Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ręce-mi-opadają-2011

On ciągle mnie rozlicza z pieniędzy!

Polecane posty

bunia1983 - oczywiście, że nie o to chodzi. Po prostu ciężko mi pojąć priorytety takich facetów. Ja mam przychody, moja partnerka ma przychody, a konto mamy wspólne. Ktoś potrzebuje - ktoś wyciąga pieniądz i wydaje, proste. Na zakupy pod kątem ciuchów, czy miłych dodatków z reguły chodzimy razem, bo to bardziej relaks, niż codzienne zakupy między margaryną, a jajkami. Tylko, że posiadamy mózg i widzimy, ile możemy wydać. 50 złotych dziennie to naprawdę nie jest dużo, jeśli posiadacie dzieci. My akurat ich nie mamy. Nie jestem fanem rozgniecionej bułki w torbie, więc kupuję prowiant w trakcie przerwy. Partnerka tak samo. Średnio już na śniadanie idzie więc 20-30 złotych. Później cokolwiek na obiad, do lodówki - 30-40 złotych, różnie - nie liczę.. Środki czystości - nie wiem, też nie liczę. Nie wiem, po jaką cholerę odkładać większość pieniędzy do skarpety. Oszczędności oszczędnościami, ale po co zarabiamy, jeśli później nie wydajemy zarobionych pieniędzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kukuruznica
powiedz po prostu że nie odpowiada Ci opcja 50 zł dziennie. Niech będzie 1500 miesięcznie z założeniem, że coś ma zostać i zajmujcie się tym raz na miesiąc. Bo moim zdaniem 1500 na bieżące zakupy typu bułki i masło to jest dużo na miesiąc i może po prostu facet cię stopuje bo faktycznie nie szanujesz kasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ręce-mi-opadają-2011
Daję mu 1000 ale nie wiem na co, ogólnie na życie - on oczywiscie twierdzi ze to za malo, i mam mu dawac wszystko co zarabiam, bo przeciez wszystko jest wpolne i jak bede chciala na krem to moge wziac z szuflady. A ja na to ze wolę wziac na krem od siebie z konta i nie odpowiadac na pytania, a on swoje, ze w pytaniach nie ma nic złego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kukuruznica
powiedz po prostu że nie odpowiada Ci opcja 50 zł dziennie. Niech będzie 1500 miesięcznie z założeniem, że coś ma zostać i zajmujcie się tym raz na miesiąc. Bo moim zdaniem 1500 na bieżące zakupy typu bułki i masło to jest dużo na miesiąc i może po prostu facet cię stopuje bo faktycznie nie szanujesz kasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bunia1983 - oczywiście, że nie o to chodzi. Po prostu ciężko mi pojąć priorytety takich facetów. Ja mam przychody, moja partnerka ma przychody, a konto mamy wspólne. Ktoś potrzebuje - ktoś wyciąga pieniądz i wydaje, proste. Na zakupy pod kątem ciuchów, czy miłych dodatków z reguły chodzimy razem, bo to bardziej relaks, niż codzienne zakupy między margaryną, a jajkami. Tylko, że posiadamy mózg i widzimy, ile możemy wydać. 50 złotych dziennie to naprawdę nie jest dużo, jeśli posiadacie dzieci. My akurat ich nie mamy. Nie jestem fanem rozgniecionej bułki w torbie, więc kupuję prowiant w trakcie przerwy. Partnerka tak samo. Średnio już na śniadanie idzie więc 20-30 złotych. Później cokolwiek na obiad, do lodówki - 30-40 złotych, różnie - nie liczę.. Środki czystości - nie wiem, też nie liczę. Nie wiem, po jaką cholerę odkładać większość pieniędzy do skarpety. Oszczędności oszczędnościami, ale po co zarabiamy, jeśli później nie wydajemy zarobionych pieniędzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko Ciekawe czy ten Twój M orientuje się jak się mają sprawy z cenami.Teraz to już się tak probiło w kraju,że artykuły żywnościowe drożeją z dnia na dzień.I nie tylko żywność. :-( Może on ma tak małą wyobrażnię że myśli że ceny stoją w miejscu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bunia1983 - oczywiście, że nie o to chodzi. Po prostu ciężko mi pojąć priorytety takich facetów. Ja mam przychody, moja partnerka ma przychody, a konto mamy wspólne. Ktoś potrzebuje - ktoś wyciąga pieniądz i wydaje, proste. Na zakupy pod kątem ciuchów, czy miłych dodatków z reguły chodzimy razem, bo to bardziej relaks, niż codzienne zakupy między margaryną, a jajkami. Tylko, że posiadamy mózg i widzimy, ile możemy wydać. 50 złotych dziennie to naprawdę nie jest dużo, jeśli posiadacie dzieci. My akurat ich nie mamy. Nie jestem fanem rozgniecionej bułki w torbie, więc kupuję prowiant w trakcie przerwy. Partnerka tak samo. Średnio już na śniadanie idzie więc 20-30 złotych. Później cokolwiek na obiad, do lodówki - 30-40 złotych, różnie - nie liczę.. Środki czystości - nie wiem, też nie liczę. Nie wiem, po jaką cholerę odkładać większość pieniędzy do skarpety. Oszczędności oszczędnościami, ale po co zarabiamy, jeśli później nie wydajemy zarobionych pieniędzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mieszaniec55
ale ja Ci współczuję!! dokładnie wiem co to znaczy. miałam takiego samego ojca, a może nawet i gorszego. nigdy go nie interesowało czy my, dzieci albo mama mamy w czym chodzić, że wyrośliśmy już z ubrań albo mamy rozwalone buty. NIe dawał ani grosza na życie. Mama biedna, która zarabiała marne 1000 zł musiała sama opłacić rachunki, dać nam na bilet i wszystkie potrzeby do szkoły, kupić jedzenie i wszystko co wiąże się z życiem. nie raz płakaliśmy, bo pragnęliśmy pojechać na jakąkolwiek wycieczkę szkolną, na którą mamę już nie było stać, czy po prostu mieć co na siebie włożyć. Żeby Go poprosić o pieniądze przymierzaliśmy się tydzień w wielkim strachu, bo zawsze robił taką wojnę że się w głowie nie mieści. i zawsze mówił: "na wszystko tylko ja mam Ku**a dawać". tak na prawdę nie dawał nam na nic, a wszystko wypomniał. jakim prawem!! nie miał za grosz serca i nie liczył się z naszymi uczuciami. Kiedy byliśmy już starsi i odważniejsi, próbowaliśmy mu przegadać do rozumu, ale jego wymówka to: "mi też ojciec nigdy niczego nie kupił". uważał, że skoro sam niczego nie dostał to nam się też nie należy. Jak tylko dorosłam, wyprowadziłam się z domu bardzo daleko na studia. Jest mi bardzo ciężko. Też dorabiam żeby jakoś przebrnąć i mieć za co opłacić mieszkanie i szkołę. A jemu cały czas się wydaje, że skoro jestem w wielkim mieście to zbijam majątki a i konto mam nie żle wypchane. Jeszcze chwilę i usłuyszę od niego, że mam obowiązek jego utrzymywać. tak więc "ręce-mi-opadają-2011" to nie jest prosta sprawa i tak na prawdę takie rady nie wiem czy pomogą. My też takich próbowaliśmy i to nic nie dało, tylko było jeszcze gorzej. Skoro masz pieniądze pakuj manaty, zabieraj dziecko i się wyprowadzaj (jeśli tylko masz możliwość), bo nawet nie zdajesz sobie sprawy jak już cierpi Twoje dziecko, mimo że jest jeszcze małe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bunia1983 - oczywiście, że nie o to chodzi. Po prostu ciężko mi pojąć priorytety takich facetów. Ja mam przychody, moja partnerka ma przychody, a konto mamy wspólne. Ktoś potrzebuje - ktoś wyciąga pieniądz i wydaje, proste. Na zakupy pod kątem ciuchów, czy miłych dodatków z reguły chodzimy razem, bo to bardziej relaks, niż codzienne zakupy między margaryną, a jajkami. Tylko, że posiadamy mózg i widzimy, ile możemy wydać. 50 złotych dziennie to naprawdę nie jest dużo, jeśli posiadacie dzieci. My akurat ich nie mamy. Nie jestem fanem rozgniecionej bułki w torbie, więc kupuję prowiant w trakcie przerwy. Partnerka tak samo. Średnio już na śniadanie idzie więc 20-30 złotych. Później cokolwiek na obiad, do lodówki - 30-40 złotych, różnie - nie liczę.. Środki czystości - nie wiem, też nie liczę. Nie wiem, po jaką cholerę odkładać większość pieniędzy do skarpety. Oszczędności oszczędnościami, ale po co zarabiamy, jeśli później nie wydajemy zarobionych pieniędzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o maTko!
ja bym nie dawała mu ani grosza. Z jednego prostego względu- to Twoje pieniądze. Gdy zrobi opłaty powiedz,że chcesz zobaczyć rachunki co gdzie i kiedy zapłacił. Wtedy oddaj połowę, a zakupy... rób dla siebie i dla dziecka za swoje, a on niech robi za swoje 50 zł... A Ty zacznij sobie odkładać, bo zostaniesz z ręką w nocniku, a On więcej zarabia więc pewnie ma już odłożone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o maTko!
ja bym nie dawała mu ani grosza. Z jednego prostego względu- to Twoje pieniądze. Gdy zrobi opłaty powiedz,że chcesz zobaczyć rachunki co gdzie i kiedy zapłacił. Wtedy oddaj połowę, a zakupy... rób dla siebie i dla dziecka za swoje, a on niech robi za swoje 50 zł... A Ty zacznij sobie odkładać, bo zostaniesz z ręką w nocniku, a On więcej zarabia więc pewnie ma już odłożone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ręce-mi-opadają-2011
1000 ogolnie na wszystko - na tzw. zycie. Oczywiscie on twierdzi ze powinnam dawac wszystko co zarabiam a jak chce na kosmetyczke czy krem to mam brac z szuflady, ale mu odpowiedzialam ze wole brac ze swojego i nie pytac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ręce-mi-opadają-2011
1000 mu daje na tzw. życie - ogolnie ale on uwaza ze to za malo i powinnam mu dawac wszystko co zarabiam bo tak lepiej gospodarować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o maTko!
no tak, ale skoro macie wspolne pieniądze, to pewnie wiesz ile macie odłożone?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bunia1983
Dziewczyno. W życiu nie oddawaj mu wszystkiego. Zawsze zostaw sobie rezerwę na swoje wydatki. Łatwo powiedzieć, spakuj się wyprowadź, ale to nie takie proste; przynajmniej dla mnie. Dlaczego nie jest tak jak przedtem, jak ludzie się kochają, to powinno im zależeć żeby się dogadać. Ja mogłabym go praktycznie "spakować" bo mieszkanie jest moje (sama kredyt spłacam), ale co dalej... Jak go znam do wróci do rodziców - ku ich uciesze (mimo ze stosunki z nimi są ok, ale to temat na inny wątek :) )i co dalej.... rozwód? kurczę, chcę zawalczyć o ten związek - jak pomóc mu zrozumieć, że życie kosztuje??? mamusia od niego kasy nigdy nie brała, dosłownie "jajko w dupce ugotowane", obiadziki na życzenie i teraz mu się krzywda dzieje, że ma mi 700 zł dać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ręce-mi-opadają-2011
sprawdzam czy dziala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bunia1983
W życiu nie oddawaj mu całej kasy. Jak trzeba to bez skrupułów "zatajaj" zarobki. Ja, gdy powiedziałam o podwyżce to mąż tym bardziej utwierdził się w przekonaniu, że nie musi mi dawać, bo co ja robię z tą kasą. Prawda jest taka, że spłacam kredyt i staram sie odłożyć "na czarną godzinę". Poza tym kupię sobie książkę, płytę, coś do ubrania, to ubezpieczenia wyskoczą, paliwo itd. Ja byłabym szczęśliwa, gdyby on mi ten 1000 dawał. A ten Twój jeszcze marudzi. Niech się cieszy, że w ogóle dokladasz; niektore kobitki nie mają czasem możliwości i partnerzy nie robią im wyrzutów z tego powodu. Mojemu to co miesiąc krzywda się dzieje jak ma dać głupie 700 zł. (sam zarabia niemało)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bunia1983
W życiu nie oddawaj mu całej kasy. Jak trzeba to bez skrupułów "zatajaj" zarobki. Ja, gdy powiedziałam o podwyżce to mąż tym bardziej utwierdził się w przekonaniu, że nie musi mi dawać, bo co ja robię z tą kasą. Prawda jest taka, że spłacam kredyt i staram sie odłożyć "na czarną godzinę". Poza tym kupię sobie książkę, płytę, coś do ubrania, to ubezpieczenia wyskoczą, paliwo itd. Ja byłabym szczęśliwa, gdyby on mi ten 1000 dawał. A ten Twój jeszcze marudzi. Niech się cieszy, że w ogóle dokladasz; niektore kobitki nie mają czasem możliwości i partnerzy nie robią im wyrzutów z tego powodu. Mojemu to co miesiąc krzywda się dzieje jak ma dać głupie 700 zł. (sam zarabia niemało)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ręce-mi-opadają-2011
Owszem mamy wspólne oszczędności ale na jego koncie i właściwie ja nie mam do nich dostępu. Wkurza mnie tez to, ze na przykład ostatnio była wojna o dentystę. On twierdzi ze mleczaków nie trzeba leczyć i ze same wypadną, (chodzi o dziecko). I nie przemawia argument ze owszem, można czekać aż same wypadną ale nie wtedy gdy stale już zaczynają rosnąc i rosną podwójnie. Ja bym chciała powiedzieć trzeba iść z dzieckiem do dentysty wziąć pieniądze i iść, a nie tłumaczyć się jakbym jej chciała diamenty powsadzać. Czy nie tak jest normalnie???? A nie słuchać mądrości typu: same wypadną, a po co, a na co. I daje sie wciągną w te dyskusje i tłumaczę ze wszyscy dentyści zalecają profilaktykę, ze każą leczyć mleczaki i wiecie co powiedział: Mówią tak bo tylko chcą kasę zbić. No ręce opadają, jak się z nim dogadać, jak on jest najmądrzejszy i wie najlepiej??? Po takiej rozmowie mam dość biorę kasę ze swojego konta i tyle. Tylko potem ja zostaję z pustym kontem, a on nie - bo na niego moje unoszenie honorem nie działa. On się cieszy że ktoś za niego zapłacił i ma to z głowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o maTko!
ale czemu nie dasz mu polowy za rachunki, i nie będziesz tylko sobie robić zakupów? pamiętaj, nie macie ślubu, myślisz ze jak coś się stanie, i się rozstaniecie to on odda Ci połowę odłożonych/ nie, bo to jego, z jego wypłaty....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co mi zrobisz
zażądaj dostępu do tego waszego konta z oszczędnościami i stamtąd bierz pieniądze na nieprzewidziane czy ekstra wwydatki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o maTko!
nadal nie rozumiem.... czemu Ty w ogole mu dajesz pieniadze? polowa za rachunki i rob sobie zakupy.... a on niech bierze te swoje 50.... żadna łaska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bunia1983
My jeszcze dzieci nie mamy, ale generalnie podobne schematy; szczęsliwy, że nie musi wydać, szczęsliwy jak coś uhandluje - a targuje się wszędzie. Jak tu życ z takim człowiekiem. Jedynym wyjściem jest tylko i wyłacznie posiadanie własnych środków. Tylko powiem szczerze, mnie jako kobiecie, brakuje takiego poczucia bezpieczeństwa; ja wcale nie chce, żeby mnie ktoś utrzymywał, ale, nie daj Boże, gdybym nie miała dochodów (nawet chwilowo), nie wiem, nie potrafię sobie wyobrazić, jakby to wszystko wyglądało. Raczej na niego nie moglabym liczyć.... i to jest przykre; bo w związku ludzie powinni wiedzieć, że cokolwiek się stanie, zawsze można liczyć na te druga osobę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o maTko!
czyli w sumie, na tą chwilę Ty nie masz żadnych oszczędności? a jakbyś potrzebowała koniecznie, to wcale nie jest powiedziane, że Twój M by Ci dał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorko jesli chcesz to
zmienic to zamiast biadolic na forum podjemij działanie. przede wszystkim nie dawaj mu 1000 zł, ale mniej - 400, 500 zł. nie ma innego wyjscia skoro musisz walczyc o kazdy grosz. jesli bedzie sie sadził to powiedz wprost ze masz dosyc jego podejscia i jak bedzie ci robił awantury to wogóle nie bedziesz przelewac mu kasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o maTko!
bunia- skoro jesteście małżeństwem, to utrzymywałby Cię przez ten okres raczej. Ja też byłam 6 miesięcy na bezrobociu i mój chłopak( nie mąż) zostawiał mi swoją kartę, bo to i tak nasze wspólne pieniądze, zawsze wszystko mogłam kupić, oczywiście z rozumem. Potem czasy się zmieniły i ja zarabiam dużo więcej i też go rozpieszczam, chyba tak w związku powinno być? czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ręce-mi-opadają-2011
W sumie to trochę tak. jakbym potrzebowała to by powiedział ze mam wziąć ze swoich, a jak bym powiedziała ze nie mam swoich - to by się zaczął pytać to gdzie mam. Zrobił by mi taki wykład, ze by mi sie odechciało. Ostatnio mowie ze nie mam kozaków, a on ze teraz nie ma zadnych wyprzedazy i nie ma sensu kupować. Wiec zrobiłam awanturę, ze dlaczego wszystko kwestionuje,. podważa i dlaczego nie moge kupic kozaków wtedy kiedy potrzebuję. A on ze nie rozumie mojej histerii, ze on nie jest takim hurraoptymistą tylko patrzy na wszystko z kilku stron, plusy i munusy itd. Wybrazacie sobie zakup czegokolwiek z takim człowiekiem? Bo on tak do wszystkiego od wspomnianej na początku folii, po buty dla mnie, dziecka, czy inne rzeczy. Teraz nasze dziecko wybralo sobie trzy prezenty - w sumie za wszytskie trzy wyszlo 160 zł - a ten do mnie, zebym namówiła matkę, żeby kupiła jedną z tych rzeczy, a najlepiej to nie kupować jej tyle, bo po co jej aż trzy prezenty. Czy 160 zł na prezent gwiazdkowy dla jednego dziecka gdy tatuś zarabia 5 tys. zl to naprawde duzo??????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bunia1983
właśnie. O to chodzi w związku. Zdaje się jednak, że tylko ja o tym wiem... Tak prawdę mówiąc mój mąż nie dojrzał do małżeństwa - i tak wiele udało mi się zmienić w jego podejściu. Za dużo czasu, nerwów i serca włożyłam w ten związek, żeby teraz się poddać. Wiem, że musze powalczyć, bo rozwód jest najprostszą drogą. Tym bardziej, że mogłabym go spakować, bo mieszkanie jest moje (kredyt sama spłacam), ale jak mówiłam, za wiele "zainwestowałam" w ten związek, żeby tak po prostu się rozejść. Mało tego, wiem, że po pewnym czasie by do niego dotarło, że mialam rację - zwłaszcza, że znalazłby sobie może kobietę "pijawkę" - wtedy by to docenił. Byłoby już jednak za późno dla nas....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o maTko!
to mało.... ale to zalezy od człowieka. ja mam charakter taki, że dziele się tym ca mam i lubie kupować innym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bunia1983
Jeeeny, ja też; jak mam to dam, podzielę, się kupię sobie, jemu, i jeszcze odłożę. Chodzi o sam fakt i odpowiedzialność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×