Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Matkaniemobilna

Być matką kwoką, uziemioną z dzieckiem i niechęć do dalszych podróży

Polecane posty

Gość Matkaniemobilna

Czy są wśród Was kobiety, które podobnie jak ja mając małe dziecko takie w wieku niemowlęcym i wczesnodziecięcym też boją się gdziekolwiek dalej z nim ruszyć, w sensie że np. wyjazd na cały dzień nad jezioro, czy do lasu, czy na jakąś wycieczkę kilkudniową ? Boją w tym sensie, że czują, że będąc gdzieś na wyjeździe nie dadzą rady wędrować gdzieś z wózkiem np. bite 7 godzin, tylko maksymalnie 2 godzinki ? No ja tak właśnie mam.Dla mnie jakiś wypad np. do lasu czy nad jezioro na cały dzień jest awykonalny, bo a to dziecko trzeba nakarmić, a to podgrzać czy przygotować mleko, a to dziecko ma drzemkę i tak w podróży się nie wyśpi, jedynie w domu w łóżeczku. Owszem, czasem gdzieś się wybieramy z dzieckiem, np.nad morze, ale wygląda to wtedy tak, ze wychodzimy dopiero wtedy, jak dziecko jest po przedpołudniowej drzemce, bo z niewyspanym byśmy nie wyszli, bo będzie marudzić, a gdzieś "w trasie nie wyśpi się porządnie. Potem, jak wyjdziemy, to maksymalnie 2,5 godzinki gdzieś pospacerować i znów powrót do domu konieczny, bo dziecku trzeba zagrzać obiad, a po obiedzie też nie ma za bardzo gdzie się ruszyć, bo znów ma drugą drzemkę, którą znów najlepiej jak odbędzie w domu w łóżeczku, żeby był wypoczęty. No i mnie to trochę denerwuje, bo czuję, że nie mogę mieć prawdziwych wakacji jak kiedyś, gdziekolwiek się nie ruszę, to jestem zdana na pory snu czy jedzenia dziecka. I zastanawiam się, jak dają sobie radę niektóre koleżanki, które opowiadają, że np. pojechały z dzieckiem na wyprawę nad jezioro, wyszły z domu o 12, wróciły o 19, a gdzie spanie, jedzenie, wszystko, co trzeba zrobić przy dziecku ? Albo że wsadzają dziecko do fotelika rowerowego i śmigają z nim kupę kilometrów. No dla mnie takie wyczyny z niemowlakiem są ciężkie i przyznam, że niezbyt mnie ciągnie teraz do wyjazdów i podziwiam matki, które mając małe czy starsze niemowlaki są w stanie spędzać urlop normalnie, jak bez dziecka, w sensie że wychodzą rano, wracają wieczorem i dają radę ogarnąć ten cały cykl dniowy niemowlaka mając go np. w foteliku na bagażniku roweru, czy będąc gdzieś kilkadziesiąt km. od domu w lesie. Czy są tu mamy, które mają podobnie, albo mamy, które jeżdżą i plażują intensywnie z małumi dziećmi może doradzą mi, jak wyjść z tego kwokowania domowego i ruszyć się gdzieś z tym dzieckiem na dłużej niż tylko 2-3 godziny ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja spała 2 razy do 16miesiąc
ja mam tak samo jak Ty, a mój mąż to jeszcze bardziej :D ja to bym jeszcze coś zaplanowała np.biorę wodę do butelki na mleko, osobno odmierzone mleko, termos z gorącą wodą,że jak mi ostygnie woda na mleko to wstawiamdo do termosa z gorącą i grzeje, robię mieszankę i już jeden posiłek w plenerze. Można tez jechać gdzieś w porze spania, wtedy wyśpi się trochę w foteliku. Mąż mi utrudnia wszystkie plany jeszcze bardziej, bo on to dopiero przeżywa jak mała niezbyt wyspana i marudzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja spała 2 razy do 16miesiąc
no i tak to jeszcze nie mieliśmy żadnej dłuższej wycieczki, no chyba że do rodziny, bo u kogoś w domu można to samo zrobić co u siebie, ale jednak córka gorzej u kogoś śpi i najlepiej jej w swoim łóżeczku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyluzuuuj
ja myslalam dokladnie tak jak Ty dopoki nie wyjechalam ostatnio na 3 tygodnie na drugi koniec polski :) 7 godzin w aucie, na stacji prosilam o goraca wode i robilam dziecku kaszke w miseczce, tarte jabluszko w sloiku (kupne), obiadek w sloiku (kupny) dolewalam do sloika po trochu goracej wody zeby niew jadlo zimnego (wiadomo w domu sie podgrzeje a w podrozy nie ma jak). Zmiana pieluchy w aucie. Dalo rade :) najwiekszy hardkor mialam jak poszlam z tym moim maluchem (1 rok, nie chodzi ) na tym wyjezdzie na wesele :) mialam mega chrzest bojowy i teraz juz zaden wypad, ani zadna dluga wyprawa nie sa dla mnie straszne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No ja właśnie mam coś takiego, że jak mały miałby mieć zaburzony ten swój cykl dniowy i się np. nie wyspać, bo gdzieś tam akurat w porze snu byłabym daleko, to ja już cała w nerwach bym była, mały potem też właśnie marudny by był i nic już nie dałoby się z nim zrobić, nic zwiedzić, jedynie biegiem do domu. I ja nie rozumiem, jak można dać sobie radę, wsadzając dziecko w samochód obojętnie o jakiej porze, i stwierdzić,"A, wyśpi się po drodze", albo "Zje coś po drodze". Bo owszem, niektóre posiłki da się zaplanować w plenerze, ale cały dzień zaplanować i pozabierać to wszystko ze sobą, to dla mnie trochę szaleństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a dlaczego boją... ? bez przesady kisic sie jak ogórki :P ja w tamtym roku byłam na wakacjach w 2 miejscach,łącznie 2,5 tyg poza domem,syn miał wtedy 8 miesięcy,w tym roku tez wybieramy sie na dluzsze wakacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My jeździmy z dziećmi nad jezioro i do innego miasta pochodzić ,pozwiedzać z pierwszym synem jechaliśmy pierwszy raz w góry jak miał 7 mies ,10 godz autem ,ja sama z pierwszym synem leciałam do Belgi jak miał 2 mies ,a niedawno z dwójką do Norwegi ,też się bałam z początku ,ale okazuję się że jednak nie ma czego i trzeba się przemóc .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jest dola matki
malutkiego dziecka :( ale to minie jak dzieciak troche podrosnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
Do moja mała spała 2 razy...- no cieszę się, że ktoś ma podobnie, bo ja też mam identycznie, że najlepiej u rodziny, bo tam to zawsze możesz dziecku jak w domu zrobić i też mamy tak, że mały najlepiej wysypia się w swoim łóżeczku :-) Do drugiej autorki postu powiem, że właśnie my czasem próbujemy gdzieś tam się wybrać, jak mały miał rok 1 raz pojechaliśmy na kilka dni nad morze, ale nie powiem, by był to wyjazd moich marzeń. Mały pierwsze 2 dni zachowywał się jak nie on, nie mógł spać w obcym miejscu, całe dnie marudził i ja już byłam chwilami na skraju wytrzymałości nerwowej i stwierdzałam, że pakuję manatki i zaraz wracamy do domu, bo to nie ma sensu taki wyjazd z małym.No ale po 2 dniach sytuacja się ustabilizowała i było nawet fajnie, co nie zmienia faktu, że i tak nie ruszaliśmy się nigdzie daleko.I owszem, pojechałabym gdzieś jeszcze, ale jak zrobić, by odważyć się na dalsze wypady z takim małym, a nie tylko blisko domu na chwilę. Ja mam tak,że ja muszę mieć poczucie, że w każdej chwili mogę udać się do domu, a nie że wkoło tylko las i jestem zdana tylko na to, co mam w tym lesie.:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
wiola sz - my jechaliśmy tylko 4 godziny nad morze, a już po 2 godzinach mały marudził i chciał wyskoczyć z fotelika, w góry też mamy 10 godzin jazdy i nie zabrałabym go w zyciu, bo zwyczajnie tylu godzin w aucie by nie wytrzymał ! Może to zależy od dziecka, że niejedni mogą wpakować w auto i dzieciak pojedzie i 20 godzin bez piśnięcia, a inne dziecko po godzinie już będzie chciało uciekać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja ze swoim dzieckiem jeżdże wszędzie gdzie sie da od maleńkiego. Dzis synek ma dwa latka ale wcześciej jak gdzieś jechalismy to brałam termosy z wodą gorąca na przygotowanie mleka. Zawsze był termis z ghorąca i zimna woda do tego zawsze zupka w termosie. teraz gdy synek ma dwa latka zabieram picie, kanapki a obiadek zawsze jemy w jakis restauracjach. Nie wolno sie bac bo przez to wiele tracimy w zyciu. Miałam nieraz obawy ale przełamałam sie spróbowałam i wiem że można. Mój synek ma 2 latka a przejeżdził tylt km w swoim życiu jak nie jeden dorosły . Ostantnio bylismy z nim około 600 km od nas. Także trzeba sie przełamać . Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam że moje dziewcko jest strasznie żywe i ruchliwe. Poprostu trzeba często robic postoje a nawet podzielic podróż na dwa dni z postojem w jakims Holetu. W wakacje wybieramy sie do Tylicza to około 900 km od nas. Postanowilismy podzielic ta podróż na dwa dni przejedziemy około 400-500 km zostaniemy w jakims mieście na noc w Hotelu i dalej nastepnego dnia. Także da sie napewno tylko trzeba troche odwagi i zapewnic jakies atrakcje dziecku i robic postoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No ale sam termos z wodą i mleko nie wystarczą dziecku np. 10-miesięcznemu, bo a to trzeba przygotować kaszkę w misce, a to zrobić herbaty, a to podgrzać obiadek, a nie mamy gwarancji, że obiad trzymany w termosie nam nie ostygnie na długiej wycieczce.I co wtedy, gdzie podgrzać ? Albo co zrobić z dzieckiem, które niezbyt śpi na dworze, tylko wyśpi się porządnie jak jest w łóżeczku, a jak się go zabierze na dwór w czasie snu, to pośpi pół godziny i potem niedospany marudzi 3 godziny ? Gdzie wtedy przyjemność z wycieczki z marudzącym maluchem przy nodze ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No ,my jak się gdzieś wybierzemy, to mały mało .spi, potem marudzi, jest nie do zniesienia i wtedy nie można się w ogóle odprężyć i nic spokojnie zobaczyć na takim wyjeździe. No ale może to kwestia tego,że mało jeździ, może jak by się przyzwyczaił,byłoby inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja też ciągle siedzę w domu, ale nie uważam się za jakąś kwokę. po prostu trzeba się dziećmi ciągle opiekować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
kasagie, no ja też nie uważam się za kwokę, użyłam tego słowa na potrzeby tytułu tego topicu, no ale właśnie tytułując moje podejście do macierzyństwa też mogłabym powiedzieć, że siedzę ciągle w domu i uważam, że małymi dziećmi należy się ciągle opiekować, zupełnie inaczej opiekować niż starszym dzieckiem i że to jest niestety czas, kiedy podróże i wypady spontaniczne nad jezioro trzeba przesunąć na późniejszy czas, jak dziecko będzie starsze. Ale chciałabym więcej przykładów, co robić, by się "odkwoczyć".Sposób, że odważyć się to już samo pójdzie wypróbowałam, nie zdał egzaminu. Sposoby z termosami nie przemawiają do mnie do końca, bo w karmieniu małego dziecka jest wiele innych posiłków i rzeczy, które trzeba wykonać inaczej, niż tylko rozrobić mleko z wodą z termosu. Ale przekonał mnie argument o częstszych postojach, że jak podróż dłuższa, to zatrzymac się gdzieś na nocleg, tyle że to wiąże się znów z większymi kosztami wyjazdu.No i tak czy tak jest się jednak w podróży poza domem, nic nie ma się pod ręką jak w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wystarczą termosy do zrobienia i kaszki. Przeciez kaszke przygotowuje się w ciepłej wodzie. jesli chodzi o obiadki , Zupki zawsze wkłądałam do podgrzewacza takiego samochodowego i zawsze była ciepła. czasami poprosisz w jakiejś restauracji to też ci podgrzeją. Mam córke która ma 17 lat i synka który ma 2 lata. Córke tak wychowywałam pod kloszem, byłam nadopiekuńcza dla niej i wychowałam taka trochę niedorajdę - a to wszystko moja wina. teraz przy synku zachowuje sie inaczej i wychowuje go inaczej. Robie wszystko aby moje życie polegało na tym zebym i ja była szczęśliwa czyli nie ogranbniczamy się z wyjazdami bo mamy małe dziecko. zabieramy go wszędzie gdzie się da. I on jest szczęsliwy wiadomo czasami zmęczony bo nie wyspi sie jak trzeba ale nastepnego dnia nadrobi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No i dodam, że jadąc autem np. nad morze podgrzewaliśmy np. obiad w podgrzewaczu samochodowym, karmiłam małego w foteliku samochodowym, przewijałam na stacji, też miałam termosy z gorącą wodą, ale dla mnie to wszystko było dość wyczerpujące i niewygodne i wiele lepiej czuję się w domu, mogąc dziecko normalnie wsadzić w krzesło do karmienia, mogąc położyć spać w jego łóżeczku i nie musząc pakować 10 walizek z ciuchami, termosami i podgrzewaczami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciorek-ek
ale przecież to minie, dziecko podrośnie i będzie "normalnym" kompanem podróży:) Moje dziecko ma ponad dwa lata i do tej pory tylko raz byliśmy na wakacjach ponad 800km od domu. Podróż była koszmarem, pomimo tego, że w połowie drogi mieliśmy nocleg. Szko0da mi było małego- ciepło jak cholera, a on w tej pieluszce- tyłek mu się odparzył. Do tego cała podróż na słoiczkach- potem dostał od nich biegunki, bo w domu je obiadki przeze mnie robione. Też nie wychodziliśmy z domu dłuzej niż 2-3godziny. Po co mam stresować siebie i synka? Ale dwa lata minęły i widze, że coraz więcej można z nim robić. Nie używamy już pieluch więc jest łatwiej. Ja bym się nie zamartwiała. Nie wierzę, że dziecku jest wygodnie w foteliku jak siedzi w nim po 5-6godzin! Dorosły się w tym czasie 10razy poprawi a taki malec, spięty pasami nie ma na to szans. Po co go męczyć? dwa-trzy lata miną i będzie OK. Tylko trzeba przeżyć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co trzeba małemu dziecku - wiadomo mleko więc woda w termosach, kaszka więc woda z termosów. Zupka w podgrzewaczu samochodowym jak nie to jakis bar restauracja podgrzewaja chetnie. Owoce scierasz wkładasz do słoiczków zanierasz z sobą. jakich jeszcze trzeba argumentów aby przemawiały ze się da???. Jedziesz w droge 4 godzinna - to jedziesz dwie godziny robisz postój karmisz przebierasz mały spacerek z dzieckiem i wsiadasz jedziesz dalej. ja naprawde mam zycwego maluszka i wiem co to jest podróz z małym dzieckiem on nawet pasów w foteliku nie chce sobie dać zapiąć . Czasami w podróży skacze po mnie jak mała małpa. Troche odwagi bo warto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To fakt że taka podróż jest mnęcząca zarówno dla nas dorosłych jak i dla maluszków a jeszcze targanie się z tymi torbami pełnymi jedzenia i ciuszków dla maluszka jest niezbyt miłe. Ale co mamy zrobić ??? jeśli chcemy cos dla siebie to musimy sie poświęcić. Wiadomo że w domu jest wygodniej pełen komfort do wszystkiego i karmienia i spania itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No to chyba kwestia nastawienia też Belnea, bo ja mam podobne jak kicorek, że uważam, że 2-3 lata to jest tak naprawdę nic wobec całego życia i że dziecko własnie męczę, nie dając mu porządnie pospać w podróży, czy porządnie zjeść, tak jak w domu. Jak ktoś ma nastawienie, że nic się nie stanie i ma takie samozaparcie, że nie będzie dopasowywać wszystkiego do dziecka, to jest inaczej, bo wtedy nie przejmuje się tak bardzo,że dziecko pomarudzi, czy się nie wyśpi, czy że zje na prędce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciorek-ek
no własnie dlatego ja osobiście uważam, że lepiej poczekac aż dziecko trochę podrośnie. Nie lubię jak moje dziecko nie dośpi i jest marudne. Nie lubię jak jest mu niewygodnie i ma odparzoną pupę. W związku z czym przez ponad dwa lata (poza tymi nieszczęsnymi wakacjami) jeździliśmy tylko do dwóch godzin. Nic przez to nie straciłam a dziecko mam zajefajne :) Przecież dla takiego malca najważniejsze mieć w życiu regularność, stałe pory karmienia, możliwość drzemi w komfortowych warunkach. I wolałam mu to zapewnić niż targać go w aucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
Belnea, a no właśnie, "Czy to warto ?" Bo ja po takich wakacjach , które niedawno odbyłam zastanawiam się nadal, czy warto było ? Czy to w ogóle były wakacje musząc biec po 3 godzinach pobytu gdzieś tam do domu, by dziecko nakarmić, czy żeby je położyć spac ? Czy to był odpoczynek, czy raczej stres i pełne ręce roboty ? Bo warto jest, jak odpoczniesz, jak się poopalasz, jak czujesz po prostu, że jest fajnie, a dla mnie to był bardziej stres w stylu "Jak tu się z tym wszystkim ogarnąć ?" I zamiast podziwiać piękne morze czy delektować się rybą w knajpie, wciąż myślałam o dziecku, czy mu nie za zimno, czy się wyśpi, i czy zdążymy na 15-stą do domu, by je nakarmić. Nawet nie szło spokojnie zjeść ryby w knajpie, bo np. młody zaczął płakać w trakcie jedzenia i zamiast zjeść, musiałam jeżdzić z nim wózkiem wkoło knajpy, a moja ryba stygła na talerzu. W końcu poprosiłam w knajpie, by mi zapakowali to na wynos i poszliśmy do domu. Tak że dla mnie koszmar, jak nawet zjeść nie można spokojnie w barze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No kiciorek mam podobnie, wręcz identycznie jak Ty. Moje dziecko póki co też jest super,super, jak właśnie trzymamy się naszego trybu dnia, - jest wtedy grzeczne, sokojne, uśmiechnięte i zadowolone. Ale nie neguję jak ktoś umie się zorganizować i pojedzie i jeszcze ma z tego frajdę, dlatego chciałam właśnie zapytać, jak Wy mamy podróżniczki to robicie, jak to jest, że Wam takie rzeczy jak mi nie przeszkadzają, jak np. to spanie jedzenie, ten zaburzony relaks w knajpie przy rybce ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wode na mleko bierzesz
do butelki, na kazdej stacji bezynowej czy w knajpie mozesz kupic wrzątek i dolac tyle żeby byla temperatura ok. i mleko z głowy. w tym samym wrzątku mozesz podgrzac słoiczek z obiadkiem, wystarczy wziąć ze sobą kubek taki żeby sie obiadek zmieścił. owoców to w ogole lepiej nie podgrzewac, po co? spanie - dziecko sie wyspi albo w foteliku, albo w wózku na spacerze. i juz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
No właśnie to nie jest takie proste - i już. W foteliku czy wózku syn mi się nie wyśpi tak długo i tak dobrze, jak w łóżku w domu, a jak się nie wyśpi, potem jest marudny, co psuje całą radość z wypadu gdziekolwiek. A podgrzewanie i termosy jak pisałam, dla mnie uciążliwość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim zadniem głupie jesteście
ze wszystko podporządkowujecie pod dziecko, będzie rozpieszczone przez to! Ja ma 2 dzieci, młodszy ma 2 latka - zabieram je wszędzie i potrafią się dostosować, do mojego trybu dnia- i też są grzeczne i to w każdej sytuacji, a nie tylko wtedy jek jest po ich mysli.... ...np. z młodszym byłam na komunii teraz - bite 2h siedział grzecznie w kościele, oczywiście koleżanki w szoku, ze to nie możliwe - a jednak :P ...dzięki temu, ze tak dzieci mam wychowane, ja czuję się WOLNA! nie jestem uzależniona, od babć, opiekunek, trybu dnia... nie jestem zestresowana przez dziecko.... bo np, nie ma drzemki o odpowiedniej porze i będzie marudzić....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matkaniemobilna
Wiesz, ale nie musisz zaraz wyzywac od głupich..... Może ja mam też takie nastawienie,bo o dziecko starałam się długo,było bardzo wyczekane, dlatego podwójnie intensywnie wczułam się w swoją rolę, żeby wszystko robić jak należy przy tym dziecku. Może jak będę mieć drugie, to już podejdę bardziej na luzie. No i rodziłam pierwsze mając 30 lat, trochę w życiu zobaczyłam,naszalałam się, tak że nie mam jakiegoś niedosytu wypadów czy podróży i dla mnie to nie problem zakwoczyć się teraz w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciorek-ek
e tam, może w Twoim mniemaniu jestem głupia, a ja uważam, że dobrze robię i tyle. Małemu dziecku nie wytłumaczysz dlaczego ma siedzieć tyle godzin w samochodzie albo dlaczego ma poczekać na jedzenie. Po co go męczyć? I wcale nie jest rozpieszczone, jest grzeczne, spokojne i zdrowe. Matkaniemobilna- to ja Ci powiem, ze te wakacje nad morzem było superowe! Uśmiech mojego dziecka jak widział morze- bezcenny:):) Tylko, że my założyliśmy sobie, że wypoczywa zawsze jedno z nas a drugie zajmuje się małym. W związku z czym wysypiałam się co drugi dzień- kiedy mąż rano brał synka, szedł z nim zobaczyć morze, potem po bułki. Fajnie było- tylko ta podróż. A na rybce byliśmy codziennie- mały był wyspany, podjadał naszej rybki więc czemu miałby krzyczeć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×