Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bazyl_ja

nie sprząta,nie zarabia,kocha?

Polecane posty

Uffff.... Ty masz bardzo poważny problem,a Twój mąż ciężki charakter. Jeżeli zależy Ci na małżeństwie i masz /jeszcze/ na tyle siły,żeby o nie zawalczyć,to musisz najpierw zastanowić się i dogłębnie przemyśleć swoje postępowanie i swój sposób myślenia i.... własne podejście do swojego małżeństwa. Po prostu zacząć od siebie... Czy czasami ta skomplikowana sytuacja rodzinna nie powstała częściowo z Twojej winy? Facet jest jak małe dziecko.... najpierw sonduje na ile może sobie pozwolić,a potem włazi na głowe i hulaj dusza piekła nie ma :D Myśle,że Twój przejrzał Cię na "wylot" i już wie,że chwilkę się powściekasz,a za moment będzie i tak jak on chce/lubi. Sposób,żeby zmienił swoje postępowanie wcale nie musi być trudny /pod warunkiem,że też mu zależy/ ale będzie wymagał od Ciebie sporo wysiłku ,a przede wszystkim konsekwencji. Tylko pytanie - czy Ty temu podołasz i potrafisz wymóc na sobie zachowania,które nie leżą w gestii Twojej natury(?)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jol jol jol
Do julenki 221 moj maz tez mowi ze marudze i poniewaz nie jestem osoba klotliwa chyba zaczynam pozwalac mu wchodzic mi na glowe. Po prostu przyjelam pozycje ze sie wydrze wydrze powie swoje (ja milcze) po czym mu przechodzi i jest znowu ok. Przestalam z tym walczyc jakos tak spasowalam. Nie wiem czy dobrze robie, pewnie zle. Jak cokolwiek chce to ze marudze. Doprowadza to do tego jak bazyl kazde z nas spedza czas z osobna. Ja przed swoim laptopem on przed swoim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość julenka 221
oj Dziewczyny czy to wszytko jest normalne??? czy tak powinno wyglądać życie? ja już powoli zaczynam myśleć, że wszyscy "normalni " faceci wyginęli? dzisiaj jest nasza rocznica ślubu, ja po 10 h w pracy wracając, wszytko juz było pozamykane wjechałam na stacje benzynową żeby chociaż kupić mu drobiazg, jego ulubione wino, miałam nadzieje, że pomimo tego, ze to środek tygodnia i mamy malo czasu i tak go milo spedzimy. Przyszedł do domu, wział wino, zapytał czy chce, nalał sobie i poszedł do 2 pokoju na komputer:( zrobiło mi się przykro i nic nie powiedziałam, a on tylko na mnie popatrzył i zapytał " znowu masz focha"??? ja mam dosyć:( to cała moja najblizsza rodzina dzisiaj do mnie dzwoniła z zyczeniami, a własny Mąż po prostu to olał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwiazda poludnia
julenka 221* jestem przerazaona tym co piszesz. Wspolczuje Ci. Obserwujac swiat panicznie sie boje wejsc w uklad z jakim mezczyzna, ktory na poczatku na pewno bedzie fajny a potem stanie sie jak wiekszosc. :( Normalnie wole 1000 x byc sama niz czuc sie tak jak czujesz sie Ty dzisiejszego wieczoru :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cis-mol
o matko, a ja myślałam że mój facet to jakiś tragiczny wyjątek, a tu widzę już dwie podobne historie. U nas też był kredyt, który ja spłacałam (szczęśliwie nieduży bo 15 tys), jego wieczne zmienianie pracy (rzucanie roboty po 2-3 tygodnia, bo atmosfera w niej mu nie odpowiada) i całkowity brak odpowiedzialności. W końcu założył firmę, która dochodów przynosi tyle co nic, bo po prostu nie chce mu się odejść od komputera i wziąć się porządnie do roboty. To taki typ marzyciela, który wszystkim wokół opowiada jaki to sukces jest już w zasięgu jego ręki, a nie obchodzi go kilkumiesięczne zaleganie z czynszem. U nas jest tylko tyle gorzej, że jest dziecko, którym oczywiście prawie w ogóle się nie zajmuje, podobnie jak innymi sprawami, które nie dotyczą jego kolegów, firmy i zainteresowań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja po sytuacji opisanej wyżej poczułam się pusto. nie mialam motywacji do walki, już nie chciałam rozmawiać. to co piszecie to wszystko jest tak podobne...postanowiłam że odpuszczam, ze teraz on musi pokazac cxy chce, jesli nie chce to bede musiala sie z tym pogodzic. pomyslalam o wszystkich marzeniach jakie mialam, o tym jak chce zyc. ciezko bylo, ale nastepnego dnia wyszlam z domu z plecakiem i psem. pisał, przepraszal, pytal czy wroce. powiedzialam zeby pomyslal jak chce byc odpowiedzialny za dom, za rodzine, za finanse. czekalam na inicjatywe. usłyszałm ze wolałby wszystko stracic niz mnie, ze zrobi wszystko. ze sie pogubił, rozleniwił. że musi przypomniec sobie ze zycie to nie wegetacja, ze chce wychodzic, spacerowac, chodzic po górach, tak jak kiedys. zrobił listę na którą prawie wszystkie obowiązki domowe przypisał sobie. mi zostało tylko pranie i prasowanie (co lubie). ze bedzie walczyl zeby byc mnie godnym. ze porozmawia w sprawie drugiej pracy dorywczej.dziś jestem na urlopie,mieszkanie wysprzątane. wyszedł z inicjatywą, ze spacer, że moze płytę z naszego wesela obejrzymy. daję szansę, bo kocham.mam nadzieję że ja wykorzysta, ze bedzie faktycznie tak jak mówi. ktoś napisał, czy sama nie nauczyłam go tego ze wszystko robię. tak, myślę że duża w tym moja rola, myślę że my kobiety często tak robimy: żeby było dobrze, żeby ułatwić. chciałam dziś pozmywać po sobie kubek, bo przecież jak mam wolne to nie bede siedziec prawda? usłyszałam, kochanie proszę cię, nie rób tego, nie przyzwyczajaj mnie że wszystko robisz, daj mi się wdrożyć że to ja jestem za to odpowiedzialny. jak się tego nauczę, to wtedy od czasu do czasu jeśli będziesz miała ochotę to pozmywasz. i wiem ze ma rację, ale uderzyło mnie to że sam tak pomysłał i powiedział wniosek mam jeden i to w moim przypadku: nie skreśliłam, dałam radę postawić sprawę na ostrzu noża, dałam szansę zeby sam wymyślił rozwiązanie, i chciałabym żeby to się sprawdziło w praktyce.jeśli się sprawdzi będę szczęśliwa, jeśli wróci do poprzedniego stanu mam świadomość że zrobiłam już co mogłam, że to on podjął decyzję a ja muszę ja uszanować i odejść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, jak Was czytam to nawet nie jest mi przykro, że jestem sama. Niedawno rozstałam się z narzeczonym, co tylko pracował i nie mógł się określić co z nami. A teraz się cieszę, że jestem sama. Przy moim charakterku, to pognałabym na 4 wiatry. Przykre są Wasze historia, łaza się w oku kręci. Facet niejeden jest uzależniony od kompa i się chyba zatracają, zaniedbując Was i rodzinę:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cis-mol
bazyl_ja - cieszę się, że u Ciebie ma się na poprawę. Ja też jestem już na skraju wytrzymałości i myślę o wyniesieniu się z domu. Niech zostanie sam chociaż przez kilka tygodni ze wszystkim na głowie - gotowaniem, sprzątaniem i rachunkami, zobaczymy jak sobie poradzi. Od dłuższego czasu napominał mi, ze to ja odbieram mu chęć do pracy swoim wiecznym marudzeniem, więc jeśli nie będzie mnie przy nim, to nie będzie też słyszał narzekań. Jeśli coś się zmieni to obiecuję już słowa krytyki na niego nie powiedzieć. Jeśli dalej będzie mega nieodpowiedzialnym chłopcem-marzycielem, to niestety niech w życiu radzi sobie sam. Jedno dziecko już mam, drugiego - dorosłego nie chcę mieć na swoich barkach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jol jol jol jol
Do Bazyl: dzieki za kontynuacje topicu i odezwij sie jeszcze obligatoryjnie! I powodzenia.Bo jak na razie maz chce sie zmieniac i nawet do zmywania sierwie. Co wiecej przyznal sie do bledu i chce to naprawic. Do julenki 221: jak napisalas ze twoj maz komentuje kazde twoje zachowanie ze 'marudzisz' to zaswiecilo mi sie swiatelko ze ja tez tak mam. Tylko slysze 'ty to tylko marudzisz umiesz' 'kup sobie ta bluzke zebys nie marudzila' 'a musisz znowu marudzic????' i tak all the time. Mojego meza tez naciagnac na dyskusje rozmowe to jest coraz trudniej. Zaczynam to all olewac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
będę trzymać kciuki za Was i za siebie też bo trochę nie wierzę.. odezwę się po jakimś czasie jak jest bardzo bardzo chce wierzyc ze mozemy cos zmienic w naszych zwiazkach, ze nie ma tylko dwóch rozwiazań - godzić się na to lub odejść. i dziękuję Wam, człowiek jak widać wszędzie może znalesc wsparcie, nawet na forum. ściskam Was mocno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to mnie ciągle zastanawia
a moze łaskawie napiszesz co z tym biednym psem? ktoś Cię już o to pytał ale unikasz odpowiedzi. pewnie ten Twój mężuś się na nim wyżywa:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozwiedź się. Szkoda życia, żeby ponosić odpowiedzialność za cudze błędy. Zwłaszcza, jeśli ten ktoś jest krętaczem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie unikam, nie zauważyłam. więc "łaskawie" piszę: nie wyżywa się, to była jednorazowa sytuacja, pies się przestraszył, ale fizycznie nie był nawet dotknięty. i mimo to, uważam to za świństwo. pies jest tak samo związany z nim jak ze mną, jest u nas szczęśliwy, poświęcamy mu więcej uwagi niż sobie. to co się stało było w wielkich emocjach, nie usprawiedliwiam tego w żaden sposób, ale nie jest też tak że jest ofiarą przemocy. tyle w temacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12345wróbelek12345
bazyl_ja, jako, że do niedawna byłam w bardzo podobnej sytuacji (tyle, że nie jestem mężatką, a jedynie wspólnie mieszkaliśmy), wydaje mi się, że najlpsze co możesz zrobić, to rozstać się z nim, żeby musiał sam rozwiązywać swoje problemy finansowe oraz utrzymywać się. Awantury czy rozmowy nie pomogą, przynajmniej nie na czas dłuższy niż kilka dni. Jeśli już nauczył się, że Ty go utrzymujesz i pełnisz wszystkie obowiązki - na pewno nic się nie zmieni na dłużej niż kilka dni. Powiedz sama - czy znalazł już dodatkową pracę? Pewnie nadal nie - i powiem Ci szczerze, że nie wierzę, że to zrobi - bo tak jak teraz jest mu po prostu wygodnie. Jeśli się wyprowadzisz i zostawisz go samego, bardzo szybko przyjdzie otrzeźwienie, bo będzie musiał, poza spłatą długów opłacić mieszkanie i opłaty - gwarantuję Ci że w przeciągu kwartału już będzie pracował więcej niż kilka razy w tygodniu. Wróć do niego dopiero jak znajdzie stałą pracę i ją utrzyma przez dłuższy czas. A jeśli nie znajdzie- to znaczy, że nie ma dla niego żadnej szansy - i wtedy uciekaj byle daleko - bo nie ma powodu żebyś dawała się dłużej wykorzystywać. Pomyśl, co by było gdybyście mieli dzieci? Ile więcej jesteś w stanie unieść? Byłabym ostrożna z tym optymizmem na razie (mimo iż zaczął pomagać w domu) - dopóki nie znajdzie pracy i nie będzie miał istotnie wyższego wkładu w utrzymanie Wasze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo w blokach mieszka
głupiutkie jesteście i naiwne :D dlaczego facet ma pracować jak wół aby spłacić kredyt skoro go w tym wyręczacie, pracujecie jak wariatki, sprzątacie, gotujecie obiadki i dajecie doopy za darmo??????? tylko idiota by nie skorzystał z takich luksusów :D miejcie pretensje same do siebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
glupole, ja bym dawno takiego w dupe kopnela :D pieprzone nieroby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo w blokach mieszka
ale one nie kopną bo KOCHAJĄ :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sama sobie bym tak doradziła gdybym nie była sobą:) nie jestem aż tak optymistycznie nastawiona, i aż tak bardzo w przemianę nie wierzę. daje szansę, ale obserwuję, i na tyle już mi to dopiekło że jeśli po kilku dniach wróci to do poprzedniego stanu to jestem gotowa się wyprowadzić, mimo tego że serce by pękało..racjonalnie innych więcej na ten moment rozwiązań nie widzę. ale chcę wiedzieć, że ze swojej strony zrobiłam wszystko co możliwe, nie dziwcie się więc że jeszcze się nie spakowałam. póki co są propozycje wspólnych wyjść, mieszkanie nadal czyste, rozmowa o drugą pracę umówiona. zobaczę, poczekam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobry.partner
Jeśli szukacie dla siebie kursów doszkalających, kształtujących osobowość i wizerunek, pomagających w nawiązywaniu kontaktów interpersonalnych ze swojej strony mogę wam polecić kursy w Wyższej Szkole Uwodzenia, Wywierania Wpływu i Rozwoju Wewnętrznego. Byłem u nich na kursie, jestem bardzo zadowolony z efektów i dlatego ich polecam. Są profesjonalni, atmosfera na zajęciach jest bardzo przyjemna, mają pozytywne opinie i wysokie oceny w testach branżowych. Naprawdę warto skorzystać www.wyzszaszkolauwodzenia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tylko czy sa kochane? bo watpie. lamusy i wykorzystywacze, wygodnickie dziady smierdzace. mnie by taki nawet nie podniecil 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spłacisz za niego długi a on znajdzie sobie odpowiednią laskę z czystym kontem, lepiej będziecie mieli w dodatku dziecko i wszystko na twojej głowie, dziewczyny co z wami, jesteście tak zaślepione ze nie widzicie ni prócz spodni waszego faceta, on was kocha, pewnie ze tak bo to tylko słowo a gdzie czyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 9363....
Po tych negatywnych prognozach odnosnie zwiazku Bazyla mam do Was pytanie: czy jesli facet nie zarabia odpowiedniej kasiory to nie warto z takim kims byc i nalezy sie rozejsc ??? Tak jak np w tym opisanym przypadku i wielu innych. Odpowiedzcie szczerze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jol jol jol
No wlasnie. Bo moj maz na moje sugestie aby poszukal lepszej platnej pracy bo go bylo na to stac nazywal mnie materialistka oraz ze znowu marudze i darl sie ze co ja chce ze inni jeszcze mniej zarabiaja.Chyba nieslusznie czy to ja wybrzydzalam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12345wróbelek12345
Mam wrażenie, że w sytuacji, którą opisuje bazyl_ja, nie chodzi głównie o to, że on mało zarabia, ale o to, że ma wszystko w nosie - np. mógłby pracować więcej niż kilka dni w miesiącu, żeby żona nie musiała wszystkiego dzwigać na swoich barkach, a tego nie robi. Zupełnie inaczej oceniłabym sytuację, w której pracowałby dużo i ciężko, ale po prostu pensja byłaby niska (wiadomo, że różnie bywa ze znalezieniem dobrze płatnej pracy). Podsumowując, mogłabym się związać się na poważnie z osobą o niskich zarobkach, ale pracowitą i rzetelną - nie mogłabym natomiast związać się z leniem/ obibokiem.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokładnie tak. nie chodzi o to że jest ciężko finansowo, w życiu są różne sytuacje. chodzi o to, żeby przechodzić je razem, żeby obie strony dawały z siebie wszystko. problem jest jeśli jedna strona się angażuje, a druga nie robi w kierunku poprawy nic. 9363: moim zdaniem to kto więcej zarabia nie ma znaczenia.jeśli dużo z siebie dajesz to nie musisz być bogaczem jol jol: kiepski ze mnie doradca, ale myślę, że rozmawiać o poprawie życia można, i materializmem bym tego nie nazwała. być może Twój mąż nie wierzy, że może i dlatego atakuje tym "materializmem"?a może lubi swoją pracę, sprawdza się w niej? ja mam ten komfort, że moja praca jest moją pasją, dużo ode mnie wymaga ale też nie mogę narzekać na kiepskie zarobki (choć gruba kasa to to nie jest). jeżeli miałabym wyybór:zarabiać mniej ale robić to co kocham lub zarabiać więcej ale zrezygnować z tego co kocham to wolałabym niższą pensję(oczywiście nie uwzględniając sytuacji, że jest się przypartym do muru i kasa jest niezmiernie ważna). jak jest u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jol jol jol
Do Bazyl : w sumie racja, chodzi b. o nastawienie, ze oboje sie staramy np poprawic nasza jakosc zycia. My w chwili obecnej mamy po 30lat kilku mies dziecko i dalej mieszkamy u rodzicow ( na pietrze, duzo metrow ale kuchnia wspolna na dole) i marzymy o wlasnym gniazdku. A jak na razie nie ma na to widokow bo mamy w planie inwestycje we wlasna firme. I na nia bierzemy kredyt wiec z mieszkaniem juz nie bedziemy sie zadluzac. Pozatym obecnie tez nie zarabiamy jakis kokosow zeby moc sobie pozwolic na nie oszczedzanie i 2 kredyty na firme i na dom. Dlatego u nas dorabianie wychodzi poki co srednio. Moze to tak brzmi powaznie ze planujemy z ta firma ze i z domem ale w realu to sie wlecze, moj maz az sie tak tym nie przejmuje, owszem pracuje do tej 18 ale potem juz ma wolne i potrafi lezec przed tv. Ostatnio mial poniedz.wolny to przelezal autentycznie caly Bozy dzien (troche zajal sie dzieckiem ktore wiekszosci spalo) przed tv !! No jak tak mozna? Czy to nie jakas forma obiboka? A moze mu sie faktycznie nalezy te 12h raz w tyg nic nie robienia? Tylko szkoda ze ja tak nie mam. Tzn ja i tak mam specjalne warunki bo jestem na macierzynskim a dziecko nie jest jakies wymagajace opieki wiec pewnie meza zdaniem guzik takiego robie. Nie wiem czy rozumiecie moj pkt widzenia? Chodzi mi o to ze moj maz (albo ja tego nie widze) nie ma takiego nastawienia ze nie spi nie je ale intensywnie kombinuje jak tu na to mieszkanie najszybciej zarobic. Zeby to nie bylo takie pojscie na latwizne z jego strony? Czy ja sie niepotrzebnie czepiam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"od kiedy to facet ma gotowac obiady robic pranie itd.? To obowiazki kobiety a nie mezczyzny od poczatku swiata tak bylo"-tak,Adam się op*erniczał przed tv, a Ewa stała przy garach :) . Jak facet pozmywa albo ugotuje, to co, korona mu z głowy spadnie? Nie przesadzajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"jedyne co usłyszałam na moje słowa to to, że chcę z niego zrobić służącego. " a on to nie robi z ciebie służącej? :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
albo trafiamy na "taki typ" albo faktycznie jest racja w tym, że kobiety są silniejsze, biorą odpowiedzialność na siebie i potrafią się tak zorganizować, że mnóstwo są w stanie unieść. Jol Jol, sama nie wiem. powiem Ci, że chciałabym żeby było tak jak mówisz: żeby facet miał ambicje, żeby się starał nie tylko na tyle na ile musi(czyli chodzenie do pracy), ale żeby mu się chciało więcej, tak jak nam.ja mam teraz urlop i niestety mam czas żeby wrócić myślami do marzeń, do tego co byłam w stanie osiągać mając mniejszą kasę. drażni mnie ten tok działania "męskiego": tv, komputer, łóżko to wszystko co można robić w czasie wolnym. wyjazd?owszem, ale w hotelu i z pełnymi wygodami. plecak?namiot?blee. nie ma kasy?no to nie ma, to się nie kupi, to się nie zrobi. podsumowując: rozumie cię doskonale, ale sama nie potrafię zmotywować faceta do tego, żeby mu się bardziej chciało. i nie mam nic przeciwko takim dniom, że nic nie robisz, chyba każdy tego potrzebuje. ale mam przeciwko jeśli to się dzieje w większość dni wolnych(chociażby raz w tygodniu), jeśli to jest jedyny sposób na czas wolny, jeśli nic więcej nie interesuje. .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może mamy za duże ciśnienie na "dobry" związek?może trzeba żyć po swojemu i pozwolić tej drugiej osobie na to samo?tylko jak znalesc w tym harmonię, jak w tym wszystkim pielęgnować związek jeśli każdy robi wszystko po swojemu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×