Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Szczęśliwa choć późno

Dziecko, maż po 40stce?

Polecane posty

Gość Szczęśliwa choć późno

Zapraszam wszystkie panie ktorym zycie ulozylo sie dosc pozno, to rodzinne i uczuciowe oraz takie ktorym "zycie splatalo figla" do opowiedzenia swojej historii.Ja zacznę :)) Dziś mam 40 lat. Na studiach miałam dwa poważne zwiazki, potem jeszcze jeden ktory ledwo nie skonczyl sie przy ołtarzu. Nie wiem co było nie tak ale zawsze cos sie psulo choc bardzo sie staralam i nie trafialam tez na kompletnych idiotow. Zajelam sie praca, jak tos sie teraz modnie mowi"kariera" i choc ciagle spotykalam mezczyzn na swej drodze-juz braklo mi nadziei ze cos z tego wyjdzie i do niczego powaznego nie dochodzilo, choc zegar biologiczny tykał. Niestety jakos kolo 35 roku zycia tykal tak bardzo ze myslalam tylko o dziecku, wcale nie o milosci do faceta tylko o dziecku ktore moglabym wychowac nawet samotnie. Ale kilka lat czekalam, myslalam ze przeciez moze bedzie jeszcze czas. Jednak jakis rok temu nawet wczesniej pomyslalam sobie ze zostane (ok-nazwijcie to egoistycznie) samotna matka z wyboru,moglam samodzielnei utrzymac dziecko pozwolic sobie na dlugi urlop wychowawczy dac mu tyyyle milosc ile zapragnie i ojciec dziecka mogl po prostu nie istniec. Jednak do poczecia byl potrzebny, a adopcja dla samotnej kobiety przed 40 stka to ....Nie moglabym z kims obcym, rozmawialam z przyjacielem , moja pierwsza miloscia o tym co czuje, i powiedzialam ze chcialabym zeby byl wylacznie biolgoicznym ojcem mego dziecka, nic od niego nie chce. On ma zone, jest bezdzietny. Po wielu godzinach zgodzil sie. Choc naprawde chcial dbac o mnei w trakcie ciazy , powiedzialam mu ze nie chce psuc jego szczescia nikomu nie powiemy o prawdzie, bedziemy sei trzymac jednej wersji ze dziecko jest owocem mego urlopowego romansu i po prostu nikomu nic nie powiem, bo nie chce niczego od ojca dziecka. Bylam bardzo szczesliwa w ciazy, ani chwili nie zalowalm tego na co sie zdecydowalam. Moi rodzice, znajomi wspierali mnie nie pytajac o ojca a ja po prostu kwitlam. Gdy malutka sie urodzila nie posiadalam sie ze szczescia. Jednak dzien po porodzie-napisalam do ojca dziecka "Mam corke. dziekuje Ci za najwieksze Szczescie ktore ktokolwiek mogl mi dac. zegnaj" On zjawil sie z oddalonym od jego miejsca zamieszkania 200 km szpitalu i powiedzial ze zakochal sie w tej kruszynce, we mnie i chce byc z nami. A z zona rozwiedzie sie niezaleznie od mojej decyzji bo nie uklada im sie i teraz on juz nie chce z nia byc. Nie spalam kilka nocy-ale zdecydowalam sie , na nowo po tylu latach go pokochalam a corka ma pelna rodzine. W pierwszy dzien Swiat ja chrzcimy, a w niedalekim czasie zaczniemy planowac oczywiscie cywilny slub. Jestesmy bardzo szczesciliwi, w zyciu nie myslalam ze tak sie moje zycie ulozy. :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama w święta
no to cwanie rozpieprzyłaś mu związek, gratuluję wyrachowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szczęśliwa choć późno
Wlasciwie pisze to w ramach pamietnika, jesli zapytacie po co:) Byc moze inne dojrzale kobiety bede chcialby podzielic sie podobnymi historiami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szczęśliwa choć późno
Tak, w tamtej chwili rzeczywiscie bylam nastawiona tak na ten cel ze to sie nie liczylo czego byc moze byc zalowala-gdyby nie to ze mysle sobie ze jednak nam jest pisane byc razem i sam przeciez sie z nia rozwiodl do niczego nie zmuszalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja nie mam podobnej historii.
Mam 38 lat i chyba nigdy nie podobalam sie dostatecznie facetom by ktorys chcial sie ze mna ozenic i miec dziecko. Mimo wszystko mam jeszcze troszke nadziei, ze mi sie uda. Od zonatych trzymam sie z dala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szczęśliwa choć późno
Nie potępiajcie mnie, naprawde choc tak to wyglada z boku-ze nie obchodzi mnie los tej kobiety (a to ze im sie nei ukladalo nie jest zadnym usprawiedliwieniem) i chcialam tylko dla siebie szczescia to nie jestem zła. Jednak wydaje mi sie ze teraz tak sie stalo-jestesmy szczesliwi to moze tak powinno byc, w koncu oboje sie na to zdecydowalismy , a nawet to moj partner chcial rozwodu z tamta niezaleznie od wszystkiego wiec mysle ze mam prawo do szczescia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×