Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mama przedszkolaczki

niedopilnowana? w przedszkolu?

Polecane posty

Falea, ja byłam zadowolona z prywatnej placówki (żłobek). Dziecko wracał najedzone, czyste, zadowolone. Teraz uczęszcza do prywatnego przedszkola, zdarzało mi się odebrać syna kompletnie przemoczonego (sam korzysta z toalety, ale potrzebuje pomocy przy np. zapięciu spodni, szelek, paska, umyciu rąk...) więc jego prośby o pomoc musiały zostać zignorowane, albo przeoczone. Co dzień wraca umorusany jak nieboskie stworzenie. Wiem, że dzieci się brudzą, ale przecież ma ubranie na zmianę. Często, zamiast przedszkolanek z dziećmi siedzą siksy- na oko 18, 19, noo może 20letnie. Zarzutów mogłabym przedstawić jeszcze kilka, w każdym razie to czy placówka jest państwowa czy prywatna nijak ma się do tego kto w niej pracuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n c
ja tez kiedys zwróciłam uwagę, ze pani w grupie krzyczy na inne dzieci moja mała boi sie krzyków i wrzasków bo u nas w domu tego nie ma i pewnego dnia nie chciała isc do przedszkola bo ja bolał brzuszek. Okazało sie, ze boi sie pani ze krzyczy na inne dzieci.. ja oczywiscie zglosilam to dyrektorce i od tamtej pory mam spokój. Pani juz nie krzyczy na dzieci nawet jak sa niegrzeczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nasza Pani
jest fajna :-) trzyma dyscyplinę w grupie ale i dużo pomaga,uczy i tłumaczy dzieciom. Syn chodzi do przedszkola państwowego. Wszystkie dzieci są traktowane jednakowo. Syn teraz jest w grupie 4l rok temu był w 3l i tam były dwie Panie(nasza i jedna do pomocy) i z tego co widziałam dzieci dużo uczono min.ubierać się,porządku sali itd ale dzieci zawsze były ubrane porządnie i ogólnie w sali panował ład. Ale prawda jest taka,że dyrektorka przedszkola pilnuje porządku i nad wszystkim czuwa. Wszystko zależy od tego jak dyrektor/ka prowadzą przedszkole :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poranek i Jutrzenka - nie chcę uogólniać, niemniej z lektury forum wyciągam wnioski i widzę, że właśnie najwięcej narzekań jest na panie w wieku 45-55 w instytucje państwowych, oraz młode pindy, którym się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadały, a dzieci to właściwie nie lubią... I tak jak piszesz z tymi młodymi problem jest w prywatnych placówkach. Ten przedszkolak, który sobie wyszedł z przedszkola, był właśnie w prywatnym, był to pierwszy dzień działania tej placówki, opiekunka, która nie dopilnowała, została z marszu zwolniona. Nie pamiętacie tego? Przecież to było raptem we wrześniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może Twoja córka
nie chce żeby ją ktoś ubierał. ja miałam we wrześniu taką sytuacje z moją 4 letnia córką że jakaś dziewczynka niechcący oblała moją córkę herbatą przy podwieczorku. Odbieram małą z przedszkola a ona cała mokra od bluzeczki po skarpetki. Pytam się ją czemu sie nie przebrała a ona mi na to odpowiedziała że Pani jej powiedziała że ona nie ma reczy do przebrania co oczywiscie było nieprawdą. Następnego dnia wyjaśniłam to sobie w przedszkolu i okazało sie że Pani chciała ją przebrać ale ona nie pozwoliła się nawet dotknąć. Wpadła w taką histerię ze się darła na całe przedszkole. Nie zmienia to oczywiscie faktu, że Pani powinna jakoś inaczej zareagować i jeśli moja córka nie chciała żeby ktos ją ubierał to opiekunka mogła chociaż przyniesć jej rzeczy i powiedzieć by sie sama przebrała. Zachowania dzieci są czasami naprawde bardzo różne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
n c, a pro krzyków. Mój syn zwykł mawiać o pewnej pani przedszkolance 'pani złośliwa'. Była pani Kasia, Pani Ania, Pani Bożenka i Pani Złośliwa. Zapytałam, dlaczego ją tak nazywa. Powiedział -'bo się złości i krzyczy na wszystkich'. Próbowałam mu to nazewnictwo wyperswadować, tłumaczyłam, że ta pani ma imię i tak nie powinien o niej mówić etc. Nie sądziłam, że on do owej pani tak właśnie się zwraca -'Pani złośliwa, zdejmie mi pani sweterek?' Ostatnio opowiedział mi, że 'pani złośliwa' w końcu wybuchnęła -'nie jestem żadna pani złośliwa, jestem PANI ANITA!' Syn 'jak nie chce pani się nazywać Złośliwa', to niech się pani na nas tak nie złości i nie krzyczy' Ponoć pani 'juz teraz Anita' krzyczy zdecydowanie mniej :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pSZeCZkolanka
Droga Autorko! Ja, jako nauczycielka przedszkolna jestem tutaj zdecydowanie po Twojej stronie. A już najbardziej w kwestii pozostawiania dzieci bez opieki - to jest niedopuszczalne, sama mam na tym punkcie fioła i nawet jak idę do WC i dzieci z woźną zostawiam, to mam wyrzuty sumienia... No ale może mam tak, bo wg przyjętych prze niektóre osoby tutaj standardów nie jestem ani siksą, ani "babsztylem" w wieku 40-55 lat, któremu już się nie chce... :p Doradzam w pierwszej kolejności rozmowę z wychowawczynią - konkretną, spokojną i logiczną rozmowę. Nie awanturę, jak niektórzy sugerują. Sądząc z Twoich wypowiedzi nie będziesz miała z tym problemów, bo wydajesz się opanowaną i kulturalną osobą :) Jeśli to nie pomoże - w następnej kolejności do dyrektora. Taka jest "kolejność urędowa" załatwiania spraw. Jak pójdziesz najpierw do doyrekcji, to ona i tak z Tobą wróci do wychowawczyni. Dopiero jeśliby - odpukać - nie pomogły takie rozmowy, to wtedy należy zawiadomić kuratorium. Bezpieczeństwo dzieci jest sprawą priorytetową, na mój gust ważniejszą, niż nauka... Dziwi mnie też kwestia swobodnego wejścia do przedszkola. We wszystkich znanych mi placówkach są domofony, dyżury woźnych itp. Pracowałam w dwóch przedszkolach, koleżanki mam w wielu innych i wszędzie wejście jest mocno pilnowane. Moim zdaniem warto tę sprawę poruszyć z radą rodziców. Na koniec chciałabym niektórym mamom uzmysłowić, że podejściem w stylu: "zrobić babsztylowi awanturę aż się będzie kurzyło" niewiele osiągną - ja jestem w stanie przyjąć każdą krytykę, byleby konstruktywną i w kulturalnej formie. Nie bronię tutaj nauczycielek, bo zdaję sobie sprawę, że różnie bywa...jak to w życiu. Różne jest podejście ludzi do własnej pracy, nie tylko w przedszkolu, ale i w każdym innym miejscu. Ale zastanówcie się, jak Wy byście reagowały, gdyby Was traktowano w pracy w taki sposób, o jakim piszecie... Wszystkim żyłoby się lepiej, gdyby zamiast "lecieć z awanturą do dyrektorki aby utemperowała wrednego babsztyla" rodzice "szli porozmawiać z panią dyrektor aby rozstrzygnąć kwestię niedopłeniania obowiązków przez nauczycielką".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 404
Pani autorko puść męża niech zrobi awanturę to zawsze pomaga a na dziecku na pewno się nie odegra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Racja pszeczkolanko. Siksa siksą, w końcu w wieku 21 lat możne być już licencjonowanym pedagogiem. Nie powinnam szufladkować. Po prostu te panny wydały mi się tak młode... (ZA MŁODE! :P) A 'babsztyle' 45-55? Może żadne montessorki, ale przynajmniej dopilnują, żeby dzieciak miał nos wytarły i zjadł zupę mleczną :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pSZeCZkolanka
Ja mam równo 30-stkę, więc jestem tak pomiędzy ;) Zapału mam jeszcze całą masę, a przy okazji kilka lat doświadczenia (niewiele, ale zdążyłam przez ten czas wiele zaobserwować i nauczyć się) a swoją pracę wprost uwielbiam - już od wczesnej podstawówki wiedziałam, że będę "pszeczkolanką" (choć alternatywnie miałam jeszcze zostać fryzjerką - toteż "moje" dzieci są zawsze wzorowo wyczesane :D tudzież piosenkarką - stąd moja grupa jest najbardziej rozśpiewana w całym przedszkolu) - stąd też nick ;) A powaznie...wiem doskonale, że baaaardzo różne panie w przedszkolach się zdarzają...ale mnie osobiście na hasło "babsztyl" i "awantura" nóż się w kieszeni otwiera... Jestem zdania, że wszystko da się kulturalnie załatwić (bez konieczności wręczania zupełnie niepotrzebnych prezentów...), a kultura (i stanowczość) powinna być tym większa, im większy prymitywizm naszego przeciwnika. Moim zdaniem to świadczy o posiadaniu klasy i stosuję tę zasadę w każdej dziedzinie życia (nooo...przynajmniej staram się ;) ) nie tylko w pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skllerozza
Pszeczkolanka bardzo dobrze mowi. Nawet jak wina jest ewidentnie po czyjejs stronie, to jak sie wyskoczy z ryjem i zrobi awanture, to koniec, nie bedzie zadnej rozmowy, zadnej checi wyjscia naprzeciw. Jakbyscie na przyklad zniszczyli komus jakas rzecz i on by przyszedl i zaczal drzec gebe i wyzywac was od idiotow, to byscie z miejsca przeprosily i zaproponowaly wynagrodzenie szkody? Nie - zaczelybyscie wymyslac, dlaczego sam jest sobie winien, a nie wy. A jakby przyszedl i powiedzial kulturalnie i spokojnie, ze zauwazyl, ze jego rzecz jest zniszczona i ma nadzieje, ze to da sie to jakos rozsadnie zalatwic, to jest od razu inna rozmowa. Wiec wlasnie tak trzeba zrobic - pojsc i kulturalnie porozmawiac. Nie drzec sie, nie wyzywac, nie straszyc od razu bog wie czym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam się, z ta kulturą wypowiedzi ;). No i trzeba mieć dystans do tego, co mówi dziecko o tym, co dzieje się w przedszkolu, choćby najbardziej inteligentne, to tylko dziecko...ono jeszcze inaczej widzi świat...W sumie jak nie rozmawiałaś z Paniami w przedszkolu, a najlepiej jak nie widziałaś na własne oczy, to nie wiesz jak jest, może ona właśnie nie daje sobie pomagać, tylko jest ambitna i mówi, że sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To chyba jakieś małe miasto? Więc może i tak być, że pomagają tym dzieciom których rodziców bardziej znają, no niestety tak bywa w małych mieścinach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że wszystko da się kulturalnie załatwić. Między kulturalnymi ludźmi oczywiście. Rozumiem Twoje wzburzenie, ale zrozum też, że my -rodzice, choćbyśmy bardzo się starali załatwiać wszystko grzecznie, kulturalnie i na poziomie, to kiedy w grę wchodzi dobro i bezpieczeństwo naszych dzieci reagujemy emocjonalnie. Może nawet zbyt emocjonalnie. Gdy dziecku może przez nieuwagę czy zaniedbanie przedszkolanki grozić niebezpieczeństwo, pierwszą myślą będzie " ZABIJĘ BABĘ!", a nie " muszę z tą panią porozmawiać bo- zapewne nieumyślnie- może dziecku mojemu i innym dzieciom wyrządzić krzywdę. Upiekę ciasto, zaproszę ją na kawę i sobie pogadamy. Kulturalnie, jak człowiek z człowiekiem'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skllerozza
I mam tez taka rade dla rodzicow, nie mowie, ze to akurat w tym przypadku, ale tak ogolnie - nie wierzcie slepo swoim dzieciom, one czesto stulaja albo podcukrowuja sobie tak te swoje historie, zeby wyszlo, ze wszyscy inni, tylko nie ono. Moja mama jest nauczycielka w podstawowce, wiec ma takie sytuacje na co dzien. Cos sie wydarzy, nauczyciel cos powie, dziecko polowe zrozumie, druga polowe sobie dopowie, jeszcze podkoloruje i wychodzi z tego wielka afera, a w rzeczywistosci nauczyciel nie powiedzial niczego, czego mozna by sie czepic. A wielu rodzicow przychodzi od razu strasznie nabzdyczonych, nie do nauczyciela, o ktorego chodzi, tylko od razu do dyrekcji, czasem juz po wizycie w kuratorium, z agrewywnym nastawieniem i roszczeniowa postawa. Chyba warto sie troche zdystansowac i najpierw posluchac wszystkich stron

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie sztuką jest panowanie nad emocjami, da się to wyćwiczyć :), a już zupełnie trzeba wystrzegać się dużych wybuchów złości...Poza tym nie można robić problemu z niczego, niestety i tak się zdarza, nie można wyolbrzymiać, czasem coś mało istotnego raz się zdarzy, a rodzice już robią raban jakby coś strasznego się stało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No ale w tym przypadku nie chodzi o pokolorowana wersję dziecka, tylko o brak opieki i możliwość "wyniesienia" dziecka z przedszkola, a to już chyba poważna sprawa? Przecież to mógłby być ktokolwiek, obcy, wariat, były mąż, przykładów może być mnóstwo i nikt by się nie zorientował, że dziecka nie ma i z kim wyszło. Kulturalna rozmowa z nauczycielką powinna się odbyć na temat pomocy dziewczynce przy ubieraniu, natomiast kwestia braku opieki powinna być poruszona wyżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skllerozza
Zawsze mozna przyjsc, powiedziec, ze zauwazylo sie to i to i chcialoby sie o tym porozmawiac. Posluchac - i nie trzeba od razu reagowac - mozna powiedziec 'ja sobie to jeszcze przemysle, przetrawie i przyjde jutro, to dokonczymy rozmowe'.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja uważam, że jeśli raz to zdarzyło, że nie było nikogo do opieki, to bym nie robiła wielkiej afery, kto wie, może akurat opiekunka wyszła na chwilę...jak się będzie powtarzać, to zdecydowanie trzeba iść do dyrektorki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sobie nie wyobrażam tego, że moje dziecko miałoby taka "opiekę" w przedszkolu, nie wiem jak mogłabym normalnie, spokojnie pracować ze świadomością, że moje dziecko może w każdej chwili wyjść sobie z przedszkola lub ktoś mógłby ją po prostu sobie wziąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ej, ej, ej :) W dyskusji nie tyle chodziło o to, że dziecka autorki pani nie uczesała i nie pogłaskała po główce, tylko o to, że zostało bez opieki. Mogło samo wyjść, mógł też każdy dziecko odebrać i żadna z przedszkolanek braku dziecka nie zauważyła. Pisałam już powyżej, że niejednokrotnie zdarzało mi się odebrać dziecko zlane i uświnione, chociaż panie mogły dopilnować jego toalety i przebrać go. No nic, trudno, przełknęłam, w końcu mój syn to nie pępek świata, inne dzieci są zapewne bardziej absorbujące. Jednak gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo i życie dziecka -cóż, trudno byłoby mi trzymać nerwy na wodzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migotka i ta chwila wystarczyła, że autorka zdążyła córkę ubrać i wyjść. Czy Wy nie rozumiecie? A potem są apele policji i kolejne wpisy w Itace przez takie chwile. Może jestem przewrażliwiona i nadgorliwa, ale nie chciałabym by mojemu dziecku coś się stało - z mojej, lub czyjejś winy czy niefrasobliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×