Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niesprawiedliwe

Mam dosc jego choroby Ale chyba nie moge odejsc

Polecane posty

Gość gggggggggggggggggggggaqwq2w
przed śmiercią zawsze jest troszkę lepiej a lekarz wie co mówi prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wez juz odejdz z tego topiku, okay? Twoje komentarze sa tutaj naprawde zbedne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anonimanonim
Autorko, przyznam szczerze, ze nieczytalam całego wątku, ale podziwiam szczerze Twoje podejście. Dbaj jak tylko możesz o swoją psyche , bo bez tego daleko nie zajdziecie. Bardzo chciałabym udzielić Ci jakiejś sensownej rady, wsparcia, ale wszystko już chyba zostało napisane...powiem Ci tylko, ze ją jestem po drugiej stronie barykady i trzymam kciuki za Twojego męża i Ciebie!trzymam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 23:34 Daj już spokój! Ten kto wyzywał, to go już nie ma. Są też ludzie którzy naprawdę chcą pomóc a nie używać wulgaryzmów, oskarżeń czy bezpodstawnych ocen. Nie zaczynaj tematu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktoś tutaj pisał, że jestem tą lekarką. Dobre:D Mam głęboko gdzieś twoje podejrzenia, ale poprawiłeś mi humor. Kobieta koło 60 nie siedziałaby na kafe, a i pacjentów ma wystarczająco. Do qqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqjhh z 22.50-----> Chciałaś/eś kontakt przez maila, więc założyłam konto specjalnie na Twoją prośbę: kafeteria.forum@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
może to chwilowy kryzys?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gggggggggggggggggggggaqwq2w przed śmiercią zawsze jest troszkę lepiej a lekarz wie co mówi prawda? xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx znalazła się "pięlgniarka z opieki paliatywnej." co do chorób i samopoczucia przed śmiercią------- to twoje wywody mają się jak piernik do wiatraka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość flexy
niesprawiedliwe przeczytalam w nocy te kilka stron z Twojego zycia:(Jestem z Toba,mysle o Tobie i Twoim mezu strasznie to smutne i niesprawiedliwe co Was spotkalo jestescie tacy mlodzi wierze w cud a Ty dasz rade dziewczyno:) pisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
youtube.com/watch?v=rkd5PSRN5E0 Przewiń od razu na 1.05

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
regeneracja c***acja.... nie istnieje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko dobrze, że dziś rodzina przyjedzie mąż może odejść w każdej chwili

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
on nie umrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przeczytałam wszystkie wypowiedzi, bardzo Ci współczuję autorko.. nie znam stanu Twojego męża, i na prawdę nie chcę Cie jeszcze bardziej dołować... ale zgadzam się z osobą powyżej - on zbiera siły żeby się pożegnać, bardzo często się to zdarza, pracuje z takimi osobami. Dobrze że macie bliskich wokół siebie, będzie i jemu i Tobie łatwiej. Nie wiem czy czytałaś może artykuł ks. Jana Kaczkowskiego: "Jak umiera ciało?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na dwa, trzy dni przed śmiercią skóra zaczyna inaczej odbijać światło, szczególnie w ciągu dnia. Z miękkiej, sprężystej staje się woskowa i sztywna. Zdecydowanie wyostrzają się rysy. Szczególnie nos, na jego środku pojawia się podłużne zagłębienie. Przytomne osoby cały czas są r****iwe, zachowują się jakby za kilkadziesiąt godzin nie mieli umrzeć - porządkują rzeczy, rozmawiają, jak gdyby nic się nie działo, jakby nie zauważali, że ich ciało powoli się zmienia. Z pacjentami spotykam się przez kilka, czasami kilkanaście dni, odwiedzam ich kilka razy dziennie. Jednym z najtrudniejszych momentów jest chwila, gdy zauważam bruzdę na nosie. Wtedy wiem - to już czas. I często zastanawiam się, czy oni też to już wiedzą. Wydaje mi się, że nie. Mimo tego, że zdają sobie sprawę ze swojego stanu i intelektualnie pogodzili się ze swoim losem. Czym innym jest spodziewać się śmierci, nawet bliskiej aniżeli uświadomić sobie w poniedziałek rano, że umrę w środę, koło południa. Na kilka godzin przed śmiercią aktywność ogranicza się już tylko do obrębu łóżka, poprawiania kołdry, sięgania po komórkę, układania poduszki, szukania wygodnej pozycji. Spojrzenie człowieka staje się nieobecne, czasami wzrok zawiesza się w niewiadomym, odległym punkcie. Oczy stają się szkliste. Umierający są w stanie normalnie rozmawiać, ale ich głos jest spowolniony, znika melodyczność - ton robi się jednostajny. Wtedy muszę być bardzo uważny i skupić się na tym, co mówią umierający. W strumieniu słów przeplatają się zwykłe informacje (jaki to dzień tygodnia, kto był mnie odwiedzić, co jadłem) z ważnymi wyznaniami - pojawia się świadomość nadchodzącej śmierci, chorzy mówią o Bogu, o swoim lęku. Czasem opowiadają o odwiedzających ich bliskich zmarłych, którzy stają się dla nich realni na równi z żywymi. Jakby w momencie śmierci dwa światy: żywych i umarłych naturalnie się przenikały. W ciągu ostatnich kilku godzin życia człowiek staje się spokojny, poddaje się naturalnemu biegowi rzeczy. Pierwsze zmieniają kolor paznokcie, a gdy dłonie i stopy sinieją, i stają się chłodne, oznacza to, że do końca zostało nie więcej niż dwie, trzy godziny. Wtedy umierający przeważnie traci świadomość, jeśli nie - to jest tylko w stanie odpowiadać przecząco lub twierdząco, czasem tylko ruchem głowy. Powieki opadają lub bywają półprzymknięte. Tylko pojedyncze osoby umierają z pełną świadomością - mówią ważne dla siebie rzeczy aż życie z nich uleci. A gdy już nadejdą ostatnie chwile, oddech staje się coraz płytszy, człowiek przypomina rybę wyjętą z wody - łapie powietrze ustami. Mogą się zdarzyć nawet kilkunastosekundowe bezdechy. Mówi się, że wydaliśmy ostatnie tchnienie, ale to jest raczej wdech bez wydechu. Serce staje i przez cztery minuty obumiera mózg. Wtedy całe nasze ciało jeszcze przez kilkadziesiąt sekund jak gdyby ostatkiem sił próbowało złapać oddech. Potem nie dzieje się już nic. To koniec. Cisza i kompletny bezruch. Trudno jest wtedy zrozumieć, że człowiek nic nie czuje, właściwie każdy obchodzi się z ciałem delikatnie, jakby żyło. A ono zaczyna bardzo szybko się zmieniać. Wprawdzie było woskowe, ale w ciągu pięciu minut po prostu zastyga. Staje się sino-szare i ewidentnie chłodne - temperatura organizmu dopasowuje się do temperatury otoczenia. Zgodnie z prawem ciążenia, krew, która nie jest już pompowana - opada, na plecach lub boku pojawiają ciemne wybroczyny - plamy opadowe. Jeszcze wtedy ciało jest nadal miękkie, za kilka godzin zesztywnieje. Potem trudno już zgiąć rękę lub rozprostować palce. Jeśli ktoś nie może skonać, zapalam gromnicę, którą wkładam w dłoń umierającego i modlimy się litanią do patrona dobrej śmierci - św. Józefa lub do Wszystkich Świętych. Odmawiamy także Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Te modlitwy zazwyczaj pomagają odejść. Nawet jeśli ktoś ma wątpliwości co do istnienia Pana Boga i rzeczywistości nadprzyrodzonej, to dla mnie proces umierania - a także to, że ktoś kilkanaście minut wcześniej był integralną osobą, która żałowała, kochała, modliła się, czyli ewidentnie była i żyła - nie kończy jej istnienia. Teraz, gdy przestało bić serce, miałoby go nie być? Tak po prostu? W odstępie kilkunastu minut? Dla mnie fakt ustania pracy organizmu nie jest dowodem na to, że człowiek przestał istnieć. Zawsze mówię pacjentom, że trzeba przeżyć własną śmierć - to jest zwycięstwo duszy nad ciałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W ostatnich tygodniach życia terminalnie chory coraz mniej mówi i coraz dłużej śpi. Pojawia się świadomość bliskości śmierci, halucynacje i dezorientacja oraz widzenie zmarłych bliskich osób. Spada temperatura ciała (o jeden stopień lub więcej), zmniejsza się ciśnienie tętnicze krwi, występuje bladość i sinica oraz większe pocenie się. Oddech staje nieregularny, słuchać rzężenie i kaszel. W tym okresie u chorego może też zaskakująco pojawić przypływ energii. Chce wstać z łóżka, choć wcześniej nie było to możliwe, wykazuje większą ochotę do rozmowy i większy apetyt. Często jednak jest to mylące. "Pacjent może przechodzić już w ostatnia fazę umierania" - podkreśla doc. Krajnik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesprawiedliwe
Przestańcie pisać takie rzeczy, znam te objawy i żadnego naprawdę żadnego z nich nie zauważyłam. Skóra jest może trochę jaśniejsza ale jest słaby, jest jesień... Matko. Ręce i nogi ciepłe. Ciśnienie ok, puls też. U nas wiele zmian... postanowiliśmy jeszcze trochę powalczyć. Leki przeciwbólowe po konsultacji z lekarzem zostały zmniejszone. Morfiny nie podajemy. Wzrosła jego świadomość, zjadł zupę, len i pił wodę. Obiecał, że powie jeśli uzna, że nie wytrzyma tych zmniejszonych dawek i niestety powiedział i to bardzo szybko. Kurcze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do laski co sie rozpisala prawie na cala strone. Chyba na glowe upadlas zanim wkleilas te madrosci zyciowe:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlaczego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niestety taka jest prawda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rybka, widzisz, wzrosla jego swiadomosc, co jest bardzo dobre. Niestety, jego organizm jest juz tak uzalezniony od lekow przeciwbolowych, ze nie potrafi bez nich funkcjonowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo pracuję z takimi ludźmi i każda śmierć wygląda inaczej! nie bzdurz tu autorce, ma nadzieję, a to ważniejsze niż twoje wywody , które skopiowałaś po wątpliwym autorytecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do postu wyżej - więc uważasz, że on już "umiera"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja, nie. autorka dlugiego wywodu tak uważa. Ja twierdzę że kazda smierc jest inna. Chory jest w domu i to jest jedna z najwazniejszych rzeczy, ktora potrafi doprowadzic do przelomu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a z jakimi ludźmi pracujesz? Widziałaś kiedyś jakieś 'cuda'?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko jak tam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale co tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pukpukwglowe
Co Ty p********z gość 13.12? On przeżyje rozumiesz k***a? Wypierdzielaj lepiej stąd! Niektórzy ludzie mnie zadziwiają, a Ty kochana Autorko każ mu walczyć :( krzycz na niego choćby. I trzymaj się, On przeżyje, wierzę w to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na jakiej podstawie tak twierdzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
właśnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×