Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pani D.

Brak seksu w małżeństwie - pomocy

Polecane posty

Gość gall anonimowo
Pani D. Witaj ponownie po przerwie! Cieszy fakt, ze porozmawialiscie ze soba i wyjasniliscie sobie kilka kwestii oraz to, ze jest troche lepiej. Nie rozumiem tylko tego, jak atrakcyjnosc seksualna moze byc powiazana z osiagnieciami. Albo jest sie atrakcyjnym dla kogos, albo nie. W swoich postach wczesniej pisalas, ze dbasz o siebie i swoj wyglad. Czyli nie stalas sie nagle jakims flejtuchem, ktorego wyglad odrzucalby innych. Wtedy bym mogl zrozumiec, jego twierdzenie, bo stalas sie, przez swoje zaniedbanie nieatrakcyjna. A tak to co, masz dazyc do doskonalosci , by maz sie toba interesowal? Troche dziwne podejscie do sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gall anonimowo
Witaj kobieto nie do zdobycia! Ja tez nie bardzo rozumiem takiego podejscia do sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .....twierdza
Gall nie prowokuj ;) nigdy nic nie wiadomo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gall anonimowo
Skad wiedzialas,ze to do Ciebie?:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pani D.
Cóż... Dosłownie taką informację otrzymałam. Chodzi o to bym się rozwijała, coś robiła, nie marnowała czasu, miała ambicje. W sumie nie jest to złe. On jest zadaniowcem (liczy się osiągnięcie) i to przerzuca na mnie. Nie umiem się do tego prawdę mówiąc jakoś ustosunkować. Co do mojego zadbania... Staram się, ale ciąża, a szczególnie miesiące, które spędziłam leżąc i w szpitalu zrobiły swoje. Teraz upał. Nie maluję się i spływam potem. Nie zmienię tego nawet kąpiąc się co godzinę. Z niewyspania też nie wyglądam za pięknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gall anonimowo
Ja wiem, kobiety lubia, jak sie zabiega o ich wzgledy:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gall anonimowo
Pani D, Wiadomo ciaza zmienia kobiecy wyglad, ale to nie nowosc i twoj partner powinien to rozumiec, bo zmiany w zasadie nie sa trwale i wraca sie do swojego poprzedniego wygladu. Trojka dzieci w domu, wiec wiem.:D To bylo po pierwsze. A po drugie; nie kocha sie kogos tylko za sam wyglad. W czlowiek sa jeszcze inne wartosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pani D.
własnie te inne wartosci za ktore chyba chcialby mnie kochac to ten rozwoj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .....twierdza
pani D mam nadzieje ze ciaza byla wspolna decyzja...wiec zadanie od ciebie wygladania jak seksi laska, no nie powiem, bo musialabym nazwac twojego meza bardzo brzydko... macie dziecko...ty go urodzilas...czego on jeszcze wymaga ? nie podniecasz go ? wybacz...wyjatkowo wredny typ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gall anonimowo
Pani D Mialem na mysli piekno ducha, umyslu. Osobowosc, czy nawet tak przyziemne sprawy, jak to ze dbasz o niego, dom i dziecko. Za to powinien Cie kochac, a nie tylko za wyglad. A co bedzie na starosc? Za pare lat bedzie szukal innej, bo na twojej twarzy przybedzie zmarszczek, na glowie pojawi sie kilka siwych wlosow i nie obraz sie obwisnie Ci biust? Poszuka innej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gall anonimowo
....twierdza A mam Cie. Teraz moge sie odkuc. "go urodzilas" a moze je urodzilas:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gall anonimowo
....twierdza Tylko nie pisz aj tam, aj tam.:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .....twierdza
Gall oczywiscie :D oj tam oj tam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pani D.
Trochę nie tak napisałam. To nie wygląd, mimo, iż mi (w moich oczach) trochę brakuje. Dla niego jest ok. Zresztą jak na osobęświeżo po porodzie wyglądam i tak nieźle. Zastanawiam się, czy to nie jest jakieś rozczarowanie moją osobą. Miałam zadatki na bycie kimś, a tu wolę życie spędzić marnując szanse jakie otrzymałam od losu. Fakt, że od jakiegoś czasu jestem w wewnętrznym impasie (nie wiem, co robić ze sobą dalej i "żeby mi siętak chciało jak mi się nie chce") i poza domem nie mam siły i ochoty na jakieś zaawansowane aktywności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .....twierdza
czyli nadmiar ambicji meza jest powodem? a czy to tak trudno zrozumiec ze czlowiek ma wiecznie jakies przewartosciowania, czasami cos postanowi, potem mu sie odwidzi... nie jestesmy zaprogramowanymi maszynami przeciez... jestes jeszcze mloda...dziecko odchowasz, mozesz wrocic do robienia kariery...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pani D.
Trochę tu mąż ma racji. Wpadam czasem w melancholię i stany podchodzące pod depresyjne. I nie mam sił / nie chce mi się robić rzeczy, które niestety decydują o awansie i być albo nie być w mojej pracy (nie chcę pisać jaśniej). Ale taka "motywacja" mi się nie podoba. Cóż... jeśli faktycznie nie pociągam go z tego powodu to trudno. Mam nadzieję, że hormony pociążowe zaczną działać i stanę się oziębła (btw. dzięki za artykuł). Wtedy będzie mi łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .....twierdza
mysle ze sama wiesz najlepiej co dobre dla twojej przyszlosci i doskonale zdajesz sobie sprawe co mozesz zawalic, co mozesz odpuscic... teraz masz malutkie dziecko i wydaje mi ze praca poszla na bok i tak bedzie jeszcze przez kilka miesiecy... a moze do czegos innego jestes stworzona?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam ten sam problem
Witajcie, autorko, przepraszam, być może mój punkt widzenia nie będzie zanadto obiektywny w tej chwili, ale tak jak i pozostałym coś mi tu nie gra w podejściu Twojego męża. Jakie osiągnięcia, o co chodzi? Co to ma wspólnego z tym że na Ciebie nie leci? Jak dla mnie to słaba wymówka że albo mu się nie chce albo nie może. Przestań dziewczyno obwiniać siebie! Ja popełniłam ten błąd i jestem teraz jednym kłębkiem nerwów. Dałam się zmanipulować tyranowi i despocie który przez wszystkie te lata bazował na moich kompleksach i niskiej samoocenie, w efekcie uzależniając mnie od siebie i niszcząc psychicznie. Też wszystko zwalał na mnie, a ja w to głupia wierzyłam. Dwoiłam się i troiłam by tylko zadowolić jaśnie pana. A moje starania i tak się na nic nie zdały bo pan nigdy nie był zadowolony. Dlatego proszę Cię nie popełniaj tego błędu. Nie wierz że to Twoja wina. Nie daj się wpędzić w kompleksy, bo to już prosta droga do zatracenia. Jeśli o mnie chodzi to myślę że to koniec. Człowiek z którym mieszkam pod jednym dachem, który przez moją głupotę jest moim mężem, totalnie mnie ignoruje. Traktuje mnie jak powietrze, powinien zostać jakimś aktorem, bo udawanie że kogoś nie ma i nie widzi wychodzi mu perfekcyjnie. Chciałam pogadać jak rozwiązać sprawy finansowe, bo czuję że to koniec, ale stwierdził że nie będzie ze mną gadał. To było jedno jedyne zdanie jakim mnie raczył zaszczycić. Najgorsze jest to że cierpi na tym dziecko. Stało się agresywne w stosunku do mnie, zaczęło niszczyć wszystko wokół, nie słucha się mnie. Jak pyta ojca co się dzieje to ten palant oczywiście mówi że to moja wina że tatuś się denerwuje. Skurwiel miesza w to jeszcze dziecko i cieszy się że dzieciak jest przeciwko mnie. Ja nie potrafię dziecku powiedzieć że to tatuś jest zły, to przecież jego ojciec i wiem że nie powinno się takich rzeczy mówić by dziecka nie krzywdzic. Kurcze, w moim laptopie zacina się klawiatura. Litery raz się wbijają raz nie. Dlatego wybaczcie mi ewentualne literówki. Z jednej strony ogarnęła mnie obojętność na zasadzie że mam dupie wszystko, niech się dzieje co chce. Z drugiej strony jestem przerażona. Prawie 12 lat życia nagle runęło w gruzach. A co najgorsze nie jestem sama. Najbardziej się boję o dziecko. Jak to na nie wpłynie, czy dam radę zapewnić mu to co dziecko powinno mieć. Czy dam radę się tak zorganizować by naszą dwójkę utrzymać, a jednocześnie zająć się dzieckiem. Wiem że z tego związku na 100% nic już nie będzie, ale cholernie się boję tego rozstania. Tego że zostanę sama, że będę musiała zmienić swoje życie do którego przywykłam. Że będę musiała znaleźć nową pracę. Czy w ogóle mi się uda znaleźć coś za większe pieniądze? Gdzie poślę dziecko do przedszkola? Całe multum pytań mi się kołacze po głowie, a najgorsze że nie mam na nie odpowiedzi. Boję się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pani D.
Właśnie nad tym się zastanawiam czy to dla mnie, ale nie wiem, czy w innej pracy bym się sprawdziła. Tu raczej jest problem tego typu, że muszę zrobić duże zadanie, które mnie przeraża. Zmykam spać. Dobrej nocy i dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pani A..
Pani D. - a moze tu chodzi o samodzielnosc? moze cos sie zmienilo w tym wzgledzie? moze jak sie poznaliscie, to podziwial Cie wlasnie z to, a teraz jest inaczej? moze siedzenie w domu i wychowywynie dziecka jakos negatywnie mu sie kojarzy? nie pisze tego zlosliwie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .....twierdza
pani A dokladnie taka sama mysl przyszla mi do glowy zona na stanowisku, zona robiaca kariere a tu nagle zona w ciazy no i wiadomo co dalej ale pewnie pani D nam odpowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam ten sam problem
Dziewczyny -LITOŚCI! To teraz autorka ma dziecko do domu dziecka oddać bo mężusiowi samodzielnie poczęte dziecko się źle kojarzy??? Jak się komuś dzieci źle kojarzą to powinien się wysterylizować a nie plemniki rozsiewać... Trzeba umieć przejąć odpowiedzialność za własne poczynania. Jak się mężowi kariera żony marzyła to po cholerę jej majstrował dziecko? Przecież nie trzeba być geniuszem by wiedzieć że dziecko to przerwa w karierze na dobrych kilka lat... O ile w ogóle kontynuacja kariery na tym samym poziomie jest w ogóle mozliwa, bo ja w to szczerze wątpię znając realia bycia matką... Jeśli takie miałby mąż autorki motywacje, to przepraszam, ale bardzo źle to o nim świadczy i niczego dobrego nie wróży niestety :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pani A..
ja nie pochwalam meza Pani D. , nie mowie, ze sie dobrze zachowuje, nie uwazam, ze tak ma byc... przeszlo mi to tylko przez mysl, ze niektorych mezczyzn to wlasnie kreci przy poznaniu, nie zawsze uroda odgrywa pierwsza role (absolutnie nie twierdze, ze Pani D. jej brakuje :) ) wydaje mi sie, nie mowie, ze tak jest na pewno, ale chyba dotyczy to glownie mezczyzn z bardzo wybujala ambicja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .....twierdza
o ambicji meza pani D wczesniej napisalam... ale wiecie co dla mnie to sa wszystko preteksty... bo troche mam doswiadczen z facetami... a jak sobie przypomne jakie bzdury wygadywal moj exmaz na temat naszego pozycia i tego ile bylo mojej winy w tym, ze mam sie nie udalo to mnie mdli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam ten sam problem
ja też mam nadzieję ze to wszystko pretekst i wymówka. Jeśli by tak nie było to niestety wskazywałoby że mąż p. D. jest obrzydliwym egoistą. A że pani D. wydaje się być sympatyczną kobietką to życzę jej jak najlepiej. Mam nadzieję że mąż ma inne powody, które nie wymagają odsunięcia dziecka na dalszy plan. Bo przecież dziecko jest Bogu ducha winne. Ma prawo do bezgranicznej miłości i poświęcenia obojga rodziców którzy je stworzyli. Mam nadzieję że facety sie ocknie i zauważy jakie skarby ma obok siebie. Że zacznie doceniać i adorować żonę, matkę jego dziecka bądź co bądź. I że właśnie to że ta kobieta jest matką jego dziecka stanie się dla niego najsilniejszym afrodyzjakiem. Amen. Tego Pani D i innym matkom życzę. Sama bym sobie tego życzyła, ale już jest niestety za późno :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam ten sam problem
A tak z innej beczki to myślicie że możliwe jest poznanie prawdziwego powodu z jakiego związek dwojga ludzi się rozpada? No bo zwyczajowo mówi się że wina leży zawsze po obu stronach, jednak każdy z partnerów z reguły widzi tylko winę drugiej strony. Czy bez ingerencji osób trzecich (sądów, mediatorów) da się to jakoś obiektywnie ocenić? Ja naprawdę chciałabym wiedzieć co zrobiłam w tym związku źle... Na prawdę nie widzę mojej winy, no może poza tym że na wszystko się zgadzalam. ale to powinno świadczyć raczej na plus..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .....twierdza
MAM a ja w ciebie wierze...mocno wierze... musisz tylko sobie wszystko w glowie poukladac...jak wspomnialam -wiem ze to latwo napisac- wiem ze cie boli serce, dusza, cialo... ale musisz twardo postanowic co dalej i sie tego trzymac, mysle ze masz wokol siebie ludzi zyczliwych, moze beda dla ciebie wsparciem a do dziecka trzeba znalezc droge...koniecznie...moze spotkanie z psychologiem nie pisalam o tym bo jakos sie nie skladalo ale ja po rozwodzie chodzilam na psychoterapie...niestety...trzy lata...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomyslowasss
Za klopoty w zwiazku, jego rozpad zawsze odpowiadaja 2 strony! Kobieta i tesciowa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gall anonimowo
mam Mysle, ze jest to niemozliwe, bo musialaby to oceniac osoba trzecia. A zeby bezstronnie ocenic, to musialaby przez caly okres trwania zwiazku byc posrodku, czyli zyc razem z nimi. Sady tez maja problem z ocena, po ktorej stronie lezy wina, bo wiadomo kazda ze stron przedstawia swoja ocene, ktora nie zawsze jest objektywna. Albo tez przedstawia takie fakty w sadzie i dowody, ktore nie zawsze sa prawda, aby tylko sprawe wygrac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×