Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ania LzL1990

chyba nigdy nie wyjdę za mąż

Polecane posty

gość: być może to nie ten facet. Dużo razem przeszliśmy, ja robiłam złe rzeczy, on też. Święci nie byliśmy. To jest nadal we mnie, pamiętam to. Niby minęło sporo czasu, ale to nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko jak macie do siebie jakieś żale z przeszłości to też dobrze nie wróży... Dareios nie, myślę, ze to tak nie działa i stwierdzenie "ten jedyny" nie odnosi się do jednej osoby na świecie dopóki tej osoby nie spotkasz - gdy już z nią jesteś to inne się nie liczą, stąd określenie "jedyny" bo tylko ten jeden Cię interesuje a cała reszta mogłaby nie istnieć ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie mówię, że nie można kogoś kochać i być szczęśliwym, bo to bardzo fajna sprawa, ale nie dorabiajmy do tego jakiejś metafizycznej ideologii. Myślmy racjonalnie. Wy mogliście wpaść w rutynę albo po prostu do siebie nie pasujecie. Okres zwany stanem zakochania trwa z reguły około 2 lat i wiąże się z działania fenetylaminy, a to jest amfetaminopodobna substancja. Krótko mówiąc trwa eurofia, partner wydaje sie idealny, patrzy się na niego przez różowe okulary itp. Ale to tak jakby złapać sobie byle kogo, jechać codziennie ściechę do nosa i wmawiać sobie że jest super. Ale potem jak fenetylamina przestaje działać jest zderzenie z rzeczywistością. Nagle może się okazać że wcale nie jest taki idealny, a wady na które do tej pory nie zwracało się uwagi zaczynają nam przeszkadzać. I pojawia się wtedy pytanie czy ciągnie się to dalej ze względu na staż czy obiektywnie ocenia sytuację i ewentualnie rozstaje. Trzeba po prostu na zimno wymienić sobie argumenty za i przeciw, trzeźwo ocenić sytuację teraźniejszą i perspektywy na przyszłość i zdecydować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, mamy żale, ale kto ich nie ma? Tak to jest w długoletnim związku. Ostatnio powiedziałam mu, że gdybym mogła cofnąć czas, wszystko zrobiłabym inaczej. On stwierdził, że też, ale nie potrafił powiedzieć co by zmienił. Ja wiedziałam, inne studia, inny facet, tzn. nie związałabym się z nim. Kiedyś powiedziałam mu, że i tak nie wyjdę za niego za mąż. Nie potraktował tego poważnie. Co do tego JEDYNEGO, to wierzę, że można go spotkać, ale rzadko się to udaje. Nie ma pana idealnego, w którym wszystko nam pasuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" gdy już z nią jesteś to inne się nie liczą, stąd określenie "jedyny" bo tylko ten jeden Cię interesuje a cała reszta mogłaby nie istnieć" x x To może powiedzmy sobie "jedyny na tą chwilę"? Ileż to ludzi na początku poza daną osobą świata nie widzi a potem odchodzi do kogoś innego? To tylko emocje, emocje sa złym doradcą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dareios, masz rację, ale ciężko decydować, kiedy nie masz poparcia z drugiej strony. Jemu jest dobrze, on nie chce niczego zmieniać. On nie widzi, że jest mi smutno, że wiem, że to nie jest to. Do tego dochodzą rodzinne koligacje - on zna moją rodzinę, ja jego, jak się rozstaliśmy (na krótko), jego rodzice przyjechali porozmawiać do moich, jego brat dzwonił do mnie i prosił, żebym dała mu szansę. Ciężko decydować za obie strony. Życie jest ciężkie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakie obie strony? To raczej strony próbują decydować za ciebie a nie ty za strony. To twoje życie i jacyś bracia, ciotki, wójkowie czy matki mają tu mniej do powiedzeina niż ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JEDYNY na tą chwilę, może i tak. Ale gdy dbasz o związek, nie patrzysz na boki na innych to on ciągle może być tym jedynym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No pewnie, że mają mniej do powiedzenia, ale jego zdanie też się liczy. A on nie ma problemu, jemu jest dobrze. Nie rozumie moich ,,fanaberii".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko jednak uważam, że bycie w długoletnim związku nie musi oznaczać jakichś żali... ja nie mam żalu o nic do męża, on do mnie też nie z tego co mi wiadomo ;) oczywiście, ze nie ma osób idealnych ale są wady, które dana osoba może puścić mimo uszu a są takie przy których nie da się funkcjonować - wszystko zależy od dobrania partnerów. xx Dareios nie rozumiesz o co chodzi - "jedyny" właśnie tym się różni od "tych na chwilę", że czujesz i wiesz, że to ten na stałe, z którym CHCESZ spędzić życie choćbyś miał bardzo wiele poświęcić. Na pewno gdybym nie urodziła się w Polsce tylko w Ameryce to też znalazłabym kogoś kto DLA MNIE byłby niemal idealny i stałby się "tym jedynym" i nie ma znaczenia czy użyjesz tu terminów chemicznych czy ubierzesz to w romantyczniejsze słowa przekaz jest ten sam. Z pewnością facet autorki nie jest dla niej "tym jedynym" i marnuje z nim czas, bo skoro sama widzi, ze to nie to, to bez sensu w to brnie, bo i tak związek nieustannie zbliża się do końca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"No pewnie, że mają mniej do powiedzenia, ale jego zdanie też się liczy. A on nie ma problemu, jemu jest dobrze. Nie rozumie moich ,,fanaberii"." x x Jego zdanie? Sorry, ale masz zdecydować o sobie i tu się liczy tylko i wyłącznie twoje zdanie. Albo stwierdzasz że ma to sens, albo że nie. I to jest twoja decyzja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko byłam w podobnej sytuacji, kilkuletni związek, facet WIEDZIAŁ, ze nie jest mi z nim dobrze, że czuję się nieszczęśliwa, ale i tak nie dawał mi odejść (zrywałam, on odwalał histerie i w sumie z litości do niego wracałam - głupia byłam), natomiast to MUSIAŁO się skończyć prędzej czy później... I jak się skończyło to dopiero odetchnęłam :) i związałam się z moim mężem :) xx Dareios emocje są na początku, jak sam napisałeś, a to czy ktoś jest "jedynym" nie może zostać stwierdzone od razu po paru miesiącach, na to potrzeba właśnie czasu, gdy już motylki ucichną i dojdzie świadomość wspólnego życia i codzienności ;) dlatego jestem w 100% ZA mieszkaniem ze sobą przed ślubem - inaczej wiele rzeczy wychodzi dopiero po wspólnym zamieszkaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Dareios nie rozumiesz o co chodzi - "jedyny" właśnie tym się różni od "tych na chwilę", że czujesz i wiesz, że to ten na stałe, z którym CHCESZ spędzić życie choćbyś miał bardzo wiele poświęcić." x x Nie chodzi o to że ktoś jest jedyny tylko że w danym momencie jest tak postrzegany. Zawsze mnie bawiły takie deklaracje jak "na całe życie" bo nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Bądźmy szczerzy - nie wiadomo co się stanie za 10 lat, nie wiadomo czy partner się nie zmieni, nie wiadomo jakie będą wtedy nasze uczucia, to jest jeden wielki znak zapytania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dareios no jasne, że nie znamy przyszłości, ale mimo wszystko, mimo wielu niepewności wiążemy się, ufamy, żyjemy razem, planujemy - na takich podstawach określamy czy ktoś jest "jedynym"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość: tak, ale ja nie mam siły na kolejne batalie. Już raz zerwałam, było piekło. Jest w miarę ok, bez wielkich uniesień, spokojnie, ale na ślub nie dam się namówić. Łatwo jest też mówić, zerwij, zostaw go, my mamy kawał życia spędzony razem. Poza tym na razie jestem zależna finansowo od rodziców, bo studiuję. Na pewno byłoby mi łatwiej, gdybym była niezależna, miała pracę, swoje mieszkanie itd. Teraz nie czuję się na siłach zrywać. Chciałabym aby to on mi dał jakiś powód, np. zdradził mnie, tak byłoby najprościej, mieć pretekst. Ale nie da się, życie to życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A za 5 lat ktoś inny będzie jedynym. Za 10 może jeszcze ktoś inny. Dlaczego to słowo jedyny tak patroszymy z jego znaczenia? Ten jedyny to po prostu banalny romantyczny frazes który tak naprawdę nic nie znaczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dareios, no tak, ludzie się zmieniają i to bardzo. Ja też jestem inna niż 5 lat temu. Widzę, jak zmieniają się znajomi, przyjaciele, rodzina, nie przewidzisz tego bo będzie. Może facetowi odwalić i co poradzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W drugą stronę to samo. Ja wychodze z prostego założenia: jeżeli jestem z kobietą na której mi zalezy to po prostu się staram i tego samego wymagam od niej. Staramy się konserwować związek, dbać o niego, tak aby się układało jak najdłużej. Ale nie widzę tu powodów aby operować takimi terminami jak "całe życie". Nalezy mieć świadomość że statystycznie sporo związków się rozpada, nie mówię żeby zakładać że ten też się rozpadnie, ale na jakiej podstawie można zakładać że się nie rozpadnie? Trzeba o niego dbać i cieszyć się nim na bieżąco, a nie chodzić z głową w chmurach i myśleć o odległej przyszłości. I nawet jak po 2, 5 czy 10 latac ten związek się rozpadnie to nie jest to stracony czas, a zyskany - 10 lat udaneg ozwiązku to jest coś. Dlaczego uznać ten czas za stracony jezeli nie przetrwał kolejnych lat? Analogicznie tutaj - jeżeli nie jesteś szczęśliwa w swoim związku to właśnie teraz tracisz swój czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Życie nic nie przynosi. Ludzie mają niesłychaną tendencję do przerzucania odpowiedzialności za swoje własne życie na los, przeznaczenie, życie czy inny wirtualny byt który powstał tylko po to aby można było na niego zwalić odpowiedzialność za nasze decyzje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie chcę nic zwalać na życie, bo sama podejmowałam decyzje. Świadomie weszłam w związek, świadomie go zdradzałam i on mnie też. Ale to było i minęło. Czekam teraz na zakończenie studiów, mam nadzieję znaleźć pracę i się usamodzielnić. A co będzie dalej ze związkiem, zobaczymy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko wybacz, ale w tym wieku nie masz siły? to kiedy chcesz je mieć? jesteś młodziutka, masz czas na poważniejsze związki, które będą miały więcej sensu, nie kończ swojego życia w wieku 23 lat, masz studia, wyszalej się, poznaj nowych ludzi - jesteś z nim 5 lat, czyli zaczęłaś związek mając jeszcze przysłowiowe fiu bździu w głowie - wiem, ze czasem takie związki trwają długo i ludzie nawet się pobierają, ale Ty jesteś nieszczęśliwa a myślę, że na to szczęście zasługujesz, sama sobie odbierasz tą możliwość! Zastanów się czy brnięcie w coś co Cię unieszczęśliwia jest fair zarówno w stosunku do Ciebie jak i do tego faceta. Wiem, że łatwo mówić a gorzej zrobić, samej zajęło mi rok aby WRESZCIE zerwać, i uważam ten rok za zmarnowany w kwestii związku (nie było o co walczyć, wegetacja, litość, smutek, żal - po co mi to było? miałam 24 lata, więc niewiele więcej niż Ty teraz, też byliśmy wówczas na studiach), zastanów się porządnie, bo im później tym ciężej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka10000
gość: dziękuję za wypowiedź. Masz sporo racji, z tym, że ja na studiach nie poznałam nikogo, kto byłby warty coś więcej, kto pasowałby do mnie. Owszem bawię się, chodzę na imprezy z koleżankami, robimy domówki. Tylko po drodze nie przypałętał się żaden wartościowy, odpowiedni facet. Jeżeli by tak było, to uwierz, już dawno bym to zakończyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka10000
Nie wiem dlaczego teraz mam nick na pomarańczowo, a wcześniej na niebiesko? Nie logowałam się tutaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko ale będąc "zajętą" możesz odstraszać wielu facetów, poza tym tak jak pisałam to także nie fair w stosunku do Twojego faceta, bo w sumie traktujesz go jak poczekalnię, zamykając drogę Wam obojgu. Skoro nie masz sił zerwać i czekasz aż on popełni błąd to może sama go sprowokuj do zerwania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka10000
Próbowałam i to nic nie da. On chyba by mi wszystko wybaczył teraz. Zmienił się, kiedyś był inny, teraz mu chyba bardziej zależy (?)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×