Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

cukiereczek05

małżeństwo bez przyszłości??

Polecane posty

To się ładnie załatwiłaś. Ja bym na Twoim miejscu powiedziała, że jak nie chce z Tobą żyć to pozostaje tylko rozwód. Nic go nie przekonuje. Masz prawo decydować gdzie i z kim będziesz mieszkała. Wyszłaś za niego, a nie za całą rodzinę. Siostra leser, udaje, że pracy nie może znaleźć i może będzie Wam siedziała na głowie do końca życia. W życiu się nie zgadzaj na mieszkanie z jego rodziną. Zastanawia mnie dlaczego on nie chce, żebyś mieszkała w Wawie z nim. To dziwne. 5 miesięcy po ślubie, a on nie dąży do tego żeby żyć ze swoją żoną? Jakaś z niego dupa nie facet. Ty się zastanów czy chcesz mieć dzieci z kimś takim. Będziesz je sama wychowywała chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie zastanawia jedno
przeciez Ci mowimy jak masz dzialac! zazadaj od niego dokumentu, ze dom jest przepisany na Was. Dopoki tego dokumentu nie bedzie powiedz, ze nie zamierzasz ladowac SWOJEJ kasy w NIE SWOJ DOM! ze na gebe to rodzice moga obiecac kupno schabu na niedzielny obiad a nie tak powazna sprawe. Jesli dalej bedzie w kolo macieju to pisz wniosek o rozwod i tyle. No chyba, ze pasuje Ci takie balansowanie w te i we wte. On nie ma wlasnego zdania, jest pieprzonym maminsynkiem bez honoru, klasy i ambicji. Jesli lubi mieszkac w baraku jego sprawa. Ty nie musisz sie na to godzic. Mozesz inwetsowac w cos wlasnego, ale nie w tej chorej sytuacji! Albo dom na Was, skoro tesciowie twierdza, ze to Wasze, albo idziecie na stancje, albo rozwod. Tylko czasem nie baw sie w odlegle terminy, bo znow bedzie wodzenie za nos. jesli nie dotrze do jego pustego lba - coz, dla mnie sprawa jest jasna.. zalozylabym sprawe o rozwod juz nastepnego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie zastanawia jedno
dodam, ze sama jestem mezatka i NIE WYOBRAZAM sobie czegos takiego. Po prostu sobie nie wyobrazam i tyle. To jakas patologia dla mnie. Nie daj sie dziewczyno bo teraz tak jest a co bedzie potem? Pan i wladca rzadzi a Ty caluj ziemie, po ktorej on laskawie stapa?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on dąży tylko do jednego, on widzi jedno tylko rozwiązanie, żebym ja właśnie z nim mieszkała u jego rodziców, i tutaj już żadne argumenty nie pomagają... dlaczego tak usilnie trzyma się tego domu i ich całego kredytu?? Może jest jeszcze sporo rzeczy o których ja nawet nie mam pojęcia?? Jak można było władować siebie w jaki obowiązek. Dziwię się też swoim teściom... jak mogli na coś takiego pozwolić, jak można obarczyć syna takim obowiązkiem, jak można przywiązać go tak do siebie na całe życie... on się teraz czuje zobowiązany do pomagania im i to jest dla niego najważniejsze, nie chce tego zostawić, chociaż do szczęścia mu to wcale nie jest potrzebne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie zastanawia jedno
kredyt jest na rodzicow, wiec to ich problem. Dom ma byc was wiec niech go w papierach na was przepisza. Wtedy nawet wlozona kasa przez ciebie nie przepadnie bo przy ewentualnym rozwodzie cos ci sie bedzie nalezalo. Innej opcji nie widze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Wam... jak tylko wróci z tej cholernej Wawy od razu biorę za nos i stawiam sprawę jasno... tylko niewiem jak będzie lepiej, myślicie że jeżeli jego rodzice by usłyszeli co ja o tym wszystkim myślę było by lepiej?? Bo do tej pory ani jednego słowa od nich nie usłyszałam dlaczego nie chcę tam mieszkać, co planujemy dalej, i chociaż żeby zapytali kiedy górę kończymy, nic... zero reakcji co się dzieje z maszym małżeństwem... Myślicie że dali by przetłumaczyć sobie całą sytuację?? Poukładam sobie dziś w głowie wszystko, wszystkie argumenty, co mu powiedzieć i jakie warunki postawić... Mam nadzieje że do jakiegoś porozumienia dojdziemy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie zastanawia jedno
*dlaczego tak usilnie trzyma się tego domu i ich całego kredytu?? Może jest jeszcze sporo rzeczy o których ja nawet nie mam pojęcia??* - i tu wszystko sie chyba zaczyna i konczy... uciekaj dziewczyno z tego ukladu bo krecisz na siebie bicz. Milosc miloscia, ale sa tez inne rzeczy w zyciu, o ktore trzeba sie troszczyc by przetrwac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie zastanawia jedno
dlaczego martwisz sie tym co powiedza jego rodzice, skoro oni nie wykazuja zaintersowania waszym zwiazkiem, ani Toba? im chodzi tylko o kase, by ktos wykonczyl ten dom bo ich juz na to nie stac. jesli chcesz sie bawic w sponosora to idz tam, mieszkaj, daj soba pomiatac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cukiereczek, mi się to w ogóle nie widzi... Tyle emocji ładujesz w próby naprawienia związku, ale ja osobiście nie wierzę, że facet podejmie konkretną i DŁUGOFALOWĄ decyzję. Podejrzewam, że może się zgodzić na twoje warunki, ale na chwilę, ze strachu lub z niepewności, a może z zaskoczenia. On już przecież wybrał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To po co on brał ślub w ogóle. Mógł mieszkać z rodzicami i spłacać im ten kredyt. Jego rodzice są sprytni. Mieszkają sobie w domku i jeszcze ktoś im kredyt spłaca. Oni poumierają, a siostrunia będzie Was po sądach ciągać, że jej się należy część domu. Nie daj się. Powiedz mu "Jak chcesz żyć z rodzicami to proszę bardzo, ale ja odchodzę od ciebie". Może go ruszy jak do niego dotrze, że możesz faktycznie odejść. A jak nie to wiesz co robić. Papiery złożyć, bo z kimś takim żyć się nie da. Wiecznie będzie Ci coś narzucał? Jak nie będziesz chciała się na coś zgodzić to tupnie nóżką, nakrzyczy na Ciebie, a Ty się będziesz tak ciągle poddawała? Małżeństwo to kompromisty i wspólne decyzje, a nie on coś powie i tak ma być. A może jemu tak wygodnie. Żonę ma-czyli potencjalny inkubator na jego dziecko, żona i kochanka, niania, sprzątaczka i kucharka, a w tygodniu hulaj dusza w Wawie. Przy rozmowie nie daj się, bo on zaczyna się denerwować. Twoje uczucia też są ważne i twoje nerwy. Jak się nie uda, to wybacz, ale nie ma czego ratować, bo masz męża tylko na papierku.Niestety w realu to jesteś panną. A co na tą całą sytuację Twoi rodzice?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kikaaaakika
moze pojdzie po rozum do glowy jak go rozwodem nastraszysz, bo co to jest za zycie on tam ty tu z jego starymi na dodatek, niech on sie wczuje w twoja sytuacje choc troche, on z pewnoscia nie chcialby mieskzac z twoja rodzina kiedy ty pracowalabys w wa-wie!powiedz mu ze ty chcesz normalnej rodziny dzieci wychowywanych przez oboje rodzicow a nie tatusia na dochodne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tu nie chodzi o straszenia gościa rozwodem, bo to moim zdaniem przyniesie poprawę - złudną - na chwilę. On ma po prostu inne wyobrażenie na temat funkcjonowania małżeństwa i najwidoczniej tak mu dobrze. No więc po co ma coś zmieniać? No i te relacje z rodzicami - tego pomachanie mu przed nosem pozwem rozwodowym nie utnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kikaaaakika
ja tam bym nigdy przenigdy nie zdecydowala sie na mieszkanie z tesciami gdyby czekala mnie taka wizja to bym na slub sie nie zdecydowala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Capricornus Tu nie chodzi o straszenia gościa rozwodem" Pewnie, że to nie jest idealne rozwiązanie, bo nie na tym małżeństwo polega, że pierwszy lepszy problem i machanie pozwem rozwodowym się macha, ale nie raz nie ma innego wyjścia. Widzisz, że gościu uparty jak osioł i egoistyczny. Autorka mu tłumaczy, a do niego jak grochem w ścianę. To co ma dziewczyna zrobić? Wrąbała się w takie małżeństwo, ale teraz musi coś zrobić, żeby mężuś jej życia nie zniszczył. Dała mu już chyba do zrozumienia, że nie będzie szczęśliwa na kupie z jego rodziną, a on co na to? Nic i dalej upiera się przy swoim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to jest wyciąganie ostatecznego działa bojowego. Tylko kiedy sprawy przybierają aż taki obrót, to chyba trzeba się zastanowić, czy to naprawdę będzie ratowanie małżeństwa, czy wymuszanie czegoś, na co on może zgodzi się dla świętego spokoju itp. Z ich dwojga, to autorka jest stroną, która chce coś zmienić tak, aby dla OBOJGA było lepiej. A on chce zmian, ale tylko pod swoim kątem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Capricornus No autorka jest w bardzo ciężkiej sytuacji, ale może warto próbować uratować ten związek. Nie można od razu wszystkiego przekreślać. Tylko jak nie będzie wyjścia to powinna odejść, bo prędzej czy później za sprawą rodziców to się rozpadnie, a lepiej teraz niż jak dzieci będą, bo teraz jeszcze może ułożyć sobie życie z kimś innym i nie krzywdzić dzieci przy tym. Autorko męża nie zazdroszczę. Ja z moim zawsze jakoś sie dogaduje jak na razie, ale my się szanujemy i swoje pragnienia,potrzeby. Twój mąż chyba szanuje tylko siebie i rodziców

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ratować tak, ale ja bym nie szarpała się więcej. Widać, że do faceta nic nie przemówi. I ok, jego prawo, tylko niech za przeproszeniem dalej żonie dupy nie truje. Ktoś tu nie dorósł do podjęcia odpowiedzialności za małżeństwo. Ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji, kiedy miałabym w związku kryzys, wykorzystałabym wszystkie możliwości, a na koniec mówię: "jak się nie zmienisz/nie zdecydujesz/nie zrobisz, to bierzemy rozwód." Mój partner (mąż w domyśle) się zgadza na coś tam i żyjemy sobie dalej. Jest zasadnicza różnica pomiędzy chęcią zmiany, którą widać, bo jest szczera, a pomiędzy przyciskaniem kogoś do muru i obserwowaniem, że ten ktoś - mąż - zrobił coś na odczepnego, a nie z potrzeby serca dla dobra związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zazazacococo
cukiereczku: zle robisz..znowu to samo, on przyjedzie, Ty mu wygarniesz wszystkie zale, on powie, ze ok- pojdziecie na stancje i za kilka dni znow mu sie odwidzi..nie mam racji? juz tyle osob powiedzialo Tobie, co powinnas zrobic! rozmowy, gadanie, itp- to wszystko juz bylo, teraz czas na dzialanie! powiedziec Tobie, jak ja bym zrobila? zadzwonila do niego i nie pozwalacjac, by powiedzial choc 1 slowo, oswiadczylabym mu, ze od tej chwili jestescie w separacji i ma sie do Ciebie nie zblizac, az do chwili, w ktorej zadzwoni do Ciebie i nie powie: wynajalem dla nas mieszkanie, wyprowadzamy sie. lub chociaz powiedzial cala prawde o tym kredycie. i bym sie rozlaczyla i juz wiecej nie odebrala. przynajmniej wiedzialabys, jak bardzo mu na Tobie zalezy. a jesli po jakims czasie bylaby glucha cisza z jego strony, to chyba nie musze Ci mowic, dlaczego..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj powiem Wam że to jest takie trudne... co moi rodzice na to?? Nie chcą się za bardzo wtrącać, ale wiedzą o wszystkim, gdzie mąż ma pretensje że w ogóle dzielę się jakimikolwiek problemami, serce im się kraje jak widzą jak się męczę... Tata już chciał zareagować chciał mu powiedzieć żeby się nie pokazywał dopóki nie znajdzie dla nas mieszkania ale powstrzymał się... nie chce żebyśmy się kłócili. Wszystkimi sposobami myślą ze mną co robić, czy pójść i pokazać że to nie będzie tak jak on myśli, ale wiedzą że jak pójdę to już będzie o krok za daleko. Mówią że mogę mieszkać z nimi jak mu się inne wyjścia nie podobają... Ale samej mi jest tak ciężko... trzeba się przecież usamodzielnić, nie będę żyła na garnuszku u własnych rodziców...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zazazacococo
wiesz co, Ty po prostu tak masz, jestes takim typem kobiety, tylko bys marudzila i zero dzialania, choc wszyscy Ci podaja swietne przyklady, ale Ty nie umiesz byc twarda kobieta, ktora potrafi tupnac noga wtedy, kiedy trzeba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zazazacococo
zwlaszcza Twoj ostatni post o tym swiadczy. przeciez przed chwila napisalam Tobie, co powinnas zrobic, a Ty co? NIC. powinnas juz dawno do niego zadzwonic nie rozumiesz tego, ze Twoj maz wie, ze jestes miekka? i dlatego jeszcze nie wynajal dla Was mieszkania? gdybym ja byla jego zona, juz dawno mielibysmy wlasne mieszkanie, a tego tematu w ogole by nie bylo, no ale Ty wolisz chyba taka sytuacje, bo sama juz nie wiem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość RGDnature
to fakt, że mąż wie, że żona ulegnie, więc może działać jak mu się podoba ze mną taki facet nie miałby ani chwili spokojnego życia, bo już dawno musiałby stanąć przed wyborem ale ja prezentuje zupełnie inny styl, inny charakter, jak trzeba to pakuje się i wyprowadzam na drugi koniec polski bo jest fajna praca i szansa, że nauczę się czegoś nowego siedzenie w miejscu mnie nie kręci i tak już mam od 19 roku życia, studia co prawda zaoczne skończyłam i musiałam czasami pokonywać kosmiczne odległości żeby na nie dotrzeć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pasje w czym rozumiem?
ja mieszkam jako taka siostra, z bratowa jestem sklocona, mam dosc tej czeredy i dzieciarni i halasu i tego ze sie wyprowadzaja dopiero po 7 latach nie wpieprzaj sie w gromade i w siostre ja jestem niby ta siostra ale mam dosc ale i tak mamusi nie chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pasje w czym rozumiem?
ale mieszkanie u moich rodzicow z moim mezem wypali ale z siostra?ktor amoze sie przywlecze z dzieckiem?nie godz sie na to uciekaj od gromady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pasje w czym rozumiem?
ale mieszkanie u moich rodzicow z moim mezem wypali ale z siostra?ktor amoze sie przywlecze z dzieckiem?nie godz sie na to uciekaj od gromady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem że napisałaś, to co, mam dzwonić już teraz w tej chwili? I mu gadać a on i tak nie będzie słuchał? Nie chcę dzwonić i przekrzykiwać hałasu jaki tam jest bo wiem że jeszcze teraz pracuje... ludzie, spokojnie i bez nerwów... wiem co piszecie i naprawdę dogłębnie to analizuję, ale nie mogę zrobić wszystkiego co każdy tu pisze... Mój ostatni post dotyczył tego co moi rodzice o tym myślą, więc napisałam wam jak to wygląda ze strony moich rodziców...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zazazacocococo
wlasnie o to chodzi:" on nie bedzie sluchal". nie umiesz byc choc raz twarda i powiedziec: teraz przez 1 minute masz mnie posluchac! powiedz swoje i sie rozlacz. i nikt nie karze Tobie robic tego teraz. mam nadzieje, ze w koncu zadzialasz. musisz zrozumiec, ze z nimk nie ma co juz dyskutowac i rozmawiac! teraz musisz powiedziec swoje i postawic ultimatum! : masz sie do mnie nie odzywac, dopoki nie postanowisz zachowywac sie jak przystalo na meza. i koniec.. potem musisz tylko czekac na jego reakcje, a jak jej nie bedzie, to chyba logiczne, ze nic go nie obchodzisz. swoja droga ja nawet chcialabym przeprowadzic na nim takie ultimatum, po to chociazby tylko, by sie w koncu przekonac, czy on Cie w ogole kocha.. mam nadzieje, ze Ci sie powiedzie:-) zreszta skoro Twoje dotychczasowe rozmowy i gadania nic nie daly, logiczne jest, ze czas na zmiane taktyki szkoda tylko, ze stracilas tyle m- cy, juz dawno moglas mniec sprawe rozwiazana. i jak bedziesz tak stanpwcza, jak Ci pisalam, moze po raz pierwszy w zyciu mezus w kocu sie przestraszy i stanie na wysokosci zadania! powodzenia:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alka-Smok
I jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was... zadzwoniłam w sobote rano, bo w piątek i tak się gówniarz nie odezwał więc nie wiedziałam czy wraca z pracy czy nie... Więc zadzoniłam, opienicz zebrał za szczeniackie zachowanie, powiedziałam że dokóki nie dorośnie i nie zacznie brać za całą sytuację odpowiedzialności (w sumie to mu nagadałam dużo bo tak mnie wzięło jakoś...) to niech się nawet nie pokazuje... i że moja cierpliwość się właśnie skończyła... Rozłączyłam się a on nie zadzwonił aż do wieczora... Potem może trochę skruchy w nim było bo przyjechał a ja mu trułam głowe o tym jak on sobie wyobraża to nasze małżeństwo... że ja nie chcę tak żyć i że jeżeli mamy się męczyć na wzajem, to bez problemu możemy się rozwieść... Rozmawiał z moim szwagrem, i ten zaproponował mu pracę w ich mieście (od niego jakieś 25km), na okres próbny nie duże pieniądze ale potem jest kasa... mąż dziś wraca z wawy a jutro ma jechać właśnie w sprawie pracy... wię niewiem co dalej... zobaczymy jutro... Sama nie wiem czy dotarło coś do niego, czy chwilowe myślenie... Szczerze, nie jestem twarda, ale starałam się, naprawdę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×