Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobita której już zabrakło sił

Potrzebuję opinii silnych Kobiet

Polecane posty

Gość Kobita której zabrakło...
Hej dziewczyny! Hej "kobito" :D Przeczytałam Wasze wypowiedzi i mam tyle myśli teraz że nie wiem od czego zacząć a raczej od kogo. ;) To najpierw Poziomkowa pójdzie na ruszt. Wiesz nie znamy się ale dziś sobie pomyślałam że mam na ten rok 3 życzenia. I powiem Ci że jednym z nich jest abyś była zdrowa. Skupie sie nad tym i bede myślała że masz być zdrowa. Krok po kroczku aż do wyzdrowienia. Znaczy bede sobie wyobrażała że każdy dzień i te okropne chemie doprowadzą do tego że bedzie lepiej i coraz lepiej. Zasr...ne choroby. Przepraszam za nerwy ale mnie już wszystko denerwuje. A jak widzę że ludzie, którzy mają wszystko gdzieś, nie są godni naśladowania... tzn. mówiąc wprost: nie chce im się, są leniwi, niezbyt uczciwi a jeszcze zajmują wysokie stanowiska to mnie poprostu szlag trafia. Oczywiście tacy cieszą się dobrym zdrowiem. Nie no - nie oszukuje się już. Nie ma sprawiedliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Dobra. Zegareczku. :) Czyli sprawdza się że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ludzie którym nigdy przez całe życie niczego "nie ubyło", którzy żyją w miarę na tym samym poziomie - nie potrafią zrozumieć kogoś kto akurat jest w innej sytuacji. Mają inne priorytety. Jak ktoś żyje ciut inaczej, z czegoś rezygnuje to dla nich to jest niepojęte, jakaś ujma... zdziwienie... "jak tak można żyć!" Tak mi się często teraz wydaje że niektórzy ludzie sie mają poprostu "za dobrze". To znaczy chodzi mi o to że dużo jest takich księżniczek i królewiczów, którym sie wydaje że muszą mieć wszystko, wszystkiego doznać co najlepsze itd. I oni już nie myślą inaczej. Nie mają jakiejś szerszej wyobraźni. A dla niektórych jak wspomniałaś to nawet tak chory ojciec nie jest aż tak ważnym czynnikiem by zrezygnować ze swoich planów i przyzwyczajenia. Najważniejsze dla nich to patrzeć na swój czubek nosa, swoje potomstwo, małżonków i do przoduuuu!!!! Byleby było miło i fajnie spędzić czas bo tak jestem przyzwyczajona/y. Wiecie co czasem jak sobie teraz siedze to tak myśle że dobrze mi z tym że nie mam jakiejś rzeszy znajomych bo zwyczajnie mnie by to męczyło. Zauważyłam że ludzie jakoś ze sobą rywalizują. Po co. Przecież każdy idzie inną ścieżką, inną drogą. A jak słuchałam rozmów kobiet w pracy to było przeważnie tak: "a kupiliśmy takie meble, takich nigdy bym nie chciała, mam lepszą kuchnię bo mam coś tam, mój syn ma same markowe bluzy bo w przedszkolu to wszyscy tak chodzą, musimy kupić nowy samochód bo ten już ma 6 lat, moja córka jest najlepsza na studiach, mój syn dostał premię, moja córka jest strasznie oczytana, moja córka świetnie sobie radzi po rozwodzie - bo tamta rodzina to najgorsze zło ale moja córka jest cacy, mam najładniejsze kwiaty w ogrodzie u nikogo nie widziałam żeby tak ładnie rosły, mój mąż potrafi wszystko zrobić, moje dziecko będzie mówiło wiersz w przedszkolu - pani go najbardziej lubi, kupiliśmy lodówkę za 6 tysięcy - jest super." I tak godzinami. LUDZIE! GDZIE JA ŻYJĘ! Ja nie wiem ale jak to jest najważniejsze by pokazywać że mam "najdroższe, najlepsze i nieskazitelne" to przyznam szczerze że ja się nie nadaję do życia na tej planecie. Wiem że takie rzeczy są ważne, że materialne rzeczy nas otaczają i musimy je mieć ale... ale by opowiadać o tym na okrągło (na okrągło!)? Ludzie o co w tym życiu chodzi. Ja nigdy nie potrafiłam się tak chwalić, mało o mnie kto wiedział coś więcej. Tak zostałam wychowana. Czy ciągle trzeba mleć jęzorem jaka to jestem cudowna, wspaniała i bogata? Nie no... nie podoba mi się to i nie mam zamiaru przystosowywać się do takiego zachowania. Przecież o takich rzeczach to można mówić w rozmowie z jakąś bliższą koleżanką, znajomą albo z kim się tam chce z rodziny. Z przyjacielem. Ale nie... trzeba się chwalić na forum. Jedna przed drugą. Czasem nawet mówiły razem (czyli nie za bardzo się słuchały wzajemnie). O co tu chodzi? By pokazać jak się mam dobrze? A przecież ta druga osoba nawet nie sprawdzi czy tak rzeczywiście jest i właściwie ma to w tyłku. Może kobiety lubią tak... ja nie wiem. W takim razie mam męski mózg. :) Oj. Ale się rozpisałam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Czyli "kobito" śledzisz mnie? Czuję się śledzona (ale nie prześladowana). :D Pozdrawiam! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobitko - no widzę że zrozumiałaś mnie świetnie o co chodzi, bo tak samo mogłabym napisać co Ty powyżej.... brak posiadania pewnych rzeczy niby ma powodować życie gorszym, uboższym..a guzik prawda, wyjdźcie ludzie poza te przekonania i zobaczycie jak piekne jest żyie poza tą gonitwą :) Jak urodziła nam się córeczka, a nawet jak była w drodze to każdy pytał czy zmieniamy mieszkanie na większe (mamy 2 pokoje)... fakt zaczęlismy się rozglądać w pewnej chwili....a potem mówimy - ale po co? Ja obliczyłam jak wielki kredyt musielibyśmy podpisać i mówię, wiesz co, ja wolę przez te kolejne 20 lat spędzać czas z wami, wyjeżdżać gdzieś na wakacje, odwiedzieć moją rodzinę za te pieniądze niż płacić ten kredyt....mój mąż potwierdził to samo :) Żyć i pracować by potrafić spłacic dom? Nieeeee, nie o to chodzi w życiu :) By goście przychodzili i mówili - o jak ladnie, o jakie ładne meble, o jakie ładne kwiatki w ogródku? O nieeeee....mnie to nie jest potrzebne. Lubię gwar ludzi którym nie przeszkadza nasze 50 metrów kwadratowych, a gdzie znajdzie się miejsce dla kazdego..... Pamiętam że w latach 70tych każde z nas spało z rodzicami,albo rodzeństwem w jednym pokoju. A rodzice w tak zwanaym dużym pokoju. Dzisiaj każde dziecko musi mieć swój pokój, swój tv, komputer....ale po co? Nie wiem...... Lubię minimalizm w rzeczach, lubię maksymalizm w myśleniu i rozwoju samej siebie. Gdy człowiek zrozumie jak fajny jest minimalizm w posiadaniu, to dotykasz istoty szczęścia i spokoju życia..serio :) Nawet jeśli wygrałabym teraz tego miliona przysłowiowego w totka, to po prostu tę kasę wykorzystałabym na poznawanie swiata albo aktywnosć rodzinną (typu otworzenie restauracji rodzinnej), na coś co przyniosłoby nam ogrom radości z aktywności, nie z posiadania :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Cześć. Ech Zegareczku. UWIELBIAM Cię czytać. Uwielbiam. Jak czytam to znów mi wraca ta świadomość że są normalni ludzie na tym świecie, że nie cały świat zwariował, że są ludzie którzy wiedzą co i na jakim miejscu powinno być. No i zobacz. Piszę to i płaczę ze wzruszenia. A nawet się nie znamy. Ja już chyba jestem rozchwiana emocjonalnie i wszystkiego się boję - dlatego tak reaguję. Zapamiętam Twoje zdanie: "Lubię minimalizm w rzeczach, lubię maksymalizm w myśleniu i rozwoju samej siebie. Gdy człowiek zrozumie jak fajny jest minimalizm w posiadaniu, to dotykasz istoty szczęścia i spokoju życia..serio" I teraz nawet jak mi tabun ludzi będzie wmawiał że trzeba mieć to albo tamto albo będą się chwalić tym czego ja nawet w 1 procencie nigdy nie osiągnę - to zawsze sobie przypomnę że tak naprawdę wcale to nie jest takie ważne - tylko akurat te osoby chcą się chwalić. Bo nie ma co ukrywać - to był wyścig w chwaleniu się. Kto i gdzie dalej "zaszedł" w tym życiu. Już mi wyschły oczy. :D Ale tak naprawdę nie jest mi wesoło. Wysyłam swoje cv gdzie się da - mało kto odpisuje albo dzwoni. Naprawdę. Wysłałam ostatnio też cv do firmy na zwyczajne stanowisko (płaca powalająca na kolana bo 780 zł na miesiąc). Ale mi już jest wszystko jedno - oby tylko na czynsz i jakieś tam minimalne przeżycie. I odpisali że dostali ponad 1060(!) cv i już nie będą prowadzili naboru. Ogłoszenie miało nieco ponad dobę. Wiecie co. No ja wysiadam. To już jest jakaś kpina. Nie mam szans na pracę - przestałam się oszukiwać. Chyba że zdarzy się cud. Gdyby nie mama byłabym pewnie teraz już na cmentarzu bo wątpię by dało się wyżyć z jedzenia ścian. Dziś postanowiłam że jak już naprawdę niczego nie będę mieć to za ostatnią kasę kupię w aptece jakieś tabletki które mnie przeniosą na ten drugi świat. Spokojnie zasnę i nie chcę już widzieć tego oszustwa które jest na tym świecie. Nikt mi już nie wmówi że warto się kształcić, że warto być uczciwym i pracowitym. To tylko piękne hasła. Teraz mnie nawet rozśmieszają. Ale co dziwne. W ogóle mi nie ma żal. Coś na zasadzie: lepiej żyć krótko a dobrze. Nie mam zamiaru żyć i drżeć o to czy mnie za miesiąc eksmitują czy za tydzień i umierać ze strachu. Mam gdzieś takie państwo. Ja jestem lepsza od tych wszystkich mądrych głów i o wiele uczciwsza i bardziej pracowita. Tylko że to ci za sterami kreują rzeczywistość a ja nie mam żadnego na to wpływu. Jeszcze parę lat temu mówiłabym komuś, że nie wolno się poddawać itd. Teraz sama się sobie dziwię ale odetchnę chyba dopiero 2 m pod ziemią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Hej. Dziewczyny mam pytanie. Gdy był taki czas w życiu jak Was spotkała taka cholernie wielka niesprawiedliwość. I nie mogłyście nic zrobić. To powiedzcie mi jak sobie z tym poradziłyście. Przypomnijcie sobie jak byłyście złe na kogoś bo ktoś Wam zrobił świństwo i ten ktoś wiedział że nic mu za to nie grozi. Ja sobie nie radzę z tym jak postępuje się z ludźmi w tej mojej byłej pracy. Znaczy z niektórymi. Bo jakieś 90% osób tam zatrudnionych to pokrewieństwo rodzinne. Całe familie tam pracują - i tamci są nietykalni.ś Dziewczyny co ja mam zrobić by się z tym pogodzić. Nie potrafię. Wiem że nie mogę jakoś się odegrać ani nic w tym stylu. A ja mam tak że jak nie ma sprawiedliwości to mogę nawet poświęcić zdrowie albo sama nie wiem co by ta sprawiedliwość nastała. Tu nie mam szans na coś takiego i muszę się z tym uporać. Nie wiem jak. Narasta we mnie nienawiść i to mnie faktycznie zaprowadzi do grobu. Napiszcie proszę jak sobie poradziłyście gdy byłyście niesprawiedliwie potraktowane w życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolita12
Oj widze ze to samo przezywasz tylko z tym ze ja wpadłam uzależnienie od niego i tez walcze niecały tydzien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobito:)
W mojej byłej pracy byłam źle traktowana przez kierowniczkę. Nie wiem dlaczego mnie nie lubiła, aż tak antypatyczna chyba nie jestem:DŚcigała mnie dosłownie na każdym kroku, to ja byłam od czarnej roboty. Nie muszę dodawać, że choćbym żyły wypruła to i tak zawsze zrobiłam coś nie tak. Kobito pewnie się zdziwisz ale zaciskałam zęby i robiłam to co mi kazała z prostego powodu-bałam się utraty pracy. I tak zleciało 11 lat. W końcu znalazłam coś innego. Kobito a nie myślałaś o czymś swoim? Wiem, że teraz wszystkiego jest pełno ale może warto spróbować. Przyszła mi do głowy dietetyka. Ludzie chorzy i walczący z nadwagą będą zawsze. Może jakiś kurs w tym kierunku? Jeszcze jedno, dwa metry pod ziemią jeszcze się należysz. Mam nadzieję, że to tylko upiorny żart. Poziomkowa, mam nadzieję, że idzie ku dobremu:) Zegarku:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Cześć. Witaj "kobito" :)) No to też miałaś niezłą jazdę w tej pracy. Właśnie. Jak to jest. Przecież jesteśmy normalnymi ludźmi a nie jakimiś niesympatycznymi, marudzącymi itd. U mnie może nie było tak że mnie nie lubili - ale wiedziałam że jest grupa paru osób które "trzymają władzę". Tam gdzie pracowałam było jedno wielkie kumoterstwo. Miałam wiele osób które mnie bardzo lubiły tylko że te osoby to akurat nie były z tej grupy. Czułam dziwny mur i wiedziałam że moja sytuacja nie jest do końca pewna. Nie wychodziłam plotkować, obgadywać. Wolałam pracować w ciszy. Ale z innymi oczywiście rozmawiałam i było wszystko ok aż do momentu jak przyszedł ten nasz krajowy kryzys i trzeba było upchnąć córki szefów, znajomych, kuzynów od kogoś tam itd. Co parę miesięcy była "zmiana" - wylatywał ktoś nie związany "rodzinnie" a przychodził właśnie potomek kogoś. I uczyli go wszystkiego od nowa. No cóż. Wiesz "kobito" mnie to strasznie boli że w takim durnym kraju żyjemy, że trzeba o tę pracę tak walczyć. Ja chyba nie potrafie sama coś prowadzić. Jestem z tych osób co to rano przychodzą, rzucają torbę i biorą się do roboty. Wychodzą jak skończą albo jak "wybije dzwon" że już trzeba wyjść i już. Nie jestem przedsiębiorcza. Wiem że może powinnam. Ale nie potrafię. "Kobito" ten przykład który podałaś to fantastyczny przykład. Tylko ja kompletnie nie wiem co i jak. I widzę że faktycznie wszędzie jest pełno wszystkiego. Hmm... nie wiem. Nigdy niczego nie prowadziłam. Chyba jestem takim człowiekiem, który musi mieć nad sobą szefa, określone zadania do wykonania i wtedy czuję się szczęśliwa bo wiem co mam zrobić od początku do końca, robię to i wychodzę. Powiem szczerze: ja chyba jestem za łagodna na te dzisiejsze czasy. Sama nie wiem co o tym myśleć ale dałaś mi sporo do myślenia. :) "Kobito" dzięki za wsparcie. Z tymi dwoma metrami pod ziemią to taki pół żart a może nawet mniej niż pół. Poprostu przeraża mnie to jak tu w tym kraju jest i chciałabym mieć od tego wszystkiego już święty spokój. Strasznie się denerwuję, przeżywam, często boli mnie głowa z nerwów. Chciałabym aby w końcu karta się odwróciła bo widzę że mój organizm już się dziwnie zachowuje. Znaczy chodzi mi o to że jestem ciągle podenerwowawna. Przepraszam że marudzę. Chciałabym napisać że jest cudownie i wyjeżdżam i będę zwiedzać Wiszące Ogrody Babilonu i że warto żyć i takie tam... Ech.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
"lolita12" dziękuję za wpis i pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobito:)
Nie masz za co dziękować. Trzeba się wspierać w trudnych czasach tym bardziej, że na zmiany na lepsze nie ma co liczyć skoro głupota nie boli. Kobito, może zabrzmi to niesympatycznie ale skoro nigdy nie pracowałaś na własny rachunek to tak naprawdę nie wiesz czy się do tego nadajesz czy nie. Nie chcę Ci jeszcze bardziej dokładać ale dobrze wiesz, że znalezienie pracy graniczy niemal z cudem, może więc trzeba wziąść sprawy w swoje ręce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobito:)
Nie pamiętam, mieszkasz w dużym mieście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Hej. W takim powiedzmy średnim (do 50.000) ale nie mam aż tak daleko do dosyć dużego miasta. Myśle i myśle i myśle nad tym co napisałaś. :D I nic mi nie przychodzi na myśl. Śmiało "kobito" mów co tam chcesz powiedzieć - nie obrażam sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Jak tam Poziomkowa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobito:)
Skoro myslisz, myślisz i nic z tego nie wynika to może warto porozmawiać z doradcą zawodowym. Może on Ci coś podsunie. Kobito, wiesz, że osobom w trudnej sytuacji finansowej, które spełniają okreslone warunki należy się dodatek mieszkaniowy. Może warto się dowiedzieć jesli tego jeszcze nie zrobiłaś. Poziomkowa:)daj znać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Hej. Tak byłam u pani doradcy. Ale żeby mnie ukierunkować na jakąś drogę to nie bardzo. Ach nawet już mi sie o tym gadać nie chce. Zarzućcie jakiś temat ciekawy. Chociażby o porodach. :D Bo ja wiem. Wszystko jedno. O właśnie niech będzie o porodach bo Zegareczek się na tym zna. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Taska gdzieś tam jeszcze jest? :) Pozdrawiam Was wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
No i co z tymi porodami. Hę? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ufffff...cześć Kobitko...cześć nowe uczestniczki jedynej w swoim rodzaju wymiany zdań :) ale u nas pada, kocham taką pogodę, a wszyscy dookoła oczywiście zrzędzą że słońca nie ma i ciepła. A ja lubię deszcze, burze..słońce też, ale takie coś też :) xxxxxx muszę Was troszkę nadrobić..... poczytam za chwilkę xxxxxx Kobitko, a co CIę tak wzięlo o porodach? wiesz, ale z drugiej strony to ciekawy temat, ale też ciekawe jest społeczne podejści obecnie do porodów i demonizowanei tego tematu. Na pewno z tym sie spotkalaś, w jakimś stopniu. Ta panika, te masy mitów, porad, to wszystko sprawia że młoda kobieta tym bardziej, jest po prostu przerażona tym, że musi urodzić. Chętnie mialaby dziecko, ale poród w ogóle nie wchodzi w grę :) też zasluga netu, i na przykład filmów z porodu! No chore to jest i niestety ale co słabsze jednostki wymiękają, a to bez sensu. Ja z kolei całą ciążę w ogóle nie miałam traum, nie czytałam netu, bo inaczej bym zwariowała. Ja pierwszą ciążę straciłam bardzo wcześnie coś około 6,7 tygodnia, przeszłam do tego od razu do porzadku dziennego, moj facet mi mówil, daj spokój, ważne że Ty jesteś zdrowa, życie trwa dalej. I fakt, w ogóle mnie to nie uderzyło. Teraz patrzę na net i tu jest masa płaczu nad straconymi ciążami, nie mówię zaawansowanymi, bo to na pewno większy stres, ale nawet takimi jak moja- gdzie co dopeiro się dowiesz że jesteś w ciązy i niestety nie udaje się.... i dlatego ogólnie cieszę się że nie wchodziłam na net i drugą ciążę przeszłam pomyślnie -nawet tak na serio żyłam tak jak przed - i bardzo dobrze się czułam :) tak samo nastawiałam się do porodu i gdy ktoś mnie pytał czy się boje, mówilam -czego? Bardziej jestem ciekawa jak to będzie, to jedyne przezycie w swoim rodzaju, jak człowiek ma z Ciebie wyjsć i nie mam pojecia jakie to emocje...... i rzeczywiście z tej ciekawości i nastawienia pozytywnego (wszak tysiące kobiet na calym świecie rodziły w tej samej godzinie i dały radę i to w milion razy gorszych warunkach), mój poród był bardzo fajny :) Praktycznie jak urodziłam tak moglam jechać od razu do domu, bo czułam się dobrze....Albo miałam szczęście, albo tak jest :) tak samo znowu z dzieckiem - tysiące rzeczy że nie śpi, że ryczy, że takie i siakie i nic potem nie jest takie samo :) a moja mała śpi od 3 tygodnia życia całe noce....w dzień też zapewniam jej rytm powtarzalny, dzięki temu jest szczęśliwa, zdrowa i czuje się bezpiecznie, co teraz jest potrzebne. xxxxxxxxxxxxxx Nie no Kobitko, ja będę mądrą mamą, tego jestem pewna, i znowu nie slucham rad typu "no zobaczysz, łatwo powiedzieć", bo ja będę mądrą mamą i tyle.......... bo jak widzę niektóre nastolatki, choćby właśnie córkę mojej szwagierki - niby bardzo fajna dziewczyna, ma 15 lat, nie można powiedzieć bardzo pozytywna dziewczyna. Ale jak się czasami odnosi, chociaż do swojej babci, mojej teściowej, to mam jej ochotę przyłożyć. Zwracam jej oczywiście uwagę, że tak się nie mówi do osób pewnych, bo nikt jej nie śmie nic powiedzieć a babcia biedna tylko się uśmiecha smutno....a zycie by jej oddała, bo bardzo jest za nią. Moja córka tak na pewno nie będzie robiła, szacunek do osób starszych, na pierwszym miejscu. Nie ważne jacy są ci starsi ludzie, upierdliwi, złośliwi itd, jeśli ci się nie podoba ich zachowanei to nie musisz nic robić, ani mówic, ale nie możesz być niegrzeczny wobec nich....i tyle, koniec kropka. Tego będę uczyła od początku, Ciągle w głowie robię sobie plan wychowania mały :) bo nie chcę być mamą narzekającą, krytykujacą i zabraniającą. Ale z drugiej strony nie chcę byc taką co stawia dziecko w centrum uwagi swojej i całej rodziny i ciągle chwali, pieści i dogadza. To dzieco ma być częścią naszego domu, nie centrum. Ale na pewno nie zabraknie jej mądrych rozmow, uwagi, czasu.....ale będzie wiedziala że jest dzieckiem. Na przykład mi się nie podobają 8, 10 latki przy stole z dorosłymi - biorą udział w rozmowach, jeszcze są obrażone jak nikt ich nie słucha i trzebag właśnie im sto razy wszystko tłumaczyć, z rzeczy dorosłych powtarzam - to nie jest normalne. No ale skoro nie są to moje dzieci.... no bo przecież nei można tego dziecka odrzucić...no i problem! Może problemem też jest to że jest masa jedynakow teraz. My kiedyś w dzieciństwie zawsze byliśmy w grupie, zabwa na całego gdy rodzice za stołem :) kto by siedział ze starymi i słuchał tych nudów? ... ech..ale się rozgadałam :) boże boże..idę poczytać co tam pisałyście, tak na spokojnie :0 buźka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Ooooo! Zegareczku mój mózg przerabia to co napisałaś... Jutro odpiszę. Czy ja już mówiłam jak się cieszę że Ciebie mam? Mówiłam. Ale co tam. Jak to dobrze że Ciebie mam!!!!!!!!!!!!!!! Buziak!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Hej. :) Zegareczku myśle nad tym co napisałaś i myśle. To może najpierw poruszę tę pierwszą część wypowiedzi. No właśnie - co się stało że teraz tak jakoś inaczej jest przeżywane. Przecież kobiety rodziły "od zawsze". I kiedyś to było traktowane jakoś bardziej naturalnie niż teraz. Jesteś w ciąży -> rodzisz -> żyjesz dalej. A teraz jakaś dziwna przesada we wszystkim. Zegarku tak mi się podobało jak napisałaś że przechodziłaś przez wszystko normalnie, naturalnie, nie gromadząc w głowie jakichś niepotrzebnych rzeczy usłyszany, przeczytanych itd. Nie było zbytniego rozczulania się nad sobą - tylko normalne zdrowe podejście i radość na czekającą Cię zmianę. Wiele kobiet jednak w tym czasie ma potrzebę opowiadania o wszystkim co się wokół nich dzieje i co się z nimi dzieje. Przypominam sobie niektóre z kobiet z pracy, które mówiły dosłownie o wszystkim. Każdego dnia. Trzymałam usta na kłódkę bo pewnie usłyszałabym że nie jestem w ciąży to nie mam się wtrącać. Ale kiedyś jedna z koleżanek powiedziała: "chciałam drugie dziecko ale póki co się nie zdecyduję bo jak widzę to szaleństwo tu i relacje z każdej minuty ciąży to mi się odechciało". Uspokoiłam sie wtedy że nie tylko ja to tak spostrzegam. Wiem że każdy ma tam prawo to przeżywać jak chce. Ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Zmierzam jednak do tego co powiedziałaś Zegareczku. Podoba mi się takie zdanie Twoje: "To dzieco ma być częścią naszego domu, nie centrum." Mam wrażenie że w wielu domach jest dokładnie odwrotnie. Mogłabym sypać przykładami jak z rękawa. Są jednak rzeczy które mnie szokują. Powiedzmy u jednej ze znajomych jest dziecko (chłopiec 6 lat) któremu wszystko wolno i który ma wszystko. Jest niegrzeczny do wszystkich. Nie liczy się ze zdaniem rodziców, babć... Przy ubieraniu butów kopnął swoją babcię tak mocno w nogę że miała jakiegoś krwiaka na łydce. Bo nie chciał ubierać butów. Oczywiście nawet nic mu nie powiedzieli bo "jest malutki i pewnie nie rozumie jeszcze". Ja tam nie wiem. Nie mówię że powinna obowiązywać jakaś żelazna dyscyplina ale jeżeli teraz nie będą mu mówili co dobre a co złe to kiedy. Czasem mam wrażenie że dla ludzi najważniejsze jest by "mieć" dziecko a już wychować.... oj to się jakby nie liczy. Najważniejsze że potomek "jest". Może się czepiam i ktoś powie że jestem starą panną i się nie znam. Może i tak. Ale wiem, że jak miałam 20 lat to tak samo mnie to drażniło i nie pozwoliłabym by moje dziecko było jakimś królewiczem i mogłoby mi napluć na twarz a ja dziękowałabym niebiosom że mam tak "zaradnego" potomka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Zmierzam jednak do tego co powiedziałaś Zegareczku. Podoba mi się takie zdanie Twoje: "To dzieco ma być częścią naszego domu, nie centrum." Mam wrażenie że w wielu domach jest dokładnie odwrotnie. Mogłabym sypać przykładami jak z rękawa. Są jednak rzeczy które mnie szokują. Powiedzmy u jednej ze znajomych jest dziecko (chłopiec 6 lat) któremu wszystko wolno i który ma wszystko. Jest niegrzeczny do wszystkich. Nie liczy się ze zdaniem rodziców, babć... Przy ubieraniu butów kopnął swoją babcię tak mocno w nogę że miała jakiegoś krwiaka na łydce. Bo nie chciał ubierać butów. Oczywiście nawet nic mu nie powiedzieli bo "jest malutki i pewnie nie rozumie jeszcze". Ja tam nie wiem. Nie mówię że powinna obowiązywać jakaś żelazna dyscyplina ale jeżeli teraz nie będą mu mówili co dobre a co złe to kiedy. Czasem mam wrażenie że dla ludzi najważniejsze jest by "mieć" dziecko a już wychować.... oj to się jakby nie liczy. Najważniejsze że potomek "jest". Może się czepiam i ktoś powie że jestem starą panną i się nie znam. Może i tak. Ale wiem, że jak miałam 20 lat to tak samo mnie to drażniło i nie pozwoliłabym by moje dziecko było jakimś królewiczem i mogłoby mi napluć na twarz a ja dziękowałabym niebiosom że mam tak "zaradnego" potomka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Napisałaś: "....Moja córka tak na pewno nie będzie robiła, szacunek do osób starszych, na pierwszym miejscu. Nie ważne jacy są ci starsi ludzie, upierdliwi, złośliwi itd, jeśli ci się nie podoba ich zachowanei to nie musisz nic robić, ani mówic, ale nie możesz być niegrzeczny wobec nich....i tyle, koniec kropka. Tego będę uczyła od początku" Piękne. Jak się cieszę, że są normalni ludzie. Ja nie wiem czy czasy są zbyt nerwowe że ludziom nie chce się za bardzo przykładać do wychowania? Znam mamy które jeszcze nigdy nie bawiły się ze swoim dzieckiem, nigdy nie przeczytały chociażby jednej bajki. Naprawdę. Same o tym mówiły. "A po co? A sam się nie może zabawić? Ja się nie znam na tych jego klockach i helikopterach, niech się bawi sam." Nie wtrącam się ale coś mi tu nie gra. Za to mają oczywiście najlepsze zabawki w tym autka za 500 zł. Dla mnie to szok. Jestem chyba z innej planety. Znam też takich którzy nie są zamożni ale czasu też nie poświęcają dzieciom. Nie ma reguły. Mam nadzieje że jednak jest wiele, wiele mam i tatusiów którzy są rozsądni i chcą pokazać takiemu małemu człowiekowi o co w tym życiu chodzi. O jej a miało być o porodach :D Zegareczku nie wiem dlaczego akurat ten temat ale każdy lepszy jest od tematu braku pracy. :) O to na przykład spytam jak tam jest na tej porodówce i czy człowiek się tam wstydzi czy nie. I jak to jest jak widzisz kogoś nowego na świecie i czy taką małą istotkę się kocha od pierwszego wejrzenia czy już wcześniej czy jak. :D A jak nie chcecie o dzieciach to może być inny temat. Na przykład o bawołach afrykańskich. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Pozdrawiam wszystkich czytających :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Czy Poziomkowa dobrze się ma? :) "kobito :)" pozdrawiam! Wszystkich czytających pozdrawiam tak w ogóle! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
O! 2 razy pozdrawiam bo nie chciało się wysłać... Ale lepiej za dużo niż za mało. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobito:)
Bardzo mi przykro:Dale na temat porodu nie mogę się wypowiadać bo nie rodziłam, bawoły afrykańskie niestety też nie są mi znane:D Pozdrawiam wszystkich, w szczególności poziomkową:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita której zabrakło...
Hej. :) A bo wiesz.... chcę rozmawiać na każdy inny temat byle nie ten którym się tak martwię. Boje się że psychicznie nie wytrzymam dlatego ratuję siebie jak się da. Tak mi sie wydaje że po tych przejściach z pracą to już będę (albo i jestem) zupełnie inną osobą. Mam tyle żalu do ludzi że chyba nigdy przenigdy przeprzenigdy nikomu nie zaufam. I co dziwne. Z taką myślą o takim podejściu do ludzi - czuję się bezpiecznie. Idę spać póki jeszcze mam gdzie. Wiem - może przesadzam ale teraz to już sama nie wiem jak to wszystko się skończy. Pa. Ps. Za niedługo zmienię swój pseudonim na "uosobienie kobiecego zła". I pomyśleć że kiedyś byłam łagodna jak baranek.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×