Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

słodka słowianka

Nie ukrywam, że mam słowiańską duszę...

Polecane posty

Taaa...specjalnie udajemy przed dziećmi. Nadal nie rozumiecie mojej sytuacji. Mąż jest w domu zaledwie 3 dni w mcu. Widzę, jak dzieci czekają na ten wyjątkowy dla nich czas. Mam zatem doprowadzać do konfliktów przy nich? matuzalem napisał: "od momentu, kiedy coś się paskudzi do momentu kiedy ktoś się zdecyduje na jakiś krok" - właśnie teraz jest ten czas, to czas wahania, skrajnych emocji i nie mam zamiaru na tym etapie wciągać w to dzieci. Wina zawsze leży po obu stronach - najpierw to ja nalegałam, żeby tam jeszcze "posiedział" - kupimy to, zmienimy tamto, argumentów miałam tysiące. Teraz, kiedy mówię dość on mi odpowiada, że spodobało mu się. To wszystko jest bardzo trudne. Łączy nas cholernie dużo i prawie tyle samo dzieli. Nie wiem, ile to potrwa, ale rodzą się w mojej głowie różne pomysły. Rozwód nie należy do najlepszych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hehe... nie rozumiemy sytuacji :D No jak ktoś nie chce nic zrobić, to zawsze znajdzie wymówkę ;P Nie przy dzieciach? To załatw do dzieci opiekę, wyślij do babci, cioci czy zapłać córce koleżanki żeby się dziećmi zajęła. Ty jedź do męża, spotkajcie się na weekend w pół drogi - choćby na weekend w hotelu nad morzem - spacer, wino, a potem można pogadać - jak coś pójdzie nie tak, to zawsze można wziąć dwa pokoje. Jest masę rozwiązań oprócz narzekania na forum, ze maż jest w domu przez 3 dni w miesiącu... :P Nie kupuję tych wymówek :) Na szczęście to nie moja sprawa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze jedno - wykręcasz się dziećmi - ale pamiętaj, ze dzieci dorastają, a życie przemija - pewnego dnia obudzisz się w pustym domu bo dzieci dorosną i zajmą się własnymi sprawami a z lustra spojrzy podstarzała kobieta ... znudzona, spędzająca życie między mężem, który w sumie ma już inne życie i być może kochankiem, który też ma inne życie... a jakie inne życie ty będziesz miała jako 50-latka? Sadzisz, ze wtedy twoje dzieci przyjdą do ciebie i ci podziękują, ze się "poświęciłaś"? Czy może nauczą się, ze własnie tak wygląda małżeństwo? bo w końcu z domu wynosi się wzorce. Czy takiego małżeństwa życzyłabyś swojej córce czy swojemu synowi? Tego ich uczysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chce uogólniać... ale kobieta ma tendencje tłumaczyc pewne rzeczy dobrem dzieci tylko do momentu, az cos w niej peknie i więcej nie da rady znieść. Jak ten wrzód juz dojrzeje i się rozleje, to dziecko przed rozwodem nie powstrzyma, to już kredyty wydają się bardziej "wiązać". Dzieci sie przyzwyczajają, z czasem nawet odkrywaja dodatkowe "bonusy" z posiadania rozwiedzionych rodziców i korzystają z tego ile sie da :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może autorka zastanawia się nad takimi krokami...ale wydaje mi się, że to pewnych spraw i decyzji trzeba dojrzeć a nie podejmować je pod wpływem impulsu czy "dobrych rad" z kafe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trudno jest zostać samemu. Nawet jeśli ten mąż jest daleko, to jednak jest. Najgorszy jest chyba strach przed samotnością. Decyzję pomaga podjąć nowy partner najczęściej. I wtedy łatwiej zdecydować się na taki krok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
słodka z dobrego serca radzę zaniechać dalszych takich rozważań na kafe; zaczynam dostrzegać tu pewną analogię do... spokojnej nocy! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Doświadczony przez życie
Słodka, obawiam się, że twój mąż, po rozwodzie częściej by widywał dzieci niż obecnie. I one jego. Czy mi się już miesza, czy pisałaś, że on "tam" kogoś ma a ty dojrzewasz do decyzji by tutaj kogoś mieć? Jeśli tak, to sprawa jest prosta, wymaga tylko podjęcia decyzji. Oczywiście nie namawiam do rozbicia rodziny, ale tak totalnej fikcji chyba nie ma sensu utrzymywać. Gorzej jest, gdy śpisz z tą osobą w jednym łóżku codziennie, a między wami rośnie niewidzialny mur. Wiesz, że z każdym dniem, a raczej z każdą nocą staje się wyższy i grubszy a nie masz sposobu, by go przebić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
słodka słowianka witaj ;) Przeczytałam cały Twój temat i coś Ci napiszę, ale na maila ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doświadczony, czy wizyty u psychologa pomogły Ci zrozumieć siebie? Wyniosłeś coś z tych spotkań? Twoja żona po nich poczuła się bardziej komfortowo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co za jakieś kurewskie czasy nastały. Kiedyś rozwód to był wstyd na całą okolicę a dziś znowu to takie ad hoc, pierdnięcie. Należy się chwilę dłużej zastanowić nad radykalnymi krokami i to najlepiej w samotności.Rozwiązania naszych dylematów są w nas, muszą tam być a nie w ludziach którzy nam radzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja cały czas piszę, że do decyzji dojrzewam. Nie wiem jeszcze, jakiej. Cały czas stawiam sobie argumenty "za" i "przeciw". I wyobraź sobie, nei, rozmawiam z mężem - to, że napisałam, że jest w domu 3 dni w miesiącu to żeby podkreślić, że to bardzo niewiele i w tak krótkim czasie nie mam zamiaru dzieciom zapewniać atrakcji w postaci naszych dyskusji. Przecież jeżdżę do niego. Wiesz, Foxy, Ty o wrzodzie, a ktoś mi napisał, że muszę osiągnąć dno, żeby podjąć jakąś decyzję. Czuję, jak mnie ciągnie w jego kierunku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja cały czas piszę, że do decyzji dojrzewam. Nie wiem jeszcze, jakiej. Cały czas stawiam sobie argumenty "za" i "przeciw". I wyobraź sobie, nei, rozmawiam z mężem - to, że napisałam, że jest w domu 3 dni w miesiącu to żeby podkreślić, że to bardzo niewiele i w tak krótkim czasie nie mam zamiaru dzieciom zapewniać atrakcji w postaci naszych dyskusji. Przecież jeżdżę do niego. Wiesz, Foxy, Ty o wrzodzie, a ktoś mi napisał, że muszę osiągnąć dno, żeby podjąć jakąś decyzję. Czuję, jak mnie ciągnie w jego kierunku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
haha (nie) normalna - też tak pomyślałam zostanę drugim obciachem roku haha przecież połowa kafe wierzy, że jestem jego projektem A teraz będzie: Słowianka ia jak tam? Pozew już w sądzie czy doprawiasz rogi mężowi? Tak się tu kończą rozważania na poważne tematy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I co? Przejmiesz się pojazdami pomarańczowych nicków? Mnie wisi co o mnie myśli kafe. Szczególnie ta pomarańczowa część :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj nocnie słowianko No.no wierzyłem w Ciebie ,ze kiedyś to z siebie wyrzucisz.Twoje początki na cafe takie nieco nieśmiałe aczkolwiek powiedziałbym też coraz bardziej odważne.Poczytalem tylko wybiórczo Cię ,ponieważ już coraz mniej mnie na cafe jest.Pozdrawiam Cie i caluję rączki madame😘))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doświadczony...nie wiem, czy kogoś ma... Ostateczną decyzję przecież podejmę sama - chciałam po prostu porozmawiać.Nic się nie działo, to zakłócić spokój. Przykro mi, o d*pie Maryni pisać nie potrafię. Szczerość tutaj jest w cenie, bo słono się za nią płaci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Duchu przebrzydły, co się z Tobą dzieje? Wstyd się przyznać;) ale ostatnio martwiłam się o Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W stopce mojej jest dygresja o samotności.Doświadczyłem tak mocno ze ułożyłem sentencje na ten temat a byłem już po 60-tce.;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Haremu nie założyłem lecz dobór był nieco dłuższy aniżeli by się mogłem spodziewać.Dzienks😘)) całuje rączki dark.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, kiedyś rozwód był wstydem a jeszcze trochę wcześniej męża czy żonę rodzice wybierali... Rozwód to nie jest lekarstwo dla związku, ale czy zdrada jest? Po rozwodzie chociaż można zacząć budować życie od nowa - a zdrada to kłamstwo - a kłamstwo to kiepskie fundamenty do budowania czegokolwiek. I Może jedynie o tyle jest lepiej, ze gdy kobieta zdradza, to chociaż jest mniejsze ryzyko, ze się kochanek zakocha i wyjdzie z tego romansu z pokiereszowaną psychiką. Bo kobietom w takich sytuacjach to się zbyt często zdarza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz rację nei. Zdecydowanie. Ja jestem tylko zwolenniczką wnikliwej analizy sytuacji przed podjęciem decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Całe szczęście, ze zdecydowanie trudniej jest wziąć rozwód pod wpływem impulsu niż w akcie nagłej desperacji puścić się po pijaku :D to by dopiero było... budzisz się rano i jesteś po rozwodzie :P normalnie Las Vegas :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nei, faceci za to mają większą skłonność do ryzykownych zachowań i częściej nie potrafią panować nad hormonami. Kobietę jednak trzeba uwieść, popracować nad nią. Facetowi dość często wystarcza ładny widok. Z romansu trudno wyjść komukolwiek bez obrażeń. Zaczyna się od zajebistego seksu, potem jest zazdrość, pretensje o zbyt rzadkie spotkania i... stres o to, że się wyda. Za chwilę słabości można zapłacić wysoką cenę. Ale z drugiej strony ryzyko podnieca i dodaje mocnych wrażeń :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam z rana :) jako że mam dzisiaj dobry nastrój od rana powiem może że jestem oczywiście za próbowaniem naprawiania związku zwłaszcza kiedy jest wiele wspólnych, dobrych lat i szansa na wyprostowanie "błędów i wypaczeń" w związku :) konieczny jest wnikliwy bilans i chęci obu stron. Ktoś tu napisał że pomocą w podjęciu decyzji jest inny facet ... jestem innego zdania. Gdzieś na jakimś blogu przeczytałem, że kobiety są jak małpy zanim puszczą jedną gałąź na której wiszą muszą trzymać się innej. Jak wykazuje statystyka Panów małpia praktyka dotyczy tak samo jak i kobity - odchodzą kiedy kogoś mają. Jak dla mnie odchodzi się OD KOGOŚ a nie DLA KOGOŚ. Odchodzimy bo jest nam z kimś na tyle źle że szkoda życia na dalsze męczenie się. Jeżeli odchodzimy bo nam się nie układa naturalnym jest okres rekonwalescencji w którym musimy dojść do ładu z samym sobą, poukładać sobie wszystko od nowa aby ponownie nie zabrnąć w związek, który znowu może okazać się pomyłką. Rację ma v34 - nie szukajmy a raczej nie wiążmy osobistego szczęścia z koniecznością posiadania partnera... kiedy sami ze sobą poczujemy się dobrze znajdźmy kogoś kto będzie jakimś dopełnieniem, bonusem do tego co wypływa z nas samych :) ...fajnie brzmi co ? żeby to jeszcze tak łatwo dało się realizować :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja uważam, że to nie tak. Człowiek samotny nigdy nie będzie szczęśliwy. Żyjemy dla kogoś, a nie tylko dla samych siebie. Ja nie potrafię być sam, chcę dzielić z kimś życie. Uważam, że pojawienie się kogoś właśnie pomaga w podejmowaniu decyzji, bo łatwiej jest kiedy ma się wsparcie. Łatwiej jest zrobić coś razem niż samemu. I nie chodzi o dzielenie odpowiedzialności na pół, ale o to, że ma się poczucie akceptacji, wsparcia. Często człowiek trwa w związku i cierpi tylko dlatego, że nie ma innej opcji. A pojawienie się kogoś daje nadzieję na coś lepszego. A nadzieja jest silną motywacją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry :) Dokładnie,dobrze powiedziane. Ja również sam nigdy bym nie chciał żyć. Ona dodaje mi skrzydeł i mogę latać jak orzeł :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×