Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość stary a głupi i nieobeznany

Moja żona się odchudza

Polecane posty

Gość grubbaaa
Głodówka OCZYSZCZAJĄCA :)) Ładna ściema heheh Dawaj, dawaj, nie przestawaj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chceeemyyyy jeszcze
chceeemyy jeszcze! :D Jak nie tu to linka gdzieś dalej :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolajna1985.
Heh, fajnie się to czyta, ale autor chyba sie wypala powoli bo już nic nie pisze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Jestem tu kilka razy dziennie z nadzieją... Oj stary, obiecałeś ciąg dalszy i co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kootwica
To może on się zacznie sam odchudzać może co napisze albo jego żona :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stary a głupi i nieobeznany
Przepraszam, że nie piszę tak dużo i często, jakbym sobie życzył, ale tak mnie czas goni, że ledwo zipię ;) Postaram się nieco nadrobić zaległości i zaspokoić ciekawość stałych czytelniczek, jak też ma żona gubiła kilogramy i jak ja w tym wszystkim się odnajdowałem. Znając apetyt i zamiłowania mej małżonki, nie bałem się specjalnie tej całej głodówki. Ot - pomyślałem - ściśnie ją w brzuchu, poczuje zapach pączka i ze łba jej wyleci ta nowa głupota. Bo musicie wiedzieć, że co jak co, ale głodówkę uznałem za kompletną bzdurę, która nijak nie pasowała do mojej ukochanej, gdyż zawsze miałem, mam i miał pewnie będę, ją za osóbkę całkiem inteligentną, bystrą, z polotem, wyposażoną w sprawnie działający mózg pod uroczo kudłatą czuprynką. A że troszeczkę mnie rozzłościła, uznałem, że działać będę dywersyjnie. Ni słowa skargi, wyrzutu, czy złośliwości - ot przyniosę do domu wspomniane pączuszki, puchate bezy, tłuste napoleonki, kremowe ptysie, pstrokate bitki. A wszystko pachnące, aromatyczne i uwielbiane przez mą królewnę. Jak pomyślałem - tak też zrobiłem. W drodze z roboty wstąpiłem do cukierni. Obładowany siatkami, z uśmieszkiem kryjącym złośliwą satysfakcję rozłożyłem słodkie dobra na pięciu talerzach i zasiadłem do obiadu. - Będziemy mieli gości? - spytała zdziwiona patrząc na arsenał ciastek godny cukierniczej lady - Nie, miałem ochotę na coś słodkiego, to kupiłem. Chcesz, to się częstuj - rzuciłem dmuchając na łyżkę z gorącą grochówką. Spojrzała tylko z kpiącym uśmieszkiem, rozłożyła na podłodze kocyk, zaległa na nim ciężko westchnąwszy donośnie. Udałem, że grochówka zajmuje mnie bez reszty lecz znad talerza bacznie śledziłem poczynania żony. Wiem, że odcięcie mózgu od cukru może prowadzić do otępienia, ale żeby skutki były widoczne tak szybko? Nie mogłem w to uwierzyć. A żona leżała. Wtem podniosła nogi, rozrzuciła szeroko ręce i zaczęła kulać dolną partią ciała to w prawo, to w lewo, i w prawo, i w lewo... Haaaa - pomyślałem - znać nowe ćwiczenia. Wolałem po prawdzie hulaj-hop, ale i widok tarzającej się na dywanie żony był w pewien pokrętny sposób satysfakcjonujący. Rozsiadłem się wygodniej, włączyłem telewizor i wgryzłem w kremowego ptysia. Może mlaskałem nieco nadmiernie, może zbyt nachalnie zachwalałem aromat, powiem, że przy trzecim, straciłem apetyt, przy czwartym mnie zemdliło a piąte ciasteczko wyjęła mi z rąk litościwa żona, która dźwignęła się z podłogi, spojrzała na me pozieleniałe lico i wyrzuciła słodkości do kubła. - Nie tym razem, kochany - rzuciła łagodnie - Tym razem się nie złamię. I zaparzyła mi mięty... cdn...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Ha! Jesteś wreszcie :* No nie mogę się doczekać jak się to skończy, choć skrycie liczę na to że się nie skończy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ooooo nareszcie:D
uwielbiam jak piszesz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobiety zawsze tyją po ślubie Skąd się bierze takie zjawisko? Przed ślubem - szczuplutka, delikatna panienka. Po ślubie - coraz większa mama, która w finale nosi rozmiar 56 i bluzki przypominające namioty z czasów wczesnej młodości. Dlaczego po sakramentalnym tak tyjemy na potęgę? Czy już nie chcemy podobać się otoczeniu? A może mamy już swoją zdobycz i nie musimy polować? Ślub i małżeństwo to moment, na który wiele z nas czeka z ogromną niecierpliwością. Dla niektórych kobiet jest to wręcz cel życia! Znaleźć faceta, usidlić go i zaciągnąć przed ołtarz - to cel życia. Aby go osiągnąć nie wahamy się przed niczym. Małżeństwo to najbardziej pożądany stan rzeczy. Tymczasem eksperci żywienia z Uniwersytetu w Północnej Karolinie dowiedli, że małżeństwo tuczy! Do wyników prowadzonych przez nich badań dotarli dziennikarze magazynu „Obesity. Z opublikowanego w gazecie raportu jednoznacznie wynika, że wraz ze złożeniem przysięgi małżeńskiej dwukrotnie wzrasta ryzyko otyłości. Co więcej, już samo zamieszkanie z partnerem przed ślubem sprawia, że niebezpieczeństwo to wynosi o 63% więcej niż w przypadku par mieszkających osobno Niestety, jak zauważyli naukowcy po przebadaniu 7 tysięcy singli i 1300 par, problem pomałżeńskiej otyłości częściej dotyka kobiety. Teraz eksperci zastanawiają się, co może być przyczyną takiego stanu rzeczy zmiana trybu życia czy może, po prostu, rodzenie dzieci. Nie chcemy być domorosłymi mądralami, ale być może przyczyna tkwi właśnie w tym, że polowanie się skończyło. Zwierzyna, czyli mąż, już w sidłach, nasz na zawsze (teoretycznie!), a my spokojnie możemy fetować zwycięstwo, zajadając się bez umiaru

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powinieneś napisać książkę,ja po takie fajowe tematy biegam do biblioteki:) Mam Cię w zakładkach i czekam na ciąg dalszy,pozdrawiam!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Super super .
Chcemy wiecej autorze 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blim bam bomn
Podnosze, bo świetny tekst :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Też mam tę stronkę w ulubionych :), czekam na cd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajednajajaja
KrzysztofJarzynazeSzczecina-mylisz się Dlaczego kobiety tyją po ślubie? Przed slubem kobieta zagląda do lodówki i idzie do łóżka. Po ślubie zagląda do łóżka i idzie do lodówki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ladyeve
Panie nieobeznany :), rzesza wielbicieli czeka na ciąg dalszy a tu cisza od tygodnia! Toż to się nie godzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nooooo
Odświeżam stronkę co 5 minut i nic... Chyba że piszesz gdzie indziej? Jak tak to podaj gdzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stary a głupi i nieobeznany
Witam ponownie :D Ponieważ Panie wyraźnie troszczą się o losy mej małżonki, a i moje - odniosłem wrażenie - leżą im na sercu, spieszę zatem kontynuować historię, snuć opowieść, która pomimo pokrętnych zawirowań, zboczeń z równych ścieżek i gnania przez wertepy, nieodmiennie odnajdywała swój kres w naszej kuchni przy kawie, a czasem nawet przy ciastku ;) Moja żona głodowała. Brzmi to okropnie, ale cóż mi było począć? Prosiłem, błagałem, tłumaczyłem. Pracowicie przeszukiwałem strony internetowe, drukowałem mądre artykuły na temat zgubnych skutków nieprzyjmowania pokarmów - nic nie działało. Żona zamknęła się w sobie, zacięła, zamknęła przede mną drzwi do swej duszy, umysłu i ciała i trwała w ślepym uporze z dnia na dzień blednąc, tracąc wrodzony entuzjazm i radość życia. A ja? Cóż ja robiłem - spytacie - prócz próżnego znoszenia do domu makulatury? Ja się bałem. I byłem zły. Zły do tego stopnia, że miałem ochotę złapać bezmyślną królewnę, przełożyć przez kolano i sprać w pulchną pupę, aż będzie piszczała. Żona rzecz jasna - nie pupa. Sobota przywitała nas słońcem. Otwarłem oczy i miast radować się złotym promykiem, który tańczył radośnie na ścianie zwiastując wiosnę, cieplejsze dni i ogólne ożywienie w przyrodzie, sam poczuwszy spore ożwawienie, przytuliłem się do żony sięgając zachłannie w rozcięcie dekoltu kwiecistej koszulki. - Poszedł - warknęła i nie otwierając nawet oczu, zdzieliła mnie po łapie. Nie to nie - pomyślałem urażony, gdyż ostatnio goniła mnie od siebie niczym namolnego gza. Leżałem sobie patrząc w sufit i rozczulając nad moją niedolą. Małżonka sapnęła, podniosła skołtunioną główkę, spojrzała na mnie nieco nieprzytomnie i dźwignęła się wcale rześko z posłania. Zachwiała, zatoczyła i upadła na kredens wyrżnąwszy głową w półkę. Przyznam, że tak mnie zaskoczyła, że dopiero po chwili zamknąłem rozdziawione usta, zerwałem się z leża i dopadłem lubej. Chwyciłem ją w ramiona pełen obaw i strachu. Na jej czole rósł szybko niczym muchomor po wiosennej ulewie pokaźny guz, a małżonka potoczyła błędnym wzrokiem, zogniskowała spojrzenie w okolicach mojego nosa. - Słabo mi - wyszeptała. I właśnie wtedy mnie olśniło. Nie zważając na kontuzję żony, nie troskając się jej słabością, zaśmiałem się radośnie gdyż już wiedziałem, jak złamię jej upór, jak doprowadzę do potulności i grzecznego zjadania posiłków. - Kochanie - rzuciłem - pakuj się. Jedziemy do twojej mamy... cdn...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo mi się podoba od początku te opowiadanie:) z życia czy nie jest bardzo dobre:) czekam na cdn.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Zaczyna się robić poważnie :) Fajnie że jesteś :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no no no oł je
super, szkoda, że tak rzadko piszesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ladyeve
Już po weekendzie... Czas na ciąg dalszy mój drogi :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stary a głupi i nieobeznany
Pomimo protestów, krzyków, tupania i łzawych obietnic - byłem nieustępliwy i zawiozłem me szczęście do mamusi. Tam wyłuszczyłem problem, obrazowo przedstawiłem proces odchudzania i obnażyłem przed teściową całą mą niemoc w radzeniu sobie z jej córką. Kontent ujrzałem gniewny rumieniec na licu mamusi i złe błyski w jastrzębich oczach. Teściowa sapnęła, zafalowała obfitym biustem i opierdzieliła mą lubą aż miło. Siedziałem sobie radośnie delektując się chwilą, zapachem domowej drożdżówki i kubkiem kawy. A żona wiła się pod gradem wysyczanych zjadliwie bądź gromko wykrzyczanych pytań, błądziła w tłumaczeniach i jąkała we wstydzie. Dumny niczym paw, wgryzłem się w ciasto, zaskoczony zastygłem na chwilę i począłem przeżuwać ostrożnie badając sygnały wysyłane przez me niezawodne kubki smakowe do ośrodka centralnego. A sygnały były niepokojące. Otóż, nietrudno się domyślić, że zdolności kulinarne mej żony nie wzięły się znikąd. Nie sfrunęły z powietrza by tchnąć w nią kunszt pieczenia, gotowania, mieszenia i ucierania. Talenty owe odziedziczyła ona po swej rodzicielce, której drożdżówka, makowiec i świąteczny mazurek nie miały sobie równych, a sam aromat tych ciast przyprawiał o gęsią skórkę rozkoszy i nieelegancki ślinotok. "Pewnie się spieszyła" - pomyślałem łykając z trudem przeżuty kęs, gdyż dzisiejsza drożdżówka w niczym nie przypominała bajecznych wypieków teściowej. Była - delikatnie mówiąc - mocno przeciętna. Odłożyłem ciasto delikatnie na talerzyk i spozierając na łakoć z wyrzutem, że tak mnie oszwabił cudnym aromatem nie oferując obiecanych smaków, wróciłem do obserwowania żony, która pod ostrzałem mamusi kuliła się i kajała niczym mała dziewczynka. - Chcesz się odchudzać - krzyczała seniorka - rób to z głową. Otwarła szafkę, wyjęła dwie książki i podetknęła pod nos małżonce. Wtedy usłyszałem trzecie słowo, które znienawidziłem równie mocno jak dwa poprzednie. Słowo, które zepsuło moje dania, odebrało przyjemność jedzenia i wpędziło w stan skrajnego przygnębienia. - Ja się na tym odchudzam od miesiąca - perorowała teściowa z mądrą miną - Smaczne, syte, zdrowe. I zobacz, jak schudłam. Obciągnęła fartuch na wydatnym brzuchu, który - muszę przyznać - był sporo mniejszy niż podczas ostatniej wizyty. - Nawet zakale smakuje. A ciasto też według przepisu z diety. Żona spojrzała na mnie z nową nadzieją w oku i chciwie porwała książki, a ja w tym czasie pozwolę sobie na małą dygresję. Tak, tak szanowny czytelniku. Ani się nie pomyliłeś podczas czytania, ani ja nie popełniłem błędu zwanego potocznie literówką. Moja teściowa nazywa mnie zakałą i w ten sposób daje do zrozumienia, że wyboru swej latorośli, co do wyboru partnera życiowego, absolutnie nie popiera. Że ma w głębokiej pogardzie hipotetycznego ojca jej wnuków i nigdy nie uzna mnie za godnego jej córki. Dodam, że ta "zakała" wcale, a wcale mnie nie boli, zważywszy że wcześniej byłem nazywany gołodupcem, a raz, podczas ostrej sprzeczki - obesrańcem. Sam zatem rozumiesz, drogi czytelniku, że wizyty w rodzinnym domu mej ukochanej żony nie budziły we mnie entuzjazmu, radosnej aprobaty i uśmiechu. Że nalana twarzyczka seniorki kojarzyła mi się raczej z wiedźmą niż troskliwą matką a purchawkowy nos, węszący w naszym pożyciu, prześladował w snach. Spojrzałem na dietetyczne ciasto, na żonę, na teściową i siląc się na uprzejmość, spytałem. - A cóz to za cudowna dieta? Jakiż to cud tak mamusię odmienił? Dodał jej blasku, szyku i klasy, że o jędrnej figurze nie wspomnę? - Dukan odparła z satysfakcją wionąc mi w twarz dumą, pogardą i bliżej nieokreślonym zapachem niemytych zębów Cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubbaaa
Jak to miło z rana czytać Twoje opowiadanko :), mam nadzieję że cdn wkrótce, a nie za tydzień... Teraz Dukan na tapecie, OMG:D!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotrola jakości
:D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×