Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tatami

emigracyjna katastrofa - mąż kontra język obcy

Polecane posty

Gość tatami

Mieszkamy od paru lat w Niemczech, my, tzn. mój maż, nasze dziecko i ja. Jest jedna rzecz, która wpędza mnie w czarną rozpacz - mój mąż nie jest w stanie opanować języka. Chodził przez trzy lata na kursy integracyjne różnego rodzaju - nadal nie umie poprawnie złożyć jednego zdania. Umie wydukać parę słów. Jest przy tym inteligentnym facetem, w Polsce skończył technikum z bardzo dobrymi ocenami, jest utalentowanym rzemieślnikiem, ma wyobraźnię, rysuje, maluje, rzeźbi... Nie rozumiem, co się dzieje, dlaczego ten cholerny język stanowi dla niego taki problem. Oczywiście nie może podjąć żadnej sensownej pracy. Napisałam mu życiorys, wysłałam CV następnego dnia rano dzwonili z firmy i chcieli go od zaraz - musiałam przyznać, że niestety, język... ten scenariusz powtarza się wielokrotnie. Mam najczarniejsze myśli. Nie chcę wracać do Polski, ja nauczyłam się niemieckiego raz dwa, dziecko też a dla męża to bariera nie do przejścia. Czy spotkał się ktoś z czymś takim? Co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przede wszystkim otoczenie. mam kilku znajomych ktorzy obracaja sie tylko i wylacznie w polskim towarzystwie pracuja z polakami i nauka jezyka stala sie bariera nie do przejscia. wiec musi spedzac czas z ludzmi mowiacymi po niemiecku i przy okazji chyba trzeba by poszukac jakiegos nauczyciela jeden na jeden i zaczynac od podstaw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie możliwe że dorosły człowie
k, który jeden język opanował (swój rodzimy) i nie jest upośledzony intelektualnie nie był w stanie nauczyć się języka obcego - z pewnością Twój mąż też jest w stanie i problemem może być co najwyżej metodyka. Weźcie się ostro do roboty, zapłaćcie dobremu konwersatorowi i ćwiczcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo co Ty!!!!!
Mój mąż to niegłupi facet, z b. dobrym zawodem, świetny w tym co robi, szybko chwyta wszelkie nowinki, jest kreatywny, ma mnóstwo twórczych zainteresowań, a z językami klapa. Gdyby chociaż angielski opanował jako tako to moglibyśmy stąd wyjechać i w każdym miejscu na świecie zarabiałby dużo więcej niż tu i miałby dużo większe możliwości rozwoju w swojej dziedzinie. A tymczasem chodzi na kursy, na prywatne lekcje, ja mu pomagam (jestem po dwóch kierunkach językowych) i dupa. Pojedyncze słowa - tak, konstrukcje - nie ma bata! Nie wiem co robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
Coralick - on pracuje (co prawda dorywczo i za grosze a raczej centy) z Niemcami! Sporo rozumie, ale nie mówi a jak już otworzy buzię, to lepiej, żeby tego nie robił. Próbowałam z nim ćwiczyć, ale ucieka przed tym, po prostu nie chce. W życiu nie spodziewałam się, że coś takiego mnie spotka. Też myślałam, byłam pewna, że dorosły, inteligentny czlowiek jest w stanie opanowac obcy język. Fatalnie się z tym czuję, czuję, że on ściąga nas w dół. To już trwa parę lat, kurs za kursem i zero postępów. Dla mnie to koszmar, czasem wydaje mi się, że snię. Zaczęłam się go wstydzić, bo naszym wspólnym znajomym tez wydaje się to nienormalne, żeby po tylu latach nadal tak dukał. Nawet nie potrafi spytać o godzinę, serio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
do mam to samo co Ty jestescie w Polsce, tak, nie wyjechaliście na razie nigdzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo co Ty!!!!!
Tak - nie możemy wyjechać, bo ja co prawda śmigam po angielsku i francusku, ale mój mąż - szkoda gadać. Rosyjski jedynie ogarnia. Na razie co prawda tu powodzi nam się nieźle, ale różni zorientowani w temacie doradzają nam wyjazd, ze względu na zawód męża i dużo lepsze możliwości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
do mam to samo co Ty tak, pojedyncze słowa jeszcze jako tako, ale nie ma siły, by złożył je w sensowne zdanie. W pracy łapie o co chodzi nie rozumiejąc słów - po prostu widzi projekt, ma niesamowitą wyobraźnię, widzi o co chodzi - ale gdy trzeba coś przedyskutować, to jest katastrofa. Ludziom też trudno go zrozumieć, trzeba anielskiej cierpliwości. Połowę słów wstawia po polsku, połowę po niemiecku i robi z tego kompletnie niegramayczny koktajl. Masakra :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tatami... dodaj mu troche wiary w siebie. kobitko!! podejzewam ze doskonale zdaje sobie sprawe w jaki ambaras cie wpedza brakami w jezyku a to mu zupelnie nie pomaga. motywuj, mptywuj i jeszcze raz motywuj. Kupujcie lub wypozyczajcie z biblioteki ksiazki dla poczatkujacych czytanie po niemiecku, na pewno sa, w wolnych chwilach niech slucha radia (byle nie muzyka, a tkie radio gdzie gadaja), sprobuj kupic w ksiegarni cwiczenia dla poczatkujacych, niech kazdego dnia powsieci 30 minut. do kibeka niech zabiera kazdego dnia 5 nowych slowek, ktorych ma sie nauczyc. jesli rozmawianie z toba w niemieckim jezyku go krepuje, niech kazdego dnia opisuje na kartce jakas krotka historyjke, a ty wymyslaj tematy i znajdz dobrego nauczyciela bo sami nie podolacie. kursy sa do bani, zwlaszcza jak jest wiecej ludzi bo nauczyciel nie moze sie skupic na nim beposrednio wiec wybierajcie nauke jeden na jeden.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo co Ty!!!!!
Mój ma trochę inaczej bo on się stara sklecać coś i czasami mu idzie świetnie, a następnego dnia - jakby się cofnął do samego początku :o Nie rozumiem tego. Ale skoro Twój pracuje z miejscowymi to w sumie dziwne, że nie łapie od nich. Po takim czasie już powinien chyba... A wszystkie sprawy wymagające użycia języka niemieckiego kto załatwia? Może Ty go wyręczasz we wszystkim i on nie ma wystraczającej motywacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podnoszes
a moze on sie poprostu wstydzi, jeeli mowisz ze rozumie, to mzoe ma blokade przed wypowiadaniem sie bois sie osmieszenia.....i dlatego nie probuje, nie lapie kontaktu a jak juz sie otworzy zacznie gadac to pojdzie gladko...nie wiem:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
zaczynam myśleć, że to jakaś jeszcze nie wyodrębniona jednostka chorobowa, coś jak dyskalkulia albo dysleksja. No i jestem ściekła i coraz bardziej bezradna. Prywatne konwersacje to kosztowna sprawa, bez żadnej gwarancji sukcesu. Mamy tu w pobliżu taki skwerek, na którym miejscowa żulia pije piwo - kilku z nich to Polacy. Gdy słyszę, jak bełkoczą po niemiecku ogarnia mnie złość, że mój inteligentny, uduchowiony, wysublimowany mąż nawet tak by nie potrafił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
Coralick - ja już sobie gardło zdarłam motywując go i prosząc. Wiem, że ja mam naturalny talent do języków, łapię obce słówka "z powietrza", i mam swoje własne metody pracy. Oczywiście, masz rację, kursy naprawdę są do bani, siedzi grupa a nauczyciel gada, gada, gada np. tym co widział ostatnio w telewizji. Kursant rzadko ma okazję otworzyć buzię. No i to, co słyszy od innych kursantów to też kulawy niemiecki pełen błędów. Pomyślę jeszcze raz nad jakimś "indywidualnym nauczaniem" dla niego - ze mną to nie wychodzi, ale może z kimś obcym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie możliwe że dorosły człowie
Nauka języka oznacza opanowanie pewnego kodu: skoro ktoś opanował jeden kod, nauczył się pisać i czytać - pismo to bardzo skomplikowany kod - to nie ma powodu, żeby nie nauczył się języka angielskiego czy niemieckiego. Oczywiście do każdego przemawia inny sposób, potrzeba czasu na utrwalenie i nabranie biegłości, potrzeba praktyki i pewności siebie, nikt nie mowi biegle od razu, ale każdy może nauczyć sie języka. Tak jak każdy może nauczyć się pływać, choć niektórzy twierdzą, że za nic się nie nauczą. Niech ten mąż po prostu weźmie się za systematyczną pracę. Może motywujące będzie dla męża zapisywanie swoich wyników (myślę o czymś takiem: w tym tekście znalazło się 5 słów, których nauczyłem się minonego tygodnia/w tym unicie i dzięki temu musiałem o 5 razy mniej sięgać do słownika).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
mam to samo co Ty oczywiście, że ja załatwiam wszystkie sprawy, odbieram telefony, pośredniczę między nim a jego szefem, towarzyszę mu wszędzie. Jestem tym cholernie zmęczona i cholernie rozczarowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj maz ma swietnego nauczyciela. wiele razy myslelismy nad szkola ale kwota jaka trzeba bylo zaplacic byla jak na nasze mozliwosci zbyt wysoka. znalezlismy przypadkiem Andiego i musze powiedziec ze jestem pod wrazeniem postepow meza. kazda lekcja wyglada inaczej, na zadnej sie ie nudzi dostaje zadania domowe, wymieiaja ze soba maile, podsowa wiele pomyslow zeby doskonalic jezyk wiec ja osobiscie wierze w taki system nauczania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
Coralick - indywidualne lekcje kosztują was mniej niż szkoła??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
tak, ostatnio mu wyliczyłam, że gdyby od czasu przyjazdu do niemiec codziennie uczył się JEDNEGO słówka - czymże jest jedno słówko na 24 godziny? - to dziś miałby opanowane ok. 1500 słów. Zna może ze 100, a i to nie na pewno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, dokladnie, chociaz tez nie chcialam w to wierzyc. szkola czy kurs 2 razy w tgodniu po godzinie kosztowaly by mnie ok 370 euro miesiecznie, za lekcje prywatne place 240 euro miesiecznie, za trzy spotkania godzinne w tygodniu plus korespondencja mailowa. platne jak wolisz, czyli raz na miesiac, co dwa tygodnie, co tydzien, z lekcji na lekcje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
malo tego, zwykle zostaju dluzej i lekcje przeciagaja sie do 1,5 godziny a zdazylo sie tez ze tak sie zagadali ze zeszly im 2 wiec nie ma parcia i pospiechu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
No tak, ceny podobne jak w Niemczech. Przeliczyłaś na Euro czy może nie jesteście w Anglii, jak myślałam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, jestesmy w irlandii. cena jak dla mnie byla kosmiczna na poczatku poza tym wiedzialam ze sie to skonczy tym, ze nie bedzie tam chcodzil. w koncu sam powiedzial ze chyba by poszedl na prywatne lekcje. pierwsza mial pokazowa za darmo, potem umowa byla taka ze na pewno bedzie chcodzil miesiac, raz w tygodniu na 1,5 godz ale tak mu sie spodobalo ze ciagnal to dalej a teraz dostal propozycje awansu ale warunkiem jest podszkolenie jezyka wiec tym bardziej ma motywacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
no tak, to jest zmotywowany i na pewno to dobrze wydane pieniądze. Chyba rozejrzę się za nauczycielem. Mój mąż uparcie tweirdzi, że da sobie radę sam i nawet ostentacyjnie chodzi ze słuchawkami na uszach i słucha lekcji niemieckiego, cóż z tego jednak, skoro nie potrafi nic powiedzieć, nic mu w tej głowie nie zostaje? Tłumaczyłam mu tysiące razy jak się aktywizuje język, ale on wie lepiej. Może faktycznie nauczyciel go uaktywni, przyciśnie go do muru i nie pozostawi wyboru, po prostu MÓW człowieku :) Dzięki za radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj z kolei wiedzial ze jest tak malo zdyscyplinowany ze samemu to sie moze co najwyzej nauczyc wylegiwac na kanapie wiec nie mial innego wyjscia. zycze powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tatami
dzięki, nawzajem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×