Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość stary a głupi i nieobeznany

Moja żona się odchudza

Polecane posty

Gość Lucyyyyy
Litości co z Tobą...taka cisza.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Niestety nasz Autor potrafi zrobić nawet tydzień przerwy w pisaniu, a szkoda... Ja też czekam niecierpliwie na cd :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lucyyyyy
DO grubbaaa ...nie, to mnie "pocieszyłaś" , mam nadzieję,że zlituje się... pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stary a głupi i nieobeznany
Czy uciekałem od babskiej paplaniny? Niezupełnie. Po prostu zacząłem odkrywać świat psiarzy. Zróżnicowany, barwny i dotąd zupełnie mi obcy. No bo przyznajcie sami, cóż może łączyć lekarza ginekologa, emerytowaną sprzątaczkę, inżyniera informatyki, ponurą gimnazjalistkę, nauczycielkę matematyki, ekspedientkę i ladacznicę? Otóż, coś ich łączy. Pogryzione kapcie, terminy szczepień, metody usuwania kłaków z dywanu, pokaleczone łapy... i spacery. Wszedłem w to towarzystwo lekko i bezboleśnie. Przyjęli mnie natychmiast i zaakceptowali bez żadnych warunków. Mnie i oczywiście Frędzla. A co się działo w domu? Miałem wrażenie, że panie cofnęły się w czasie i powróciły do beztroskich lat studenckich. Wspólne gotowanie, zakupy, bieganie po sklepach. Obie zmieniły fryzury. Moja małżonka styl elegancki zarzuciła na korzyść sportowego. Uczyła Badi kręcić hulaj-hop, Badi rewanżowała się ćwiczeniami siłowymi. Było na co popatrzeć, miło się ich słuchało, wspaniale kucharzyły. Ale to jeszcze nie wszystko. Zaczęliśmy wychodzić by "złapać nieco ogłady". Po niemal piętnastu latach poszedłem do teatru. W garniturze, z dwiema kobietami, które jaśniały i pyszniły się w skromnie eleganckich sukniach. Wysoki obcas, zrobione oko, dyskretna biżuteria. Postawna, wysoka blondynka o ciepłym, przypominającym letnie niebo spojrzeniu i drobna, zielonooka brunetka sprężysta niczym kotka. I ja, pomiędzy nimi. Dumny i nieco napuszony. Miałem wrażenie, że tak się właśnie czuje turecki pasza. Wyjścia do pubów, restauracji. Ale największe zmiany zaszły w naszej sypialni. Nie wiem, czy żona zauważyła moje spojrzenia, gdy Badi przemykała z łazienki w piżamce składającej się z kolorowych szortów i krótkiego tupu, drobiąc szczuplutkimi stopami w grubaśnych fioletowych skarpetkach, czy może kobieca natura kazała jej manifestować swoją płciowość. Zakupiła wymyślne, koronkowe, satynowe, batystowe i jedwabne fatałaszki, które zakrywały, kusiły, układały się miękko i przyjemnie na jej ciele. Nęciły barwą, fakturą i miłym dotykiem. Obiecywały rozkosze i spełnienie, które i owszem, nadchodziło. I to jeszcze jak. Żona, jak nigdy wcześniej, wiła się w mych uściskach i jęcząc głośno dawała upust swej chuci, oraz wyraz rozkoszy. Świadomość, iż tuż za ścianą jest Badi, dodawała wszystkiemu pikanterii, wyuzdania i smaczku. Wiedzieliśmy, że nas słyszy. Rankiem, dumny jak paw, obserwowałem, czy zdradzi w jakiś sposób, iż była świadkiem naszych igraszek. Nie zdradziła. Ni zakłopotaną miną, ni spojrzeniem pełnym podziwu, ni pretensją. Ot, zwyczajnie, poprosiła bym podał jej słoik z dżemem... cdn...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lucyyyyy
ufffff zaczyna sie dziać....a.... co z dietą małżonki???... pozdrówka...pisz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Akcja się zagęszcza :) Też ciekawam co z dietką? Badi miała pomagać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ciekawi mnie autorze ile po tych spacerach z Frędzlem Ty straciłes na wadze a ile zyskałeś w sprawach....hmmm... no wiesz?:P;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kot Marian
a ja wiem jak się skończy !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kot Marian
Naukowcy dowiedli , ze trzy stosunki tygodniowo to 7500 spalonych kilokalorii. Taką ilość energii możesz również spalić, przebiegając 120 kilometrów lub waląc przez 6 godzin głową o ścianę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mia%
Średnio to u mnie wychodzi 2razy dziennie,przy takiej utracie kalorii to musiałabym zniknąć Kocie Marianie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stary a głupi i nieobeznany
Ot, stary ramol - zapomniałem o diecie, o clou historii i przyczynie pisania ;) Dziękuję za przypomnienie. Otóż ma żona faktycznie chudła. Jakoś tak mimochodem. Niby jadła wieczorne ciasteczko, zjadała grzecznie śniadanko, często widziałem, że jada obiady. A chudła. Fakt - Badi wprowadziła zmiany w jadłospisie, ale nijak drastycznymi ich nazwać nie można. Ot, rano płatki owsiane, więcej warzyw, mniej sosów, sporo owoców i naprawdę dużo ruchu. Żona trochę marudziła, że porcje koleżanki są niemal głodowe, ale Badi, mimo iż zdawało się, że żyje powietrzem, jakąś energią kosmiczną, entuzjazmem i coraz bardziej widoczną tęsknotą za Miśkiem, żony specjalnie w wielkościach porcji nie ograniczała stawiając na ruch, częste posiłki, ruch i zbilansowaną dietę. Inną sprawą jest, co Badi rozumiała pod pojęciem "zbilansowany", ale żona wyglądała zdrowo i wyraźnie nie głodowała. I mi to wystarczało. Biegały z Frędzlem, robiły wymachy, raz ręce, raz nogi, przysiady, skłony... A w domu hantle i szóstka Weidera. Przyznam, że odpowiadał mi ten układ i choć byłem nieco zmęczony stałą obecnością Badi i Frędzla, tęskniłem za spokojną, cichą egzystencją, jaką wiodłem z małżonką przed tą przeprowadzką, wolałem ją o niebo od dukającego klubu i mojej zgryźliwej teściowej. Tak było do pewnego piątku, który w żaden sposób nie zapowiadał się paskudnie. Wręcz przeciwnie. Słoneczko grzało ładnie, ja dostałem podwyżkę, z roboty urwałem się wcześniej. Sielanka. Taaa... dupa a nie sielanka. Nie przeczuwając nic złego, stałem przed otwartą lodówką szukając czegoś, co mogłoby mi umilić czas oczekiwania na obiad. Pań bowiem nie było w domu i przywitał mnie tylko Frędzel, piszcząc radośnie i równie chętnie zaglądając do składowiska żywności. Gryzłem właśnie grubaśna parówkę dzieląc się hojjnie z psem, gdy do domu wbiegła żona. Wpadła do kuchni niczym rzymska Furia i ciskając gromy oczami, krzyknęła - Tyyy skurwysynu. Ty cholerny skurwysynu! Na odlew walnęła mnie torebką trafiając w ramię. Nieszczęsna parówka poszybowała niczym przekarmiony wróbel, pacnęła w okno i spadła na parapet, skąd błyskawicznie zwinął ja Frędzel. - Ja ci dam, cholero jedna. Ja wam, kurwa mać, dam. Stałem ogłupiały nie wiedząc, co powiedzieć. Żona wrzeszczała, torebka śmigała niczym śmigło startującego helikoptera w jej wyćwiczonych rękach, trafiając mnie, to w kark, to w głowę, to w ramię. Frędzel zaczął ujadać, otwarta lodówka buczeć. Nagle, równie gwałtownie jak wbiegła, wypadła z kuchni i głośno szlochając pobiegła do gościnnego. Otwarła okno i jęła wyrzucać rzeczy koleżanki. Pierwszy poleciał badylasty kwiatek... cdn...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OJ, co to sie nawyrabialo??? Prosze, nie trzymaj nas w napieciu za dlugo! Wez urlop w pracy i posiedz przez tydzien na kafe, opisujac dalsza czesc historii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
tak czułam że dwie baby pod jednym dachem to niebezpieczeństwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i masz babopacek...
ale mnie załatwiłeś :O a ja właśnie wyjeżdżam na urlop i muszę czekać 3 tyg. żeby się dowiedzieć co będzie dalej... :P Tylko żebym miała co czytać po powrocie ;) PS. mam nadzieję, że nie dojdzie do morderstwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adabodzi
Autorze ale lubisz się nad nami znęcać.Dawaj dalej bo się cholernie ciekawie zapowiada(bynajmniej dla nas ,ale dla autora chyba nie bardzo).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izbelaa
super...wpadłam na polecenie znajomej...i co dalej??? STOPUJESZ? NIEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!! dawaj co dalej, proszę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adabodzi
Dawaj co dalej bom ciekawa niekaż długo czekać mam nadzieje że tu dziś zajrzysz.Miłej niedzieli życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adabodzi
Dawaj co dalej bom ciekawa niekaż długo czekać mam nadzieje że tu dziś zajrzysz.Miłej niedzieli życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stary a głupi i nieobeznany
Załamałem się nerwowo i nie będę już pisał. :( Wybaczcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Nie wierzę, że to Ty napisałeś powyżej drogi Autorze. Przecież opisujesz zdarzenia z przeszłości, więc nie mógłbyś się tak nagle załamać. Nie przejmuj się tym, że ktoś się pod Ciebie podszywa i daj pilnie znak kolejnym odcinkiem, że to był kiepski żart, zanim fani popełnią zbiorowe samobójstwo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stary a głupi i nieobeznany
Ha, w żadnym wypadku z pisania nie zrezygnowałem. Żartowniś jakiś mąci i drażni czytelnika. Za życzenia dziękuję i wierzę, że wasz weekend był miły, przyjemny i uciech pełen. Ale wróćmy do historii, mojej żony miotającej się przy oknie i mnie - niczym cielę stojącego w progu pokoju, z tępym wyrazem pyska i oszołomieniem w oku. - Ja wam dam diety... towarzystwo... cholery - sapała żona ciskając przez okno kolorowe fatałaszki - Ja wam wszystkim pokażę. Będziecie się gzić za moimi plecami? Monolog przerwał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, które po chwili energicznie zostały zamknięte, a obok mnie, niczym spod ziemi, wyrosła Badi z gasnącym uśmiechem na twarzy i parą zielonych jeansów w dłoni. - Znalazłam moje spodnie przed klatką schodową. Chyba już wiem, skąd się tam... Nie zdążyła dokończyć. Żona dopadła jej potężnym susem odpychając mnie po drodze. Siłą rozpędu, masą i furią wbiła mnie w głąb przedpokoju, zwinęła dłoń w pięść i grzmotnęła koleżankę prosto w policzek. Siła ciosu rzuciła Badi na ścianę, po której spłynęła niczym szarfa bądź szal. Miękko, koszmarnie powoli i chyba bez czucia. Zmartwiłem. Bojąc się, że dziewczyna nie żyje, że jeśli nawet dycha, moja małżonka zatłucze ją bez żadnej litości, nurnąłem w ich stronę próbując zasłonić leżącą. Żona sapnęła z jeszcze większą złością i poczęła okładać pięściami moje plecy. - Świnie jedne. Skurwysyny. Wynoście się oboje - wrzaski gwałtownie przeszły w szloch. Wyprostowała się i niemal spokojnie, tylko głos jej drżał, powiedziała pokazując drzwi. - Won! Nie czekałem. Chwyciłem Badi na ręce, cmoknąłem na skulonego Frędzla i pognałem na dół. Kluczyki, rzecz jasna, zostały w domu. W panice załomotałem do drzwi sąsiada. Ten o nic nie pytał, założył buty i zabrał nas swoim wozem na pogotowie. Siedziałem spanikowany ocierając krew z twarzy Badi i modląc się, żeby to był tylko chory sen. Paskudny koszmar, z którego za chwilę się obudzę. Szczypnąłem się w rękę, ale nic nie uległo zmianie. Dalej siedziałem w fordzie sąsiada. Badi otwarła oczy i patrząc na mnie niemal przytomnie, rzekła: - Nie dam rady w pierwszym terminie. - Co? - spytałem, ciesząc się, że odzyskała przytomność i martwiąc jednocześnie, że do końca straciła kontakt z rzeczywistością. Niepotrzebnie. Rozejrzała się dookoła, usiadła. - Ale akcja - powiedziała z grubym uznaniem w głosie - Co jej zrobiłeś, że taka wściekła? Zupa była za słona? Na zakrwawionej twarzy wykwitł uśmiech, który wyglądał nieco przerażająco, ale odegnał przynajmniej jeden z moich problemów. Najprawdopodobniej nic jej nie było a Badi była żywa i normalna. Czyli, jak zawsze, nienormalna. Lekarz potwierdził pomyślną diagnozę. Wstrząśnienie mózgu, spory guz, pęknięte naczynka krwionośne, rozcięta warga i spory krwiak pod okiem. Byłbym z radości uściskał człowieka, ale patrzył na mnie ponuro i wyraźnie obwiniał o dokonanie tych wszystkich uszkodzeń. Badi bawiła się świetnie patrząc bezczelnie w lekarskie oczy i opowiadając, jak spadła ze schodów, i że to wcale, absolutnie i nieodwracalnie nie ma żadnego związku ze słoną zupą. Doktor kiwał głową z pełnym zrozumieniem, polecił odziać się w szpitalną piżamkę i grzecznie położyć do łóżka. Łagodnie i ciepło przekazał Badi pielęgniarce, która natychmiast wyprowadziła ją z gabinetu. Mi demonstracyjnie nie podał ręki. Gdy wróciłem z Frędzlem do domu, żony nie było... cdn...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hghg f gh gh hf
I co dalej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lucyyyy
O matko, sie porobiło....współczuję...co dalej pisz............ :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izabelaaa
co dalej??????proszę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Ale hardcore hehehe!!! Miło Ci widzieć z rana przy kawce w pracy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez gruba
super piszesz....:) zycze weny ...i ...szybciej dawaj:) pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stary a głupi i nieobeznany
Zebrałem rzeczy Badi spod bloku. Bazyl wyglądał jeszcze paskudniej niż zwykle. Połamane gałązki, drobne, różowe kwiatki odpadły od wątłych łodyżek, doniczka pękła, listki szlag trafił. Wsadziłem go w worek i zaniosłem do domu. Frędzel kulił się pod drzwiami więc zawołałem go do łóżka. Jakoś z Frędzlem było mi raźniej. Przeleżałem do rana dumając, czy jeszcze kiedykolwiek spojrzę na moją żonę tak samo jak przed incydentem. Furda to, że oskarżyła mnie bezpodstawnie, pal sześć, że miast porozmawiać, osądziła, ale że moja małżonka posunęła się do rękoczynów? Że istota krucha, delikatna, subtelna - za jaką ją miałem - potrafiła zmienić się w żądną krwi, bezduszną Szelobę? Nie mogłem wymazać sprzed oczu obrazu jej mściwej twarzy, karcącej ręki i złości wykrzywiającej usta. Cieszyłem się, że jej nie ma, bo wcale nie chciałem na nią patrzeć. Rano przygotowałem dla Badi "zestaw szpitalny". W szpitalu dowiedziałem się, że pacjentka i owszem, była przyjęta, ale o świcie wypisała się na własne żądanie i udała w nieznanym kierunku. Cóż było robić? Wróciłem do domu po resztę jej rzeczy i licząc, iż udała się do własnego mieszkania, pojechałem na Akacjową. Była w domu. Oddałem co jej, Frędzla i resztki Bazyla, w milczeniu wypiliśmy kawę i pożegnaliśmy smutno. W domu czekała już na mnie żona... z mamusią... i siostrą... i trzema koleżankami. Wszystkie napuszone, nabzdyczone jak kopnięty w zadek indor. Harde, pełne pogardy, dumne, wyniosłe i obrażone na cały ród męski. Zjadliwe spojrzenia odprowadziły mnie do salonu, gdzie zasiadłem w fotelu, włączyłem telewizor i próbowałem coś obejrzeć ignorując kąśliwe uwagi. Kumoszki pocieszały żonę perorując głośno na temat moich wad i kurewskiej natury Badi. Nie dałem się sprowokować. Siedziałem jak głaz żałując tylko, że nie ma przy mnie paskudnego psiska, które mógłbym zabrać na spacer, i które nigdy nie odwróciłoby się ode mnie jak ślubna. Słyszałem wszystkie ich kalumnie, wszystkie epitety. Płaczliwy głos żony, zgrzytliwy teściowej i cztery gderliwe. Jak ja ich wtedy nienawidziłem. Wszystkich. A najbardziej żony. Z paskudnie obrzmiałą od płaczu twarzą, podpuchniętymi oczami i drżącym głosem wyglądała brzydko. Naprawdę brzydko i nieszczęśliwie. Istna skrzywdzona niewinność w paskudnym opakowaniu, ale ja ją jeszcze pamiętałem z wczoraj. Mściwą, złą i okrutną. I nie czułem żadnej litości. Nawet odrobiny. Tylko niechęć... cdn...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Nie do wiary! Jak Ty to wszystko wytrzymałeś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×