czyli to wszystko, o czym marzyłam przez cały ten związak. A jednak dla mnie jest już za późno nie ufam już tak jak kiedyś, nie kocham już całym sercem...ale kocham.. a na dodatek 1,5 letni zwiazek z facetem z 3 dzieci i żoną, z którą chce się rozstać . Kocham go, ale nie chce rozbijać rodziny. . I tak się już w nią wpakowałam, a on wierzy, że jesteśmy dla siebie stworzeni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nio 0987
beznadziejna sytuacja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiadomo_ kto
Odpuść go sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kafeteriuszkaa
Nie marnuj sobie życia. jest tyle wolnych facetów, a gdzieś pewnie czeka ten, dla którego byłabys ta jedyną.Będzie Ci cięzko, ale to nie ma sensu. Chcesz budowac czyjes szczescie na nieszczesciu innych? Na pewno nie. Pomysl za kogo beda Cie uwazaly jego dzieci:(badz dzielna,powodzenia!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
no powtarzam to sobie od kilku miesiecy... sama mam duże wyrzuty sumienia i żal mi dzieci... tylko to jego pieprzone gadanie, ze to nei ja jestem przyczyną jego problemów w małzenstwie sprawie ze ciezko mi byc mądrą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nio 0987
wg mnie nie powinnaś w ogóle zaczynać, nie musiała bys sie wtedy martwić, ze w przyszłości bedziesz miała takie dylematy. Po prostu głupio zrobiłaś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kafeteriuszkaa
Aaaa to takie gadanie...No wiadomo,ze nie Ty jestes przyczyna ich problemow w malzenstwie. Ale twoja obecnosc w tym "ukladzie"nie pomoze im naprawic malzenstwa. Ja patrze na to z boku, calkiem obiektywnie. Jak facet kocha,zalezy mu-podejmuje kroki,nawet jesli nie bedzie mu latwo. rozwodzi sie, chce byc tylko z Toba. niestety,chyba trafilas na przypadek,ze facetowi ciezko sie z Toba rozstac, bo spedziliscie mile chwile,ale nie jestes dla niego na tyle wazna,zeby zaryzykowac i ostatecznie sie rozwiesc. Przepraszam za przykre slowa,ale tak mysle,ze jest:(trzymaj sie,kochana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość torebka w groszki
nie powinnas w to dalej brnac on cie zniszczy predzej czy pozniej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
RACZEJ TO WSZYSTKO WYGLĄDA TAK, ŻE ON CHCE ODEJŚC OD ŻONY DLA MNIE, CHCE ZACZĄĆ ŻYCIE ZE MNĄ, TYLKO JA NIE CHCE. KOCHAM GO, ALE WIE, ŻE TO NIE JEST DOBRE. TYLKO... JEŚLI NAGLE STAŁAM SIĘ TAKA "MORALNA I MĄDRA" DLACZEGO NIE MOGE CAŁKOWICIE TEGO SKONCZYC?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kafeteriuszkaa
Bo to wymaga od Ciebie odwagi. Zmiany dotychczasowego zycia, zycia bez niego...Ale pomysl o czasach,kiedy go nie znalas.Zycie toczylo sie swoim normalnym biegiem. Staraj sie o nim zapomniec. Troche Ci to zajmie,alle kiedys obudzisz sie z mysla,ze bylo warto,ze jestes w porzadku wobec jego zony,dzieci,a co najwazniejsze,wobec siebie samej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
wiem, masz racje. Ja naprawde jestem rozsądna kobietą i wiem, że pakując sie w to popełniłam głupote, ale człowiek popełnia błędy, czasem jest po prostu słaby i zakochuje sie cj=hoć wie że mu nie wolno. Od kilku miesiecy mamy ten sam temat, że ja nie chce takiego życia z nim.. że go kocha ale nboję się, że dzieci beda cierpieć jeszcze bardziej, że nigdy nikt tego nei zaakceptuje, że miłosc się odkłada na bok bo jesteśmy dorośli, bo nie stworze z nim takiej rodziny o której kazda kobieta marzy.... ale.. ale my pracujemy razem... powiedziałam mu, że między nami koniec... i nawet staram sie jakos w tym wszystkm normalnie funkcjowonać, nie przeszkada mi jego obecnośc w pracy bo nie mamy do siebie zalu i jestemsmy dla siebie mili- tylko czy tak można uciec? nie chce zmieniac pracy.. chce nauczyc sie tak zyc jakby to było poza mna... powiedz mi, ze dobrze robie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kafeteriuszkaa
Oj, to niedobrze, ze pracujecie ze soba. To, ze nie macie do siebie zalu,akurat w tym wypadku nie ma znaczenia.Najlepiej bylo by totalnie sie od niego odseparowac. Wiem wiem, tak sie aby latwo mowi. No ale w tej sytuacji bedzie Ci ciezko zapomniec. Jedno jest pewne,moim zdaniem powinnas z nim ostatecznie sie rozmowic i twardo powiedziec, ze nie mozecie sie dluzej spotykac. Widzisz, ja to zauwazylam, ze Ty sama masz watpliwosci, czy to dobra relacja. Sama madrze napisalas,ze przy nim nie moglabys sie poczuc jak kobieta w prawdziwym zwiazku.To bardzo dobrze o Tobie swiadczy, ze masz dylematy czy slusznie postepujesz,ze myslisz aby zrezygnowac ze zwiazku z tym mezczyzna,aby nie krzywdzic inych osob.To Ci sie chwali:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
hehehe- dzięki- milo skłyszeć, że coś w moim postępowaniu się chwali. Ja wiem, że każde z nas ponosi odpowiedzialnośc za ten romans, dlatego nie mam zamiaru zmianiać pracy- bo niby dlaczego mam to robić akurat ja? Powiedziałam, mu, że to koniec, ale wiem, że on ma bardzo dużą słabość do mnie, więc to ja musze się trzymać i nie pozwolićna żadną chwilę słabości. Od ponad tygodnia się już nie spotykamy po pracy i powoli czuję ulgę, nie... naprawdę czuję sie lżej że wychodzę z tego syfu i zgnilizny, że juz nei bede sobie tłumić wyrzutów sumienia... tylko boję się chwil słabości, boję się, bo on zawsze był, kiedy tego potrzebowałam ale stram się "posprzatać" ten cały bałagan i żyć jak dobry człowiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kafeteriuszkaa
Potrzebujesz czasu,zeby zapomniec.Przyjdzie taki moment, ze poznasz jeszcze kogos, bez burzliwej przeszlosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak napisałaś pierwszy post
że masz faceta od 7 lat - hulakę i drugiego od 1,5 roku - żonatego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
z tym "7 lat" nei jestem ale on wciaz przewija sie przez moje zycie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
a nie wiem w sumie jak to wytlumaczyć.. chyba pojeba*na jestem zdrowo :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
do tego "7 lat" boje sie wrócic bo bardzo sie boje ze znowu mnie zrani

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znane z doswiadczenia
bylam w, jak mi sie kiedys wydawalo, bardzo szczesliwym zwiazku z facetem, ktory jednak, pomimo tego ze deklarowal mi dozgonna milosc, nigdy, przez kilka ladnych lat, nie deklarowal checi ozenku ze mna, zyl troche swoim zyciem, byl bardzo niezalezny. Mnie na slubie nigdy nie zalezalo, ale brakowalo mi troche takiego prawdziwego zaangazowania z jego strony, czulam sie troche niepewnie w tym zwiazku. W koncu, rozstalismy sie na krotko. Po powrocie, on od razu zaczal naciskac na slub, wspolny zakup mieszkania itd. Ja, mimo tego, ze dostalam czego chcialam, bo wreszcie sie zdeklarowal i moglabym pomyslec ze naprawde juz teraz wie czego chce i ze to jestem ja, nie chcialam podejmowac takich powaznych decyzji tuz po tym, jak dopiero co sie zeszlismy, bo w koncu, rozstalismy sie z jakiegos powodu, i dla mnie, oczywistym bylo, ze najpierw musimy pozyc troche ze soba, zeby sie przekonac czy na pewno oboje wyciagnelismy lekcje z poprzedniej fazy zwiazku i czy tak naprawde potrafimy znowu byc ze soba szczesliwi. wiec unikalam tematu, az wreszcie on uznal, ze chyba go nie kocham tak naprawde, skoro mam jakiekolwiek watpliwosci. Mial pretensje, ze zgodzilam sie na nasz powrot, a teraz nie wiem czy chce z nim spedzic reszte zycia. Moje tlumaczenie nic nie pomagalo. Wreszcie odszedl, na dobre tym razem. I chociaz zal mi, to wiem, ze decyzja o slubie tak nagle, byla by bardzo zla decyzja i dobrze sie stalo ze sie nie zgodzilam na jego propozycje. A to, ze on nie potrafil tego zrozumiec, utwierdzilo mnie tylko w przekonaniu, ze do siebie najzwyczajniej w swiecie nie pasujemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kafeteriuszkaa
To ja nie zrozumialam postu:( Myslalam, ze jestes 7 lat w zwiazku z tym zonatym, ale nie liczac rozstan i powrotow, tak na dobre jestescie pol roku:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
No wierzę, że dobrze zrobiłas, ja nie mam jednak pewności co jest dla mnie najlepszym wyjścem, może to 7 lat powrotów i odejśc świadczy o tym, że jednak nie potrafimy żyć bez siebie? Może potrzebuje zwrotu, ja go dobrze znam, wiem naco mogę liczyć z jego strony i jest mi z nim dobrze. Przestałam już wierzyć w tearie księcia z bajki i dwie połówki które się szukają cełe życie. zdrowy rosądek podpowieda mi że powinnam sie związac z "Panem 7lat" a "Pana 3 dzieci" dobze, że zostawiłam. Kikla tygodni temu zrozumiałam, co w zyciu znaczy prawdziwy ból rozpacz i samotność. straciłam jednego z rodziców, tak z dnia na dzień, tfagicznie i bez porzegnania, staram sie być silna, ale człwoiek nie jest bohaterem, potrzebuje kogoś, chce rodziny chce poczucia bezpieczeństwa, nie chce juz udawać przezd samą sobą że jestem silna, poczekam na księcia z bajki bo warto....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
...bo nie warto... tak Kafeteriuszka... to większe bagno niz myślałaś, problem mój chyba polega na tym, że mam 3 wyjścia : kandydat nr 1, nr 2 i samotnosc :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kafeteriuszkaa
jest jeszcze czwarta opcja-uzbroic sie w cierpliwosc,zapomniec o dwoch poprzednich i czekac na mezczyzne dla Ciebie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znane z doswiadczenia
nie wiem czy dobrze zrozumialam, ale czy ty masz od 1.5 roku romans z zonatym facetem, bedac jednoczesnie w 7 letnim zwiazku z innym? A jezeli tak, to jak udaje ci sie to pogodzic ze soba? I ktorego kochasz tak naprawde?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
No może i tak, ale jestem w takim momencie swojego zycie, kiedy boję się trochę być sama.. chodzi o ten czas żałoby, czas zrozumienia czyjeś śmierci, pogodzenia sie z odejścien i nauczenia zyć bez kogoś kogo sie kochało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
dobrze zrozumiałaś... Kocham "Pana 7 lat" zawsze go kochałam a ten drugi jest/był dopełnieniem, był w nieodpowiednim miescu kiedy poczułam sie źle....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
no tak mi się udaje że mi sie nie udaje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BHS27
Może ja ma jakies braki? Szukałam milości i zrozumienia... stąd ten romans...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
troche skompikowana sprawa... ale czy warto niszczyć rodzinę? facet z dziećmi i zona też powinien inaczej na swiat patrzeć. myśłeć o rodzinie którą ma a nie o swojej przyjemności... jak to nim swiadczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×