Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lilly83

Mąż nie chce sie ze mną kochać od miesięcy - proszę o pomoc

Polecane posty

Gość hitsezonu
autorko a czy nawet gdyby teraz nagle "zachciałoby" mu się seksu z Tobą to czy byś jeszcze chciała? ale szczerze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamtaramtamx
ale ty jesteś kurą domową !!!:)) spełniasz wszystkie warunki siedzisz grzecznie w domu czekając na niego z obiadkiem , jesteś uzalezniona od niego finansowo , nic nie robisz ,żeby zmienić swoje życie . acha , a dobre chęci które posiadasz to wiesz : ....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agazona
szczerze to ja też odeszłabym spokojnie i bez walki... ale z tym terminem do października....stanowczo za długo.... po skończeniu studiów może spakój się i wyprowadź do rodzicow choć na jakiś czas. Może on przemyśli wszystko i wtedy coś sie zmieni. Takie czekanie pod jego dachem jest bez sensu. On znowu wszystko odwleka w czasie a Ty przystajesz na to. Jeżeli ma być Twoj to będzie...on sam musi zrozumieć czego chce...jezeli nie wróci do Ciebie to będzie oznaczać, że nie był dla Ciebie. Co do kredytu..macie rozdzielność majątkową? Jeżeli nie to porozmawiaj z prawnikiem o tym. Może weźcie rozdzielność majątkową i w banku spiszcie kredyt no i oczywiście dom na niego. Uwolnisz się od lęku z co kredytemi w każdej chwili będziesz mogła odejść. Domyślam się , że wyszłaś za mąż z milości...ale co teraz z tego pozostało....tak mi przykro...wiem jak boli rozczarowanie i oszukanie przez partnera...ale czy chcesz tak dalej życ, w zlotej klatce i z człowiekiem który Ciebie nie kocha i nie szanuje.... Może powinnaś zrobic coś bardziej radykalnego...Ty tylko czekasz i czekasz...i marnujesz swoje piękne życie. Pamiętaj, że życie masz tylko jedno i to co było to było, przeszło i nigdy nie cofniesz czasu a pozostanią jedynie łzy i żal do samej siebie. Nie mowie że od razu spotkasz księcia z bajki na swojej drodze, bo jak sama się przekonałaś , tacy nie istnieją, ale skazywać siebie na takie życie to masochizm...pokochaj siebie i daj sobie szansę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martinique84
Droga Autorko.. do wczoraj bylo mi Ciebie zal... bo facet jest draniem, ale Ty wcale nie jestes lepsza:) po prostu pojal, ze ma w domu pasozyta, ktoremu sie wszytsko nalezy i ze pieniadze z nieba spadaja. jezeli uwazasz , ze zycie tak wyglada, ze Ty masz prawo czekac caly czas na "role zycia" to sie mylisz... Niech to do Ciebei dotrze, ze o ile do dziecka i młodego czlowieka nalezy nauka, tak dorosly musi na siebie zarabiac. Jestes wygodna bo robisz z siebie ofiare. T On zapieprza a Ty co robisz?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hitsezonu : cytuję : " autorko a czy nawet gdyby teraz nagle "zachciałoby" mu się seksu z Tobą to czy byś jeszcze chciała? ale szczerze... " No właśnie i tu jest problem, bo ja po takiej przerwie już nawet nie wiem, czy w ogóle mam ochotę na sex z nim... W taki prosty i banalny sposób po prostu się kochać - to bez wątpienia wiem, że to niemożliwe. Za długi czas minął i za bardzo się od siebie oddaliliśmy. Być może (bo tego nie wiem) byłoby to możliwe, by znów się z nim kochać, ale on musiałby coś zrobić, zrobić coś dużo więcej niż tylko pójść ze mną do łóżka. Musiałby mi mocno wynagrodzić te wszystkie moje cierpienia i frustrację, którą przeżywam od dłuższego czasu. Musiałby mnie naprawdę zrozumieć, musiałby zmienić styl życia, wracać szybciej do domu (nie o 21, 22 i 23 lecz o 17, 18), musiałby planować ze mną jakieś wakacje, zabierać mnie choć na jakiś spacer, kolację, no nie wiem. Musiałby mnie po prostu że tak powiem - zdobyć. Nie umiem tak po prostu sobie pójść z nim do łóżka - potrzebuję porozumienia intelektualnego. Musiałby do mnie dotrzeć, najpierw do mojej głowy, poprzez nie tylko rozmowę lecz czyny (bo słowa rzucać na wiatr typu : "kocham Cię" ale czynami tego nie pokazywać to dla mnie wielka pustka). Jeśli już mam sobie wyobrazić sex z nim, to wyobrażam sobie w taki sposób (lub podobny). Musiałby zabrać mnie na wycieczkę/wakacje/cokolwiek, dostarczyć mi wrażeń emocjonalnych, kupić kwiaty, eleganckie wino, może jakieś pralinki, musiałby się postarać. Musiałby patrzeć mi w oczy, zainteresować się mną. Może np. wzbić się ze mną balonem na wieżę Eiffla, przytulić, pójść ze mną może na jakąś zabawę, dyskotekę, coś takiego. Musiałby powiedzieć, że jeśli zechcę, jest w stanie sprzedać dla mnie dom i wyprowadzić się ze mną gdzie zechcę. Mógłby powiedzieć "Wiem, że nie spełniasz się zawodowo i marnujesz swoje zdolności, wiem, jak ciężko jest Ci znaleźć pracę, wiem, że czujesz się nieszczęśliwa - postarajmy się o to szczęście razem, inaczej niż dotychczas bo dotychczas nie byliśmy szczęśliwi. Jeśli będziesz szczęśliwsza w mniejszym mieście lub w tamtym, z którego przyjechałaś, postaraj się o pracę tam a ja obiecuję, że dojadę. Będziemy częściej razem spędzać czas, będziemy chodzić na spacery, ja znajdę spokojniejszą pracę, może postaramy się o dziecko, będę wyręczał Cię z noszenia ciężkich zgrzewek wody i będziemy razem oglądali filmy wieczorami". I znajduję tą pracę a on NAPRAWDĘ DOJEŻDŻA! I wtedy tak - mogłabym się do niego zbliżyć fizycznie. Nie chodzi o to, że stawiam warunki, tylko ja zrezygnowałam dla niego z całego swojego życia, zwolniłam się z pracy, która była moją pasją i wyjechałam w ciemno... A w zamian otrzymałam wielką samotność i cierpienie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tamtaramtam - nie końca jestem taką kurą domową, bo przestałam mu prasować koszule a gotuję bardzo sporadycznie... Jakoś się zniechęciłam do dawania już czegokolwiek z siebie. A wiem, że on tego potrzebuje, bo ciężko pracuje. Ale jednak mimo wszystko nie patrzę już tak na niego, że on tak ciężko pracuje. Patrzę już tylko na to, co on mi daje i daję z siebie dokładnie tyle samo co on. Czyli - nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agazona - mamy wspólność majątkową, ale wiem, że gdybym odeszła, wziąłby kredyt na siebie... Ale rzeczywiście to jest myśl, mogę zrobić tak, że wezmę z nim tylko intercyzę. Kredyt on weźmie na siebie a ja będę miała swoje pieniądze tylko dla siebie... Wtedy by się okazało, na ile on chciałby coś dawać z siebie tak naprawdę, nie pod pretekstem powinności wspólności majątkowej... Może intercyza by nam pomogła, bo... on miałby swoje, ja miałabym swoje i wtedy wyszłoby na jaw ile kto chce dawać z siebie z własnej dobrej woli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Martinique - masz rację, jestem pasożytem albo na takiego wychodzę. Masz rację... Źle mi z tym, obecna sytuacja mnie dobija. Pozostaje mi albo się przekwalifikować albo zmienić miasto. Tylko tu pojawia się jedna kwestia - co to ma do uczuć? Bo gdybym zdecydowała się z nim być jednak, to w grę wchodziłoby, że muszę z nim zostać i w takim razie z powodu braku perspektyw w zawodzie, przekwalifikować się. Albo wyprowadzić się i spełnić się zawodowo. I tu te sprawy nachodzą na siebie. Bo pytanie - czy wyprowadzam się dla spełnienia zawodowego czy dlatego, bo nie chcę z nim być? Jak widać, sama nie wiem co robić. Jest trudno podjąć tak radykalne decyzje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem szczerze, w głowie mi się mieszka od tego wszystkiego. Kompletnie nie mogę się odnaleźć. Czuję, jak dostaję w głowę. Naprawdę... W głowie kotłuje mi się pełno myśli, że co..., że mam wrócić do starego miasta... Że przecież stamtąd wyjechałam... Raz tam, raz tu, nagle znowu tam... odnowić stare relacje, które zaprzepaściłam przez te prawie już 4 lata... A czy nie tęskniłabym za nim? Nie no, to jest trudne i ciężkie. Nie umiem tak sobie po prostu wyjechać... albo jeszcze nie dojrzałam do tej myśli. Teraz jestem samotna, ale w starym mieście również boję się samotności... Czuję, że też się zmieniłam od tamtego czasu, jestem poważniejsza i dojrzalsza. Szukam stałości, nie takiego przemieszczania się raz tu raz tam... Zwariować można. Ni w 5 ni w 11 jest to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hitsezonu
myślę tak: to co napisałaś odnośnie tego co on musiałby zrobić żeby się z Tobą kochać (to znaczy żebyś Ty tego chciała) to od razu z góry wiadomo że jest to NIEMOŻLIWE więc tą sprawę mamy już załatwioną dalej, jeśli chodzi o dalsze życie mam propozycję: zastanów się co będziesz myśleć o swoim życiu jak będziesz mieć powiedzmy 50 lat i popatrzysz wstecz - co zobaczysz? czy będziesz mile wspominać czy będziesz żałować że mogłaś postąpić inaczej a tak nie zrobiłaś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytałam caly temat
i jestem w wielkim szoku , nie , nie dlatego że twoj maż autorko to skonczony prostak , po prostu cieżko mi uwierzyc że są tak naiwne i durne baby jak ty , jak długo masz jescze zamiar ciągnąc tą brazyliane ? Uważam ze poważne problemy psychiczne to masz ty , jesteś piękna , zgrabna , szczupła , , jesteś zdolną aktorką - tylko jakoś bez pracy no ale widocznie nikt się nie poznał jeszcze na twoich zdolnościach a tak naprawdę we lbie to masz gorsze kiełbie niż twój mąż , on przynajmniej żyje jak chce , robi co chce , do domu wraca się tylko przespac a ciebie traktuję gorzej niż przysłowiową szmatę do podlogi - przy twojej dwuletniej aprobacie takiego zachowania Aż się prosisz o to żeby tak właśnie cię traktowac , nie potrafisz walczyc o siebie jako kobietę , człowieka , zeżarlaś chyba całą swoją godnośc więc jakim prawem oczekujesz szacunku skoro sama pokazałaś że tego szacunku nie wymagasz ? Tkwij dalej w tej chorej ułudzie , tobie się nie da nic doradzic bo jesteś zwyczajnie za glupia na to żeby swoje zycie zmienic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż, przeczytałam cały temat i dziwię Ci się, że wytrzymałaś tyle czasu z tym swoim mężem. Razem a jednak osobno - bo w sumie tak żyjecie, niby jesteście małżeństwem ale co was tak na prawdę łączy?? No wybacz, ale według mnie to tylko ten kredyt, ewentualnie przyzwyczajenie. A miłość? Chyba tylko z twojej strony. On Cię nie kocha, nie szanuje i nie widzi tego czego potrzebujesz. To co chciałabyś by on zrobił jest raczej nie możliwe bo wątpię by Twój mąż podołał. On zamiast zająć się naprawianiem tego waszego związku woli posiedzieć sobie dłużej w pracy niż wcześniej wrócić do Ciebie, woli poromansować sobie z jakimiś laluniami na internecie. Hmm...Daj sobie z tym facetem spokój! Jesteś jeszcze młoda, atrakcyjna, wykształcona. Po co marnować sobie życie z kimś kto nawet nie chce pójść z tobą do łóżka, kimś kto Cię nie zauważa i według mnie gdybyś odeszła to jego by to nawet nie ruszyło. Zadbaj o siebie i nie marnuj sobie życia! Jak na razie to tylko cierpisz ...a tak wcale nie musi być ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfsdfa
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1tygrysek
Lilly, zaczynam czytac cały wątek. Chyba tkwimy w tym samym gównie niestety. My zaczeliśmy terapię małżeńską . Babka zobaczyła, że jest ogolnie duży i szeroki problem w naszym zwiazku i teraz mamy terapie rozbitą na dwie indywidualne, z tym, ze ja mam u innej kobiety, która spraw zwiazku naszych konkretnie nie kuma. Dlatego to troche bez sensu i jutro bedę próbowała porozmawiać na temat zajęć, które jak na razie w sumie nic mi prawie nie dały - jedynie produkuje sie na nich a po drugiej stronie jest osoba, która to "przyjmuje" do siebie... Nie mogę ostatnio normalnie zasnac, bo myslę, co mam robić, gdzie szukać pomocy i czy w ogole jest sens. Artykułów o aseksualizmie nie znalazłam specjalnych wcale. U mnie nie ma jakiejkolwiek bliskości. Czasami wręcz cos przykrego jeszcze mogę usłyszeć, jak się o przytulenie dopomnę. Zawsze faceci swoim zachowaniem leczyli mnie z kompleksów, a w obecnym związku moge się ich co najwyżej nabawić... Długo by pisać o wszystkim. Najpierw poczytam, co Wy piszecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1tygrysek
lilly83, Co u Ciebie teraz słychać ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PrzeTrafnie Żonaty
ja też się dziwię, ale temu biednemu mężowi.... jesteś jakimś odrealnionym pasożytem z problemami z głową :O Zarabiasz grosze ale wydajesz wszystko na siebie i jeszcze się oburzasz, że mąż delikatnie prosi byś była bardziej samodzielna, w sensie dokładała się do jedzenia i chemii. Szlag by mnie trafił na jego miejscu- płaci potęzny kredyt, utrzymuje siebie, ciebie, za wszystko płaci on a ty jak już przyniesiesz swoją marną wypłatę to myślisz tylko o sobie. W końcu to mąż ma obowiązek bulić za wszystko, więc co się będzie pierdolnięta artystka przejmować taką szarą rzeczywistością... Siedzisz w domu, pasożytujesz, zarabiasz śmiesznie ale jest to dla ciebie tak oczywiste, że mąż płaci, że nawet ci do łba nie przyjdzie by iść do normalnej pracy i wspomóc męża. Ty mu zarzucasz brak wsparcia?? A co on ma powiedzieć o tobie?? Ale nieee w końcu jesteś artystką przekonaną o swojej misji więc możesz nie zarabiać bo cytuję "nie wyobrażasz sobie iść do pracy do jakiejś firmy". I żeby jeszcze jakiś pożytek z ciebie był- ale sama mówisz, że nie prasujesz, nie gotujesz, a biedak w tym czasie haruje od świtu do nocy na księżniczkę. A po powrocie z pracy ma kwękającą pseudo-artystkę zamiast ciepłego zadbanego domu. Brak seksu? Tu tez mu się nie dziwię. Jesteś infantylną, odrealnioną, przekonaną o głębi swojego wnętrza pseudo-niedoszło-aktoreczką. Bez ambicji. Bez zainteresowań. Lubisz przeczytać książkę? woooow zaiste, ludzie też czytają ale oprócz tego potrafią pracować i zajmować się domem. Nie robisz nic, by się rozwijać. Siedzisz w domu i mu dziamdziolisz. Nic w tobie porywającego. Taki zdziecinniały pasożyt, którym się trzeba zająć. Nie dajesz mu żadnego wsparcia finansowego i nie zamierzasz dawać- można być zmęczonym ciągłą odpowiedzialnością za codzienność mając taką żonkę wariatkę bez pojęcia o życiu za którą trzeba non stop płacić. Nie ma w tobie NIC pociągającego dla mężczyzny. Ani nie jesteś samodzielna, ani zaradna, ani ambitna, ani tajemnicza, ani nie zarażasz jakąś pasją/aktywnością, wsparcia nie dajesz, nawet głupiego obiadu facetowi po całym dniu pracy nie ugotujesz, więc ciepła rodzinnego i normalości też zapewnić nie umiesz, zero pożytku i tylko finansować cie trzeba pasożycie. Ładna buźka nie wystarczy by być pociągającym... by być pociągającą, interesującą kobietą trzeba mieć o wiele więcej, ale nie będę ci tłumaczył, i tak tego nie zrozumiesz. Ba, ja o wiele szybciej bym stracił cierpliwość do ciebie. O wiele szybciej byś zobaczyła szczerą pogardę w moich oczach. Twój mąż i tak jest cierpliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stinn
hehe a ta laska się tu cały czas pojawia :D więc lilly odezwij się, czy już cie mąż z domu wykopał :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam ten sam problem
ale nie bede zakladac osobnego topiku, wiec wybaczcie,ze wcinam sie w dyskusje tylko, ze u mnie problem jest w poczatkowej fazie jestesmy razem 7 mies., widujemy sie raz-dwa razy na tydzien i on coraz czesciej jest 'zmeczony po pracy', woli sie poprzytulac i isc spac wiem,ze na pewno oglada pornosy i na pewno sie masturbuje na poczatku nie mogl rak przy sobie utrzymac w moim towarzystwie a teraz oboje widzimy ze mi zalezy na tym bardziej niz jemu trafia mnie cholera, bo jestem mloda, atrakcyjna dziewczyna, ktora jest adorowana przez wielu facetow a mojemu wlasnemu nie chce sie ze mna uprawiac seksu, a jesli juz to sporadycznie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kgeriadrjpodsjpdoj[ow
hahaha, autorko mnie rozwaliły te pralinki. naprawdę jak ci kupi te pralinki, na wieży eiffla to się zgodzisz na seks?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srututujjjuu
dziewczyny zaskoczcie troche faceta my mamy 2 dzieci czasem jest tydz ze sie nawet nie przytlamy al potem nadrabiamy nie wyobrazam sobie zeby byc z kims i nic nie działac hmm moze szczerz rozmowa o waszych potrzebach itp jest Wam potrzebna spróbujcie co to za zycie byc z kims i z tego nie korzystac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hana22
moim zdaniem twoj maz ma jakis uraz do sexsu,albo poprostu zakochal sie w innej!dam ci jeden przyklad.moj pierwszy maz po slubie z jeden miecaly miesiac kochal sie ze mna ale jak poznal jedna dziewczyne i sie z nia spotykal bo sie zakochal, to niechcial sie ze mna juz kochac.dowiedzialam sie od jednej kolezanki a potem juz sama ich nakrylam i odrazu byl rozwod bo juz go niechcialam a on niechcial mnie chociaz mielismy male dziecko.Drugi przyklad to mojej siostry maz,prawdopodobnie nielubi sexu bo ma to w genach po ojcu i ma wstretny charakter,niekochaja sie juz rok niema uczuc zyja bo zyja jakby to tak mosialo byc.Dla mnie to juz bez sensu takie zycie.Moj maz to kochac by sie chcial dzien w dzien,ze ja nieraz juz niemam ochoty bo za duzo.napisz czy cos sie zmienilo w twoim malzenstwie bo ja bym takiego bez uczuc dawno zostawila,ani to przytulic sie ani nic to bez sensu.Zycze ci powodzenia i czekam na odpowiedz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesli nie maja zadnych rezerw
zgadzam sie z powyzej autorka tematu jest juz dawna zdradzana i nieswiadoma, narka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pseudonim35,g
ciekawe co sie dzieje z nasza Autorka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pseudonim35,g
odswiezam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samantha 32
Samantha 32 Witam nie wiem czy dobrze trafiłam ale może jest mi w stanie ktoś pomóc poradzić bo sama już nie daję rady .....mój problem polega na tym ....jestem mężatką około 2 lat w sumie w tak małym stażu sprawy łóżkowe powinny iskrzyć jest jednak inaczej . W moim małżeństwie nie wiem co sie dzieje ale jest to dziwne i nie wiem jak sobie to wszystko wytłumaczyć na początku było dobrze ....sex i te inne sprawy były udane po roku czasu jednak coś się zaczęło psuć ...otóż mój mąż zaczął mieć problemy w łóżku często zdarzało się że po pięknej grze wstępnej do finału nie dochodziło ....bo członek robił się miękki , kilka razy przemilczałam to a nawet mówiłam mężowi że to nic że następnym razem będzie dobrze ...po jakimś czasie mąż powoli zaczął unikać sexu tłumacząc się że jest zmęczony i tak dalej , potem przeniósł się do innego pokoju spać .....w ostatniej teraz chwili unika nawet przytulania twierdząc że nie ma takiej potrzeby ...po kilkunastu rozmowach z mężem prosiłam go żeby poszedł do lekarza się przebadać , może coś jest nie tak , ale warto wiedzieć najpierw powiedział, że pójdzie a ostatnio stanowczo stwierdził, że to jego problem i do zadnego lekarza nie pójdzie . proszę pomóżcie mi zrozumieć tą całą sytuacje i zachowanie męza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja wiem prawdę jedyną
ma dooope na boku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samantha 32
Nie wydaje mi się , bo raczej .....nie ma kiedy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lillllly833333
Witam Wszystkich! To ja jestem autorką wątku, lecz nie mogę się zalogować. Przypomniałam sobie o tym wątku. Dzięki za wszystkie wypowiedzi, nawet te pogardliwe na mój temat. Sytuacja się rozwiązała - odkryłam romans. Mój mąż od kilku miesięcy ma romans z koleżanką z pracy. Targnęłam się korzystanie z usług detektywistycznych (ze względu na kredyt i dla własnej wiedzy). Oczywiście, ma romans, taki prawdziwy. Podejrzewam, że przed aktualną kochanką miał inny romans. Szczerze mówiąc przeżyłam piekło, jeszcze tyle nigdy nie płakałam w życiu, ile w ostatnich miesiącach. Ale przynajmniej wiem jaka jest prawda. Oczywiście - odchodzę od niego. Jestem w trakcie rozwodu. Niestety on mi robi pewne problemy, gdyż ja chcę orzeczenie o jego winie a on się na to nie chce zgodzić grożąc mi, że nie weźmie kredytu na siebie. Na pewno się wyprowadzę. Niestety. Kochałam go, szczerze. Myślałam, że to ta prawdziwa miłość, z mojej strony była. Czuję się oszukana w tym małżeństwie. Nigdy mu tego nie wybaczę. P.S. Cóż za ironia losu, że odpowiedź okazała się taka oczywista, prosta i banalna. Pierwsze przypadkowe odpowiedzi rzucane na wiatr, jeszcze na pierwszych stronach tego wątku... "ma inną"... okazały się prawdą. Uff. Wierzcie, ulżyło mi. Bo znam prawdę. Bardzo chciałam ją znać, tzn. chciałam wiedzieć, co jest przyczyną. Dobrze... już wiem. Już wiem....... Teraz jest czas na coś nowego... Lilly83

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lillllly833333
Boże, nie mogę uwierzyć, że wątek zaczęłam pisać w lutym 2011... Nie mogę uwierzyć, że tyle czasu się z tym męczyłam! Nie mogę uwierzyć... Dopiero kiedy odkryłam romans zdałam sobie sprawę ze swojej samotności... i znalazłam prostą odpowiedź dlaczego. Powiedziałam mu o wszystkim co wiem, zaśmiał się ironicznie i wszystkiego się wyparł. Najpierw nie mówiłam wszystkiego co wiem, by sprawdzić, jak potrafi kłamać - nieprawdopdobne. Z zimną krwią potrafi perfekcyjnie kłamać, patrzyć w oczy i kłamać w totalnie zimny sposób. Po tym spostrzegłam się, że on mógł mnie tak kłamać we wszystkim, w czymkolwiek... a ja we wszystko wierzyłam. Bo trudno przypuszczać, że można tak perfekcyjnie kłamać, bez wyrzutów sumienia. Nie ma co się nad sobą użalać. Nie zasłużył na to, bym dłużej przy nim była. A ja dostałam największego w życiu kopa w dupę. Wyleczyłam się z całej miłości do niego. On jest jednem wielkim oszustwem, kłamstwem. Brzmi dla mnie jak koniec świata. I właściwie przeżyłam koniec świata. Rozwód już raczej chyba nie zrobi na mnie wrażenia, bo w tym momencie już z nim nie jestem. Powiem Wam tylko co najbardziej, kurewsko boli. Nie to, że zdradzał, oszukiwał, nie to, że nie jestem z nim i nie to, że czeka mnie rozwód. Największy, kurewski ból daje mi, że pomimo czekającego rozwodu i pomimo wszystkiego, co mu wygarnęłam pokazując materiał od detektywa, on .... - on ma to w dupie. Aaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!! On ma to w dupie. Naprawdę. Nieprawdopodobne. Boli mnie nie ON, boli mnie tylko jego podejście do mnie. Żadnych skrupułów, żadnych emocji... nic. Brak słów. Chyba nigdy już nie przeżyję większego piekła. Jestem pewna, że już mnie w życiu nic nie zaskoczy. I tak kończy się ta historia, mojego "małżeństwa".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×