Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość comadoska

do matek czujących prawdziwą miłośc do dziecka

Polecane posty

Gość comadoska

witajcie, mam pol roczną córeczke . to moje 1 dziecko. jeste wesołą sliczną dziewczynką. czasami jednak macierzysntwo widze z tej drugiej strony. bardzo sie o nią martwie. czesto chce zeby byla zawsze aka malutka jak teraz, grzeczna i szczesliwa. MAm chwile wzruszenia. Biore ja na rece i przytulam. a łzy leca mi jak oszalale. bo boje sie o jej przyszlosc. zeby jej nikkt nigdy nie skrzywdzil. zeby oataczali dobrzy ludzie i zeby byla zdrowa. czy wy tez tak czasem sie wzruszacie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jujuzjujuz
Ja nie płacze ale tez tak mam ze przeraża mnie ze coś moze mu sie stać ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jasne ze tak :) Te z mnie dopada czasem czarnowidztwo zarówno to przyszłościowe o którym piszesz "żeby nie spotkali na swojej drodze złych ludzi itd" jak i takie w chwili obecnej np biegam sprawdzać czy śpią spokojnie, czy oddychają, czy nie mają gorączki itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niedowiarrka
Jasne. Ostatnio, jak kupowałam małej prezent urodzinowy :) Umówiłyśmy się na coś niezbyt dużego, a w sklepie takiego zestawu nie było i zdecydowałam się na większy (a co tam..) Dziecko się aż zatchnęło: Mamooo, napraaaawdę..????? Łzy mi się w oczach zakręciły.. Gdybym mogła częściej ją tak uszczęśliwiać.. I w ważniejszych sprawach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dgdgdf
ja mam to samo:) dzis na nią strasznie wrzasnełam, poprostu stracilam cierpliwosc, gadałam na infolinii z babą ktora ledwo dukała po ang. ( mieszkamy w UK) siedziałam z tym matołem 20 min...prawie koniec, moja corka wiszczy, na sam koniec rozmowy, gdzie musialam potwierdzic tak czy nie, mała mnie rozłączyła ..pusciły mi nerwy, coreczka ma dopiero 15 miesięcy, wrzasnelam raz zeby sie odczepila ode mnie, tak sie przestraszyla, ze nie dalam jej rady uspokoic przez kolejne 10 min..kurde teraz mam wyrzuty sumienia i mysle jaka durna matka ze mnie, jak moglam na nią tak krzyknąc..hhhhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 32-latka***
cieszcze sie tymi szkrabami jak sa jeszcze male ,bo ja k podrosna do nastu lat to juz nie jest tak ,,wzruszajaco'',hehe:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanica1234
Nigdy już nie będziemy, spokojne i wyluzowane jak za czasów gdy nie miałyśmy dzieci:( Zostawiam syna z mężem - martwię się, z babcią, nianią, to samo. A do pracy chodzić muszę. Ostatnio w domu rozciął sobie lekko brew i jak zobaczyłam krew u swojego dziecka to myślałam, że zejdę na zawał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez sie wzruszam. a jak np placze bo go boli brzuszek (kolki) to jak mu nie moge pomoc, i widze jak sie meczy to placze razem z nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja ostatnio ryczałam jak mieli zastrzyki- cala trójka. Zazwyczaj podchodzę z dystansem do zabiegów medycznych. Pocieszam ich, staram się odwrócić ich uwagę i tłumacze ze muszą to przetrwać ze to tylko chwila. Ale ostatnio cala trójka miała zlecone 2 razy dziennie zastrzyki domięśniowe. Kiedy kolejny raz przyszła pielęgniarka serce mi pękło. Mania płakała cichutko w kąciku, w końcu wstała i powiedziała ze pójdzie pierwsza a mi normalnie żołądek do gardła podszedł bo szla jak na skazanie :( Wiedziała ze będzie bolało i wiedziała ze nie ma wyboru. Ale jak zobaczyłam maluchy to już nie wytrzymałam. Kornel nakrył Zosie kołderką żeby jej nie było widać i schował się pod jej łóżeczko. Trzymał róg kołdry i płakał mówiąc "uratuj nas mamusiu". Bozeeeeee poczułam się jak kat. To był na szczęście ostatni zastrzyk. Później szpital- wenflony. Nigdy więcej zastrzyków!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez tak mam:) moge godzinami patrzec jak sie bawia i zachwycac sie nimi jacy sa cudowni Czasem mysle ze zbyt emocjonalnie do wszystkiego podvhodze Moj mlodszy synek ma 13 miesiecy i za miesiac idzie do zlobka Na sama mysl lzy mi leca a maz twierdzi ze przesadzam a ja nie moge sobie wyobrazic ze nie bedzie mnie przy nim caly czas Jest tak strasznie do mnie przywiazany Juz sie boje ze bede beczec pierwszego dnia w zlobku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dgdfgdf
wspolczuje, nie wyobrazam sobie 14 miesiecznego dziecka w żłobku.. moja ma 15 miesięcy, ona to ona, ale ja to pewnie bym sie zajeczała.. i dlatego wybralam prace na pol etatu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez sobie nie wyobrazam ale co mam zrobic Prace mam swietna ale szef dluzej nie bedzie czekal Obiecalam ze wroce jak dziecko skonczy rok Po zlych doswiadczenach z opiekunka wybralismy prywatny zlobek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozarozana
ja to jeszcze dziecka nie mam a juz sie martwie ze jak bede miala to nie bede po nocach spala z zamartwiania - hahahahah

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez mloda mama
oj. ja też się martwię o przyszłość moich dzieci, martwię się o to, żeby nie spotkała ich krzywda itd, itp. Czasem sobie też ze smutkiem myślę, że są coraz większe, ja jestem im coraz mniej potrzebna. A jak już wrzasnę to się czuję później okropnie. Zresztą każdy swój błąd sobie wytykam. ach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gorgeous Amy
A ja nie płacze z byle powodu. Staram się do macierzyństwa i wychowywania dziecka podchodzić racjonalnie. Wiem, że mam niewielki wpływ na to jak będzie wyglądać przyszłe życie mojego syna, na to jakich ludzi spotka na swoje drodze- z pewności będą to także osoby, których nie charakteryzują krystaliczne intencje. Synowi staram się przekazywać wiele praktycznych zdolności. Zarówno tych dotyczących dbania o sobie ( syn ma 8 lat, świetnie radzi sobie z mopem, odkurza, robi sobie kanapki, nauczyłam go przyszywać guziki, zawsze zmywa po śniadaniu, rozkłada naczynia do obiadu, wyrzuca śmieci, jak będzie starszy nauczę go także gotować i prasować) jaki i kontaktów z innymi, jest nauczony, że pierwszy nikogo nie udarze ale nie pozwoli z siebie zrobić chłopca do bicia, wie, że jeśli ktoś go uderzy raz ma użyć argumentów słownych, za drugim razem ma oddać. Syna wychowam na samodzielnego mężczyznę o silnym charakterze. Mężowi i teściowej to się nie bardzo podoba- dla nich gotowanie to niemęskie zajęcie. I co to w ogóle znaczy? matek czujących prawdziwą miłość do dziecka" Może być jakaś nieprawdziwa? Moje dziecko kocham ale przez to że jednak matką nie przestałam być także kobietą, pracownikiem, żoną, przyjaciółką, miłośniczką niezdrowego jedzenia i wysokich szpilek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez tak mam tym bardziej jak widzę co się teraz dzieje w tej Polsce ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wiosennej mamy
przepraszam, ale musze to napisac. "Trzymał róg kołdry i płakał mówiąc "uratuj nas mamusiu". Bozeeeeee poczułam się jak kat. To był na szczęście ostatni zastrzyk. Później szpital- wenflony. Nigdy więcej zastrzyków!" Dlaczego twoje dziecko uwaza zastrzyk za cos tak strasznego. Ten opis brzmi tak jakby dziecku miala stac sie najwieksza krzywda. Jesli tak zachowuja sie Twoje dzieci w obliczu zastrzyku to ja im wspolczuje:( Moja tez plakala, a miala takie zastrzyki, ale w zyciu tak nie panikowala, nie lkala jak dziecko w sytucji, w ktorej zagraza mu zycie. Nie chodzi o to, ze jest silniejesza, ale "uratuj nas mamusiu"?:O Chyba przesadzasz z ta nadopiekunczoscia skoro dla dziecka zastrzyk kojarzy sie z czyms az tak traumatycznym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frwefwr
Srutu tutu... Ja nigdy nie płakałam na zastrzykach, starałam się być twarda, moja siostra histeryzowała jak obdzierana ze skóry. Obie wychowywane tak samo, traktowane tak samo. Dzieci są różne i tyle. Można im tłumaczyć, postawą pokazywać że nie ma się czego bać i jak warto się starać zachować a i tak nie można być pewnym co wymyślą i czy nie zaskoczą nas swoim zachowaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agahajga
"boje sie o jej przyszlosc. zeby jej nikkt nigdy nie skrzywdzil. zeby oataczali dobrzy ludzie i zeby byla zdrowa." Ale na to NIE MA SZANS niestety. Zamiast wiec ryczec wez sie w garsc i naucz corke umiejetnosci radzenia sobie w zyciu, daj jej sile, dobre wyksztalcenie i umiejetnosc mowienia "nie" i rozpoznawania zlych ludzi. Rykami tylko jej zaszkodzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, ja się nie wzruszam w ten sposób :) W ogóle nie mam romantycznego charakteru i nie jestem skłonna do rozczulania sie, a juz zwłaszcza nad sprawami, które ode mnie nie zależą. Chociaż w sumie to od rodziców też zależy jak wychowają dziecko, żeby było odporne na ciosy zadawane przez życie, żeby walczyło o siebie i nie poddawało sie :) Tak że zamiast sie wzruszać przemyśl co zrobić żeby dziecko miało silny charakter :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez mloda mama
ja też nie płacz,ę na zastrzykach. Może dlatego, że czuję się w obowiązku być synkowi oparciem i swoją postawą pokazać mu, że to nic strasznego. Raz tylko ledwo stałam obok, a jeszcze musiałam go trzymać (akurat w szpitalu miał wenflon zakładany), bo kuty był 3 razy, wkłuć się pielęgniarki nie mogły, on płakał coraz bardziej, a mnie się coraz słabiej robiło. I myślałam, żeby już go przytulić. Ale niestety na takie zabiegi muszę chodzić ja, bo mąż poszedł raz i pielęgniarki go wyprosiły, przez co dziecko było samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W ogóle dla mnie to głupie jak mozna mylić bezsensowne rozczulanie sie z prawdziwą miłością :o dla mnie prawdziwa miłość do dziecka to właśnie wspieranie go, pomaganie w różnych sytuacjach, a nie siąść i beczeć jakie to moje dziecko biedne i poszkodowane :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba mam podobnie jak Laura wiadomo że jest mi przykro bardzo jak coś go boli i nie mogłabym znieść myśli że ktoś mu zrobi krzywdę, ale z drugiej strony nie uwiązuję dziecka do siebie, pozwalam mu na wiele samodzielności, nie martwię się jak zostaje z tatą ( a w tygodniu jest z tatą częściej niż ze mną) raczej jestem dumna, że mam faceta, który wszystko przy dziecku ogarnia, nie mam traumy jak idzie do przedszkola (ma 15 miesięcy, ale nie było żłobka w okolicy i przyjęli go do prywatnego przedszkola) - zwłaszcza że wiem że uwielbia tam chodzić - wczoraj odebrałam pierwsze "arcydzieło plastyczne" i byliśmy dumni jak nie wiem, nawet zawisło w antyramie :) ale nie siedzę nad nim i nie płaczę, pozwalam mu wariować, biegać, brudzić się, jeść samodzielnie (mimo że potem i on i kuchnia praktycznie do remontu - choć ostatnio juz mu sie udaje zjeść rosół samodzielnie mam nadzieję że wyrośnie na otwartego, odważnego i ciekawego świata malucha, który nie będzie się trzymał maminej spódnicy - a dopóki będę mogła postaram się go chronić w taki sposób, żeby go tą moją miłością nie przytłoczyć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katia........
Ja tez nie dramatyzuje podczas zastrzykow ani szczepionek, kiedy dziecko widzi ze matka placze to jest jeszcze gorzej i jeszcze bardziej sie boi. W zeszlym roku moja corka dostala serie zastrzykow i za kazdym razem kiedy wiozlam ja do przychodni na te zastrzyki (rano i wieczorem) czulam sie jak zdrajca, choc wiedzialam ze robie to dla jej dobra bo jeszcze w drodze sie smiala a gdy przekraczalysmy prog gabinetu zabiegowego mala zaczynala sie trzasc ze strachu i plakala. Po zastrzyku natychmiast sie uspokajala, ale co wtedy uzylam to moje. Tez boje sie o przyszlosc corki, ale wiem tez ze ani ja, ani jej ojciec nie przezyjemy za nia zycia. Mozemy tylko byc obok i byc dla niej oparciem, wspierac ja. Kazde dziecko kiedys wyfrunie z gniazda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to ja tak samo jak poprzedniczki :) wiem że nie uchronie go przed złem świata, dlatego chce go wychować na kogoś kto sobie poprostu poradzi w życiu. chce by zdobywał świat i był poprostu szcześliwy .Puki co jest samodzielny, ma charakterek, na zastrzykach nie płacze, on zreszta tez nie :P spokojnie zostawiam go z tatusiem, i nie wpadam w czarną rozpacz gdzy widze ża tatuś i on to love forever i w ogóle the best :P ale mam podstawową wade - uważam że nikt tak dobrze nie wychowa mojego syna jak ja :P jednocześnie zdając sobie sprawe że nie unikne błędów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
ja odkąd zostałam mama w ogóle sie zrobiłam jakaś wrażliwa. Nie mogę oglądać programó o chorych dzieciach- normalnie coś we mnie pęka i płaczę! Jak jakaś nawiedzona. A jeśli chodzi o córkę to też tak mam- czasem jak sobie pomyśle, ze ktoś mógłby jej zrobić krzywdę to coś mi w gardle rośnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do mireczkowatej
Też tak mam - odkąd zostałam mamą, zbiera mi się na płacz, gdy czytam o jakimś skatowanym dziecku albo o wypadkach z udziałem małych dzieci. Poza tym przepłakałam pierwszą szczepionkę, pierwszą godzinę w szpitalu, pierwszy dzień w pracy itd. :) Ale w miarę upływu czasu zaprawiam się bojach i te płacze zdarzają mi się coraz rzadziej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
no ja pierwsze szczepienia tez przepłakałam. Teraz, jak córka większa, podchodzę do tego inaczej- tłumacze, ze będzie bolało, staram się nie okazywać, ze sama sie boje. I jest ok. Myślę, ze to normalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje dzieci mają za dużo igieł na co dzień. Syn jest bardzo zestresowany zabiegami medycznymi i na sam widok strzykawki zaczyna płakać. Co jakiś czas a to badania a to wenflony a to zastrzyki (wyjątkowo dużo ich dostał w swoim niespełna 4 letnim życiu). Zastrzyki domięśniowe z zinacefu okropnie bola. Nawet lekarki w szpitalu się wzdrygały jak słyszały co młodzi dostawali. Minęło już 2 tyg a oni nadal mają siniaki na pupie. Wcale się nie dziwię ze płakał. Żal mi ich strasznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
wiosenna- a dlaczego tyle zastrzykow? Twoje dzieci sa na cos chore?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×