Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

natka*

zakup mieszkania w narzeczeństwie

Polecane posty

@ natka* "A niby w jaki sposób ma przej**ane?" Brzęczenie, jęczenie, narzekanie, szantaże emocjonalne, wypominanie sytuacji finansowej, pierdolenie o o swoich wielkich poświęceniach, żona tyjąca na potęgę, brak seksu który się lubi najbardziej, itd, etc. Ogólnie: życie mężczyzny traci ogromnie wiele ze swojego uroku. Jakoś wolny związek, który może być zerwany bez większych ceregieli jest dużo atrakcyjniejszy. To co robisz to niby nie jest zatruwanie życia? Jest jak najbardziej. "ie z powodu kasy, tylko Jego nastawienia " Sratatata. Jakby nie chodzilo o pieniądze to co by ci leżalo? Chyba, że masz przerośnięte ego. Tedy kończ związek jak najszybciej. Uwolnij nieboraka. @ Ola.22. "Kobieta za to po slubie ma rozowo, maz w seksownej bieliznie podaje sniadanie do lozka, robi z usmiechem na twarzy zakupy 4 razy w tyg, stara sie jej dogodzic, sprzata pierze gotuje i prasuje jej skarpetki" Piszesz jakby jakaś obieta tak robiła. W co ty wierzysz? Garbate aniołki? @ Mimu Gość boi się starty kupy pieniędzy. Nie czaruj, nie czaruj. Jak sie ktoś boi to tylko autorka. Wzięcia kredytu i zabezpieczenia i jego i siebie. Wszystkie koszta ma ponieść on. Jak już napisalem: to on zostanie usunięty z mieszkania po rozwodzie. Bo ona będzie z dzieckiem musiala gdzieś mieszkać :o Swoją chciwość i wygodnictwo zawsze przykrywać, rzekomym brakiem odpowiedzialności u faceta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szakilo
natko szczerze mówiąc doskonale Cię rozumiem chociaż widzę tę sprawę z innej perspektywy. U moich rodziców tak było- mama pochodzi z dość bogatej rodziny i wchodząc w dorosłe życie miała już swoje mieszkanie. Mój ojciec wyprowadził się z rodzinnego domu (wielodzietna rodzina), wszystko miło pozałatwiał ze swoim rodzeństwem - pospłacali się, moja ciocia dostała dom i wszystko było ok. Wprowadził się do mojej mamy i niby wspólne mieszkanie, ale prawnie należy tylko do niej. Nie doprowadzaj do takiej sytuacji - moi rodzice są razem już 30 lat, są przez większość czasu zgodnym małżeństwem.. ale kiedy dochodzi do kłótni to ZAWSZE pada argument "nie podoba Ci się - to możesz się wyprowadzić, to moje mieszkanie". Jako dziecko nabawiłam się traumy, że ojciec naprawdę któregoś dnia się wyniesie bo tu przecież nic nie jest jego. Może i rzeczywiście, jak tu niektórzy krzyczą, Twój narzeczony myśli racjonalnie, ale uwierz mi - nic z takiej sytuacji dobrego nie wyniknie ani dla Ciebie, ani dla Waszych przyszłych dzieci. Będziecie się kłócić poczynając od koloru firanek a kończąc na 'nie podoba Ci się to droga wolna'. Mój ojciec włożył ogromną część swojej pracy i pieniędzy w ich mieszkanie, sam wiele rzeczy remontował, kupował meble, farby, tapety.. i co? Gdyby coś się stało, gdyby się rozwiedli (jestem spokojna, że tego już nie zrobią, ale mogło być przecież różnie) to on nie miałby gdzie mieszkać bo całą część, którą dostał ze spłaty od siostry przeznaczył na remonty itd. a nikt rachunków przecież nie trzyma no ludzie nie wariujmy. Nie gódź się na takie rozwiązanie, gwarantuję Ci, że nic dobrego dla Waszego związku i psychiki Waszych przyszłych dzieci z tego nie wyniknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kalibana ktos chyba kiedys bardzo skrzywdzil, bo strasznie kobiet nie cierpi, ma je za podstepne zmije ktore po slubie zmieniaja sie w jeszcze gorsze bazyliszki czy grom wie co, marzace o tym zeby biednego kalibana oskubac z kasy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo szkoda słów na Ciebie, jeżeli po krótkiej rozmowie jesteś w stanie spojrzeć tylko z jednej strony i powiedzieć, że jestem chciwa i wygodna. Ja jestem wygodna? Zagoni mnie do prania, sprzątania, gotowania, a za kilka lat znajdzie sobie młodszą a mnie wywali, bo to jego mieszkanie? Nie chce jego pieniędzy, więc zaproponowałam kredyt od początku i wtedy się zgodził, ale teraz też mu nie pasuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A no i kalbianowi kobieta jest potzrebna tylko do skesu ktory on przeciez lubi najbardziej, Wiec wszystko jasne. Ja rozumiem ze Ty dla seksu nie bedziesz poswiecal swojego mieszkania ale autorce o seks nie chodzi tylko o wspolne zycie, a to troszke wiecej niz Twoje zaspokojenie zwierzecego innstynktu. Wiec koncze ta dyskusje, skoro wypowiedziales sie co lubisz najbardziej i jakie to my zle jestesmy, proponuje zeby ten temat opuscil a my myslace racjonalnie przyszlosciowo i przede wszystkim ta głowa co trzeba kobiety cos autorce doradzimy Dobranoc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mimu
Kaliban Autorka ma kase, ażeby wziąć kredyt. Co Ty pierdzielisz,że na kasie jej zależy? On na bruku nie zostanie.Jakbyś uważnie czytał,jedno mieszkanie już ma. Wspólne konto to może niekoniecznie,bo ludzie wydają na różne głupoty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szakilo
Jeszcze może dodam coś mimo tego rozpisania w poprzednim poście - obecnie też szukamy wspólnego mieszkania z moim facetem. Mamy coś tam odłożone, ale na mieszkanie nie starczy i trzeba będzie wziąć kredyt. Sytuacja jest skomplikowana o tyle, że ja mam mieszkanie po dziadkach w centrum miasta, ale żadne z nas nie chce tam mieszkać. Chcemy po ślubie je sprzedać/wynająć i szukać nowego za tą kasę jeśli się uda. On nie ma żadnej swojej nieruchomości i co? Ja włożę większość/całą kasę a on nic i mimo to będzie wspólne - widzę, ze dla niektorych tu osob jest to nie do pomyslenia bo na pewno moj facet chce mnie wykorzystac finansowo :/ Przecież mamy mieszkać tam RAZEM, wspólnie łożyć na rachunki, remonty, meble.. z jakiej racji mogę mu wtedy powiedzieć, że to mieszkanie jest tylko MOJE?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kaliban i jaroslawe84
wie co gada :classic_cool: kalibana chcieli baby oskubac i jaroslawe 84 to samo , bo kobity wyniuchali kase, Jaroslawe mieszka w Austrii a Kaliban tyz nie bidny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kaliban i jaroslawe84
Szmaty do budy poszly

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja na dzisiaj kończę, bo jutro trzeba wstać do pracy :) Gdyby co, to zjawię się też jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie tak jak mowi Mimu, autorka nie postawila ultimatum :jak mnie zrobisz wspolwlascicielem to Ci Zrobie loda" tylko chce miec taki sam wkład pieniezny jak narzeczony! Tak wiec pojmijcie to w koncu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *trochę go rozumiem*
Trochę rozumiem Twojego narzeczonego. Nie znam co rawda jego motywów, ale mogę napisać o swoich wątpliwościach. W ciągu ostatnich 9 lat byłam w dwóch bardzo powaznych wiązkach, które miały być "na zawsze". Oba się zakonczyły, co dotkliwie uświadomiło mi, że nawet wielka miłość nie jest żadną gwarncją. Teraz ponad dwa lata jestem już w aktualnym związku, z racji wieku (koło 30) pomału myślimy o jakimś mieszkaniu - w perspektywie 2, 3 lat. i tu zaczyna sie problem. Mam na ten cel odłożone około 40 tys, jeżeli nic sie nie zmieni u mnie z pracą na gorsze, to za 3 lata będę miała ponad 100 tys. Mój partner nie ma złotówki. W ciągu 2,5 roku jak jestesky razem, nie odłożył nic, nawet ma około 5 tys. długów u ludzi. Z pracą u niego bardzo różnie, nie potrafi znaleźć niczego porządnego i na stałe. Odłożenie pieniędzy, o których wspominałam, kosztowało mnie wiele samodyscypliny, wyrzeczeń i kalkulacji, które będą trwały przez najbliższe lata. Rozmawiałam ostatnio z moim facetem, że jeżei w ciągu najbliższych 2-3 lat nie odłoży jakiejś znacznej gotówki, to sama kupię sobie (nie nam) mieszkanie. Poczuł się urażony, podobnie jak Ty. Tylko co w tym dziwnego? W przeciwieństwie do Ciebie zakładam możliwość rozstania (to nie znaczy, że tego chcę, tylko wiem, że jest to możliwe z powodu, którego dzisiaj mogę się nawet nie domyślać) i nie mam zamiaru poźniej szarpać się w sądzie o mieszkanie. Co do kredytu - nie dziw mu się, że woli kupić za gotówkę. Biorąc 300 tys. kredytu spłacasz 600...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na koniec jeszcze dodam, szakilo mam dokładnie takie samo nastawienie jak Ty. Dla mnie to normalne, że jak chce się założyć rodzinę, to pewne rzeczy są wspólne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natka zastanow sie przez noc czy ultimatum ze nigdzie sie nie wyprowadzasz jesli masz byc na jego łasce nie bedzie dobrym rozwiazaniem. Bo jesli zalezy mu na Tobie to pojdzie na Twoje warunki, a jesli ma manie przzesladowczxa ze wszyscy łacznie z Toba chca g okrasc i oszukac to sie nie zgodzi, a Ty przynajmniej bedziesz wiedziala na czym stoisz, bo to bedzie znaczylo ze Ci nie ufa. A jednak zwiazek bez minimalnego zaufania nie ma sensu, Milych snow:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"A no i kalbianowi kobieta jest potzrebna tylko do skesu ktory on przeciez lubi najbardziej, Wiec wszystko jasne. Ja rozumiem ze Ty dla seksu nie bedziesz poswiecal swojego mieszkania " czytanie ze zrozumieniem nie jest twoją najmocniejszą stroną. czyżby wszystkie Olki były takie głupie? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaba idź w cholere, staramy sie tu kulturalnie dyskutowac, wyrazac swoje zdanie bez obrazania i wyzwisk, Jesli tego nie potrafisz proponuje wrocic do swojego srodowiska w ktorym wyzwiska w chwili gdy brak argumentów sa najlepszym rozwiazaniem Dyskutowac z Toba dalej nie zamierzam bo niestety to co dla Ciebie jest sufitem dla mnie jest podłogą Dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki dziewczyny, myślę, ze noc nie wystarczy na podjęcie takich decyzji. A Ty tam na końcu, widzę, ze zainteresowałeś się moim życiem, coż za zabawny akcent na koniec dnia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ola22 i natka to kiepskie
kandydatki na dziewczyny :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierwsza mysl..
natko pisalas ze poza tymi sferami :pieniadze i zmienne zdanie uklada sie dobrze. Hmmm powiem Ci ze TE SFERY sa bardzo wazne i czesto milosc bardzo szybko pryska jak banka mydlana w momencie szarej rzeczywistosci. Jak zgodzisz sie na takie cos co On Ci proponuje to bedziesz miala przerabane doslownie. On juz teraz potrafi powiedziec ze jak sie nie podoba to mozecie sie rozstac wiec co bedzie dalej?? Na razie stan jakiegos zakochanaia czy tez cieplejszych uczuc a po jakims czasie codzienne zycie ktore juz mniej obfituje w "euforie" tanu narzeczenstwa. Nie bedziesz sie nigdy czula bezpiecznie i komfortowo w takiej sytuacji jaka on Ci proponuje. Nigdy!!! Ja po raz drugi wyszlam za maz , za faceta ktory posiada wlasny dom. To jest iiny przypadek i ja absolutnie nie roszcze sobie praw wlasnosci do tego domu. Rozumiem ze to jest tylko i wylacznie jego wlasnosc i szczerze mowiac nie mam zamiaru w przyszlosci wkladac w niego ajkis wilekich pieniedzy np. na remont czy tym podobne. Ale prawda jest tez taka ze nieraz sie zastanawiam i czuje ze to nie jest super komfortowa sytuacja dla mnie jesli chodzi o psychike. W koncu wkladam codzienna prace w ten dom, w tym czasaie moglabym ulepszac i dbac o swoj. Ale zadnych pretensji czy roszczen nie mam do meza. Mozna powiedziec ze przyszlam na gotowe . Mowie tylko i wylacznie o moich odczuciach- jak to jest niefajnie mieszkac u kogos. A mam zamiar pomieszkac tak do konca zycia z tym panem. On tez pochodzi z rozbitej rodziny i w jego otoczeniu pelno jest rozwodow i zwiiazkow nieformalnych, i tez razilo mnie to jego asekuranctwo ..ze w razie czego... Tyle ze to zupelnie inna sytuacja- moj facet cale zycie pracowal aby dorobic sie pewnych rzeczy ktore posiada i glupi by byl gdyby sie nie zabezpieczyl, Ale Ty dopiero zaczynasz zycie z tym panem swoim, rzucasz wszystko, zostawiasz za soba rodzine, srodowisko, prace , przyjaciol. Dlaczego niby mialabys stawiac sie na z gory przegranej pozycji skoro juz teraz ten Twoj narzeczony stawia Ci takie warunki??? Nie daj sie. Jesli nic sie nie zmieni nie chcialabym na Twoim miejscu byc z nim. Sama miloscia nie da sie zapelnic codziennosci zycia i jego trudu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość davavazv
14:38 [zgłoś do usunięcia] natka* Głaszczka ratuj! W ostatnim półroczu trochę schudłam i znowu mam problem z biustonoszem Dzisiaj moje wymiary to 67 w obwodzie, 75 w biuście. :D:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@ Mimu Pisałem już 3 razy jak i dlaczego. Nie umiesz / nie chcesz czytać to daruj sobie zapytania ok? @ natka* Przedstawilem scenariusz alternatywny, ale ty tylko " po mojemu i chuj!" No to chuj z tobą. Ogólnie: Pieniądze to jest ważna rzecz. A tutaj opcja: ona nie ma on ma - niech się dzieli, niech bierze kredyt (traci), bo tak chce, bo to jej wizja, bo tak! Cóz, niektórzy nie myślą, a w dodatku jak inni nie chcą tańczyć jak im grają to tupią nogą. Do tego nurtu niektóre wypowiadające się tutaj panie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oczywiście że
czytając ten topik jestem przekonany że każdy ,stały związek z kobietą związany jest z bardzo wysoką daniną.O wiele taniej wychodzi korzystanie z usług cór Koryntu. Autorka topiku ma żal do potencjalnego męża,że nie chce ją uczynić współwłaścicielką mieszkania.I wiele głupich,nawiedzonych ją popiera. Gdyby głupota umiała fruwać to by już dawno tutaj nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierwsza mysl..
Ty za to nie czytasz uwaznie tego co autorka napisala, albo udajesz ze nie zrozumiales tego co ona chce powiedziec, wiec z ta glupota to tak tutaj nie rzucaj bo moze sie okazac ze i Ty gdzies pofruniesz. Ona wyraznie pisze ze nie ma pretensji o to ze on nie chce ja zrozbic wspowlascicielka tylko o jego stosunek do tej sprawy. Przeciez autorka wyraznie napisala ze chciala wziac wspolny kredyt i wspolnie splacac to mieszkanie. A po co?? A po to zeby czuc sie u siebie, zeby miec prawo decydowania o pewnych sprawach dotyczacych wspolnego mieszkania, zeby nigdy nie narazic sie na taka ewentualnosc ze jak zabraknie partnerowi innych madrych argumentow to ostatecznym bedzie" jak sie nie podoba to fora ze dwora bo to moje". A to ze ona bedzie tak samo tworzyc ten dom, wkladac serce i starania w urzadzanie, rodzic i wychowywac dzieci i tym podobne bedzie sie mialo nijak do tego wlasnie argumentu. Facet sie asekuruje- niby mozna zrozumiec, ale dlaczego ona ma sie nie zaasekurowac na wypadek w razie czegos niezbyt symaptycznego w przyszlosci?? Dlaczego ma caloe zycie zyc jak w wynajmowanym mieszkaniu i pewnego dnia w wieku np. lat 40 zostac bez dachu nad glowa bo pan sie zakocha??? Kto jej wtedy zwroci czas zmarnowany na wiklanie gniazdka na nie swoim drzewku?? Przeciez ona nie pisze: "chce zeby on kupil za swoje i zapisal na nas, bo ja nie mam ochoty sie dokladac, ewentualnie nie mam mozliwosci sie dolozyc". Jak kobieta ma sie czuc pewna czegokolwiek gdy facet juz teraz chce decydowac o tak nieistotnych, bzdzinach za przeproszeniem jak wybor poscieli? Sprawa blaha powiedzialoby sie, a jednak.. nie do konca, bo argumentem ktory byl ostataczny bylo: ale to do MOJEGO mieszkania ma byc i kropka". Wiec kim ona ma byc w tym mieszkaniu??? Lokatorem? dopoki facet bedzie mial ochote?? Glupia sprawa, ale zarazem bardzo powazna i nie jest to absolutnie dobry uklad juz na starcie dla autorki tego topiku. Tym bardziej ze w zyciu roznie bywa- raz na wozie raz pod wozem, i w tym momencie on dobrze zarabia i juz rozlicza jeszcze niedoszle koszty, a przyszlosc moze sie odmienic i moze to on bedzie potrzebowal jej pomocy, moze bedzie chory to wtedy co??? Autorka to wystarczajaca mloda osoba, zeby nie musiala zgadzac sie na takie cos bo nigdy nie bedzie sie czula pania u siebie w domu. I mowie to ja, ktora mieszka nie u siebie- ale umiem ocenic wciaz sytuacje w miare obiektywnie, i umiem docenic tego mojego faceta mimo ze dom jest tylko jego, a ja zadnych prawnie praw nie mam, Ale za to moj facet nie daje mi odczucc ze to tylko jego dom, choc oboje doskonale wiemy ze w razie czego to ja z tego domu wyjde. Ale ja nie jestem na poczatku drogi zycia jak natka, nie zamierzam tez rodzic dzieci, wychowywac je i urzadzac dom. Moge cos do niego kupic, moge o niego dbac,..ale gdybym byla mlodziutka dziewczyna co nie ma za soba pewnych obciazen i dopiero zaczynala wszystko to bym na takie cos w zyciu nie poszla, a przynajmniej nie z takim kims kto nzachowuje sie tak jak jej narzeczony. On juz teraz wie, ze W ZYCIU nie zrobi jej wspolwlascicielka!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierwsza mysl..
a gdybys jeszcze Ty tam powyzej nie zrozumial dobrze to napisze jeszcze ze wiadomo pieniadze wazna rzecz, ale rownie wazna jest odpowiednia baza do budowania malzenstwa. W takiej sytuacji jak proponuje narzeczony natki to w niej bedzie sie tylko budzil bunt i narastal zal z roku na rok, moze i przez jakis czas bedzie to znisc, ale jak dlugo mozna tlumic w sobie emocje gdy juz teraz zapowiada sie na to ze facet bedzie na 99% uzywal tego wspomnianego przeze mnie wyzej zelaznego argumentu. Nie nie jest dobra podstawa do budowania czegokolwiek. Moze dobrym rozwiazaniem byloby np. 70 % jego wkladu 30 % wkladu autorki (lub inne proporcje). Wtedy zawsze bedzie mogla powiedziec ze to tez jest jej mieszkanie. Ja jednak oczyma wyobrazni po tym co natka napisala slysze prawie" ale ja mam wiecej wiec nie podskakuj " Ale facet nawet na to nie jest chetny bo to on chce decydowac , chce miec ta wladze. I ok. Ma prawo miec swoje zdanie, nikt tez nie pisze ze nie ma prawa sie zabezpieczyc, tyle tylko ze ona nie musi byc ta glupia co sama tak ufa bezgranicznie i bez zabezpieczenia siebie a on zaufania nie okazuje. U mnie facet sam zaproponowal od siebie, ze w razie gdyby cos wyszlo miedzy nami nie tak jak nalezy to wypaci mi taka a taka sume pieniedzy (nie olbrzymie pieniadze, ale wystarczajace by nie wyladowac pod golym niebem) bo wiadomo ze nie moge sie czuc pokrzywdzona , a i moje dbanie i staranie o dom to tez praca , wiec dlaczego mam pracowac za darmo?? Ktos powie co to za malzenstwo?? transakcja raczej. A ja powiem ze w sumie uczciwy uklad. Ja nie roszcze praw do czegos na co nie pracowalam ale tez wiem ze z niczym nie odejde gdyby ktores z nas chcialo kiedys innej drogi.. I kochamy sie bardzo- zeby nie bylo! Tyle ze kazde z nas ma jakies doswiadczenia zyciowe niezbyt sympatyczne to takie sprawy omowilismy dosc dobrze. Dbaj dziewczyno o swoje interesy, bo widac ze nie jestes typem oczekujacej na manne z nieba. I chwala Ci za to ze mimo mlodego wieku posiadasz rozniez zdrowy rozsadek ktory mowi Ci jasno ze sprawa smierdzi na kilometr.. Ja w Twoim wieku bylam za naiwna i ufalam bardzo swojemu partnerowi czego do dzis zaluje, ale to juz inna historia i nie bede jej poruszac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierwsza mysl..
moze wiec zaproponuj swoejmu narzeczonemu ze skoro boi sie rozwodu i ewentualnych jego konsekwencji to powinniscie ustalic cos co usatysfacjonuje obydwie strony. Skoro on absolutnie nie chce kupowac z Toba mieszkania na spolke, nie interesuje go kredyt ani inne podobne rozwiazanie to niech zobowiaze sie do wyplacenia Ci odpowiedniej kwpty w razie rozwodu. Kwota ta moze narastac w miare uplywu malzenstwa. Skoro on tak sie boi o swoje to powinien zrozumiec ze Ty tez mozesz sie tego obawiac skoro u niego w otoczeniu latwo o rozwody z byle jakich powodow. I niech sie nie dziwi i nie boczy na Ciebie, bo to jest uczciwy uklad. Zaloze sie ze wtedy tak czesto nie uzywalby tego argumentu, pokazujac Ci np. palcem drzwi w razie jakis klotni bo on tez mialby cos co by go powstrzymywalo od takich krokow- a mianowicie KASE. Jak sie liczymy to sie liczymy, jak sie cenimy to sie oboje cenimy. A i Ty przeciez tez bedziesz pracowac i Twoje pieniadze chcac czy nie chcac beda w jakiejs mierze na mieszkanie szly. A kto chce "wynajmowac" i placic za nie swoje jak moze mieszkac w swoim???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierwsza mysl..
i zeby nie bylo- nie hodzi tu o to by pomieszkac troche, pobyc zona na jakis czas po to by po jakms uplywie czasu zgarnac jakas sume za "bycie malzonka" (juz slysze facetow ktorzy tak by to ocenili) ale o to by znalezc odpowiedni argument ktory powstrzymywalby tego pana przed naduzywaniem "bo to moje wiec jak sie nie podoba to...", by pan troche tez sie zastanowil w jakij sytuacji stawia swoja narzeczona, zone, ktora chce z nim budowac normalne, trwale malzenstwo oparte na zdrowych zasadach, a nie na takich ze ja mam wiecej wiec moge decydowac, Ty nie masz nic wiec siedz cicho O rety ale sie rozpisalam - przepraszam, ale mam nadzieje ze pomoglam choc troche

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×