Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość empire state of mind

sposób na facetów - dla młodych kobiet

Polecane posty

akceptacja choćby tej poligamii w naszej kulturze pewnie jakieś marginalne przypadki albo maska wyjątki od reguły są zawsze, ale ogół jest do siebie podobny, widać wynika to z ludzkiej natury skoro takie a nie inne potrzeby i zasady moralne się historycznie i kulturowo wygenerowały co do pojmowania szacunku, trzeba się wcześniej dogadać, co i jak, poznać granice, których nie można przekraczać, ale to chyba oczywiste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli właśnie - trzeba "gadać", rozmawiać, ustalać. I wydaje mi się, że jak związek jest obustronnie poligamiczny to "akceptacja" nie jest wielkim problemem. Akurat nie mieszkam w Polsce (wiem, że tam ludzie są dużo bardziej konserwatywni- lepiej zdradzać niż być fair i żyć w otwartym związku).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bardziej glupiego i debilnego watku stworzyc sie nie dalo? tak jeszcze bardziej ogolnego i stereotypowego? na kim przeprowadzlas te teorie?na sobie? no to ci nie wspoczuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
lipa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PrezentyPrezenciki
25/26 ładny typ urody, gdyby był miły i spokojny to 8,5/10 a że wygląda na cwaniaczka i babiarza to tak 5/10

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ktos cos widzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
empire state of mind .Tylko te kobiety ofiary mogłyby też przejrzeć na oczy, wtedy więcej mężczyzn chcąc nie chcąc musiałoby lepiej swoje partnerki traktować, bo znalezienie kolejnej ofiary nie byłoby proste ggggggggg To nie problem w mężczyznach, że kobiety są źle traktowane tylko kobiet bo one dziś lecą na złych facetów a na tych dobrych to plują!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z zasady każdy kto tak twierdzi jest egocentrycznym d*pkiem, więc pewnie masz powodzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
26.05.13 [zgłoś do usunięcia] empire state of mind gościu, w pierwszym poście napisałam, ze to nie teorie, a obserwacje, wieloletnie, na więcej niż pięciu bliskich relacjach z facetami" hahahaa dobra jestes a za pol roku napisze swoje obserwacje na 20 facetach :D To nie problem w mężczyznach, że kobiety są źle traktowane tylko kobiet bo one dziś lecą na złych facetów a na tych dobrych to plują!" :D ty prawiczus wpierdalaj stad tobie i twoim teoriom zadna dziewczyna nie"zagrozi" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MOORLAND- zgodze się, ładnie, że zwróciłas uwagę na ciekawą rzecz- postrzegamy człowieka zazwyczaj przez pryzmat jakiejś konkretnej roli. a ego człowieka znajduje się pod warstwą tych wszystkich ról. toteż tego typu sprowadzanie osoby do danej roli zawsze powoduje, że trochę go nie widzimy taki, jaki jest. bo wiecznie mierzymy jedną miarą. a ponieważ ja to ja i musze być soba, by przeżyć (;-DDD), to dodam, że właśnie dlatego cierpią kobiety. Poniewaz one zawsze postrzegane sa przez pryzmat jednej roli i to zazwyczaj przez pryzmat roli jakże absorbującej i obłożonej szaloną odpowiedzialnością- przez rolę matki. i ja wiem, że jestem kontrowersyjna, ale uważam, że kobietę takie postrezganie dehumanizuje. bo wszelkie jej potrzeby zawsze są zestawiane z potrzebami dziecka. ubierasz się na czerwowo? czy matce tak wypada? umawiasz sie z facetem? czy twoje dziecko go lubi? pijesz alkohol? czy Twoje dziecko to widzi? i ona jest zawsze wryzach, które ją krępują. i dlatego uważam, że świat zwariował. bo nie powinno tak byc, to wytwarza ogromną presję na kobietę i ona w tym ginie. z facetami podobnie. jak sie człowieka w człowieku nie widzi, to się guzik osiągnie. związki to najbardziej fascynujaca część życia. żal mi d**ę ściska , że nigdy tego nie spróbuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O cholera, ale faceci to idioci, wystarczy parę sposobów i chodzą jak psy na smyczy :-D dobrze, że jestem inny :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heloiza - trochę odbiegłaś od tematu, ale wyjątkowo w 100% się z Tobą zgadzam. Kobiety tracą tę nikłą cząstkę indywidualności w oczach innych (a często i w swoich) kiedy rodzą dzieci. Wszystko co robimy spostrzegane jest przez pryzmat "żony" potem "matki", ewentualnie tego na ile to co robimy pasuje w schemat bycia dobrą partnerką...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"wystarczy parę sposobów i chodzą jak psy na smyczy " to już nawet nie są sposoby, to ja jaka teraz jestem i cieszę się, że nie żyję pod presją, czy się uda kolejny związek, czy nie, w każdej sytuacji przetrwam i będę sobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie moja własna matka kiedyś przestrzegała, żebym nie szła za wcześnie z chłopakiem do łóżka bo będę "zużyta" i nikt nie będzie mnie chciał. Dosłownie takiego określenia użyła. To tylko pokazuje właśnie podejście niektórych - człowiek jest tylko akcesorium do wykonywania danej roli, jak wykonuje ją źle to jest "zepsuty" i może najwyżej nadawać się do innej roli, gorszej, z innymi przywarami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja mama też miała dla mnie kilka porad w podobnym stylu raczej wiele nie zdziałała, bo wolałaby mnie widzieć dziś w trochę innych życiowych okolicznościach :) a wracając do tematu kobiecych ról - na tę matczyną kładzie się aż taki nacisk, bo jest bardzo ważna i nawet rozumiem, ze większość ludzi nie jest w stanie nie postrzegać kobiety przez ten pryzmat jedyne wyjęcie, żeby matki, o ile tak im podpowiada własna ludzka natura, same to swoje poza matczyne oblicze akcentowały i o nim świat informowały. Jednak nie oszukujmy się, sa i takie matki, które aż się proszą swoim zachowaniem, żeby przede wszystkim jako matki je postrzegać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i dlatego właśnie jeśli babka dodatkowo sama w swojej głowie naj[ierw definiuje się jako matka, to wg mnie ona samej sobie pętle na szyi wiesza. i tutaj też dlatego uważam, że lepiej najpierw definiować się względem męża (lub względem żony w przypadku faceta), bo w związku jakoś człwoiek siebie odkrywa i mimo wszystlko ma do czynienia z kimś dorosłym, za kogo nie ponosi się aż tak absolutnej odpowiedzialności jak za dziecko (jest też odpowiedzialność, ale inna). I związek to nic innego, ale własnie to 'własne życie i własna prywatność', o której tak ludzie lubią mówić. to jest własnie to. najintymniejsza więź, w której się człwoiek najbardziej otwiera i ma tam wsparcie, o ile jest dobrze. nie przeczytałam jeszcze w życiu takiego argumentu, który przekonałby mnie, że większy sens ma definiowanie siebie najpierw jako matkę. uważam, że to jest złe dla kobiety, dla dziecka i dla mężczyzny, a zatem dla całej rodziny. a zatem dla społeczeństwa. bo kobieta w tym odpada. a na kobiecie stoi rodzina. a zatem na kobiecie stoi społeczeństwo. a zatem skoro kobieta odpada, to źle sie dzieje w społeczeństwie, np. spada liczba urodzeń. ot co, skądś to znamy, czy nie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heloiza - też nie, bo definiując się na bazie związku wpadasz w ten sam chory schemat stereotypów. Zacząć trzeba od zdefiniowania siebie jako indywidualnej jednostki - jaki jestem na co dzień, co lubię, jak się zachowuję w stosunku do innych ludzi, czego od tych relacji oczekują - wszystko z własnego punktu widzenia. Kiedy obraz samego siebie jest już mocny można zacząć patrzeć na siebie przez pryzmat związku (np. "jaką jestem partnerką") czy rodzicielstwa ("jaki kontakt chcę mieć z dzieckiem). Potem można dopiero ustalić jak to wszystko zrobić. Nie możesz obrazu samej siebie bazować na relacji z drugą osobą, to tylko jeden z aspektów Twojego życia. Tak z mojego punktu widzenia - ja uwielbiam swojego partnera, on jest częścią praktycznie wszystkiego co robię, ale ja to ja i jestem sobą - mieszanką moich nawyków, mojego temperamentu, mojego charakteru, moich upodobań, moich emocji przed byciem czymkolwiek lub kimkolwiek innym. Mając jasny obraz tego kim jesteś nie zatracasz się w żadnej roli i o to właśnie chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
empire- no bo jest ważna, ale kiedys ludzie az tak się nie srali ztym. co prawda, wtedy były gorsze patologie, bo dzieci biegały po wsi i jikt nie przytulał ich, nie rozmawiał, nie było tej świadomości co do psychologii rozwoju, co jest teraz. ale wtedy na myśl o tych wszytskich obowiązkach i społecznej kontroli jak oko wielkiego brata, człwoiek nerwowo slinę przełyka. ten nacisk, to postrezganie jest zbyt duże. kobiety są naprawdę mocno obłozone. drażni mnie to, martwi i przeraża, zniechęca nade wszystko. bo ja nie życzyłabym sobie, by ktoś mi dyktował co i jak mam robić. nie chciałabym być widziana wyłącznie jako matka. a nawet nie przede wszystkim jako matka. nie chcę, by ktos patrzył na mnie i mówił- matka tamtego chłopczyka. Mam imię, mam tożsamość indywidualną i to jest moje sedno. a macierzyństwo to jedna z wielu ról i tyle. uważam, że w tym społeczeństwie nic się nie wygra jeśli chodzi o demografię. EMPIRE- mówisz, że niektóre aż sie proszą, by je tak postrzegać. Masz na myśli Kasię W, mam nadzieję. A nie np. babeczkę, która tym razem postanowiła, że wyda więcej kasy na siebie niż na dziecko;-)) coraz częściej sie zastanawiam niestety czy osoby jak Ty nie czepiają się właśnie takich babeczek za takie własnie rzeczy. bo jej życie ucieka, jest starsza i bardziej spracowana, wiec powinna mieć prym w takich rzeczach. dziecko będzie miało swój czas i swoje życie, a jak sie w dzieciństwei pokory nie nauczy, to potem wcale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moorland- w pełni się z Tobą zgadzam!!! najpierw należy być sobą, absolutnie. mój post, który skomentowałaś odnosił się stricte do relacji w rodzinie. Wciąż uważam, że uznawanie związku za pojęcie kluczowe i wyjściowe w rodzinie to fundament udanej rodziny. tak uważam. ale naturalnie swojej tożsamości nie buduje się w odniesieniu do drugiej osoby, do ŻADNEJ osoby, ani męża ani dziecka. wtedy jest się tylko przedłużeniem kogoś. a chodzi o to, by być sobą. dlatego ja osobiście uważam, że jesli miałby być już schemat, to następujący - ja- partnerka- matka. poza tym koleżanka, pracownica, takie tam. kochanka zawiera się w partnerce. osobiście nie znalazłam jeszcze argumentów, które by mnie skutecznie zwiodły z tego toru myślenia, a ja jestem osoba, która lubi wystawiać się na próbę. by wiedzieć co naprawde myślę i na ile silnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heloiza - myślę, że te role są równoległe, to czyje dobro jest w danej chwili dla nas najważniejsze zależy czysto od sytuacji. Poza tym role na siebie nachodzą i wymagają interakcji. Będąc rodzicem jesteś również partnerem - nawet para która się rozstała, a ma wspólne dzieci w jakiś sposób mniej lub bardziej sprawnie współdziała. Tak więc kiedy jesteś żoną i matką to tą drugą rolę - opiekuna - dzielisz z partnerem. Tu nie ma hierarchii, to inter-relacja. Jeżeli coś nawala w związku to nie dlatego, że ktoś rolę rodzica stawia za wysoko, ale dlatego, że pieprzy mu się w departamencie współpracy, a to ma też ma zły wpływ na dziecko. Mocno upraszczając - dziecko to taki wspólny projekt który decydujesz się podjąć z partnerem. Projekt zajmie Ci większość czasu, może wymknąć się spod kontroli, wiele może pójść nie tak. To ogromna odpowiedzialność - indywidualna i jednocześnie wspólna z partnerem. Więc musicie się dogadać, co nie znaczy, że musicie być dla siebie nawzajem ważniejsi niż wasz projekt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krótko mówiąc - w takich projektach współpraca jest równie ważna co efekt końcowy. Relacje rodziców są tak samo, nie mnie i nie więcej istotne, niż wychowanie i dobro dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
napisałaś to pięknie. wiedz, że mam dokładnie taki sam punkt widzenia i nawet też używam słowa 'projekt' w takim znaczeniu jak Ty teraz. wiedz, że ludzie nie lubią mnie nie dlatego, że nie mam racji, lecz dlatego, że jestem trochę zbuntowana i potrzebuje nabrać dystansu- mam go coraz więcej. czasem radykalizuje, ludzie wtedy czują jakbym atakowała wartości rodzicielskie i asekurują się. musze ochłonąć, a wtedy mam zdanie takie jak Ty. ja raczej jestem za tym, że właśnie rodzina to taka jedna jednostka, gdzie są silne związki przyczynowo-skutkowe. podziały nie służą rodzinie. Tak naprawdę, to masz wiele racji, że role nakładają się na siebie , ale to tym bardziej nie pojmuję skąd ktoś wobec tego wie, która rola ważniejsza;-p i wbrew pozorom nigdy nie byłam za śmiesznym konceptem 'kochania męża bardziej od dziecka', co ktoś mi kiedyś zarzucił. jestem za pewną równowagą, ale z założeniem, że rodzice powinni być ze sobą solidarni, wysyłać te same sygnały i nie występowac jedno przeciw drugiemu i uczyć dzieci szacunku do siebie jako dla rodziców. np. uważam, że dzieko tak szanuje ojca jak jego matka swojego męża. i odwrotnie- jak ojciec matki nie szanuje, to dzieci też jej nie szanują. uważam, że to związek tworzy rodzinę i na nnim stoi ona. i z ta myslą uważam, że należy umieć pogodzić w rodzinie wszystko, w miarę możliwości. to duże wyzwanie, ale i osoba, która zakłada rodzinę ma się tą rodziną nade wszytsko interesować. jak jest pracoholizm, kochanka, koledzy, koleżanki, guzik wie co jeszcze, mamuśka, to wiadomo, że się rodzina dzieli. bo zachowanie tej równowagi wymaga czasu i energii inwestowanej w związek i w rodzinę. a nie w chooj wie co, za przeproszeniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Helo - Ty masz jakiś uraz na tym punkcie, ale fajnie z tym walczysz. Jeszcze wyjdzie, że będziesz miała najbardziej funkcjonalną rodzinę z nas wszystkich. Bo ja na taką nie mam co liczyć - mój facet właśnie przed chwilą postawił mi na głowie buta który MÓGŁ mieć resztki kupy na podeszwie...my już jesteśmy dysfunkcyjni :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moorland- dzięki za krzepiący komentarz. Powiem Ci, że jeżeli do czegoś to wszystko ma mnie doprowadzić, to życzyłabym sobie, żeby własnie do czegoś dobrego. But z kupą? haha- droczycie się, to akurat pozytywne. Macie psa? Walczę z tym i lepiej mi idzie, nawet konto mi odblokowali, jesli zauwazyłaś- jestem znów niebieska (na stare- czarna). Od dzieciństwa myślę obsesyjnie o tym jak 'być powinno'. Skądś to mam. Z domu, bo u mnie było daleko, hen daleko od tego jak być powinno. a powinno być dobrze. nie idealnie, ale chociaz dobrze. mam uraz i mentalnie z domu nie potrafię wyjechać, tak mi psycholog powiedziała raz. wznowię terapię, ale najpierw muszę miec pracę i wiedzieć gdzie mieszkam, bo teraz to ciągle zmiany i wyprowadzki. nie wiedziałam, że mieszkasz za granicą. a gdzie? nie miasto, tylko kraj, jeśli możesz. Czyżby UK? jestem tylko ciekawa, gdzie ludzi zwiewa z PL;-p wrócicie kiedyś? Twój chłopak to obcokrajowiec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mamy psa - sąsiedzi mają i nie sprzątają po nim (ostatnio chyba mandat złapali, bo coś mniej tych kup przed ich domkiem). :P Tak, mieszkam w UK i to od dziecka (nie takiego bardzo-bardzo małego, ale większość życia tutaj) więc naturalnie nie wracam - nie mam do czego. Chłopak jest Polakiem w podobnej sytuacji co ja - rodzice go "wywieźli" jak był nastolatkiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ceres
A moim zdaniem to kobiety mają za dużo wymagań, a za mało z siebie dają. Niestety, z facetem trzeba na wiele rzeczy przymykać oko i dyskretnie je korygować. Nie ma ludzi doskonałych, a jeśli podchodzi się do związku tak, że chce się wszystko w partnerze zmieniać to ma się gwarancję na to, że to się rozpadnie. Kobiety same nie wiedzą czego chcą, naoglądały się seriali i szukają teraz takich nierealnych wzorców. Przykład? Ma być bogaty i zaradny, mieć dobrą pracę - jednocześnie ma spędzać ze mną dużo czasu; ma mieć poczucie humoru ale do życia podchodzić poważnie i bez humoru, ma być opiekuńczy a jednocześnie twardy i zdecydowany. Znam kobietę, która była w związku z facetem prowadzącym firmę. Jak się spotykali i zabierał ją na wypady do restauracji, kina czy gdziekolwiek było ok. Jak zaczęło być poważnie i zamieszkali razem zaczęło się narzekanie, że on pracuje po 10-12 godzin, że nie ma wolnych weekendów, że nie chce z nią spędzać więcej czasu - aż w końcu się rozstali. Niestety, takich przykładów jest bardzo dużo. Mam koleżanki notoryczne singielki, które w związku najdłużej wytrzymują rok. Nigdy nie szukają jednak winy po swojej stronie, zawsze to facet jest zły. Tymczasem problem leży już w samym ich wyborze i później tylko się pogłębia aż pęka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mądrą masz matkę moorland
Mnie moja własna matka kiedyś przestrzegała, żebym nie szła za wcześnie z chłopakiem do łóżka bo będę "zużyta" i nikt nie będzie mnie chciał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×