Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość katarzyna112

jak wyrzucic go z serca??

Polecane posty

awokado0303 - Moja samoocena też poleciała w dół i to dość mocno. Próbuje się zając czymkolwiek teraz, szukam wszelkich wydarzeń w moim mieście na które chodzę nawet jeśli mnie zupełnie nie interesują. Dużo czasu spędzam z rodziną. Z zainteresowaniami jest ten problem, że z moją byłą mieliśmy praktycznie w 100% identyczne zainteresowania i realizowaliśmy je wspólnie. Teraz gdy miałbym porobić coś co mnie interesuje to bardziej jest to depresjogenne niż pomocne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hejchooooo - Czytam co piszesz i zastanawiam się, czy gdyby nagle stwierdziła, że żałuje tego co zrobiła i chciała by do Ciebie wrócić, to byś odmówił?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość awokado0303
wiem, przezczytalam Twoja historie , a wiesz jak wygladała moja?? Po 7 miesiacach bycia razem ( mało duzo, niewazne, wazne ze naprawde bylismy fajna, zgodna para) moj byly stwierdzil ze jest fajnie, jest szczesliwy, ale on nie wie co czuje, nie wie czy naprawde jest szczesliwy bo jest ze mna, czy dlatego ze nie ejst sam.... szok dla mnie przeogromny, strach ze zostalam sama, w ogole rozpacz taka ze szkoda gadac, walenie głowa w mur i poczucie ze swiat stanał w miejscu a co gorsze sie zawalil. Dwa dni ryku w niebogloso bo wiecj sie nie dalo, trzeba bylo wstac , otrzepac sie i pojsc do pracyy... Oczywiscie po tym kwestia "zostanmy przyjaciolmi" i podobnnie jak u Ciebie, nie zminilo sie nic przyjazx na zasadzie dalszego bycia razem tyle ze oficjalnie razem juz nie bylismy. Seks ktory wg niego tlumaczony był" bo ja tez potrzebuje bliskosci", a kiedy wychodzil mnie rozrywalo od srodka.... On tez mial czas na to by zastanowic sie nad tym co czuje, mial kilka miesiecy a ciagle szlyszalam" nie wiem, nie, raczej nic z tego nie bedzie...". Po kilku mieisacach zaczelam sie z kims spotykac, nie był dla mnie klinem, znalismy sie juz dlugo wczeniej po porstu to bylo na zasadzie wyjscia do ludzi, zrobienia czegos ze soba. Moj byly dowiedzial sie o tym i ruszylo go... po raz pierwszy wyznał mi miłość. to bylo jakies prawie pol roku po rozstaniu. Wtedy niby doszedl do wniosku ze mnie jednak kocha, ze chce byc ze mna. A co na to ja?? Odeszlam, nie wiem, moze nie potrafilam tego docenic, albo zwyczajnie mu uwierzyc bo wydawalo mi sie ze zrobil to tylko i wylacznie z zazdrosci o mnie, ze przestraszyl sie ze zostanie sam jesli ktos zajmie jego miejsce w moim zyciu. Miesiac po tym mial juz nowa dziewczynę. Z tego co sam mi powiedzial doskwieral mu brak seksu (wow) no i w ogole lubi miec kogos z kim moze gdzies wyjsc itd... a najgorsze jest to ze bedac ze mna, a wlasciwie zrywajac ze mna bał sie po prostu tego ze mogłby pokochac kogos na całe zycie. I wiesz jak to bolalo?? takie ukojenie dla mnie przyszlo dopiero w momencie calkowitego zerwania kontaktu. A to stalo sie wlasciwie nie tak dawno, jakies 2 miesiace temu. Bo tez myslalam ze wersja z przyjaznia przejdzie, ze czasem moge z nim gdzies wyjsc pogadac, bo tez switnienam sie zawsze gadalo, mamy podobne poczucie humoru itd. Ale to jest po prostu reanimacja zakonczona brakiem happy endu. Tak jak mowie, wierze w szczesliwe historie,ale na to potrzeba czasu. Poza tym czasem sie trzeba puknąc w łeb i zastanowic czy warto marnowac sobie zycie czekaniem na niewiadomo co? Zyciem czesto kieruje przypadek. Czasem mozna temu pomoc podejmujac jakies dzialania, ale sam widzisz ze narazie nie ejstes w stanie mowic o zdrowym kontakcie z nia, a ona zwyczajnie i prosto z kostu mowi Ci ze jej uczucia wygasły. Wiec nie płaszcz sie przed nia, tylko twardo zacznij sam kierowac swoim zyciem . Widac zejestes wrazliwym facetem, ale nie słabym, tylko sprobuj dostrzec ze naprawde masz w sobie tyle sily ze dasz sobie rade.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hejchooooo
moja ocena też... ale za to po jakimś czasie poszła w górę kiedy to własnie zająłem się sobą, wychodziłem do ludzi... nie jestem jakimś pedantem ale czułem się nawet lepiej gdy kupiłem jakis ciuch czy ładnie sie ubrałem "popachniłem :D " i poszedłem do ludzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hejchooooo
odp na pytanie Dkkl : jak teraz pomyślałem sobie że gdyby przyszła skruszona to potraktowałbym ją jak powietrze... w końcu nabrałem troszke sił i pewności... kocham ja ale skoro ona tak zrobiła to ona mnie nie... nie uwierzyłbym jej juz nigdy... po prostu mam nadzieje ze dałbym rade. pokazałbym kamienną twarz poszedł dalej a później albo byłbym dumny albo bym sobie popłakał że teraz ona cierpi ze zrozumiała cos troszke za późno.... miesiąc temu nie żyłem a wegetowałem. szkoła znajomi zajęcia mało wolnego bez zagospodarowania zajeciami i jakoś zapominam:) zaczynam żyć sobą....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość awokado0303
hejchoooo mam to samo, sporo robie teraz dla siebie , chodze na koncerty, na zumbę, na rzezczy ktore nawet nie naleza do moich zainteresowan ale pozwalaja mi oderwac sie od codziennosci. Poza tym mam prace ktorej poswiecam wiele czsu bo prowadze wlasna dzialalnosc. I nie wiem czy moge powiedziec o sobie ze jestem szcesliwa, bo na pewno nie jest to pelnia szczesia ale jakies tam male plusiki odnajduje. I tak jak napisales, odzyskalam siebie dopiero w momencie kiedy zaprzestalam kontaktu. Po prostu to jest terapia szokowa ale dziala. Wydaje nam sie ze ten ktos jest powietrzem bez ktorego nie da sie zyc, ale jak przychodzi co do czego to fakt, na poczatku sie dusimy, bo cagnie zeby pogadac, napisac itd. a pozniej z czasem czujemy zlosc na sama mysl ze on czy ona mialnby sie gdzies przypadkowo pojawic, albo mielibysmy sie spotkac... Przynajmniej ja tak mam. Niech on sobie tam zyje i niech ma sie dobrze, a ja mam swoje zycie swoje sprawy i radze sobie tak jak umiem najlepiej. Jedno co mnie czasem przytlacza to wlasnie ten brak bliskosci z kims. Bycie samemu ma wiele plusow ale ma tez minusy, poza tym czasem budzi sie we mnie taki syndrom 27latki;p czyli chec zbudowania fajnego zwiazku takiego hmm, w moim mniemaniu prawdziwego, opartego na zaufaniu i cieple... A tak jak narazie czasem po prostu boje sie samotnosci i tego ze cos mi umyka, ale wierze ze to chwilowe i przejsciowe bo po prostu nie trafilam na tego kogos albo...jescze go nie zauwazam:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hejchooooo
ja mam niestety ten ból ze mieszkamy bardzo niedaleko i to ze ją zobacze gdzieś to pewnie kwestia bliskiej przyszłości... więc muszę być podwójnie silny ;/ i do tego jet z gościem którego znam ;] no ale to tym bardziej zraża mnie do niej jaka jest ? nawet nie wiem jak to określic;/ po prostu jest powietrzem... i to srednio czystym... wiem jedno... nie zamienię z nią nawet "cześć-cześć"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hejchooooo
a brak bliskosci ? taaak brakuje:( no ale jak miałem tą bliskosć nie było czasu na inne rzeczy które mam teraz a też są całkiem przyjemne to tak na pocieszenie...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość awokado0303
ja też biorę pod uwagę to że kiedys mozemy gdzies sie spotkac nawet przypadkiem.To jest spore miasto ale mamy podobne ściezki, poza tym mam wrazenie ze on nie widzi nic nieodpowiedniego w tym ze moglby sie ze mna widywac dlaej. Ale np. mi taka sytuacja uwiera i mam wielka nadzieje ze dalej bedzie szanował moja wielka chec braku kontaktu z nim i ze nie przyjdzie mu do glowy odwiedzanie mnie w pracy albo cos w tym rodzaju jak juz mu sie to zdarzalo wczesniej. Dla niego to chyba po prostu przejscie na inny etap. Ma kogos a ja jestem milym wspomnieniem, ktore w jakis sposob chcialby pielegnowac spotkaniem pogadaniem. Nie dla mnie takie sytaucje.Nie mam az takiej toleracji na bol by od nowa za kazdym razem rozdrapywac rany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hejchooooo
no ja niestety pewnie co kilka dni gdzies ją zobacze czy daleko czy blisko... To forum i ten temat chyba działa lepiej niz wizyta u psychologa... nie wiem bo nie byłem a chciałem nawet iść. fajnie sie wyżalić czy posłuchać jak ktoś inny sobie z tym wszystkim poradził...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bon Appetit 123
hejchooooo, katarzyna112 - dziękuję Wam za słowa otuchy 🌼 Ktoś usunął tamte moje posty, pewnie przez to potrójne wysłanie. No trudno. Widzę, że dyskusja przybiera coraz bardziej obiektywne punkty widzenia. Cieszę się, że niektórzy z was tak dzielnie sobie radzą. Ja miałam dziś bardzo wyczerpujący psychicznie dzień. Przepłakałam znów wiele godzin. I mam wrażenie że moje serce zaczyna mieć naprawdę dość, bo dusi mnie i pobolewa w klatce piersiowej. Od rana miałam nieodparte przeczucie że On się dziś do mnie odezwie. I rzeczywiście się odezwał wieczorem! Niestety z zamierzeniem innym, niż bym sobie tego życzyła. Mianowicie oziębłym tonem zapytał kiedy może wysłać znajomego po rzeczy, które u mnie zostawił. Przewidywałam oczywiście, że to nastąpi, ale mimo to miałam nadzieję na inny bieg wydarzeń. Wyobraźcie więc sobie jak się poczułam :( Zabolało też to, że nawet nie chciał sam się pofatygować, tylko wysyłać kogoś. No więc w ferworze tej ogromnej rozpaczy, pustki i zawiedzionej nadziei, wygarnęłam mu co myślę i zapytałam jak w ogóle mógł mi to zrobić. Wywiązała się z tego rozmowa w której padło wiele gorzkich i bolesnych słów z jego strony. Że życie ze mną jest smutne, nudne, bez emocji, znajomych i że on nie chce tak żyć. Powaliło mnie to na łopatki i jestem pewna, że dostałam dość wysokiej gorączki. Ostatkami sił przekazałam mu swój punkt widzenia na to wszystko. W końcu rozmowa zaczęła przechodzić w łagodniejsze, luźniejsze tony. Zaczął żartować i uśmiechać się, opowiadać co robił przez ostatnie dni, a to w jego przypadku znak że został "udobruchany". Nie wiem czy tak do końca się z tego cieszę, bo był to wynik wyłącznie moich starań. Ale naprawdę poczułam, że on też chciałby jeszcze spróbować. Stwierdził, że to nie tak, że mu wszystko jedno i że też go boli ta sytuacja. Mam jednak pewność, że mnie boli o wiele wiele bardziej, bo jestem u kresu sił fizycznych i psychicznych :( W sumie nie doszliśmy do ostatecznego konsensusu i nie zostało wyjaśnione, czy wyśle kogoś po te swoje rzeczy czy nie. Ale wnioskuję że nie. Jeśli się mylę, to znów czeka mnie ogromny cios. Na dobranoc życzyl mi dobrych snów. Odważyłam się wysłać buziaka. Odesłał swojego. Czy czuję się po tym wszystkim lepiej? Nie wiem, chyba nie bardzo. Coś się ruszylo i jest nadzieja, ale czy tego właśnie chcę? Przecież to nie ja powinnam walczyć, korzyć się przed nim i tłumaczyć, jednocześnie bojąc się, że nie podołam wymaganiom Jaśnie Pana i sytuacja będzie się powtarzać. Jestem w tej chwili kłębkiem nerwów, ale z lęku przed samotnością kolejny raz podejmuję ryzyko wejścia w coś, co może się okazać całkowicie destrukcyjne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
awokado0303 - Mam wrażenie, że będąc w Twojej sytuacji samemu zareagował bym zupełnie inaczej. Pewnie bym się z wielką radością w sercu zgodził się na powrót, a potem bym nam robił wspólne sesję psychoanalizy by "zlokalizować problem" i by go rozwiązać by więcej się to nie powtórzyło. Jeśli popatrzę na to z perspektywy to widzę nawet komiczność w tym nastawieniu:P :) No, ale na tyle na ile siebie znam, to czuję że pewnie miałbym zapędy iść w taką stronę. Z dziewczyną kiedyś w ramach wzajemnego zaufania z dziewczyna rozwiązywaliśmy różne "profesjonalne testy psychologiczne", teraz nie dość, że to wszystko analizowałem to próbowałem jeszcze wciągnąć psycholog do której chodziłem w to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bon Appetit 123 - Jak wspominam oziębły ton mojej dziewczyny, to wiem dokładnie jak musiałaś się czuć. Co buli somatycznych, to praktycznie przez cały czas czuje różne nieprzyjemne rzeczy w okolicach brzucha. Dzisiaj zdałem sobie sprawę, że przyłożony kubek z gorącą herbatą jakby pomagał. Ciesze się, że pojawiła się nadzieja w Twoich relacjach z nim. Wiem jak to jest, gdy ma się wrażenie, że tylko wyłącznie Tobie zależy na polepszeniu relacji i wszystko to wynik tylko Twoich starań... Z drugiej strony, jak nad tym myślę, to jeśli naprawdę zależy Ci na nim, to zburzenie muru który na około siebie zbudował (co z tego co piszesz Ci się udało) sprawi, że teraz naprawdę będziesz mogła do niego dotrzeć:) Z drugiej strony psycholog w jakiś sposób zdołała mnie przekonać, że jeśli nawet w wyniku jakiś moich działań sprawię, że moja dziewczyna będzie miała wrażenie, że chce do mnie wrócić, to prędzej czy później efekt będzie taki sam... (jeśli wróci do mnie z powodu czegoś co zrobię, a nie z powodu tego co sama naprawdę czuje). Mam wrażenie, że zaczynam już sobie samemu zaprzeczać, no ale mam kompletny mętlik w głowie i jestem całkowicie rozchwiany emocjonalnie w danej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uzupełnienie: Z trzeciej strony czuje bardzo mocny wewnętrzny sprzeciw przed nastawieniem "będzie co ma być", czuje jakbym nie robił czegoś co mogę zrobić. Mam wrażenie, że kiedyś mogę się obwiniać, że np nie spróbowałem w rozmowie z dziewczyną wspominać dobrych chwil razem by przywołać jakieś zakotwiczone emocję... No ale to co powiedziała mi psycholog naprawdę do mnie trafiło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Muślim
"Uzupełnienie: Z trzeciej strony czuje bardzo mocny wewnętrzny sprzeciw przed nastawieniem "będzie co ma być" Znane powiedzenie ludzi, którzy wiedzą że z tej mąki chleba nie będzie. To powiedzenie jest potrzebne ludziom, którzy chcą usprawiedliwić samego siebie po co się siedzi w tym całym syfie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość awokado0303
Dkkl-> mozliwe ze ja również przyjełabym go z otwartymi ramionami tyle ze wtedy sytuiacja była nastepująca: Po pierwsze od rozstania minęlo wtedy juz 5 miesiecy a to sporo czasu by sobie pewne rzeczy przemyslec, przeanalizowac, poza tym jesli przez ten caly czas slyszałam z jego ust ze on nie wie, ze chyba nie, ze potrzebuje czasu i inne takie bla bla bla, a ja byłąm dziecinna i to był powod rozstania to sorry ale traci sie zapał na wielkie powroty z fajerwerkami. Po drugie jak pisalam wczesniej po jakims czasie wyszlam do ludzi i zaczelam się z kims spotykac, ale to nie bylo na zasadzie klina ani bycia razem, tylko po prostu fajnego spedzenia czasu. W sumie moze w pewien sposob ta znajomosc byla dla mnie klinem, dlatego ze przy tym chlopaku potrafilam zapomniec ze mam rozdarte serce i ze to tak strasznie boli. Ale fajnie bylo gdzies czasem wyjsc, pogadac z kims, poczuc ze jest sie dla kogos wazna i wartosciowa osoba. i on pokazal mi ze w relacjach miedzy kobieta a mezczyzna moze byc inaczej, ze sa tacy ktorzy sie staraja a nie mysla ze wszystko bedzie im podane jak na tacy, ze w zwiazek nawet taki czysto kumpelski obie strony powinny sie angazowac a nie tylko wymagac od tej drugiej strony zaangazowania. A po trzecie bylam prawie pewna ze wyznanie mojego bylego to impuls na to ze dowiedzial sie ze spotykam sie z kims, niewazne czy to bylby tylko kolega czy ktos wiecej dla mnie. Poczul sie zazdrosny i bardzo mozliwe ze przestraszyl sie ze mnie straci. Wiedzial ze go kocham i ze bede na niego czekac, a on mogl w tym czasie spokojnie zajac sie poszukiwaniami ewentualnej innej dziewczyny dzieki ktorej moglby sie przekonac co czuje do mnie. A tu dowiaduje sie ze ja sie z kims spotykam i troche jakby mu sie grunt spod nóg usunął,i w to ze to wyznanie bylo szczere i płynelo gdzies tam z jego przekonan to wierze, ale ze naprawde to czuł to średnio jest dla mnie prawdopodobne, bo juz za miesiac mial nowa dziewczyne.... Wiec mimo tego ze naprawde szczerez i prawdziwie go kochałam to nie bylam pwna na 100% tego ze chce do niego wrocic albo ze on tego chce. Oczywiscie nie mowie ze nie zalowalam tej decyzji, ale tak jak pisalam wczesniej , zejscie sie w tamtym momencie byloby powielaniem tego samego schemtu, albo tez po prostu byciem ze soba i unikaniem bledow. Nie wiem czy robilabym nam psychoanalize, to suie tylko wydaje takie proste a tak naprawde czlowiek ma wrazenie chyba ze stapa po bardzo cienkim lodzie i jakikolwiek zly ruch moze spowodowac ponowne rozstanie, wiec mysle ze to byloby po prostu unikanie drazliwego tematu i staranie stworzyc sie takiej otoczki i iluzji ze wszystko jest okej. Tak naprawde rozmawiac o tym co bylo nie tak i jak zrobic zeby to zmienic mozna byloby chyba dopiero wtedy kiey emocje by opadły i minał by strach przed tym,że znow mozna popelnic jakis blad. Bon Apetit, ja mam wrazenie ze jestes od niego bardzo uzalezniona, tzn. robisz wszystko zeby tylko on sie niedenerwowal,żeby nie mial powodu zeby sie zezloscic bo boisz sie ze to przekresli Twoja szanse na bycie razem, na zejscie sie. Probujesz go udobruchac a tak naprawde to jest tylko pozorne, daje taką ułudę ze to bedzie jednak okej, ze to sie da jakos poskaladac. Nie widze nic dziwnego w tym zachowaniu bo to jest typowe. Stracilas jakies oparcie, masz wrazenie ze cos sie wali i probujesz to ratowac, albo ratować się. i Jak sama slusznie zauwazylas podejmujesz te dzialnia z lęku przed samotnoscia i z włąsnego doswiadczenia wiem ze to nie pomaga. A nawet bardzo przedłuza czas takiego początkowego dochodzenia do siebie. POza tym na faceta nie dziala to, z czasem nawet moze zaczac unikac relacji jakichkolwiek bo bedzie myslala ze skoncxza sie one tak samo jak zawsze. Płacz jsli Ci to pomaga choc po pewnym czasie zaczyna brakowac łez, krzycz, skacz, tancz rób cokolwiek co w jakis tam sposob uwalnia emocje, wiem co mówie, pomaga.Ja na przykłąd w kolko sluchalam przez dwa dni tej samej piosenki i ryczałam przy niej jak bóbr na zmiane spiewajac, smiejac sie, płaczac i wszystko naraz :) Moze nie było cudownym srodkiem ale ma sie w tym czasie tyle skumulowanych emocji ze kazda najmniejsza rezcz jaka da im ujscie pomaga. wiadomo, Ty jestes inna , ja jestem inna, ale jestes tak samo silna, tylko jescze o tym nie wiesz. Ale zobaczysz ze wkrotce sama sie o tym przekonasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak czytam wasze wypowiedzi i są tak bardzo mądre,ja też czuję się obecnie rozdarta wewnetrznie tyle razy sie zawiodłam na facetach.Ale ostatnimi czasy oznalam fantastycznego chłopaka spędzilisy ze soba wiele czasu i zawsze sobie wmawialam ze nie zakocham sie bo znowu bede cierpiala.Ale cóż stało się, ten facet poprostu nie dawał mi żyć,przynajmniej robił wrażenie zainteresowania Moją osobą, i był taki inny niż wszyscy a ja juz pomimo wielu porazek wyczuje to na odległość.I wiecie co?? tak z dnia na dzień zerwał ze Mną kontakt od tak bez powodu!!!!Wolałabym żeby mi wprost powiedział że Ma inną lub że nie chce sie ze mna kontaktowac.Ale tak sie zastanawiam co zrobilam zle, nie bylam nachalna(wrecz odwrotnie) bardzo dobry kontakt mielismy super sie dogadywalismy a tu SZOK;(:(:( ciągle o nim myślę i niewiem co już robić..mies temu wyslalam mu dluga wiadomsoc wszystko co czulam co mi leżało na sercu lecz i tak nie odpisał a ja się prosić nie będę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ismel
"zawsze sobie wmawialam ze nie zakocham sie bo znowu bede cierpiala" I po co tak tu kłamać na tym forum i przed samą sobą? Przecież źródłem życia dla kobiet jest tylko facet. Bez niego chodza jak potłuczone. Wszystko wykonuja automatycznie, cały śmiech, codzienne prace. A we łbie tylko: "gdzie , kto i kiedy".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Owszem Ismel ale ja już dość miałam cierpienia przez to co kiedys przeszłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O ile wczoraj wieczorem czułem się wyjątkowo dobrze, to w danym momencie jak to piszę mam doła na całego. Strasznie mi jej brakuje, bardzo tęsknie, nie potrafię przestać o niej myśleć. Wręcz jest dla mnie paraliżujące w tej chwili. Nie jestem wstanie poradzić sobie z nawet najprostszymi czynnościami. Nawet szklankę stłukłem przy robieniu herbaty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dkkl ehhh;/;/;/ straszne to jest jak przez człowieka można w taki amok wpaśc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
b1991 - Najgorsze jest to, że nie mam nad tym kontroli. Jeśli spojrzę na siebie z boku, to powiedział bym, że zachowuje się jak bym był jakimś narkomanem na głodzie. Dla tego trudno mi mieć takie mocne "zasady" o jakich Ty pisałaś w tym miejscu - "nie odpisał a ja się prosić nie będę...". Ja byłbym gotowy prosić (właściwie to już mam za sobą), błagać i stawać na rzęsach. W danej chwili pewnie sprzedał bym obie nerki gdyby to mogło tylko to mogło pomóc... Ps co do Twojej sytuacji, to gdyby moja była tak zerwała kontakt bez słowa to pewnie bym się przestraszył czy nic się jej nie stało... Masz pewność, że chodzi o to, że nie chce się z Tobą kontaktować, a nie że np leży w szpitalu czy coś takiego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siedzi sobie na gg codziennie i nawet nie raczył mi napisac cokolwiek.Mies temu telefonów nie odbierał odemnie.. Mam tez straszne huśtawki humorów że raz sobie myślę -jeśli by tylko się odezwał zrobiłabym wszystko żeby pojechac do niego i wszystko bym dla niego zrobiła itp .A innym razem mam takie myśli-To nie kobieta powinna biegać za mężczyzną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niedawno się jeszcze dowiedziałam że pewna osoba którą długo znam strasznie Mnie kocha(a ten ktoś strasznie mi się podobał lecz wydawalo mi sie ze nie mam u niego szans, ale wtedy byłam małolatą inaczej patrzałam na świat)Wiem że bardzo szczęśliwa byłabym z tą osobą ale też myśle o X ;(:( Taki mam mętlik w głowie że nie mam już sił i niewiem co mam myśleć na to wszystko..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
b1991 - Co masz na myśli, że inaczej patrzyłaś na świat? Zastanawiam się, czy nie idealizujesz trochę tej drugiej osoby? Ja też mam straszny mętlik w głowie, nie mam pojęcia co powinienem zrobić. Nie wspominając o skrajnych huśtawkach emocjonalnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bon Appetit 123
Dkkl - musisz to wytrzymać. Czuję się tak samo jak Ty, jeśli nie gorzej. Więc uwierz, nie jesteś z tym sam (choć to pewnie żadne pocieszenie). Po wczorajszej rozmowie z nim, zdołałam jeszcze napisać tu posta, coś jeszcze porobić, ale kiedy położyłam się spać, ogarnął mnie tak wielki kryzys, że nie da się opisać. Myślałam o tym co mi napisał i przez pół nocy zwijałam się w spazmach płaczu, nie widząc przed sobą przyszłości. Oparłam gorącą głowę o parapet i patrzyłam na gwiazdy. Myślałam że widok nieba mnie uspokoi, że w obliczu tego ogromu gwiazd we wszechświecie, moje problemy staną się na chwilę malutkie. Ale nie pomogło. Nie wiem jakim cudem udało mi się w końcu zasnąć, było chyba koło 3 w nocy. Spałam około 3 godzin, i było mi w tym czasie tak dobrze, tak spokojnie, bo nie czułam bólu i o niczym nie myślalam. Niestety po 6 otworzyłam oczy i znowu zaczęła do mnie docierać rzeczywistość. Próbowałam znowu zasnąć, żeby przed tym uciec, ale nie udało się. Wasze rady są naprawdę wspaniałe i mądre. Niestety ja mam jeszcze jeden problem, który wszystko mi utrudnia. Jestem chorobliwie nieśmiała, momentami urasta to wręcz do fobii społecznej. Dlatego tak się boję samotności, bo wiem jak ciężko mi nawiązywać relacje z ludźmi. Przy nim czułam się swobodnie, śmiałam się, jeździliśmy na wycieczki, chodziliśmy na spacery, do kina, restauracji, czasem nawet jakieś imprezy. Oswajałam się z tym wychodzeniem do ludzi, bo był przy mnie. I naprawdę starałam się być najlepszą dziewczyną, jaką mogłam być. awokado0303 - masz rację, to był/ jest jakiś rodzaj uzależnienia. Po prostu widziałam w nim oparcie, deskę ratunku i za to w sumie go kochałam. Nie mam pojęcia co teraz ze mną będzie. A jego słowa poraniły mnie tak dotkliwie, że mimo iż teoretycznie znowu jest szansa na odbudowę tego, to jestem całkowicie bezsilna i załamana. Wiem, że muszę walczyć o siebie. Postanowiłam poprosić mamę o pomoc w znalezieniu dobrego psychologa, chcę wyjść po tym wszystkim na prostą. Postanowiłam też założyć konto na sympatii. Ostatecznie nie jestem aż taka brzydka, niektórym się nawet podobam. Do powiedzenia też coś mam, więc może ktoś godny uwagi się mną zainteresuje. Oczywiście boję się kolejnego zranienia, i to bardzo, ale wiem zakładając najgorsze scenariusze sama się wykończę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Inaczej w tym sensie że nie podchodziłam na poważnie do związków chciałam szaleć bawić się,korzystac z życia.No jak to nastolatka.I to było dobre bo wtedy nie musiałam przeżywać rozstań,porzuceń i zdrowia sobie nie niszczyłam. Ale powiem ci że ze swojej pierwszej miłości się wyleczyłam uwierzyłam w siebie kilka lat temu,było ciężko ale dałam RADĘ:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bon Appetit 123 ważne jest to że momimo tego ogromnego smutku myślisz pozytywnie!!!! Nawet o tym portalu sympatia.pl (tylko najgorsze są wpsomnienia tak samo mam, nawet gdy w głupiej TV widzę Morze, plażę czy jakiś rower a już nie mówić o szczęśliwej parze to wspomnienia narastają)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bon Appetit 123
b1991 - no właśnie, wspomnienia... skojarzenia. Nie sposób od nich uciec, bo przychodzą znienacka, przy okazji jakichś impulsów jak tv czy nawet muzyka, zapachy perfum. Zwiedziliśmy razem tyle miejsc, tyle wspólnych rzeczy mieliśmy, plany na przyszłość, które to zresztą on częściej formułował niż ja. Myślałam że mu zależy. Czuję się potwornie oszukana przez los.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale masz jakiś kontakt z nim. Bo ja z moim nie mam;/;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×