Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Sara_25

Boję się porodu rodzinnego!

Polecane posty

Gość Wiecie co.
Mój mąż to artysta,zawodowy,nie wyobrazam sobie go podczas porodu,chociaz tez chciał,ale z tego co zauważyłam,to nie załuje,ze nie był.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orangutany
moja siostra jest artystka i jest w ciązy, podejrzewam ze nie przyjdzie na porod ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecie co.
Widze tutaj same miłosniczki rodzinnych porodów-powodzenia w dalszym życiu:D.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ty wyżejjjjjjjjj
naprawdę ciężko ci w to uwierzyć ze facet chce być przy porodzie? i może chcieć zajmować sie noworodkiem równie dobrze jak kobieta? My jesteśmy kilka lat po porodzie rodzinnym i jest ok...dobrze wspominamy te chwile razem spedzone na porodówce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecie co.
Nie trudno,mój też chciał być,ja nie chciałam,oj nawiedzone mamuski:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orangutany
a po co piszesz "nawiedzone mamuski"? serio pytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj tammmm
bo pani "wiecie co."pewnie zazdrości kobietom których mężowie ugotują w domu obiad czy zajmą sie dzieckiem gdy żona chce wyjsc na kawke z koleżanką.Ona pewnie sama stoi przy garach a jak pan artysta wraca z pracy to biegnie w kapciami z zębach :)) ten typ tak ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whedif
rozplod grupowy jest oblesny pozdro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orangutany
"rozplod" zawsze jest grupowy ;) nawet w domu zwykle "zamawia" sie polożną, troche strach rodzic samej hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To niesamowite jak wielu mężczyzn dba o to by być przy porodzie, mimo, że zabrakło ich przy zapłodnieniu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zonaKraka
Mi też się wydaje że autorka ma prawo do "niechcenia"- może mężowi puszczają nerwy, może w sytuacjach stresowych zaczyna histeryzować, zachowywać się agresywnie albo będzie zwracał na siebie uwagę, to takie najostrzejsze chyba wymieniłam... Po prostu ma prawo czuć się komfortowo- owszem, dziecko jest wspólne ale to kobieta musi je urodzić i moim zdaniem to że ma prawo robić to jak jej się podoba, nie podlega dyskusji. Jeżeli będzie się czuła lepiej bez męża, wolno jej i tyle. Możliwe że w ciąży wyolbrzymia problem i przesadnie reaguje, ale przy burzy hormonalnej też ma do tego prawo. Co do obecności męża przy porodzie i "nowej mody"- hm, jeszcze moi rodzice oboje urodzili się w domach- babcie jakoś nigdy nie stwierdziły że rodzenie w szpitalu to "nowa moda", nieodpowiednia, niewłaściwa, bo "zawsze się rodziło w domu". Ja i rodzeństwo po narodzinach byliśmy pokazywani tacie przez szybkę na korytarzu, przez położną- moja mama też nie powiedziała że obecność ojca dziecka w szpitalu na sali poporodowej, do pomocy, to głupia nowa moda... Kobiety rodziły po prostu różnie- jak tu Wiosenna Mama słusznie zauważyła, kiedyś były rodziny wielopokoleniowe, kobiety żyły ze sobą (albo młodsze nie miały nic do gadania :P) i rodzenie z mamą czy teściową było normalne. Dzisiaj dla mnie najbliższym członkiem rodziny jest mąż (no i synu) i to męża chciałam przy sobie mieć. Nie żeby uczestniczył w takiej "pięknej" chwili, tylko żebym ja się czuła bezpiecznie. A tak na marginesie- do tej pory pamiętam ze szkolnej wycieczki do Francji salę w Wersalu- na środku sali wielkie łóżko na którym rodziły królowe... w obecności całego dworu. To tak a propos intymności i "odsłaniania się".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość albercia
Jedna tu napisała "poród jest czystą fizjologią nic w tym pięknego ani wzniosłego." No jak takie masz odczucia, to takie masz, ale ZROZUM, że nie masz monopolu na rację. Dla mnie poród BYŁ piękny i BYŁ wzniosły. Dla mojego meża też. Duzo o tym rozmawialiśmy. To było niezwykłe przeżycie, jedyne w swoim rodzaju. Współczuję tym, które takich przezyc nie miały. Może gdybyście traktowały swoich partnerów jak partnerów i przyjaciół na dobre i na złe, a nie buhajów rozpłodowych, który wsadził i jego rola się skończyła, aha no i jeszcze trzeba udawac, ze sie nie robi kupy i nie poci, zeby nie oszedł - może gdybyście nie musiały żyłowac się, żeby wyjsć na wielkie siłaczki, którym partner nie jest do niczego potrzebny - to mogłybyscie i wy przeżyć porod w tak przyjemny sposób

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Popieram wypowiedzi wiosennej mamy. Jedyną osobą przy której czuję się pewnie i komfortowo jest mój mąż. Nikt nie da mi takiego wsparcia i kopa jak on. Uważam, że jeśli w związku panują dobre, prawidłowe relacje poród rodzinny będzie oczywisty bo: Dziecko jest NASZE Bo jesteśmy RAZEM Bo jesteśmy dla SIEBIE wszystkim Bo w zdrowiu i chorobie I poza tym dobrze jest jak facet zobaczy ile kobieta się nacierpi i jak silna potrafi być. Nabierze dużo szacunku. A jak facet ma później jakieś opory czy coś to jest zwykłą ciapą. I po pierwsze w tym temacie żaden facet nie musi nigdzie zaglądać, tu chodzi o wspólny szacunek i wsparcie i przywitanie Naszego dziecka. Powyżej moje osobiste zdanie. Poniżej rada. Sara25 masz prawo do odmówienia mu obecności, ale on ma również prawo tam być. Musicie dojść do kompromisu. Jedyne rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milosniczka porodu rodzinnego
"Kiedyś wszystkie kobiety rodziły bez mężów. To od niedawna jest moda na porody rodzinne." to nie moda! To prawo wyboru,ktore powinna miec kazda kobieta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zonaKraka
Keerah- sama jestem zwolenniczką porodów rodzinnych, pytałam męża czy chciałby być przy kolejnym jeśli mi to by było obojętne, stwierdził że tak, ale... Po pierwsze nie zgodzę się z argumentem że mąż "nabierze szacunku" do mnie jak zobaczy jak cierpię- co najwyżej lepiej zrozumie na czym polega poród, jak wygląda (chociaż i tak każdy jest inny), będzie widział jakiego wysiłku to wymaga i doceni to- ale co to ma wspólnego z szacunkiem? Idąc tym tym tokiem rozumowania, nie uszanuje kobiety która zdecydowała się na cc bo bała się bólu? Po drugie- to nie jest tak że autorka ma prawo rodzić sama a mąż ma prawo tam być i koniec, trzeba szukać kompromisu. Mąż ma prawo tam być- moim zdaniem nie tylko formalnie, ale i rzeczywiście- tylko za jej zgodą. Pojawia się tutaj lekko nietrafione porównanie do wypróżniania, ale pociągnę to- to my decydujemy o tej bliskości, przecież jak któraś z nas potrzebuje, za przeproszeniem, zrobić kupę to ma prawo decydować czy mężowi wolno przy tym być czy nie. Tak samo jak cierpimy z powodu migreny- to nasza głowa, mam prawo decydować czy chcę być sama w ciemnym pokoju czy wolę żeby mąż mnie wtedy trzymał za rękę. I to że nie chcę jego obecności nie świadczy o tym że nie jest mi bliski, tylko o tym że taki sposób radzenia sobie z bólem jest najlepszy a jego obecność by mnie rozpraszała, przeszkadzała. Z jednym się zgodzę- ojciec ma prawo witać dziecko na świecie. Ale to nie z niego dziecko wychodzi, nie na jego brzuchu jest kładzione. Może podejść do niego kilkanaście sekund później jak jest odśluzowywane, badane po porodzie, czy do matki z dzieckiem jeśli szpital praktykuje natychmiastowe "skin to skin". Nie przyznam że dla ojca drugi oddech dziecka będzie mniej wzruszający niż ten pierwszy, że będzie skrzywdzony jak poczuje jego dłonie, usłyszy jego głos pół minuty później. A przynajmniej nie powinno to stać ponad prawem matki do przeżywania porodu w sposób jaki uzna za stosowny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zonaKraka "Po drugie- to nie jest tak że autorka ma prawo rodzić sama a mąż ma prawo tam być i koniec, trzeba szukać kompromisu. ' A co ja napisałam na samym dole mojego postu? To powyżej to tylko moje zdanie i jak ja to czuję. My z moim mężem nie mamy przed sobą żadnych tajemnic jeśli chodzi o fizjologię i wolę się przy nim zesrać niż przy lekarzu itd. Ale to nasze życie i nasze odczucia. Nikomu ich nie wciskam. Autorce doradziłam kompromis, bo wydaje mi się że na tym powinny się opierać decyzje dwóch bliskich sobie ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zonaKraka
Keraah- "Sara25 masz prawo do odmówienia mu obecności, ale on ma również prawo tam być. Musicie dojść do kompromisu."- to napisałaś, a ja właśnie do tego się odniosłam pisząc że tak właśnie nie jest. Bo to nie jest tak że on ma prawo tam być ot tak, prawo stojące na równi z tym że żona może go nie chcieć- dla mnie to nie tak, ma prawo tam być POD WARUNKIEM że ona tego chce. Sprostowałam to. Ja wiem że masz takie odczucia i ja mam podobnie- jeśli chodzi o poród rodzinny. Kocham mojego męża i nie należę do kobiet które uważają że muszą być bardziej tajemnicze również pod względem fizjologii żeby go interesować... Jego obecność była dużym wsparciem więc nie zastanawiałam się nad tym że będzie mnie widział zakrwawioną, spoconą i krzyczącą... Tak samo jak doceniałam jego pomoc kiedy leżałam w ciąży i trzeba mnie było obsługiwać łącznie z goleniem, tak samo jak ja jemu pomagam jak się zatruje, przybiegam z miską, wycieram twarz, sprzątam wymiociny... Wiem że nie odrzuci go chore, nawet upośledzone dziecko, że nie będą mu przeszkadzały jego biegunki, że jeśli się zestarzeję przy nim nie będzie patrzył na obwisłe piersi i zwały zmarszczek... jeśli pod tym wszystkim będzie kochany człowiek. Ale to nie jest tak że on ma prawo. Gdybyś- ciągnę ten nieszczęsny przykład- czuła się skrępowana kiedy siedzisz na muszli, a mąż twierdziłby że ma prawo tam być, dochodzilibyście do kompromisu czy stanowczo byś poprosiła żeby wyszedł? Gdyby wymiotujący mąż powiedział że nie życzy sobie Twojej obecności, twierdziłabyś że masz prawo przy nim być bo jest Twoim mężem? Pozwalamy na bliskość drugiemu człowiekowi ale to my decydujemy, nie on...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz, ja nie widzę problemu, może dlatego że ja mogę robić kupę żygać czy tryskać z sutków i mi obecność mojego męża nie przeszkadza tak samo jak jemu moja. Ale kumam o co Ci chodzi. Rozumiem że komuś może to przeszkadzać. Może my jesteśmy inni. Nie mniej jednak będę broniła faceta Sary25 bo wydaje mi się że mu zależy by tam być. Ja bym nie potrafiła odmówić. Wolałabym o tym porozmawiać. Powiedzieć co się na ten temat myśli, zapytać jak on to widzi. Następnie zastanowić się jak to rozegrać. Kobieta rodząca pierwszy raz nie wie tak naprawdę jak to wygląda i jak zareaguje, jak się będzie zachowywała. Może teraz mówić że nie chce męża a w czasie porodu będzie pluła sobie w twarz że go nie ma. Na miejscu Sary właśnie patrzyłabym pod tym kątem i zaproponowała że dopóki akcja się nie rozwinie pozwolić mu zostać i zastrzec sobie prawo do ewentualnego wyproszenia faceta. Ale trzeba z nim porozmawiać szczerze o obawach i takich tam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zonaKraka
Ja swojemu mężowi puściłam przed porodem film taki a którym było pokazane nacinanie krocza, wychodzenie główki, przecinanie pępowiny, wcześniej- przebijanie pęcherza płodowego, sprawdzanie rozwarcia... stwierdził że w porządku, może patrzeć, a film i tak był na wyrost bo nie zamierzałam mu pozwalać na patrzenie mi w krocze w czasie porodu (stał przy głowie i trzymał mnie za rękę). Też bym proponowała takie wyjście- pozwolić na obecność z zastrzeżeniem że od razu na życzenie wyjdzie... ale tu jest ten problem że mąż zdaje się nie bardzo liczy się z odmową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecie co.
do oj taammm I tu niewypał:D.Jestem niezależną kobietą,mam bardzo dobrą pracę,czas na kosmetyczkę fryzjera zainteresowania czy koleżanki,a poglądy mam jakie mam i nie muszę się naginać do okołoporodowej histerii. Któraś napisała-"wolę sie zesrać przy wlasnym meżu niz lekarzu"-gratulacje,dla mnie to obrzydliwe.Co do estetyki i plastiku , mój maż widział mnie w różnych sytuacjach chorobowych,jestem dosyc wątłego zdrowia,ale to były sprawy zupełnie niezalezne ode mnie,w przypadku porodu akurat mogę decydować sama i to mój wybór.Dla mnie nie jest wazne czy ojciec jest przy porodzie czy nie,najważniejsze,żeby kochał dziecko i brał aktywny udział w jego wychowaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość d.z.iunia
Ja na początku nie chciałam męża na porodówce, on też nie chciał tam być, ale im bliżej tego dnia tym bardziej jesteśmy przekonani, że jednak chcemy być tam razem. Umowa jest taka, że jeśli ja będę chciała, żeby wyszedł, to bez gadania wyjdzie, a jeśli on uzna, że ma dość, to ja nie będę miała pretensji. Co do tego, że każda kobieta ma prawo wyboru, czy chce męża na porodówce czy nie - to nieprawda! Ostatnio nastała moda na porody rodzinne (tak, jest to moda, taka sama jak porody lotosowe i inne takie urozmaicenia), w związku z czym głupio się przyznać znajomym, że rodziło się bez męża. Mam znajomą, której mąż absolutnie nie chciał być przy porodzie, i do tej pory ludzie na nią patrzą z politowaniem, że mąż jej nie kocha :/! Poza tym na wielu porodówkach personel po prostu oczekuje, że ktoś z rodzącą będzie - poda wodę, pomasuje plecy, zaprowadzi pod prysznic itp. Bo przecież wtedy położna i lekarz mają mniej do roboty. A jak kobieta jest sama, to trzeba się napracować. Stąd u mnie np. w szpitalach namawia się do porodów rodzinnych, a jak ktoś nie chce, to personel prawie zniesmaczony. Więc to nie jest żadne prawo do porodu rodzinnego, to jest nakłanianie do niego, a wręcz próba wymuszenia go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milosniczka porodu rodzinnego
"Ostatnio nastała moda na porody rodzinne (tak, jest to moda, taka sama jak porody lotosowe i inne takie urozmaicenia), w związku z czym głupio się przyznać znajomym, że rodziło się bez męża." nie to nie jest moda. Jak juz pisalam to prawo wyboru. Mozesz nie musisz. Jestes nieasertywna po prostu skoro glupio Ci przyznac przed znajomymi,ze rodzilas bez meza albo moze zmien znajomych na takich co beda mieli takie same poglady jak Ty;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milosniczka porodu rodzinnego
" Poza tym na wielu porodówkach personel po prostu oczekuje, że ktoś z rodzącą będzie - poda wodę, pomasuje plecy, zaprowadzi pod prysznic itp. Bo przecież wtedy położna i lekarz mają mniej do roboty. A jak kobieta jest sama, to trzeba się napracować. Stąd u mnie np. w szpitalach namawia się do porodów rodzinnych, a jak ktoś nie chce, to personel prawie zniesmaczony. Więc to nie jest żadne prawo do porodu rodzinnego, to jest nakłanianie do niego, a wręcz próba wymuszenia go." moze w Polsce tak jest. To sa zazalenie,ktore powinnas zglaszac bezposrednio do szpitala. Ja mialam porod tgz. rodzinny,bo z mezem i bylam bardzo zadowolona. Byly przy mnie trzy polozne i lekarka i wszystkie sluzyly pomoca mimo,ze miala pod reka meza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sansastark
Sara, jeśli nie chcesz żeby mąż był przy całym porodzie to możecie iść na kompromis i mąż może uczestniczyć w tzw pierwszej fazie porodu tj przy oczekiwaniu na rozwarcie, przy liczeniu skurczów itp. Przy pierwszym porodzie pierwsza faza trwa nawet kilka godzin ( ponoć może nawet 12 godzin) wierz mi nie chciałabyś być w takim momencie sama. Ja rodziłam w maju, miałam taki sam stosunek jak ty do porodu rodzinnego, mąż bardzo chciał uczestniczyć. W szkole rodzenia położna powiedziała że najlepszy jest taki kompromis, obecność męża w pierwszej fazie. Tak też zrobiliśmy, mąż był ze mną, liczyliśmy odstępy między skurczami, trzymał mi miseczkę jak wymiotowałam z bólu, a w momencie kiedy zaczęła się akcja i skurcze parte wyprosiłam go z sali ;-), tak więc i wilk syty i owca cała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuśkaMałejZuzi
ja bym męża przy porodzie mieć nie chciała, chociaż przyznam, że warto mieć kogoś bliskiego kto będzie cię masował itp...bo nie wiadomo na jaką położną trafisz, moja mnie masowała i pomagała znieś ten okropny ból, ale inne położne ją z tego powodu bardzo krytykowały, mówiły po co ją masujesz, mogła sobie męża wziąć do pomocy to nie twoja rola itd...gdyby nie te masaże to bym chyba umarła z bólu...próbowałam rodzić 10 godzin ale poród był zakończony cesarką. u mnie to było tak śmiesznie bo mąż i cała rodzinka stali za drzwiami i czekali na rozwój sytuacji, ciągle wołali do siebie to położną, to lekarza, nawet dzwonili do mnie na szpitalny bezprzewodowy telefon chyba z 10 razy i rozmawiałam z nimi, pytali, czy ktoś z nich może przyjść mi pomóc ale ja nie chciałam, ale tylko dlatego, że miałam super położną. ja miałam poród wywoływany musiałam skakać na piłce, robić skłony itp. z gołą cipką na wierzchu skakałam, co chwilę jacyś lekarze przechodzili przez sale i studenci i się przyglądali wyglądało to naprawdę upokarzającą, więc nie chciałam aby mąż to zobaczył. inaczej w przypadku normalnego porodu, gdzie normalnie leżysz i rodzisz - ale czy są takie? - nie wiem. mi się poród kojarzy z ośmieszeniem się wręcz, chociaż wtedy masz wszystko w dupie bo zależy ci tylko na dobru dziecka. wiem, że następny poród to też będzie cesarka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuśkaMałejZuzi
u mnie to wyglądało naprawdę okropnie, po przebiciu pęcherza, woda, krew, nawet siki - których nie dało się kontrolować, wszystko na podłodze, widok odrażający współczuję, tej położnej co musiała to wycierać, ja wtedy to miałam to generalnie w dupie, bo nie mogłam w żaden sposób nad tym zapanować, ale teraz jak widzę, tą położną, a często ją widuję, rozmawiamy nawet ze sobą, więc chyba dobrze mnie zapamiętała, to czuję wstyd za swoje nie kontrolowane zachowanie(sikanie), nie chciała bym aby mąż miał to w pamięci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jestem zadowolona z porodu rodzinnego, bo trwało to u mnie niemal całą noc, i gdyby nie mój mąż, byłabym tam te wszystkie godziny całkiem sama. Na pomoc położnej w załagodzeniu bólu w ogóle nie miałam co liczyć, bo akurat było kilka rodzących, w tym dziewczyny na oksytocynie, które wręcz wyły z bólu. Byłam w najlepszej sytuacji, bo mój poród trwał najkrócej, ale chwilami robiło mi się słabo, wymiotowałam, potrzebowałam wyjść do łazienki i pomoc partnera była tu nieoceniona. Nie korzystaliśmy z zajęć w szkole rodzenia, więc nie miał pojęcia o masażach i innych sprawach, ale jakoś nie było mi to potrzebne, ważniejsze było dla mnie wsparcie psychiczne. W drugiej fazie porodu chłopak trochę się przestraszył, ale w krocze mi nie zaglądał, zresztą to trwało tak krótko, że nawet nie zdążył się zorientować, a nasz syn był na świecie. No i tutaj już niewyobrażalna ulga, ja sobie czekałam aż urodzi się łożysko, a on patrzył jak lekarze zajmuja się naszym małym. A potem siedział przy mnie, z nim na rękach i mogłam sobie bez przeszkód na niego patrzeć podczas zszywania. Było to dla mnie naprawdę ważne. Jeśli chodzi o drugi poród to nie wiem jak będzie, przede wszystkim dlatego, że chcę urodzić w innym szpitalu, w którym jest bodajże tylko jedna sala do porodów rodzinnych i moze być problem, z drugiej strony teraz mam większą świadomość co mnie czeka i będę w stanie to znieść nawet sama, najgorszy był strach przed nieznanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×