Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Orfnea

Forum DDA , rozmawiamy na różne tematy i wspieramy się.

Polecane posty

Gość gość
ja tez wychowywalam sie w rodzinie gdzie ojciec pil. Odkad pamietam. a teraz mam 30 lat.Zniszczona psychike. Ale mam byla ok. ale nie potrafila odejsc od niego. i tak zylam ciagle w strachu leku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trapped in limbo
Nie mówię, że moja nie jest ok, robiła co mogła żeby mi i bratu było względnie dobrze, starała się nas wychować jak najlepiej, zbudować poczucie własnej wartości itp. i najwyraźniej uważa, że to powinno wystarczyć żebyśmy byli szczęśliwi jak ludzie w naszym wieku z normalnych rodzin... Każda rozmowa na ten temat kończy się kłótnią, że jesteśmy niewdzięczni i nie doceniamy jej wysiłku, ale to nie tak, ona nie rozumie że jej miłość i zaangażowanie nie sprawią, że krzywda wyrządzona nam przez ojca zniknie. Nie wiem, może dramatyzuję, jesteśmy na antydepresantach od ponad roku, nie widzę możliwości żeby przestać je brać i wyjść bez nich do ludzi, mam dość ciągłego "weź się w garść", które słyszę od matki. Czuję się jak kompletne życiowe zero.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja niby też jest ok, kocham ją. Ale właśnie... Chce mieć nade mną kontrolę, nadal ma wybuchy furii, narzeka że ani ja ani brat (on dorabia) nie mamy pracy, nie zastanawia jej fakt, że mój brat nigdy nie miał dziewczyny na stałe, pije również. ja mam nerwicę, fobię ale tak, z nami wszystko jest w porządku :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trapped in limbo
mam dokładnie to samo, cały czas tylko słyszę wyrzuty, że jeszcze nie znalazłam pracy, mimo tego, że nawet jeszcze się nie obroniłam..; to dogadywanie sprawia, że czuję się jak totalny pasożyt, jeszcze bardziej staczam się psychicznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
DDA, bierzecie jakies psychotropy? Ja sie zastanawiam nad tym. " Na trzeźwo" nie daję rady zyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trapped in limbo
biorę antydepresanty od ponad roku, brałam kilka różnych, generalnie po pewnym czasie ich działanie się osłabia, teraz nie jestem w stanie ocenić czy mi coś dają, niby daję radę wychodzić "do ludzi", ale nie wiem co by było gdybym je odstawiła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chodzę na terapię, zaczełam 2 rok. I nadal mam ten sam problem - nie umiem się otworzyć. Mówię o sobie bardzo mało, inni mówią więcej ode mnie, tym samym mam wrażenie, że ta terapia nic mi nie daje. Na pewno z niej nie zrezygnuję, ale co zrobic, by sie w końcu otworzyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trapped in limbo
uważam, że terapia grupowa jest bardzo trudna... otwarcie się i szczera rozmowa z jedną osobą nie należy do najłatwiejszych, a co dopiero przed całą grupą... ja się chyba na to nigdy nie zdecyduję, nie wiem, nie jestem przekonana że mi to pomoże, moja matka chodziła, nie widzę żeby jej coś to dało. generalnie mam tego wszystkiego dość, powoli godzę się z tym że nigdy nie będę miała spokojnego życia, że nie dorównam normalnym ludziom, z normalnych rodzin, chyba najlepiej byłoby gdybym już definitywnie zakończyła swoją "działalność"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tu już pisałam, tam wyzej. Przykro sie czyta takie rzeczy limbo. Nie myśl ani tym bardziej nie próbuj się zabić. Los bywa przewrotny. Ja mimo wszystko wierzę,że będę normalna, dam sobie radę z życiem. Powinnac spróbowac terapii, naprawde, wbreb Twoim wyobrażeniom może Ci ona coś dać. Ja mam osotanio ataki nerwicy i nie wiem, jak w takim stanie mam szukac pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spotkania grupy wsparcia Radom, Poradnia Leczenia Uzależnień, wejście od ul. Narutowicza, dawna ginekologia, zapraszam w każdy piątek w godz. 17-19 Jeśli identyfikujesz się z poniższym problemem, przyjdź, to odmieni Twoje życie. SYNDROM DDA/DDD: Zespół utrwalonych osobowościowych schematów funkcjonowania psychospołecznego powstałych w dzieciństwie w rodzinie alkoholowej/dysfunkcyjnej, które utrudniają osobie adekwatny, bezpośredni kontakt z teraźniejszością i powodują psychologiczne zamknięcie się w traumatycznej przeszłośc****owoduje to przeżywanie i interpretowanie aktualnych wydarzeń i relacji przez pryzmat bolesnych doświadczeń z dzieciństwa. Zniekształcenia te nie są przez DDA uświadamiane. Schematy te są destrukcyjne i powodują wiele zaburzeń pacjenta w kontakcie z samym sobą oraz z innymi osobami, szczególnie z tymi, z którymi pacjent jest w bliskich związkach. (Zofia Sobolewska-Mellibruda) PRZYCZYNY SYNDROMU DDA/DDD: •duża ilość traumatycznych doświadczeń, •chaos i nieprzewidywalność zdarzeń i zachowań dorosłych, •stałe napięcie, życie w przewlekłym stresie, •dominacja cierpienia, •niezaspokojenie potrzeb i zaniedbania rozwojowe, •brak oparcia, odrzucenie, opuszczenie, •zagrożenie i przemoc domowa, •nadużycia seksualne, •brak spójnych norm i wartości, •ogrom wstydu, •niepełny przebieg procesu rozwoju więzi, •brak granic, •lekceważenie i ośmieszanie w wychowaniu, •życie w tabu, zaprzeczaniu i iluzji, •izolacja i brak bliskości, •niemożność dotarcia dziecka do prawdziwej osobowości rodziców, kiedy zadaje im pytania na temat swojej egzystencji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
OBJAWY SYNDROMU DDA/DDD: •krzywda emocjonalna wynikająca z odrzucenia przez rodziców (rodzice byli albo zajęc***iciem alkoholu, albo skupieni na piciu partnera, partnerki) •obarczenie przez rodziców konsekwencjami ich choroby uzależnienia i/lub współuzależnienia. •zakotwiczenie emocjonalne w relacji z rodzicami w roli dziecka. •zależność, trudność w separacji, •problemy w kontakcie ze swoimi uczuciami i potrzebami •niejasność uczuć i potrzeb, nieadekwatny obraz siebie, niska samoocena i poczucie własnej wartości •brak świadomości i umiejętności obrony własnych i respektowania cudzych granic; •chaos pojęciowy zrównujący w sferze przekonań strach z szacunkiem, powodujący trudności w budowaniu relacji z autorytetami; •wypieranie poczucia krzywdy doznanego w dzieciństwie; •trudność w budowaniu relacji z innymi (w tym z osobami płc**przeciwnej), •brak jasnych wzorców dotyczących ról związanych z płcią; •lęk przed bliskością •wrogość w relacjach, •nadodpowiedzialność i nadkontrola, •nieufność i wzmożona kontrola •potrzeba akceptacji za wszelką cenę •lęk przed odrzuceniem skojarzony z doświadczeniami z relacji z rodzicami; •podwyższony poziom lęku, •zwątpienie w siebie, niskie poczucie własnej wartości, •poczucie winy, wstydu i strachu, •zamknięcie w sobie, skrytość, •pesymizm, •samotność, izolacja, •brak równowagi, drażliwość, histeryczność, huśtawki emocjonalne, zalegające uczucia złości, lęku, wstydu, smutku poczucia winy i krzywdy, chroniczne napięcie, •potrzeba mocnych wrażeń, zachowania ryzykowne (sięganie po substancje zmieniające świadomość, agresja, autoagresja itp. •czarno-białe spostrzeganie świata •perfekcjonizm, skłonność do kompulsywnych zachowań, somatyzacje, impulsywne zachowania, zachowania seksualne •trudności z określaniem celów życiowych utrata sensu życia, utrata energii •depresje, zaburzenia jedzenia, snu, mowy Dorosłe Dzieci... •zgadują co jest normalne; •mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów od początku do końca; •kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę; •osądzają siebie bezlitośnie; •mają kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą; •traktują siebie bardzo poważnie; •mają trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów; •przesadnie reagują na zmiany, na które nie mają wpływu; •bezustannie poszukują potwierdzenia i uznania; •myślą, że różnią się od wszystkich innych; •są albo nadmiernie odpowiedzialne albo całkowicie nieodpowiedzialne; •są niezwykle lojalne, nawet w obliczu dowodów, że druga strona na to nie zasługuje; •ulegają impulsom; •czują się winne stając w obronie własnych potrzeb i często ustępują innym; •czują strach przed ludźmi, a zwłaszcza przed wszelkiego rodzaju władzą i zwierzchnikami; •czują strach przed cudzym gniewem i awanturami; •lubią zachowywać się jak ofiary; •bardzo boją się porzucenia i utraty; •obawiają się ukazywania swoich uczuć; •łatwo popadają w uzależnienia albo znajdują uzależnionych partnerów; •są impulsywne - mają tendencję do zamykania się w raz obranym kierunku działania bez poważnego rozpatrzenia innych możliwośc****stępowania i prawdopodobnych konsekwencji podjętych działań, ta impulsywność prowadzi DDA do zamieszania, nienawiści do samych siebie i utraty kontroli nad otoczeniem; w dodatku potem zużywają przesadną ilość energii na oczyszczenie sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wielu z nas odkryło, że mamy sporo wspólnych cech, które są wynikiem pojawienia się i dorastania w alkoholowym lub w inny sposób dysfunkcyjnym otoczeniu domowym. W wyniku tego czujemy się wyizolowani, a także zakłopotani w towarzystwie innych osób, a szczególnie tych, które mają nad nami władzę lub przewagę. Aby się chronić, staliśmy się ludźmi, którzy ustępują i zadowalają innych, nawet kosztem utraty w tym procesie własnej tożsamości. Równocześnie jednak odczuwamy każdą osobistą krytykę jako zagrożenie. W wielu wypadkach sami staliśmy się alkoholikami, poślubiliśmy osobę uzależnioną od alkoholu lub mamy oba problemy równocześnie. Jeśli uniknęliśmy tego, dotyczy nas problem innych uzależnień lub dysfunkcji, takich jak pracoholizm. To wszystko wiąże się z naszą chorą potrzebą zaniedbania i opuszczenia samych siebie. Prowadziliśmy nasze życie z pozycji osoby przyzwyczajonej do doznawania krzywdy. Mając nadmiernie rozwinięte poczucie odpowiedzialności, woleliśmy skupiać się na innych niż na sobie. Odczuwaliśmy poczucie winy, gdy próbowaliśmy uwierzyć i zaufać sobie, pozostawiając prawo do oceniania nas innym. Popadliśmy w bierność, pozwalając innym na przejęcie inicjatywy. Nabyliśmy cech osobowości zależnej, przerażonej możliwością odrzucenia, gotowi do zrobienia prawie wszystkiego, aby tego odrzucenia uniknąć. Wciąż wybieraliśmy związki stanowiące dla nas zagrożenie, ponieważ były one podobne do naszych dziecięcych relacji z alkoholowymi lub dysfunkcyjnymi rodzicami. Te objawy rodzinnej choroby alkoholowej, lub innej dysfunkcji, uczyniły nas współofiarami, takimi, które przyjmują cechy tej choroby, nawet bez doświadczenia kiedykolwiek potrzeby napicia się. Nauczyliśmy się chować nasze uczucia jako dzieci i trzymać je pogrzebane jako dorośli. W rezultacie tych doświadczeń często myliliśmy miłość z litością, mając skłonność do kochania tych, których mogliśmy ratować z zagrożenia. Postępując w autodestrukcji, staliśmy się uzależnieni od przeżywania lęku i niepokoju we wszystkich naszych sprawach, wybierając stałe zdenerwowanie zamiast skutecznych rozwiązań. To jest opis a nie oskarżenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niby mój ojciec był alkoholikiem, a ja chyba tego syndromu nie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla wszystkich wokół jestem miła, ludzie mnie lubią, a czesto dla najbliższych jestem potworem. Kontroluję bardzo męża, jestem przesadnie zazdrosna i wymagająca. to z tego powodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie każdy pochodzący z rodziny alkoholowej lub innej dysfunkcyjnej nabywa cechy dda ddd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak sobie z tym poradzic...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czesc. Ja pochodze z rodziny w ktorej ojciec pil. Im jestem starsza tym mam wiecej problemow w kontaktach z ludzmi. Jestem zamknieta i ciezko mi zawierac znajomosc***Przez to zastanawiam sie nad rzuceniem studiow, poniewaz kazdy zjazd to dla mnie pieklo. Wszyscy trzymaja sie w grupach a ja na uboczu. Nigdy nie mam pary do projektow. Ogolnie moje zycie to porazka. Nie radze sobie z emocjami. Mam wrazenie ze wszyscy maja mnie za smiecia, ktory nie powinien zyc. Probowalam dwa razy zaczac terapie z psychologiem. Konczylo sie na 1 spotkaniu.:(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najlepiej iść na terapię, odbywają się takie zazwyczaj przy ośrodkach leczenia uzależnień, tak samo jak dla żon alkoholików lub/i przemocowców

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na stronie dda.pl jest baza spotkań, może być trochę nieaktualna jeśli chodzi o terminy ale zawsze to już jakiś punkt zaczepienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w Radomiu grupa odbywa się w piątki w godz. 17-19 Poradnia Leczenia Uzależnień i Współuzależnień, Tochtermana wejście od Narutowicza, dawna porodówka na parterze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może przyjść każdy prosto z ulicy, do niczego to nie zobowiązuje, nikt nikomu nie będzie zadawał żadnych pytań, można tylko posłuchać. Wszystko odbywa się anonimowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up kuwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzjaale
Cześć, wiecie co, dziwne dla mnie jest, że ja wiem doskonale, jakie mam objawy syndromu, ale za cholerę nie mogę tego przeskoczyć, choćbym nie wiem, jak chciała. Zazdroszczę koleżankom w pracy otwartości, tego, że potrafią się szczerze śmiać z dowc*pów i zawsze okazywać radość, bawić się. Tańczyć, uśmiechać, patrzeć prosto w oczy itd. Ja czuję blokadę. Czuję się śmiesznie i głupio kiedy staram się bawić. Jestem bliska płaczu w takich sytuacjach i czuję, że nie pasuję "tu". Wracam wtedy do parteru i chowam się, uciekam, łzy mi się cisną do oczu, wychodzę i zamykam się w sobie, jestem zła na siebie że jestem taka dziwna. Mam prawie 30-tkę na karku, córeczkę, a sama zachowuję się jak dziecko. Kiedy córka się urodziła, musiałam zmuszać się, żeby mowić jej "kocham Cię", nie raz płakałam i beształam się w myślach "wredna idiotko, powiedz jej, że ją kochasz!". Teraz po 4 latach przychodzi mi to z łatwością, ale na poczatku czułam się conajmniej dziwnie, mówiąc to. Słyszałam takie wyznania tylko w filmach. Cieszę się, że malutka mając teraz 4 latka nie ma oporów, żeby powiedzieć zawsze kiedy chce "mamo, kocham cię", to dla niej naturalne. Mam masę innych zachowań, które świetnie pasują do wszelkich opisów dda. Zastanawiam się, czy teraz jest sens pójść na terapię? Czy nie jest za późno? Jak wygląda takie spotkanie z psychologiem? Czy on się będzie ze mnie śmiał? Co sobie o mnie pomyśli? ehhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
..............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
XdxD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
DDA - jak ogarnąc sowje zycie i swoje nastroje? Skąd brać energię i motywacje do zmian? Ja nie chcę tak żyć, jak do tej pory. To wegetacja a nie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hmm też jestem DDA i ostatnio zdecydowałam się, że idę wreszcie na terapię. Myślałam przez ostatnie kilka lat, że jakoś to w sobie wypracuję, że poradzę sobie w koncu to moja osobowość i mam wpływ na to, jak ona się kształtuje. Ale ostatnio widzę, że nie daję rady, próbowałam znajdować sobie hobby, cieszyć się życiem, ale najpierw działało na chwilę a teraz w ogóle nie działa. Ogólnie jestem zadowolona z życia, bo wiem że nie mam prawa narzekać, ale nie mogę nie zauważać, że prawie nic mnie już nie cieszy, a spotykając się ze znajomymi już po chwili muszę się zmuszać do dobrego humoru, bo najchętniej wróciłabym do domu i zamknęła się w czterech ścianach. Ludzie mnie mają za bardzo pogodną osobę i nie wierzą wręcz, że mogę mieć kiedykolwiek zły humor, ehh a ja nie umiem być po ludzku zła i smutna, robię dobrą minę do złej gry i tylko w środku myślę, że nie chce mi się żyć, te wszystkie problemy wokół, zło i nieszczęścia odbierają mi chęć do życia, to tym bardziej nie mam zamiaru innych przytłaczać moimi problemami z samą sobą. No, a oprócz tego, chyba mam problem z uczuciowy zaangażowaniem, myślałam że to po prostu pech, że jestem sama, bo po prostu nie mam szczęścia w miłości. Jednak jak tak patrzę wstecz to było tyle okazji, tyle osób, z którymi mogłam chociaż spróbować, a ja się zawsze wycofywałam, bo gubiłam się w uczuciach i wmawiałam sobie, że to nie "to". Moze to mogło być to, a ja się po prostu bałam i nie chciałam sie do tego strachu przyznać? Nie wiem, ale mam dość mętliku w głowie, moze jak wreszcie zacznę terapię, pozwoli mi to spojrzeć na siebie trzeźwym okiem i ogarnąć się, zanim będzie za późno..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×