Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość Hovaa

co dalej zrobic? czy robie z siebie idiotkę?

Polecane posty

Gość Masarnika
Witajcie Dziewczyny, ok, skoro napisałyście, co u Was, ja też uaktualnię moją sytuację. Od ok. połowy września zaczeliśmy, jak wiecie, spotykac sie tak bez większych oczekiwań, czy planów, po prostu, żeby zobaczyc, czy coś z tego wyjdzie. Mój były bardzo się starał, nie powiem, przez cały ten czas nie miałam mu właściwie nic do zarzucenia. W międzyczasie moja sytuacja zawodowa zmieniła się diametralnie. Dostałam awans, na którym tak bardzo mi zależało, mimo że moje szkolenia przed nim zostały nagle przerwane i zmuszona byłam wnieśc skargę na jednego z managerów. Wbrew zasadzie, że trzeba ukończyc szkolenia przed ubieganiem się o wyższe stanowisko, zaproponowano je mnie :-) Od tamtego momentu moje życie nabrało niesamowitego tempa: przyspieszyli mi urlop, żebym po powrocie mogła się skupic na pracy i nie przerywac tego wszystkiego w trakcie, bo mimo że wyższe stanowisko już objęłam, miałam 2 tygodnie intensywnego szkolenia. Teraz gdy już jestem samodzielnym pracownikiem, nadal jeżdżę na ten cykl szkoleń, który został przerwany wcześniej. Ostatni miesiąc był więc totalnie szalony i powiem szczerze, że nie miałam nawet czasu zastanawiac się, co mam zrobic w sprawie byłego - dac mu szansę, czy też nie. Był moment, że pomyślałam sobie, skoro sytuacja w pracy sama się pozytywnie rozwiązała, to może z nami będzie podobnie, może wszystko sie ułoży. W ostatnim czasie zaczęłam jednak zauważac, że nie tęsknię za byłym i nie mam już aż tak wielkiej ochoty spędzac czasu z nim. Zdarzyło mi się odmówic wyjścia z nim, albo razem z jego znajomymi. Zaczęłam więcej myślec i skupiac się na sobie. Gdy byłam w Polsce i rozmawiałam na temat naszego zerwania z koleżanką, ona stwierdziła, że jakiś tam uraz jednak zostaje na zawsze...i ja właśnie tak się czuję. Teraz to już nie jest to samo, co dawniej. Nie ma już takiej iskry. Niby czuję/czułam, że go kocham, ale teraz stwierdzam, że wszystkie przykrości i krzywdy oraz nadszarpnięte zaufanie dużo między nami zmieniły. Były przez dłuższy czas nie mógł zaufac mi w tym sensie, że bał się, że ja mogłabym zacząc spotykac się z kimś, żeby jemu zrobic na złośc. Tylko ja nie jestem taką osobą, szkoda byłoby mi życia na gierki i zemstę. To również wpłynęło na moje uczucia - przemyślałam, że skoro on po prawie 2 latach związku, nadal we mnie wątpi, to jaki sens tego wszystkiego?? Poza tym gdy postanowiłam dac mu jakąś tam szansę, przynajmniej na luźne spotykanie się, ustaliliśmy jednocześnie pewne warunki. Jednym z nich była decyzja o wspólnym zamieszkaniu, a w trakcie dążenia do niej - mieliśmy poczynic pewne przygotowania. Jak narazie nie zaczęliśmy jednak tych przygotowań - ja, bo mi już po prostu tak bardzo nie zależy, a on...może odczuwa moją obojętnośc?? Nie wiem, w każdym razie nie widzę z jego strony aż takich zabiegów, jakie bym oczekiwała. Nie wiem, co będzie z nami...a właściwie to wiem, wiem że razem to my raczej nie będziemy. Wiem że na dzień dzisiejszy ja skupiam się na sobie, żyję własnym życiem, robię to, na co mam ochotę, nie oglądajac się na niego, nie zastanawiając czy jemu to odpowiada, czy nie. Chyba w pewnym sensie zaczęłam go traktowac tak, jak on traktował mnie w ostatnich tygodniach przed rozstaniem. I nie pomyślcie, że robię to celowo - bo tak naprawdę nie jest. Myślę że nasz związek po prostu umiera śmiercią naturalną. To tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Maasarnika czy jest sens, to Ty sama musisz ocenić. Moim zdaniem facet nie powinien dać poznać, że zwątpił. Kobiet potrzebuje stabilizacji, bycia akceptowaną, komfortu...poczucia bycia ważną. Chyba nic nowego nie wymyśliłam. A jedno zachowanie faceta może przekreślić coś fajnego. Ja mam czasem wrażenie, że oni nie rozumieją, że babka to chodzące emocje. Hovaa...to przynajmniej widzisz ile był wart. Sporo miesięcy, twardy jest, albo faktycznie mu nie zależało. Szkoda, że wieloletnie związki się sypią, ale cóż. Trzeba iść dalej. Kiedyś musi być z górki. Ja w każdym razie ten rok zapamiętam chyba po kres swoich dni:). Kolejny też, bo dużo się zmieni...nowe środowisko i w ogóle. Także myślcie dziewczyny optymistycznie. Wiem jedno, już nigdy żadnego faceta nie będę próbowała przekonać, że "warto", jak sam nie dojdzie do takiego wniosku...znowy generalizuje..ehh...:) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masarnika
Ja nie pytałam ani nie zastanawiałam się, czy warto. Ja po prostu od jakiegoś czasu spodziewałam się, co nastąpi. I nastąpiło. Wczoraj pojechałam do mojego byłego. Nie planowałam jakiejś tam wielkiej rozmowy, ale zaczęła się ona przypadkowo, a później to ja już zaczęłam prowokowac, żeby dowiedziec się, co on tak naprawdę myśli. Generalnie powiedział, że na wspólne zamieszkanie w ciągu najbliższego pół roku zgodził się dla świętego spokoju (czytaj: żeby mnie tylko odzyskac) i że większośc ludzi w jego otoczeniu wcale nie mieszka razem, mimo że są w związkach. Dlatego on właśnie nie rozumie, dlaczego my musimy razem mieszkac. Poza tym dowiedziałam się, że on nie ma również ochoty na więcej dzieci........ To chyba mówi samo za siebie?? Powiedziałam mu, że dla mnie związek ma sens, jesli po jakimś czasie zaczniemy razem mieszkac i życ. To naturalna kolej rzeczy. Z resztą ja od początku byłam w tej kwestii szczera i nie ukrywałam ani nie obiecywałam, że będzie inaczej. On też twierdził, że kiedyś chce razem zamieszkac - tylko jego kiedyś oznacza chyba nigdy, albo gdy już będziemy staruszkami. On nie rozumie, że mamy inne priorytety i że ja nie zamierzam poświęcic swojego życia. Jestem jeszcze na tyle młoda, żeby poznac kogoś nowego i założyc rodzinę. Cały wieczór próbował mnie przekonywac, czy wręcz zastraszac, że już napewno nikogo nie znajdę i że będę zawsze sama. On chyba ma nadzieję, że ja się złamię i że zostanę przy nim. No i jest w błędzie. Generalnie doszło między nami na koniec do kłótni i ja wyszłam - z resztą zgodnie z jego życzeniem. Dla mnie ten związek już nie istnieje. I wiecie co...? Wreszcie czuję ulgę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masarnika
Generalnie mój były ma bardzo zaniżone poczucie własnej wartości, ale często maskuje je, udając bardzo pewnego siebie. Wczoraj było dokładnie tak samo. On jest przekonany, że ja za kilka dni się odezwę, że będę chciała wszystko naprawci i znowu z nim byc - bo tak bywało dawniej, że ja pierwsza z reguły wyciągałam rękę do zgody. Tym razem nie zamierzam. Od jakiegoś czasu juz wiedziałam, czułam że tak się to skończy. I nie chcę już z nim byc, jestem tego w 100% pewna. Zastanawiam się tylko, czy jeśli on się ze mną skontaktuje, muszę mu jeszcze cokolwiek wyjaśniac, czy mam po prostu nie odpowiadac na kontakt z jego strony? Chyba po prostu nie będę odpowiadała, bo gdy wdam się z nim w jakąś tam dyskusję, on znów nie da mi spokoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie dziewczyny :) Masarnika, wreszcie czujesz ulgę? Skąd ja to znam!!!! Choć na początku nie było łatwo, teraz się cieszę, że taki spokój mam, nie ma kłótni itp, też czuję ulgę że to się zakończyło, widocznie nie było wszystko ok w tym związku skoro mam takie odczucia. Masarnika a tak poza tym to po Twoich postaw wnioskuję, że stałaś się inną kobietą- pewną siebie, niezależną, wiesz co chce od życia, twarda babką:) zmiana o 360 stopni :) Tylko pogratulować!!! Ja podobnie jak Ty, na 100% nie wróciłabym do swojego byłego, jestem teraz również tego pewna. Nie chciałabym być ponownie z Nim, ani z jego mamusią, bo wiem że ludzie się nie zmieniają i nic by się w naszych relacjach nie poprawiło, mogło by być jedynie gorzej. A tak niech każdy żyje własnym życiem...według własnych zasad, priorytetów. Girl0000 pewnie każda z Nas zapamięta ten rok :) ale jestem zdania, że nic w życiu się nie dzieje bez przyczyny, z jakiegoś względu los rozdzielił nasze drogi, a każda osoba spotkana w życiu jakąś funkcję w nim spełniła. W sumie to za 2 miesiące Nowy Rok, wiec można wejść w niego z "czysta kartką", z nowymi postanowieniami:) Masz rację, nie warto przekonywać, bo nic z tego nie wyjdzie, ta druga strona sama musi do tego dojść, ale przede wszystkim chcieć. Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dck
niemożliwe, dziad przed pięćdziesiątką nie chce mieć już dzieci? niesamowite, kto by pomyślał! ubawiłam się do łez :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Dziewczyny u mnie sytuacja się dalej rozwijała. Jak już wspominałam, po pół roku (czytaj po wakacjach, jak się wybawił) zaczęły się sms'y. Na poczatku rzadkie, nie reagowałam. Nic konkretnego: głównie, że załuje, nic o powrocie. W kolejnym miesiacu kontakt był bardziej dynamiczny (cały czas pisze o smsach - żadne tam przyjeżdżanie). Zdobył się nawet na telefon, pierwszy po ponad pół roku. Nie odebrałam. Żauwazyłam, ze najbardziej żal mu d...ściskał jak mnie widział na mieście, a ja obojętnie przejeżdżałam nie patrzac nawet w jego stronę. Wreszcie napisał maila: chce wrócić. Nie pozwoliłam. Maasarnika zgadzam się z Twoim stwierdzeniem w 100%, mainowicie: "(...)On chyba ma nadzieję, że ja się złamię i że zostanę przy nim". Mój eks też chyba był tego pewny, że się załamałam i tylko czekam, aż wróci. A tu guzik :). Ewidentnie myślał, że trzyma mnie jako koło ratunkowe. A tu klops :). I generalnie, z szacunku do same siebie i z racji tego, jak się ze mną "rozstał" i zachowywał później nie chcę mieć z nim do czynienia. Jak to określili ludzie z mojego otoczenia: wybawił się wiosną i latem, a na zimę szuka przytulanki. Niedoczekanie :), a już na pewno nie w moim wydaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Girl0000 supperrr że się nie złamałaś !!!!! co On sobie myślał? że jak napisze czy zadzwoni z wyznaniem, że chce wrócić to Ty go przyjmiesz z otwartymi ramionami? hahaha chyba coś mu się w głowie poprzewracało :) masz rację, niech sobie poszuka innej "przytulanki". Ha a może zrozumiał co stracił? no cóż, niech sobie do końca życia pluje w brodę:) Myślę, że jakbyś wróciła do Niego, to facet w ogóle by przestał Cię szanować, wiedziałby bowiem, że cokolwiek zrobi, Ty wybaczysz i wrócisz, a za ten numer co Ci wywinął, kolejna szansa mu się nie należy. Niech wie, że nie jest jedynym facetem na tej planecie, a Ty dajesz sobie świetnie radę sama i nie opłakujesz jego codziennie :) Tak trzymaj :) Pozdrawiam Was dziewczyny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Hovaa jak mu odmówiłam, to życzył mi powodzenia. Więc wiesz....nie warto tracić energii na takie coś. Dodatkowo zasugerowałam, że nie siedziałam z założonymi rękoma przez te kilka miesięcy i się chyba chłopak zdziwił, że się nie załamałam... Ja już jestem na takim etapie, że generalnie przestało mnie interesować co robi i z kim. Już sam fakt, ze życzył mi powodzenia pokazuje, że mu wcale nie zależy. Wcześniej też mu nie zależało. A to życzenie powodzenia tylko potwierdza ten fakt. Przecież facet, któremu zalezy starałby sie jakoś przekonać, a on nic. To jest takie na zasadzie: jest- dobrze, nie ma jej - też dobrze. To mnie tylko utwierdza w przekonaniu, że postępuję właściwie i nie warto na niego tracić już ani minuty swojego życia. I tak już przewaliłam z nim kilka lat..., niepotrzebnie, no ale skąd mogłam wiedzieć, ze on się tak zachowa. Mam nauczkę, wyciągnęłam wnioski i idę dalej :). A u Ciebie Hovva moze lepiej, ze się nie odzywał, nie zwodził, nie manipulował....to pozwoliło Ci od razu na ocenienie sytuacji, mi niestety to zajęło jakiś czas...właśnie przez to sztuczne podtrzymywanie kontaktu i zwodzenie. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Girl0000 no fakt trochę czasu już minęło i inaczej się patrzy na to wszystko, jest już mniej emocji, jednak reguła że czas leczy się sprawdza, choć to takie banalne jak ktoś nam to mówi, aż wierzyć się nie chce. Świetnie, że jesteś konsekwentna i znasz swoją wartość. Nie warto wracać, zresztą jak sama piszesz, jakby mu zależało naprawdę to powinien "stawać na rzęsach", by Ciebie odzyskać itp. starać się, a Ty i tak byś miała ostatni zdanie. Nie wiem, czy pisałam, ale mój były w ostatnim smsie napisał coś w stylu: życzę Ci byś nigdy nie znalazła prawdziwej miłości i była sama, już dokładnie nie pamiętam, ale to było coś w tym stylu, więc wiesz:) ja wiedziałam, że on się już nie odezwie, już nigdy, on jest za bardzo uparty i zawzięty no i dumny, no ale dla mnie nie ma już to znaczenia. Tak jak piszesz - trzeba iść dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Hovaa to ładnie Ci życzył...pięknie, idzie się zdziwić, prawda? Nie znasz w ogóle człowieka. U mnie to jest na zasadzie, że on musi mieć koło siebie jakąś dziewczynę. Z tego co widze, nieważne jaka to będzie dziewczyna, grunt żeby była reprezentacyjna i była jego ozdobą. Wiesz, żeby kumple, sąsiedzi i rodzina widziała, jaką on ma koło siebie laskę. Udaje takiego zakochanego, dziewczyna mu zaczyna ufać, bo on niby taki dobry, kulturalny i wogóle. A po rozstaniu dopiero okazuje się, że to kawał s..., bo kulturalny facet podejmujacy decyzję o rozstaniu przemyśli to i daje spokój dziewczynie. A ten zerwał sobie z zaskoczenia związek ponad 7 letni - nagle, bez żadnych sygnałów, potem...drążył, manipulował, zwodził...zrypał mi połowę roku 2012 i hrabia po ponad pół roku jednak się zdecydował i chce wrócić...no weź powiedz o czym to swiadczy? jak po rozstaniu walczyłam - to prawda, ale jak widziałam, że nie chce - odpuściłam i się przestałam odzywac. A teraz ja wychodze na najgorszą, bo sobie życie zaczęłam układać, zmieniłam plany, przewartościowałam to wszystko....i teraz to ja jestem ta najgorsza, bo przecież szansy dać nie chcę. Paranoja. Ja nie wiem, czy ja jestem jakaś z kosmosu, czy to człowiek mocno niepoważny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nieważne jaka to będzie dziewczyna, grunt żeby była reprezentacyjna i była jego ozdobą. I i "podbijała" jego ego, bo takim s.k.u.r.w.y.s.y.n.o.m. o to własnie chodzi, aby się dobrze czuli.....i nie tylko..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Girl0000 no ładnie, nie wiem może to było z jego żalu, bezsilności? tak czy siak nie obchodzi mnie to już. Pamiętaj, że zawsze będziemy najgorsze, nieważne czy to w ich oczach czy ich rodzin. Ja już sobie wyobrażam, jak robią mi tyłek i obgadują, jaka to ja byłam zła, niedobra i itp. no cóż, ale nic na to nie poradzimy, nie ma co się przejmować, powiedziałabym brzydko, że trzeba mieć na to wyjebane:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdtfgsrrrrrrrrrrwwww
Hovaaaaaa on sie jeszcze do ciebie odezwie kwestia tylko czasu, oni tak maja ze w najmniej oczekiwanym momencie pojawiaja sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sdtfgsrrrrrrrrrrwwww nie sądzę by się odezwał, prędzej spodziewam się końca świata niż smsa od Niego :) zbyt uparty.....zawzięty...dumny....i ma tam jakieś swoje zasady że nie wraca do ex. Ale to dobrze, przynajmniej głowy mi nie suszy i łatwiej jest zapomnieć. Nie ma ciągle rozdrapywania ran.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
No i dostałam kolejnego sms'a z życzeniami....powodzenia w życiu. Fakt była okazja, żeby wysłać to skorzystał i wysłała - nie wiem po co, bo kontaktu z nim nie utrzymuje, a na ulicy odwracam głowę. Udaje bardziej kulturalnego, niż jest. Móżdżek na poziomie Puchatka...jak można wysyłać życzenia szczęścia, radości, powodzenia w życiu w sytuacji, gdy to on mnie zostawił, wypioł się z dnia na dzień i teraz jest na tyle bezczelny, że wysyła mi życzenia....przecież życzenia sobie wysyłają bliscy. Nie rozumiem takiego zachowania. Jak to ja bym była stroną zrywającą, to by mi do głowy nie przyszło, zeby życzyć chłopakowi, którego porzuciłam wszystkiego dobrego, szczęścia i powodzenia, tym bardziej jakby on zerwał kontakt i nie reagował....przecież to jest jakieś nienormalne. Kontakt się ucina, coś było, nie wyszło...i tyle. A taka fałszywa szczerość po ponad pół roku nie jest nikomu potrzeba. Zapewne w grudniu też skorzysta z okazji, Święta, Sywester, Nowy Rok..., a ja go znać nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masarnika
Girl0000... współczuję. Ja mam to szczęście, że mój były nie zawraca mi już głowy. Kilka dni po rozstaniu napisał do mnie smsa z zapytaniem, czy przyjadę w poniedziałek (tak się umawialiśmy przed tą ostateczną kłótnią i zerwaniem). Potwierdziło się to, czego się spodziewałam. Odpisałam mu, że nie mam w zwyczaju spotykac się z byłymi. Więcej się nie odezwał, mam spokój i...jestem szczęśliwa. Od czasu rozstania miałam tylko jeden krytyczny wieczór, gdy troszkę sobie popłakałam, a ogólnie czuję niesamowitą ulgę, jakbym zrzuciła z ramion wielki ciężar. Niesamowite, bo kompletnie się tego wszystkiego nie spodziewałam, myślałam, że mimo wszystko będę załamana i będę bardzo przeżywała rozstanie. To jednak nie mogło się udac, chyba już wtedy, gdy decydowałam się dac mu ostatnią szansę, podświadomie czułam, że nic z tego nie będzie. Mimo wszystko nie żałuję, bo przynajmniej wiem, że ja zrobiłam wszystko dla tego związku. Gdybym wtedy nie dała mu szansy, do dziś myślałabym, co by było, gdyby...a tak wiem, że nie mam już czego żałowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Girl0000 może myśli sobie, że Cię jakoś udobrucha i pisze, a wiadomo, że urodziny, święta to doskonały pretekst by się odezwać, a nuż się uda. Ja na Twoim miejscu chyba bym nie odpisywała, może jak zobaczy, że nie ruszają Cie Jego smsy, nic nimi nie wskóra - to odpuści. ehhh widać, że On chyba nie ma za grosz honoru, bo kurcze jak narozrabiał, to niech zachowa się po męsku i odpuści, da o sobie w końcu zapomnieć i niech spada z Twojego życia. Sam chyba nie wie czego chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masarnika, najlepiej jak facet nie zawraca bez sensownie głowy, tak jest łatwiej zapomnieć, łatwiej jest się z tym pogodzić i dojść do siebie, widzę to po sobie. Gdy było kilka spraw do załatwienia np. auto to się denerwowałam jak się odzywał, pojawiał mi się mętlik w głowie, co chwilę rany były na nowo rozdrapywane, co się uspokoiłam to po jego smsie znów byłam w rozsypce, a teraz? wszystko pozałatwiane, nie myślę o Nim, Nas. przyzwyczaiłam się do życia bez Niego. Powoli zapominam, jest łatwiej i przede wszystkim jestem spokojniejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
No nie wie, czego chce. Narazie jest cicho, całe szczęście. Ja do niego nie wrócę...nigdy. Nie po takim czymś, poz atym, jak już pisałam zmieniam miejsce zamieszkania na początku przyszłego roku:). Nie miałam wyjścia, albo zostać u siebie i stać dalej w miejscu, albo iść do przodu - pełną piersią. Nie czekałam, aż on sie ogarnie. Nr niestety nie mogę zmienić...z umowy nie jest tak łatwo zrezygnować, wiąże się to z kosztami etc...jasna sprawa, wiadomo o co chodzi. Ja też staram sie już o tym nie myśleć. Najlepszy jest całkowity brak kontaktu..., ale co odcierpiałam, to tylko ja wiem:). Dobrze, że mam to już za sobą. Dużo uśmiechu życze Wam Dziewczyny. Szkoda, że dostałyśmy w dupsko już w takim wieku, ale cóż:) takie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hova to z Sagi
o Ludziach Lodu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Girl0000 Przeprowadzka dobrze Ci zrobi i to w ogóle na początku Nowego Roku :) Nowy Rok = nowe możliwości :) Nie ma co już za siebie się oglądać, co było to było, czas na zmiany. Myślę, że przyjdzie czas gdy i On już odpuści, przestanie się odzywać do Ciebie całkowicie, tylko nie wiadomo kiedy to nastąpi. Może jak zacznie układać życie na nowo? jak pozna kogoś nowego? Nie wiem, trudno powiedzieć. Tak czy siak, wydaje mi się, że najgorsze już za Nami, przez to doświadczenie na pewno stałyśmy się twardsze, już nie ma tych huśtawkowych nastrojów, nie rozpaczamy. Jak ten czas szybko leci.... A to, że dostałyśmy tak po tyłku? no cóż, życie.... na pewno wiele przez to się nauczyłyśmy i wyciągniemy odpowiednie wnioski. Ja wychodzę z założenia, że już przenigdy nie będę zabiegać o faceta i tak się upokarzać. Jeśli ktoś mnie nie będzie szanował, to od razu pokaże mu drzwi, nie dam się już nikomu uderzyć czy wyzwać. Teraz to ja ustalam zasady :) Trzymajcie się ciepło w te jesienne wieczory :) Hova to z Sagi nie bardzo rozumiem? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Ja też myślę teraz tylko o sobie:) o własnym tyłku. Pierdziele. Trzeba mieć solidne - własne fundamenty. Stać mocno stópkami na ziemi, być niezależnym od nikogo...a takie obiecanki: dom, rodzina, dziecko...tylko piękne słowa. Ostatnio cyztałam fajny artykuł. Takie okaz, jak mój eks określa się obecnie "złodziejami płodnosci" i to jest ch...rna święta racja. Jest taki delikwent kilka lat z Tobą, gra zakochanego, mydli oczy wspólną rodziną i domem., zaręcza się (!)...i jednego dnia...ulatnia się, bo nagle mu się odwidziało. Jedno wielkie dziadostwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Girl0000 'Umiesz liczyć , licz na siebie" :) i chyba tym trzeba się kierować w życiu. Powiem Ci, że dobrze, że to wszystko stało się teraz a nie dopiero za parę lat, bo teraz jeszcze tak naprawdę całe życie przed Nami i jeszcze wszystko się może zdarzyć, nie ma co rąk wstrzymywać . Ciesz się, że teraz wyszło jakim typkiem był Twój ex, niż dopiero no po ślubie, albo gdybyś była w ciąży. Eeeeeeeee myślę, że jeszcze znajdziemy faceta który Nas doceni, będzie szanował i będzie normalny :) a wszystkim innym "nieudacznikom, psychopatom, krętaczom" mówimy stanowczo NIE ! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wewe
hej hova,ciesze sie ze sie pozbieralas wydaje mi sie ze jestes super dziewczyna,zaslugujesz na wiele wiele wiecej powodzonka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co tam u Was dziewczyny słychać jak samopoczucie? biało jest u Was? bo u mnie tak:-) śniegu trochę napadło. Mi się trochę zebrało na sentymenty, ehhh wczoraj byłaby 8 rocznica,dzisiaj mikołajki i jeszcze jakby tego było mało to natknęłam się na aukcję gdzie były sprzedaje auto. I tak sobie myślę, jaka to ja byłam głupia i naiwna że mu taki prezent zrobiłam, nie mogę w to uwierzyć jaka idiotka ze mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak zobaczyłam to ogłoszenie to ryczeć mi się zachciało, nie wiem dlaczego ale mnie to zabolało. Niby już trochę czasu minęło, było i jest ok, a widok tego auta sprawił że wróciły jakieś tam wspomnienia i w ogóle, jakoś mi się zrobiło smutno. Nie wiem może pojawiła się też jakas bezsilność?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Cześć Hovaa. Podczytuje Twój topik od poczatku, zwłaszcza, ze w tym samym czasie po ółtora roku rzucił mnie facet.Tak gdzieś wtedy, kiedy Wy się rozeszliście. Rzucił, a po paru tygodnach wrócił , a ja po wielu bojach zgodziłam się. Wrócił , miał sie zmienić, ale bajka trwała gdzieś 4 miesiące. Od jakiegoś czsu znowu zrobiło się nieciekawie, znów czułam się mało ważna, olewana i niekochana.Rozmawiałam z nim o tym i zapewniał, że mi się to wydaja, że tak nie jest , że jestem przewrażliwiona. I co? I tydzień temu dowiedziałam się że jednak o rodzinie o n nie myśli , nie czuje obecnie tego żeby się żenić mieć dzieci itd Hovaa,Ciesz się, że masz to już za sobą. Święta za pasem , dziś mikołaj, a mi się płakać chce. Mam 35 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hania-ania witaj :) fajnie, że napisałaś. jak widać nie każdemu związkowi powrót służy, wszystko zależy od partnerów, jak się starają, chociaż bardzo często jest tak, że po powrocie jest ok, wręcz bajkowo, po czym wszystko się zmienia i wraca do punktu wyjścia. Do powrotu trzeba być dojrzałym i przede wszystkim trzeba tego chcieć, nie na zasadzie "a spróbuje może się uda", tylko to musi być świadoma decyzja, z którą będzie wiązała się praca nad sobą i związkiem. Niektórym powrót się udaje i są długoletnim kochającym się małżeństwem, a niektórzy po powrocie zaraz znów się rozstają i to przeważnie już na dobre. Hania -ania sama musisz postawić sobie pytanie, czego Ty chcesz i czy przy Nim to osiągniesz/ dostaniesz. Wiem, że to nie jest łatwe, ale zacznij myśleć o sobie i szukać szczęścia dla siebie. Ty chcesz założyć rodzinę, a On nie - więc już konflikt już jest. A jak długo byliście ze sobą? Rozumiem, że to On zerwał? No właśnie święta, niby czas radości, chwil spędzonych z rodziną, a ja tak naprawdę spędzę je tylko z bratem, ciężko będzie. Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, najlepiej to bym przespała ten "świąteczny czas".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania-ania
Razem byliśmy prawie 2 lata.Kurcze, jak tak później zabiegał o mnie po naszym rozstaniu i mówił, ze wiele rzeczy zrozumiał, widzi co stracił, to myslalam, że to jest szczere. A teraz sama nie wiem. Albo mnie robi w konia, albo jest faktycznie niezdecydowany życiowo i sam nie wie czego chce. Tak, on zerwał, wówiąc że nie wyobraża sobie przyszłości ze mną. Powiedział wtedy też, że nie chce na razie zakładac rodziny, może w przyszłości, ale na pewno nie ze mną. Po czym za pare tygodni to odwołał, mówiąc, że nie wie dlaczego tak powiedział, że by ł zdenerwowany i tak nie myślał. A teraz znowu gada, że nie czuje chęci zakładania rodziny. I mam klops.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×