Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zdeprymowana dwudziestolatka

W swoim życiu czekam jedynie na śmierć. Bardzo ze mną żle?

Polecane posty

tylko dlaczego czekasz na te smierc na kafeterii? ;-) bo nie kumam;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałbym zaśpiewać "Mam tak samo jak Ty" ;) Też bym chciał żeby się to wszystko zakończyło, często nie mam sił rozwiązywać kolejnych problemów, które tydzień po tygodniu wyrastają jak grzyby na deszczu. Nie pasuję do tego świata, chciałbym jedynie się zakochać z wzajemnością, to najwspanialsze uczucie jakie można przeżyć, niestety 24 samotne lata utwierdzają mnie w przekonaniu, że nigdy nic z tego nie wyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdeprymowana dwudziestolatka
ROR A bo to ważne? Jest zimno, nigdzie nawet nie wyjdę w taki mróz. Siedzę sama w domu, chwilowo oczy mi odpoczywają od książki, a ja poczułam nagłą potrzeba podzielenia sie z kimś moimi przemyśleniami. Jako iż w życiu realnym nie umiała bym tego słownie odpowiednio przekazać a łatwiej mi jest przelać słowa na klawiaturę piszę na kafe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdeprymowana dwudziestolatka
taki sobie gościu też kiedyś chciałam jedynie sie zakochać ale miłość to ból. Nie tylko na swoim przykładzie sie utwierdzam w tym przekonaniu widzę to po związkach znajomych. Ginie większości twoich problemów związanych z samotnością ale narasta masa nowych. Nic nie jest trwałe. Uczucie po kilku latach sie wypali a wtedy będzie jeszcze gorzej. Ja sie boje miłości i zakochania, zaangażowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdeprymowana dwudziestolatka Też myślę, że jedynym sensem życia jest śmierć...chciałbym przestać istnieć,ale nie zabije się,mogę sobie jedynie co najwyżej pomarzyć...musiałas sporo przejśc w życiu skoro masz takie nastawienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taki sobie gościu Też się nigdy nie zakocham z wzajemnością,zresztą nie potrafiłbym chyba...za dużo przeszedłem i przechodzę, mam w sobie za dużo bólu i nienawiści, a poza tym przystojniakiem to ja nie jestem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdeprymowana dwudziestolatka
samobójstwo to nie jest rozwiązanie, czuła bym sie nijako przegrana odbierając sobie życie. Poza tym nie o mnie nawet chodzi tylko o rodzinę, nie chce im robić wstydu przez szacunek do tego co mi dali. Ja tylko marzę o tym by to sie szybko skończyło,ale co ma być to będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdeprymowana dwudziestolatka jak na dwudziestolatkę jestes bardzo inteligentną i mądra kobieta, jestem pewien ze zycie cie jeszcze milo zaskoczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdeprymowana dwudziestolatka Myślę dokładnie tak jak ty, nie zabije się nigdy bo dla mojej matki byłoby to straszne...nie jestem aż takim tchórzliwym egoistą. Myśląc i marząc o śmierci na mojej twarzy gości uśmiech, byłoby to wspaniałe. A nie istnieje żadne piekło i niebo więc,nie mam się czego obawiać. No cóż tak jak u ciebie , zostało mi tylko czekać i się męczyć. Gdybym wierzył w Boga życie byłoby prostsze miałoby jakiś nadrzędny cel,ale niestety nie wierzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najpierw piszesz, że w życiu nie spotka Cię nic dobrego a potem że w życiu są piękne tylko chwile. Więc jak to jest? Życie to twoje zadanie. Jak będziesz narzekać i patrzeć pesymistycznie (nic mnie nie spotka) to tak się nastawisz do świata i takie będziesz miała postrzeganie (percepcję). Więc - Twoje życie na końcu ocenisz tak, jak będziesz sobie chciała je przeżyć (czyli widzieć). Ja wolę widzieć bardziej kolorowo więc realizuję tyle marzeń ile się da. Ty się chcesz poddać. Więc za 40 lat - kto z nas będzie miał więcej wspomnień???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdeprymowana dwudziestolatka
JackuJ Nie dam sobie głowy uciąć za to że już kompletnie nic dobrego mi sie nie przydarzy choćby nawet chodzi o to, że to wszystko jest takie miałkie, nie trwałe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdeprymowana dwudziestolatka
dziękuje za miłe słowa, ale tak naprawdę kolokwialnie mówiąc powiem że w dupie byłam i gówno widziałam. Bo i niby jakim życiowym, emocjonalnym dorobkiem może sie pochwalić zaledwie 20 letnia osoba?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chodzi o dorobek życiowy. Ja myślę, że zrozumiałaś że cały świat materialny jest nietrwały. Kiedyś wszyscy odejdziemy, słońca zgaśnie, wszechświat się zapadnie. Widzisz, tak to jest - wszystko co ma początek ma i swój koniec. Stad ludzie zaczynają szukać w religii, medytacji, filozofii czegoś ponadczasowego. Jakiejś nadziei na wieczność ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdeprymowana dwudziestolatka jestes bardzo dojrzała osoba i zapewne masz szacunek do innych ludzi bo sama wiesz co to znaczy ciezkie zycie, uwierz ze takie osoby jak ty to na tym świecie wyjątki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brzydi
zdeprymowana dwudziestolatka: moja rada będzie trochę nie precyzyjna bo nic o tobie nie wiem. ale spróbuj wziąć się w garść znajdź sobie jakiś cel w życiu, taki na wiele lat ja też nic jeszcze w życiu nie osiągnąłem, ale mam cel do którego dążę, krok po kroku i co najważniejsze wierzę w mój sukces, wiara w sukces o podstawa. i ty też uwierz zobacz na mnie, studiuję w warszawie, ojciec alkoholik, jestem najbrzydszym facetem na świecie, powiedzieć o mnie nie wyjściowy to komplement a mimo to cieszę się życie i krok po korku realizuję życiowe cele ps. i pamiętaj na dobrze rzeczy trzeba trochę poczekać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brzydi
Perconti: też nie załamuj się, piszesz wiersze, zasłuż stronę, publikuj je tam, pisanie wierszy to nie taki powszechny talent. postaw sobie cel: najbardziej znany poeta w kraju, głupie? jasne że nie jak będziesz w to wierzył to wszystko się może udać ja już nie z takich sytuacji wychodziłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdy ma swoje fobie i jakieś
schizy - Ty masz autorko jakąś niechęć do życia!? Ja o życiu jakoś nigdy nie myślałam w ten sposób, że to czekanie na śmierć. Co więcej, boję się śmierci, i staram się o niej nie myśleć, choć wiem, że ona mnie nie minie (w tym akurat wszyscy jesteśmy równi, choć też nie do końca, bo ktoś może się cieszyć życiem kilka lat a ktoś inny ponad 100). Czy jestem szczęśliwym człowiekiem? Tak. Mam książki, które czytam wieczorami, przyjaciół, z którymi mogę porozmawiać, mam psa, który darzy mnie bezinteresowną przyjaźnią i jestem dla niego jedną z najważniejszych osób (szczególnie, jak chce wyjść i grać w piłkę ;) ), mam pracę, na którą narzekam, i szefa, na którego narzekam jeszcze bardziej, a który wykazał się niedawno prawdziwie honorowym zachowaniem, więc muszę swe zdanie o nim zmienić chcąc nie chcąc ;) Na wynagrodzenie nie narzekam, bo uważam je za uczciwe - choć daleko mi nawet do średniej krajowej - ale za to narzekam na ceny w sklepach i koszty gazu, prądu, ogrzewania ;) Cieszę się, że nie dopadła mnie grypa, że mam w domu ciepło, że mam co jeść i pić, a i czasem na szaleństwo kosmetykowe mnie stać. Jestem szczęśliwa, że moja rodzina jest zdrowa (jeśli można to tak nazwać) - jestem szczęśliwa, że ojciec akurat nie pije, a matka nie uciekła z domu do mnie.. Jestem szczęśliwa nawet wtedy, gdy pająk się lokuje w mojej wannie, bo to znaczy, że bądź co bądź wannę mam przytulną, choć mam z jego wizyt tylko kłopoty w poszukiwaniu gazety, żeby bezboleśnie wytransportować go za wannę po to, by następnego dnia znów w niej siedział ;) (czemu go nie zabiję? A po co, w końcu to gość ;) A może ten pająk ma rodzinę i poszedł akurat na jakieś polowanie - a jak bym go klupnęła, to jeszcze jakaś czarna wdowa by się przyszła zemścić ;P ) Cieszę się, że mam dach nad głową swój własny osobny a być może niedługo będzie własny własny dzięki uprzejmości banku udzielającego mi kredytu na lat 30 ;P Cieszę się, że nie wyszłam do tej pory za mąż (a swoje lata już mam i zaczynam się zastanawiać, czy może nie przygarnąć jakiegoś kota... ) bo do tej chwili nie czułam się na ten krok nigdy gotowa, nawet gdy wisiałam na zapowiedziach ;) A najbardziej się cieszę że żyję po prostu, że mogę sobie marzyć, śnić, mieć plany - to nic, że to przeminie kiedyś, plany się zrealizują (lub nie) i wejdą kolejne itp itd. Bo wszystko przemija, nic nie stoi w miejscu. W końcu po coś- w jakimś celu to życie mamy, nie tylko dlatego, żeby umartwiać się nad nim i czekać na śmierć, bo to by było lekko bezsensowne ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdy ma swoje fobie i jakieś
aha - zapomniałam dodać, ze cieszę się, że od kilku lat mam ciepłą wodę bezpośrednio z kranu - i wannę, do której bezpośrednio ta ciepła woda się leje i mogę się kąpać, kiedy mam na to ochotę - człowiek się do dobrobytu bardzo szybko przyzwyczaja i zapomina, z czego się cieszył jeszcze całkiem niedawno :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Trelelelka
Tez czesto mysle o smierci ale w sensie filozoficznym,wierze w Boga i w to ze pomimo bardzo bolesnych chwil w moim zyciu jeszcze poznam kogos i pokocha mnie ktos tak naprawde z wzajemnoscia.Staram cieszyc sie kazda chwila,nie zawsze sie udaje bo czasem przychodzi dol ale trzeba sobie i z nim radzic.Ciesze sie ze mam zdrowego syna,ktory mi rosnie,i kiedys zostane moze babcia,a teraz ciesze sie bo mam cieply termofor w lozku.Aj zyc nie umierac!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może rzeczywiście łatwiej jest nam mówić, że w życiu czeka się jedynie na śmierć. Wiem, co mówię... przeżyłam to i w zasadzie przeżywam cały czas. Ale pamiętajcie, nicość potrafi być piękna, a walka daje chęci do życia. Kiedy wydaje się nam, że nic w życiu nas nie czeka, to tak naprawdę idziemy na łatwiznę. Nie mamy prawa zamykać się na ludzi. Ktoś dał nam życie i pewnie ma to jakiś sens. Sens, który trudno znaleźć, to fakt... ale cóż. od 5 lat borykam się ze śmiercią bliskich mi osób. za każdym razem dostaję kopa w tyłek i nie chce mi się żyć dalej. Dochodzę do perfekcyjności w pomaganiu innym przejść na "drugą stronę", ale to mnie wypala od środka. Kiedy 3 miesiące temu umierała moja ciocia - moja druga mama - przestałam wierzyć w cokolwiek. Ciocia - po 50-tce - rak. Miała iść do hospicjum ale nie mogłabym jej tego zrobić. Z siostra zabrałyśmy ją do jej domu, gdzie mieszkała sama - nie miała swoich dzieci tylko nas - my byłyśmy jej dziećmi. Nie potrafię opisać bólu, płaczu, strachu i wszystkiego tego, co towarzyszyło nam w tamtym czasie, ale jedno wiem na pewno - ONA WIERZYŁA, że to ma sens. Chwilami miałam wrażenie, że mój bunt jest większy od jej buntu... Uwierzcie mi, że załamałam się kompletnie. 5 lat i 5 bardzo bliskich mi osób - nie mam kiedy odpocząć od śmierci... Mimo to, ponieważ mam dwoje dzieci staram się, aby życie było piękne. Gubię się w nim bardzo, ale się staram. I nigdy nie chcę powiedzieć, że czekam już tylko na śmierć. Przeszłam ciężką depresję, nerwicę, załamania... a teraz uczę się widzieć piękno w najdrobniejszych nawet rzeczach... a tych rzeczy jest naprawdę wiele.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×