Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jabatka

mój piesek zdechł...

Polecane posty

Gość do___opowiem Wam cos
w zasadzie suczki ras małych powinny się szczenić pod okiem weterynarza współczuję koleżance, miała dobre chęci (raz mieć małe to faktycznie jest dobrze dla zdrowia psinki), ale przed kryciem na ogół właściciele robią podstawowe badania pieskom, żeby upewnić się, że są one w dobrej formie fizycznej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opowiem Wam cos
Piesek nie zaczal sie jeszcze szczenic,miala jeszcze 2-3 dni. Byla zdrowiutka,nawet weterynarz po sekcji mowil ze byla bardzo zdrowa watroba nerki byly ok.Miala po prostu za duzy miot i za duze szczeniaki i serce nie wytrzymalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opowiem Wam cos
Zapomnialam dopisac,czesto ludzie ida prostym tokiem myslenia-maly piesek mala suczka-beda male pieski.Napisalam ze miala ratlerka,podobno powinno sie mowic ze to jest kundelek podobny do ratlerka,tak sie doczytalam na dogomanii,gdzie wypowiadaja sie m.in.hodowcy. Jakie jest inne wytlumaczenie tego ze szczeniaczki byly bardzo duze jak na taka mala matke i malego ojca.Chyba tylko geny. Nie jestem jakims ekspertem w tej dziedzinie,po prostu coraz wiecej slyszymy na temat genetyki. Moj piesio (mam yorczka) mial problemy z jadrem,jedno nie zstapilo.Wet powiedzial ze to jest dziedziczne.Probowalismy zastrzykami hormonalnymi pomoc w zstapieniu,niestety nie udalo sie.Wynikiem byla kastracja,moglby ta wade przekazac potomstwu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jace3k
Ja bym mojego pieska nigdy nie uśpił. Poszedłem spać o 1 w nocy o 3 słyszę płacz mamy a tato odciąga ją i mówi żeby dałą mu odejść. Gdy odchodził oczy mu się zamykały ale trzymał je twardo i patrzył na moich rodziców. Tato mówił że łzy mu leciały. Gdy to pisze mam łzy w oczach. Gdy miałem 9 lat to go dostałem. Teraz po 10 latach odszedł i był dorosły tak jak ja :(( nigdy nie kupie sobie zwierzaka bo wiem jak boli jak zostawia. I nic nie dają dziesiątki wizyt u weterynarzy. Mój miał prawdopodobnie raka wątroby. Był kochany nigdy nie grył mebli, butów ani innych psów jak to inne mają w charakterze. Był to pręgowany bokser.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurczee wyrazy spółczucia Ja chyba zaniedługo pożegnam swojego pieska ma 2 latka i nie chodzi bo ma uraz kręgosłupa... Do wszystkich tych co nie wiedzą jesli chcesz aby twój pies byl zdrowy nie pozwalajcie mu jako szczeniakowi chodzić po schodach... ja o tym nie wiedziałam puki nie dowiedziałam się tego od weterynarza teraz jest już za późno nie chce aby się męczył:(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dj333
Własnie godzine temu odszedł Kubuś;[;[;[;[;[;[;[

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem co to znaczy stracić kochane zwierzątko, nie ma juz jej z nami ponad miesiac przez niekompetentnego weterynarza który zle zdiagnozował , Moja psinka MYSZKA miała 13lat, i przez jakies ostatnie pół roku jedzilismy z nia do weterynarza Kiedrowskiego ;//. zaniepokoiliśmy sie tym ze strasznie moja mała chrapała, nawet podczas jedzenia oddawała dziwne odgłosy. Pojechaliśmy do wet. dostawała zastrzyki niby bylo lepiej, jakis czas. i tak przez te pół roku była pod kontrolą. 24 grudnia bylismy u niego po raz ostatni, ostatnie wizyty z brzuszkiem, miała strasznie duży, piła straszne ilości wody. Powiedzieliśmy o tym a ten du.... stwierdzil ze musi sie odchodzac moja Psinka. Wróciliśmy do domu i tak mijal dzien za dnie, ale nie dawało mi to spokoju, bo moja malenka widać bylo ze cierpi. Pojechałam do innego weterynarza i tam diagnoza zaraz po tym jak opisałam jak sie zachowuje moja psinka. ROPOMACICZE ;(( po szczegółowych badaniach doszlo jeszcze zapalenie płuc którego nie wyleczył poprzedni weterynarz :((( Wogole dziwił sie ze tamten weterynarz nie zbadał jej brzuszka i przez te pół roku które byłą pod kontrola nic nie zauważył., i ze wogle jeszcze żyje moja malenka.:(( Oczywiście łez nie mogłam zatrzymać, weterynarz powiedział ze bedziemy o nia walczyć, dostała kroplówkę z nadzieja ze moja malenka otworzy sie samoczynnie i to wypłynie z niej, siedziała z nia 13 godzin na zmianę z mama. I niestety nic, nastepnego dnia wrociliśmy do przychodni weterynaryjnej, i decyzja podjecia operacji ktora nie była latwa w stanie w ktorym byla moja malenka i do tego jeszcze jej wiek. JUZ przy narkozie musialam wyjsc, bo nie mogla patrzeć. Ogromny stres i niepokój podczas operacji :((( Operacja sie udała, moja malenka przeżyła, miała w sobie ponad pół kg ropy (ogolnie wazyla 3.5kg) :((( i az mnie szlak trafia jak sobie przytomne słowa poprzedniego weterynarza ze moja psina musi sie odchudzać wrrr. Dostalismy lekarstwa i zastrzyki i po 1,30godz pojechalismy z nia do domku. Leżałam przy niej godzinami, zaczęła wymiotować i tak kilka razy, pod wieczor zadzwoniłam do weterynarza ze moja malenka wymiotuje, powiedział ze to przez narkozę. I tak mineła cała noc, siedzielismy przy niej nikt prawie nie spał, malenka wymiotowała całą noc :(( podnosilismy ja bo nie miala sil zeby podniesc mordki :(((( to było okropne :(( z samego rana o 7 zadzwoniła ze wymiotuje nadal, szybko do przychodni weterynaryjnej, tam kolejne badania i zastrzyki,i tabletki przeciwwymiotne (do dzisiaj sobie wrzucam to ze mogłam w nocy dzwonic a nie czekac do rana). Obawialiśmy sie o płuca i serduszko a nie wytrzymała trzustka :(((((, ze lzami w oczach zapytałam sie czy jest jakas szansa,bo jesli nie to ja nie chce zeby sie meczyła :((( po tym jak widziała jak biedna cierpiała w nocy:(((, wet pow ze jest mała ale jest, gdyby nie widzial szansy to nie meczył by jej i nas tez nie. wiec walczymy :(((( pojechalismy do domku, siedzimy przy niej z mama i płaczemy, doszlismy do wniosku ze jak sie nie polepszy to musimy podjac tą najgorsza decyzje :(((( I tak lezymy przy niej, juz sie cieszylismy ze wymioty ustapiły i tak mineły 4 godz i pojawily sie kolejne :((((( dzwonimy do weterynarza powiedzial ze musimy czakac ale ze to dobrze nie rokuje, pytal sie o kolor wymiocin byl taki jasny, i pow ze jak bedzie ciemny braz to juz konice. :((((( okropny strach :((((( Malenka leżała i tylko patrzała czy ktos przy niej leży, a jak wstawaliśmy żeby sie zmienić to resztkami sil podnosiła łepek i patrzała co sie dzieje. wieczór, juz mieliśmy nadzieje, bo było brak wymiotów, łepek podnosiła ale była niespokojna i stalo sie miała odruchy wymiotne podniosłam ja i.... :(((((((((( boze jak sobie przypomnę :((((( wymioty koloru wręcz czarnego i skwarki krwi i w płacz wołam mamę bo nie mogłam na to patrzeć, tel do weterynarza :( mowie co sie stało i słysze "przykro mi" powiedział ze walczy dzielnie, ze ciężko jej odejść ze musimy podjac ta decyzje o której CIEZO było msleć :(((( Nie mogłam sie uspokoic :( krzyczałam ze nie chce a mama mowi do mnie a co chcesz zeby sie meczyła cierpiala a ja ze nie :(((((( Nie zasłużyła na taka śmierć, była przewspaniałym członkiem rodziny bo tak ja każdy traktował. Okropnie mi jej brakuje, spędzała ze mną mnóstwo czasu :(( moze to głupie ale rozumiałyśmy się :(((( Mam ogromny zal do pierwszego weterynarza i tez do siebie ze wcześniej nie zmieniłam weterynarza, ze tak późno z nia pojechałam. ze przyczyniłam sie do jej cierpien, bo okropnie cierpiała :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj umarl w poniedzialek o godz 7.40 :( Pol nocy nie spal ze mna tylko poszedl do lazienki i tam siedzial po ciemku,chorowal na serce dostawal leki nie bylo tak zle z nim,24 h wczesniej biegal w mieszkaniu gralismy w pilke humorek mial wspanialy :),no niestety rano nastepnego dnia unikal mnie nie chcial patrzec byl nieobecny,mial duze oczy,nie wiem dlaczego nawet,apetytu nie mial tabletki dalem mu na sile do pyska,myslalem ze po jakies godzinie polozy sie i pojdziemy dalej spac(zawsze tak bylo po lekach) Niestety wziolem go na rece nosilem z lekko przechylona glowka w dol aby krew ze sledziony poplynela w strone mozgu...tak nosilem go 15 min,posadzilem na dywanie,nagle kiwanie,zemdlal,czasami raz na miesiac zdarzalo mu sie,czucilem go i po 10 sekundach wracal....tym razem bylo inaczej :(:( byl bezwladny,oczy mial otwarte i serduszko juz nie bilo :(:(:( mial 11.5 roku wspanialee zycie lubil jezdzic autem kochal po parku latac z patykami kamykami....dzis 3 dzien jak go nie ma czuje smutek zal pustke :(:(:(Nie wiem co bedzie dalej nie umie nie myslec o tym co bylo w ten feralny poniedzialek :(:(:( Moj kochany Happy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ddgdfgsdfdsfdfc
Mój pies też niedawno zdechł. Był z moim ojcem nad rzeką, oddalił się na chwilę i ktoś go czymś uderzył tak, że zrobiła się na głowie wielka rana i od tamtego czasu zaczął dostawać paraliż prawej strony ciała. Rok od tamtego czasu żył, ale nie widział na jedno oko i czasem miał ataki, że nie mógł ruszyć przednią łapą. Weterynarz mówił, że mogło mu coś tam utknąć w głowie, ale, że operacji może nie przeżyć, więc nie ryzykowaliśmy. Jadł normalnie i na spacery też chodził normalnie. Mimo to coś się stało, że mu się pogorszyło i coraz częściej dostawał ataki, że miał nieruchomą przednią łapę. :( Tak mi go żal. Pewnego dnia wstałam rano i dotknęłam go w legowisku, a on był cały sztywny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WIEM CO CZUJESZ , WIEM CO TO JEST BEZRADNOŚĆ... „TĘCZOWY MOST Właśnie ta strona Nieba nazywana jest Tęczowym Mostem. Kiedy zwierzę umiera, udaje się w to specjalne miejsce, które dla nas nie jest dostępne. Są tam łąki i wzgórza dla wszystkich naszych Wyjątkowych Przyjaciół więc mogą biegać i bawić się razem. Mają tam mnóstwo jedzenia, wody i słońca - nasi Przyjaciele żyją w cieple i dostatku. Wszystkim zwierzętom, które były chore i starsze zostaje przywrócone zdrowie i energia. Ranne i okaleczone zostają uzdrowione i są znowu silne, tak jak wspominamy je w naszych snach z dni, które minęły. Zwierzęta są tam szczęśliwe i zadowolone z wyjątkiem jednej, małej rzeczy: każde z nich tęskni za kimś wyjątkowym, za kimś kto pozostał. Wszystkie biegają i bawią się wspólnie, ale przychodzi taki dzień, kiedy jedno z nich nagle staje i spogląda w dal. Jego lśniące oczy patrzą uważnie a ciało zaczyna drżeć. Nagle oddziela się od innych, zaczyna biec przez zieloną trawę a jego nogi niosą go szybciej i szybciej. Poznał Cię! I kiedy Ty i Twój Przyjaciel wreszcie się spotkaliście, przytulacie się do siebie w radości ponownego połączenia - już nigdy nie będziecie rozdzieleni. Deszcz szczęśliwych pocałunków na Twojej twarzy, ręce znowu tulą ukochaną głowę, znów spoglądasz w ufne oczy Twojego Przyjaciela, które tak dawno odeszły z Twojego życia, ale nigdy nie zniknęły z Twojego serca. Jesteście znów razem i wspólnie przechodzicie przez Tęczowy Most

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karin222
dzisiaj zdechła moja sunia, miała 8 lat - labradorka, miała chore biodro, ostatnio wolała leżeć, a kiedy wstała chodził na trzech nogach, chorą nosiła w powietrzu. Lekarz twierdził, że to wszystko z bólu, dostawała zastrzyki p. bólowe ale pomagały tylko na kilka dni. Wet namówił mnie na operację, po otwarciu stwierdził jałową martwicę głowy kości udowej, usunął główkę i psa wybudzonego dostałam do domu. Całą noc próbowała wstawać, kręciła się, piła, wyglądał, że wszystko jest OK. Nagle koło południa zaczęła mieć trudności z oddychaniem, zadzwoniłam do weta kazał zaraz przyjechać, ale już nie zdążyłam, przestała oddychać, źrenice bardzo szerokie. Syn zaczął ją pompować. Wszystko pod komendę weta przez telefon ale nie było skutku i trzeba było dać za wygraną. Pojechaliśmy do weta i stwierdził wylew krwi do mózgu, że niby miała kruche,( sklerotyczne) naczynia ( stąd i ta jałowa martwica u starego psa) dlatego wcześniej była taka zmęczona, a my myśleliśmy, że boi się bólu nogi i nie chce chodzić. To był cudowny pies, w domu wszędzie są jej rzeczy, chodzę zbieram ale bez przerwy na coś trafiam, mam wrażenie, że zwariuje. Mąż i syn też bardzo za nią tęsknią nie chcę jeszcze bardziej zatruwać atmosfery w domu dlatego piszę tutaj, moja przyjaciółka właśnie szykuje się do ślubu więc nie chce je przygnębiać, a rzadko kto rozumie,że można tak cierpieć po stracie psa. A dla mnie to była najcudowniejsza przyjaciółka,cały dzień przy mnie była, wszędzie ją zabieraliśmy, chorowałam na nowotwór, zawsze umiała mnie pocieszyć, jaki będzie ten dom bez niej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Luna33
Bardzo wam współczuję płakałam jak czytalam oTĘCZOWYM MOŚCIE. Mam pieska i kocham ją nad życie aż się boję kiedy ta chwila nastąpi nie chcę o tym myśleć. Łączę się z wami w bólu!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karin222
ja też nie wiem jak się pozbieram, jak zapomnieć o tylu latach kiedy zawsze byłyśmy razem? Nawet mój mąż twardy facet bez przerwy ma szkliste oczy, a mój syn, który w tym roku zaczyna weterynarię chodzi jak struty. to okropne. tyle wspomnień, wczasy zawsze z nią byłyśmy rodziną, nasza córeczka odeszła..............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karin222
Minęło już parę dni, chyba dostanę na głowę. Człowiek tyle lat jest ze swoim zwierzaczkiem i tyle różnych codziennych rytuałów się wypracowało. Jedne były zabawne inne czasami męczące ale były. Dawały wspaniałą codzienność, radość ze spędzania życia razem. Miała taki fajny zwyczaj ,,wymuszania okupu". Przed wyjściem zamykaliśmy kuchnię, a ona już widziała co się święci i biegła do kuchni opierała się o lodówkę i dopóki nie dałam jej marchwi z lodówki nie chciała wyjść. Kiedy ją dostała biegła prosto do siebie. Wczoraj w sklepie zapakowałam pełen worek, ładnych marchewek........ co chwila robię coś z myślą o niej, jak długo to potrwa, moja ukochana psinka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LDZ
- Mój piesek zdechł - A jak się wabił? - Starszy aspirant

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anita102
Wczoraj około godz. 7.oo odeszła Kuleczka, nasza kochana Jamniczka. Nie mogę przestać o Niej myśleć. Ostatnie dni bardzo cierpiała. Miała guza na jelicie. Ta bezradność wobec Jej cierpienia była tragiczna. Mam wrażenie, ze była z nami od zawsze. Tyle pięknych wspomnień...Kuleczko kochamy Cię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karin222
Anita współczuje Ci, niestety jeżeli Twoja psinka cierpiała i miała więcej złych dni niż dobrych, a ból odbierał jej radośc życia to lepiej dla niej, że jej cierpienia się skończyły. Mojej Nikusi nie ma już od lipca, a ja codziennie o niej myślę. Moja rodzina nie umiała już żyć bez psa i kopiliśmy szczeniaka jest słodki i pokochaliśmy go bardzo ale tamtej suni nigdy nie zapomnimy była takim oddanym, cudownym psem, dawała nam tyle radości. Pewnie, że ból jest teraz mniejszy ale gdybym Ci powiedziała, że już nie płacze za nią to bym skłamała. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tool@
Wczoraj odszedł mój malutki piesek, zachorował, niewydolność wątroby, żółtaczka, miał ataki padaczki a ja na to wszystko patrzyłam:( po pół godzinnej reanimacji serduszko przestało bić... Nie mogę sobie poradzić z bólem po jego odejściu:( Dom jest taki pusty, jest straszna cisza, nie przyszedł mnie dziś obudzić:( Siedzę w pracy i płaczę, zaciska mnie w gardle...nie mogę się pogodzić z tym że juz go nie zobacze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karin222
Tak mi przykro, ze straciłaś swojego pieska, rozumiem Twoją rozpacz. Mojej suni nie ma już ponad rok z nami ale cały czas mi jej brak. Często przyłapuje się, że tulę ramkę z jej zdjęciem kiedy je odkurzam i wgapiam się w te mądre, brązowe ślepia. Czasami przytulam mojego obecnego psa, zamykam oczy i wyobrażam sobie, że to ona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tool@
Nie mogę sobie rady dać :( wszystko mi go przypomina. Może było by inaczej gdyby od dłuższego czasu chorował a to wszystko stało się w ciągu trzech dni. Tak nagle. Wszyscy oczekują ode mnie żebym już wróciła do normalności... po dwóch dniach od jego śmierci?? To mnie jeszcze bardziej dołuje. Miał długą sierść i obciełam mu kawałek. Przynajmniej mogę poczuć jego zapach. Dobrze że są ludzie którzy potrafią to zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efdewdfew
nie wiem jak można ci pomóc na kafe, pisząc żebyś się nie dołowała?to coś da w tej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karin222
Ja też straciłam swoją sunię nagle,odeszła dzień po operacji, miał to być bezproblemowy zabieg, a skończyło się tragedią. Moja rodzinka postanowiła trochę za mnie, że bez psa nie da się wyżyć i po niespełna miesiącu mieliśmy już nowego psiaka, słodkiego malucha, nie po to by zastąpić tamtego psa ale mnóstwo zajęć przy szczeniaku,(całkiem inna rasa, charakter) później wyjazdy na szkolenie itp.nie pozwoliły nam ciągle myśleć o naszej stracie. Jednak każdy musi sam zdecydować czy jest już gotowy na nowe zwierzę ale mam wrażenie, że kiedy człowiek dzieli się miłością ze zwierzakiem mniej cierpi. Choć szczerze przyznaje, że bardzo za nią tęsknię i nie sądzę aby to uczucie minęło, jednak nie boli aż tak mocno. Nie przejmuj się gdy inni się dziwią, że rozpaczasz po psie to nie był tylko pies ale Twój przyjaciel, Ty go kochałaś, a oni nie i to niestety Ty nie masz co z tymi uczuciami zrobić. Jest wiele osób, które to rozumieją, trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szczerze współczuje
Nie jesteś dziwna,wiem co znaczy stracić przyjaciela.Miałam psa 17 lat i też odszedł,Bylo mi ciężko, płakałam blisko rok!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ..:::Cigarette:::..
Godzine temu tata wstal do pracy poszedl zjesc sniaadanie Oskar przyszedl do niego sie przywitac I wrocil. Do siebie. Po 10 minutach tata chcial go wypuscic, Oskara juz nie bylo:-( czekal zeby sie z nim pozegnac. Mial podleczone wodobrzusze... Serce nie wytrzymalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R.i.P. Daisy
Daisy (york) zdechła mi dzisiaj. Nie mam pojęcia dlaczego, miała zaledwie 4 lata (skończyła 7 stycznia), a tak bardzo się do niej przywiązałam i była dla mnie czymś więcej niż tylko psem. Miałam trudne dzieciństwo, rodzicie wzięli rozwód, byłam rozdzielona pomiędzy dwoma krajami, a ona zawsze tam ze mą była. Zabierałam ją wszędzie ze sobą - latała samolotem, wzięłam ją na te ferie ze sobą, w trudnych chwilach, gdy płakałam przytulałam ją do siebie, a ona zlizywała mi łzy. I właśnie dzisiaj TO się stało. Siedzialam w domu, na górze, a Daisy leżała na dole, na swoim ulubionym miejscu, moja siostra przyszla i zaczela krzyczec, zeszlam na dol, zeby zobaczyć co się dzieje, a Daisy byla nie ruchoma, podobno tylko zamachala ogonem jak moja siostra przyszla, nawet nie podniosła głowy, szybko pojechaliśmy z nią do weterynarza, juz w drodze nie czulam bicia jej serduszka, ale robilam jej sztuczne oddychanie, łudziłam się, że to coś pomoże. Weterynarz powiedziała, że już nic nie da się zrobić. Nie wiem, dlaczego tak szybko mnie opuściła...Nie dam rady się pozbierać po stracie tak cudownego i kochanego psa. Minęły juz trzy godziny od jej śmierci, a ja nadal płaczę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karin222
Wyobrażam sobie jak Ci teraz ciężko, wiem jaki ból teraz odczuwasz i bardzo mi przykro. Moja sunia odeszła już półtora roku temu, a kiedy widzę podobnego labka czy psiaka, który się podobnie zachowuje serce mi się ściska i chce mi się ryczeć. Co nierzadko zresztą robię.Czekają Cię trudne dni, współczuję Ci. Teraz to pewnie żadne pocieszenie, ale na szczęście z czasem ten ból już nie jest tak ,,wszechobecny" jak na początku. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R.I.P. Daisy
Dziękuję Ci bardzo karin, bardzo mi pomogła Twoja odpowiedź. Mam nadzieję, że niedługo już będzie lepiej, ale nie potrafię uwierzyć, że to się stało. Nadal sobie tego nie uświadomiłam. Myślałam, że jak wstanę rano, to ona do mnie przyjdzie i będę mogła ją pogłaskać i się do niej przytulic, a niestety tak nie jest. Najgorsze jest to, ze to bylo tak nagle, w jednej chwili sobie biegała a 10 min pozniej juz leżała nieżywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×