Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dolina chochołowska

moja zyciowa porażka niech bedzie dla was nauczka!

Polecane posty

Gość dolina chochołowska
nie , nie ma, już nie ma do czego wracac.... szanuję jego decyzję i próbuję uczyć się żyć sama.... bo on nie wróci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ollalalalala
"dolina_chochołowska ...Nie napisałam że on mi zrujnował życie, tylko ja sobie zrujnowałam, spotykając się z nim, więc troche tutaj niesprawiedliwie mnie osądzacie...." Trochę rozjaśniłaś sprawę, ale jednak wcześniej napisałaś właśnie w takim kontekście. Z twojego zdania poniżej jasno wynikało, że on ci zrujnował życie/zrujnowałaś sobie życie przez niego. "dolina chochołowska ... A z tym chłopakiem to ja dziekuje, dostatecznie zrujnowałam sobie przez niego zycie:/..." Niektóre posty są może na wyrost, jednak z tego co piszesz teraz wynika, że tamten 'kolega' nie zrobił ci nic złego. Przerwałaś to przy 'zajściu' jak to określiłaś. To że go skrzywdziłaś wynikło z twoich poprzednich postów. Można z nich wywnioskować, że pobawiłaś się 'kolegą' , on dla ciebie rozstał się ze swoją 'dziewczyną' po czym ty go 'kop i wypad'. Nie napisałaś nic, że 'kolega' wrócił do tamtej. Jednak co do sprawiedliwie/niesprawiedliwie osądzania ciebie to sporo osób ma trochę racji oceniając twoją postawę. Choć sytuacja jest jakaś dziwna z tego co opisujesz to jednak jesteś dorosłą osobą i nie powinnaś za swoje działania obarczać winą innych. Z twoich poprzednich postów i postawy w stylu '...z tym kolegą to ja dziękuję!...' jasno można wyczytać , że masz go gdzieś, nie chcesz go znać i masz do niego pretensje za to co się stało. Miałaś swojego faceta trzeba było się z nim porozumieć. Czy ten kolega jak nadal z nim pracujesz coś ci mówi, rozmawiacie ze sobą, macie kontakk (np. na korytarzu) ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dolino Chochołowska, ale twój opis jest dla mnie niejasny. Trochę wygląda tak, jak byś z kolegą nie odbyła pełnego stosunku (nagość, orgazm itd.). Czy właściwie Cię zrozumiałem? Bo gdyby nie do wszystkiego doszło, to zdrada jest jednak nieco mniejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ollalalalala
Zdrada jest zdradą i nie ma mniejszej czy większej. Może być co najwyżej jednorazowy skok w bok. A łóżko , seks to nie wymierniki zdrady. To jedynie jeden z elementów w niej występujących. Trudno wyrokować jak nie znamy całej sytuacji dokładnie od początku, jak układały się relacje doliny_chochołowskiej z jednym i drugim, co było przyczyną do pewnych decyzji itd. Niemniej jednak sądzę, że wypowiedzi w stylu '...zrujnowałam sobie życie przez kolegę...' są nie fer do 'kolegi' (który być może kochał dolinę_chochołowską) i nie trafne w całej sytuacji przy takim obrazie jaki znamy. Dolina_chochołowska tak jakby trochę zmieniła front. Wpierw było, że 'zrujnowała sobie życie przez kolegę', teraz że sama je sobie zrujnowała. Wpierw, że kolega dla niej rozstał się ze swoją dziewczyna/czy chciał rozstać i ona go wyrzuciła z domu, teraz , że jednak do niej wrócił. Trochę to niespójne i zatarło obraz sytuacji. Może dolina jeśli oczywiście możesz napisz o co chodziło z twoim tamtym (eks nie eks) i co powodowało tobą, że poszłaś do 'kolegi', jak radzisz sobie gdy z tym kolegą pracujesz, mijacie się na korytarzu, spotykacie w pracy ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dolina chochołowska
pisałam wcześniej, że zwolniłam sie z pracy, żeby nie mieć z nim kontaktu, dla własnego bezpieczeństwa psychicznego... zdrada to zdrada, zdradziłam, nic nie usprawiedliwia i nie zamierzam nawet sie w tym czynie usprawiedliwiać, po prostu w trakcie się odsunełam i powiedziałam ze nie mogę, nie potrafie... (to do osoby która pisała że mniejsza zdrada) pisałam na samym początku z tego co pamiętam że oni do siebie wrócili po czym po jakimś czasie rozstali się już definitywnie bo on nie wytrzymał z nią psychicznie bo nie potrafiła mu wybaczyc.. z tego co wiem to już wcześniej mieli z tym problem bo ona go zawsze oskarżała o różne rzeczy, z tego co mowił bezpodstawnie....a jeżeli nie pisałam to było tak: ona sie dowiedziała, wyrzuciła go, rozeszli się, on przyszedł do mnie, zaczął mówić że w sumie jemu nie jest przykro, bo on do mnie coś czuje, wtedy jeszcze nie powiedział wprost ze sie zakochał, ale ze nie jestem mu obojętna, ja mu powiedziałam że ja kocham obecnego byłego i że to nie powinno miec miejsca, ale ze względów że razem pracujemy wiadomo kontakt nasz jest nieunikniony wiec nie zamierzam udawac ze go nie znam, tylko ze taka sytuacja sie wiecej nie powtórzy, po paru dniach napisał że on mnie kocha, uważam że w desperacji, chociaz moze i myslał że ja z wyrzutów sumienia zerwę z moim eksem i bedziemy razem, bo dobrze wiedział jakie mam wyrzuty sumienia , ale po kilku dniach ona sie z nim spotkała, niby wybaczyła i wrócił do niej.. w rzeczywistości dopiero jak ja rozeszłam się z eksem to miałam okazję spotkać sie z tym kolega, bo poprosił mnie żebym mu cos załatwiła związanego z pracą, a ja byłam akurat na urlopie, on nawet nie wiedział o tym że nie jestem już z na wtedy obecnym partnerem i wtedy wyznał mi że odszedł od niej bo nie wytrzymał, wiadomo, przez urlop nie mieliśmy kontaktu... gdy dowiedział się że nie jesteśmy razem to pytał czy spróbujemy, ja powiedziałam że nie i w zasadzie był koniec tematu, z tego co wiem dzis już układa sobie życie z inna więc nie wierzę w to że tak strasznie się zakochał, albo skoro wie ze ja nic ,to dał sobie spokój...dla mnie był kolegą, naprawdę, po prostu sytuacja wymkneła sie z pod kontroli, ale nie zrobiłam nic żebym miała czuć się winna jego uczuc do mojej osoby, nigdy nic mu nie obiecywałam...chociaż wiadomo, winna czuje sie równiez ogólnie całej sytuacji i to nawet bardzo, bo gdybym od razu postawiła sprawe jasno to nic by sie nie stało, może troche źle to opisałam, człowiek jak pisze duzo na raz to czasem źle sprecyzuje myśli... tak jak to co napisałam apropos zrujnowania życia, miałam na myśli że sama sobie je zrujnowałam, robiąc co zrobiłam z kolegą zamiast myśląc głową... co do byłego... po prostu przyszedł cieżki czas dla związku, on ogólnie przestał sie starać, pomimo że ja starałam się zawsze tak samo, były plany, nie było realizacji, chciałam jakiejś stabilizacji, on mówił że też chce, ale nic nie robił w tym kierunku.. zawsze zmeczony po pracy, ja chciałam pogadać, no to nie teraz... oczywiscie gdy troche rozmawialiśmy po tym wszystkim, on sam powiedział że wie że to sie stało przez niego i siebie również obwinia bo wie że nie traktował mnie tak jak na to zasługiwałam... no ale ogólnie już nie ma sie co nad tym roztkliwiać, nawet nie chciałam się tak uzewnętrzniać, ale człowiek chyba przez to wszystko sie nauczył żeby dużo mówić, a nie zamykać w sobie i nie szukać rozwiązania problemu, naprawdę szanuję każde zdanie które zostało tutaj napisane, mam nadzieję że niektóre wątki wyjaśniłam już szerzej i Ci którzy się udzielają teraz rozumieją co miałam na myśli:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dolina chochołowska
aha, może jeszcze dodam w roli jasności że po tym zdarzeniu, miałam dalej z nim konktakt jak wrócił do niej, przychodził do mnie, pogadalismy, czasem wyszliśmy na fajkę, dalej rozmawialismy, on czasem zwierzał sie nadal że sie nie układa że ma o to suszenie głowy cały czas, ja tez mowiłam że dalej ciezko, no i ogólnie normalne rozmowy, starałam sie nie wracać do tematu "nas" i tego co sie stało.. po prostu nie dawałam sie już wyciągać na kawe po pracy i moze 2 razy dałam sie podwieść do domu, bo mi sie spieszyło a on miał "po drodze" żeby mnie podrzucic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dolino Chochołowska, dalej twierdzę, że zdrada zdradzie nierówna. Takie wycofanie się w trakcie stosunku, bo zdałaś sobie sprawę, że tak nie można, to jednak coś mniej, niż umówienie się na zimno na seks przez sympatię, całkiem cyniczne od początku względem partnera. Ale skoro z Twoim facetem nie całkiem Ci się układało, to i może jemu cała sytuacja jest też na rękę - wygodny pretekst, żeby to skończyć. I ma ten komfort psychiczny, że bezpośrednio to nie jego wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dolina chochołowska
ja juz po prostu zaczynam przestawać o tym myslec bo zrobić nie moge nic, winienie siebie i wpadanie w ciagłe depresje też do niczego nie prowadzi, a zycie leci, minęlo pół roku i nic sie nie zmieniło i pewnie nie zmieni więc trzeba zacząc samemu coś zmieniać...moze kiedys zapomne.. chociaz uśpie ten ból. Myslę że gdyby bardzo kochał wiedząc ze sam nie był najlepszy, to dałby chociaz szanse, wybaczył, skoro tego nie ma... ja sie poddałam... zapomnienie chyba bedzie najlepszym wyjsciem z sytuacji, a czy zdrada zdadzie nierówna... nie wiem... pierwszy raz cos takiego mi sie zdarzyło winie tylko siebie bo kazdy odpowiada za siebie, nienawisc do własnej osoby nadal jest i pewnie gdzies tam bedzie siedziała w środku.... nauczyć sie z tym żyć trzeba... chyba juz najwyzsza pora...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dolino Chochołowska, dotknęłaś istoty sprawy, czyli umiejętności ocenienia, jaka jest faktycznie Twoja wina. Jeżeli wypisuję te wszystkie teorie o mniejszej lub większej winie za zdradę, to właśnie dlatego, żebyś spróbowała to, co zrobiłaś umieścić we właściwych proporcjach. Nadmierne poczucie winy jest strasznie destrukcyjne. Cały Twój post pokazuje, że nie zamierzasz zdrady usprawiedliwiać - sam tytuł jest tu wymowny. Ale czy nie następuje tu przegięcie w drugą stronę? Życie winą może być wygodne, bo role są czytelnie rozdane. Czasem taplanie się we własnej winie może być jednak pójściem na łatwiznę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emila.lalala
" uczucia szargają" hahah,autorko -chyba targają,bo szrganie to można dopasowac do twojej opinii,niedouczona kureffffko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dolina chochołowska
niclas- nie idę na łatwiznę, po porstu wiem jak jest, ze swojej strony zrobiłam wszystko co mogłam żeby było inaczej, żeby naprawić swój błąd, ale jeżeli ktoś nie chce to ja nic wiecej nie mogę.... bo co mam zrobic???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieto wez nie
Kobieto wez nie pierdol bo zal dupe sciska! Co ja mam robic ?? Kupe! Bo chyba dawno nie robilas. Albo badz z eks albo idz do 'kolegi' albo znajdz sobie kolejnego faceta (dla ciebie to nie problem)! Masz 3 rozwiazania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×