Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dalaylamka

Kobiety, ktore sa na utrzymaniu mezow - nie boicie sie?

Polecane posty

Gość taka sobie jaaaaaaaa
No tak... bogatego nie można pokochac ;P bo to frajer, który nic poza kasa nie ma do zaoferowania xD hahahaha nie no świetne podejście :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doneohi3
a jakby byl biedny? czulabys do niego to samo?np jakby byl śmieciarzem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dlaczego niby
się tak przejmujecie tymi niepracującymi co ? A to niby taki prestiż zapierdalać w tej biedronce .Emerytury i tak z tego nie będziesz miała bo jak się zestarzejesz to cię wyleją .Nie licz , że będą tam cię trzymać do 67 lat .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dolmfo mo
zaden prestiz ale nie kazda ma bogatego faceta ktory zechce milosiernie utrzymywac taka polska przeciez

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oxoxoxox
Ja bym śmieciarza nie pokochała, bo lubię przebywać z ludźmi którzy coś chcą od życia, a nie pasuje im życie jak ze " Swiata wg kiepskich" browar, wyciągnięte gacie, brud za paznokciami i mortadela, wakacje na polu namiotowym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żadna z was pracujących
nie będzie pracować do 67 roku życia ,Staruszek wPolsce nie zatrudniają , więc nie liczcie na emerytury nawet w wysokości 600 zł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dolmfo mo
wszystko jasne;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hahahahah o czym ta
dyskusja ? Już wy sobie wypracujecie emerytury ? Po 50 roboty nie można znaleźć o co wy się kobitki kłOcicie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dolmfo mo
ale przyznacie ze taka troche interesowana ta wasza milosc do mezow najpierw obcykać co ma i kim jest i potem sie zakochac:)byle nie śmieciarz czy tam inny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oxoxoxox
Ale dla waszej ciekawości powiem, że jestem przyzwyczajona i do dobrobytu i do sytuacji gdy mam 20 zł w portfelu na żarcie na cały tydzień, bo fortuna się kołem toczy...tylko trzeba być na to psychicznie przygotowanym i potrafić się ogarnąć i nie biadolić, a taką cechę rzadko kto ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oxoxoxox
Ludzie dobierają się z reguły na swoim poziomie, ja bym nie mogła żyć z facetem takim, że gdybym chciała iść na kolacje do resteuracji wydać 3 stówy to on by mi to przeliczał na ilość kiełbachy, którą mogę kupić w biedronce, a wiem ile kosztuje, bo sama tam robię często zakupy:) w domu byłam wychowana tak i jestem przyzwyczajona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie jaaaaaaaa
Myśmy z mężem wcale dobrze (pod względem finansowym) nie żyli na początku. Moja pierwsza praca to było siedzenie na kasie- broń Bóg nie wstydzę się tego! Ale rozwojowe to to nie było... pomagało nam to jednak wiązać koniec z końcem. Potem byłam koordynatorem- praca biurowa, okropny mobbing, masakra!!!! Potem los się do nas uśmiechną i tak jak pisałam wcześniej- wyprowadziliśmy się, ja pół roku miałam odpocząć po okropnej firmie, ale oboje stwierdziliśmy, że nie ma potrzeby żebym szła do pracy (szczególnie, że tu gdzie mieszkam dobrem i fajnej pracy się niestety nie znajdzie). Zaczęłam więc rozwijać swoje pasje i zaczęłam żyć bez zbędnych stresów (wreszcie...). Nie zakochałam się w pieniądzach (tym bardziej, ze mąż nie zarabia 100tyś ;P żyjemy wygodnie, stać nas na odkładanie pewnej sumki miesięcznie, mamy spore oszczędności z misji). Pokochałam mojego męża za to jaki jest. Szybko zaszłam w ciąże (urodziłam corkę jak miałam 18 lat). Wszyscy wróżyli mi wtedy, że to się nie uda, że nie damy rady, że takie związki nie mają szans, bo jesteśmy zbyt młodzi... Jednak daliśmy radę- udało się nam i jesteśmy szczęśliwi. On mnie adoruje, ja jego, kochamy się, mamy bardzo udane i póki co poukładane życie... Czy naprawdę jest coś złego w tym, ze osiągnęłam szczęście? Czy naprawdę nie mam wg was prawa by cieszyć się tym co mam? Czy naprawdę powinnam myśleć tylko o rozwodzie i śmierci męża zamiast zatrzymać się choc na chwile i żebyśmy żyli sobie wygodnie? Ja zwyczajnie nie rozumiem co w tym złego? Dlaczego zaraz zakładacie, że skoro piszę, ze mam dobrego męża i jestem szczęśliwa to na pewno kłamię? oboje pracowaliśmy na to szczęście...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oxoxoxox
Kończę dyskusję, bo idę na festyn, nie wiem tylko jak się odnajdę w takim tłumie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oxoxoxox
Ja jak męża poznałam, to był w takim dołku, że ode mnie brał pieniądze, bo pracowałam wtedy i pożyczał mój samochód, ale miał ambicje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja całe zycie pracowałam
a teraz mam 49 lat i nikt z racji tego mojego "starczego" wieku nie chce przyjąc mnie do jakiejhkolwiek pracy .Jestem na utrzymaniu mężą , który dużo zarabia i powiem wam ,że mimo wszystko jest mi dobrze w domu .Do emetytury jeszcze wiele lat tylko gdzie je przepracować ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna prawda jest taka
że w dzisiejszej Polsce praca prawie nigdy nie daje niezależności finansowej - zdarza się to rzadko, wśród osób, które dobrze zarabiają. Może z 20% społeczeństwa (szacując) może sobie pozwolić na utrzymanie się całkowicie samodzielnie tj. bez np. pomocy w postaci odziedziczonego mieszkania i podziału opłat na pół z drugą połówką. Z jednej pensji trudno wynająć mieszkanie/kupić na kredyt czy odłożyć, jeść, ubrać się, kupić podstawową chemię, opłacić niewygórowane hobby itd. Więc myślę, że wiele z tych kobiet tak naprawdę niewiele traci, bo pójście do pracy i tak nie dałoby niezależności od męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zgadzam się nawet z 2 pensji
trudno jest utrzymać rodzinę , a nikt nie jest pewien że za dzień czy miesiąc jej nie straci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszne to jest
Boże tak Was czytam młode dziewczyny jak do tego podchodzicie i widzę, że doba internetu wniosła wiele zmian na pogląd w tej dziedzinie. No i nie tylko w tej, ale o tej mowa. Kiedyś jak ja byłam młodą osobą do głowy by mi nie przyszło tak pomyśleć jak Wy teraz. Po prostu wychodziło się za mąż, rodziło dzieci i zasuwało w domu. Do pracy się szło potem jak dzieci podrosły. Mężczyzna poczuwał się do swojej roli z kolei i zarabiał kasę na dom i rodzinę. A teraz to chyba nie ma sensu zakładać rodziny, chyba, że obie strony będą zgodnie łożyć po połowie dopóki będą razem, po równo w dodatku, bo jak nie, to kopa w 4 litery, bo pasożytowanie, bo intercyza. Bo kobieta sama z dzieckiem zostaje przeważnie i jest ugotowana, a facecik idzie jak to się teraz subtelnie mówi poruchać inne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oxoxoxox
Dla mnie jak ktoś siedzi w domu i nie jest przygotowany choćby psychicznie, co będzie wtedy gdy..., to rzeczywiście porażka. Trzeba analizować swoją sytuację i możliwości, bo każdy ma inną sytuację i inne zaplecze. Każde miejsce zamieszkania daje inne możliwości lub daje ich brak. To tyle w temacie. Za bardzo się zaangażowałam i tracę czas, a za dużo go nie mam:) pozdrawiam wszystkie pracujące i niepracujące.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie jest w domu
lepiej niż jak pracowałam , spokój nie muszę się denerwować .Nikt mi nie powie że za ladą byłoi super .Pracowałam ostatnio w sklepie całodobowym , monopolowym , koszmar !!!!!! Cały dzień z pijakami i do tego ludzie nie szanują ekspedientek , mają je za nic .Kiedyś pracowałam w biurze ale jak skończy się 40 stkę to o pracę trudno ....teraz nawet takiej nie mam :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nawet nie wyobrażacie sobie
kobiety co czuje ekspedientka na nocnej zmianie w sklepie monopolowym.Prawdziwy komfort , zdycha ze strachu , boi się każdego klienta .Ekstra robota jest czego zazdrościć .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość albo moja znajoma......
kiedys na kierowniczym stanowisku ale życie jest takie a nie inne i sprząta po biurach.Mówi,że to koszmar,jak nie szanują ludzie sprzątaczek.Ostatnio jakiś dyrektor powiedział jej,żeby sobie wzięła kanapki co zostały na talerzu.To był dla niej policzek.Szkoda,że nie dał jej swoich brudnych gaci dla męża.Pracuje bo musi i tyle.Gdyby jej pieniędzy starczało to siedziała by w domu i reperowała swoje zdrowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AghaHol
Do tych wszystkich niewierzących w ideały ja tez mam takiego meza i tez nie był bogaty jak sie poznaliśmy a jednak dobry i udany związek pełen miłości uskrzydla. A co bedZie za 20 lat bede sie martwiła za ......hmmmmm 20 lat :) Pozdrawiam wszystkie szczęśliwe kury domowe i szczęśliwe pracujące.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna kura
Ja jestem na utrzymaniu meza od 6 lat. Stracilam prace tuz przed slubem (w najgorszym momencie kryzysu). Nowej nie znalazlam. Zaczely sie problemy (depresja, stany lekowe). Potem zaszlam w ciaze: celowo, bo bylam juz po 30-tce i dalsze czekanie na stabilizacje zawodowa moglo sie skonczyc bezdzietnoscia. Teraz mam 36 lat i zero szans na prace w zawodzie. Moje kwalifikacje sie zdezaktualizowaly, mimo ze ukonczylam dwa kierunki studiow i mowie biegle w 3 jezykach. Sporo lat poza rynkiem pracy, dziecko, nadal wysokie bezrobocie i status imigrantki (nie mieszkam w Polsce). Wstydze sie przed znajomymi i rodzina. Czuje, ze moje zycie to wielka porazka. Nie mam ochoty z nikim sie spotykac. Z domu wychodze tylko z corka na plac zabaw, albo na zakupy. Tak bardzo zaluje, ze jestem "kura domowa". Jezeli macie wybor, nie popelnijcie tego bledu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna kura
Dodam jeszcze, ze moj maz robi kariere, swietnie zarabia, wciaz jest chwalony w pracy. Ciesze sie jego sukcesem i dzieki niemu nie musze sie martwic o sprawy finansowe, ale zarazem czuje sie jeszcze gorzej, ze wszystko co mamy to jego zasluga i ze jestem bezuzyteczna. Emigracja za mezem: najgorsza decyzja w moim zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja sie nie boje. Maz zarabia tyle przez miesiac co ja wczesniej przez rok. Kiedy pracowalam byly wieczne klotnie (mialam stresujaca prace, dlugie godziny, wracalam pozno zmeczona i zla). Teraz jest nam super. Pieniedzy nie brakuje. Mam czas dla corki, meza i siebie. A kariera, realizowanie sie w pracy... Ja sie w mojej pracy (konsulting marketingowy) nie realizowalam, byla plytka i okropna, wsrod ubogich intelektulalnie dorobkiewiczow, ktorzy w zyciu ksiazki nie przeczytali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale_o_co_chodzi
Niech kazdy zyje jak chce i moze. Bez sensu ta dyskusja. Jednej dobrze w domu, drugiej w pracy. Jak ktos pluje na druga strone to chyba z zazdrosci. Przeszkadza ci bycie gospodynia domowa? Idz do pracy! Nie wyrabiasz w pracy? Zostan w domu! Nie mozesz robic tego co chcesz? Nie obrazaj tych, co maja szczescie (albo sie postarali) i moga. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×