Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nigella_82

czy warto? czy to bedzie ponizenie?

Polecane posty

Adrienne, ja już chyba kiedyś pisałam, że po tym rozstaniu bardzo spadło moje poczucie własnej wartości. "Co robię źle, że nie mogę go przy sobie zatrzymać, że ucieka" - często miewałam takie myśli. Tak naprawdę zrobiłam wszystko co mogłam by ratować ten związek, ale nie udało mi się. Teraz już o tym nie myślę, staram się być silna i odsuwać na bok takie rozważania. Z perspektywy czasu patrzę na to wszystko już trochę inaczej, bardziej obiektywnie. I wiesz, myślę, że gdyby mój eks czy Twój, czy każdy inny był wartościowym facetem to zastanowiłby się nad tymi staraniami i zachował z klasą. Może mój były rozstałby się ze mnie jak człowiek? Może eks supersuper nie miałby pożywki z tego jak się zachowała? Faceta ponoć poznasz nie po tym jak zaczyna ale po tym jak kończy. Można tak gdybać i gdybać w nieskończoność. Widocznie tak miało być. Widocznie nie był nam pisany akurat ten związek. W każdym wydarzeniu należy szukać pozytywnych stron, bo wszystko co nas spotyka wnosi coś nowego do naszego życia, do naszego bagażu doświadczeń. Adrienne nie udało Ci się, ale ważne, że próbowałaś, że nie poddałaś się od razu. Mnóstwo przed nami jeszcze wzlotów i upadków. Będziemy jeszcze nie raz płakały, ale też ze szczęścia. I któregoś dnia stwierdzisz, że bywało różnie, ale mimo wszystko jesteś z siebie dumna. Wiem to sama po sobie. Niedługo minie pół roku od mojego rozstania - nie załamałam się, nie pozwoliłam sobie na to. Tyle rzeczy zrobiłam dla siebie samej, a co najważniejsze - nadal kocham życie. Biorę je takie jakim jest, bo wiem, że czas leczy rany, że zdarzają się cudowne chwile, że można być szczęśliwym mimo wszystko. Człowiek docenia drobiazgi i cieszy się nimi gdy nabiera doświadczenia, gdy ma różne przejścia, gdy "z niejednego pieca je chleb". Jesteśmy młode, wiele jeszcze przed nami. Uczmy się na błędach, bo po to one są. Wyciągajmy wnioski na przyszłość bo to jest naszym kluczem do udanego życia. I to czego sama się nauczyłam - szukajmy w sobie siły, odwagi by nie upadać po porażkach, trzeba iść dalej, nie można się poddawać. Jak trzeba to sobie popłacz, ale następnego dnia zmuś się do życia. Ktoś kiedyś powiedział "a gdy nadejdą dni deszczowe Ty naucz się przechodzić między kroplami". Nie pamiętam czyje to słowa, ale to bardzo wymowne stwierdzenie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A tak na marginesie... pamiętam, że jako mała dziewczynka miałam umierającą mamę, ojciec się nami nie interesował. Moja mama nie wstawała, nie mogła. Bardzo bałam się, że zabiorą mnie i brata do domu dziecka, bo byliśmy sami. Miałam wtedy jakieś 7 lat, nachodziły nas panie z MOPS-u, więc postanowiłam zakasać rękawy i udowodnić im, że sobie radzimy. Byłam taką małą gosposią, razem z bratem dbaliśmy o dom, sprzątaliśmy, gotowaliśmy, opiekowaliśmy się mamą, aby wszystko wyglądało normalnie. Nie mieliśmy pieniędzy, więc poszłam do mojego ojca z prośbą o pomoc, a on stwierdził, że mama nauczyła mnie kłamać i na pewno chcę pieniądze na jej zachcianki, a prawda była taka, że nie mieliśmy co jeść. I pamiętam jak spałam w nocy z moją mamą, o ile to można nazwać spaniem, bo cały czas czuwałam i nasłuchiwałam czy oddycha. Bardzo gorliwie się wtedy modliłam o zdrowie dla mamy, zostaliśmy z tym wszystkim całkiem sami. Bałam się, ale musiałam być silna, nie mogłam okazać mamie, że sie martwię bo już wystarczyło, że ona ciągle płakała. To trwało niecały rok. Moja mama żyje, niedługo potem poznała cudownego mężczyznę - mojego ojczyma, który był z nami 12 lat. Później też było ciężko, masa problemów ale wciąż zakasałam rękawy i robiłam wszystko co mogłam by jakoś dać radę. Zdarzały się ciężkie sytuacje, ale zawsze dostawałam coś w zamian od życia. Dlatego wierzę, że wszystko ma swój sens. Cuda się zdarzają. Mój ojczym zmarł 2 lata temu, całowałam jego martwe dłonie, pragnęłam, żeby się obudził. Nigdy nie pogodzę się z jego odejściem, ale jak zawsze zakasałam rękawy i choć cierpiałam nie okazałam tego mamie, pomagałam jej psychicznie, bo bałam się, żeby się nie załamała. Cieszę się, że dziś potrafi się uśmiechać - mimo tego jak zawsze było nam ciężko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
łoj dana-no w sumie taka prawda ze zrobilam dla tego zwiazku wszystko co moglam..a ten idiota i tak to olał.moze masz racje moze pora przestac myslec co ze mna nie tak...w sumie to raczej z nim jest cos nie tak;P.. ale z poczatku to wogole nie potrafilam myslec inaczej, tylko wlasnie tak ze cos musi byc ze mna nie tak..moja najlepsze przyjaciolka powiedziala mi wtedy: slonce czy ty juz zupelnie oszalałas?;). .ale to i tak wraca..:(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wartosciowym facetem..moj byly nim nie jest..czasem mysle ze to ja powinnam go zostawic..bo w koncu to on za duzo pije, za duzo pali i za duzo imprezuje a nie ja;). Zmarnuje sobie zycie a tego nawet nikt nie zauwazy..przynajmniej nikt z jego otoczenia..bo jego otoczenie to ludzie podobni do niego. Tyle ze czuje taka pustke...bo on to troche taki wariat..wesoly wariat;). Musze o tym zapomniec. Najlepsze jest to ze spotkalam ost. znajomą z ktora nie widzialam sie juz dluzszy czas, mniej wiecej w tym samym czasie zeszla sie z chlopakiem i roztalismy sie miesac wczesniej niz my.... kolejny przyklad na to ze nie warto wracac.. I tak wlasnie robie wiesz..placze jak tego potrzebuje..a nastepnego dnia wstaje i mowie sobie ze to bylo niepotrzebne, ze trzeba sie wziasc w garsc;). Nie slyszalam tego: "a gdy nadejda dni deszczowe"(...) ale brzmi bardzo ladnie, tak poetycko;). Ale czasami mam ochote mu wygarnac ze nie ma pojecia jak ja sie zle przezz niego czulam i jak sie czasem zle czuje! ale tego nie zrobie, to wiem na pewno. łoj dana-widze ze duzo przeszlas..ja dziecinstwo mialam szczesliwe, udane. Ale dwa lata temu tez stracilam kogos bardzo bliskiego, wiec wiem jak to boli. I wtedy zadne: tak mialo byc...mi nie pomagalo, mialam ochote znienawidzic kazdego kto tak mowil, musze sie przyznac ze nawet zwatpilam wtedy troche w wiare..bo nikt nie mogl mi wyjasnic czemu tak bliska dla mnie osoba zachorowala i musiala odejsc. Nie jestem z tym pogodzona i nigdy nie bede. Ale musialam sie nauczyc z tym zyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersupersuper
Ja żyję:) ale w kwestii byłego na razie bez zmian.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc dziewczyny:) ..supersuper-a co by sie mialo zmienic w kwesti twojego bylego ze tak spytam? bo on to sie raczej nie zmieni;) ja zyje i mam sie nawet dobrze;)) powoli wspomnienia uciekaja, takze czuje sie coraz lepiej:) a co u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny :) cóż, mój były zaczął się mną "intensywnie" interesować, ale ja unikam z nim kontaktu, nie odpisuję na wiadomości, nie odbieram telefonów. Właśnie odczytałam wiadomość od niego: "masz swiete prawo do tego, zeby miec mnie gdzies i lekcewazyc. w pelni to rozumiem. ale musze ci to powiedziec, bo zycie ze swiadomoscia tego co zrobilem i tego za kogo mnie masz jest dla mnie udręką. nie rozstalem sie z toba z braku milosci. kocham cie, kochalem i nie wyobrazam kochac kogos innego. nie mam nikogo bo moją miloscia bylas ty i pewnie jeszcze tak bedzie. ale ja nie potrafie byc w zwiazku na dluzsza mete. to nie chodzi o ciebie osobiscie. bo ty jestes najlepsza osoba jaka znam, jestes cudowna, dobra kobieta i wiem ze potrzebujesz stabilizacji a ja nie potrafie ci tego dac. nie wiem jestem jakis dziwny i sam tego do konca nie rozumiem ale boje sie powaznego zwiazku, boje sie deklaracji, nie wiem czy wiesz co mam na mysli. chcialbym sie z toba spotkac, porozmawiac o tym, bo ciezko mi to opisac. mialem czasem takie chwile, ze wolalem poswiecic ta milosc niz zmusic sie do slubu. zaczalem sie bac jak wyczulem ze ty juz potrzebujesz tej stabilizacji. wiem ze mialas ciezko w zyciu i rozumiem, ze potrzebujesz mezczyzny ktorego bedziesz pewna a ja nie moglem tego ci dac a jednoczesnie nie moglem cie ranic bo zaslugujesz na to zeby byc szczesliwa zeby miec swoja rodzine a ja nie jestem na to gotowy. nie zrobilas nic zlego, niczego nie moge ci zarzucic, nasze rozstanie bylo przeze mnie. ale chce z toba o tym porozmawiac, bo wiem ze nie zaslugujesz na to. czekam na wiadomosc" Przeczytałam tą wiadomość i tak naprawdę już nic nie rozumiem, ale tez chyba nie chce już nic wiedzieć, po co rozdrapywać stare rany? Faceci, którzy sami nie wiedzą czego chcą to najgorsze ścierwo w życiu za przeproszeniem. Zostawia mnie bez słowa, bez wyjaśnień po 3 latach przez smsa czy gg. A teraz się tłumaczy i usprawiedliwia. Żenada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
łoj dana-prawie siepoplakalam jak to przeczytalam..dobrze ze ja juz niemusze sluchac takich rzeczy..bo to by mi w zapominaniu nie pomoglo..tez to slyszalam: ty jestes swietna ale ja jestem dziwny itp. Nie warto, nie warto moja droga rozdrapywac tych starych ran..jak sie z nim spotkasz to juz potem bedziesz na bank myslec, anazlizowac itp... Teraz mu sie przypomnialo ze trzeba by sobie wyjasnic pewne sprawy, usprawiedliwic sie???po takim czasie?? Moim zdaniem to niedojrzaly facet..egoista..co to wogole znaczy? kocha Cie ale nie umie z toba byc? to jest paradoks jakis!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny powiem Wam, ze ja niestety nabralam sie juz nie raz na takie slowa... wracalam a potem co bylo? bylo dokladnie to samo co wczesniej. Łoj dana masz racje facet ktory nie wie czego chce to najgorsze ścierwo. Moj przez to swoje niezdecydowanie robil ze mna co chcial, raz chcial byc, raz nie chcial a ja latałam jak ta zaslepiona kukła na kazde wezwanie. łoj dana przypomnij mi ile już miesięcy nie jesteście razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
łoj dana pamietam jak jeszcze w wakacje mowilas, ze jestes pewna, ze on sie do Ciebie odezwie i bedzie tego zalowal (o ile dobrze pamietam, ze to Ty ;) ) no i stalo sie... Dziewczyny a powiedzcie mi, co zrobilyscie z prezentami od nich? z pamiątkami itp?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć dziewczyny Szczerze mówiąc strasznie się popłakałam czytając tą wiadomość. Wszystko zepsuł, nie musiało tak być a teraz jest za późno na cokolwiek. Raz dałam się nabrać i wróciłam - po prostu wierzyłam, a może chciałam wierzyć, że coś zrozumiał, że się zmieni, ale to było tylko chwilowe. Jemu odpowiada bycie razem bez żadnych zobowiązań, obietnic, wiele razy mi mówił, że nie może czuć się osaczony, że potrzebuje przestrzeni. Nie dojrzał do poważnego związku i tyle. Adrienne masz zupełną rację co do niego. Nie zamierzam się z nim spotkać bo puki go nie widzę, to jestem silna, ale boję się, że gdy go ujrzę, gdy on na mnie spojrzy i to spojrzenie będzie mówiło wszystko to zadrży mi serce. Gdzie on był wtedy kiedy było mi najciężej, kiedy zmuszałam się do "życia", walczyłam sama ze sobą. I ze wszystkim byłam sama. Nigella nie jestem z nim od 5 miesięcy, a nie widziałam się z nim od 6 miesięcy. I tak, też przypominam sobie, że mówiłam, że on będzie żałował i na pewno odezwie się. Znam go, potrafiłam zawsze z jego pocałunków wyczytać "kocham cię", rozpoznać tęsknotę, złość, zmęczenie albo wymuszone okazanie uczuć. Poznawałam to po pocałunkach, po tym jak mnie przytulał, jak na mnie patrzył. Nie miał świadomości tego, ale czasami się dziwił jak mnie pocałował a ja mu odpowiadałam "ja Ciebie też" i pytał skąd wiem o czym pomyślał. Nie mógł mnie okłamać bo zawsze wiedziałam kiedy kłamie. A co do tych pamiątek o które pytałaś... pozbyłam się tylko zdjęć. Kupił mi kiedyś storczyka, wciąz o niego dbam bo jest piękny. Mam też od niego lampkę nocną, którą ciągle zapalam. Uważam, że te rzeczy są zbyt piękne, a on nie jest wart by je wyrzucać ze względu na niego. Kilka moich ulubionych ciuchów jest też od niego i też wciąż je noszę. Żyję ze świadomością, że krzesło na którym teraz siedzę było jego miejscem, że poduszka na której śpię była dla niego najwygodniejsza, że sukienka, którą miałam na sobie parę dni temu była jego ulubioną i wiele takich innych. Nauczyłam się z tym żyć, tłumacze sobie, że to tylko przedmioty, rzeczy, które nie mają duszy, które nic nie znaczą. I wiem, że skoro nie chcę ich wyrzucić to znaczy, że coś zrozumiałam i dojrzałam do pewnych spraw, a na początku chciałam się pozbyć wszystkiego, więc jakiś krok do przodu zrobiłam. Nie mam żadnego zdjęcia, bo patrzenie na jego twarz było dla mnie najtrudniejsze (i nadal jest).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersupersuper
Ja miałam 4 pamiątki - jego zdjęcie legitymacyjne,nasze wspolne zdjecia, kubek który kiedys dla mnie wygrał, i jego koszulkę. Po jego zachowaniu nie rozczulałam się nad nimi, zdjęcie pocięłam, wspólne usunęłam (bez oglądania ostatni raz po co?), kubek poszedł do śmieci, a koszulką mama umyła podłogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juz nie moge tak dalej
dołączam do was. jest mi strasznie źle... jak to przeżyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiec opisze wam
kurcze opisałam całą sytuację i skasował mi się post. grr..więc bedzie krócej.. jesteśmy od ponad roku, czensiej byłam w 5letnim związku, który zakonczyłąm własnie dla niego. On baardzo we mnie zkaochany, swiata poza soba nie wiedzielismy....ale musiał.chiał wyjchać na erasmuza. nie chce pisać o powody, to troszkę zachacza o jego prywatne sprawy w domu..wyjechał we wrzensiu, ma wrócić w grudniu. Do zeszłej srody był skype na okrągło, smsy, strzałki...opowiadał mi o ludziach innych ktorzy tam są, gdy byłą impreza, sostawał czasami w pokoju by pogadac na osobnosci bez kątem-ucha-słuchającego wspóllokatora. Spokojnie można bylo przetrwać rozłąkę, tym bardziejze mialam tm wkrótce pojechać (inny kraj) Nagle w zeszły czwartek..impreza jakaś, potem wyjazd weekendowy..nie odzywał się. W poniedziałek napisał mi że zgubił komórkę. Ze znalazła się otem po przyjeżdzie u kogoś, ze ma zamieszanie i ze napisze mi maila... Tymczasem w te sam poniedziałek, nie otrzymałam maila...dostałam za to we wtorek..ze wie,ze miał napsiać, ale zrobi to juro... TYLKO TYLE. Zadnego buziaka, nic...a on wie, ze jak sie nieodzywa to ja wariuje..zeszta sam ma tak samo. albo miał. Nie wytrzyłam i napisałąm, ze przeciez wie ze jest dla kimś waznym, ze boli mnie jak sie tak mną bawi i ze w ten sposób wszystko niszczy... Zero, cisza, zadnej reaksi, zadnego maila, zadnego esememesa ni strzałki...do teraz. Nic. Boję się, cośsię dzieje, ewidentnie, on taki nie jest. nie był, piał jak niemógł, to nawet z uczelnianego korytarza...ja to CZUJE, ze coś sie dzieje...pisałąm by mi napsiał co jest grane...ale czuje ze kazdy kolejny sms to narzucanie..a czekam jak ta głupia na tego maila i czekam... to tak strasznie boli, gdy ktoś kogo kochamy achowuje ie tak strasnzie. i ta obojetnosc...i czemu tak nagle..czy mozna zapomnieć ot tak w kilka dni? zakochać się na nowo... Pewnie nie wiecie, ale nie miał podstaw by wątpis w ziazek czy cos...wystarczylo by by wrocił i wsyztko dalje by było pięknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiec opisze wam
a najgorsze jest to, ze czuje ze to za kare się dzieje, ze ja zraniłam kogoś kto bardzo mnie kochał ( i kocha dalej,był bardzo dobry dla mnie, tylko coś jakby troszkę wypaliło się, a tu takie mega fajerwerki sie pojawiły...wiem, ze za to można mnie potepic, bo zrobłam źle, ale chciałam dobrze wybrać, spędzić reszte życia z kimś, przy kim czułam się tak jak przy tym, ktory mnie teraz tak zranił...) Mogła mieć wszystko, co najpiękniejsze, a ja ryczę bo jakiś inny się mną okrutnie bawi, nie odzywa...straszne to jest i mam w pełni świaqdomośc tego co się dzieje. Ale póki co strasznie cierpię i nic póki co nie pisze, bo skoro sam nie odzywa się mimo moich próśb, to pomyśli, wkurzy się, ze zebram o zainteresowanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość princessy1
nie warto. Jeśli odrazu nie wyrzuciłaś tego z Siebie to nie licz na jakiś cud ale jego to nawet nie ruszy, a Ty bedziesz sie zastanawiała co myśli itp. Ja wyrzuciłam mojemu ex co sadze 3 dni po rozstaniu i co nawet nie odpisał!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiec opisze wam
przepraszam, za błędy i literówki, ale nie czuję się najlepiej i ledwo na oczy widze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ninka131
wszystko trzeba wyrzygać mu od razu,wyzwać nawet od najgorszych. później to mu obleci koło ... i już może jakąś inna sikse obracać zadowolony z życia panicz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiec opisze wam
poczekam na tego maila.zobacze co ma mi do poiedzenia,bo teraz czuje sie jakjakas zebraczka zebrajaca o jego zainteresowanie. wlasnie najbardziej boli to, co on TERAZ robi, nie odzywa sie choć wie, ze to boli...ten brak szacunku, ta cisza..ja jade np miastem i rycze bo wyobrażam sobie najgorze, widze nasze wspolne miejsca.. jak teraz zyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersupersuper
A jak wyrzygac przy zerwaniu przez sms? napisac mu od razu smsa zwrotnego na którego i tak nie odpisze? Ja sądzę, że właśnie "spłacasz" krzywdę tamtego człowieka. WIEM, że wszystko do nas wraca, i to dobre i to złe. Sama nieraz tego doświadczyłam. Często jest tak, że w kolejnym związku musimy "zapłacić" za poprzedni. Mój były też teraz ma "spłacanie" poprzedniego zwiazku, tyle że w drugą stronę - tak jak on został porzucony z dnia na dzień dla innego i pobity na koniec przez tego nowego, tak teraz na odwrót - on dotkliwie i nieprzyjemnie porzucił mnie i też pobił - tyle, że psychicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ninka131
No ale jeśli coś w człowieku siedzi jakaś złość i żal na tego człowieka to nawet przez sms możesz to z siebie wyrzucuć tzn od razu a nie po czasie,bo wtedy to już nie to samo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiec opisze wam
wiem, smutna ta teoria na temat spłacania... ale przeciez ludzie się rozstają, wchodzą w nowe związki, by dobrze wybrać zanim staną przed ołtarzem. Tamten był moim pierwszym, ale miałąm wątpliwości, więc chciałam zmienić swoje życie, chyba powinnśmy tak robić, to lepsze niż tkwienie w tym co powoli sie wykruszało... a teraz ten takie coś...tak nagle. To można tak? mowie o prawdziwym tak nagle, bo wiem, że byłam dla niego bardzo ważna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersupersuper
U mojego też było nagle - wieczorem jeszcze pisaliśmy sobie smsy, a rano zamiast codzienego smsa na dzień dobry powitała mnie pustka, totalna cisza. A w południe, że to koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ninka131
ale możesz się rozstać jak człowiek,powiedzieć sobie o wszystkim,że to i to było źle albo coś no i przykro ale nie da rady dłużej,a takie zachowanie jak kłamstwa,oszustwa ,zdrady to co zamilknąć, nic nie powiedzieć a taki pajac chodzi zadowolony ... wsiądzie w samochód pojedzie na laski albo z kumplami na imprezę i ma gdzieś czy ty płaczesz,czy skaczesz czy głowę ci urwało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny namieszalyscie mi w glowie przez ta teorie splacania teraz ja sie zastanawiam, ze moze to wszystko co mnie spotkalo z jego strony to jakas kara? za to ze kiedys ja traktowalam facetow ktorzy o mnie zabiegali jak smieci? nie liczylam sie z ich uczuciami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiec opisze wam
ninka masz racje. najgorsza jest świadomość, ze on ma Ciebie w dupie. bo jeśli nawet nie chodzi o inną dziewczynę, jak wytłumaczyć to, że pozwala mi czuć to co czuję teraz...a mam w głowie koszmar straszny. nie wspomnę i fizycznym bólu każdej części mojego ciała...:(((( ja już nie mogę. rozrywa mnie, nie mam sił już płakać, wiem,ze może histeryzuje, ale nie umiem inaczej, jest mi tak strasznie źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×