Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Brunetka29:)

Ciagle czekam na zareczyny,nie naciskam nie mowie nic na ten temat,on tez....hmm

Polecane posty

Fiku, ślub nie zawsze oznacza miłość. Podawałam przykłady. Nie ma sensu generalizować, bo ludzie naprawdę pobierają się z różnych powodów- wpadka, bo to najwyższy czas a może nie znajdzie się kogoś lepszego, z wyrachowania itp. Nie chcę nikogo zniechęcać do małżeństwa i mówić, że jest złe. Nie powinno się jednak patrzeć na nie wyłącznie przez różowe okulary. Życie to nie Harlequin. Ważna jest siła uczucia i umiejętność wspólnego zmagania się z problemami, a nie to czy jest się małżeństwem czy nie. Nieudane związki trafiają się po jednej i drugiej stronie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem z natury trochę romantyczką, wiem że to pewnie nie jest dzisiejsze. Ale właśnie dlatego chciałabym, żeby ślub oznaczał trochę zmianę i rewolucję w życiu. Nie chciałabym żeby po prostu wszystko było po staremu i zero zmian. Oczywiście mówię to w pozytywnym sensie. To jest główny powód. Poza tym tak jak pisałam, owszem może po zaręczynach i z ustaloną datą, wtedy w sumie chętnie bym zamieszkała, ale przed na pewno nie. Nie chodzi tu o kartę przetargową, ale faceci inaczej podchodzą do tego niż my, myślę że to opóźniło by zaręczyny i sam ślub.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aggie. Jeżeli po zaręczynach chcesz zamieszkać to ok. Ale zamieszkanie dopiero po ślubie ze względów romantycznych to dla mnie harlequinowe patrzenie przez różowe okulary, które w realnym życiu może prowadzić do niepowodzenia. Jeżeli podejmując taką decyzję bierzesz pod uwagę to, że wspólne zamieszkanie może opóźnić zaręczyny i ślub, to jest to jednak moim zdaniem manipulacja i w jakimś sensie wyrachowane działanie mające na celu przyśpieszenie ślubu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anica nie wiem jeszcze jak to będzie. Możliwe że zamieszkamy niedługo przed ślubem, a możliwe że dopiero po. Na serio nie widzę problemów tam gdzie Wy je widzicie. Dopóki nie nadarzy się odpowiednia sytuacja, to ciężko jest powiedzieć jak by się kto w niej zachował. To jest wszystko teoria. Śmieszy mnie mówienie, że trzeba pomieszkać aby się dobrze poznać, aby nie było potem rozwodów. Owszem - trzeba się dobrze poznać. Trzeba wiedzieć jak ktoś się zachowuje codziennie, ale przy tak zwanym "pomieszkiwaniu" ze sobą czy wyjazdach tez te sprawy wychodzą. Niektórych rzeczy ukryć sie nie da..... A sam rozwód ludzie biorą nawet po 20 latach małżeństwa. Więc może dobrym rozwiazaniem jest pobyć ze sobą tak ze 20 lat bez ślubu aby uniknąć tego rozwodu? W obecnych czasach nie ma gwarancji na nic. Ale młodym ludziom, którzy planują ślub i wspólne życie potrzebne są dwie rzeczy: wiara i zaufania że będzie dobrze. Bo choćby na serio mieszkali po 20 lat to i tak nie będą mieć gwarancji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fiku - no cóż, ja nie wierzę w miłość która nie miała okazji na kolizję z prawdziwym, codziennym życiem :) Wszystko fajnie - pomieszkiwanie/wspólne wyjazd. Wtedy nie masz okazji na zobaczenie wielu sytuacji, nie ma też możliwości zobaczyć czy czysto praktyczne podejście do sprawy się zgadza ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak mieszkam z kimś przez pięć lat i mamy oboje sielankę w pracy, ze zdrowiem i z pozostałą rodziną to też nie znam go w wielu niewymienionych sytuacjach:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hehe zresztą nie wyobrażam sobie mówić komuś: "wiesz co zamieszkajmy razem, poznamy się wtedy w różnych sytuacjach, ja poobserwuję czy aby nie zostawiasz klapy w kiblu niezamkniętej, bo wprawdzie na wakacjach zamykałeś ale cholera Cię tam wie jak to jest normalnie, Ty zobaczysz czy ja za długo nie siedzę w łazience albo czy kawy nie zostawiam na szafce nocnej i wtedy po zrobieniu analizy za i przeciw zastanowimy się czy podjąć kolejny krok, aby nie było później rozwodu :) "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aggie - ja sobie nie wyobrażam planować z kimś całego życia jeżeli nie umiałabym czegoś takiego powiedzieć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikt nie mówi o testowaniu się tylko o lepszym poznawaniu. Równie dobrze można powiedzieć, że spotykanie się z facetem przed ślubem przez np. dwa lata to testowanie, bo przecież można by było pobrać się trzy miesiące po poznaniu, jak się już wie, że to miłość. Mieszkanie ze sobą to kolejny etap poznawania się i zacieśnianie intymnej więzi, nic innego. A sztuczne działania mające na celu sprawienie, że po ślubie będzie się czuć różnicę, potwierdzają tylko to, co wcześniej mówiłam - ślub nie czyni żadnej większej różnicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anica123 - no umówmy się, że dla osób religijnych ma znaczenie. Przy czym nie ma znaczenia dla samego związku - za wiele i tak się nie zmienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny na serio róbcie jak chcecie tak abyście Wy i Wasi partnerzy byli zadowoleni. Nie chcę tu nikogo przekonywać. Mówi się "wszystkiego dobrego na nowej drodze życia", więc coś w tym jest jednak nowego. Nie wyobrażam sobie kogoś testować i tyle. Nie traktuję nikogo a już na pewno nie własnego faceta przedmiotowo. Owszem chodzenie ze sobą to też jest w pewnym sensie testowanie, ale to jeszcze w takich granicach że wg mnie wszystko ok. Ja nie krytykuję tego jak ktoś wybiera jednak mieszkanie ze sobą i tak jak piszę ja nie wiem na sto procent jak zrobię ja, czas pokaże, ale raczej bym nie chciała. A jeśli już to w miesiącach a nie latach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aggie:) - Ciebie też nikt nie krytykuje, to tylko dyskusja :) Ja nigdy nie uważałam małżeństwa za nową drogę, w najlepszym wypadku to przedłużenie poprzedniej. Dla mnie właśnie zamieszkanie razem było dużo ważniejszym momentem. Ja nawet chciałam trochę wcześniej, ale mój partner miał (szczęśliwie) nieco bardziej praktyczne podejście - wtedy istniała spora szansa, że na małej przestrzeni się zwyczajnie zagryziemy. Teraz ślub to tylko formalność, a to, że ma być ładny to nasze widzi-mi-się (podkreślam: nie moje, tylko nasze :P). Przy czym jak już mówiłam, nie jesteśmy wierzący.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wiem, że to tylko dyskusja :) No ja zawsze uważałam inaczej. Ślub za zmianę, oświadczyny za poważne deklaracje itp. Ślub oczywiście kościelny itp. I jakoś tak mi się dobrze żyje takim rytmem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"wtedy istniała spora szansa, że na małej przestrzeni się zwyczajnie zagryziemy. " nie am czegoś tkaiego jak zagryziemy, jeżlei ci do szczeascie potrzebny jest osobny pokój zeby nie widizywac ukochanego gyd strzelisz focha i sie od neigo odizolowac to zajebista to "miłosc"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aggie - to jest chyba właśnie ta różnica. Dla osób dla których znaczenie ma ślub kościelny (przysięga przed bogiem) to ogromne przeżycie i bardzo ważna deklaracja. Dla mnie to obietnica jak każda inna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fiku - nie zrozumiałaś. Wtedy związek nie był jeszcze na takim etapie, żebyśmy mogli dzielić łóżko, budżet i metry kwadratowe. Po prostu my nie byliśmy jeszcze gotowi, żeby zamieszkać razem. Do tego trzeba dorosnąć. Ludzie najpierw muszą przygotować się do zmiany nawyków i kompromisów w sytuacji, gdzie wcześniej mieli kompletną wolność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moorland no właśnie o to chodzi:) Dla mnie to na serio moment wręcz magiczny ta przysięga przed Bogiem, ale rozumiem niewierzących że to obietnica jak każda inna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fiku - nie wiem czy wiesz, ale jak chce mieć ładny ślub to sobie muszę na niego zarobić. Kredyt mi potrzebny, ale na mieszkanie, nie na kieckę :) Poza tym jakbyśmy się mięli rozstać jak było źle to dawno nie byliśmy parą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale ja nie jestem niepraktykująca, tylko niewierząca, widzisz różnicę? Gdzie tego nie obiecam to obietnica składana partnerowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×