Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Baba Jestem

teraz to wstyd jest byc kura domowa

Polecane posty

Gość Baba Jestem
kazdy jest inny. nie ma sensu krytykowac, ani pracujacych ani niepracujacych. mnie zadna pracujaca kobieta nie utrzymuje, utrzymuje mnie maz, ktory mnie kocha i ktoremu nie sprawia to problemu. zycze powodzenia wszystkim pracujacym jak i niepracujacym:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość removerrrrr
widzisz mała mi moim zdaniem Twoja wizja tzw. "kury domowej", ktora Ty masz przed oczami jest przeterminowana o -nascie, a nawet -dziesiat lat. To wcale nie jest tak, ze pani niepracujaca musi spedzac caly dzien zmywajac, sprzatajac, piorac gotujac.. Mamy XXI wiek. Mamy pralki, zmywarki, odkurzacze etc. Kobiety-domatorki maja mnostwo czasu dla siebie, a to, ze marnuja go na ogladaniu debilnych seriali... to jest prosta droga do niepelnosprawnosci intelektualnej i indywidualny wybor kazdej z nich (panow to tez dotyczy). Nie probuj nikogo przekonac, ze bez pracy nie mozna rozwijac sie intelektualnie. Nikt nikogo w domu na sile nie trzyma. Przeciez mozna pojsc do kina, zapisac sie do jakiegos klubu sportowego(np. sekcja pletwonurkow), na kurs jezykow (rowniez komputerowych) etc, etc... Mozliwosci w kazdym wiekszym miescie sa setki, a jesli nie ma, to nalezy je samemu stworzyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A co taka pani bizneswoman
Wie o świecie ? Czy taka ma czas na cokolwiek ? Rozwija się ? Może w swoim kierunku ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Baba Jestem
jako, ze wlasnie obchodzilismy z mezem 12 rocznice slubu postanowilam cos napisac:) poniewaz syn meza jest juz calkiem sporym facetem postanowilismy zostawic mu troche swobody, a przy okazji dac jej troche sobie i wyjechalismy z okazji rocznicy na 10 dni. i tak pewnego wieczorku siedzimy na tarasie popijajac wino i przypomnial mi sie ten topik. i pytam meza, czy chcialby miec zone pracujaca. maz odpowiada, ze przeciez ma zone pracujaca. wiec pytam,czy nie wolalby miec zony ktora rowniez do domu przynosi gotowke. maz na to- czy czegos ci brakuje? czy jest cos co bys chciala a nie stac cie na to? wiec mowie- nie, zgodnie z prawda, mam wszystko czego moglam zapragnac. maz chyba pomyslal, ze zycie w domu troche mnie smuci wiec zaczal mowic- ze w zadnym poprzednim zwiazku nie czul sie tak kochany, tak doeceniany jak w naszym. ze fakt, ze stworzylam dom do ktorego chce sie wracac, w ktorym na nowo wstepuje w nim energia po pracy, w ktorym czuje spokoj i milosc, jest dla niego najcenniejszy. powiedzial, ze po 12 latach malzenstwa za kazdym razem gdy wraca do domu cieszy sie, ze zobaczy moja usmiechnieta twarz i dom o ktorym zawsze marzyl. i wiecie co, w takich chwilach czuje, ze odwalam kawal dobrej roboty. w dodatku na urodziny syn meza dal mi medalion a w srodku bylo zdjecie jego po jednej i meza po drugiej stronie. tak, odwalam kawal dobrej roboty:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaMa_B
Mam 31 lat. Zaczęłam pracować przed 20. Chciałam mieć na swoje potrzeby i na studia. Po studiach z pedagogiki osób upośledzonych umysłowo pracowałam w swoim zawodzie. Pochodzę z rodziny, w której oboje rodzice pracowali z wyłączeniem momentu kiedy mama była na urlopie wychowawczym z konieczności. Z dala od rodziny musiała sama poradzić sobie z opieką nad dwójką malców. Kiedy ja i siostra poszłyśmy do przedszkola mama wróciła do pracy, a my z utęsknieniem czekałyśmy na jej powroty. Zawsze jednak czułyśmy się kochane i tak jest do dziś. Tata jako ojciec niezbyt się sprawdził. Za jego przyczyną nieraz myślałam o śmierci. Nigdy nie miałam jakiś specjalnych marzeń zawodowych. Od najmłodszych lat marzyłam, że kiedyś będę miała dom z ogródkiem, czwórkę dzieci, dwa psy, kota i konia. Pragnęłam być szczęśliwa. Kiedy miałam 21 lat poznałam swojego obecnego męża. Pokochaliśmy się i po 5 latach narzeczeństwa pobraliśmy. Przy moim ukochanym odzyskałam wolę życia. Przy nim ukończyłam z wyróżnieniem studia, uwierzyłam w siebie i w swoją wartość. Tuż po ślubie nie chciałam mieć dzieci. Byliśmy sami dla siebie. Pracowałam, kochałam swoich podopiecznych. Tylko w środowisku zawodowym nie bardzo się odnalazłam. Czułam, że nie przystaję, ale trwałam. Nie dokończa szczęśliwa, ale przynajmniej w ramach obecnych norm społecznych. Po jakimś czasie zaczęliśmy starać się o dzidzię. Okazało się, że nie możemy mieć dzieci. Była rozpacz, łzy, lamenty, próby leczenia, wiara w siłę woli, w cuda, w ludowe mądrości a potem decyzja o adopcji. Zgromadziliśmy mnóstwo dokumentów, daliśmy się przebadać na wszystkie strony, przeszliśmy kurs, odczekaliśmy swoje, a potem przeszliśmy całą procedurę adopcji. Na macierzyński się nie załapałam. Synek w momencie adopcji był za duży według przepisów. Zrezygnowałam z pracy na 8 miesięcy, a potem znowu wróciłam. Mąż też tak sobie poukładał pracę w firmie, że dużo pracował z domu. Dziecko miało mamę i tatę cały czas. Moje wykształcenie pomogło mi z nimi wiele nadrobić. Do szkoły szedł czytając i pisząc. Ja wróciłam do pracy. Po roku okazało się, że czeka na nas jeszcze córcia. Obecnie jestem na macierzyńskim. Nie planuję jednak powrotu do pracy po jego zakończeniu. Nie oddam małej do żłobka. Ona już swoje w instytucjach była. Czekaliśmy na dzieci zbyt długo, by stracić choć chwilę z ich życia. Mąż bardzo mnie wspiera i kocha, ja Jego też. Teraz czuję się szczęśliwa i na właściwym miejscu. Serce mi rośnie jak syn mi mówi, że mnie kocha, a córcia posyła buziaki. Nie męczą mnie zupki, kupki i pampersy. Moje marzenia się spełniąją. Nie wiem czy kiedyś wrócę do pracy. To się teraz nie liczy. Jestem szczęśliwa i moi bliscy też i po raz pierwszy w życiu nie myślę o tym co inni powiedzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dajcie jej spokoj
Mama_B wow, o malo sie nie poplakalam. Gratuluje 🌼 znalazlas swoje powolanie i stworzylas dom obcym dzieciom. podziwiam Cie z calego serca i zycze Tobie i rodzinie Waszej wszystkiego dobrego.🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trolejbusem kłusem
"Czułam, że nie przystaję, ale trwałam" Jestem prawnikiem i w zasadzie tylko wykształcenie mam prawnika. Gdy nie pracuję zawodowo,jestem lepszym człowiekiem. Naprawdę. I za nic nie oddałabym raczkowania, siadania, pierwszych ząbków, słów i kroków za jakąś pensję. To bezcenne i to se ne wrati. Nie mam dziecka, ale będę miała wtedy, gdy będzie mnie stać na niepracowanie właśnie dla niego. Lubię dom, lubię wnętrzarskie eksperymenty, nigdy się nie nudzę - uwielbiam czytać, poznawać. Lubię pracować, ale inaczej niż pracuję. Chciałabym bardziej pomagać pokrzywdzonym, niż wypracowywać komuś zysk. Cenię sobie życie zawodowe, jakieś tam postępy i sukcesy, ale nie przeliczane ciągle na złotówki,zyski i straty. Najważniejsi dla mnie są ludzie, rodzina, dom, uczucia, cieszenie się życiem. Nie nadaję się do pędu za awansem. Dla mnie nagrodą jest uśmiech męża, zadowolenie mamy, uśmiech kogoś nieznajomego, radość jakiegoś dziecka itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zazdroszczę ci
Boże, a moj mąż powiedział, ze napewno nie zostanę z d..a i będę cały dzien nic nie robiła, ze mam ruszyć moj tyłek i isc do pracy.. Równouprawnienie.. Ale, ja uwielbiam prace w domu i w ogrodzie, tak bardzo chętnie pieklabym ciasta, próbowała nowe przepisy, tylko brak mi czasu i tez jestem zmęczona, gdy wracam po 9 godzinach pracy. Oprócz tego i tak prawie wszystkie domowe obowiązki należą do mnie, on mi nieraz pomaga.. Ale pranie, gotowanie i sprzątanie to moj obowiązek.. Nieraz wybierze cos ze zmywarki albo wyniesie śmieci.. To jego praca. Powoli mam dosc tej sytuacji..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zazdroszczę ci
Boże, a moj mąż powiedział, ze napewno nie zostanę z d..a i będę cały dzien nic nie robiła, ze mam ruszyć moj tyłek i isc do pracy.. Równouprawnienie.. Ale, ja uwielbiam prace w domu i w ogrodzie, tak bardzo chętnie pieklabym ciasta, wyprobowawala nowe przepisy, tylko brak mi czasu i tez jestem zmęczona, gdy wracam po 9 godzinach pracy. Oprócz tego i tak prawie wszystkie domowe obowiązki należą do mnie, on mi nieraz pomaga.. Ale pranie, gotowanie i sprzątanie to moj obowiązek.. Nieraz wybierze cos ze zmywarki albo wyniesie śmieci.. To jego praca. Powoli mam dosc tej sytuacji..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Teraz jest dobrze
A ja jestem "kurą domową. Zdziwicie się może, ale to chyba było moje marzenie - prowadzić fajny, szczęśliwy dom, mieć męża - przyjaciela oraz dzieci, z którymi będę mieć świetny kontakt. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko domu gdzieś na wsi, w stylu gospodarstwa agroturystycznego, ogródka, zwierzaków...(mieszkam w Warszawie) Jako dziecko brakowało mi ciepła rodzinnego, miłej atmosfery, tego czegoś co powoduje, że wraca się z chęcią do domu, że dom to przystań a nie miejsce z którego ma się ochotę uciec. Nie zależało mi nigdy na kasie, tylko na tym, żeby mieć szczęśliwe życie rodzinne, bardzo tego pragnęłam. W pracy nie mogłam się jakoś odnaleźć, skończyłam studia, założyłam swoją firmę, wyszłam za mąż, urodziłam dziecko...i zostałam w domu. Już szósty rok leci. Dopiero teraz czuję, że jestem na właściwym miejscu, i właśnie tu jestem spełniona, szczęśliwa, marzyłam o takim domu gdy byłam małą dziewczynką. Mimo wszystko wstydzę się głośno mówić o tym przy ludziach, spotkałam się już wiele razy z potępieniem i niezrozumieniem, jest mi przykro i czuję się gorsza gdy po raz kolejny słyszę wprost lub nie wprost opinie i przypowieści na temat kur domowych. Powoli się jednak do tego przyzwyczajam. Jedyne co mi naprawdę przeszkadza i nie daje spokoju to kwestia finansowa. Na razie jest dobrze, ale często myślę o przyszłości, i o tym jak ona będzie wyglądać gdybym została nagle sama. To jest niestety wielki minus bycia tylko w domu, moim marzeniem jest połączenie pracy zarobkowej z byciem gospodynią (praca w domu, zdalna itp)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w domu to jest wieczna robota,jakby nie sen to można popylać 24/24 być może zajeć jest mniej jak się ma małe mieszkanie w bloku,ale jak jest dom,ogródek to od rana do nocy robota w "kieracie" moje koleżanki są tzw "kurami domowymi" bo,,,po prostu ich mężów na to stać,a ona mają zadbane domy,dzieci i czas na swój rozwój osobisty,bo to wcale się nie wyklucza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mieszkam na wsi , mam dom 350m kw , ogródek , kurki,2 synów 10 letnich, codziennie dojeźdżam do pracy 30 km, jedtem w domu o 19, obiad zawsze zrobiony posprzątane , co te kury domowe robią że cały dzień na sprzątaniu spędzają ? coś licho wam to idzie albo takie powolniaki jesteście że sie nie nadajecie do pracy to wymówke znajdujecie że w domu wieczna robota :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Są kury domowe i ZARADNE kury domowe. Zazwyczj to kobiety zarządzają codziennymi wydatkami . Żywność,kosmetyki . środki czystości , prezenty itp, I na wszystko powinno starczyć ,bo następne pieniądze dostaniemy w przyszłym miesiącu.Proponuję " po cichu"zaoszczędzić na tym ok 2500 rocznie . To będzie nasza tajemnica- i mamy na kosmetyczke ,fryzjera ,kawiarenkę,a co najlepsze nikt tego nie zauważy .Tylko trzeba to sprytnie zrobić.- a możemy mieć trochę własnych pieniędzy .Mina naszych bliskich - BEZCENNA. Jakby co to podaję swó adres n.plawnicka@poczta.onet.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nawet fajnie prowadzić taki spokojny tryb życia, zwłaszcza gdy tempo codziennej bieganiny wzrosło, a zwłaszcza dla kobiet pracujących. I nawet trochę zazdroszczę, że w tych czasach są kobiety, które cieszą się takim dobrostanem. Jest jednak pewien szkopuł. W momencie gdy mąż, jako utrzymujący jednoosobowo rodzinę zniknie dość nagle ( w taki czy inny sposób : wypadek choroba, kochanka) kobieta koncentrująca się wyłącznie na domowym ognisku, zostaje na przysłowiowym lodzie, najpierw jest szok, potem gorączkowe poszukiwanie pracy, bo żyć z czegoś trzeba, a przy rynku na którym pracodawca oczekuje min.10 letniego stażu zatrudnienia, zostają propozycje naprawdę podłe. Czy więc warto być bluszczem? Dla tych pań, które nie będą mogły żyć ze zgromadzonego kapitału dzisiejszy świat przygotował duuuże rozczarowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak facet odejdzie - oostaną alimenty na dzieci i siebie - i z tego będą żyły. Ja tam nienawidzę tych wszystkich prac domowych, bleee Mogłabym siedzieć w domu, jakby mi mąż sprzątaczkę zatrudnił. A nie tyrać w chałupie za friko jak ostatni frajer. Sama zatrudniam sprzątaczką, mam fajną robotę, stać mnie i mopa się nie tykam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×