Gość Mistik Napisano Listopad 27, 2011 Witam, piszę tutaj, bo od dłuższego czasu zmagam się sama ze sobą i nie wiem, co powinnam zrobić. 4 lata temu poznałam cudownego faceta, trzeba przyznać, że droga zanim zostaliśmy parą była dość długa, ale potem było jak w bajce, gdzie spełniają się marzenia o szczęśliwym związku, kochającym i troskliwym partnerze... Wszystko było dobrze, ale niestety sielanka nie trwała wiecznie, szybko okazało się, że u mojego partnera pojawiła się chorobliwa zazdrość o mnie i trudno powiedzieć, z czego dokładnie ona wynikała, ale pomimo, iż nie dawałam mu najmniejszych powodów, by mi nie ufał, to zazdrość ta w nim narastała. Stopniowo urosła do wielkiego problemu, bo z tego powodu w naszym związku pojawiły się kłótnie, coraz ostrzejsze awantury, wyzwiska, oskarżenia raniące obie strony...Wszystko zaczęło się nam sypać. Mój chłopak ciężko przyjmował fakt, że w mojej grupie na studiach są jacyś mężczyźni, zaraz wyobrażał sobie, że każdy tylko czego, żeby mu mnie odbić, musiałam pozrywać dla niego znajomości z dobrymi znajomymi (kolegami), bo nie chciał nawet myśleć o tym, że mogłabym się z nimi kontaktować, spotykać lub żeby on musiał ich poznawać. Parę razy rozstawaliśmy się na krótki czas, by potem znów się zejść, bo gdy złość opadała, żal i tęsknota, nie dawały nam normalnie funkcjonować bez siebie. Goryczy dodała jednak jeszcze moja wieloletnia przyjaźń z chłopakiem, który naprawdę wiele razy mi pomagał i wyciągał z tarapatów, a że nie jestem osobą, która tak zwyczajnie potrafi zapomnieć i odwrócić się od dobrych przyjaciół, to starałam się przekonać mojego chłopaka, żeby chociaż tę przyjaźń zaakceptował, tym bardziej (co wg. mnie było ważnym argumentem) wspomniany kolega był gejem. Niestety wszelkie moje starania pojednania, poszukiwania kompromisów, tłumaczenia, błagania, przynosiły coraz gorsze skutki, aż w końcu kazał mi wybierać albo on, albo moi znajomi, kiedy odmówiłam podejmowania takiego wyboru, wściekł się. Po kolejnej awanturze, ja powiedziałam, że dłużej tego nie zniosę, że to nie może tak wyglądać, bo tylko się wyniszczamy, a on, że skoro nie jestem w stanie wybrać jego, to widać moi znajomi, jak i sam ten kolega, są dla mnie ważniejsi, więc on nie ma czego szukać u mojego boku. Nie umiałam mu wytłumaczyć, wszystko to było za bardzo skomplikowane, czy ja naprawdę aż tak wiele wymagałam? Od naszego ostatecznego rozstania, które było bardzo niemiłe, bolesne i dość gwałtowne, minął już prawie rok. A ja wciąż nie umiem o nim zapomnieć, wydaje mi się, a wręcz jestem przekonana, że wciąż mogę go kochać...Próbowałam spotykać się z innymi mężczyznami, ale za każdym razem okazywało się, że nie jestem w stanie zaangażować się uczuciowo w żaden związek z nikim innym...Wiem, że on też jest sam, że nie może albo dobrowolnie nie chce ułożyć sobie życia z inną kobietą...Niedawno się spotkaliśmy, po tak długim czasie, nie było już między nami żadnych złych emocji więc, gdy tylko go zobaczyłam, moje serce znów zaczęło walić, jak oszalałe, nie mogłam się powstrzymać, by się na sam jego widok nie uśmiechnąć...Rozmawialiśmy spokojnie, on żartował, był taki swobodny, był tym mężczyzną, w którym się zakochałam te 4 lata temu...Teraz nie wiem, co mam robić, czy powinnam cokolwiek robić, czy może próbować układać sobie życie na swoją rękę,a jemu pozwolić układać swoje, według jego potrzeb i wizji. Jak postąpić?? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach