Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość grzegżółka f

dobry tekst o wymaganiach kobiet co do facetów

Polecane posty

Gość grzegżółka f

PRZECZYTAJCIE UWAŻNIE Wiele kobiet uważa, że trudno dziś znaleźć dobrego mężczyznę, takiego, w którym widziałyby przyszłego męża. Dotyczy to głównie kobiet wierzących, w mniejszym lub większym stopniu zaangażowanych w życie Kościoła. Pytanie, co jest nie tak? W teorii wygląda to bardzo prosto. Studia, praca i wspaniały mąż. Później dzieci, szczęśliwe rodzicielstwo, pierwszy krok, pierwszy ząbek, pierwsza sympatia naszego dziecka, dzieci naszych dzieci etc. W praktyce trochę inaczej. Ostatnio wiele rozmawiałem ze znajomymi, rówieśnikami, czyli z towarzystwem ok. 30-stki (powiedzmy +/- 4lata). Co wynikało z tych rozmów? Wiele kobiet uważa, że trudno dziś znaleźć dobrego mężczyznę, takiego, w którym widziałyby przyszłego męża. Dotyczy to głównie kobiet wierzących, w mniejszym lub większym stopniu zaangażowanych w życie Kościoła. Pytanie, co jest nie tak? Czego brakuje nam mężczyznom, czego panie od nas oczekują? Po pierwsze, a dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn, dążymy do niezależności. Chcemy być na swoim, sami się utrzymywać, sami decydować. Dopiero wtedy, kiedy mamy jakąś stabilizację, włącza się myślenie o zakładaniu rodziny. Nasi rodzice robili to w wieku ok. 20 lat, my natomiast już 10 lat później czyli ok. 30-stki. Dlaczego? Bo tak jest po prostu wygodniej. Nie musimy wypracowywać razem różnego rodzaju kompromisów. Wnosimy do związku pewne doświadczenie i sprawdzamy, na ile to się nam opłaca. Czysta kalkulacja. Trochę przerysowuję, ale celowo. Po drugie, wiele wypływa z naszych doświadczeń rodzinnych. Nie każdy wychowywał się w szczęśliwym domu, w którym rodzice byli przykładem miłości małżeńskiej opartej na przyjaźni i kompromisach. To powoduje, że dużo trudniej nam zaufać, zaangażować się. Zakładamy maski i uruchamiamy systemy samoobronne. Trudno nas poznać, a jeśli się to udaje, często okazuje się, że gdy "chemia" przestaje działać, relacje rozpadają się. Po kilku takich klęskach jesteśmy jeszcze bardziej obudowani i cały proces jest bardziej żmudny i skomplikowany. Po trzecie, świat lansuje inne wartości niż te, które możemy odnaleźć w Ewangelii. Dlatego dawane słowo często nie jest wiele warte, a miłości nie rozumie się jako daru z siebie dla drugiego, daru, który jest całkowitym i trwałym, dokonanym w nieodwołalnej decyzji, która ma trwać do śmierci. Lansowany jest system niesprzyjający rodzinie, a podkręcany egoizm bardziej sprzyja postawom hedonistycznym. Po czwarte, środowisko, w jakim obracają się "atrakcyjne katoliczki" często jest środowiskiem zamkniętym. Nie ma w nim nowych osób. Inaczej to wygląda w dużych miastach, inaczej w mniejszych, gdzie niema duszpasterstw akademickich, czy też na wsiach. Problem dotyczy także tego, że w takich środowiskach przeważają kobiety. Mężczyzn jest jak na lekarstwo. Dlaczego? Bo my mężczyźni potrzebujemy konkretu, a tego często nie znajdujemy we wspólnotach żeńsko-katolickich. No i po piąte - wymagania Oj i tu się zaczyna. Najlepiej, żeby był wierzący, żeby nie pił, a jak już, to tylko czasami, żeby był stateczny, miły, kulturalny, niepalący etc. To jeszcze można zrozumieć, ale jeśli kobieta chce go dosłownie wykastrować emocjonalnie, tudzież mentalnie? Zero wyjść z kolegami na piwko, żadnych meczy, a najlepiej żeby oglądałby seriale. W swojej pobożności ma dorównywać wspaniałemu księdzu, który jest przewodnikiem duchowym jej wspólnoty. Modlić się musi, ale nie za dużo, wystarczy codziennie jutrznia, różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia, nieszpory i kompleta, w piątki droga krzyżowa, w pierwsze piątki post o chlebie i wodzie Przecież to taki "zestaw podstawowy". Wiadomo, w wakacje rekolekcje, najpierw dla par, później dla narzeczonych, no i cykliczne dla małżonków. Najlepiej gdyby rozmawiał ze mną o wszystkim, co mu się przytrafiło danego dnia, ale dopiero po tym, jak wysłucha tego, co ja mam mu do powiedzenia. Tego można wyliczyć mnóstwo. A jak jest? W efekcie jednak wychodzicie za mąż nie za swoje ideały, ale za ich przeciwieństwa. Skąd to się bierze? Nazywam to dwoma syndromami. Dotyczą one kobiet zaangażowanych w życie Kościoła, członków wspólnot i ruchów religijnych. Pierwszy to syndrom "inny mnie nie zechce". W praktyce: zakochanie, piękne chwile, rozpad wielkiej miłości, samotność. W końcu pojawia się miłość, która jest lekarstwem na niespełnioną miłość. Ważne, że kocha, akceptuje. Jest nawet w czymś tam podobny do tego poprzedniego. Czas płynie, przychodzi pora na poważne decyzje i tak już zostaje, bo przecież inny mnie nie zechce. Wynika to chyba z jakiegoś rozleniwienia wewnętrznego, a już na pewno z braku przekonania o swojej wartości i pięknie kobiety wchodzącej w to na stałe. Wiele z takich małżeństw jest czystą fikcją. Drugi to syndrom "rozmiękczający". Ona wyznaje konkretną zasadę wyrażoną trafnie w piosence zespołu Brathanki "tam Ci wszystko to co lubię, ale siebie dam po ślubie". Mijają miesiące wspólnego bycia, chodzenia ze sobą, narzeczeństwa. Fizyczność doprowadza w końcu partnerów do współżycia, weźmy na to po dwóch latach związku. W konsekwencji jednak prowadzi to do przeakcentowania tej sfery ponad inne. Paradoksalnie, seks staje się celem spotkań, a to co zakryte i niedozwolone najlepiej smakuje. Nieuporządkowany seks bardziej rani ludzi żyjących blisko Boga niż tych, którzy się z Nim nie przyjaźnią. W kolejnej jednak relacji kobieta zdecyduje się na oddanie siebie wcześniej niż za dwa lata, w kolejnej - jeszcze wcześniej i wcześniej. W ten sposób skarb jest trwoniony. Znam wielu księży, którzy odczuwają powołanie do tego, by zająć się duszpasterstwem kobiet. Nic w tym dziwnego. Drogie Panie, oprócz tego, że jesteście punktualne, schludne i niewulgarne, to jeszcze jesteście płcią piękną. Kto by chciał użerać się z facetami? Biję na alarm! Zajmijcie się nami, Drodzy Duszpasterze. Nam nie trzeba (tylu) czuwań i godzin na kolanach. Nam trzeba Ewangelii stosowanej zarówno na boisku, jak i w sali gimnastycznej, przy piwie podczas meczu, jak i podczas górskich wędrówek. Jest konkret - są w Kościele faceci, w których odnajdziecie, Drogie Panie, swoich mężów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×