Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Porzucony27

Z dnia na dzień zerwała ze mną narzeczona po ponad 9 latach wspólnego życia :(

Polecane posty

,,Poznaliśmy się mając 16 i 17 lat'' była bardzo młoda gdy Cię poznała, dorosła i zapragnęła spróbować czegoś innego. Kogoś innego. Tak ja to widzę ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"Autorze.e.e" - pięknie napisałaś. Masz tutaj rację, my tak naprawdę mamy wszystko, w porównaniu chociażby do ludzi tzw. trzeciego świata - oni żyją z dnia na dzień, by przetrwać. "Nie szukaj drugiej połówki, bądź sam dla siebie piękną i pożądaną całością " - muszę sobie chyba gdzieś to zapisać. Bardzo ładnie napisałaś :) Hmmm... tylko widzisz, problem jest tego rodzaju, że jeszcze do tej ostatniej naszej rozmowy przeżywałem przysięgę małżeńską, czy wyjdzie nam pierwszy taniec, jak wypadniemy w obiektywie kamery i na zdjęciach, żeby za bardzo nie płakać na podziękowaniu rodzicom - ponieważ jestem wrażliwy na wszystko co miło wspominam. To tego czasu świetnie sobie w życiu radziłem, miałem kochającą drugą polówkę, którą mogłem obsypać kwiatami, powiedzieć miłe słówko, zaskoczyć czymś miłym i w zamian otrzymać ciepły czuły uśmiech. Ja już powoli myślałem o tacierzyńskim... czar prysnął. Puki co ona jeszcze siedzi w serduchu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"Nyanko Sensei" - ehhhh, no właśnie widzisz... niby zapewniała, że nie ma innego i mówiła, że jest ze mną szczera. Jak podczas spotkania mówiła, że długo się nosiła z zamiarem, żeby odejść ode mnie. A przez ostatni miesiąc jak była zimna i oziębła, to tłumaczyła się, że w pracy duży zapierdziel. "dziunia z tapetą" - tak jak mówisz... za wcześnie się poznaliśmy, ale akurat wszyscy dookoła, których znałem i chodzili ze sobą tak długo, to miłość przeżywała. Widać to nie reguła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorze.e.e
nie, no pewnie, ze siedzi i jeszcze pewnie bedzie długo,ale to tylko świadczy o Tobie i o tym, że szczerze kochałeś, byłeś uczciwy i ze UMIESZ stworzyć fajny, satysfakcjonujący związek, a to dużo znaczy. Przekonasz się o tym, choć dzisiaj tego nie doceniasz. Ja wiem,ze bardzo cierpisz i niestety swoje odcierpieć musisz, ale postaraj sie jakoś łagodzić sobie ten stan przejściowy i świadomie rób coś. Idealnym przykłądem na niemyślenie o przeszłosci, jest myslenie o przyszłości, wyznacz sobie jakies cele do zrealizowania, na tydzień i na miesiąc i uparcie dąż do tego. Być mozę jeszcze tego nie wiesz, a to rozstanie sprawi, ze odnajdziesz w życiu TO COŚ, coś co bedzie wypełniało Twoje życie i da CI prawdziwe szczęscie. Nie mówię tu konkretnie o kobiecie, ale np. odnajdziesz pasję, którą pokochasz na zabój, a ona z kolei doprowadzić Cię moze do tej jedynej :-) I tego CI życze Autorze. Musze się juz pozegnac, ale wpadnę tu jutro, zreknę, moze jeszcze pogadamy :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"Autorze.e.e" dziękuję za ciepłe słowa. Leć leć. Miłej nocy i do usłyszenia. Ale prawda jest taka, tak jak pisałaś, że czas, czas i czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w-kropce
porzucony27.... byliście ze sobą niemalże od dziecka, nie? może miłość się wypaliła, może ona uznała, że to tylko przyzwyczajenie... ja tłumaczę od drugiej strony, bo sama jestem w 7letnim związku, od liceum, i pomimo tego że mój narzeczony to super facet, stara się, to mi jednak czegoś brakuje. i nie wiem właśnie, czy go jeszcze kocham...Prawda jest też taka, że nie rozumiemy się- a raczej on mnie, nie rozumie moich głębszych potrzeb. Oczywiście jemu wydawało się że wszystko jest ok, chociaż dawałam mu do zrozumienia że nie jest- do czasu aż zadecydowałam o przerwie i jego wyprowadzce. Ostatnio mówił że dowiadywał się o salę weselną....Pod choinkę kupił mi wczasy za granicę...a ja myślę o rozstaniu...Wiem, to podłe- nazwij mnie jak chcesz, ale ja po prostu nie wiem czy bycie z kimś, kiedy nie jest się pewnym swoich uczuć po takim czasie, nie jest jeszcze bardzij krzywdzące dla drugiej osoby. Może jestem egoistką- ale są momenty w życiu kiedy trzeba myśleć egoistycznie. Być z kimś dla jego dobra, nie zważając na swoje uczucia? nie wiem czy to dobre... Czasem bardzo boli, czasem podejmujemy złe decyzje, życie to potem weryfikuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"w-kropce" - Jak się poznaliśmy mieliśmy 16-17 lat. I to były zupełnie inne czasy, dopiero wchodziły komórki z kolorowymi wyświetlaczami. O dziewczynach, które zachodziły w ciążę na początku lat XXI w. mając 17 lat (przepraszam za wyrażenie, nie chcę nikogo obrazić) puszczalskie itp. rzeczywiście, może w tym sęk, że ja z roku na rok, coraz bardziej kochałem, a druga strona wręcz przeciwnie. "w-kropce" - kochana, jeżeli masz takie wątpliwości (nie chcę nic doradzać) to lepiej przeprowadź z nim poważną rozmowę, jeżeli czujesz, że coś się wypala w Waszym związku. Ponieważ za pieniądze miłości nie kupisz. Po co macie się męczyć, bądź go okłamywać, jak mnie moja była narzeczona. Lepiej późno niż w cale, ale żeby nie było za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez po rozstaniu
Na wstępie zaznaczę, że nie czytałam całej dyskusji, tylko fragmentami. Pierwsze, co mnie uderzyło w Twojej wypowiedzi to, mimo wszystko, jakiś spokój i racjonalne myślenie. Zauważyłam, że u kobiet się często tego nie widzi :) Mam nadzieję, że to nie tylko w Twoich wypowiedziach, ale także w zachowaniu widać... Czyli chyba jakoś się trzymasz... Mnie facet rzucił po 3 latach, też z dnia na dzień, przy czym jeszcze łaskawie poinformował, że od 2 lat był ze mną nie wiadomo po co. Nie wiem, jak można tak świetnie udawać zadowolonego z życia, bo na takiego wyglądał przez te 2 lata. I, w przeciwieństwie do mnie, mówił o naszej wspólnej przyszłości. Po co? Nie wiem. Ale fakt, że jak pomnożę sobie moje cierpienie razy trzy... Nie wyobrażam sobie tego. Może pierwsze związki mają to do siebie, że się rozlatują, prędzej czy później... Lepiej w sumie "prędzej" niż później. Nie znam żadnej pary, która by przerwała (ale może znam mało par, no i młoda jestem...) Przyznam szczerze, że mi to forum dużo daje i, ogólnie, świadomość, że nie tylko ja w tym momencie mam nie do końca poukładane życie. Dookoła mnie wszyscy szczęśliwi. Pamiętam, że w pierwszych chwilach po rozstaniu marzyłam o tym (okrutne, wiem), by ktoś w moim towarzystwie też się rozstał, bym miała z kim pogadać, kto by mnie rozumiał i rozumiał to, że potrafię gadać tylko o tym :D Najlepiej facet, bo mnie ciekawiła ta troszkę inna perspektywa myślenia, mimo wszystko. I wiesz, co? Uważam, że czas wcale nie leczy ran. To my sami sobie je leczymy, a to, ile nam to zajmie, zależy tylko od nas, niestety. Cudownie by było, gdyby wystarczyło poczekać... Na pewno najgorszy jest pierwszy miesiąc, może do trzech maksymalnie... Ale potem? Niektórzy ludzie już potrafią wrócić do normalnego życia, a inni męczą się dłużej niż trwał związek. Nie ma zasad, jak zechcemy, to sobie te rany rozdrapiemy, kiedy nam się podoba. Mnie naszło na jakieś zmiany w życiu. Od bzdurnych: ścięcie włosów; do całkiem poważnych: zmiana miejsca zamieszkania. Sorry, bo chyba za dużo o sobie piszę, ale jestem zmęczona i piszę, co mi do głowy przyjdzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"tez po rozstaniu" - dziękuję bardzo... Przepraszasz?, nie masz za co przepraszać, to, że otworzyłaś rąbka tajemnicy to świadczy o Twojej szczerości. Czy się trzymam.... nie wiem, może pozory. Na zewnątrz przybity, skwaszony, bez uśmiechu i pozytywnych emocji, tak jakby trochę nieobecny. A w środku, hmmm... pustka, żal, gniew... W realu to wszystko inaczej wygląda. A najbardziej paradoksalne jest to, że jeszcze ta informacja do mnie nie dochodzi :( Widzisz, mi tez praktycznie do ostatniego dnia mówiła o wspólnych planach, o dzieciach, o rzeczach już kupionych do wspólnego "m". Eh... jak bym wcześniej wiedział, że z pierwszymi związkami tak jest, to może bym się tak nie angażował? Chociaż w to wątpię, przypuszczam, że ślepy bym był do ostatniego dnia. No w sumie też masz rację, że to my leczymy radny na swojej psychice, umyśle i ciele. Czas jest tylko nieodzownym elementem tego wszystkiego. Dokładnie.... na pytanie, jak "szybko" wróci się do codzienności to zależy tylko i wyłącznie od nas samych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kaia 455454
Jeżeli ją bardzo mocno kochasz to dzwoń do niej , próbuj się z nią umówić pokaż jak bardzo ją kochasz ;) Postaraj się z nią porozmawiać tak na spokojnie niech ci wytłumaczy dlaczego z dni ana dzień tak po porostu cie zostawiła .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dadnsadk
nie dzwoń, nie kontaktuj sie to po pierwsze po drugie: zajmij sie sobą po trzecie: zajmij sie innymi dziewczynami po czwarte: nie słcuhaj rad dziewczyn w stylu: czekaj na nią, bądź przy niej, zyj swoim zyciem stary z tego co napisałes to ona planowała to od dawna. i wcale nie jest takie pewne, ze kogos nie poznała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorze.e.e
tweż jestem zdania, ze ta dziewczyna po rpostu potzrebuje się zdystansować do całej tej sprawy, pzrestałą kochać, no cóż, ma do tego prawo, chociaż wiadomo,z ę krzywdzi się bliską osobę. Z drugiej jednak strony bywają w życiu kobiety takie chwile/dni/miesiace, kiedy potzrebuje poczuć od swojego partnera zainteresowanie, chce czuć się kochana i adorowana. jesli byliście razem 9 lat to na pewno troszkę ten związek spowszedniał, być moze brakuje jej Twojego zaangażowania, tego, zeby mogła się przekonać czy Tobei w ogóle zalezy czy nie, czy po prostu przyzwyczaiłęś się do niej i tylko tyle. Nie wiadomo jak jest w Waszej sytuacji, ja bym Ci radziła,dla zdrowia psychicznego żebyś odpuścił i myslał o przyszłosci, starałs ię nie rozpamiętywć i nie wracać myślami.ALe też nie moge powiedzieć, ze odradzam Ci powalczenie o nią, jesli Ci naprawdę zalezy i jesli czujesz, ze rzeczywiście ją kochasz , a nie tylko, bo się przyzwyczaiłeś do takiego stanu rzeczy :-) decyzja nalezy do Ciebie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"Kaia 455454" - to raczej odpada, nie dlatego, że nie chcę, dlatego, że ona na pewno nie chce :( "dadnsadk" - masz rację, chyba nie ma sensu, a czy ona ma kogoś czy nie ma, to i tak wyjdzie prędzej czy później. Raczej o jej szczerość to teraz ciężko. "Autorze.e.e" - wydaje mi się, że czas to zweryfikuje. Ja dałem jej sygnały, że chciałbym z nią porozmawiać. I może kiedyś będzie mi to dane. Akurat z czystym sumieniem i ręką na sercu, mogę powiedzieć, że z mojej strony to była prawdziwa miłość do końca, którą okazywałem, to raczej w niej coś się wypaliło. Zabrzmiało samolubnie? Dla niektórych na pewno tak, ale we mnie w środku, jest zupełnie inaczej. Dzisiaj na DD TVN było o jedynakach. A ona właśnie jest jedynaczką... może to gdzieś tutaj jest przyczyna, no ale niepodważalne jest to, ze miłość do mnie już się wypaliła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
By czas uleczył rany, trzeba go przezyć tak jak nalezy. A to znaczy pozwolić sobie "odchorowac" stratę. Pozwolić sobie na ból, płacz, krzyk, pomstowanie. To tak jak żałoba po śmierci bliskiego. Cierpienie trzeba przecierpieć, nie tłumić. Ja również myślę że Twój związek był przechodzony. za słaba dynamika. To ze ludzie się zakochują, chodza ze sobą, pobierają się, mają dzieci - ma sens. To jest właśnie ta dynamika, zawsze jest coś nowego co się przezywa. I wiesz co, to że ona nie chciała, nawet wcześniej, nawet po 4, 5 latach związku, to to jest dziwne. Bo zakochana kobieta nie boi się wyzwań i trudów, ale wierzy że wszystko będzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"Koralowa" - Amen!. Wydaje mi się, że to jest też to, brak dynamiki. Ale wierzcie, jej nawet przez myśl nie przeszło, żeby wcześniej wyjść za mnie (po 4-5 latach), ponieważ jak podkreślałem, bała się, że możemy sobie nie poradzić finansowo, że mamy jeszcze na to czas. Po za tym doświadczenia, której były u niej w domu (rozwód rodziców) jest wielkim przeżyciem dla dziecka, dlatego też wydaje mi się, że pokochała mnie dopiero, jak zobaczyła, że naprawdę mi na niej zależy - od samego początku, do ostatnich dni ją adorowałem. A wyszło jak wyszło. Tak po prostu musiało byś. Tak jak piszesz, prawie tak jak po śmierci bliskiej osoby, tylko zostaje ta świadomość, że to miłość do mnie w niej umarła - pewnego rodzaju przenośnia, ale słusznie zauważyłaś, że ma swój sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jahahhhahha
nie zgadzam się do końca, ja jestem bardzo zakochaną kobietą już 6 rok i już 2 razy odmówiłam wyjścia za mąż. Kocham mojego partnera, pwierzam mu swoje tajemnice, sekrety, wady itp. jest dla mnie najważniejszy, ale ja nei chcę wychodzić za mąż, także to nie jest do końća prawda, ze zakochana kobieta zgodzi się na wszytsko, jesli czegoś nie chce lub nie potrzebuje to się na to nei zgodzi i ma do tego święte prawo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"jahahhhahha" - no widzisz, kwestia jest tylko tego, żeby w związku obie połówki były ze sobą szczere. Z tego wynika, że od 6 lat jesteś zakochana z odwzajemnieniem, skoro Twój partner rozumie Ciebie i szanuje Twoją decyzję, podobnie jak ja. Niektórzy też nie chcą legalizować związku, ponieważ mówią, po obserwacjach ludzi, którzy się ochajtali, że po ślubie "wszystko" się zmienia na gorsze... itp. Kwestia to być szczerym drogie Panie, jeżeli coś w Was się zmienia, przestajecie kochać swoich partnerów, to nie przeciągajcie tego w czasie i przestrzeni nie wiadomo jak długo. Rzecz jasna, kobieta czuje, że w związku jest coś nie tak, a w sobie to cały czas trzyma i robi dobrą minę to złej gry, a to jest bardzo krzywdzące. Lepsza jest szczera rozmowa, niż okłamywanie, a potem budzą się na pół roku przed ślubem i wychodzą dopiero fakty. Podobna sytuacja tyczy się, gdy stroną zrywająca jest mężczyzna. Najlepiej postępować tak, żeby czasem starać się znaleźć w skórze drugiej osoby - swojego partnera. Przepraszam za tą ironię, ale w moim przypadku tak chyba było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten_sam_problem_29
przyłącze się do dyskusji bo jestem w podobnej sytuacji rozstanie po 7 latach też w zasadzie bez powodu tzn usłyszałem że się wypaliła że wie że mnie kocha ale nie chce już ze mną być, przeczytałem masę róznych forów i wynika z tego że kobiety bardzo często tak postępują chłód dystans pretensje szukanie w starym facecie samych wad i jednocześnie idealiozwanie kogoś nowego. Nie wiem jak można kogoś kochać mówić o miłości życia a potem nagle usłyszeć że nie możemy być razem. Kocham ją i wiem że nigdy nie przestanę nawet nie potrafię spojżeć na inną kobietę straszne uczucie i nikomu nie życzę żeby czuł taki ból i pustkę jakie przeżywam każdego dnia po rozstaniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aśkaaFFA
a ile jesteś po rozstaniu? Nie możesz mówić, ze zawsze będziesz ją kochał :-O zobacz jakie to jest bolesne i niesprawiedliwe dla kobiety, którą pewnie kiedys spotkasz. skoro uważasz że tylko tą kochasz to rozumiem, ze zakładasz, ze już nigdy z żadną nie bedziesz, tak? a mówiąc tak z góry skazujesz się na niepowodzenie nowego związku :-O jesli jesteś do roku od rozstania to ok, przyjmuję takie słowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten_sam_problem_29
4 miesiące i wiem poprostu że to była ta jedyna, nic nie zmieniło się w moim uczuciu do niej choć już nie mamy kontaktu i wiem że ona o mnie nie myśli a ja z każdym dniem tęsknie coraz bardziej nie radzę sobie z tym już czy naprawdę nie wierzycie w taką miłość że można pokochać kogoś na całe życie czy wszystko musi przeminąc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jahahhhahha
wierzymy, ze mozna kochać, ale nei człowieka który nas nie chce :-O co to za miłosć i co jest jej wyznacznikiem? bo pzreciez nie plany na przyszłość, dzieci, rodzina, wspólne wakacje, sprawy, radości i smutki. To było kiedyś - to mogła być/była miłosć, ale juz jej nie ma. Ona nie kocha CIebie a Ty wkrótce przestaniesz jeśli dasz sobei tylko szanse i odpowiednio wykorzystasz czas (dobzre napisane wyżej o tym czasie). Ale juz widze, ze ty zamiast wziąć życie w swoje ręce i patrzeć w przyszłosć,bedziesz do końća życia żył przeszłością i idealizował uczucie do niej, które za rok/dwa zdezaktualizuje się i mimo, ze nie będziesz jej juz kochał, bo nic was nie będzie łączyć, będziesz się każdego dnia karmić wspomnieniami, żalem i tak oto staniesz się starszym zgredem i zmarnujesz swoje najlepsze lata, które miną bezpowrotnie. Decyzja nalezy do Ciebie! 4 miesiące to krótko, masz prawo tak myśleć, ale już powoli otwieraj oczy! nikt ci oczywiście nie karze zakochac się znowu,chodzi o to, zebyś doszedł do ładyu ze sobą o nic więcej. Mój przyjaciel jest sam od rozstania już 4 lata (razem 9) i dopieor teraz wychodzi na prostą,otwiera sie na ludzi , na świat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten_sam_problem_29
ok wiem że Ona już mnie nie kocha i nie zmuszę jej do miłości nie o to chodzi poprostu piszę o tym co jest we mnie i uwierz mi kiedyś patrząc na to z boku powiedziałbym komuś dokładnie to co Wy mi ale teraz nie potrafię przyjąć tego do wiadomości żyje a czuje jakbym umarł w środku czuje tylko pustkę i wielki ból

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"ten_sam_problem_29" - żółwik kolego! Witaj w klubie! Ja po "rozstaniu" jestem od 5 stycznia, czyli niecały tydzień, z racji iż teraz mam sporo czasu, nie przestaje o tym wszystkim myśleć, za co się teraz nie wezmę to spier**lę. Dlatego też, z racji iż nie uzyskałem sensowej odpowiedzi podczas zerwania, założyłem ten temat, bo jak widzę, sporo facetów ma ten problem. Mam nadzieję, że to nie stanie się problemem globalnym, jak efekt cieplarniany. Patrząc na to wszystko z boku, prawda jest taka, jak pozna się kogoś w młodym wieku i jeżeli związek nie zostanie zalegalizowany, to po ok 7-10 lat ma się 50% szans, że związek przetrwa "wypalenie". Po tym czasie następuje pustka, po pewnym zakochuje się w przypadkowej osobie, dwa lata wspólnego bycia, ślub, dzieci i o długim związku się zapomina. "aśkaaFFA" dobrze pisze, prędzej czy później trafisz na tą dziewczynę i wtedy o byłej zapomnisz, a nowa miłość pozwoli Tobie w tym. 2 dni po rozstaniu spotkałem się z przyjacielem, który powiedział, że zadziwiająco dobrze się trzymam. Ale to tylko co widział na zewnątrz, ponieważ środek jest przepełniony pustką i puki co jeszcze nie dotarła do mnie ta wiadomość, że to koniec, mimo wszystko, jeszcze jest za wcześnie, a może właśnie tak to będę przeżywał? Kto wie, co będzie za miesiąc, za rok... Ale cały czas jak usłyszę jakąś piosenkę, którą dedykowałem ukochanej na dyskotece, weselu, bądź piosenkę, którą przewijała się w naszym wspólnym życiu łezka w oku się zakręci... zresztą przez cały związek byłem taki uczuciowy. "ten_sam_problem_29" - będzie dobrze, zobaczysz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"ten_sam_problem_29" - tak to jest, że kto tego nie zaznał to nie wie co taka osoba czuje, ale przypuszczam, że 60% osób, które się tutaj wypowiadało miało taką sytuację... "jahahhhahha" - no to hardcorowy ten Twój przyjaciel, 4 lata! - szkoda życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten_sam_problem_29
chciałbym mocno w to wierzyć ale tak trudno się zebrać po tym wszystkim przeprowadziłem się dla niej do jej miasta mieszkaliśmy razem 2 lata jakieś ostatnie 2 miesiące wszytsko zaczeło się psuć pojawił się taki straszny chłód próbowałem rozmawiać wyjaśniać być dla niej jak najlepszy a to wszytsko przynosiło tylko jeszcze gorszy skutek. Powiedziała że mimo iż mnie kocha to już nie może ze mna być musiałem zwolnić sie z pracy wrócić do swojego miasta to rodziców najgorzej boli to że już jej nigdy nie przytulę że nie uśmiechnie się do mnie nigdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten_sam_problem_29
własnie ciężko to zboku pojąść i wczuć się w czyjąś sytuacje to co dana osoba czuję tak jak mówię jeszcze przed tą cała sytuacją też bym powiedział będzie dobrze stary czas leczy rany a teraz kiedy sam tego doświadczam ...........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez po rozstaniu
Kontakt z byłą/byłym jest zły. Wiadomo, że się chce zobaczyć tą drugą osobę, bo się tęskni, bo przyzwyczajenie Ale to tylko rozdrapuje gojące się rany. Mój były ambitnie chciał, byśmy zostali „przyjaciółmi. Ubzduraliśmy sobie, że jesteśmy wyjątkowi i nam się uda. Taaa, jasne Dalej utrzymujemy kontakt, ale cały czas go ograniczam, bo już wiem, że jedno spotkanie i ja się tak jakby „cofam w postępach, które zrobiłam ucząc się żyć bez niego. Beznadziejne to jest. A co by było, gdyby ona chciała wrócić? Pewnie Ci to przyszło do głowy, chyba każdemu przychodzi. Bardzo mnie ciekawi, ile statystycznie par do siebie wraca i ile takich związków się potem udaje. Osobiście znam jeden. Para była razem 3 lata, w wieku 17-20 lat. Potem zerwali, bo chcieli spróbować czegoś nowego. Minął rok, oni najwyraźniej spróbowali i wrócili do siebie. Kolejne 3 lata razem i ślub. Happy end. Porzucony, ja myślę że w każdym zerwaniu druga strona znajdzie coś negatywnego. Jakie widzisz rozwiązanie, jakie jest według Ciebie perfekcyjne zerwanie? Mi się wydaje, że takiego nie ma. Popatrz, gdyby Twoja była, załóżmy, miesiąc temu zakomunikowała, że coś jest nie tak, że chyba jej uczucie słabnie.. Co by Ci to dało? Zacząłbyś się niepokoić i starać, ale Twoje starania prawdopodobnie by nic nie dały. Ona by Ci powiedziała, że zastanawia się nad rozstaniem. Znowu: byłoby Ci gorzej. Potem nagle: że jednak nie wie. Że może jednak nie. I tak cały miesiąc: może tak, może nie, może kocham, może nie kocham Zrozum, że ona przez ten miesiąc podejmowała decyzję, podjęła i dopiero wtedy Ci powiedziała. Dzięki temu chyba mniej Cię bolało, a przynajmniej może ona tak pomyślała. Mój były mnie „okłamywał przez 4 miesiące. To, że kocha, słyszałam nawet 2 dni przed rozstaniem. A tak naprawdę świetnie udawał (chyba..), bo przy zerwaniu wyznał, że całe 4 miesiące zastanawiał się, czy mu zależy na mnie, czy na innej Oczywiście, nawrzeszczałam na niego, jak mógł mnie oszukiwać, bla bla bla Ale teraz wiem, że dobrze, że tak robił. Co miał mi mówić, prawdę? „Wiesz co, nie odchodź, bo jeszcze nie wiem, czy chcę z Tobą być, bo jest problem: nie wiem, że Cię kocham. Po prostu siedź i czekaj. Na pewno nie byłoby mi lżej. A tak to podwójna korzyść: mniej cierpienia, no i mam za co go znienawidzić: za brak szczerości, mimo wszystko :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jahahhhahha
więc chłopcy powiem Wam coś w sekrecie, zebyście uwierzyli, ze :"Jesli Bóg drzwi zamyka to otwiera okno". Ja straciłam partnera, którego bardzo kochałam i całe lata zyłam i myślałam jak wy, bo to jest normlane. Tylko ja straciłam kogoś kogo kochałam i ten ktos kochał mnie, wiele lat razem, wspólne plany itp i wystarczyłą jedna chwila. Wtedy cały świat upada, wszystko.Wy natomiast jestreście w sytuacji, kiedy ta druga strona nie kocha już, boli odrzucenie, ale czy warto długo rozpaczać za kimś, kto nie kocha? piszę to wsyztsko, zebyście sobie uświadomili, ze życie jest tylko jedno i od was będzie zależeć jak je przeżyjecie. Możecie do końća życia użalać się i karmić się resztkami wspomnień (które nie mają juz znaczenia), ale mozecie też wziąć życie w swoje ręce i nie oczekiwać, że kobieta niczym wrózka sprawi, zę Wasze życie nabierze sensu, sami je nadajcie! ja straciłam wiele lat na rozpamiętywaniu i płaczu, bo widocznie tyle potzrebowałam, dziś też się czasem zdarzy słaba chwila, ale czuję, ze żyje na nowo i wierzę szczerze, z ezawsze coś musi umrzeć, by mogło się COŚ narodzić :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony27
"tez po rozstaniu" - widocznie dlatego, że moja nie chciała popełnić podobnych błędów z utrzymywaniem kontaktów to zerwała go na całej linii. A widzisz moja też mnie oszukiwała, ponieważ dwa miesiące temu planowaliśmy miesiąc miodowy w Tajlandii, wzięła sobie już zaklepała miesiąc urlopu po weselu itp. A jak się ze mną spotkała to powiedziała, że już od dłuższego czasu nosiła się z zamiarem, żeby to skończyć... dwa lata temu chciała to wszystko skończyć, jak mi powiedziała podczas zerwania, natomiast nic kompletnie, nic nie dała po sobie poznać (oprócz ostatniego miesiąca - gdzie zasłaniała się pracą), że coś jest nie tak, a znałem ją od prawie 10 lat więc siłą rzeczy ciężko coś tak długo ukrywać, czasem bez słów się rozumieliśmy. Więc pytanie, czy ona mnie czy siebie oszukiwała tak długo? Nie chodzi o to, że chciałem się z nią spotykać jak gdyby nigdy nic się nie stało... chciałem tylko trochę więcej szczerości, której czuję mimo wszystko niedosyt. "tez po rozstaniu" znam takie pary, które po kilku latach dają sobie nawet kilka miesięcy oddechu, ale nie w takiej sytuacji co ja jestem, tutaj drzwi są już zamknięte. Na pół roku przed ślubem, jak rodzina się dowie to będzie sensacja, tym bardziej, że wszystko już było zaklepane. "jahahhhahha" bardzo mądra myśl, tylko to okno jest mimo wszystko zupełnie innego domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez po rozstaniu
No, widocznie tak, dlatego zerwała kontakt. To jest najrozsądniejsze, co można zrobić. Skoro już dwa lata temu... No to rzeczywiście, masz rację. Myślałam, że słowo "dawno" tu oznacza co najwyżej pół roku. Myślę, że bardziej siebie oszukiwała, w końcu niełatwo jest zakończyć tak długi związek. Mogła Ci w sumie tego nie mówić, po co masz się gryźć... I bardzo dobrze, że uważasz, że drzwi są zamknięte, tak powinno być, a chyba mało kto tak ma (na przykład ja). Tak sobie myślę, że to jest może też część racjonalizacji? Ona zrywając, zmienia też swoje życie, ryzykuje tym, że może jednak nie jest pewna decyzji, na pewno się wielokrotnie wahała.. Więc może łatwiej jest sobie myśleć: nie no, przecież już dwa lata temu przeszło mi to przez głowę... choć wcale tak nie musiało być. To jest trudna, odważna decyzja. Zrywającym osobom chyba w ogóle niefajnie jest myśleć o tym związku jako o czymś wspaniałym, a swoim uczuciu jako czymś wielkim. Szczerości, czyli pogadania jeszcze o tym związku? Taka dodatkowa, głębsza analiza? Mi się wydaje, że to niepotrzebne, będziesz tylko o tym więcej myśleć. Niech Ci zostanie ta wiedza, którą już mam. Ale ogólnie, rozumiem potrzebę. Ech, co ludzie wyprawiają przed tymi ślubami... Może warto zacząć gadać o ślubie chociażby dlatego, by sprawdzić, czy druga osoba się nie wystraszy i nie zwieje, by sprawdzić, czy to jest to? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×