i co z tym zyciem kobietki...

hej wszystkim. proszę o obiektywną ocenę. otóż z moim Tż-etem jestem juz 3 lata . nie mieszkamy razem. ale często przyjeżdża do mojego mieszkania . i wszysko byłoby ok gdyby nie to że ma wybuchy złości. moze od poczatku. jestesmy razem dobrze mu ze mną ale ja sie zastanawiam czy dalej z nim byc bo ostatnio znowu mnie popchnął. chodzi o to ze jak mu cos nie pasuje to wyzywa sie na mnie. jest zima i zakopalismy sie w zaspie w sylwestra i ja sie śmialam troche ale tak zyczliwie bo wiedzialam ze zaraz bedzie dym. no i zaczęło sie. wyprowadził mnie z samochodu o 5 rano a bylam ubrana w kabaretki i spódniczke i wrzucił w ten śnieg darł sie ty k***o itp i podniósł mnie i rzucił dalej... poplakalam sie i chcialam isc w stronę domu. a on mnie za włosy i do samochodu wciągnął i rzucił na tylne siedzenia. nie zrobił mi tam juz krzywdy ale krzyczal ze to moja wina i ze go sprowokowalam śmiechem... chce odejść ale sie go boję...