Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość cojanarobilam

Siedzę i ryczę. Chciałam zmienić moje życie w minutę, nie wyszło.

Polecane posty

Gość cojanarobilam

Muszę się wygadać komuś bo zwariuję sama z tym. Od początku. Mam od jakiegoś czasu bardzo ciężki psychicznie okres przez pewne wydarzenia jakie miały miejsce w moim życiu. Pomijając to żyję w narzeczeństwie, ponad 4 lata. Kochamy się ale coś wygasa... Poznałam JEGO. Spotykaliśmy się codziennie 'służbowo' Nie ukrywam, zakochałam się. Dawał mi sygnały, czułam to. Umówiliśmy się na wieczór. Było cudownie choć do niczego nie doszło, ale sama jego obecność sprawiała że czas stanął w miejscu. Rozmawialiśmy. Chciałam dla niego rzucić moje całe życie- wszystko co mam, spakować walizki i wyjechać daleko stąd. To ogromne poświęcenie. Odmówił, powiedział że jest w świeżym związku/czymś podobnym i nie będziemy razem ale 'zostańmy przyjaciółmi'. Wszystko mi się zawaliło. Ja dla niego chciałam rzucić wszystko co posiadam a on... on... On nawet nie dał mi wcześniej sygnału że ma kogoś bo 'źle wyczuł moje intencje'. Nie pokłóciliśmy się. Ja zaczęłam płakać, on mnie pocieszać, prosi abyśmy dalej widywali się 'służbowo', ja wiem że nie dam psychicznie rady. Mój narzeczony widział nas razem, jak wróciłam w nocy do domu to rzuciłam się zapłakana na łóżko i zasnęłam, rano jak wstałam już go nie było... Nie wiem co dalej, siedzę i płaczę, nie wiem co ze sobą zrobić, mam chęć wziąć walizkę i wyjechać daleko, daleko, daleko... Boże, co ja narobiłam :'(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blaaaaablaa
ogarnij się! jak zależy Ci na nerzeczonym to teraz musisz mu to udowodnić!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
Zależy, wiele razem przeszliśmy. Ale jestem już zmęczona tym monotonnym życiem, mam dość. Kiedy poznałam jego mój świat stanął do góry nogami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
Chciałam nadstawić dupy innemu, a on nie chciał. I komu ja teraz wypnę swój tłusty tyłek, żeby zdradzić narzeczonego? Chętnych brak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryk w ryk
Ja Cię rozumiem. Niedawno przechodziłam podobną sytuację. Mam faceta z którym prowadze nudne, monotonne życie. Niby jest nam ze sobą dobrze ale ja nie czuje tego czegoś. I nagle pojawił sie inny facet. Pokazał mi świat w innych kolorach. Zaczełam się cieszyć życiem. Zrozumiałam, ze to co czuje do mojego faceta to nic innego jak przywiązanie. Byłam gotowa odejść. Chciałam zerwać ale moj facet chciał o ten związek powalczyć. Zgodziłam się, choć i tak nic do niego nie czuję. Zgodziłam się, bo tamten facet zerwał ze mną kontakt. Poczułam się sama, wystraszona. Tak więc tkwię w związku w którym nie jestem szcześliwa. I tęsknie, cholernie tęsknie za tamtym facetem (choć tak naprawdę go nie znam, nie mieliśmy romansu, dotkneliśmy się 2 razy ale spędziliśmy ze sobą masę czasu - który znaczy dla mnie wiecej niż lata związku z moim facetem). Musisz zdecydowac czego w życiu chcesz. Czy chcesz stabilnego ale monotonnego zycia ze swoim facetem, czy chcesz czegoś innego. Skoro on Cię tak zauroczył, tzn że nie czujesz zbyt wiele do akutalnego. Gdybyś kochała, gdybyś była szczęśliwa - nigdy byś na niego nie spojrzała. Ale zakochałaś się, więc czy jest sens tkwić w starym związku? Ja zostałam, bo tak mi łatwiej ale nie czuje sie szczesliwa. Nie tesknie za nim, nie ciesze się gdy go widze, seks stracił swój urok, przestalam okazywać mu uczucia. Tkwimy w czymś co już danow powinno przestac istnieć. Dasz rade być w takim związku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobietki, ale to, ze prowadzicie nudne i monotonne zycie to Wasza wina niestety, nie Waszej drugiej polowki. Bo przeciez zyc pelnia zycia mozecie nawet same... Tak wiec Wasz Partner nie robi nic ciekawego i Wy tez, bo zamiast same wystapic z inicjatywa i byc kreatywne, oczekujecie od mezczyzny, ze pojawi sie nagle taki intrygujacy i ciekawysiaze, i ozywi, ubarwi Wasze dni. Jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki. A co zrobicie jesli ten Ksiaze po kilku latach straci wene? Bedzie mial gorsze dni? Odechce mu sie inicjowania wyjazdow, prowokowania dyskusji? Nowy Ksiaze? Jesli Partner Was kocha, a Wy cos do niego czujecie, czy nie mozecie porozmawiac tak szczerze i od serca i zadbac o Wasz zwiazek? Zaczac sprawiac sobie nawzajem niespodzianki? Spedzac wiecej czasu razem na ciekawych rzeczach? A najbardziej mnie przeraza, ze gotowe bylyscie odejsc dla facetow, ktorych, jak same mowicie, nie znalyscie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryk w ryk
calluna - w moim przypadku wyglądało to tak, że po 4 latach związku - mój facet spoczał na laurach. Zdobył, "wychował", przestał się starać. Z miesiąca na miesiac widzałam mniej zaangażowania z jego strony, mniej ochoty zeby sprawiać mi radosc, mniej ciepła, troski, czułości. Po co ma sie starac skoro jestem juz jego? Ostatni rok był wręcz fatalny. Przez cały czas trwania tego związku robiłam wszytsko by było dobrze - to ja proponowalam wyjscia (nawet do jego znajomych), do kina, gdzies na urlpo. Jemu to nie bylo potrzebne, laptop, tv, piwo, i spokoj - to jest to co moj facet chciał. A ja pragne od zycia czegos wiecej. Kiedy się poznaliśmy tak pieknie mowil o tym, ze w związku trzeba sie starać do samego końca, do końca zabiegac i pokazywac ze sie tą drugą osobe kocha. Zapomniał o tym po jakiś 2 latach. Kolejny rok starałam sie ja, a później przestałam. I nic się nie zmieniło. Ja zdaje sobie sprawe ze z tym drugim, po miesiacu, roku, dwóch latach mogloby coś nie wyjśc ale prawda jest taka ze jak sie nie spróbuje to się człowiek nie dowie. I jak to przeczytałam na innym topiku jak sie ma miekkie serce to trzeba miec twarda dupe. Ja nadal ze soba walcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie sadzisz, ze po zdradzie zostaje niesmak? Jesli Twoj partner sie nie stara - odejdz. Zrozumie co stracil, bedzie sie staral, albo, przeciwnie, okaze, ze ma Cie "gdzies" - i sytuacja bedzie jasna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryk w ryk
nie zdradziłam go - chyba ze emocjonalnie, wyznaje zasade, ze najpierw się rozstaje z partnerem, pozniej wchodze w inny związek. Chciałam odejść ale on poprosił o szanse, ze sie zmieni - zmiany nie widze (minely 2 tygodnie i jest tak samo).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfgergr
nie rozumiem "prowadzę nudne monotonne życie" no kurde! Właśnie to nudne monotonne życie to cały urok związku, bo to daje pewność, bezpieczeństwo, ma swój rytm. Chcecie wciąz huśtawki uczuć, mocnych przeżyć? Czego dokładnie? Sądzisz że Twój wymarzony kochanek nie stałby się po paru latach TAKIM SAMYM "nudnym" człowiekiem jak Twój narzeczony?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
Chciałam nadstawić d**y innemu- chciałam aby był obok mnie, aby mnie kochał. Seks na starcie mnie nie interesuje. ryk w ryk - to jak u mnie :( Ja kocham narzeczonego, ale dopiero jak poznałam tego drugiego zobaczyłam że życie może być inne, nie tak nudne... Nic nie zrobiłaś ze swoją sytuacją? Mogłabyś mi jakieś namiary na siebie podać? Znalazłyśmy się w takiej samej mętni :( Musisz zdecydowac czego w życiu chcesz - nie zostawię go ot tak po prostu bo czuję że go kocham, od lat, zależy mi na nim, ale te życie jest monotonne. Nie mogę go zostawić ot tak sobie po prostu bo zbyt wiele nas łączy, tylko dla tego nowego byłabym w stanie to wszystko rzucić, ale on nie chce... A ja nie rzucę tego tak po prostu aby być samą bo stary odejdzie a nowy mnie nie chce bo ma inną... To chore :( Pierwszy raz coś takiego poczułam, że mogę dla niego rzucić wszystko to co mam. To chore. Ja zostałam, bo tak mi łatwiej ale nie czuje sie szczesliwa- tak, bo kochamy się. Ale ciągle myślę też o tym który tak mi zakręcił w głowie. Dlatego tak źle mi z tym wszystkim :( Byłam w złym stanie psychicznym a teraz jeszcze mój narzeczony mnie nienawidzi bo nas razem widział, rodzina robi śledztwo, nowy mnie nie chce... Nie daję sobie rady sama z tym wszystkim, nie mam nawet z kim pogadać :( Unmei- Może Ty jeszcze nie dorosłaś do prawdziwego związku? - Być może.. To mój piąty związek ale pierwszy tak długi, zaraz będzie 4,5 roku, mieszkamy razem... Nie wiem, może to moja wina :( Calluna79 - wiem to wszystko, ale to wszystko traci sens i znaczenie jak nowy zakręci Cię tak że tracisz głowę :( Nasz związek był naprawdę bardzo udany i szczęśliwy, do tego dnia jak poznałam JEGO. Wcześniej było dobrze. ryk w ryk calluna - jakbym czytała o sobie !!! Tak samo :( Wszystko muszę JA ! Nawet jak chciałam mieć urodziny to sama musiałam je sobie zorganizować, a jak stwierdziłam że to bez sensu to dał mi tylko kasę- 'idź kup sobie coś ładnego' :(( Calluna79 ''Nie sadzisz, ze po zdradzie zostaje niesmak? Jesli Twoj partner sie nie stara - odejdz. '' Czasami nie tak łatwo odejść- ma się wspólne mieszkanie, zwierzęta, czasem dzieci... dfgergr - pewnie tak... Jednak dzisiaj nie jestem w stanie o tym myśleć. Mam tylko ochotę upić się w trupa i przestać ryczeć :'(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnamegi
To wynika chyba z natury kobiety, woli meczyc sie w wygaslym zwiazku niz zostac sama, niz wkroczyc w nieznane. Cholernie egoistyczne podejscie! Tylko pytanie czy godzimy sie aby nasza mlodosc plynela wraz z czasem marnowanym na tkwienie w starym ukladzie tylko z przywiazania...Pobudka z reka w nocniku za pare lat moze byc bardzo szokujaca niestety. Dziewczyny czas leci jak szalony i pamietajcie, nie macie prawa zmieniac innych, zmiencie siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
Gdybym ja się teraz rozstała tylko po to aby być sama to nie chcę tego. Kocham narzeczonego. Musiałabym wyrzucić go z mieszkania, oddać mu nasze wspólne zwierzęta... Nie przeżyłabym tego. Wiem, że go kocham. Po prostu ten nowy tak mi zakręcił że dla niego mogłabym spakować parę majtek w torebkę i lecieć na bezludną wyspę z nim, zostawiając tutaj to wszystko... Jeśli nie mogę go mieć to nie chcę niczego zmieniać. Bo jednak kocham. Ja pierdole jakie to jest chore. Piję, muszę się upić. Ktoś ze mną ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnamegi
Jesli kochasz to chyba powinnas wiedziec co robic...Teraz emocje wziely gore, ochlon, sprobuj wyciszyc myli i nie wzbraniaj sie teraz przed byciem samej, pozwol wszystkim uczuciom trwac w Tobie i nie wzbraniaj sie, zobaczysz ze poczujesz sie lepiej...Wszystko mija...Ja w moim 30 letnim zyciu przerabialam wszystkie uklady, prawie wszystkie i wiem z doswiadczenia ze wszystko przed czym sie wzbraniasz i uciekasz podaza za Toba...Jakis czas temu bylam w bardzo podobnej sytuacji co Ty autorko z ta roznica, ze zostawilam mojego faceta po 5 latach dla gowniarza ktory tak mnie omotal i rozkochal w sobie ze postradalam dla niego zmysly...Pomimo tego, ze aktualnie pisze w temacie o mojej straconej milosci to bardzo wiele dowiedzialam sie przez to o sobie samej. Tak wiec obserwuj i poznawaj siebie w tych ciezkich chwilach bo bol jest najlepszym nauczycielem zycia, jesli potrafi sie wyciagac wnioski. Alkohol wyciszy umysl na chwile, ale mozna go tez wyciszyc i bez alko...tak czy siak warto probowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
Co mam robić dalej? Zapomnieć o nim i trwać w moim związku? Stara się to ułożyć? To bardzo mądry post, dziękuję Ci za niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
:/ Upiłam się już, a to dopiero południe :/ Co to będzie dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryk w ryk
Ja piję razem z Toba :) Moja sytuacja jest bardoz podobna... Mieszkamy razem, czuje cos do niego ale nie wiem czy to miłość. Gdybysmy sie rozstali to juz nigdy nie zobaczylabym naszego wspolnego psa... i to mnie bardzoooo męczy. wiesz... ja czasami mam takie mysli, ze chcialabym aby moj sie o tym facecie dowiedzial - byloby mi latwiej odejsc. Bo teraz kiedy on mysli, ze wsyztsko jest ok - jakos ciezko podjąc mi decyzję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryk w ryk
Moj facet wyjechal na kilka dni a ja jakos za nim nie tesknie... mam okropny metlik w glowie. Nie wiem co robic. Zalezy mi na nim - tyle lat razem, przywiazalam sie do niego, jego rodziny, wspolne mieszkanie (jesli o to chodzi to sa male zgrzyty ale dobrze sie dogadujemy), wspolny zwierzak, wspolne plany na przyszlosc... jak sobie pomysle, ze nagle nie ma tego wszystkiego i jestem sama w czarnej dupie to zaczynam wpadac w panike. Gdyby tamten facet nie odszedl - pewnie teraz bylabym singielka z planami na przyszlosc... a tak? jest 13 a ja pije drinki :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jezeli naprawde kochasz swojego faceta to sprobuj to ratowac. Co to znaczy ze widzial was razem, w sumie skoro do niczego nie doszlo, chyba nie przytulaliscie sie nie trzymaliscie za reke. ie mozesz mu powiedziec ze to jest kolega z pracy i ze poszliscie na kawe.. Zreszta chyba najlepsza bylaby szczerosc, ale taka nie do konca z narzeczonym. Zranilas o juz napewno bo pewnie czuje ze cos jest nie tak i ze cos sie kreci. Jak mu powiesz ze zakochalas sie w innym, moze sie okazac ze niepotrzebnie mu dodasz cierpienia. Jak mu powiesz ze brakowalo ci przyjazni i ze nie sadzilas ze ten kolega chce cos wiecej (odwrocenie sytuacji) i ze o ci powiedzial ze on cos czuje.. itd.. to moze uda ci sie to odkreccic. Czsem moim zdaniem lepiej minac sie z prawda zeby nie meczyc osoby ktora kochamy. Nie zdradzilas (chcialas ale nie zrobilas tego). Czasem kazdy ma pokusy i pewnie nie byl to pierwszy raz w twoim zyciu Zawsze cos co nowe wydaje sie lepsze. Wydaje mi sie ze jesli chcesz ratowac ten zwiazek to musisz sie wziasc w garsc. pomysl, to nawet nie byl romas.. czasem faceci lirtuja bo to po prostu lubia, bawia sie troche naszymi uczuciamu, tak jak my to robimy. Moze i ajny kolega, prawi komplementy, itd. ale wydaje mi sie ze skoro on mowi ze nic do ciebie nie czuje to pewnie taki jest w stosunku do wszystkich kobiet. Chcialabys byc z acetem ktory daje innym do zrozumienia ze cos moze byc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
Ryk w ryk- Twoje zdrowie! Piję trzeciego drinka gin z tonikiem, fo 14 wypiję ich 10 i się zajebię.Jesteśmy w identycznej sytuacji. Mój wczoraj widział mnie w aucie tego drugiego, ale wróciłam do domu zaryczana, nie rozmawialiśmy, nie gadałam z nim od tej pory bo rano jak wstałam to już go nie było. Czuję się tak samo jak ty. Tęsknię za tym nowym ale frajer mnie nie chce, mówi że ma nowy związek którym się jeszcze nie znudził... Nie wie co traci. Obecnego kocham. Tak jak piszesz- tyle lat razem, wszystko wspólne... Tyle że ja mam mieszkanie, on ze mną mieszka ale musiałby się wyprowadzić, nie wiem dokąd, czuję zazdrość jak pomyślę że byłby z inną... Ja pierdolę jakie to chore. Chyba zostanę lez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jakby Ci się udało z tamtym facetem to ile byś wytrzymała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
Nie, nie chciałabym być z takim facetem który prawi komplementy innym. Powiedział mi że pierwszy raz spotkał się z kimś na gruncie prywatnym bo myślał że ja chcę tylko koleżeństwa skoro mam narzeczonego. Sam nic mi nie powiedział że ma kogoś. A dawał sygnały że mu się podobam no i umówił się ze mną. ''Co to znaczy ze widzial was razem, w sumie skoro do niczego nie doszlo, chyba nie przytulaliscie sie nie trzymaliscie za reke. ie mozesz mu powiedziec ze to jest kolega z pracy i ze poszliscie na kawe.. '' Widział nas razem w aucie w nocy. Nie wkręcę mu że to jakiś tam znajomy bo mój facet zna tego nowego z widzenia i wie kim on jest i wie że wpadł mi w oko bo się nim zachwycałam po pierwszym spotkaniu (tak, mój błąd).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
Unmei- nie mam pojęcia. Na tym etapie myślałam tylko o tym aby być blisko niego, nawet nie musiałam nic z nim robić. Tylko żeby był. Zresztą to chore ale nasza znajomość zaczęła się od tego że ja musiałam się rozbierać, bo on mnie leczył. Jego dotyk to magia, ale nie czułam potrzeby pieprzenia się z nim po kryjomu, tylko żeby był obok..... Żeby tylko był... :( Kurwa jak mi ciężko !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryk w ryk
ja to samo - nie myslalam o romansie, seksie, zdradach - wystarczyło mi to, ze byl obok, ze na mnie patrzył, ze sie do mnie usmiechał. On sie we mnie zakochał, mowil rzeczy ktorych nigdy nie uslyszalam nawet od obecnego faceta. A pozniej odszedł. Nie mogl zniesc mysli, ze z kims jestem. Ale czy ja w ogole jestem w zwiazku szczesliwa? czy nie zmarnowalam szansy na cos naprawde pieknego? teraz to juz za pozno zeby cos zrobic. cojanarobilam - chcesz byc ze swoim facetem? tak na 100%?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja myslę bez obrazy,że chyba nie dorosłaś do poważnego i dłuższego związku.Z tamtym byłaby magia przez miesiąc,dwa a później też rutyna więc innego byś poszukała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
"Gdybym ja się teraz rozstała tylko po to aby być sama to nie chcę tego" -----------> no kurczę, nóż się w kieszeni otwiera... autorko - liczyłaś na to, że sobie zapewnisz miękkie lądowisko - no, ale się nie udało - przykre. Ale może jakaś odrobina ludzkiej uczciwości, szacunku dla drugiego człowieka - no, sorry, ale ja bym nie chciała być z kimś, kto jest ze mną - o ile sobie kogoś lepszego nie znajdzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
ryk w ryk- czy chcę z nim być na 100% ? Nie. Za dużo rzeczy już mnie drażni. Znosiłam to, bo kocham. Ale gdy poznałam JEGO mój dotychczasowy świat stracił znaczenie. Przyszła tylko chęć spakowania walizki i wyjechania z nim na koniec świata. Nienawidzę siebie za to. Siedzę, piję, płaczę... nienawidzę... Unmei- nie wiem co by było, nie myślałam o tym. Teraz myślę tylko o tym że nie mogę znieść tego bólu i bardzo chcę aby on był obok mnie. O niczym innym nie jestem w stanie myśleć. Pewnie nie dorosłam do poważnego związku. Rodzina naciska na ślub, to trwa już 4,5 roku, związaliśmy się ja miałam 17 lat...a ja.. a ja zakochałam się w innym. Kocham jednego, ale dla tego drugiego mój świat oszalał. Pijecie ze mną ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cojanarobilam
A mi szkoda- bo ja kocham mojego narzeczonego, naprawdę. Zależy mi na nim. Gdybym się teraz z nim rozstała to walić to że będę sama, ale tęskniłabym za nim, a jemu też zrobiłabym ogromną krzywdę a ponadto musiałby się wyprowadzić, mamy wspólne mieszkanie, zwierzęta... To nie takie proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jijioj
najbardziej zalosne w tym wszystkim jest to, ze jestes wsciekla, ze nie mialas drogi powrotu, chcialas wrocic do faceta i udawac, ze nic sie nie stalo. Jestes zasrana egoistka majaca w dupie uczucia innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×