Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lady-in-red

Cała rodzina może zginąć... Nadzieja gaśnie...

Polecane posty

Gość lady-in-red

Nie wiem od czego zacząć. Mnie i brata wychowywała tylko mama. Ojciec, chociaż go znaliśmy, nie uczestniczył w naszym życiu, chyba, że właśnie je utrudniał. Kiedy byliśmy z bratem mali mama bardzo starała się, żebyśmy nie zauważyli, jak jest jej ciężko, ale długo ukrywać sie nie dało. Eczesne dzieciństwo to najcudowniejszy czas w moim życiu i najdoskonalszy, jaki można sobie wymarzyć. Uśmiechnięta mama, ciepły dom. Nie zdawałam sobie sprawy z czym zmagać musi się moja mama, żeby to wszystko udźwignąć. Z czasem traciła siły. Najpierw musiała sprzedać swój roszinny dom, potem musieliśy zmienić mieszkanie, bo to, w którym byliśmy stało się za drogie. Wylądowaliśmy w końcu w okropnym jednopokojowym, zniszczonym mieszkaniu z zimną wodą i zarywającą się podłogą. Mama powoli wpadała w depresję, coraz silniejszą i bardziej wyniszczającą. Jednocześnie robiła wszystko, żebyśmy jak najlepiej się uczyli, poznawali świat kultury, sztuki, rozwijali się umysłowo. Ciągłe problemy, narastające długi, pożar w naszym domu, choroba mamy oraz mój i brata kiepski stan psychiczny i wykończenie sprawiły, że coraz częściej gościły w naszym domu awantury. Mówiliśmy sobie podłe rzeczy i traciliśmy umiejętność rozmawiania ze sobą nawzajem. Tzn. z bratem zawsze miałam dobry kontakt, ale mama przestała być już tą osobą, co dawniej. Pojawiło się światełko. Udało nam się dostać lepsze mieszkanie, ja i brat poszliśmy na studia. Wkrótce stałam się najlepsza studentką na moim roku, a brat - cenionym artystą. Rozpoczął studia za granicą, by móc rozwijać swe zdolności u najlepszych. Nasze osiągnięcia przyczyniły sie do otrzymania stypendiów, a te pozwalały właśnie na dalszy rozwój i wyjazd mojego brata. I tak ledwie wiązaliśmy koniec z końcem, ale była nadzieja na lepsze jutro. Tylko mama nie mogła się pozbierać. Od trzech lat nie wyszła z domu, a jej stan jest bardzo ciężki. Brat zdobywał sobie uznanie różnorakich profesorów i wszystko szło dobrze. Ma szanse na międzynarodową karierę, ale... Właśnie wszystko sie zaamało. Profesor brata odmówił mu podpisania wniosku o stypendium, bo uważa, ze im człowiekowi ciężej, tym wiecej osiąga (brat jest jego najlepszym studentem). Niestety, oznacza to jedno. Koniec marzeń i koniecznosć opuszczenia świata, który stawał sie jego światem. Ten profesor nie ma pojecia przez co musiał przejść brat, z czym zmagaćsię przez całe życie. Ludziom za granicą nawet się to nie sni. Walczymy jeszcze, szukamy możliwości pomocy, ale wczoraj brat powiedział, że jeśli się nie uda - zabije się, bo nie może już wrócic do dawnego życia. Wiem, że to prawda. Mama też jest u kresu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fortynbras
A...to tak jak ze mną. Tez ciagnę resztkami sił, tylko ja nie mam pracy i żadnych perespektyw. Jak się skonczą oszczędności, to adios pomidory... Twój brat może zmienić branżę. Jesli jest utalentowany plastycznie, niech podziała w grafice komputerowej, albo ostatecznie robi jakieś chałtury. Mamie pomóc byc może juz nie można - mnie też już nie można, wiem, jak to jest u kobiet w średnim wieku i po ciężkich doświadczeniach życiowych. Równia pochyła w dół. Tylko u mnie lawinę ruszę ja - bo jeśli ja odejdę to wiem, że odejdą też niektórzy członkowie mojej rodziny w ślad za mną. Wiem, jakie zniszczenie w mojej rodzinie zasiałaby moje " log out" i to mnie stopuje. A nie chce mi się ciągnąc tego wózka, oj nie chce... Współczuję ci, jeśli to nie prowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lady-in-red
Nie, to nie jest prowo. Wiem o czym piszesz. My, mimo, że nie potrafimy juz ze sobą rozmawiać, jesteśmy sobie najbliższymi osobami i śmierć któregokolwiek z nas doszczętnie dobiłaby pozostalych. Brat nie działa akurat w branzy plastycznej. Stara się łapać jakieś chałtury, ale utrzymanie za granicą nie jest takie proste zwłaszcza, że ciągle musi inwestować w rozwój, żeby osiągnąć swoje marzenia. Chodzi o to, że jest już tak blisko ich spełnienia, że pogodzenia sie z koniecznościa zrezygnowania z nich by nie przeżył. JA boje się coraz bardziej tego, co będzie, kiedy skończę studia,a mama mówi juz głównie o odejściu. Mimo wszystkiego co przeżyłam, staram się być optymistką i mam nadzieję, że jednak coś się zmieni, bo, choć to może zuchwałość, uważam, ze należy nam sie za to, co musieliśmy przejść. Chcę ufać, że ze wszystkiego da się wyjść, ze zawsze jest jakieś swiatełko nadziei, tylko trzeba je dostrzeć. Wiem, jak trudno jest teraz z pracą, ale powinnaś cieszyć się, ze masz dla kogo żyć. To bardzo wazne i daje chyba siłę, żeby walczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szukajcie sponsora dla brata
w pewnym stopniu promotor ma rację.Wiem że wielu rzeczy bym nie dokonała , gdybym miała podane na tacy.Też dużo przeszłam, koszty psychiczne i fizyczne ogromne. Ale widzisz, lepiej smakuje to co samemu zdobędziesz.I starajcie się zamiast poddawać, wiem że to trudne.Skupić się na szukaniu rozwiązań.Całe życie choruję, poważnie, każdy dzień - zmaganie się z ciałem bez wsparcia ze strony rodziny.Ale , nauczyło mnie to jednego nigdy się nie poddawać.Wbrew gadaniu ludzi, lekarzy. Wyrzucali mnie oknem , wracałam drzwiami. I wiem ,że dokonałam więcej niż zdrowi. Postarajcie się nie traktowac tego tak ostatecznie. To nie koniec życia. Szukajcie rozwiążań, ale najpierw się wyciszcie. W stresie przychodzą na myśl najgorsze rozwiązania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szukajcie sponsora dla brata
w pewnym stopniu promotor ma rację.Wiem że wielu rzeczy bym nie dokonała , gdybym miała podane na tacy.Też dużo przeszłam, koszty psychiczne i fizyczne ogromne. Ale widzisz, lepiej smakuje to co samemu zdobędziesz.I starajcie się zamiast poddawać, wiem że to trudne.Skupić się na szukaniu rozwiązań.Całe życie choruję, poważnie, każdy dzień - zmaganie się z ciałem bez wsparcia ze strony rodziny.Ale , nauczyło mnie to jednego nigdy się nie poddawać.Wbrew gadaniu ludzi, lekarzy. Wyrzucali mnie oknem , wracałam drzwiami. I wiem ,że dokonałam więcej niż zdrowi. Postarajcie się nie traktowac tego tak ostatecznie. To nie koniec życia. Szukajcie rozwiążań, ale najpierw się wyciszcie. W stresie przychodzą na myśl najgorsze rozwiązania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lady-in-red
Wiem o czym piszesz, ale uwierz, ze całe nasze życie jest zmaganiem się ciagłym i ze wszystkim. Brat osiagnął naprawdę bardzo wiele, zwłaszcza, kiedy weźmiemy pod uwagę pozycję, z jakiej startował. W pewnym momencie wyczerpuja sie po prostu siły... Najgorsze jest to, ze w tej chwili wszystkie działania są zablokowane i ciąży mu coraz bardziej ta niewiadoma. Nie może teraz wyjechać za granicę i załatwiać tam wszystkiego (choćby szukać prac), bo studiuje też w Polsce i tu wszystko ogarnia. Nie ma jak zapłacić tam za mieszkanie i mogą go wyrzucić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lady-in-red
Najgorsze jest to zawieszenie. To nas dusi. Brat ma teraz zwiazane ręce, bo musi zostać w Polsce do końca września. Nie wie co zastanie go tam. My na prawdę dużo musieliśmy przeżyć i ciągle waczyć, żeby móć żyć. Nie da się tego opisać, a kolejny cios na prwdę moze nas załamać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szukajcie sponsora dla brata
da sie uwierz. A czasem też już życie mnie przekonało, tak coś chciałam, też mi się wydawało , koniec , ciemność, nic dalej nie będzie. Ale dawało rade , tylko trochę później.Niektórzy mają pod górkę, inni z górki. Trzeba być cierpliwym. Nie ulegać panice, bo wtedy widzimy czarne scenariusze.Macie dwa problemy: jeden zdrowie mamy. Drugi : studia brata.Napiszcie na kartce te problemy. Po prawo wszystkie rozwiązania, jakie na ten moment wam przychodzą do głowy.Popatrz z jaką determinacją mamy walczą o zdrowie dzieci. Zakładają fundacje, zbierają nakrętki , żeby zdobyć fundusze. Zróbcie może strone internetowa dla brata, z jego dokonaniami i szukaniem sponsora. To wszystko darczyńca może sprawdzić .Poszukajcie czy taki sponsor może odpisać to od podatku. Nie wiem, uruchomcie lokalną telewizję, jakieś stypendium z urzędu Miasta. Tyle ci mogę podpowiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość simaaa
lady to nie jest tragedia-kolejny test w zyciu czesto podkreslasz ze jest ciezko itd-wiec skad macie na studia?zycie?mieszkanie?wy... ? ja mialam tez ambicje a po 8 latach dopiero zrobilam mature-po zawodowce.bylo b ciezko-ale nigdy nie mierzylam sil ponad moje zamiary-to wazne i deczko mysle ze wy z bratem a przynajmniej on..przecenil te sily. przemyslcie to-artysta..wiem ze i rozumiem ze to bylo jego marzenie?spelnienie sie..odskocznia..etc ale gdzie zycie ?jest mama -chora najwyrazniej ktora wam poswiecila wszystko-trzeba o nia zadbac-i moze wlozyc do kieszeni wlasne pragnienia-obnizyc poprzeczke. doceniaja was profesorowie..czy to juz nie znczy wiele? b duzo eg mnie ale zycie to nie tylko podnoszenie wlasnego ja wyzej-tu jest rodzina-i jesli wyszlo tak jak teraz-to trzeba sie wziasc za siebie i isc dalej.. mlodzi i zdrowi jestescie..powiem ci jedno-przerost ambicji jest u twojeg brata-ucieka w cos .. gdyby teraz z ktores was dopadla max choroba?co wtedy? no wlasnie...wiec jeszcze nie jest zle-ja wrecz uwazam ze jest ok-jestescie na dobrej drodze by zyc dobrze-macier zasady,wartosci...b cenne. nikt jednak nie moze wiecznie trzymac za reke i zalowac ze wasze dziecinstwo bylo przykre..bez urazy ale tak to trzeba rozumiec. zycze powodzenia i wiary...ona dziala cuda.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i widać prowo
nie ma sensu sie produkować, chyba ,że chciała ponarzekać nic nie robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fortynbras
To raczej nie prowo, a zrozumie to ten, kto był w takiej samej sytuacji. Gimnazjalistka, która chce się zabawić nie uzywała by takiego słownictwa i takiej retoryki, no i temat wybrałaby inny - coś w stylu zdrady, tajemniczych sms-ów i stringów znalezionych w samochodzie męża. Widac,że autorke boli to, co pisze. Życie ją boli, a ludzie, których zycie naprawdę boli wiedzą o co chodzi. Ja myślę,że rodzina autorki jest roztrzaskana psychicznie i szalenie wrażliwa. Inni poszli by dalej, oni nie potrafią. I ja to świetnie rozumiem - bo ja też nie umiem iśc dalej - tym bardziej,że żadnego "dalej" już nie ma. Jest ściana - albo przepaść. Nie wiem,co ci powiedzieć, może tylko to, co już napisała poprzedniczka - trzeba obnizyć wymagania, na jakis czas zrezygnować z wielkich ambicji, żyć powoli. Rzadko który temat na kafeterii poruszył mnie tak, jak ten...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez przesady to nie koniec
jesteście młodzi, poszukajcie pracy, dacie radę piszesz jakbyś miała już ponad 40 lat, dwoje dzieci na utrzymaniu i żadnych szans na zatrudnienie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lady-in-red
Fortynbras, dziękuję Tobie i innym za ciepłe słowa :) Wiem, ze może nierozsadnie brzmi to, co piszę, ale wycofanie sie brata z tej drogi, na której jest byłoby dla niego końcem. Mógłby zarabiać już normalnie w Polsce, w swoim zawodzie, ale nie mozna zmarnować takiego potencjału. Wiem, że nie wybaczyłby sobie tego do końca życia i nie umiaby tak żyć. Jeśli chodzi o nagłosnienie sprawy - życie nauczyło mnie, ze człowiek biedny musi, tym bardziej, zachowywać się jak bogacz, inaczej wzbudza, co najwyzej litość. Na krótka metę byłoby to jakies rozwiazanie, ale w dłuzszej perspektywie - odciełoby wiele możliwości. Nie liczę już na poprawę stanu mamy. To skomplikowana sprawa i nie mam już siły dokładnie jej wyjaśniać. Mnie też to bardzo boli. Jej samotność, poczucie przegranego życia i to, że nawet nie mozemy o tym spokojnie porozmawiać, nie raniąc sie na wzajem. Właściwie nie wiem, czy szukam porady, bardziej chyba wysłuchania, ciepłego słowa... Wciąż wierzę, że coś sie zmieni, bo nie potrafię przyjać, ze to wszystko ma sie nagle uciać, przez taką nie znaczącą rzecz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×