papryczka chili 0 Napisano Sierpień 12, 2012 Tylko, że on się do mnie nie dobiera i nigdy nie dobierał. Dobieranie rozumiem jako coś, czego bym sobie nie życzyła. Co więcej sam mimo ochoty nie chce tego robić, żeby nie popsuć naszych relacji, zna mnie, wie, co przeszłam jakich facetów spotykałam, stara mi się udowodnić, że jemu na mnie zależy (oczywiście nie w znaczeniu jakiegoś uczucia) i chce odbudować moją wiarę w mężczyzn, ale doskonale wie, że to nie jest proste i że średnio mu ufam, tak więc nie mierz wszystkich jedną miarą... Jak już pisałam oboje wiemy, czego chcemy i póki co wszystko jest na dobrej drodze by tak się stało. Nie zależy mi jakoś specjalnie na tym, by żona o mnie wiedziała. Ja się spotykam z nim, a nie z jego żoną, a żałować to bym żałowała, gdybym go nie poznała, bo tylko on jedyny był przy mnie jak zachorowałam i to on mnie wtedy wspierał. I chyba właśnie przez tą chorobę nasze relacje potoczyły się tak, a nie inaczej, co jest niewątpliwie jedynym pozytywnym aspektem tego, co przeszłam (i nadal przechodzę). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 12, 2012 Zrozum w końcu, że ja się do jego małżeństwa nie mieszkam. Są udanym małżeństwem, czy też nie, nie Twoja sprawa - świata nie zbawisz. Piszę, co on mówi, bo przecież z nimi w domu nie mieszkam, żeby oceniać jakie łączą ich relację, ale pamiętaj, że związek to nie tylko seks, a jeden z elementów i nie on decyduje o całej reszcie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 12, 2012 mieszam* Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 13, 2012 Hej! Za dużo tego wszystkiego było (wyzwiska na tamtym forum, wyzwiska na tym forum, nieprzyjemne wiadomości, reorganizacja dnia - pracę skończyłam niespodziewanie o 14) i dziś odpuściłam, zważyłam się, ale od jutra wracam na właściwą drogę. Jestem już prawie zdrowa, ważę 66kg (teraz już pewnie więcej, bo jestem po objedzeniu się), ale dla pewności zważę się jeszcze jutro rano i od tej wagi zacznę odliczać kg. Moje dzisiejsze jedzenie: śniadanie 1 - płatki Frutina z mlekiem śniadanie 2 - 6 ciasteczek tych, co wczoraj, 4 morele, jogurt z musem "obiad" - opakowanie kiełbasek, tych co ostatnio salami snacks, czy jakoś tak przekąska - paczka chrupek czekoladowych I już KONIEC na dziś ! Albo nie... Poczułam teraz wielką ochotę na jogging. Poprawi mi humor i dobrze wpłynie na moją wagę i kondycję. Jako, że jutro prawdopodobnie ostatni dzień pracy, to liczę się z tym, że skończę podobnie jak dzisiaj, więc zaplanuję jakiś normalny obiad. A w czwartek ruszam na zakupy i co ważniejsze ważne, acz długo odkładane badanie i w jeszcze innej zdrowotnej sprawie też się dowiedzieć czegoś więcej, więc będzie zalatany dzień. W środę prawdopodobnie zrobię w końcu te pączki, a w piątek już dawno mam zaplanowany dzień marchewkowy, generalnie taka czystka ha ha W sobotę mam gości, więc wiadomo, że dieta ucierpi, a już wolę wyjść na zero, niż jakby miało mi przybyć kg. I tak jestem już bliżej niż dalej i to mnie cholernie cieszy :) Czekam na info od Ciebie :) Wpadnę jeszcze pewnie wieczorkiem napisać jak zakończył się dzień, ale nie przewiduję odstępstw od tego co napisałam wyżej :) Aha pasty z makreli nie zrobiłam, bo nie mam makreli, ale na dniach kupię i zrobię. A powiedz mi jak Twój chłopak robi ta pastę? Bo jestem ciekawa, czy to podobny przepis do tego, który znalazłam w internecie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 13, 2012 snack* Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 13, 2012 Hej!! Ojj widze, ze byla tu konkretna wmiana zdan. Nie przejmuj sie. Ludzie niestety lubia wtracac sie w nie swoje sprawy, prowokowac itd. Mnie tez denerwuja taki wpisy, bo albo jak ktos ma ochote to niech napisze cos sensownego co wniesie cos do tematu albo niecg nie pisze wcale (tym bardziej jesli pisze na temat o ktorym nie ma pojecia). Jednak zawsze znajda sietacy ludzie, ktorzy podniosa cisnienie :/ :/ Ja dzis w koncu nie bylam z tym samochodem. Tego chlopaka nie bylo na miescu i powiedzial, ze da mi znac i umowimy sie na jakis konkretny termin. Troche jestem wkurzona, bo nie mielismy dzis lekcji, a ta babka sie nie odezwala. JA rozumiem, ze ona wyjechala i moze nie wrocila na czas, ale spotkanie to spotkanie. Ja specjalnie ogarniam dom, siebie, przygotowuje sie, czekam, a ona nie przychodzi. Powiedzialam dzis, ze przy najblizszej okazaji jej to powiem. Wiesz co jesli chodzi o te paste to ra makrela jest pomieszana z twarozkiem!!! Dla mnie to bylo na poczatku dziwne, ale przkonalam sie po sprobowaniu :) A Ty jaki masz przepis? Co do dnia dzisiejszego to w miare ok )choc moglo obyc sie bez ciastek): - musli - jablko - kanapka - zup pomidorowa - 4 delicje To tyle. Dzis nie planuje juz nic jesc. Uciekam i do jutra!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 13, 2012 Wróciłam właśnie z joggingu... Już myślałam, że w ogóle się nie wybiorę, bo jakoś nie mogłam się zebrać. Pisał do mnie jeszcze na maila jakiś idiota, po raz kolejny zostałam obrażona, ale na mnie wrażenia to już nie robi. Mam dystans do siebie, wiem jaka jestem, wiem, że wielu osobom to przeszkadza, ale się nie zmienię, chociażbym do końca życia miała być sama :) A takie odzywki wynikają zwyczajnie z bezsilności i niedojrzałości drugiej osoby, zabolałyby mnie dopiero, gdybym usłyszała je od bliskiej mi lub ważnej dla mnie osoby, a tak... Najpierw zostałam nazwala "piedolniętym, niczym nie wyróżniającym się pajacem bez cycków" (najbardziej rozśmieszył mnie ten "brak cycków", podczas, gdy noszę 65-70E), po czym nie odpisałam tym samym, bo nie widzę sensu we wzajemnym obrażaniu się i wyzwiskach. Prawda jest taka, że zabolało go jak napisałam mu szczerze co o nim myślę (i pomyśleć, że faceci zazwyczaj domagają się szczerości, a potem tak reagują!), stąd ten bulwers. Po mojej opanowanej odpowiedzi odpisał mi "podasz mi swój numer tel... słowo daję, że Ty mnie intrygujesz!" i weź tu zrozum facetów. On mnie nie interesuje, w związku z czym mu nie odpisałam, tylko poszłam biegać :D Z tym językiem coś masz pecha, bo wiecznie niesłowni ludzie ;/ Też nie znoszę jak ktoś się spóźnia lub nie przychodzi, nie informując wcześniej, bo to zwykły brak szacunku, a szczególnie, że Ty jej za to płacisz ! Ooo to jakiś rewolucyjny zestaw :D Ja natknęłam się na różne przepisy, ale najbardziej wiarygodny (żeby wyszła taka pomarańczowa pasta jak w sklepach, bo taką uwielbiam) i prosty to makrela, koncentrat, majonez i przyprawy ;) Oj tam ja też dziś zaliczyłam ciastka i to 6 sztuk, a do tego te chrupki. Ledwo co zjadłam tą paczkę (kupioną z 2-3 miesiące temu), a tata już kupił mi następną, więc powiedziałam, żeby następnym razem kupił mi albo chipsy jabłkowe, albo nic :) No i biegałam dziś godzinę, więc jestem zadowolona, mimo tego, że sporo dziś zjadłam, może nie ilościowo, ale kalorycznie. Jeszcze ostatnio zapomniałam napisać jaką nieprzyjemną sytuację miałam jak biegałam. Bo natknęłam się pod drodze na jakąś niedojrzałą dzieciarnię o wzroście średnio 150cm (chyba z 4-5 chłopaków i 1 dziewczyna, którą znam z widzenia). Siedzieli na ławce, pili piwo, pewnie palili i wymyślali tylko kogo tu by można zaczepić. No i jeden z tych chłopaków niby "wylansowany", ale jak dla mnie to zwyczajnie żałosny, już chociażby przez sam wzrost zaczął udawać, że biegnie, z tym, że od drugiej strony tak, że zatarasował mi przejście (chciałam pobiec inną ścieżką jak ich zauważyłam, ale widziałam już wcześniej, że się gapią, więc stwierdziłam, że z jakiej racji mam im schodzić z drogi?), coś tam gadał, jakieś śmiechy, ale ja miałam słuchawki w uszach, więc i tak nie słyszałam, tylko go zlałam i moja obojętność na ich zaczepki poskutkowała, bo w ułamku sekundy się usunął z drogi. Wiesz mnie to nie ruszyło, bo prawda jest taka, że on to by pewnie 5 metrów nie przebiegł, a siedzenie na ławce i "żulenie" to akurat mało kreatywne zajęcie, ja przynajmniej robię coś dla siebie, a przede wszystkim robię to, co lubię. I nie dostałam w prezencie dobrej przemiany materii, dlatego do wszystkiego muszę dojść ciężką pracą, więc niech taki się cieszy, że nie ma takich problemów, bo pewnie by sobie nie poradził. Kiedyś, fakt, wstydziłam się biegać, nie chciałam, żeby ktoś mnie zobaczył, bo tego nie lubiłam i zmuszałam się tylko dlatego, żeby schudnąć, ale to się zmieniło i teraz biegam dla lepszego samopoczucia i kondycji, dla zdrowia, dla przyjemności, satysfakcji... A dopiero na końcu dla zgubienia kilkuset kalorii. Ale tak sobie pomyślałam, że dla kogoś, kto biega, żeby schudnąć i się do tego wołami zmusza mogłoby być to przykre i teraz tak: idzie otyła (lub nawet z niewielką nadwagą, ale wystarczy, że jest niedowartościowana) osoba ulicą i zaraz komentarze od takich wyrostków, że gruba, że nic z sobą nie robi pomijając już kwestię tego, że nie zawsze jest to wina zaniedbania i wiecznego obżerania (co prawda mnie się takie sytuacje zdarzały rzadko i to raczej w czasach wczesnoszkolnych, ale daję przykład ogólnie). Biegnie taka osoba, bo chce coś z tym zrobić i znów niedobrze, "a bo dyszy, a bo zobacz jak się męczy, jaki grubas myśli, że schudnie hahah". Dla mnie to przykre, bo sama kiedyś byłam gruba, nawet bmi w okresie kiedy ważyłam 80kg pokazywało, że otyła i wiem jak ktoś może się poczuć w takiej sytuacji i stracić motywację. Teraz o tym mówię, ale kiedyś nie było łatwo. Teraz akceptuję siebie, jestem normalną kobietą z krągłościami i to mi pasuje, nie zamierzam być wieszakiem, albo nie mieć kształtów. Większość takich młodych chłopaków to krytykuje, a jak przychodzi co do czego za takimi właśnie dziewczynami się oglądają. Ale nieważne, morał taki, że mi ich żal i oby kiedyś sami doświadczyli takiej sytuacji. Wczoraj oczywiście nie udało mi się położyć wcześniej, ale w miarę się wyspałam, dziś już na pewno bez ociągania idę spać wcześniej, szczególnie, że jestem już zmęczona. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 14, 2012 Hej! Fajnie, ze wyszlas biegac :) Najwazniejsze, ze pozbylas sie myslenia "skoro zjadlam juz tyle to nie oplaca mi sie biegac", bo to jest chyba najczestsza (i najglupsza) wymowka (ja tez ja stosowalam wielokrotnie, ale sie oduczam :)). Ajjj nie masz co przejmowac sie tym facetem. Kompletny bezmozg i tyle. Denerwuje mnie bardzo taka postawa, bo tak na prawde mozna sie przyczepic do kazdego: za gruby, za chydy, za male piersi, za duze piersi, krzywe nogi, plaski tylek itd. Ile ludzi tyle gustow. JA nigdy nie bede miala 1,70 (pff nawet 1.60 :)), plaskiego tylka, duzych piersi (lub nawet srednich) czy super chudych nog i jakos z tym zyje. A obrazanie kogos i pozniej pisaniej o nr tel jest na poziomie gimnazjalnym. Bardzo dobrze, ze nic nie odpisalas. Jesli chodzi o to bieganie to taka jest niestety mentalnosc Polakow. Mieszkajac tutaj zauwazylam, ze nikt nie zwraca uwagi na to jak ludzie wygladaja. Czasami widze dziewczyny, ktore waza na prawde duzo i sa ubrane w krotkie spodenki, sukienki itd. Mnie to osobiscie nie razi i nie przeszkadza. Nawet podziwiam te dziewczyny za pewnosc siebie, ktorej mi czesto brakuje (zwlaszcza jesli chodzi o dobor letniej garderoby). Tutaj biega na prawde baaaardzo duzo ludzi. Codziennie na osiedlu, w centum miasta, parku mozna zobaczyc mase ludzi. Zarowno wieczorem, rano, w poludnie- doslownie zawsze. Biegaja osoby mlode, starsze, grube i chude. Nikt ale to absolutnie nikt nie zwraca na takie osoby uwagi, nie mowiac juz o takim szczeniackim zachowaniu. Niestety, ale takie dzieciory (inaczej nie da sie ich nazwac) nawet osobie na rowerze lub rolkach zagrodzilyby ta droge i wysmiealy ja. Najlepiej nie reagowac na takie zaczepki i dalej robic swoje. Niestety nie kazdy ma takie podejscie i wiele osob sie zniecheca. Nie dosc, ze stwierdzaja, ze to bez sensu, bo i tak sa grube to jeszcze ich problem sie poglebia i zaczynaja jeszcze bardziej zajadac swoje problemy. Tak tez niestety bylo ze mna :/ Kiedy uslyszalam teksty (i to tez od bliskich mi osob): "moglabys schudnac pare kilo", " masz tylek jak...(cos tam)", "ludzie juz mowia, ze w ciazy jestes", itp. itd. zamykalam sie w sobie i zaczynalam jesc po kryjomu. Glupio mi bylo publicznie zjesc batona, wiec jadlam wtedy kiedy nikogo nie bylo. Niestety nie konczylo sie na jednym batonie tylko na zdecydowanie wiekszej ilosci. Teraz juz tez z tego wyroslam i sie nie przejmuje, jednak doskonale wiem jak takie co rani. Nawet niedawno, kiedy usyszalam tekst podczas jedzenia herbatnika, ktory byl powiedziany w zartach: "Jak bedziesz jadla herbatniki to bedziesz gruba i brzydka" to cos tam mnie ukulo gdzies w srodku, bo przypomnialy mi sie sytuacje z paru lat wstecz. Szkoda, ze ludzie nie rozumieja, ze takie teksty nie pomagaja i moga zrujnowac czyjas motywacje, dobre checi, ale i osiagniety sukces. Ja doskonale wiem, ze musze sie pilnowac, bo rowniez nie mam wspanialej przemiany materii, ale takie cos nie pomaga. Co do dnia dzisiejszego. Wrocilam dzis troszke pozniej z pracy, wiec obiad na szybko- kapsalon. Jednak z racji, ze robilam go ja- zjadlam bez sera. Wszystkie sniadania wygladaly tak jak zawsze. Pozniej ten kaspalon i do konca dnia raczej juz nie nie planuje, bo jestem najedzona. Co do tych lekcji to tez jestem wkurzona. Zadzwonie pozniej do tej dziewczyny i zapytam co i jak. Moge wiele rzeczy zrozumiec, ale bez przesady. Mozna sie spoznic raz, dwa, bo cos tam wypadlo, ale nie za kazdym razem. Jak sie umawiaam na 2h to chce 2h, a nie jedna czy 1,5... Zobacze jak to bedzie, ale mam nadzieje, ze sie ulozy, bo wszystko mi pasuje oprocz tych wiecznych naglych wydarzen losowych... Dobra ja poki co uciekam! Do jutra! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 14, 2012 echhh zapomnialam dzis kupic sobie ciemnego chleba, wiec jestem zmuszona zjesc jutro biala upieczona bulke. Wiem, ze to nie tragedia, ale jednak przyzwyczailam sie do cimnego chleba i zdecydowanie bardziej mi on smakuje :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 14, 2012 Waga z dzisiaj rana już w stopce :) Ale generalnie mam dziś kiepski dzień - nie dość, że "nie ogarniam" (trzeba do mnie mówić po sto razy, a w sklepie spędziłam chyba z godzinę, zastanawiając się co kupić) i przytrzasnęłam sobie rano kciuk drzwiami od szafy, to ciągle ktoś mnie wkurza (a to ten mój przyjaciel... swoją drogą na chwilę obecną postanowiłam urwać z nim kontakt, bo i tak nie jest moim prawdziwym przyjacielem z nieograniczonymi możliwościami - jakbym potrzebowała pomocy, czy wsparcia w jakiejś ważnej sprawie nie mogłabym nawet zadzwonić, poza tym denerwuje mnie tym, co pisze, więc póki co nie odpisuje, niech zajmie się rodziną, później zdenerwowałam się, bo siostra ma jutro urodziny i mama zaplanowała sobie, że do niej wpadamy... wszystko ok, tyle, że nie poinformowała nikogo wcześniej o swoich planach i teraz ja muszę się dostosowywać, bo przecież głupio żebym tylko ja nie pojechała, nie mam dla niej nawet prezentu, bo byłam przekonana, że zobaczymy się dopiero w sobotę, bo wtedy mamy gości i ona też przyjedzie na urodziny drugiej siostry, poza tym do końca sierpnia będę pracować, co oznacza, że teoretycznie tylko jutro mam dzień wolnego, bo nie wiem co z piątkiem i sobotą, więc chciałam ogarnąć pokój i w końcu zabrać się za te pączki!). Ehh i do tego przed chwilą miałam taką ochotę na coś słodkiego, że nie byłam w stanie zagłuszyć tej ochoty jogurtem, czy nawet rzodkiewką, którą już trzymałam w ręce. Jako, że w pokoju nie miałam nic co by się nadawało (najbardziej naszło mnie na coś czekoladowego - czekolada, albo jakiś baton), to zajrzałam do szafki w kuchni, w której zwykle coś jest i przypomniało mi się, że ostatnio tata kupował ciasto, więc dorwałam jakiś szczątkowy kawałek placka z owocem, po czym dobiłam się wielkim kawałem bajaderki (generalnie nie lubię i nie było dla mnie problemem sobie tego odmówić, ale dziś MUSIAŁAM!) no i waga pewnie rośnie :( Poza tym nie miałam dziś najlepszego dnia kalorycznie, bo moje menu wyglądało następująco: śniadanie 1 - płatki Frutina z mlekiem śniadanie 2 - serek malinowy, kiełbaski (też je kiedyś miałam, takie cienkie, 5 szt. w opakowaniu), batonik zbożowy Mleczny Start przekąska - rogalik z czekoladą (poszłam do cukierni, bo aż mnie mdliło z głodu, a nie miałam wtedy możliwości zjedzenia czegoś konkretnego, nie było tego co chciałam, ale pani zachęciła do rogalika, bo "nowość" - moim zdaniem średni, już więcej nie kupię, co więcej ta czekolada pod koniec mi wyleciała i szczęście, że się odsunęłam, bo tylko na but poleciało, a nie na ciuchy) obiad - miska sałaty lodowej z sosem włoskim przed chwilą - ciasto, o którym wspominałam Niewykluczone, że zjem coś jeszcze, bo teraz zmieniłabym smak ;/ Aż boję się jutra - pączków póki co nie będzie, ale za to pewnie mama zaopatrzy się w jakieś ciasto jak pojedziemy do siostry. Tak samo porażkę czuję w sobotę, szczególnie, że mama przesadza z ilością ciast i później "muszę" wszystkiego spróbować ;/ Dziś już nie biegałam, spaliłam tyle co w pracy (czyli pewnie niewiele, bo raz, że byłam krótko, a dwa, że nic męczącego nie robiłam) i przez pójście do sklepu. Myślenie "zjadłam dużo, więc już nie walczę dalej" jest powszechne i sama często nie potrafię go zmienić, ale akurat biegania nie uznaję za obowiązek, tylko tak bardziej bez związku z dietą, na poprawę humoru po takim pełnym obżarstwa dniu :) U nas faktycznie jogging wzbudza "kontrowersję", bo mało osób go praktykuje, ale na szczęście nie wszędzie tak jest, a jeszcze więcej osób zanim spróbuje się przekonać do biegania już tego nie znosi. Ja też należałam do tej grupy, ale to kiedyś, kiedy musiałam biegać na wf na czas, co było najgłupszym z możliwych pomysłów, a później gdy sama się do tego zmuszałam i chciałam mieć od razu kondycję niczym olimpijczyk :D Oj znam to doskonale. Babcia nieraz przygadywała mi, że "przytyłam", że "za gruba jestem", a i nie tylko ona. W trakcie odchudzania (kiedy już swoje schudłam zresztą) nasłuchałam się od cioci i wujka, że mam złą dietę, że niezdrowa, że powinnam to i tamto, że i tak nie schudnę bla bla - taaa oni wiedzą lepiej, a w życiu nie próbowali się odchudzać, a jeśli nawet - to z marnym skutkiem. No wuja to akurat nie musi. Poza tym ja już wtedy byłam prawie 10kg w dół, ale było mi niezwykle przykro, że tak we mnie "wierzą" i wmawiają co jest dobre, a co nie jak w ogóle mnie nie znają, bo widujemy się raz na ruski rok i zawsze jest "sztywno". Z kolei teraz słyszę nieraz, że mam nie przesadzać z tą dietą, że wciąż tylko ta dieta, że jestem nudna, że niedługo zniknę, że już dobrze wyglądam. Lepiej, żeby się chyba jednak nikt nie wtrącał, bo to nie pomaga. Jeśli nie pomagają, to niech chociaż nie przeszkadzają. Najwięcej satysfakcji jest chyba jak widzę, że zazdroszczą mi samozaparcia, efektów i tego, że pomimo przeciwności mi się udało - no ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, dziś mam kiepskawy dzień. Swoją drogą dziwne, że normą jest ok. 2000kcal na dzień, a jak ja jednego tylko dnia zjem te 2000kcal już mam wyrzuty sumienia, a waga następnego dnia idzie w górę... Skoro organizm tyle spali, to powinnam wyjść na zero, chyba, że to przez przyzwyczajenie organizmu do dostarczania mu mniejszej ilości kalorii na co dzień. Co do jedzenia w ukryciu - znam to. Do dziś nie za bardzo lubię jeść przy kimś, ale kiedyś w szkole na przerwach się zwyczajnie ukrywałam, żeby zjeść śniadanie, jadłam najwyżej w obecności najlepszej koleżanki, a dopóki miałam nadwagę chipsy, czy batony jadałam w odosobnieniu. Zresztą chipsów to nawet do dziś nie lubię kupować, bo zawsze mam wrażenie, że ktoś się patrzy i komentuje "taki grubas, a jeszcze chipsy kupuje" ;/ Męką w dzieciństwie były też bilansy i ważenie w obecności osób, których nie lubiłam, a chodziło się po kilka osób jak leciało z dziennika i jeszcze ta pielęgniarka musiała mówić wagę na głos i zawsze dodać kilka kg na tej swojej szalkowej wadze ;/ Tak, mam schizy mimo, iż nikt nie nazwie mnie już "grubasem". A co to takiego ten kapsalon/kaspalon (użyłaś dwóch nazw, zakładam, że jedna z lierówką :) )? Pierwsze słyszę tą nazwę :) Ja dziś kupiłam makrelę i jutro zrobię ta pastę, ale na początek wg mojego przepisu, bo akurat miałam w domu wszystkie składniki (poza ta makrelą, którą już kupiłam). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 14, 2012 O nieeee ! Aż mnie z przejedzenia boli brzuch :( Uległam i poszły 3 kromki chleba z ziarnami (musiał być taki świeżutki no!?) z szynką, serem żółtym i wątrobianką plus ketchup - normalnie taka bomba kaloryczna, że szok!! Oczywiście chwilę później w ruch poszła waga - 66,7kg. Na szczęście już mnie to nie przeraża - raz, bo wiem, że rano będzie najwyżej 66,5kg (a to już lepiej brzmi :p), dwa, że teraz nie powtórzę już takiej akcji - za krótko nacieszyłam się 5 na drugiej pozycji. Ostatnim razem, kiedy było 65 to zaczęłam jeść, bo mi się wydawało, że za szybko schudłam ha ha Ale w sobotę rano będzie na wadze max. 65,9kg i Ci to obiecuję :) Dlaczego w sobotę? Bo w ten dzień zjeżdża się rodzinka i o wiele łatwiej będzie mi się oprzeć pokusom i gadaninie rodzinki ze świadomością 65kg na wadze. Jak to zrobię? Ostatnim razem nie było mi łatwo ponownie wrócić do 65kg z hakiem, bo zajęło mi to jakieś 2-3 tygodnie, z tym, że przez ten czas raz było dobrze, a zaraz potem katastrofa. Teraz mam 3 dni: ŚRODA - dieta zwężająca żołądek po dzisiejszym, czyli jem mało i z głową plus ruch bez dwóch zdań! CZWARTEK - tu już jest praca, więc będzie łatwiej (w sumie najlepiej jak kończę późno, bo już nic wieczorem nie jem, a w pracy wiadomo jak to jest, ale niestety nie ode mnie godziny pracy zależą) PIĄTEK - wspomniana ostatnio dieta marchewkowa, czyli... jem tylko marchewkę w różnych postaciach i piję soki jednodniowe marchewkowe Musi się udać! A jak już tak pozytywnie przetrwam ten tydzień do końca, łącznie z week, to w poniedziałek się zważę i dalej już bez żadnych większych pokus, okazji, więc będzie tak jak przez cały ostatni tydzień. No i chyba jednak ta waga mi nie służy, bo tak żyłam sobie świadomością, że ona wciąż maleje (oczywiście w moich wyobrażeniach było to zastraszające tempo), że faktycznie malała, ale w swoim tempie i gdybym się nie zważyła pewnie nadal byłoby bez wpadek - no ok mój błąd :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 15, 2012 Hej! No więc dzień zaczęłam wstając o 12, wczoraj byłam padnięta, szczególnie jak wieczorem zaatakował mnie ogromnych rozmiarów pająk, po czym uciekł i gdzieś się schował :( Mama zanim doleciała już go nie było, a ja bałam się ruszyć, tylko krzyczałam - na takie ogromy niestety mam arachnofobię. Później bałam się gdziekolwiek ruszyć i pójść spać, w obawie, że to coś mogłoby wleźć mi do buzi i zemścić się za mój krzyk :( Ale na temat... Zważyłam się rano - 66,6kg. No nie jest to szczyt marzeń, ale i tak dobrze, że waga odrobinkę poszła w dół, a nie wzrosła, co często się zdarzało po nadmiernym obżarstwie dnia poprzedniego. Na śniadanie zjadłam dziś najpierw pęczek rzodkiewek, po czym przygotowałam pastę z makreli z tego przepisu z neta i później zjadłam z nią 2 dość grube kromki komyśniaka (chleb znów był w całości). Pasta wyszła pyszna, tylko wolę nie myśleć ile dokładnie ma kalorii! Na razie tyle, jeszcze pewnie dzisiaj skuszę się na kawałek ciasta, bo podobno jakiś mam w lodówce i nie wiem, co z obiadem przez ten wyjazd do siostry. Mimo wszystko jak wrócimy postaram się jeszcze trochę pobiegać :) Pisz co u Ciebie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 15, 2012 Papryczka najwazniejsze, ze waga powoli idzie w dol. Poza tym biegasz i to calkiem sporo, wiec pamietaj o tym, ze spalasz sporo kalorii :) Wiesz ja tez zauwazylam, ze lepiej mi sie odchudza gdy nie waze sie ciagle jak opetana. Przy zachowaniu jakiegos tam umiary waga i tak i tak spada (u mnie tez ostatznio spadla, a slodkiego jadlam dosc sporo). Tak wlasnie myslalam dzis o tym kiedy sie zwazyc i stwierdzilam, ze zrobie to dopiero za 2 tyodnie. Mam nadzieje, ze ujrze wtedy 2 kg mniej. Co do mojego dizsiejszego menu to szalu nie bylo. sniadanie- musli 2sniad- jablko (swoja droga bylo ochydne, ale o tym zaraz) 3sniad- ta nieszczesna biala bulka z wedlina i ogorkiem plus kawa czekoladowa obiad- na szybko McDonalds, bo bylo tak goraco, ze nie chcielismy odpalac ani kuchenki ani piekarnika. Jednak zjadlam tylko ChickenSensation i kilka frytek od mojego chlopaka przed chwila- kilka kostek czekolady- ze stresu!! :) Pytalas co to kapsalon, a wiec juz pisze. Kapsalony to jedzenie tureckie. Czasami chodzilismy wlasnie do tureckich barow, ale "odkrylam", ze taniej i lepiej wychodzi kiedy zrobie go sama. Sa to pieczone frytki, na nich lezy shoarma (ja zawsze podsmazam na niewielkiej ilosci oleju najpierw), na to ser i zapieka sie kilka minut. Pozniej na wierzch wrzuca sie salate i jakies warzywa. Ja zawsze swoja porcje odchudzam. Nie jem za duzo frytek i miesa, rezygnuje z sera, ale za to dodaje ogromna ilosc salaty, pomidora, ogorka i cebuli. Calosc polewa sie tez sosem czosnkowym z ktorego nie rezygnuje, bo go uwielbiam. Niestety ejst dosc kaloryczny, ale pocieszam sie, ze w moim kapsalonie jest mniej kalorii o 2-3 plasterki sera :) JEsli chodzi o owoce. Nietety, ale zeby w Holadii znalezc normalne jablka, ktore spakuja i pachna jak polskie jablko trzeba sie porzadnie naszukac. Stalam sie juz chyba ekspertem w kwestii oceny smaku jablek bez probowania :) Tu jest bardzo duzo sztucznych owocow. Nikt mi nie wmowi, ze piekne jablko jak z obrazka, o idealnym ksztalcie bedzie pyszne, bo niestety tak nie jest. Takie jablka spakuja jak woda, nie czuc zapachu ani smaku, czasami wydaja mi sie jakies "pluszowe". Wiem, ze to dziwne okreslenie, ale czasami czulam sie jakbym jadla jakas maskotke blee... Co tydzien przy kupnie owocow i warzyw gleboko sie nad nimi zastanawiam. Mam juz kilka upatrzonych sklepikow lub staganow na targu, ktore sa sprawdzone, jednak i tak trzeba uwazac, bo czasami zmieniaja dostawce. Zaluje, ze wszystkie owoce sa sprzedawana tutaj hurtowo czyli nie od rolnika, ktory ma sad i sprzedaje cos, zeby sobie po porstu dorobic. Glownie tacy sprzedawcy maja umowy z rolnikami, ktorzy sprzedaja wszystko do supermarketow itp. Wszystkeigo musi byc duzo, wiec w takim jablku jest pewnie wiecej chemii niz tego jablka. Przed chwila prawie dostalam zawalu. Uslyszalam dzone do drzwi. Bylam przekonana, ze to moja kolezanka. Akurat wyszlam spod prysznica i zarzucilam na chwile pizame. Otwieram drzwi, patrze, a tam 2 policjantow i jakis facet. Okazalo sie, ze to kontrola z gmini, ktora sprawdza ile osob mieszka w danym mieszkaniu (czasami zdarza sie, ze ludzie wynajmuja mieszkanie na 2 osoby i wciskaja tam 5kolejnych, zeby bylo taniej). Latalam w tej pizamie, szuakalam dowodow, ubezpieczen, umowy o wynajem. Mieli na pewno ze mnie duzy ubaw, bo musialam tez wbic do mojego chloaka do lazienki, bo mial portfel w spodniach i akurat sie kapal. Przy okazji nie wspomne o balaganie, ktory wlasnie zaczynalam ogarniac przed ich przyjsciem. Niby nic wielkiego, ale jak to zawsze bywa" porozwalane ciuchy, torby z zakupami itd. Pan z kontroli okazal sie jednak bardzo mily. Powiedzial tylko, ze musimy wyjasnic jedna kwestie i bedzie ok. Musze wziac wiec wolne w piatek i isc do urzedu, ale juz to zalatwilam. Dobra ja uciekam, bo w ogole o 19 miala nam sie zaczac lekcja na 2 h i szczesliwie jest 7,24. Wlasnie zaczynam sie denerwowac i to konkretnie. Uciekam dzwonic do tej dziewczyny gdzie ona go jasnej chole** jest!!!! Wrrr... Bede pozniej lub jutro!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 15, 2012 Przeczytalam to co napisalam i przepraszam za literowki, ale pisalam na szybko (po wyjsciu kontroli). Wkurzylam sie wlasnie jeszcze bardziej, bo ta dziewczyna nie odbiera telefonu. Czuje, ze czeka mnie z nia powazna rozmowa. Chcialabym to zalatwic delikatnie, bo jestem zadowlona z formy nauki, ale tak byc nie moze! Uciekam! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 15, 2012 Najważniejsze, że nie jest tak źle jak było, ale fakt wystarczy, że jeden dzień się "opuszczę", a już następnego widzę tego skutki ;/ Z tym bieganiem to aż tyle kalorii niestety się nie spala - żeby chociaż wymiary mi zmalały. Apropo biegania - dziś coś mi nie szło, bo po 30 minutach wróciłam do domu, chyba pogoda mi nie sprzyjała, sama nie wiem. Ja pewnie też po sobocie ok. 2 tygodni nie będę się ważyć, bo jednak tydzień "bez wagi" to za mało. Kapsalon - brzmi apetycznie i... kalorycznie :) Spróbowałabym, ale nie mam pojęcia, ile takie danie może mieć kalorii. Z owocami niestety w wielu krajach tak jest i dopiero wtedy docenia się te polskie. Chwytem sprzedawców najczęściej jest właśnie wygląd, który nie zawsze idzie w parze ze smakiem. A nie ma tam u was żadnych straganów, ryneczków, czy zwykłych warzywniaków jak w Polsce? No to niezłe najście miałaś :D Wiadomo jak to jest jak przyjdą niespodziewani "goście" ;/ Tak samo my dzisiaj pojechaliśmy do siostry, a tak jak mówiłam siostry w domu nie było (w końcu ma urodziny to, co będzie siedzieć w domu), mama do niej zadzwoniła i się okazało, że jest u chłopaka, więc podjechaliśmy na chwilkę złożyć życzenia :) Z tymi lekcjami coś masz pecha, wiecznie jakieś problemy. Daj znać, czy ta dziewczyna się w końcu odezwała i jakoś wytłumaczyła. Jeśli chodzi o moje dzisiejsze jedzenie było średnio, bo w sumie nic konkretnego dziś nie zjadłam, a kalorycznie katastrofa. śniadanie - pęczek rzodkiewek, 2 grubsze kromki komyśniaka z pastą z makreli "obiad" - solidny kawałek ciasta biszkoptowego z jakimś kremem malinowym, galaretką i bitą śmietaną u siostry - trochę paluszków i 1 trufla (na szczęście byli totalnie nieprzygotowani, także nie miałam żadnych większych pokus). Zawsze tak jakoś dziwnie jem jak wstaję późno, na szczęście jutro pobudka o 6, więc rytm dnia wróci do normy. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 15, 2012 hej! JEstem wkurzona. Dzwonilam do tej dziewczyny 3 razy i nie odebrala. Napisalam jej w koncu sms-a, ze czekalismy i zeby dala znac co i jak... Na prawde jestem bliska zalamania. Kurcze jak juz sie za cos wezme to wiecznie cos! Na prawde chcialabym znalezc inna prace, nauczyc sie w koncu tego jezyka tak jak chce, ale sama wszystkiego nie ogarne. Wiadomo,ze sama moge sie uczyc slowek, ale gramatyki, poprawnej wypowiedzi juz nie. Poza tym nie chce uczyc sie od razu z bledami w konstrukcji zdan czy wymowie dlatego potrzebuje kogos kto bedzie to koordynowal. Profilaktycznie napisalam juz do ostatniej Pani ktora znalazlam. JEdyne co mi sie nie podoba to fakt, ze nie podala ani nr telefonu ani maila. Wiadomosc wysylalo sie przez ta strone na ktorej bylo ogloszenie i jakos nie mam pewnosci czy to do niej dojdzie. Zdecydowanie lepiej sie czuje jak mam maila do konkretnej osoby, a nie opcje "wyslij wiadomosc" pod ogloszeniem. Poki co nic nie zrobie z tym i musze czekac. Mam jednak nadzieje, ze do jutra wszystko sie wyjasni :/ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 15, 2012 Świetnie... Poszłam się umyć, umyłam włosy, ale coś czułam, że woda robi się coraz zimniejsza, ale nic wchodzę pod prysznic, a tam lodowata woda, więc się wkurzyłam. Znów coś z piecem jest nie tak i oczywiście tata nic nikomu nie powiedział. Jak ja nienawidzę jak ten pierdolony piec się psuje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Niestety zdarza się to bardzo często i wtedy na kilka dni lub nawet tydzień nie mam ciepłej wody, więc bywało, że myłam się w lodowatej (największy harcore to było zimą, kiedy w domu 10 stopni, bo ogrzewania nie było przez ten piec, a ja brałam prysznic w lodowatej wodzie, bo mi się nie chciało wody w garnkach gotować), ale teraz kiedy dopiero ledwo co wyzdrowiałam nie ma takiej opcji, więc zaraz będę musiała zagotować tą wodę i biegać z nią na górę do łazienki. Ehh też nie lubię, kiedy nie podają żadnego namiaru pod ogłoszeniem, a jedyny kontakt to wysłanie wiadomości przez stronę (tak jest na gumtree), podczas szukania pracy w ogóle na takie ogłoszenia nie odpowiadam, bo raz, czy dwa wysłałam wiadomość i żadnego odzewu. Życzę Ci żebyś w końcu kogoś kompetentnego i słownego znalazła, bo tylko niepotrzebne nerwy z tego są. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 16, 2012 Hej! Ja tak na szybko, bo zaraz biorę się za sprzątanie, może przedtem coś zjem, bo burczy mi już w brzuchu, bo nie wiem, czy później jeszcze mi coś nie wyjdzie (albo z mamą do sklepu, albo robota taty, żeby mógł pojechać z mamą do sklepu - ja póki co sama bez nadzoru autem nie jeżdżę, szczególnie, że nie mam auta, a taty auto niezbyt mi leży no i dawno nie jeździłam, więc coś za coś). Dzisiaj w miarę ok, wczoraj na szczęście też nic wieczorem nie jadłam, chociaż byłam strasznie głodna i dodatkowo złą przez brak ciepłej wody, ciekawe kiedy przyjdzie ten fachowiec od pieca, pewnie nieprędko ;/ Co do menu: śniadanie - 3 kromki komyśniaka znów grubsze niż zwykle z serem żółtym i pomidorem, z pastą z makreli, metką i kiełbasą żywiecką (czy coś w ten deseń) + pomidor w pracy - opakowanie (takie duże 350g) serka ze szczypiorkiem (na opakowaniu napisali niby, że to twaróg, a okazał się zwykły serek homogenizowany ze szczypiorkiem - jestem tylko ciekawa, ile to miało kalorii, bo zapewne więcej niż ma twaróg, a na opakowaniu nie podali danych, aż dziwne, bo to serek z firmy President) przekąska - 2 małe pączusie serowe Póki co tyle, zaraz podliczę ile to kalorii i zdecyduję co zjem dalej. Powinnam pojawić się jeszcze wieczorkiem :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 16, 2012 Hej! Jestem ciagle wkurzona, bo ta dziewczyna nie odbiera telefonu :/ Dziwne mi sie to wydaje troche, bo rozmaialam z nia dzien wczesniej (wtorek) o tym, ze do nas przychodzi i wszystko bylo ok. Nie sadze, wiec ze nagle stwierdzila, ze jej "nie pasujemy" i postanowila nie odbierac telefonu. Tak wiec z jednej strony mam nadzieje, ze wszystko u niej ok, a z drugiej sie denerwuje, bo znowu przestoj i przede wszystkim juz za bardzo nie ma kogo wziac. :/ Wszystkie oferty sa niestety dalego od naszego miasta :/ Jesli chodzi o mieszkanie to wszystko powoli sie wyjasnia. Mam wizyte w gminie w przyszly piatek. Jest lekki problem z moim chlopkiem, bo nigdy nie byl tu zaeldowany, ale wlasciciel mieszkania powiedzial, ze juz tam dzwonil i pojdzie z nami to zalatwic. Jedyne szczescie w tym kraju to ten wlasciciel mieszkania! Na prawde jest w porzadku i nie mamy zadnych problemow z nim. Co do dzisiejszego menu: sniad- musli 2sniad- brzoskwinia 3sniad- kanapka obiad- filety ze szpinakiem a'la kapitan iglo z frytkami- chcielismy cos na szybko, zeby juz nie tracic czasu na gotowanie, bo nie mam na to wybitnie ochoty... Mozliwe, ze "cos" jeszcze dojdzie, bo mam na prawde paskudny dzien, ale zobaczymy :) Na prawde martwie sie tym cholernym jezykiem. Czemu tak jest, ze jak czlowiek chce juz cos zrobic to zawsze cos sie musi walc i isc pod gorke :/ echhh... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 17, 2012 Niestety zazwyczaj jak się zaczyna walić to na całego, u mnie to już chyba norma, więc można powiedzieć, że przywykłam. Dzisiejszy dzień nie był najgorszy, bo na obiad zjadłam kaszę jęczmienną z warzywami polaną sosem pieczeniowym. Najbardziej cieszy mnie to, że po raz pierwszy zjadłam pół woreczka i po prostu zaspokoiłam głód (a byłam mega głodna), a nie rzuciłam się na cały woreczek, po czym później zdycham. Generalnie miałam ochotę na więcej, ale się ograniczyłam, bo w końcu publicznie obiecałam, że w sobotę zobaczę na wadze 65kg :) Później już nic nie jadłam do wieczora, ale jak wróciliśmy z zakupów (jednak pojechałam z rodzicami na zakupy, więc ani biegania nie było, ani żadnej innej aktywności fizycznej, no poza bieganiem po supermarkecie) nie mogłam wytrzymać i zjadłam ćwiartkę gotowanego buraka, więc kalorie żadne, a poczułam się o niebo lepiej, szczególnie, że dawno nie jadłam buraków. W ogóle zważyłam się dziś przed obiadem i było równe 66kg ( w ciuchach 66,6kg), więc jestem dobrej myśli, chociaż z takimi wahaniami nie wiem jak to będzie po "grzesznej" sobocie. Na pewno zjem więcej, bo będą goście, wino )które zresztą sama wybierałam, więc nie wypada nie spróbować), różne pyszności... No ale wszystko przede mną :) I się nie martw na zapas - na pewno się wszystko ułoży !! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 17, 2012 Hej!! U mnie dzisiaj DZIEŃ MARCHEWKOWY trwa, tak jak zapowiadałam :) Generalnie mam już dosyć marchwi i jej przetworów, ale grunt, że nie jestem głodna, a kalorii dużo wpaść nie mogło. Najbardziej martwi mnie jednak fakt, że nie biegałam, bo zwyczajnie nie mam kiedy - zaraz idę piec sernik na jutro. Moje menu: śniadanie 1 - 3 surowe marchewki śniadanie 2 - 3 surowe marchewki + 1 po pracy "przekąska" - jednodniowy sok marchwiowy obiad - porcja gotowanej marchewki (z 4 sztuk) z odrobiną masła (no dobra zaszalałam z tym masłem i dałam ok. 3 łyżeczek), solą i cukrem przed chwilą - jednodniowy sok marchewkowy W sumie z największą ochotą jadłam tą gotowaną marchewkę, bo surowa w nadmiarze powoduje takie dziwne uczucie i z każda kolejną smakuje coraz gorzej. Jak dziś jeszcze zgłodnieję, to zjem surową marchewkę i wypiję jeszcze jeden sok jednodniowy :) A jutro rano się ważę i musi być maksimum 65,9kg!! Aaa jeszcze coś - już dawno miałam Ci to pokazać, ale wciąż zapominałam. http://www.youtube.com/watch?v=8TJVrJ059K8 To mega śmieszny filmik - jakaś dziewczyna przeprowadza ze sobą "wywiad" - niektóre teksty ma wprost nieziemskie, a zaznaczę, że ona ma chyba z 19, albo 20 lat, przynajmniej tak by wynikało z tego co mówiła w tym i innych swoich filmikach. Ktoś to wrzucił na fb i z ciekawości weszłam, uśmiałam się jak nigdy, więc "polecam" :) I jeszcze jeden filmik - ten oglądałam przed chwilą. To materiał o dwójce ludzi, którzy postanowili przeprowadzić eksperyment i przestali się myć na 6 tygodni, żeby sprawdzić co się z nimi stanie i, czy faktycznie kosmetyki źle na nas wpływają. Obejrzałam go, ale z niesmakiem, coś naprawdę obleśnego, już od samego oglądania poczułam się brudna - jak chcesz to obejrzyj :) http://vod.pl/jak-bardzo-mozna-byc-brudnym,80164,w.html#play W sumie to ja się teraz czuję, jakbym przeprowadzała na sobie jakiś eksperyment, bo nigdy nie byłam jeszcze na diecie, składającej się z jednego produktu (nawet na Dukanie można było jeść różne rzeczy) i nie mam pojęcia, czy to oczyszcza, czy się na tym chudnie, czy to w ogóle dobrze wpływa na organizm i zdrowie i jakie są skutki "przedawkowania" marchewki :D Mam nadzieję, że jutro wszystko będzie ok, wracam do normalnego jedzenia i już doczekać się nie mogę. Teraz pewnie długo nie tknę marchewki! Tylko trzymaj kciuki, żebym się jutro opanowała i na max. 1500 kcal zakończyła dzień (już wstępnie się dowiedziałam, co do jedzenia będzie i przemyślałam na co mogę sobie pozwolić, ale niestety teoria zazwyczaj mija się z praktyką ;/ ). I z tym bieganiem jutro musi wypalić, bo nie chcę robić aż tylu dni przerwy. Pisz co u Ciebie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 17, 2012 Hej!!! Aaaaa ten filmik mnie rozbroil!!! "Jak maja na imie Twoje chomiki?", "czy buszuja w nocy".. padlam... A jej odpowiedzi to zalamanie psychiczne numer 2 :) Ale najlepsza jest ta powaga podczas odpowiadania na te pytania... Wiesz, ze w ogole zauwazylam, ze teraz coraz wiecej ludzi, glownie dziewczyn, wrzuca takie filmiki z jakimis pytaniami- normalnie zlote mysli z czaswow podstawowki mi sie przypomnialy. :) O tych ludziach tez kiedys slyszalam... Kurcze ide sie zaraz wykapac :) To ladnie dzien na marchewce Ci mija. Wydaje mi sie, ze jak jednego dnia je sie tylko marchewke to nic zlego sie nie stanie. Kiedys czytalam post w ktorym dziewczyna sie wypowiadala, ze stosowala diete jablkowa i troche rozwalila sobie metabolizm, ale ona jadla te jablka ponad tydzien i nic wiecej. A takie diety "oczyszczajace", ktore sa jednodiowe i polegaja na piciu swiezych sokow, koktajli czy jedzeniu samych owocow i warzyw sa wskazane 1-2 razy do roku w celu oczyszczenia orgaznimu z toksyn. Odezwala sie ta dziewczyna!!!!! Bylismy na miescie i napisala smsa czy jestesmy w domu. Zadzwonilam do niej i mowie, ze nie, bo nie dala znac, dzwonilam do niej od srody i nie wiedzialam co sie dzieje. Ona miala problem z telefonem, bo jej gdzies tam wypadl- przynajmniej tak twierdzi. Przepraszala mnie itd. i umowilismy sie na poniedzialek. Mam nadzieje, ze juz obedzie sie bez zadnych przeszkod wszystko. Jednak i tak jej powiem, ze jak kiedys bedzie taka sytuacja to niech chociaz napisze maila, bo nie bede co tydzien czekac i sie zastanawiam czy przyjdzie czy nie przyjdzie. Co do dzisiejszego menu. Szalu nie bylo tragedii tez nie, ale postanowilam, ze od jutra czyli "tak od soboty" :) zabieram sie za siebie na powaznie i bez zadnych wymowek. Rano sie zwazylam i niestety, ale bylo 51,2 kg. Moze to tez wynikac z faktu, ze za tydzien bede miala okres. JEdnak i tak widze golym okiem, ze brzuch mi sie robi coraz wiekszy. Po nogach tez cos tam widze, ale mniej, bo jednak one i tak i tak sa masywne, ale spodnie nie pozostawiaja watpliwosci. Menu w pracy bylo tradycyjne. W ramach obiadu poszlismy do sub waya. Uwielbiam ich kanapki!!! KIedys sprawdzalam ile taka kanapka ma kalorii i powiedzmy, ze od 300 juz cos tam da sie zalezc. W sumie to chyba taka normalna obiadowa ilosc kalorii. Poza tym zawsze taka kanapka bedzie zdrowsza niz jakas z Mc' Donalda. Ja akurat jadlam dzis kanapka italianska z salami i serem, ale zawsze biore maksymalna ilosc warzyw, czyli: salate, pomidory, ogorki, cebule i oliwki :) W niedziele przjezdza do nas brat mojego chlopaka, ale nie dam sie namowic na nic kalorycznego. Nawet na piwo!!! Dzis wypije sobie pozegnale piwko i pozniej zamierzam sie pilnowac. Dzis caly dzien nastawiam sie na stepper. Mimo, ze ma byc jutro upal zamierzam wytrzymac. Naczytalam sie ostatnio wlasnie na forum, ze a to ktos chce schudnac 20kg inna 15, wiec stwierdzilam, ze te moje 3-4 (max 5) kg to na prawde pikus. Tym badziej, ze kiedy sie odchudzalam przed weselem to po jakims czasie (kiedy przestawilam sie na zdrowe jedzenie) nie mialam ochoty na slodycze, lepiej sie czulam i co najwazniejsze waga sama spadala jak szalona- nawet kiedy od czasu do czasu pozwolilam sobie na cos slodkiego. W ostatnim czasie zdecydowanie przesadzalam z iloscia slodyczy, chipsow i obiadow robionych na szybko, czyli jakies gotowce albo fast-foody. Nie i koniec. Sklonilo mnie do tego rowniez moje samopoczucie, bo czuje sie jakas taka ciezka oraz to co ujrzalam dzis w lustrze, czyli falda na brzuchu, ktorej 1,5 miesiaca temu nie bylo. Ja uciekam sie kapac po tym filmiku :) A od soboty rozpoczynam kolejna walke ze soba. Zwaze sie dopiero najwczeniej 1 wrzesnia (chyba, ze wytrzymam deko dluzej) Trzymaj sie cieplo i do jutra (trzymaj za mnie kciuki). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 18, 2012 Hej :) Nie dałam rady odpisać wczoraj wieczorem, bo jakoś tak dziwnie bolał mnie brzuch (możliwe, że w związku ze "zbliżającym się" okresem, ale ten ma pojawić się dopiero jak grubo ponad tydzień, więc nie wiem) i się położyłam na chwilę, oczywiście zasnęłam. Wstałam tylko na chwilę sprawdzić, czy sernik wystygł - oczywiście był jeszcze ciepły, miejsca w lodówce i tak brak, więc zostawiłam go tak jak był i padłam jak zabita :D Aaa spróbowałam go jeszcze. Było po 1 w nocy, więc dzień marchewkowy przestał obowiązywać, pozwoliłam sobie na spróbowanie kawałka, mimo iż chwilę wcześniej myłam zęby. Ale dziś rano się zważyłam i stwierdzam, że mam wyjątkowo ciężką piżamę ! Moja waga w piżamie wynosiła dziś rano 65,3kg, więc i tak byłam mega zadowolona, ale bez niej zobaczyłam 64,8kg!!! Nie mogę tego zepsuć!! Wiem, że dziś będzie mała masakra, dlatego teraz, przynajmniej do końca sierpnia, się nie ważę, za to ładnie "dietetuję" - mam motywację, ale wiadomo, że motywacja bez silnej woli się nie obroni. Postaram się napisać dziś wieczorkiem jak minął dzień, a zaraz zmykam pojoggingować. Aha na śniadanie zjadłam dziś kajzerkę z salami i serem żółtym + pomidor, berlinkę z ketchupem i 2 ogórki małosolne. W zupełności się najadłam - jak nigdy. To chyba marchewka "zmniejszyła" mi żołądek :) Najważniejsze, że ta dziewczyna się odezwała i nie musisz szukać kogoś nowego :) Najlepszy w tym filmiku był tekst o tamponach i to jej zbliżenie w kamerę z tekstem "i nie zamierzam używać!", albo pytanie o zainteresowania chomików i pytanie, czy ma laptopa, czy "stacjonara" - "mam laptopa, bo stacjonarny nie zmieściłby mi się do pokoju" :D Złote myśli :D Kto ich nie miał... ale kiedy to było! ;o Więcej niż 1 dzień to nie dałabym rady przetrwać na jakimkolwiek pojedynczym produkcie, chociażby to było coś co uwielbiam! No dobra może jakbym się zaparła, to bym przetrwała, ale powstałaby długaśna lista rzeczy, na które mam ochotę. Na typowych dietach zawsze takie robiłam, bo zawsze było coś zakazane (a później to wszystko kupowałam, jadłam i tyłam), a teraz tego nie ma, dlatego moje odchudzanie funkcjonuje. Nawet jeśli danego dnia mam na coś ochotę, a nie mogę już tego zjeść zw względu na nadmiar kalorii mogę wpisać to w jadłospis na dzień kolejny, albo z czegoś zrezygnować kosztem tego :) Fakt nasze nadprogramowe kilka kilo (no dobra u mnie to ok 10kg, ale pierwszy cel to 59kg, więc wystarczy 6kg w dół) to "kosmetyka" w porównaniu z osobami (w tym ze mną kiedyś), co mają do zrzucenia znaczenie więcej - z doświadczenia wiem, że im dłuższa droga do celu, tym mniejsza motywacja, mniej sił i mniejsza wiara w siebie i swój sukces, szczególnie, kiedy ktoś pierwszy raz się za to bierze i nie wiem, że potrafi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 18, 2012 nikogo innego miało być :) Tam wyżej też coś bez sensu napisałam, bez słówka "jak" a nawiasie miało być :D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 18, 2012 ze* wie* Widzę jak czas ucieka, stąd te niedopatrzenie :) Zbieram się już definitywnie na przynajmniej pół godzinki biegania! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 18, 2012 Hej! Rozpuszczam sie!!! I to doslownie! Jest dzis tak goraco, ze nie da sie nic zrobic. W tym roku tak jeszcze nie bylo... Wstalam dzis dosc pozno, bo o 12. Na sniadanie zjadlam musli z jogurtem. Pozniej pelna motywacji i energii poszlam do sklepu i w polowie drogi zalowalam swojej decyzji. W sklepach pustki, na drodze to samo. Nikt nie wynurzal sie dzis z domu. Zakupy zajely mi dzis na prawde duuuzo czasu, bo czlapalam sie jak nigdy. Stwierdzilam, ze odpalenie piekarnika lub kucheniki byloby samobojstwem dlatego nie jadlam dzis nawet obiadu. Skusilam sie pozniej na kilka kostek czekolady z lodowki i w sumie na dzis to tyle jedzenia. Moze wieczorem wyjdziemy gdzies cos zjesc. Jednak nawet jesli juz sie gdzies rusze to na pewno nie zjem duzo... Dzis nie cwiczylam, ale za to ogarnelam troche w domu, zrobilam pranie reczne i tego typu rzeczy. Po wyjsciu z lazienki (po tym praniu) czulam sie gorzej niz po saunie, wiec nawet nie mysle o stepperze, bo po prostu nie dam rady. Postanowilam, ze wykorzystam ten dzien inaczej i zajme sie troszke soba. Tak wiec zaraz ide sie wykapac, zrobie peeling, pozniej zajme sie paznokciami itd. Bede robic wszystko, zeby miec stycznosc z woda :) Trzymaj sie! Moze wpadne jeszcze wieczorem chyba, ze rozpuszcze sie do konca :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 19, 2012 Teraz to się wkurzyłam delikatnie mówiąc!!! Wszystko byłoby super jak na dzisiejszy pełen pokus dzień (pomimo wizyty rodzinki, która naturalnie zawsze źle na mnie wpływa, szczególnie chodzi o ich zachowanie, ale o tym później), nawet brak internetu przez jakiś czas zniosłam, ale od godziny próbuję odczytać wiadomości na mailu i nie da rady, a prawdopodobnie to coś ważnego. Na dodatek wylogowuje mnie ciągle, zgłosiłam problem, ale pewnie teraz nikt mi nie pomoże. W związku z tym, że zaczynałam robić się już głodna, a gdyby nie to pewnie już bym dawno spała sięgnęłam do szufladki z zapasami... Zjadłam PRZED CHWILĄ (a spójrz która godzina) 3 takie duże pierniki w mlecznej czekoladzie i 5 ciasteczek kakaowych, chyba się zaraz popłaczę. Już wszystkiego mi się odechciewa :( A poza tym dzień był udany, bo od czasu kolacji, czyli 19-20 nic nie jadłam aż do tego słodkiego przed chwilą. Po śniadaniu był tylko kubeczek malin, później mały kawałek tortu, jabłecznika i sernika. Dalej 1 piernik w czekoladzie, lampka wina, a na kolację 1 mała kiełbaska z ketchupem, jajko w galarecie z jakimiś tam warzywami i 2 kromki chleba ciemnego z ziarnami z serem i salami, sałatą i papryką. Było naprawdę sporo jedzenia, więc byłam zadowolona ze swoich ograniczeń, a tu taka "niespodzianka". Do tego muszę jutro wcześniej wstać, bo umówiłam się z koleżanką nad jezioro, a póki co nie wiem co robić, chciałabym odczytać te maile dziś, bo jutro czas będę miała dopiero wieczorem zapewne. Co do mojej wagi - zważyłam się jeszcze przed tym "nocnym słodkim szaleństwem" i było 66,1kg, więc przyzwoicie. Rano będzie pewnie 67kg jak nie więcej :( Nie załamię się! Na szczęście nie będę musiała teraz jakiś czas widzieć rodzinki, bo działają mi na nerwy (i nie tylko mnie, bo cała moja rodzina, tzn. ta, z którą mieszkam, najbliższa jest podobnego zdania). Co więcej znów dziś wypatrzyłam ogromnego pająka koło ławki ogrodowej, więc zrobiła się akcja. Mama chciała go zabić, a wuja mi na złość gdzieś go przeniósł jak weszłam do domu na chwilę i tak oto kolejny pająk sobie żyje w pobliżu mnie, a ja nie wiem, gdzie on jest :( Oni do jasnej cholery nie rozumieją, że ja się strasznie boję pająków, a w obecnej sytuacji nie mogę się stresować, bo to może źle wpływać na moje zdrowie (oczywiście nikt z nich nie wie, co przeszłam i na co jestem chora ba że w ogóle jestem chora) i wciąż darli ryje, żeby go nie zabijać bla bla bla. Tak pająka zostawić nie wiem po co (mimo iż widzieli jak źle na mnie jego obecność działa, bo aż się popłakałam), a świnie i krowy to zabijać, bo przecież mięso jedzą i to nawet sporo - idiotyzm totalny. I te ich żałosne teksty jakby byli u siebie w domu... Mam stosunkowo małą rodzinę, ale z obydwu stron (i od taty i od mamy) to są ludzie, którzy wyjątkowo działają mi na nerwy, Bo chociażby babcia - teoretycznie miła staruszka troszcząca się o wnuki, a moja babcia? Nie chcę być niemiła, bo od zawsze mam tylko jedną babcię i żadnego dziadka, ale pomimo swojego wieku darła na mnie się dziś najgłośniej. Do tego udaje taka niby schorowaną, podczas gdy mama widziała ją kiedyś na mieście (oczywiście to kawał drogi od jej domu) pędzącą przed siebie. Co więcej nie zamieniłam z nią dzisiaj więcej niż 2 zdań, w ogóle nie jest zainteresowana co u mnie i moich sióstr, od zawsze najważniejsze kwestia, które porusza to "jej synek (mój tata), który rzekomo schudł", bo w domyśle pewnie mama go głodzi, podczas gdy nikt inny rzekomego schudnięcia nie zauważył, a że pracuje fizycznie całymi dniami nie zawsze ma czas, by jeść co chwilę, kolejna kwestia "co nowego mają sąsiedzi i skąd wziąć pieniądze, by też sobie to kupić", "dlaczego zielsko jest niepowyrywane i czego jeszcze by się tu uczepić u nas w domu" - na litość boską moja mama pracuje, też nie jest w 100% zdrowa a stresuje się tymi wizytami, bo już taka jest, nie potrafi mieć olewu na krytykę. Aaaa i jeszcze jakbym mogła zapomnieć najważniejszy problem dnia jak ktoś zaparkuje babci pod bramą, to może gadać pół dnia. Ehh normalnie mam dość, postanowiłam unikać ich obecności, więc na pewno jeździć ani do babci, ani do wujostwa nie zamierzam, a jak oni będą u nas? Co najwyżej na moich urodzinach się pojawię... Bo wypada :D Ale powiem Ci tak z innej beczki, że przestałam odpisywać temu przyjacielowi na fb, bo jakoś tak chciałam pomyśleć, trochę odpocząć, zobaczyć jego reakcje, może nawet urwać kontakt? Ale dziś do mnie zadzwonił, odebrałam, bo byłam an tym upale zamotana, myślałam w ogóle, ze tata dzwoni i nie byłam w stanie przemyśleć "taktyki" i naprawdę cieszę się, że go mam, bo przede wszystkim świetnie się dogadujemy :) O upale coś wiem, co prawda u mnie aż takiego upału dziś nie było jak bywały, ale w środku dnia poszłam biegać! Po 13 minutach wróciłam, bo dalej nogi nie chciały mnie nosić, byłam bardziej zmęczona niż po godzinie joggingu w chłodniejszy dzień. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 19, 2012 Odblokowali mi pocztę!!! Super, tylko niepotrzebnie rzuciłam się na to słodkie... Nie byłam aż tak głodna jak niekiedy wcześniej ;/ Dobra jakoś dam radę, zważę się rano i postaram jutro nie szaleć zbytnio. Jeszcze odnośnie rodzinki przypomniało mi się, że babcia ciągle mówiła, że "ale dostałam figurki", więc w końcu nie wytrzymałam i odpowiedziałam jej oschle, że nie dostałam, tylko ciężko na to pracowałam. Co więcej wkurzały mnie jakieś teksty, ze "teraz to jestem fajna", czy coś takiego jakbym kiedyś była inna, tylko dlatego, że ważyłam więcej. Brzydka nigdy nie byłam, a osobowość mi się nie zmieniła, ale jak widać babcia dostrzega w człowieku tylko figurę, co jest bardzo przykre. Niejeden facet nawet potrafi zachować się lepiej. Dla mnie również wieczne gadanie o moim wyglądzie i figurze nie jest specjalnie przyjemne, szczególnie, że oni robią to w sposób taki, jakby mi czegoś zazdrościli. Najlepsze ciocia od czasu, kiedy schudłam zauważyłam, że coś do mnie ma, bo wielce się nie odzywa, a jak już to od razu z pretensjami o byle co. Z kolei druga ciocia ostatnio jak się widzieliśmy stwierdziła pół żartem, pół serio, że to przeze mnie przytyła, a dokładniej, "że na nią przeszły kilogramy, które zrzuciłam". Czuję, ze zdecydowanie muszę się "odtoksycznić" po dzisiejszym dniu. Oby jutrzejsze spotkanie z koleżanką nad jeziorkiem mi w tym pomogło, bo od poniedziałku zaczynam definitywną walkę i się nie ważę!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 19, 2012 U mnie kolejny dzień porażki... Zapewne po tym week waga podskoczy do 68kg jak nie więcej :( Zupełnie nie wiem, co się ze mną dzieje, jakiś taki zły okres mam, do tego wszyscy mnie wkurzają, a nikt nie wspiera :( Dzisiaj to już o godzinie 11 miałam na koncie ponad 1000kcal. Co jadłam? śniadanie - 3 kromki ciemnego chleba z ziarnami z masłem (zazwyczaj jej z Delmą, która ma mniej kalorii), salami i serem plus sałata, pomidor, papryka, pół śledzia z zalewy octowej, 2 kiełbaski z ketchupem (pół kabanosa i frankfurterka). zaraz po śniadaniu - duży kawałek tortu (jakoś tak mnie naszło) i 2 ciasteczka z powidłami, które uszykowałam sobie nad jeziorko Postanowiłam nad jezioro nie brać nic do jedzenia, tylko taką granulowaną herbatkę zrobiłam i wzięłam ze sobą. Przetrwałam, ale za to jak wróciłam do domu byłam strasznie głodna, w związku z czym zjadłam pałkę od kurczaka (pieczora w piekarniku, ale na pewno z dodatkiem tłuszczu) z kilkoma pieczarkami i dość dużą miseczkę sałatki (kalafior, fasolka szparagowa, ogórek, marchewka, pietruszka natka i jakiś musztardowy sos). Nieważne, że najadłam się to tym do syta, bo chwilę później wcisnęłam w siebie ogromny kawał tortu (dwa razy taki jak rano), po czym stwierdziłam, że i tak dzisiejszy dzień jest już przegrany, a biegać nie pójdę, bo za gorąco, więc zjadłam kawałek sernika i 2 kawałki jabłecznika. Dodatkowym impulsem pchającym mnie w stronę takiego obżarstwa była moja waga - weszłam na nią zaraz po tym obiedzie i torcie i pokazała 66,7kg, więc stwierdziłam, że jak na tak kiepski dzień, to nie jest źle, ale za to jutro pewnie będę miała dopiero "niespodziankę" - nawet nie wiem, czy się ważyć, ale z drugiej strony jak nie będę wiedziała i odchudzała się normalnie, a za 2 tyg zobaczę załóżmy 65-66kg to uznam, że nic nie schudłam, bo jest tak jak teraz i się załamię, że moje wysiłki poszły na marne ;/Sama już nie wiem co lepsze... Ważyć się, czy nie? - oto jest pytanie :D A jak tam u Ciebie? :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Sierpień 20, 2012 cześć dziewczyny, podczytuję was od jakiegoś czasu i chciałabym się przyłączyć. mam 163 i ważę( waga z rana 50,1) i waga po całodniowym obżarstwie 52,5 dziewczyny ile ja mogę w siebie wcisnąć, czuję się jak śmietnik bez dna. wiecie co moim problemem nie jest niezdrowe jedzenie bo ja ogólnie jem tylko chude mięso, ryby wszystko pieczone bez tłuszczu dużo owoców warzyw nabiału chudego szkoda tylko że na takim jedzenie wytrzymuje dwa trzy dni a potem robię nalot na lodówkę i jem co popadnie, boje się że to już jest choroba, że ja nie potrafię jeść normalnie, bo albo jem bardzo mało albo się obżeram tak że brzuch mi pęka z przejedzenia potem mam wyrzuty sumienia i znowu dietka i takim oto sposobem koło się zamyka, mam nadzieję że może pisanie tutaj z wami jakoś mnie zmobilizuję i wezmę się za siebie jeżeli to nie pomoże to wybiorę się do dietetyka po jakąś racjonalną dietę która dostarczałaby mojemu organizmowi wszystkich potrzebnych składników co zapobiegałoby takim napadom bo poprostu mam już dosyć :-(. ach może jeszcze napiszę jaki mam cel a więc chciałabym zgubić 5 kg czyli 44-45kg to waga w której najlepiej się czuję i jeszcze niedawno tyle ważyłam , udało mi się schudnąć (październik i listopad ) i przez jakiś czas utrzymać tą wagę a teraz wszystko wróciło przez to objadanie się, najgorsze jest moje samopoczucie, ciągle jestem zmęczona bez energii i chęci do życia, nie mam ochoty na żadne spotkania i wyjście ze znajomymi czuję się gruba, ledwo co mieszczę się w spodnie które jeszcze jakiś czas temu były dla mnie luźne. ostatnio miałam jakiś dobry czas i wytrzymałam..uwaga...aż 5 dni na wzorowym i zdrowym jedzonku bez objadania i się i słodyczy i na wadze ujrzałam już 48kg niestety znowu wszystko zawaliłam, Wiem że nie ważę dużo i nie jestem gruba ale źle się czuję w swoim ciele, mam taką budowę że każdy kilogram u mnie jest widoczny, najgorzej jest z pupą i nogami, zdecydowanie te części ciała się za duże i za grube. także zaczynam od jutra ..hmn no można powiedzieć że od dzisiaj chociaż do godz 15 najadłam się już jak bąk ale do wieczora już nic nie tknę i jutro pewnie będzie tylko kawa i jakiś owoc bo zawsze po takim obżarstwie nie mam kompletnie ochoty na jedzenie. moje przekleństwo i największy wróg- słodycze, uwielbiam, ubóstwiam wręcz kocham wszystko co czekoladowe i słodkie. do jutra, pozdrawiam was dziewczyny. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach