Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

agoraaa,,, ...,,,

wigilia z rodzina meza

Polecane posty

Mam taki dylemat. Otoz co roku wigilie spedzamy tak: o 17 kolacja z rodzicami meza, taka dosc nietypowa, dzielenie sie oplatkiem, cos zjemy i kazdy idzie w swoja strone, tzn my z mezem i corka do moich rodzicow a rodzice meza do mamy tesciowej. I my u moich rodzicow siedzimy juz do konca gdzies od 18 do 21 rozmawiamy itd. A w tym roku ciotka meza wymyslila zeby zrobic taki zjazd rodzinny i mamy u niej spedzac wigilie czyli tesciowa juz u siiebie nie robi, i tam bedzie ok 30 osob. Dodam ze to prawie obcy mi ludzie tzn znamy sie ale nigdy nie utrzymywalismy blizszych kontaktow. Ta wigilia u ciotki ma sie odbyc o 19, a wtedy u moich rodzicoww odbyla by sie ok 17 i poszlibysmy do niech a pozniej do ciotki, i wlasnie sie zastanawiam czy wgl tam isc. Zawsze wigilie spedzalismy u moich rodzicow i jestem do tego przyzwyczajona i nie wiem czy nie bedzie im przykro z tego powodu ze pojdziemy do tej ciotki. Nie chce zrobic przykrosci tez mezowi i dlatego zgodzilam sie tam isc ale nie chce tez wyjsc na jakiegos dzikusa ktory nie pojdzie. Nie wiem co robbic. Isc czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak możesz nie iść? przecież spędzisz ok. 2 godziny z rodzicami, mi się też nigdy nie uśmiechało do teściów - z tesciowa sie nie lubie, ale jak ty bys sie poczula gdyby maz z toba nie poszedl??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość makalakaka
no to w czym problem? zrób tak jak piszesz, najpierw u Twoich rodziców na 17 później na 19 u ciotki...co z tego że obcy ludzie dla ciebie, ale dla twojego męża chyba nie co? a twoi rodzice chyba zrozumieją że nie są pępkami świata i zawsze bedą tylko oni... masz już swoją rodzine, podziel to :) takie moje zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaplanujcie logistycznie to
Idźcie tradycyjnie do mamy, niech ona zrobi wcześniej o 17 dajmy na to, a potem idźcie do tej ciotki na 19. U nas od wielu lat tak jest, że idziemy do moich rodziców na 16, bo o 18 zawsze robi teściowa. No skoro się jest w jednym mieście, to trzeba to pogodzić, a wiadomo, że nie musicie się spinać grom wie jak. Do ciotki najwyżej się spóźnicie i to zapowiedzcie, bo ty też masz rodziców, z którymi chcesz się podzielić opłatkiem w ten wieczór. Raz możesz zmienić porządek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie chodzi ze rodzice sie pogniewaja. Na pewno zrozumieja moze nie bedzie im przykro ale to dla mnie taka nowosc. Od lat mamy ten sam schemat najpierw u rodzicow meza pozniej u mnie. To tez nie chodzi o to czy ich lubie czy nie. Nie mam zdania bo az tak dobrze sie nie znamy. Pojde zeby nie sprawic przykrosci mezowi ale na pewno nie bede sie tam dobrze czula:( ale postaram sie byc zadowolona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie switaecznaaa
a ja kolejne swieta mam spedzic u rodzicow partnera. Nie mam cohoty w tym roku jechac. chce zostac w domu. Czy na kazde swieta musze jezdzic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie zaden system po prostu ja lubie spedzac swieta z rodzicami. Jestem przyzwyczajona do tego a tu nagle ciotka meza dzwoni wczoraj i zaprasza na wigilie. Ja nie lubie zmian wiec dlatego nie chcialam isc ale zrobie to ze wzgledu na meza. W malzenstwie trzeba sie poswiecac niestety:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To prosteee
U nas jest coroczna zmiana. Ostatnia wigilia byla u tesciow wiec w tym roku u moich rodzicow. Nie wyobrazam sobei takiego latania w wigilie. Autorko rodzice musza pewne rzeczy zrozumiec. Czas odciac pepowine.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie switaecznaaa
czy na kzade świeta musze jezdzic do rodzicow partnera?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorko ale z ciebie
malkontentka co by kto nie powiedział to marudzenie i wiecznie źle ! to kwa siedz w domu sama z męzem i kazdy będzie zadowolony jak masz problem ! Ile ty masz lat- 15 ???!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jaka pepowine? To cos zlego ze lubie spedzac swieta z rodzicami? To chyba normalne... Nie swiateczna no nie musisz co rok jezdzic a twoi rodzice? U nich swiat nie spedzacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakie marudzenie? Przeciez zgodzilam sie z opiniami innycch i pojde najpierw do rodzicow a pozniej do ciotki:D tak mam 15 lat 15b miesieczne dziecko i meza. Za zgoda sadu bralismy slub maz ma lat 13:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heheheheheheeeeeeeeeeeee
Śmiac mi sie co roku z tych "problemów" swiątecznych :-D z kim, u kogo, o ktorej.... to takie bez sensu, ze az sie rzygac chce... to jezdzenie jednego wieczoru na kilka kolacji :-O Fajnie jest usiasc przy jednycm stole z ludźmi, ktorych kochamy, z ktorymi sie dobrze czujemy, z ktorymi CHCEMY byc. I takie wspolne posiedzenie przez kilka godzin, gadanie, wspominanie, spiewanie... w blasku choinki.... to jest cudne... nikt sie nigdzie nie spieszy.... mamy czas... wspaniale... a takie siedzenie jak na weglach i patrzenie na zegarek... matko, bez sensu... to nie lepiej do jednych isc na wigilie a do drugich w swieta??? i juz. na spokojnie, NORMALNIE... :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie switaecznaaa
ja nie mam rodzicow. a moj sie uparł i juz tesciowa dzoni i sie pyta kiedy bedzie w piątek czy sobote. a ja nie mam ochoty nigdzie jechac. chce zostac w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To prosteee
Kazdy lubi spedzac swieta ze swoimi rodzicami, ale jesli wychodzi sie za maz to trzeba jakos te odwiedziny podzielic. Nie wyobrazam sobie takiego latania od jednych do drugich i jedzenia kolacji wigilijnej w dwoch miejscach. Ty jestes autorko jakas niedojrzala. Niech zgadne -jedynaczka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tzn jestesmy z jednej miejscowosci wiec nie bedzie jezdzenia. Tak to jest smieszne ale niestety. U rodzicow wlasnie czuje sie super takie rodzinne swieta nawet moj maz mowi ze u moich rodzicow jest zawsze fajna wigilia, ale co zrobic on ma tez swoja rodzine wiec wypada isc skoro on chce w koncu on do moich rodzicow chodzi wiec warto zrobic tez jemu przyjemnosc i isc. Nie bardzo mi sie chce ale w koncu to rodzina meza i nie chce zeby jemu bylo przykro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co nie do końca
Wiesz, nie do końca. Nasz przykład. Ja jestem jedynaczką, nie z wyboru rodziców, a z wyboru losu. Nie mam rodzeństwa, rodziny praktycznie też już nie ma. Zwyczajowo w dzień obskakuje się obie babcie, opłatek, życzenia, kawka i ciasto. Potem wigilie. Ja i mąż pochodzimy z rodzin, gdzie jest tradycja, mąż ma siostrę, która ma swoją rodzinę, jest sporo starsza od męża i ode mnie, ale szanuje tradycję. I nie wyobraża sobie nie być gdzieś w wigilię, czy to u rodziców, czy u swojej teściowej. Wracam do mnie. Jeśli ja bym tak robiła, to moi rodzice w wigilię byliby sami jak palce, dosłownie. I dla mnie ważniejszy jest wieczór wigilijny, podzielenie się opłatkiem , życzenia w ten właśnie magiczny wieczór, niż pozostałe dni. Będąc tu na miejscu nie mam sumienia skazywać rodziców, czy to swoich, czy męża na taki dziwny układ, szczególnie, że mamy od siebie raptem 10 minut drogi piechotą. I tak się od lat 10 przyjęło, nas to nie męczy, u jednych 2 godziny, u drugich dwie godziny, potem do siebie. Każdy je dosłownie ciutkę, próbując każdej z potraw po troszkę, żeby się nie opchać i nie zatkać całkiem na kolejną kolację. Dlatego każdy niech robi jak chce, rozumiem pewne przyzwyczajenia, które po ślubie się zmienia i to przychodzi z pewnym trudem. I nie o pępowinę tu chodzi, a o to, że ma sie z rodzicami dobry kontakt i chce się z nimi być. My z mężem nie widzimy możliwości zmiany, to nie problem, szczególnie, że i my wychowywaliśmy się w takiej tradycji, że w wigilię jestesmy u każdej babci. Co to za problem????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jestem jedynaczka mam 2 siostry:) dlaczego niedojrzala? Co ja poradze ze maz tez ma swoja rodzine i takze chce z nimi spedzic wigilie? No i ja mam swoja z ktora tez chce ja troche spedzic. Wiem ze takie latanie jest bez sensu no ale co poradzic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie switaecznaaa
a my musimy jezdzic. a po za tymw tym roku jestesmy bez kasy. i dlatego nie mam ochoty na zadne wyjazdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To prosteee
No dobrze, przepraszam, ze sie zagalopowalam w ocenie :) Skoro masz dwie siostry to rodzice nie beda sami w wigilie. Mozesz spedzic wigilie z rodzina meza, a po wszystkim pojedz do twoich rodzicow, zlozcie sobie zyczenia i posiedzcie razem. Nie musisz koniecznie byc na wigilii u rodzicow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co nie do końca
owszem, można podzielić, ale uwierz, że inaczej się na to patrzy, jak się okazuje, że rodziny niemal nie ma i jedyną osobą/jedynymi osobami , z którymi można w ten wieczór posiedzieć, jest dziecko z rodziną. A co z tym faktem, że w wigilię nikt nie powinien być sam??????? Ja rozumiem, jak ktoś ma full rodzinę i można tak zadziałać, bo i tak kupa ludzi się zwala do rodziców, ale jak rodzina jest mała, to inaczej się odczuwa, szczególnie w małych miastach, gdzie zostają tylko jednostkowo dzieci z rodzinami, no i rodzice-emeryci. Jak dla mnie to trzeba nie mieć sumienia i empatii, zeby którychkolwiek rodziców w wigilię nie zobaczyć. I nie mówmy o skrajnościach, ze ktoś ma rodziców w mieście X, a drugich w Y, że tu trzeba podzielić, że się mieszka daleko, jedzie długo i można nie mieć siły na taki układ. Ale jak się mieszka w jednym mieście, gdzie życie toczy się wolno, a wszędzie jest blisko, to naprawdę na to inaczej się patrzy i to jedni i drudzy rodzice muszą zrozumieć , że dziecko ma swoją rodzinę i musi dzielić ten czas między nich a rodziców współmałżonka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja to mam fajnie o 15 do ojca podzielić sie opłatkiem, o 16.30 do tesció i koło 18-19 do mojej mamy ,na każdej z 3 wigili normalnie po kilka kilkanaście osób-fajnie co? RZYGAM TAKIMI ŚWIĘTAMI-moze mi poradzicie co ja mam zrobić? Tak żeby każdy był zadowolony i ja? Autorko jakbym miała iść na 2 kolacje to bym sie wcale nie zastanawiała tylko poszła-ale 3 to juz masakra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz co nie do konca- zgadzam sie z toba. Rodzice na pewno zrozumieja. Tylko ja nie mam ochoty tam siedziec ale poswiece sie bo wiem ze rodzina meza jest dla niego wazna i mi tez byloby przykro gdyby on nie poszedl do moich rodzicow. Postawilam sie na jego miejscu i zdecydowalam ze pojdziemy do tej ciotki. A moze bedzie fajnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co nie do końca
No wiesz, ochota to jedno, ale właśnie o to, żeby umieć sprawiedliwie podejść. Super, że mąż u twoich rodziców dobrze się czuje, ale właśnie ... on ma też rodzinę i musisz to przełknąć. Mnie na początku też trudno było, bo w ogóle teściowa wymagała bycia u nich, trochę apodyktycznym tonem, robiła kolację tak, by to jej pasowało , a nie mojej mamie i celowała w godzinę 17, wymagając jednocześnie siedzenia u nich długo. Jak ja wstawałam przed 19 od stołu mówiąc, że idziemy do moich rodziców, bo czekają, to miała minę ... nie powiem jaką, no i komentarze, że to latanie i tak dalej, że to trzeba zmienić. Powiedziałam jej, że ja nie mam rodzeństwa jak mój mąż, które może potowarzyszyć moim rodzicom, że oni mają tylko mnie i czekają, a ja nie wyobrażam sobie co roku takiego układu, że jedni będą zawsze na pierwszym miejscu, a drudzy na marginesie. I dlaczego z góry wiem, ze to o moich rodziców chodzi. Ona nie lubiła ich i okazywała to dość mocno. Jedynie teść potrafił ją uciszyć mówiąc, że ma się dosłownie zamknąć, że tam też czekają. Nie mogła się pogodzić, ze jej kochany synek nie jest na jej wyłączność. Bo oni też najchętniej od 17 - stej do późnej nocy i razem na pasterkę. No niestety. Syn ma żonę, a żona ma rodziców. I odwrotnie. Ja walczyłam z tym kilka lat i się utarło już, że są dwie wigilie i już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cisxsdjak
a ja w ogóle nie pojde do teściów na wigilię, bo nie trawię teściowej Prostaczka za każdym razem jak ma okazję to mnie obraża i będzie wielka jazda, bo nie pójde Ale nie widze kurwa powodu, żeby fałszywym być i udawać, że ide do niej na wigilie Nie trawie suki i zycze jej jak najgorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No wlasnie trzeba sie poswiecic. A moze lepiej poznam jego rodzine i okaza sie fajni. A jezeli bedzie nudno to zawsze po godzince mozna sie zmyc:) mala czarna kawka to ci wspolczuje. 3 wigilie to juz duzo wiec nie dziwie sie ze jestes tym zmeczona ale nie wiem co ci poradzic:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Akurat ja tez nie trawie tescowej ale nie klocimy sie wiec o tyle dobrze. Jestem w stanie wysiedziec z nia przy jednym stole a tam beda tez inni ludzie nie tylko ona wiec ok. Natomiast jezeli by mnie obrazala przy kazdej okazji na pewno tez bym nie poszla i wcale ci sie nie dziwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bjsbhbcujdf
my tez w rozjadach co swieta mnie nie usmiecha sie robic swiat dla calej rodziny, bo o ile moja najblizsza rodzina jest mala - doszlyby 3 osoby, to maz ma sporo rodzenstwa, wszyscy z żonami/mężami i dziećmi czyli 12 osób i tak jedziemy najpierw do jednych, później do drugich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cisxsdjak
no niestety obraża Zawsze niby niechcacy I jak parę razy próbowalam dojść o co jej chodzi to udawała, że nie wie o co chodzi :) Początkowo dokuczała mi jak mąż wychodził np do łazienki I było parę zabawnych sytuacji Ona mi dokuczyła ja się pytam co miala na mysli mowiac to i to Na to wszedl mąż, ona czerwona na pysku i zmieniła temat i wyszła do kuchni :D teraz jak ja tam nie chodzę to już oficjalnie nadaje na mnie do męża :) nie wiem co chce tym osiągnąc, chyba ropzad naszego zwiazku Innego celu nie widze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×